niedziela, 8 grudnia 2013

Opowiadanie E. "Nie odchodź, proszę."

Zamknęła powieki. Przed oczyma w zwolnionym tempie, jakby przesuwając się klatka po klatce, pojawił się film jej ostatnich dni. Nie rozumiała do końca tego, co stało się jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej – przez chwilę wydawało jej się, że może być szczęśliwa z Krzysztofem, w głowie układała sobie idealny plan, w jej myślach nawet stali się rodziną. Ale to było kilka dni wcześniej, a potem nagle pojawiła się jego, wcale nie była, żona i zamieszała w ich życiu. Początkowo był to dla niej wielki szok i kolejny raz w życiu obwiniała samą siebie, że nie potrafi znaleźć kogoś, kto zostanie przy niej na dłużej. Miała wrażenie, jakby to ona przyciągała wszystkie fatalne przypadki, jednak gdy tylko zobaczyła Tosię w towarzystwie rodziców zrozumiała, że tak naprawdę jej misterny plan nigdy by się nie ziścił – zawsze byłaby tylko dodatkiem do rodziny Majewskich. I z tą chwilą szok przemienił się w uczucie ulgi, jednak i ona nie była czymś do końca pozytywnym. Znów znalazła się na drodze, na której nie ma nikogo obok, na której sama walczy z przeciwnościami losu – trzydziestopięcioletnia kobieta, która nie ma partnera, prawdziwego domu, nie mówiąc już o dzieciach. Fatalny los, czy szansa na spokojne, bezproblemowe życie? Może powinna się pogodzić z myślą, że nigdy nie obudzi się obok mężczyzn swoich marzeń. Mężczyzna marzeń – ale czy taki w ogóle istnieje? Agata należała do tego gatunku kobiet, które nigdy nie wyobrażały sobie ideału, nie kreowała go w myślach, bo po prostu jako człowiek nieokazujący uczuć, nie czekała na księcia z bajki. A przynajmniej tak wmawiała wszystkim dookoła, w co przy okazji zaczęła sama wierzyć.

Dzwonek do drzwi.
Brunetka spojrzała na leżący na stoliku telefon, sprawdzając godzinę. Zdziwiła się, że o tej porze jeszcze ktoś zabłądził do jej kamienicy. Nie miała pojęcia kim może być człowiek po drugiej stronie drzwi, jednak dość niechętnie podniosła się z kanapy. Rzuciła okiem na mieszkanie, orientując się że panuje w nim porządek. Nigdzie nie było porozrzucanych papierów, przez co kolejny raz udowodniła sobie jak bardzo się zmieniła. Podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer.
Mocniejsze bicie serca. Przyjemne uczucie w podbrzuszu. Delikatnie przyspieszony oddech.
Lekko drżącymi dłońmi przekręciła zamek, po czym uchyliła nieznacznie drzwi. Przed nią stał wysoki mężczyzna, przyglądając jej się z niepewnością. Jego oczy błyszczały, ale jednocześnie pokazywały pewne uczucie strachu. Kącik jego ust podniósł się bardzo spokojnie do góry. Agata stała, wpatrując się w niego z ciekawością i zaskoczeniem. Żadne z nich nie odzywało się, była to bowiem chwila niemego porozumienia ich spojrzeń, tak bardzo za sobą stęsknionych.
- Chińczyk? – zapytał dość niepewnym głosem. – Może  być?
- Ostry? – zareagowała od razu, walcząc ze sobą by się nie roześmiać.
- Średni. – odrzekł, spoglądając na trzymaną kurczowo w ręku torbę. – Ale za to najlepszy w mieście.
Brunetka przechyliła lekko głowę, przyglądając się gamie uczuć na jego twarzy. Odsunęła się kawałek do tyłu, otwierając szerzej drzwi, w niemy sposób zapraszając go do środka. Mężczyzna pewnym krokiem wszedł do małej kawalerki.
Przez chwilę Agata stała jeszcze przy drzwiach, starając się zebrać myśli. Wróciła do swoich wcześniejszych rozważań o mężczyźnie marzeń, a na jej twarzy pojawił się subtelny uśmiech. Zamknęła drzwi i skierowała się w stronę salonu, robiąc krok ku przyszłości.
Elegancki mężczyzna siedział już na kanapie bez płaszcza, rozpakowując na stolik przyniesione przez siebie jedzenie. Gdy Agata pojawiła się w pobliżu podniósł swój wzrok, przyglądając się stojącej nieruchomo brunetce. Nie powiedział ani słowa, a tylko wskazał dłonią na miejsce obok siebie, uśmiechając się przy tym niepewnie. Agata pokręciła głową, jakby  próbując zaprzeczać jego propozycji, ale chęć zbliżenia się do przyjaciela wygrała. Usiadła obok, zachowując odpowiednią odległość. Marek podał jej pudełko z chińszczyzną, przeszywającym wzrokiem patrząc prosto w oczy. Brunetka wyciągnęła przed siebie rękę, a gdy odbierała opakowanie, bardzo delikatnie dotknęła opuszkami palców jego dłoni. Momentalnie spuściła speszony wzrok, jakby wstydząc się tego przypadkowego gestu. Widząc to mężczyzna przestał się jej przyglądać i chwycił swoje pudełko z jedzeniem.
W milczeniu zaczęli jeść, jednak żadne z nich nie mogło skupić się na smaku spożywanego chińczyka. Ich spojrzenia błądziły po pokoju, co chwila próbując złapać ulotną chwilę i móc spojrzeć w stronę drugiej osoby. W ciszy słychać było tylko przełykanie potrawy i uderzanie pałeczkami o powierzchnię opakowania. W pewnym momencie Agata ponownie ukradkowo spojrzała na przyjaciela, ale pech chciał, że w tym samej chwili on przeniósł swój wzrok na jej sylwetkę. Ich spojrzenia spotkały się i na obu twarzach pojawił się radosny uśmiech, a oczy zaśmiały się, jakby po dłużej chwili odnalazły to, za czym tak długo tęskniły. Dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie, obserwując najmniejszy element swoich twarzy, a kąciki ich ust podnosiły się coraz wyżej. W tej chwili żadne z nich nie chciało przerwać niemego tańca ich spojrzeń, więc uparcie przeszywali się czułym wzrokiem. Jednak w pewnym momencie Agata nie wytrzymała tego rosnącego z każdą sekundą napięcia i wybuchła śmiechem. Nie trzeba było długo czekać, by dołączył do niej Marek. Brunetka, zanosząc się śmiechem odstawiła swoje opakowanie na stolik i opuszkami palców otarła spływające po policzku łzy. Ta chwila, sekunda, w której na jej twarzy pojawiła się radość miała znacznie większą moc, niż by się można było spodziewać. W tym momencie dotarło do niej, że tak naprawdę nigdy nie musiała szukać swojego mężczyzny marzeń, bo od chwili gdy została wspólnikiem w kancelarii, on był tuż obok.
Wdech. Wydech. Chwila. Krótkie spojrzenie w oczy.
- Dębski, prawie bym się przez ciebie udusiła. – powiedziała Agata, kładąc dłonie na policzku, by uspokoić rumieńce.
- Przepraszam, pani mecenas. – odpowiedział mężczyzna, spoglądając na nią maślanymi oczami.
- Nie wiem, czy ci to wybaczę. – zaśmiała się i przysunęła nieznacznie w jego stronę.
- Poważnie. Przepraszam. – dodał Marek, tym razem poważniejszym tonem. – Przepraszam za ognisko…
- Ej, było minęło. – odparła Agata z resztkami uśmiechu na twarzy. – Nie masz za co przepraszać.
- Ale… - próbował walczyć Marek, ale ona pokręciła głową i położyła dłoń na jego ręce, którą opierał się o kanapę. Przez chwilę oboje patrzyli w jeden punkt – złączone dłonie dwojga ludzi, przyjaciół.
- Marek… - powiedziała bardzo cicho. – Umówmy się, że podkreślamy grubą kreską naszą przeszłość z wszystkimi niejasnościami, sporami. Dobrze? – starała się brzmieć pewnie.
- Mówisz poważnie? – zdziwił się mężczyzna, ponieważ przychodząc do niej nie spodziewał się takiej reakcji.
- Tak. – spojrzała mu głęboko w oczy. – Chcę, żebyśmy zaczęli naszą znajomość od początku.
- Dosłownie? – mężczyzna zmarszczył brwi. – Chciałabyś znów ze mną wygrać w sądzie? – zaśmiał się. – Nie uda się to pani po raz drugi, pani mecenas.
- Przecież dobrze, wiesz że i tak bym wygrała. – powiedziała pewnie, puszczając do niego oczko. – Nawet, jakbym przegrywała, to dałbyś mi wygrać, bo jesteś dżentelmenem. W dodatku bez tamtej sprawy nasze drogi nie skrzyżowałyby się.
-Hoho, jakaś pewna siebie. – pokiwał przecząco głową, uśmiechając się do niej ciepło.
Niespodziewanie Agata oparła głowę o jego ramię. Początkowo mężczyzna nie wiedział, jak się zachować, ale po chwili podniósł swoje ramię i objął nim brunetkę. Agata przymknęła powieki.
- Marek? – wyszeptała jego imię drżącym głosem.
- Tak? – odpowiedział równie delikatnie, patrząc na jej spokojną twarz. Brunetka otworzyła oczy, przekręciła się na kanapie, by móc patrzeć mu prosto w oczy.
Przyglądała się w milczeniu jego niebieskim tęczówkom, które wpatrywały się w nią z zaciekawieniem. Podniosła dłoń i opuszkami palców przejechała po jego czole. Obserwowała każdy najmniejszy szczegół na jego twarzy. Zauważyła, że podłużna zmarszczka na jego czole powiększyła się znacznie przez ostatnie dni, jednak to dodawało mu uroku. Nie wiedziała, co konkretnie chce mu powiedzieć, choć w jej głowie pojawiało się milion pytań oczekujących odpowiedzi. Wpatrywała się w niego w milczeniu, jakby próbowała zapamiętać każdy milimetr jego twarzy, który mogłaby przypomnieć sobie, gdy nie będzie go obok niej.
- Agata? – zapytał mężczyzna, zdejmując ze swojego policzka jej delikatną dłoń i chwytając ją w swoją wielką rękę. Uśmiechnęła się blado.
Ona jednak bez słów przysunęła się do niego i wtopiła się w jego silne ramiona. Nie wiedziała właściwie dlaczego to robi, ani też czy ma do tego prawo. On zadrżał, jakby będąc zaskoczonym jej ruchem, przez chwilę przyzwyczajając się do jej bliskości. Po kilku sekundach położył swoją dłoń na jej plecach, a drugą objął ją w talii, przysuwając do siebie. Oboje bardzo potrzebowali tej chwili, od dawna pragnęli swojej bliskości. Trwali w swoich objęciach, starając się napawać tym uczuciem, które przepełniało ich stęsknione ciała. Agata oparła głowę na jego klatce piersiowej, słysząc mocniejsze bicie jego serca i przyspieszony oddech. Jej klatka piersiowa również unosiła się i opadała szybciej niż normalnie. Ich wspólna chwila, moment w których spragnione bliskości ciała w końcu odnalazły swoje bratnie dusze. Marek zdjął rękę z jej pleców i położył na jej głowie, gładząc bardzo delikatnie włosy, tym samym przysuwając się głowę do niej, by wdychać słodki zapach jej perfum. Wtulił twarz w jej lśniące włosy, a ciemne kosmyki drażniły jego nozdrza. Agata odchyliła delikatnie głowę, odsłaniając lekko zmoczoną od łez koszulę przyjaciela. Położyła dłoń na załzawionym miejscu i pogładziła fragment ubrania Marka. Mężczyzna przyglądał się jej poczynaniom z pewnym zadowoleniem, ale i troską. Nie wiedział do końca jak ma się zachować w tej chwili, czy ma prawo zrobić krok do przodu. Nie chciał jednak jej spłoszyć, ani też powtórzyć ich zachowań, gdy pocałowali się ostatni raz. Ona przeniosła wzrok z jego koszuli na twarz. Sama nie rozumiała własnego zachowania, ale te łzy pokazywały o wiele więcej, niż by potrafiła wyrazić w słowach.
- Tak bardzo nie smakował ci chińczyk, że aż się popłakałaś? – zapytał mężczyzna, uśmiechając się do niej serdecznie, opuszkami palców ścierając łzy z jej policzka.
- Nie… - wyszeptała przez łzy. – Był… jest najlepszy w mieście. – jej oczy zabłyszczały.
- Mogę przynosić ci takiego codziennie. – wypiął dumnie pierś do przodu.
- I będziesz przychodził wieczorami, a potem odchodził?
- A chcesz tego?
- Nie chcę żebyś nigdzie odchodził. – powiedziała bardzo cicho, ledwo słyszalnie.
- Słucham? – zdziwił się mężczyzna, choć doskonale wiedział o czym ona mówi. – Możesz powtórzyć? – kąciki ust unosiły się do góry. Pokręciła przecząco głową. – Nie? W takim razie, ja się zbieram. – chciał się podnieść, ale Agata nie miała zamiaru osunąć się, by go wypuścić ze swoich objęć.
- Jeśli teraz wyjdziesz, to nie będzie czego zbierać. A ja wcale za tobą nie pobiegnę i nie będę krzyczeć, że cię kocham i chcę, żebyś został ze mną na zawsze. Nie będę cię gonić, by spojrzeć ci w oczy, a potem pocałować cię najczulej, byś został jeszcze przez moment. Stanę w drzwiach i będę patrzeć, jak odchodzisz, mając nadzieję, że ockniesz się i chociażby spojrzysz na mnie po raz ostatni. A potem, gdy już nic nie będę widziała, zapadnę się pod ziemię i zginę, bo nie da się skleić złamanego serca. – powiedziała na jednym oddechu.
Marek z każdym jej słowem uśmiechał się coraz bardziej, starając się wytrzymać narastające napięcie. Chciał zatopić się w jej ustach, pocałować namiętnie i pokazać, że należy tylko do niej. Pragnął pokazać, że jest dla niego najważniejsza i mimo wszystkich przeciwności, pomimo wszystkich kłótni i waśni, zawsze liczyła się dla niego tylko ona. Jednak nie zrobił nic, prócz niemego wpatrywania się w jej błyszczące tęczówki.
- Więc nie odchodź, proszę. – dodała szeptem, a ich oczy lśniły od łez.
Marek przysunął się do niej, opierając swoje usta na jej czole. Ucałował delikatnie ten skrawek jej ciała, by za chwilę musnąć rozgrzanymi wargami skroń i policzek. Schodził coraz niżej, a brunetka pod wpływem tej pieszczoty zamknęła powieki. W pewnym momencie gorące usta Marka zatrzymały się przy kąciku jej ust, by za chwilę odsunąć się.
- Agata, otwórz oczy. – powiedział szeptem. – Spójrz na mnie, proszę.
Kobieta otworzyła powieki i załzawionym, przerażonym wzrokiem spojrzała na mężczyznę. Bała się tego, co może zaraz usłyszeć.
- Kiedy przyjechałaś na ognisko byłem wściekły na ciebie, ale najbardziej na siebie. Nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że ktoś może mi współczuć i przecież jak zawsze mogłem poradzić sobie sam. Nie chciałem twojej pomocy, bo bałem się swojej bezsilności. Kazałem ci zająć się własnym życiem. – na twarzy Marka pojawił się gorzki grymas. – Kiedy wstałaś i chciałaś odejść, wszystko we mnie krzyczało, że chcę byś została, ale moje usta milczały. Nie zatrzymałem cię. Potem zmarł mój tata i ty pojawiłaś się na pogrzebie, pragnąłem wtedy zatrzymać cię, ale znów nie znalazłem w sobie siły. Dziś, gdy wróciłem do Warszawy jedynym miejscem, do którego pragnąłem pojechać, to miejsce, w którym jesteś ty. – otarł dłonią łzy spływające po jej policzku. – Nie płacz, proszę.
- Więc zostaniesz? – zapytała drżącym od emocji głosem.
- Tak, przecież mamy zacząć wszystko od początku. – uśmiechnął się i jedynie wtulił ją ponownie w swoje silne ramiona.
W tej jednej chwili, gdy Marek pojawił się drzwiach mieszkania Agaty, tych dwoje zaczęło swoją przygodę od początku. Nie wiadomo, jak właściwie się potoczą ich losy – czy będą razem, a może zostaną tylko przyjaciółmi. Jedno jest pewne – trzeba być naprawdę silnym, by umieć przyznać się do błędu i chcieć zaczynać wszystko od początku. Nigdy nie wiemy, jak będzie wyglądać nasze życie, ale najważniejsze jest, by mieć kogoś kto wtuli nas w swoje ramiona i zostanie na zawsze.

E.


Świat jest przeciwko mnie! Miałam się uczyć... A tutaj tyle dobrego. Filmik od Beci, opowiadanie od Agatki, a teraz jeszcze opowiadanie od E.! Niebo i piekło jednocześnie... Teraz się skupić nie mogę -.-

Boskie, boskie i jeszcze raz boskie! Wdech, wydech. Wdech, wydech. To jest niesamowite! Cudowne, nieziemskie, perfekcyjne, doskonałe. No po prostu cudo! <3



- Jeśli teraz wyjdziesz, to nie będzie czego zbierać. A ja wcale za tobą nie pobiegnę i nie będę krzyczeć, że cię kocham i chcę, żebyś został ze mną na zawsze. Nie będę cię gonić, by spojrzeć ci w oczy, a potem pocałować cię najczulej, byś został jeszcze przez moment. Stanę w drzwiach i będę patrzeć, jak odchodzisz, mając nadzieję, że ockniesz się i chociażby spojrzysz na mnie po raz ostatni. A potem, gdy już nic nie będę widziała, zapadnę się pod ziemię i zginę, bo nie da się skleić złamanego serca. – powiedziała na jednym oddechu. - Epickie! Tyle emocji! Zawładnęło moją głową ;x Świetne! <3


D.

5 komentarzy:

  1. Na począczku chcę powiedzieć, że to opowiadanie jest mistrzostwem w każdym calu. Z chęcią przeczytałabym, teraz kolejne twoje opowiadanie, bo twoja twórczość jest magiczna, wciągająca, taka emojonująca..niesamowite opowiadanie noo! <3

    Fragmenty które mnie urzekły, to..całe opowiadanie. Rozśmieszył mnie fragment, gdzie Marek pyta czy płakała przez chińczyka. No uśmiech wymalowany na twarzy.

    Fragment który urzekł mnie w każdym calu to :

    " - Jeśli teraz wyjdziesz, to nie będzie czego zbierać. A ja wcale za tobą nie pobiegnę i nie będę krzyczeć, że cię kocham i chcę, żebyś został ze mną na zawsze. Nie będę cię gonić, by spojrzeć ci w oczy, a potem pocałować cię najczulej, byś został jeszcze przez moment. Stanę w drzwiach i będę patrzeć, jak odchodzisz, mając nadzieję, że ockniesz się i chociażby spojrzysz na mnie po raz ostatni. A potem, gdy już nic nie będę widziała, zapadnę się pod ziemię i zginę, bo nie da się skleić złamanego serca. – powiedziała na jednym oddechu. "
    To było magiczne *.* Takie piękne, piękna romantyczna historia! <3
    Jesteś moim mistrzem i natchnieniem. Jesteś niesamowitą autorką opowiadań, życzę Ci nieustannej weny twórczej, a może niedługo na półkach ujrze twoją książkę i ja zakupie! <3

    Paula

    OdpowiedzUsuń
  2. Odebrało mi rozum, mowę, czucie i wszystko... zbieraj mnie z podłogi. Rozłożyłaś mnie na łopatki. To jest... no mówię, aż mi słów brakuje. Chciałabym coś zacytować z Twojego opowiadania, ale wtedy wszystkobym musiała przepisać, bo tu genialnego fragmentu nie ma. Wszystko jest genialne i takie... ahh... że aż się można romarzyć. ♥ Paula i Domcia w zasadzie powiedziały już wszystko, więc moje słowa są tu zbędne. Bajeczne opowiadanie. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupi telefon... wciskam spacie a on nic... eh...
      * wszystko bym.

      Usuń
  3. looknijcie na skrzynkę

    OdpowiedzUsuń
  4. dziekuje za cieple slowa ( ;
    E.
    P.S. Ale tutaj pustki ostatnio.

    OdpowiedzUsuń