środa, 25 grudnia 2013

"Start over" cz.4


Siedzieli w salonie po przeciwnych stronach pomieszczenia. Marek zerkał na roześmianą Agatę, która prowadziła żywą rozmowę z ojcem i Zosią. Jeszcze niedawno miał ochotę ją wywieźć do lasu za spóźnianie się do pracy, a teraz ta drobna kobieta w jakiś sposób wywierała na nim wrażenie. Kiedy ten był myślami gdzieś wysoko w chmurach, brunetka kątem oka spojrzała się na niego i spoważniała choć kącik jej ust wędrował się ku górze. Dębski oprzytomniał i patrzał wprost w niebieskie tęczówki brunetki lekko się uśmiechając. Senior Przybysz w pewnym momencie opuścił pomieszczenie wraz z Zosią, widząc całkowity brak zainteresowania rozmową. Agata próbując przerwać panującą ciszę między nimi uniosła butelkę wina.
- Chcesz jeszcze? – zapytała. Marek kiwnął głową, brunetka dolała mu czerwonej cieczy do kieliszka i znów zapanowała między nimi cisza. Siedzieli w milczeniu kwadrans wpatrując się w niewidoczne punkty w pomieszczeniu, tym razem to Dębski przerwał ciszę.
- To zabawne.. – uniósł się i przemieścił się obok niej na kanapę. Siedzieli teraz ramię w ramię.

- Co takiego? – zapytała
- Nie zdążyłem cię jeszcze przeprosić za moje zachowanie.. – uśmiechnął się
- Twoje zachowanie? Nie przypominam sobie.. a tak, już pamiętam – odwzajemniła uśmiech
- Przepraszam.. – spojrzał na nią - ..przyjmujesz przeprosiny?
- Pff.. myślałam, że tak inteligentnego mecenasa Dębskiego stać na coś lepszego – wstała i podeszła do kominka ze zdjęciami, stała tyłem do niego. Po chwili i on wstał z kanapy i podchodził do brunetki.
- No dobrze, zachowałem się jak skończony idiota, nie powinienem wtedy tak na Ciebie naskoczyć zwłaszcza Dorocie, jeżeli miałem sprawę do Ciebie, a zwłaszcza uwagę odnośnie twojej pracy powinienem zwrócić się bezpośrednio do Ciebie, a nie robić zamieszanie. Wiem, że pewnie mi tego nie wybaczysz, no bo kto by wybaczył takiemu idiocie, który czasami działa zbyt impulsywnie, ale zapytam raz jeszcze, przyjmujesz przeprosiny? – stał tuż za nią tak, że czuła jego oddech na karku. Odwróciła się energicznie, i ich odległość była tak diametralnie mała, że musiała odchylić się do tyłu. Elementy kominka wbijały jej się w kręgosłup. Marek uśmiechał się do brunetki widząc jej niepewność i podenerwowanie sytuacją, zrobił krok w tył.
- Przyjmuje.. – starała się mówić w normalny sposób. Agata i Marek stali wpatrując się w siebie. Żadne nie chciało zrobić, żadnego kroku który mógłby zwiększyć dystans między nimi. Trwali w takim milczeniu kwadrans. Agata odstawiła kieliszek na stolik i przeszła przez salon. W progu kuchni odwróciła się i rzuciła
- Dobranoc.
***

Późnym rankiem brunetka zwlekła się z łóżka. Odsłaniając rolety ujrzała leżącą na szafce kartkę.
Jestem na stadionie, Zosia ma kilka spraw do załatwienia będziemy po trzeciej, a pan Marek zniknął z samego rana”
Brunetka zmarszczyła czoło czytając ostatnie słowa napisane przez jej ojca, trochę ten fakt ją zaniepokoił, ale wiedziała, że Marek jest dorosły i nie raczej nie zgubi się w Bydgoszczy. Brunetka na wszelki wypadek postanowiła zadzwonić. Jednak dźwięk dzwonka jego telefonu dochodził z pokoju obok, uchyliła drzwi do pokoju. Pusto. Na krzesełku leżała błękitna koszula którą miał wczoraj na sobie. Na przedpokoju stały jego buty. Agata wzruszyła ramionami ze zdezorientowania i poszła do łazienki. Zaciągnęła zasłonkę nad wanną, weszła pod prysznic i długo stała pod wodą. Wsłuchując się w dźwięki wodoodpornego radia. Nieco później kiedy szczotkowała już zęby spojrzała w swoje odbicie i uśmiechnęła się do siebie podśpiewując pod nosem piosenkę lecącą teraz w jej słuchawkach. Owinęła się jednym ręcznikiem, drugim owinęła włosy. Kołysząc biodrami opuściła łazienkę, zmierzając do kuchni. Jednak nie zdawała sobie sprawy, że w tym samym czasie wrócił z biegania Marek. Oboje nie wiedzieli o swojej obecności, zasłuchani byli w piosenki lecące w ich odtwarzaczach. Wychodzący z przedpokoju Dębski wpadł na Agatę, a raczej ona na niego, kiedy szła do kuchni. Oczywiście jego dłoń powędrowała na jej mokre jeszcze plecy.  Uniosła wzrok i podskoczyła przestraszona. Po czym zalana rumieńcem pobiegła do pokoju i zamknęła się w nim, osuwając się po drzwiach. Marek stał jeszcze chwile w tym samym miejscu, po czym potrząsnął z uśmiechem głową i poszedł do łazienki.

***

W tym czasie w Warszawie, w kancelarii panowało istne zamieszanie. Nieodwołani nieuważnością Bartka klienci Dębskiego, przychodzili i oburzeni czekali po kilkanaście minut aż ktoś go przyjmie. Dorota łatwiejsze sprawy przekazywała Bartkowi, ale jak na Marka przystało łatwych spraw to on nie brał. Nieco później, kiedy całe zamieszanie z klientami zostało opanowane Dorota usiadła na kanapie naprzeciwko biurka Janowskiego i spojrzała jednym z morderczych spojrzeń na niego.
- Następnym razem zapisz sobie co masz zrobić, jak nie pamiętasz. Nie mam zamiaru drugi raz tego przechodzić. Nie mów nic tylko Agacie i Dębskiemu, Agata to jeszcze jakoś przyjmie, ale Marek. Dębski od razu wywaliłby Cie na zbity pysk z kancelarii. – uśmiechnęła się – a teraz zrób mi kawę jak możesz?
- Oczywiście już robię – popędził zrobić rudowłosej kawę. Po chwili wrócił z filiżanką kawy i podał ją Dorocie.
- Może powiesz co było powodem, że zapomniałeś odwołać klientów.
- Uczę się do ostatniego egzaminu, i po prostu wyleciało mi z głowy.. – uniósł kodeks karny.
- No to niedługo będziemy musieli znaleźć kogoś na twoje miejsce, a sam będziesz już pełnoprawnym prawnikiem, dojdzie jeszcze do tego, że wygryziesz mnie, albo Agatę z gabinetu, no najśmieszniej by było gdybyś to Dębskiego wygryzł. Wyobrażasz sobie, gdyby Marek siedział tutaj, a ty w jego gabinecie.. – wybuchła śmiechem, a w tym czasie weszły dwie kobiety do kancelarii. Dorota od razu energicznie wstała poprawiając ołówkową spódnicę. – Dzień dobry.
- Dzień dobry Dorotko – rzekła Bylińska – możemy porozmawiać?
- Oczywiście, zapraszam do gabinetu. Może napije się pani kawy?
- Nie dziękuje, zajmie mi to chwilkę – uśmiechnęła się i weszły do gabinetu rudej. Na korytarzu została młodsza kopia Bylińskiej i wpatrzony w nią Janowski.
- Czołem młody! – opadła gwałtownie na kanapę i patrzyła na zaczytanego Bartka. Ten uniósł tylko dłoń na przywitanie. – do miłych to ty widzę nie należysz, no cóż. Mam nadzieje, że chociaż się nie pozabijamy. W końcu razem mamy pracować.
- Razem pracować? – spojrzał na nią.
- No i co się tak dziwisz, to nie jest jeszcze pewne, ale może dołączę tu do was. Matka robi mi jakiś test dojrzałości. – wybuchła śmiechem
- A no to fajnie – uśmiechnął się do niej. Z gabinetu wyszły dwie kobiety, uścisnęły sobie dłoń i Bylińska opuściła kancelarie zostawiając córkę z Dorotą i Bartkiem.
- No to witamy w zespole – uśmiechnęła się ruda.
- Jest!! – krzyknął Bartek z nosem w kodeksie. Dorota z Anielą spojrzały na Bartka, ten uniósł wzrok na nie – no co? Odnalazłem ten artykuł i paragraf który pomoże mi w rozstrzygnięciu procesu.
Dorota wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do Anieli.

***

Rozległ się po domu dzwonek do drzwi. Brunetka opuściła swój pokój po prawie całym dniu tam spędzonym od pechowego dla niej poranka i poszła otworzyć drzwi. Nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi.
- Cześć Agata! – uśmiechnął się do niej wysoki szatyn z zapuszczoną brudkom która dodawała mu jeszcze męskości.
- Cześć Przemek, wejdź ! – wpuściła go do środka – napijesz się czegoś?
- Może kawy – wszedł do salonu w którym siedział Dębski z Andrzejem, oglądając powtórkę meczu – dzień dobry panie Andrzeju.
- Witaj Przemek – wstał z fotela i uścisnął dłoń mężczyźnie. Agata weszła do salonu i przedstawiła sobie panów.
- Przemek to jest mecenas Marek Dębski, będzie drugim pełnomocnikiem. Marek to jest Przemysław Styczeń – panowie podali sobie dłonie. Brunetka udała się do kuchni zaparzyć kawę. Przemek stał jeszcze chwilę w salonie, po czym dołączył do brunetki w kuchni. Usiedli przy stole popijając kawę rozmawiali.
- Pamiętam jak dziś, jaka z Ciebie była laska! Każdy chłopak się za Tobą uganiał, choć teraz pewnie też, bo jesteś jeszcze większą laską niż w szkolnych latach.. – Agata zalała się delikatnym rumieńcem
- Przestań, głupoty gadasz! – napiła się kawy.
- Sam się w Tobie bujałem, no i żałuje, że nic z tym nie zrobiłem. Teraz słyszałem, że w Warszawie masz kogoś? – Agata o mało nie zachłysnęła się kawą. Przemek zasypywał ją pytaniami, ona opowiadała dwoma słowami „tak” bądź „nie”. Cieszyła się, ze ma podzielność uwagi, mogła na spokojnie go słuchać i gadać sama do siebie w myślach.

Czy to jakiś żart? To prima aprilis? Ukryta kamera czy co? Co ich tak nagle po tylu latach na wyznania wzięło, najpierw Maciek, teraz on. O co w tym wszystkim chodzi, czy ja mam napisane na czole „ zdobycz”, że oni zachowują się jakby to było jakieś polowanie? Pewnie założyli się kto mnie szybciej wyrwie. Nie STOP! Oni tacy nie są, po prostu zebrało im się na wspomnienia, i wyznania, ale dlaczego akurat ja? Co ja mam takiego w sobie, że nagle obudziła się w nich stara miłość. O ile można nazwać to miłością. Pewnie to jakieś zauroczenie, albo wydawało im się, ze coś do mnie czuli i teraz tak to wszystko się potoczyło, do tej pory pewnie myśleli, przepraszam myślą, że coś do mnie czuli.

 Gdzieś w jej głowie daleko i cicho słyszalne były dwa słowa.
-Nie przeszkadzam - Jednak nie były one ani ciche ani dalekie. Wypowiedziane były z ust stojącego w progu kuchni Marka. No on to ma idealne wyczucie chwili – pomyślała, i prawie natychmiast mu odpowiedziała.
- Nie siadaj, właśnie mieliśmy zaczynać omawiać linie obrony prawda? – zwróciła się do Przemka. On tylko niepewnie skinął głową i Marek dosiadł się do nich do stołu. Przez następne dwie godziny omawiali linie obrony, jednak żadne z nich nie miało jeszcze pomysłu na postępowanie dowodowe. Około godziny dziewiątej wieczorem Przemek zostawił dwójkę prawników samych. Andrzej spał już w sypialni wraz z Zosią, natomiast w salonie przy butelce wina trwały burzliwe pomysły na wygraną.
- Myślę, że to wygramy! – patrzył się w kartkę Dębski.
- Podejście optymistyczne tutaj nie wystarczy Marek, potrzebujemy dowodów! – wypiła zawartość kieliszka na raz
- Podejście optymistycznie, brzmi interesująco musimy tylko przekonać do tego sędziego i mamy wygraną w kieszeni – żartował Dębski. Agata opadła na kanapę obok niego i oparła głowę o zagłówek patrząc w sufit.
- To nie pora na żarty Marek, nie chcę zawieść przyjaciela. W dodatku mój najlepszy przyjaciel, polecił mnie mojemu przyjacielowi, bo mi ufa, że wygram ten proces. – przetarła twarz dłońmi.
- Coś za dużo masz tych przyjaciół..– uśmiechnął się Marek -..możesz przestać się martwić, wygramy ten proces..
- Marek proszę Cię, skończ te twoje nieśmieszne żarty.. – przymknęła powieki.
- Dasz mi skończyć najpierw a potem wchodź mi w słowo? – spojrzał na nią – Myślę, ze właśnie znalazłem klucz do wygranej! – Agata energicznie otworzyła powieki i wstała. Marek pokazał jej kartkę, ona szybko ją przewertowała wzrokiem i wstała z kanapy w poszukiwaniu telefonu. – Czego szukasz?
- Telefonu – rzekła podekscytowana i przeszukiwała cały salon.
- Agata jest już późno, rano zadzwonisz – rzekł. Agata spojrzała na zegarek i przytaknęła siadając obok niego. Przeczytała raz jeszcze zawartość kartki i podekscytowana tym znaleziskiem spojrzała na Dębskiego i musnęła jego usta pod wpływem impulsu i w ramach rekompensaty. Dębski zszokowany tym co przed chwilą zrobiła brunetka, patrzył na nią. Dopiero po dłuższej chwili doszło do niej co zrobiła, i  miała ochotę zapaść się pod ziemie, ale zrobiła coś czego sama się po sobie nie spodziewała. Spojrzała na niego, on wciąż na nią patrzył w jego oczach pojawiły się tańczące iskierki, od uśmiechu pojawiały mu się w okolicach oczu zmarszczki. On tez zadziałam pod wpływem impulsu, tak mu się wydawało, chwycił jej twarz w dłonie i złożył pocałunek na jej ustach. Ona splotła dłonie na jego karku. Całował ją tak jak jeszcze nigdy nikogo nie całował. Agata oprzytomniała i odsunęła go od siebie po czym wstała.
- Ja już pójdę spać – wyjąkała, i idąc do pokoju potykała się o wszystko stojące w pobliżu. Marek siedział jeszcze chwilę, trzymając palce na ustach. Nie wierzył w to co się stało. On i Agata. Tego nigdy się nie spodziewał, nie spodziewał się, że w ciągu jednego wyjazdu może dojść do takiego obrotu spraw. Czuł dziwne uczucie w brzuchu, nie czuł się nigdy tak przy Marii, jak przy Agacie, ale nie mógł tego nazwać zakochaniem, nie znał jej. Dopiero co ją poznawał, dopiero co przeszli na ty, a tu nagle pocałunek. Nie wiedział co się z nim dzieje, od kiedy są sami stał się jakiś bardziej wyluzowany. Agata zamknęła drzwi i usiadła zszokowana na łóżku. To co się z nią dzieje przez ostatnie dwa dni wciąż jest dla niej zagadką, jednego jest pewna, nigdy nie czuła się tak przy żadnym mężczyźnie jak przy Marku.

Paula

3 komentarze:

  1. Ojejcia... ile mi się tego nazbierało... całe Start over i reszta opowiadań... kiedy ja to nadrobię? Dnia zabraknie, żeby to wszystko przeczytać :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Looknijcie na skrzynke

    OdpowiedzUsuń