Więc zagłębiajcie się w opowiadanie, mam nadzieje, że się spodoba wam. Zapomniałabym, historia jest trochę inaczej pisana, więc przewidujcie tasiemca! :) Krytyka mile widziana ! :)
Warszawa była skąpana w złotawym świetle czerwcowego popołudnia. Przyjaciółki spacerowały warszawskimi przedmieściami udając się do ich ulubionej kawiarni, w okolicy sądu. Kupiły czekoladowe ciastko i cappucino. Zajeły miejsce przed kawiarnią przy jedym ze stolików.
- Nie mogę uwierzyć w to, że za dwadzieścia cztery godziny wreszcie staniemy w naszej kancelarii - rzekła podekscytowana Gawron
- Ochłoń kochana - upiła łyk cappucino
- Nie cieszysz się?
- Moje wnętrze rozpiera szczęście - ironizowała i wysiliła się na uśmiech
- Co się dzieje? Jakaś kłótnia z Krzysztofem?
- Wszystko w porządku - odstawiła cappucino na stolik - martwie się o ojca.
- Czemu? - zapytała zmartwiona Dorota
- Niby wszystko okej, Zosia pilnuje go, ale jak z nim rozmawiam wydaje się jakby coś ukrywał.. - spuściła głowę -..dość tych zmartwień, cieszmy się tak pięknym dniem.
Brunetka odbiegła od tematu, który przyprawiał ją o ból brzucha z nerwów. Z każdą minutą niebo zaczynały pokrywać ciemne gęste burzowr chmury, zwiastujące opady deszczu. Przyjaciółki pożegnały się i każda udała się do swojego domu. Taksówka, którą wracała Agata, mozolnie pokonywała centrum miasta w strumieniach deszczu. Już od kilku minut stała w korku, a Agata wpatrywała się w wystawy sklepów. Taksówka pokonała wreszcie zakorkowane ulice i stanęła przed kamienicą Agaty. Deszcz ustał i brunetka opuściła taksówkę. Drzewa uginały się pod ciężarem mokrych liści. Wczesnym wieczorem słońce znów wyszło zza chmur, żeby zanurzyć się w Wiśle. Łagodne, czerwonawe światło zalało uliczki Warszawy. Przekręciła klucz w zamku drzwi wejściowych kamieniczki i wedzła po schodach na swoje piętro. Otworzyła drzwi do mieszkania i weszła do środka. Rozejrzała się po wnętrzu, w salonie na kanapie spał mężczyzna otulony kocem. W kuchni czekała przygotowana kolacja, a w sypialni czekał na brunetkę stos akt. Sprawy z urzędu przyprawiały ją o ból głowy. Agata zdjeła kurtkę i rzuciła na fotel. Agata nakryła do stołu otwierając do kolacji czerwone wino. Zbudziła śpiącego Krzysztofa.
- Krzysztof.. - szepnęła do jego ucha. On otworzył swoje powieki i uśmiechnął się perliście do brunetki.
- Jesteś już. - podniósł się z łóżka - myślałem, że wrócisz nad ranem jak ostatnio.
- Bardzo śmieszne - udała obrażoną - nie będę wypominać kto ostatnio wrócił o szesnastej z wieczoru kawalerskiego, ach..zapomniałam dodac, że nastepnego dnia.
- Agatko - ucałował jej czoło - przez cały czas będziesz mi to wypominać.
- Ależ, skąd przecież powiedziałam, że nie będe. Choć na kolacje - udała się do kuchni. Zasiedli przy stole i konsumowali posiłek - tym razem z restauracji na rogu zamówione, czy z tej co zawsze?
- Agatko mogłabyś raz uwierzyć w moje możliwości - uśmiechnął się - z Włoskiej, dwie ulice dalej.
Stuknęli szkłem i napili się czerwonego trunku. Po kolacji zasiedli na kanapie oglądając wieczorne wiadomości. Nawet nie wiedzieli kiedy rozpoczęła się ich gra wstępna. Jednak ich namiętne uniesienie przerwał telefon Agaty. Spojrzała na wyświetlacz i od razu przyłożyła telefon do ucha.
- Cześć tato! - rzekła - Nie nie przeszkadzasz.. Jutro? Dobra..Krzysztof odbierze Cie z dworca. Do jutra. Pa. - rozłączyła się i położyła telefon na stoliku.
- Twój ojciec przyjeżdża do Warszawy? - zapytał
- Ma do załatwienie sprawę, i chcę ze mną porozmawiać. Mam nadzieje, że się nie gniewasz, że będziesz musiał odebrać ojca?
- Nie ależ skąd. - przytulił ją i przewrócił oczami. Nie dokończyli tego co zaczęli czar namiętności prysł i po kąpieli jak stare małżeństwo zasnęli.
***
- Powinna być tu od pół godziny! - zerknęła na zegarek
- Kto!? - zapytał mężczyzna stojący tuż przy jej ramieniu z teczką akt w dłoni
- Agata - rzekła, w tym czasie z teczką w dłoni z gabinetu wyszła brunetka. Spojrzała na stojących przy biurku ludzi i minęła ich.
- Cześć - rzekła jak gdyby nigdy nic.
- Agata?! - zaskoczona Gawronówna podeszła do brunetki
- No, a kogo się spodziewałaś? - zapytała naturalnie wgryzając się w pączka
- Ty..ale jak..kiedy ty przyszłaś? - zapytała otwierając szerzej oczy
- Mniej więcej koło dziewiątej, nie chciałam przeszkadzać wam w gnębieniu Bartka więc od razu udałam się do gabinetu - puściła oczko siedzącemu za biurkiem Janowskiemu.
- Śpieszy Ci się?
- Mam rozprawę - rzekła natychmiastowo
- No to chociaż, poznajcie się Marek - mężczyzna spojrzał na stojące przy drzwiach kobiety - Agata. Agata, Marek.
- Miło poznać - uniosła dłoń stojąc w tym samym miejscu - musze lecieć pa - zwróciła się do rudowłosej i zniknęła za drzwiami kancelarii.
- Strasznie żywa ta twoja przyjaciółka - spojrzał spowrotem na akta. Tymczasem po przeciwnej stronie barykady stanęła mecenas Przybysz i prokurator Okońska.
***
- Dzień Dobry panie Andrzeju - wysilił się na uśmiech - może pomóc?
- Poradzę sobię - rzekł z przekąsem. Komisarz wzruszył ramionami i udali się do samochodu. Najpierw Krzysztof zawiózł oboje do hotelu, następnie zawiózł Andrzeja pod kancelarię.
- Schodami na górę panie Andrzeju - starał się być miłym, jednak Przybysz wyczuł sztuczność słów i bez słów opuścił samochód udając się do kamienicy. Z sądowej bitwy wracała właśnie Agata. W kancelarii senior Przybysz został serdecznie przywitany przez Dorotę.
- Witam panie Andrzeju! - podeszła do niego i przytuliła się do niego
- Cześć Dorotko, jest może Agatka? - zapytał
- Powinna za chwilę być, może napije się pan kawy?
- Podziękuje, już mi ciśnienie skoczyło na widok pewnej osoby - westchnął - może ty mi Dorotko powiesz.. - przerwał na dźwięk otwieranych drzwi.
- Cześć tato! - przytuliła go - a gdzie Zosia?
- W hotelu
- Może napijesz się kawy ? - zapytała
- Dorotka już proponowała
- Więc choć do gabinetu - rzekła i udali się do jej gabinetu. Przez szklano - drewnine drzwi widoczna była postać mecenasa Dębskiego. Agata przesunęła swoje krzeseło i usiadła na przeciwko swojego ojca, który siedział na kanapie.
- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytała siadając wygodnie w krześle
- Postanowiliśmy, z Zosią pobrać się - rzekł na jednym tchu nie patrząc młodej Przybysz w oczy.
- Naprawdę? To cudownie! - pisnęła i przytuliła ojca - dlatego ostatnio taki tajemniczy podczas rozmów byłeś. Tak się cieszę. - senior Przybysz uśmiechnął się do córki. Po czym odbiegł od tematu swojego ślubu i rozpoczął inny.
- Agatko, nie zgadniesz kto wrócił do Bydgoszczy.
- No nie wiem.. - wzruszyła ramionami
- Maciek, wrócił z tego zagranicznego stypendium i rozpoczyna prace w Warszawie, może powinniście się spotkać na kawie, odnowić waszą znajomość i uczucie.. - westchnął
- Tato..! Wiesz przecież, że jestem z Krzysztofem
- No tak.. - mruknął
- Naprawdę bardzo go nie lubisz!
- Niczego takiego nie powiedziałem!
- Przez trzy lata byłam sama w mieście, w którym mieszka milion kawalerów. Natrafiłam na Krzysztofa. On jest uprzejmy, szlachetny, czuły i opiekuńczy. Akceptuje mój rytm pracy, chociaż wielu innym trudno by było pogodzić się z takimi godzinami. Stara się, żebym była szczęśliwa, a poza tym po prostu mnie kocha. Tato, proszę Cię bądź wobec niego bardziej wyrozumiały.
- Ależ nie mam nic przeciwko twojemu partnerowi. Jest idealny! Ja tylko wolałbym, żeby w twoim życiu pojawił się facet, który potrafiłby cię zafascynować, choćby miał mnóstwo wad, a nie ktoś, kogo trzymasz wyłącznie dla jego zalet.
- Najłatwiej pouczać innych prawda? Musisz go poznać lepiej i wtedy zrozumiesz, że nie jestem z nim dla jego zalet.
- Wydaje mi się zbyt idealny po prostu! - rzekł Andrzej - będę się zbierał, Zosia na mnie czeka, a ty moje dziecko zastanów się nad słowami ojca.
Ucałował jej skroń i opuścił jej gabinet na korytarzu poznając Marka i Bartka. Kiedy siwawy Przybysz zniknął za drewnianymi drzwiami brunetka ciężko opadła na kanapę w głównym pomieszczeniu.
- Może kawy ? - zapytał zza biurka Janowski
- Nie dzięki Bartuś, ale jakbyś mógł zadzwoń do klienta i przełóż spotkanie na rano.
- Wychodzisz? - zapytał Janowski. Całej rozmowie przysłuchiwał się Marek.
- Nie, po prostu potrzebuje samotności. Gdyby dzwonił Krzysztof powiedz mu, że jestem w sądzie i będe wieczorem, niech nie czeka z kolacją.
Uniosła swoje ciało i zamknęła się w swojej "świątyni". Tak bardzo chciała, aby wreszcie ojciec zaakceptował Krzysztofa, ale każda ich wspólna kolacja zostaje odwołana brakiem czasu, albo Agaty, albo Krzysztofa, albo Andrzeja. Przymknęła powieki i nie wiedziała kiedy odpłynęła w krainę Morfeusza. Zbudziła się, kiedy za oknami zaczęło się ściemniać. Otulona została kocem przez kogoś z kancelarii. Przeciągnęła się spojrzała na wyświetlacz telefonu, tylko dwa nieodebrane połączenia od Krzysztofa. Zabrała swoje rzeczy i opuściła kancelrie gasząc we wnątrz ostatnie światło. Przekręciła klucz, chwyciła klamkę ciągnąc ją w dół upewniając się, że drzwi są zamknięte, po czym zeszła do samochodu i wróciła do mieszkania.
Paula
Extra się zapowiada:-) super, czekam na cedeka<3
OdpowiedzUsuńSwietne i jeszcze raz swietne czekam na cedka.
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
OdpowiedzUsuńPaula
Paula, po pierwsze to głupio się czuję przez te twoje bezsensowne wyrzuty sumienia :( teraz chyba muszę obniżyć loty moich komentarzy tutaj, żebyś nie czuła się gorsza ^^ nie wiem czemu, ale przy twoich opowiadaniach nie potrafię pisać krótszych ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie to bardzo dziękuję za dedyka, taka miła niespodzianka, nie widziałam, że jestem twoją inspiracją xd
Co do opowiadania będę szczera i nie będę go wychwalać na razie tylko ze wzgledu na naszą przyjaźń. Jakkolwiek masz ogromny talent, a pisanie przychodzi ci z łatwością i nie mogę nijak powiedzieć, że to jest złe czy mi się nie podoba, bo zaczyna się ciekawie i dość nietypowo i wiem, że się rozkręci, to to znowu budzi we mnie mieszane uczucia: najpierw jak zobaczyłam, że MAJGATA jest już małżeństwem to byłam wściekła i myślałam że się pożygam od kolejnej dawki niego, druga część jakoś tak 'spłynęła po mnie" bez zdania, a ostatnia rozwalił mnie Endrju jak zwykle z tą swoją nienawiścią do zięcia z to cię chyba ozłocę <3 suma sumarum nie wiem co myśleć o całości i czekam na nexta xd
Jak zwykle piękny konentarz prosto z serca! <3
UsuńDziękuje :*
P.
Kiedy bd jakieś opowiadanie?
OdpowiedzUsuń