Siedzieli w salonie po przeciwnych stronach pomieszczenia. Marek zerkał na roześmianą Agatę, która prowadziła żywą rozmowę z ojcem i Zosią. Jeszcze niedawno miał ochotę ją wywieźć do lasu za spóźnianie się do pracy, a teraz ta drobna kobieta w jakiś sposób wywierała na nim wrażenie. Kiedy ten był myślami gdzieś wysoko w chmurach, brunetka kątem oka spojrzała się na niego i spoważniała choć kącik jej ust wędrował się ku górze. Dębski oprzytomniał i patrzał wprost w niebieskie tęczówki brunetki lekko się uśmiechając. Senior Przybysz w pewnym momencie opuścił pomieszczenie wraz z Zosią, widząc całkowity brak zainteresowania rozmową. Agata próbując przerwać panującą ciszę między nimi uniosła butelkę wina.
- Chcesz jeszcze? – zapytała. Marek kiwnął głową, brunetka dolała mu czerwonej cieczy do kieliszka i znów zapanowała między nimi cisza. Siedzieli w milczeniu kwadrans wpatrując się w niewidoczne punkty w pomieszczeniu, tym razem to Dębski przerwał ciszę.
- To zabawne.. – uniósł się i przemieścił się obok niej na kanapę. Siedzieli teraz ramię w ramię.
- Co
takiego? – zapytała
- Nie
zdążyłem cię jeszcze przeprosić za moje zachowanie.. – uśmiechnął się
- Twoje
zachowanie? Nie przypominam sobie.. a tak, już pamiętam – odwzajemniła uśmiech
- Przepraszam..
– spojrzał na nią - ..przyjmujesz przeprosiny?
- Pff.. myślałam,
że tak inteligentnego mecenasa Dębskiego stać na coś lepszego – wstała i
podeszła do kominka ze zdjęciami, stała tyłem do niego. Po chwili i on wstał z
kanapy i podchodził do brunetki.
- No
dobrze, zachowałem się jak skończony idiota, nie powinienem wtedy tak na Ciebie
naskoczyć zwłaszcza Dorocie, jeżeli miałem sprawę do Ciebie, a zwłaszcza uwagę
odnośnie twojej pracy powinienem zwrócić się bezpośrednio do Ciebie, a nie
robić zamieszanie. Wiem, że pewnie mi tego nie wybaczysz, no bo kto by wybaczył
takiemu idiocie, który czasami działa zbyt impulsywnie, ale zapytam raz
jeszcze, przyjmujesz przeprosiny? – stał tuż za nią tak, że czuła jego oddech
na karku. Odwróciła się energicznie, i ich odległość była tak diametralnie mała,
że musiała odchylić się do tyłu. Elementy kominka wbijały jej się w kręgosłup.
Marek uśmiechał się do brunetki widząc jej niepewność i podenerwowanie
sytuacją, zrobił krok w tył.
-
Przyjmuje.. – starała się mówić w normalny sposób. Agata i Marek stali wpatrując
się w siebie. Żadne nie chciało zrobić, żadnego kroku który mógłby zwiększyć
dystans między nimi. Trwali w takim milczeniu kwadrans. Agata odstawiła
kieliszek na stolik i przeszła przez salon. W progu kuchni odwróciła się i
rzuciła
-
Dobranoc.
***
Późnym
rankiem brunetka zwlekła się z łóżka. Odsłaniając rolety ujrzała leżącą na
szafce kartkę.
„ Jestem na stadionie, Zosia ma kilka spraw do załatwienia będziemy po trzeciej, a pan Marek zniknął z samego rana”
Brunetka zmarszczyła czoło czytając ostatnie słowa napisane przez jej ojca, trochę ten fakt ją zaniepokoił, ale wiedziała, że Marek jest dorosły i nie raczej nie zgubi się w Bydgoszczy. Brunetka na wszelki wypadek postanowiła zadzwonić. Jednak dźwięk dzwonka jego telefonu dochodził z pokoju obok, uchyliła drzwi do pokoju. Pusto. Na krzesełku leżała błękitna koszula którą miał wczoraj na sobie. Na przedpokoju stały jego buty. Agata wzruszyła ramionami ze zdezorientowania i poszła do łazienki. Zaciągnęła zasłonkę nad wanną, weszła pod prysznic i długo stała pod wodą. Wsłuchując się w dźwięki wodoodpornego radia. Nieco później kiedy szczotkowała już zęby spojrzała w swoje odbicie i uśmiechnęła się do siebie podśpiewując pod nosem piosenkę lecącą teraz w jej słuchawkach. Owinęła się jednym ręcznikiem, drugim owinęła włosy. Kołysząc biodrami opuściła łazienkę, zmierzając do kuchni. Jednak nie zdawała sobie sprawy, że w tym samym czasie wrócił z biegania Marek. Oboje nie wiedzieli o swojej obecności, zasłuchani byli w piosenki lecące w ich odtwarzaczach. Wychodzący z przedpokoju Dębski wpadł na Agatę, a raczej ona na niego, kiedy szła do kuchni. Oczywiście jego dłoń powędrowała na jej mokre jeszcze plecy. Uniosła wzrok i podskoczyła przestraszona. Po czym zalana rumieńcem pobiegła do pokoju i zamknęła się w nim, osuwając się po drzwiach. Marek stał jeszcze chwile w tym samym miejscu, po czym potrząsnął z uśmiechem głową i poszedł do łazienki.
„ Jestem na stadionie, Zosia ma kilka spraw do załatwienia będziemy po trzeciej, a pan Marek zniknął z samego rana”
Brunetka zmarszczyła czoło czytając ostatnie słowa napisane przez jej ojca, trochę ten fakt ją zaniepokoił, ale wiedziała, że Marek jest dorosły i nie raczej nie zgubi się w Bydgoszczy. Brunetka na wszelki wypadek postanowiła zadzwonić. Jednak dźwięk dzwonka jego telefonu dochodził z pokoju obok, uchyliła drzwi do pokoju. Pusto. Na krzesełku leżała błękitna koszula którą miał wczoraj na sobie. Na przedpokoju stały jego buty. Agata wzruszyła ramionami ze zdezorientowania i poszła do łazienki. Zaciągnęła zasłonkę nad wanną, weszła pod prysznic i długo stała pod wodą. Wsłuchując się w dźwięki wodoodpornego radia. Nieco później kiedy szczotkowała już zęby spojrzała w swoje odbicie i uśmiechnęła się do siebie podśpiewując pod nosem piosenkę lecącą teraz w jej słuchawkach. Owinęła się jednym ręcznikiem, drugim owinęła włosy. Kołysząc biodrami opuściła łazienkę, zmierzając do kuchni. Jednak nie zdawała sobie sprawy, że w tym samym czasie wrócił z biegania Marek. Oboje nie wiedzieli o swojej obecności, zasłuchani byli w piosenki lecące w ich odtwarzaczach. Wychodzący z przedpokoju Dębski wpadł na Agatę, a raczej ona na niego, kiedy szła do kuchni. Oczywiście jego dłoń powędrowała na jej mokre jeszcze plecy. Uniosła wzrok i podskoczyła przestraszona. Po czym zalana rumieńcem pobiegła do pokoju i zamknęła się w nim, osuwając się po drzwiach. Marek stał jeszcze chwile w tym samym miejscu, po czym potrząsnął z uśmiechem głową i poszedł do łazienki.
***
W tym
czasie w Warszawie, w kancelarii panowało istne zamieszanie. Nieodwołani
nieuważnością Bartka klienci Dębskiego, przychodzili i oburzeni czekali po
kilkanaście minut aż ktoś go przyjmie. Dorota łatwiejsze sprawy przekazywała
Bartkowi, ale jak na Marka przystało łatwych spraw to on nie brał. Nieco
później, kiedy całe zamieszanie z klientami zostało opanowane Dorota usiadła na
kanapie naprzeciwko biurka Janowskiego i spojrzała jednym z morderczych spojrzeń
na niego.
-
Następnym razem zapisz sobie co masz zrobić, jak nie pamiętasz. Nie mam zamiaru
drugi raz tego przechodzić. Nie mów nic tylko Agacie i Dębskiemu, Agata to
jeszcze jakoś przyjmie, ale Marek. Dębski od razu wywaliłby Cie na zbity pysk z
kancelarii. – uśmiechnęła się – a teraz zrób mi kawę jak możesz?
-
Oczywiście już robię – popędził zrobić rudowłosej kawę. Po chwili wrócił z
filiżanką kawy i podał ją Dorocie.
- Może
powiesz co było powodem, że zapomniałeś odwołać klientów.
- Uczę
się do ostatniego egzaminu, i po prostu wyleciało mi z głowy.. – uniósł kodeks
karny.
- No to
niedługo będziemy musieli znaleźć kogoś na twoje miejsce, a sam będziesz już
pełnoprawnym prawnikiem, dojdzie jeszcze do tego, że wygryziesz mnie, albo
Agatę z gabinetu, no najśmieszniej by było gdybyś to Dębskiego wygryzł.
Wyobrażasz sobie, gdyby Marek siedział tutaj, a ty w jego gabinecie.. –
wybuchła śmiechem, a w tym czasie weszły dwie kobiety do kancelarii. Dorota od
razu energicznie wstała poprawiając ołówkową spódnicę. – Dzień dobry.
- Dzień
dobry Dorotko – rzekła Bylińska – możemy porozmawiać?
-
Oczywiście, zapraszam do gabinetu. Może napije się pani kawy?
- Nie
dziękuje, zajmie mi to chwilkę – uśmiechnęła się i weszły do gabinetu rudej. Na
korytarzu została młodsza kopia Bylińskiej i wpatrzony w nią Janowski.
- Czołem
młody! – opadła gwałtownie na kanapę i patrzyła na zaczytanego Bartka. Ten uniósł
tylko dłoń na przywitanie. – do miłych to ty widzę nie należysz, no cóż. Mam
nadzieje, że chociaż się nie pozabijamy. W końcu razem mamy pracować.
- Razem
pracować? – spojrzał na nią.
- No i
co się tak dziwisz, to nie jest jeszcze pewne, ale może dołączę tu do was.
Matka robi mi jakiś test dojrzałości. – wybuchła śmiechem
- A no
to fajnie – uśmiechnął się do niej. Z gabinetu wyszły dwie kobiety, uścisnęły
sobie dłoń i Bylińska opuściła kancelarie zostawiając córkę z Dorotą i
Bartkiem.
- No to
witamy w zespole – uśmiechnęła się ruda.
- Jest!!
– krzyknął Bartek z nosem w kodeksie. Dorota z Anielą spojrzały na Bartka, ten
uniósł wzrok na nie – no co? Odnalazłem ten artykuł i paragraf który pomoże mi
w rozstrzygnięciu procesu.
Dorota wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do Anieli.
Dorota wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do Anieli.
***
Rozległ
się po domu dzwonek do drzwi. Brunetka opuściła swój pokój po prawie całym dniu
tam spędzonym od pechowego dla niej poranka i poszła otworzyć drzwi. Nacisnęła
klamkę i pchnęła drzwi.
- Cześć
Agata! – uśmiechnął się do niej wysoki szatyn z zapuszczoną brudkom która
dodawała mu jeszcze męskości.
- Cześć
Przemek, wejdź ! – wpuściła go do środka – napijesz się czegoś?
- Może
kawy – wszedł do salonu w którym siedział Dębski z Andrzejem, oglądając
powtórkę meczu – dzień dobry panie Andrzeju.
- Witaj
Przemek – wstał z fotela i uścisnął dłoń mężczyźnie. Agata weszła do salonu i
przedstawiła sobie panów.
-
Przemek to jest mecenas Marek Dębski, będzie drugim pełnomocnikiem. Marek to
jest Przemysław Styczeń – panowie podali sobie dłonie. Brunetka udała się do
kuchni zaparzyć kawę. Przemek stał jeszcze chwilę w salonie, po czym dołączył
do brunetki w kuchni. Usiedli przy stole popijając kawę rozmawiali.
-
Pamiętam jak dziś, jaka z Ciebie była laska! Każdy chłopak się za Tobą uganiał,
choć teraz pewnie też, bo jesteś jeszcze większą laską niż w szkolnych latach..
– Agata zalała się delikatnym rumieńcem
-
Przestań, głupoty gadasz! – napiła się kawy.
- Sam
się w Tobie bujałem, no i żałuje, że nic z tym nie zrobiłem. Teraz słyszałem,
że w Warszawie masz kogoś? – Agata o mało nie zachłysnęła się kawą. Przemek
zasypywał ją pytaniami, ona opowiadała dwoma słowami „tak” bądź „nie”. Cieszyła
się, ze ma podzielność uwagi, mogła na spokojnie go słuchać i gadać sama do
siebie w myślach.
Czy to jakiś żart? To prima aprilis?
Ukryta kamera czy co? Co ich tak nagle po tylu latach na wyznania wzięło,
najpierw Maciek, teraz on. O co w tym wszystkim chodzi, czy ja mam napisane na
czole „ zdobycz”, że oni zachowują się jakby to było jakieś polowanie? Pewnie
założyli się kto mnie szybciej wyrwie. Nie STOP! Oni tacy nie są, po prostu
zebrało im się na wspomnienia, i wyznania, ale dlaczego akurat ja? Co ja mam
takiego w sobie, że nagle obudziła się w nich stara miłość. O ile można nazwać
to miłością. Pewnie to jakieś zauroczenie, albo wydawało im się, ze coś do mnie
czuli i teraz tak to wszystko się potoczyło, do tej pory pewnie myśleli,
przepraszam myślą, że coś do mnie czuli.
Gdzieś
w jej głowie daleko i cicho słyszalne były dwa słowa.
-Nie
przeszkadzam - Jednak nie były one ani ciche ani dalekie. Wypowiedziane były z
ust stojącego w progu kuchni Marka. No on
to ma idealne wyczucie chwili – pomyślała, i prawie natychmiast mu
odpowiedziała.
- Nie
siadaj, właśnie mieliśmy zaczynać omawiać linie obrony prawda? – zwróciła się do
Przemka. On tylko niepewnie skinął głową i Marek dosiadł się do nich do stołu. Przez
następne dwie godziny omawiali linie obrony, jednak żadne z nich nie miało
jeszcze pomysłu na postępowanie dowodowe. Około godziny dziewiątej wieczorem
Przemek zostawił dwójkę prawników samych. Andrzej spał już w sypialni wraz z
Zosią, natomiast w salonie przy butelce wina trwały burzliwe pomysły na
wygraną.
- Myślę,
że to wygramy! – patrzył się w kartkę Dębski.
- Podejście
optymistyczne tutaj nie wystarczy Marek, potrzebujemy dowodów! – wypiła zawartość
kieliszka na raz
-
Podejście optymistycznie, brzmi interesująco musimy tylko przekonać do tego
sędziego i mamy wygraną w kieszeni – żartował Dębski. Agata opadła na kanapę
obok niego i oparła głowę o zagłówek patrząc w sufit.
- To nie
pora na żarty Marek, nie chcę zawieść przyjaciela. W dodatku mój najlepszy
przyjaciel, polecił mnie mojemu przyjacielowi, bo mi ufa, że wygram ten proces.
– przetarła twarz dłońmi.
- Coś za
dużo masz tych przyjaciół..– uśmiechnął się Marek -..możesz przestać się
martwić, wygramy ten proces..
- Marek
proszę Cię, skończ te twoje nieśmieszne żarty.. – przymknęła powieki.
- Dasz
mi skończyć najpierw a potem wchodź mi w słowo? – spojrzał na nią – Myślę, ze właśnie
znalazłem klucz do wygranej! – Agata energicznie otworzyła powieki i wstała. Marek
pokazał jej kartkę, ona szybko ją przewertowała wzrokiem i wstała z kanapy w
poszukiwaniu telefonu. – Czego szukasz?
-
Telefonu – rzekła podekscytowana i przeszukiwała cały salon.
- Agata
jest już późno, rano zadzwonisz – rzekł. Agata spojrzała na zegarek i przytaknęła
siadając obok niego. Przeczytała raz jeszcze zawartość kartki i podekscytowana
tym znaleziskiem spojrzała na Dębskiego i musnęła jego usta pod wpływem impulsu
i w ramach rekompensaty. Dębski zszokowany tym co przed chwilą zrobiła
brunetka, patrzył na nią. Dopiero po dłuższej chwili doszło do niej co zrobiła,
i miała ochotę zapaść się pod ziemie,
ale zrobiła coś czego sama się po sobie nie spodziewała. Spojrzała na niego, on
wciąż na nią patrzył w jego oczach pojawiły się tańczące iskierki, od uśmiechu
pojawiały mu się w okolicach oczu zmarszczki. On tez zadziałam pod wpływem
impulsu, tak mu się wydawało, chwycił jej twarz w dłonie i złożył pocałunek na jej
ustach. Ona splotła dłonie na jego karku. Całował ją tak jak jeszcze nigdy
nikogo nie całował. Agata oprzytomniała i odsunęła go od siebie po czym wstała.
- Ja już
pójdę spać – wyjąkała, i idąc do pokoju potykała się o wszystko stojące w
pobliżu. Marek siedział jeszcze chwilę, trzymając palce na ustach. Nie wierzył
w to co się stało. On i Agata. Tego nigdy się nie spodziewał, nie spodziewał
się, że w ciągu jednego wyjazdu może dojść do takiego obrotu spraw. Czuł dziwne
uczucie w brzuchu, nie czuł się nigdy tak przy Marii, jak przy Agacie, ale nie
mógł tego nazwać zakochaniem, nie znał jej. Dopiero co ją poznawał, dopiero co
przeszli na ty, a tu nagle pocałunek. Nie wiedział co się z nim dzieje, od
kiedy są sami stał się jakiś bardziej wyluzowany. Agata zamknęła drzwi i
usiadła zszokowana na łóżku. To co się z nią dzieje przez ostatnie dwa dni
wciąż jest dla niej zagadką, jednego jest pewna, nigdy nie czuła się tak przy
żadnym mężczyźnie jak przy Marku.
Paula
Ojejcia... ile mi się tego nazbierało... całe Start over i reszta opowiadań... kiedy ja to nadrobię? Dnia zabraknie, żeby to wszystko przeczytać :c
OdpowiedzUsuńLooknijcie na skrzynke
OdpowiedzUsuńA co z BS?
OdpowiedzUsuń