Dzwonek do drzwi.
Brunetka spojrzała na leżący na stoliku telefon, sprawdzając
godzinę. Zdziwiła się, że o tej porze jeszcze ktoś zabłądził do jej kamienicy.
Nie miała pojęcia kim może być człowiek po drugiej stronie drzwi, jednak dość
niechętnie podniosła się z kanapy. Rzuciła okiem na mieszkanie, orientując się
że panuje w nim porządek. Nigdzie nie było porozrzucanych papierów, przez co
kolejny raz udowodniła sobie jak bardzo się zmieniła. Podeszła do drzwi i
spojrzała przez wizjer.
Mocniejsze bicie serca. Przyjemne uczucie w podbrzuszu.
Delikatnie przyspieszony oddech.
Lekko drżącymi dłońmi przekręciła zamek, po czym uchyliła
nieznacznie drzwi. Przed nią stał wysoki mężczyzna, przyglądając jej się z
niepewnością. Jego oczy błyszczały, ale jednocześnie pokazywały pewne uczucie
strachu. Kącik jego ust podniósł się bardzo spokojnie do góry. Agata stała,
wpatrując się w niego z ciekawością i zaskoczeniem. Żadne z nich nie odzywało
się, była to bowiem chwila niemego porozumienia ich spojrzeń, tak bardzo za
sobą stęsknionych.
- Chińczyk? – zapytał dość niepewnym głosem. – Może być?
- Ostry? – zareagowała od razu, walcząc ze sobą by się nie
roześmiać.
- Średni. – odrzekł, spoglądając na trzymaną kurczowo w ręku
torbę. – Ale za to najlepszy w mieście.
Brunetka przechyliła lekko głowę, przyglądając się gamie
uczuć na jego twarzy. Odsunęła się kawałek do tyłu, otwierając szerzej drzwi, w
niemy sposób zapraszając go do środka. Mężczyzna pewnym krokiem wszedł do małej
kawalerki.
Przez chwilę Agata stała jeszcze przy drzwiach, starając się
zebrać myśli. Wróciła do swoich wcześniejszych rozważań o mężczyźnie marzeń, a
na jej twarzy pojawił się subtelny uśmiech. Zamknęła drzwi i skierowała się w
stronę salonu, robiąc krok ku przyszłości.
Elegancki mężczyzna siedział już na kanapie bez płaszcza,
rozpakowując na stolik przyniesione przez siebie jedzenie. Gdy Agata pojawiła
się w pobliżu podniósł swój wzrok, przyglądając się stojącej nieruchomo
brunetce. Nie powiedział ani słowa, a tylko wskazał dłonią na miejsce obok
siebie, uśmiechając się przy tym niepewnie. Agata pokręciła głową, jakby próbując zaprzeczać jego propozycji, ale chęć
zbliżenia się do przyjaciela wygrała. Usiadła obok, zachowując odpowiednią
odległość. Marek podał jej pudełko z chińszczyzną, przeszywającym wzrokiem
patrząc prosto w oczy. Brunetka wyciągnęła przed siebie rękę, a gdy odbierała
opakowanie, bardzo delikatnie dotknęła opuszkami palców jego dłoni. Momentalnie
spuściła speszony wzrok, jakby wstydząc się tego przypadkowego gestu. Widząc to
mężczyzna przestał się jej przyglądać i chwycił swoje pudełko z jedzeniem.
W milczeniu zaczęli jeść, jednak żadne z nich nie mogło
skupić się na smaku spożywanego chińczyka. Ich spojrzenia błądziły po pokoju,
co chwila próbując złapać ulotną chwilę i móc spojrzeć w stronę drugiej osoby.
W ciszy słychać było tylko przełykanie potrawy i uderzanie pałeczkami o
powierzchnię opakowania. W pewnym momencie Agata ponownie ukradkowo spojrzała
na przyjaciela, ale pech chciał, że w tym samej chwili on przeniósł swój wzrok
na jej sylwetkę. Ich spojrzenia spotkały się i na obu twarzach pojawił się
radosny uśmiech, a oczy zaśmiały się, jakby po dłużej chwili odnalazły to, za
czym tak długo tęskniły. Dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie, obserwując
najmniejszy element swoich twarzy, a kąciki ich ust podnosiły się coraz wyżej.
W tej chwili żadne z nich nie chciało przerwać niemego tańca ich spojrzeń, więc
uparcie przeszywali się czułym wzrokiem. Jednak w pewnym momencie Agata nie
wytrzymała tego rosnącego z każdą sekundą napięcia i wybuchła śmiechem. Nie
trzeba było długo czekać, by dołączył do niej Marek. Brunetka, zanosząc się
śmiechem odstawiła swoje opakowanie na stolik i opuszkami palców otarła
spływające po policzku łzy. Ta chwila, sekunda, w której na jej twarzy pojawiła
się radość miała znacznie większą moc, niż by się można było spodziewać. W tym
momencie dotarło do niej, że tak naprawdę nigdy nie musiała szukać swojego
mężczyzny marzeń, bo od chwili gdy została wspólnikiem w kancelarii, on był tuż
obok.
Wdech. Wydech. Chwila. Krótkie spojrzenie w oczy.
- Dębski, prawie bym się przez ciebie udusiła. – powiedziała
Agata, kładąc dłonie na policzku, by uspokoić rumieńce.
- Przepraszam, pani mecenas. – odpowiedział mężczyzna,
spoglądając na nią maślanymi oczami.
- Nie wiem, czy ci to wybaczę. – zaśmiała się i przysunęła
nieznacznie w jego stronę.
- Poważnie. Przepraszam. – dodał Marek, tym razem
poważniejszym tonem. – Przepraszam za ognisko…
- Ej, było minęło. – odparła Agata z resztkami uśmiechu na
twarzy. – Nie masz za co przepraszać.
- Ale… - próbował walczyć Marek, ale ona pokręciła głową i
położyła dłoń na jego ręce, którą opierał się o kanapę. Przez chwilę oboje
patrzyli w jeden punkt – złączone dłonie dwojga ludzi, przyjaciół.
- Marek… - powiedziała bardzo cicho. – Umówmy się, że podkreślamy
grubą kreską naszą przeszłość z wszystkimi niejasnościami, sporami. Dobrze? –
starała się brzmieć pewnie.
- Mówisz poważnie? – zdziwił się mężczyzna, ponieważ
przychodząc do niej nie spodziewał się takiej reakcji.
- Tak. – spojrzała mu głęboko w oczy. – Chcę, żebyśmy
zaczęli naszą znajomość od początku.
- Dosłownie? – mężczyzna zmarszczył brwi. – Chciałabyś znów
ze mną wygrać w sądzie? – zaśmiał się. – Nie uda się to pani po raz drugi, pani
mecenas.
- Przecież dobrze, wiesz że i tak bym wygrała. – powiedziała
pewnie, puszczając do niego oczko. – Nawet, jakbym przegrywała, to dałbyś mi
wygrać, bo jesteś dżentelmenem. W dodatku bez tamtej sprawy nasze drogi nie
skrzyżowałyby się.
-Hoho, jakaś pewna siebie. – pokiwał przecząco głową,
uśmiechając się do niej ciepło.
Niespodziewanie Agata oparła głowę o jego ramię. Początkowo
mężczyzna nie wiedział, jak się zachować, ale po chwili podniósł swoje ramię i
objął nim brunetkę. Agata przymknęła powieki.
- Marek? – wyszeptała jego imię drżącym głosem.
- Tak? – odpowiedział równie delikatnie, patrząc na jej
spokojną twarz. Brunetka otworzyła oczy, przekręciła się na kanapie, by móc
patrzeć mu prosto w oczy.
Przyglądała się w milczeniu jego niebieskim tęczówkom, które
wpatrywały się w nią z zaciekawieniem. Podniosła dłoń i opuszkami palców
przejechała po jego czole. Obserwowała każdy najmniejszy szczegół na jego
twarzy. Zauważyła, że podłużna zmarszczka na jego czole powiększyła się
znacznie przez ostatnie dni, jednak to dodawało mu uroku. Nie wiedziała, co
konkretnie chce mu powiedzieć, choć w jej głowie pojawiało się milion pytań
oczekujących odpowiedzi. Wpatrywała się w niego w milczeniu, jakby próbowała
zapamiętać każdy milimetr jego twarzy, który mogłaby przypomnieć sobie, gdy nie
będzie go obok niej.
- Agata? – zapytał mężczyzna, zdejmując ze swojego policzka
jej delikatną dłoń i chwytając ją w swoją wielką rękę. Uśmiechnęła się blado.
Ona jednak bez słów przysunęła się do niego i wtopiła się w
jego silne ramiona. Nie wiedziała właściwie dlaczego to robi, ani też czy ma do
tego prawo. On zadrżał, jakby będąc zaskoczonym jej ruchem, przez chwilę
przyzwyczajając się do jej bliskości. Po kilku sekundach położył swoją dłoń na
jej plecach, a drugą objął ją w talii, przysuwając do siebie. Oboje bardzo
potrzebowali tej chwili, od dawna pragnęli swojej bliskości. Trwali w swoich
objęciach, starając się napawać tym uczuciem, które przepełniało ich stęsknione
ciała. Agata oparła głowę na jego klatce piersiowej, słysząc mocniejsze bicie
jego serca i przyspieszony oddech. Jej klatka piersiowa również unosiła się i
opadała szybciej niż normalnie. Ich wspólna chwila, moment w których spragnione
bliskości ciała w końcu odnalazły swoje bratnie dusze. Marek zdjął rękę z jej
pleców i położył na jej głowie, gładząc bardzo delikatnie włosy, tym samym
przysuwając się głowę do niej, by wdychać słodki zapach jej perfum. Wtulił
twarz w jej lśniące włosy, a ciemne kosmyki drażniły jego nozdrza. Agata
odchyliła delikatnie głowę, odsłaniając lekko zmoczoną od łez koszulę
przyjaciela. Położyła dłoń na załzawionym miejscu i pogładziła fragment ubrania
Marka. Mężczyzna przyglądał się jej poczynaniom z pewnym zadowoleniem, ale i
troską. Nie wiedział do końca jak ma się zachować w tej chwili, czy ma prawo
zrobić krok do przodu. Nie chciał jednak jej spłoszyć, ani też powtórzyć ich
zachowań, gdy pocałowali się ostatni raz. Ona przeniosła wzrok z jego koszuli
na twarz. Sama nie rozumiała własnego zachowania, ale te łzy pokazywały o wiele
więcej, niż by potrafiła wyrazić w słowach.
- Tak bardzo nie smakował ci chińczyk, że aż się popłakałaś?
– zapytał mężczyzna, uśmiechając się do niej serdecznie, opuszkami palców
ścierając łzy z jej policzka.
- Nie… - wyszeptała przez łzy. – Był… jest najlepszy w mieście.
– jej oczy zabłyszczały.
- Mogę przynosić ci takiego codziennie. – wypiął dumnie
pierś do przodu.
- I będziesz przychodził wieczorami, a potem odchodził?
- A chcesz tego?
- Nie chcę żebyś nigdzie odchodził. – powiedziała bardzo
cicho, ledwo słyszalnie.
- Słucham? – zdziwił się mężczyzna, choć doskonale wiedział
o czym ona mówi. – Możesz powtórzyć? – kąciki ust unosiły się do góry.
Pokręciła przecząco głową. – Nie? W takim razie, ja się zbieram. – chciał się
podnieść, ale Agata nie miała zamiaru osunąć się, by go wypuścić ze swoich
objęć.
- Jeśli teraz wyjdziesz, to nie będzie czego zbierać. A ja
wcale za tobą nie pobiegnę i nie będę krzyczeć, że cię kocham i chcę, żebyś
został ze mną na zawsze. Nie będę cię gonić, by spojrzeć ci w oczy, a potem
pocałować cię najczulej, byś został jeszcze przez moment. Stanę w drzwiach i
będę patrzeć, jak odchodzisz, mając nadzieję, że ockniesz się i chociażby
spojrzysz na mnie po raz ostatni. A potem, gdy już nic nie będę widziała,
zapadnę się pod ziemię i zginę, bo nie da się skleić złamanego serca. –
powiedziała na jednym oddechu.
Marek z każdym jej słowem uśmiechał się coraz bardziej,
starając się wytrzymać narastające napięcie. Chciał zatopić się w jej ustach,
pocałować namiętnie i pokazać, że należy tylko do niej. Pragnął pokazać, że
jest dla niego najważniejsza i mimo wszystkich przeciwności, pomimo wszystkich
kłótni i waśni, zawsze liczyła się dla niego tylko ona. Jednak nie zrobił nic,
prócz niemego wpatrywania się w jej błyszczące tęczówki.
- Więc nie odchodź, proszę. – dodała szeptem, a ich oczy
lśniły od łez.
Marek przysunął się do niej, opierając swoje usta na jej
czole. Ucałował delikatnie ten skrawek jej ciała, by za chwilę musnąć
rozgrzanymi wargami skroń i policzek. Schodził coraz niżej, a brunetka pod wpływem
tej pieszczoty zamknęła powieki. W pewnym momencie gorące usta Marka zatrzymały
się przy kąciku jej ust, by za chwilę odsunąć się.
- Agata, otwórz oczy. – powiedział szeptem. – Spójrz na
mnie, proszę.
Kobieta otworzyła powieki i załzawionym, przerażonym
wzrokiem spojrzała na mężczyznę. Bała się tego, co może zaraz usłyszeć.
- Kiedy przyjechałaś na ognisko byłem wściekły na ciebie,
ale najbardziej na siebie. Nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że ktoś
może mi współczuć i przecież jak zawsze mogłem poradzić sobie sam. Nie chciałem
twojej pomocy, bo bałem się swojej bezsilności. Kazałem ci zająć się własnym
życiem. – na twarzy Marka pojawił się gorzki grymas. – Kiedy wstałaś i chciałaś
odejść, wszystko we mnie krzyczało, że chcę byś została, ale moje usta
milczały. Nie zatrzymałem cię. Potem zmarł mój tata i ty pojawiłaś się na
pogrzebie, pragnąłem wtedy zatrzymać cię, ale znów nie znalazłem w sobie siły.
Dziś, gdy wróciłem do Warszawy jedynym miejscem, do którego pragnąłem pojechać,
to miejsce, w którym jesteś ty. – otarł dłonią łzy spływające po jej policzku.
– Nie płacz, proszę.
- Więc zostaniesz? – zapytała drżącym od emocji głosem.
- Tak, przecież mamy zacząć wszystko od początku. –
uśmiechnął się i jedynie wtulił ją ponownie w swoje silne ramiona.
W tej jednej chwili, gdy Marek pojawił się drzwiach
mieszkania Agaty, tych dwoje zaczęło swoją przygodę od początku. Nie wiadomo,
jak właściwie się potoczą ich losy – czy będą razem, a
może zostaną tylko przyjaciółmi. Jedno jest pewne – trzeba być naprawdę silnym,
by umieć przyznać się do błędu i chcieć zaczynać wszystko od początku. Nigdy
nie wiemy, jak będzie wyglądać nasze życie, ale najważniejsze jest, by mieć
kogoś kto wtuli nas w swoje ramiona i zostanie na zawsze.
E.
Świat jest przeciwko mnie! Miałam się uczyć... A tutaj tyle dobrego. Filmik od Beci, opowiadanie od Agatki, a teraz jeszcze opowiadanie od E.! Niebo i piekło jednocześnie... Teraz się skupić nie mogę -.-
Boskie, boskie i jeszcze raz boskie! Wdech, wydech. Wdech, wydech. To jest niesamowite! Cudowne, nieziemskie, perfekcyjne, doskonałe. No po prostu cudo! <3
- Jeśli teraz wyjdziesz, to nie będzie czego zbierać. A ja
wcale za tobą nie pobiegnę i nie będę krzyczeć, że cię kocham i chcę, żebyś
został ze mną na zawsze. Nie będę cię gonić, by spojrzeć ci w oczy, a potem
pocałować cię najczulej, byś został jeszcze przez moment. Stanę w drzwiach i
będę patrzeć, jak odchodzisz, mając nadzieję, że ockniesz się i chociażby
spojrzysz na mnie po raz ostatni. A potem, gdy już nic nie będę widziała,
zapadnę się pod ziemię i zginę, bo nie da się skleić złamanego serca. –
powiedziała na jednym oddechu. - Epickie! Tyle emocji! Zawładnęło moją głową ;x Świetne! <3
D.
Na począczku chcę powiedzieć, że to opowiadanie jest mistrzostwem w każdym calu. Z chęcią przeczytałabym, teraz kolejne twoje opowiadanie, bo twoja twórczość jest magiczna, wciągająca, taka emojonująca..niesamowite opowiadanie noo! <3
OdpowiedzUsuńFragmenty które mnie urzekły, to..całe opowiadanie. Rozśmieszył mnie fragment, gdzie Marek pyta czy płakała przez chińczyka. No uśmiech wymalowany na twarzy.
Fragment który urzekł mnie w każdym calu to :
" - Jeśli teraz wyjdziesz, to nie będzie czego zbierać. A ja wcale za tobą nie pobiegnę i nie będę krzyczeć, że cię kocham i chcę, żebyś został ze mną na zawsze. Nie będę cię gonić, by spojrzeć ci w oczy, a potem pocałować cię najczulej, byś został jeszcze przez moment. Stanę w drzwiach i będę patrzeć, jak odchodzisz, mając nadzieję, że ockniesz się i chociażby spojrzysz na mnie po raz ostatni. A potem, gdy już nic nie będę widziała, zapadnę się pod ziemię i zginę, bo nie da się skleić złamanego serca. – powiedziała na jednym oddechu. "
To było magiczne *.* Takie piękne, piękna romantyczna historia! <3
Jesteś moim mistrzem i natchnieniem. Jesteś niesamowitą autorką opowiadań, życzę Ci nieustannej weny twórczej, a może niedługo na półkach ujrze twoją książkę i ja zakupie! <3
Paula
Odebrało mi rozum, mowę, czucie i wszystko... zbieraj mnie z podłogi. Rozłożyłaś mnie na łopatki. To jest... no mówię, aż mi słów brakuje. Chciałabym coś zacytować z Twojego opowiadania, ale wtedy wszystkobym musiała przepisać, bo tu genialnego fragmentu nie ma. Wszystko jest genialne i takie... ahh... że aż się można romarzyć. ♥ Paula i Domcia w zasadzie powiedziały już wszystko, więc moje słowa są tu zbędne. Bajeczne opowiadanie. ♥
OdpowiedzUsuńGłupi telefon... wciskam spacie a on nic... eh...
Usuń* wszystko bym.
looknijcie na skrzynkę
OdpowiedzUsuńdziekuje za cieple slowa ( ;
OdpowiedzUsuńE.
P.S. Ale tutaj pustki ostatnio.