P.
Nie wiedziała jak to się stało. Już prawie rok są razem. Pamiętała jakby było to wczoraj.
***
Gdy weszłam do kancelarii Bartek powiedział mi, że cały dzień będzie w sądzie. Cały mój plan legł w gruzach. Zawalił się jak domek z kart. Ale ja, Agata Przybysz, tak łatwo się nie poddaje. Czekałam, kiedyś w końcu musiał zjawić się w kancelarii.
Było chyba po dziesiątej gdy usłyszałam otwierane drzwi. Szybko wyszłam z mojego gabinetu, by od razu z nim porozmawiać. Zdziwił się na mój widok. Bałam się bardziej, niż na maturze.
-Musimy porozmawiać.-zaczęłam
-Słucham.
-Kocham Cię.-powiedziałam tak cicho, że nie wiem czy mnie usłyszał.
-Co?
-Nic, nic. Pójdę już. Cześć.
-Agata, poczekaj-chwycił mnie za ramię i stanął bardzo blisko - Ja też cię kocham.
Zaczął przysuwać swoje usta do moich. Wiedziałam co zaraz się wydarzy. Czułam, że boi się mojej reakcji. Ja również się wahałam się, ale tylko przez chwilę, by zaraz przejąć inicjatywę. Delikatnie musnęłam go wargami. Zaczął coraz namiętniej mnie całować. W końcu czułam się szczęśliwa.
***
-Pracuje, nie widać? Ktoś musi utrzymać kancelarię, skoro ty chodzisz z głową w chmurach.
-Cały czas myślę o pięknej kobiecie. Jest perfekcyjna w każdym calu. Ma piękne oczy i jeszcze cudowniejsze usta.
-Ciekawe kto to taki? Zdradzisz swą tajemnicę Romeo?
-Oczywiście. To niejaka mecenas Agata Przybysz. Kojarzysz?
-A wiesz, coś mi się o uszy obiło to nazwisko.
-To dobrze, bo akurat dziś porywam ją na romantyczną kolację o 19.
-Gdzie?
-Do naszej ulubionej restauracji.- rozmowę przewał im Bartek
-Klientka przyszła.
-Powiedz, żeby weszła. Niestety muszę Pana wyprosić.
-Już wychodzę, ale z tą kolacją było na poważnie. Będe czekał.- wyszedł z jej gabinetu i usiadł na swoim fotelu. Z kieszeni marynarki wyciągnął małe czerwone pudełeczko. Uśmiechnął się, po czym wrócił do pracy.
***
***
Minęło kilka lat, lecz on dalej nie potrafił się otrząsnąć. Nawet nie chciało mu się pracować. Codziennie przychodził do niej, na cmentarz. Nie rozumiał jak mogła go tak zostawić. Wtedy gdy chciał jej się oświadczyć i gdy była w ciąży. Można powiedzieć, że jego życie straciło sens.Już kiedyś pisałam tutaj opowiadanie, lecz nie miałam na nie pomysłu. A to się chociaż podoba?
Hej!
OdpowiedzUsuńWidzę, że mój komentarz będzie pierwszy, więc postaram się go ładnie napisać. :)
Po pierwsze, chciałabym Ci pogratulować dobrej roboty. Ja tak samo jak Paula miałam odczucia: "słodko, słodko... i dlaczego?" Dlaczego już koniec? Ja czuję mały niedosyt po przeczytaniu Twojej historii. Pomysł był pierwszorzędny, piękny i MARGATOWY (a to najważniejsze!).
Trzymam kciuki za wenę, bo widać, że Twoje opo nie było pisane "na szybko".
Pozdrawiam. :*