niedziela, 8 grudnia 2013

"...jak domek z kart"

Po ostatnim odcinku 4 sezonu natchnęło mnie i umieszczam wam tutaj takie krótkie, jednopartowe opowiadanie dotyczące wiadomej sceny z finału 4 sezonu. Początek napisałam od razu po odcinku, a dzisiaj tylko dokończyłam. Przyczyna: oczywiście brak weny twórczej. Mam nadzieję, że wam się spodoba. : ) Zachęcam do komentowania. Miłego czytania!

Tyle było dni, do utraty sił,
do utraty tchu tyle było chwil...
Gdy żałujsz tych, z których nie masz nic,
Jedno warto znać, jedno tylko wiedz...
Że ważne są tylko te dni,których jeszcze nie znamy...
Ważnych jest kilka tych chwil,
tych na które czekamy. (...)
Jak oddzielić nagle serce od rozumu,
jak usłyszeć siebie, pośród śpiewu tłumu... (...)
Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy..."

To stało się wczoraj... To było to, czego oboje potrzebowali, czego chcieli... Nie mieli alkoholu, zrobili to całkowicie świadomie. Byli dorośli, choć często zachowywali się jak dzieci. I właśnie to im pomogło. Wczoraj kochali bezinteresownie, czule, delikatnie, wiernie... Jak dzieci. Zapomnieli o wszelkich niedopowiedzeniach, kłamstwach i problemach...
Agata otworzyła oczy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu w głębi siebie poczuła spełnienie. Pomimo iż uleganie emocjom nie było w jej zwyczaju, wczoraj uznała, że zbyt długo już zwlekała. Tyle razy go odtrącała, a on mimo wszystko wciąż był przy niej. Zawsze. Kiedy była małą dziewczynką, chciała mieć takiego mężczyznę, rycerza na białym koniu, który bez względu na swoje plany, będzie przy niej, zawsze ją wesprze w trudnych chwilach. Przez ostatnie lata szukała kogoś takiego, jednak wczoraj odkryła, że przez ten cały czas taki ktoś był przy niej. Pomimo, że tak wiele razy go skrzywdziła, on uwolnił ją z bańki, w której się znajdowała, uwolnił ją z wysokiej wieży, strzeżonej przez Smoka - Niepewność.
Obróciła głowę w jego stronę, a po chwili wtuliła się w niego i napawała się jego cudownymi perfumami.

Dookoła niej było ciemno. Pół godziny temu zakończyła się rozprawa Majewskiego. Dzięki pomocy jego żony udało im się ją wygrać. Teraz Tośka ma szansę na lepsze życie. Ma kochających rodziców i wszystko zaczyna być na swoim miejscu. Jednak dla niej nie było to takie proste. Zdążyła już bardzo polubić tę dziewczynkę. Była taka podobna do niej. Ona też była niezłym 'ziółkiem'. Poza tym, odkąd Marek odrzucił ją podczas ogniska, w jej sercu pojawiła się nadzieja na zbudowanie związku z Krzysztofem.
Jej rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zdziwiła się, ponieważ nie umawiała się dziś z nikim. Przez myśl przemknęło jej, że to może być Tosia, choć powinna już spać. Zerknęła przez wizjer i zamarła. On był ostatnią osobą, której by się spodziewała. Nie sądziła żeby po pogrzebie ojca tak szybko do niej przyjechał. Skoro jednak się zjawił, musiało się coś stać. Otworzyła.
- Chińczyk. Może być? - zapytał na powitanie.
- Ostry?
- Średni. - odparł zaglądając do torby. - Ale za to najlepszy w mieście. - dodał chcąc dodatkowo 'zareklamować' przysmak. Agata odsunęła się i zaprosiła go do środka.
Nie wiedział jak zacząć rozmowę. Bał się ją urazić. Tak - on, dzielny, niepokonany i odważny mecenas Dębski się bał - tak po prostu. Usiadł na kanapie i położył jedzenie na stole, patrząc się na nią cały czas. Stała oparta o ścianę i również bacznie mu się przyglądała. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Agata szybko zmieniła punkt skupienia swojego wzroku.
- Przyniosę widelce. - powiedziała rozkojarzonym głosem. - Chcesz się czegoś napić? - zapytała już z kuchni.
- Może wody, bo po tym może być potrzebna.
- A nie wolisz wina? - zapytała stając w progu pokoju z butelką czerwonej cieczy.
- Naprawdę woda wystarczy. Wino niech poczeka na lepszą okazję.
- Jak chcesz. - położyła sztućce na stole. - Na pewno nie masz ochoty na wino?
- Nie dziękuję. Jeszcze pani mecenas mnie podstępnie wykorzysta, a co ja wtedy zrobię? - atmosfera zaczęła się ocieplać.
- No wiesz co? - powiedziała z udawanym wyrzutem w głosie i usiadła obok niego na kanapie. Chciała się go o tyle rzeczy zapytać, ale jak zwykle zabrakło jej odwagi. Emocje zebrane w ciągu tego dnia, skumulowały się w niej i nie była w stanie racjonalnie myśleć. Z jednej strony była ogromnie szczęśliwa, że przyszedł, a z drugiej strony, nauczona doświadczeniami z przeszłości, wciąż bała się by czar czasu spędzonego z nim nie prysł.
W końcu on powiedział coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewała.
- Agata... - stanął na przeciwko niej, blisko. "Trochę za blisko" pomyślała Agata, jednak jego zniewalające spojrzenie połączone z zapachem jego perfum i przede wszystkim jego osobą zrobiło swoje. Zamiast odsunąć się co najmniej krok do tyłu, jakaś niewidzialna siła przytrzymała ją na miejscu. - Myślisz, że można zapomnieć o przeszłości? - patrzył się uporczywir w jej oczy.
- Myślę, że nie da się zapomnieć, ale można próbować zapamiętać przede wszystkim te miłe, przyjemne chwile, a wtedy tamte nie będą nam sprawiały takiego bólu. - odpowiedziała lekko zmieszana sytuacją w jakiej ją postawił.
- Tak myślisz? - jego oczy pojaśniały, przybrały blasku nadziei.
- Tak. - odparła krótko, wciąż nie wiedząc dlaczego poruszył ten temat. - Do czego zmierzasz? - zapytała po dłuższej chwili martwej ciszy.
- Czy.. - zaczął niepewnie, bojąc się jej reakcji. - Myślisz, że moglibyśmy zapomnieć o nieporozumieniach z przeszłości? - wbił wzrok w ziemię, więc nagły, delikatny uśmiech Agaty pozostał jej słodką tajemnicą. Kiedy już podniósł głowę, wyraz jej twarzy został przez nią opanowany, tylko w jej oczach jaśniało pełne szczęście... Czuła je po raz pierwszy od dłuższego czasu, miała więc nadzieję, że będzie ono trwać jak najdłużej. - Przy ognisku zachowałrm się okropnie, wiem, ale nie miałem wtedy siły i ochoty na nic. Mój ojciec umierał, a ja nie mogłem nic zrobić. Byłem na niego wściekły, a on nie ułatwiał mi próby załagodzenia tego wszystkiego. - dodał spoglądając w jej głębokie oczy, które w tym momencie dodały mu odwagi. - Przepraszam. - szepnął prawie niedosłyszalnie do jej ucha. W odpowiedzi ona wypowiedziała to samo słowo, niby tak małe, a jakże magiczne. Wiedziała jednak, że za to wszystko co mu powiedziała, należą mu się przeprosiny.
- Za co? - szepnął w jej usta.
- Za wszystko. - odpowiedziała bawiąc się jego kołnierzykiem od koszuli. W tej chwili Marek przytulił ją mocno, czule, z miłością i z tak bardzo emanującym od niego ciepłem, że Agata nie była już w stanie nic wypowiedzieć.
Tego wieczoru spełniły się ich najskrytsze pragnienia, a uczucie, którym już sami nie wiedzieli odkąd się darzyli ujrzało światło dzienne.



***

Każdy z nas chciałby być wiecznie szczęśliwym. Ale czy wszyscy zdajemy sobie sprawę ze znaczenia tego słowa? "Szczęście jest... jak domek z kart". Nie jest łatwo je zbudować, a gdy już je osiągniemy, trzeba o nie walczyć, opiekować się nim, uważać by nie wrócić do punktu wyjścia. Z karcianego domku wystarczy zabrać JEDNĄ kartę, cały może sie zawalić. Tak też jest że szczęściem. To prawdziwe potrzebuje pielęgnacji i chęci posiadania go. 
 
***

Przepraszam za popełnienie tak banalnej historii, lecz wydaje mi się, że skoro idą święta (czyt. czas MNÓSTWA pysznych, słodkich deserów), to warto już teraz wczuć się nieco w ten klimat :D
Mam nadzieję, że się podobało :*

Daisy

Tym razem moja opinia wyląduje pod opowiadaniem, dlaczego? Żeby nie zabierać przyjemności innym! Nie wiem czy kiedykolwiek Ci mówiłam, że jesteś genialna? Jak nie to mowię.. JESTEŚ GENIALNA! Nie raz udowadniasz to fragmentami we wspólnym opowiadaniu, i CzL.. ale mimo to i tak Cię kiedyś uduszę! 

P.

5 komentarzy:

  1. Paula, dziękuję za piękne słowa. :*
    P.S.
    Nie duś mnie! Błagam o litość! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne, piękne, zakochałam się <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bajeczne... romarzyłam się. Opowiadanie jest takie przyjemne, słodkie ale nie cukierkowe. Takie lekkie, przyprawiające o łezkę w oku. Nie ma w nim pikanteri ale i tak wiadomo co było. Nie jest przesadzone ale i tak jest genialne. Ich zachowanie nie jest sztuczne ani wymuszone ani przesadzone, jest takie naturalne, w przypływie odwagi i emocji (mam nadzieje, że zrozumiałaś). Piosenka na początku... ahh... uwielbiam te piosenke. Jescze tak idealnie ją do opowiadania dobrałaś. Jesteś genialna ♥
    Duśka

    OdpowiedzUsuń
  4. Daisy, miałam to dodać, ale jak widać Paula mnie uprzedziła :) To było cudowne! <3 Piosenka, aj... *.* Uwielbiam :) Ogólnie ogromnie podoba mi się nawiązanie do tego cytatu: "Szczęście jest jak domek z kart. Łatwiej je zburzyć niż zbudować." *.* Genialnie Ci to wyszło! Brawo! ;*

    D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny!
    Nie spodziewałam się, że ktoś będzie to opowiadanie tak zachwalał. Dziękuję bardzo! To naprawdę dużo znaczy, takie komentarze. :*
    Kłaniam się do samej ziemi. Buźka <3

    OdpowiedzUsuń