W całym mieszkaniu panowała cisza i mrok. Rzuciła płaszcz na kanapę, a sama usiadła na fotelu. Zapaliła świeczkę, która rzucała pomarańczowe światło na ściany. Brunetka patrzyła się w tańczący płomyk. Jej zmęczone powieki pomału zamykały się, aż wreszcie zasnęła w fotelu. Nad ranem obudził ją dźwięk przekręcanego zamka. Otworzyła oczy i przeciągnęła się prostując zesztywniałe kończyny. Krzysztof podszedł do niej i ucałował jej skroń.
- Długo nie śpisz? - zapytał kierując się do kuchni
- Wstałam niedawno - wstała i udała się do łazienki. Wzięła długi relaksujący prysznic i zarzuciła na siebie czarną ołówkową spódniczkę i niebieską elegancką koszulkę. W pośpiechu chwyciła tosta i od razu pojechała do kancelarii. Stała w centrum miasta w korku od dobrej godziny. Włączyła radio dla zabicia czasu.
" Wybiła godzina ósma. Czas na wiadomości"
- O cholera! - krzyknęła. Modliła się, aby jak najszybciej pokonać zakorkowane ulice. Po półgodzinnej męce uwolniła się z zakorkowanej ulicy głównej i pognała natychmiastowo do kancelarii. Spojrzała na zegarek miała już dziesięć minut spóźnienia. Wbiegła po schodach, pchnęła drzwi do środka i potykając się o próg wpadła wprost w ramiona wysokiego bruneta.
- Dzień dobry mecenasie - zrobiła krok w tył i poprawiła spódniczkę, łapiąc oddech.
- Witam mecenas Przybysz - jego dłonie wciąż spoczywały na jej ramionach - klient czeka w gabinecie.
- Dziękuje za informacje - rzekła ironicznie i minęła go znikając za jej drzwiami. Przywitała się z klientem, przepraszając go wcześniej za spóźnienie.
***
- Wszystko w porządku? - wyprostował się w fotelu
- Jak najlepszym - wysiliła się na uśmiech - Dorota już wróciła?
- Jakieś dwadzieścia minut temu.
- To zrób dwie kawy i przynieś do gabinetu - odwróciła się na pięcie i powędrowała do gabinetu Doroty. Zapukała zerkając do środka, ruda uniosła wzrok i promieniście się uśmiechnęła.
- O Agata, miałam właśnie do Ciebie iść - rzekła i zamknęła akta - siadaj.
Brunetka zamknęła drzwi i usiadła wygodnie w fotelu. Kilkakrotnie przetarła twarz dłońmi.
- Coś się stało? - zapytała zmartwiona
- Jestem tylko zmęczona, na koniec tygodnia wypadają mi trzy rozprawy. Nienawidzę piątków od jutra! Mam dzisiejszy wieczór na zapoznanie się ze sprawami.. - rzekła Przybysz
- Wygrasz na pewno, kto jak nie ty podoła tym sprawą - rzekła rudowłosa i w drzwiach pojawił się Bartek. Postawił dwie filiżanki kawy na biurku i zostawił panie same.
- Pamiętasz o grillu? - zapytała napawając się aromatem świeżo zaparzonej kawy.
- Grillu? - uniosła zaskoczona brew. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie Doroty by brunetkę olśniło - a tak, pamiętam. Piątek siedemnasta u Ciebie.
- Brawo za wzorową pamięć! Będziecie?
- Nie wiem, zależy czy prokurator Okońska nie popsuje mi humoru podczas rozprawy - Dorota o mało nie zachłysnęła się kawą, Agata natomiast dalej kontynuowała - Krzyśka na pewno nie będzie ma nocną zmianę.
- Prokurator Okońska? - odstawiła filiżankę
- No tak a co? - zapytała biorąc łyk kawy
- Nie, nic pytam tylko - przewróciła oczami i chwyciła w dłonie ponownie filiżankę kawy. Brunetka zmieniła miejsce i rozsiadła się na kanapie pomagając Dorocie w jednej ze spraw. Po pewnym czasie jak poparzony do gabinetu rudej wpadł Dębski.
- Możesz mi powiedzieć gdzie znajduje się twoja przyjaciółka? - Agata przystawiła palec do ust.
- A o co chodzi? - zapytała rudowłosa, próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Rano jej klient musiał czekać na nią dziesięć minut, wczoraj kazała przełożyć swoich klientów, a teraz w korytarzu zjawił się kolejny jej klient i ile tym razem będzie czekał dziesięć minut, trzydzieści, godzinę, dzień, miesiąc a może rok? Nie mam zamiaru zarabiać na całą kancelarie sam, bo pani mecenas nie chcę się zjawiać na spotkaniach - żywo gestykulował i mówił mocno zdenerwowany. Agata w tym czasie wstała z kanapy i podeszła do niego.
- Niech pan mecenas tak się nie denerwuje, bo jeszcze żyłka mecenasowi pęknie i co wtedy? Kto będzie zarabiał na kancelarię - opuściła gabinet wciąż się śmiejąc. Marek spojrzał na Dorotę, poprawił krawat i zakłopotany wyszedł z jej gabinetu.
***
Przesunęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Cześć..jeszcze w kancelarii, nie nie musisz przyjeżdżać..miałam już wychodzić..będę za niedługo..no pa. - rozłączyła się, wrzuciła telefon do torebki dorzucając do niej akta. W gabinecie na przeciwko widoczny był zarys postaci. Otworzyła drzwi, i lekko uchyliła je.
- Mecenas Dębski zamknie kancelarię?
- Tak - uniósł wzrok na miejsce z którego dobiegał jej głos, po czym ponownie wbił w akta. Po chwili zrozumiał idiotyzm wypowiedzianych słów w gabinecie Doroty, których Agata była świadkiem, chciał już ją przeprosić, ale rozległ się trzask zamykanych drzwi.
W tym czasie w domu Gawronów trwały negocjacje najstarszego z synów z rodzicami.
- Jeżeli dacie mi więcej pieniędzy na ten wyjazd, zrezygnuje ze świątecznego prezentu - rzekł Jasiek
- Nie ma mowy! - uniosła się Dorota
- Nawet jeśli chciałem na święta najnowszego xbox'a!?
- Nawet jeśli byś go chciał, nie dostał byś go - rzekł spokojnie Wojtek oglądając telewizje.
- To tylko pięć stów więcej - zmienił ton swojego głosu na bardziej błagalny - miesiąc bez kieszonkowego i rezygnacja z prezentu świątecznego.
- Dwa miesiące bez kieszonkowego, i po powrocie sprzątasz przez tydzień po kolacji - rzekła stanowczo Dorota
- Miesiąc bez kieszonkowego, miesiąc sprzątam po kolacji, dostaje pięć stów i nie rezygnuje z prezentu - wciąż trwały burzliwe negocjacje.
- Miesiąc bez kieszonkowego, dwa miesiące sprzątania po kolacji, miesiąc odprowadzania Filipa - rzekła stanowczo i bez wahania.
- Miesiąc.. - chciał już kontynuować, ale w słowo wszedł mu ojciec.
- Miesiąc bez internetu i telewizji. Dwa miesiące bez kieszonkowego. Miesiąc szlabanu. Dalej chcesz negocjować? Bo zaraz możesz nigdzie nie pojechać, albo matki opcja, albo moja? - spojrzał poirytowany już ciągłymi negocjacjami tej dwójki.
- Dobra niech będzie, wygrałaś mamo! - spuścił głowę i wchodził po schodach - a zapomniałbym, muszę być o dziewiątej na dworcu.
Małżeństwo wymieniło się spojrzeniami, i zaczęli negocjować kto jest bardziej zajęty.
- Muszę być o dziewiątej w sądzie - rzekła Dorota
- Ja od siódmej jestem w robocie, nie ma opcji żebym się urwał, ty masz po drodze - Jasiek stojący na schodach przyglądał się kłócącym rodzicom z triumfalnym uśmiechem.
- Po drodze? Ty chyba śnisz..
- Mamo, tato.. ale na co te kłótnie - rzekł schodząc po schodach - dacie stówkę na taksę i pojadę taksówką, nie będę wam krzyżował waszych napiętych planów..
- Ma chłopak racje, pojedzie taksówką! - wskazał dłonią na Jaśka.
- Zostawcie rano sześć stówek na stoliku i jak dojadę na miejsce zadzwonię.- wiedział, że zwyciężył w tej walce. Dorota wyciągnęła portfel i dała Jaśkowi pieniądze, ten zadowolony wbiegł do swojego pokoju.
- Jutro może być u nas gorąco! - rzekła Gawronówna siadając obok męża
- Planujesz podpalić dom? - zapytał zdezorientowany
- Nie, jutro na grillu Marek ma pojawić się z dziewczyną - spojrzała na niego - a Agata ma jutro wydanie wyroku, w którym prokuratorem jest Maria, obecna partnerka Marka. Czyli..
- Czyli któraś przegra i będzie w fatalnym nastroju - odrzekł Wojtek.
- Dokładnie!
- Mówiłaś o tym Agacie, jak i o tym, że będzie jeszcze Maciek i Kaśka?
- Będzie miała niespodziankę - uśmiechnęła się do męża.
***
- Przepraszam śpieszy mi się! - wsiadła do samochodu, i od razu napisała wiadomość do Jaśka. Telefon młodego zawibrował w jego kieszeni, odczytał wiadomość. " Taksówka tak? Porozmawiamy jak wrócisz cwaniaczku". W odpowiedzi otrzymała trzy jakże miękczące jej serce słowo " Kocham Cie Mamo! ". Uśmiechnęła się i odjechała z podjazdu. Na sądowym korytarzu spotkała zabieganą brunetkę, która bez przerwy biegła między jedną a drugą rozprawą. Dopiero po drugiej rozprawie miała dwadzieścia minut na przygotowanie się do ostatniej rozprawy. Stanęła przy automacie z kawą i podeszła do niej rudowłosa.
- I jak? - zapytała
- Odroczono - przetarła dłonią twarz. W tym czasie na korytarzu minęła ich dumnie krocząca prokurator Okońska.
- Chyba pewna swojej wygranej - rzekła Dorota. Agata wzruszyła ramionami.
- Jakoś już nie obchodzi, mnie dla kogo wyrok będzie korzystny. Zrobiłam wszystko, aby udowodnić niewinność mojego klienta - powiedziała obojętnie.
- Agata coś się stało? - zapytała
- Wszystko dobrze, chociaż nie..- miała już kończyć, kiedy przerwało im wezwanie Agaty na sale sądową - muszę iść.
- Dokończymy u mnie?
- Tak tak - odpowiedziała odchodząc w stronę sali rozpraw.
***
- Cześć Marek - rzekła - ta kawa nadal aktualna?
- No cześć Maria - przerwał wertowanie akt, i rozsiadł się w fotelu wgapiając się w okno - Oczywiście, że aktualna.
- Za dwadzieścia minut w naszej kawiarni?
- Sprawdzę tylko czy nie mam żadnego spotkania..- spojrzał w notes -..idealnie! Będę za dwadzieścia minut.
- Do zobaczenia! - rozłączyła się i wrzuciła telefon do torebki. Marek poprawił krawat, zamknął akta i odłożył je na stos pozostałych. Zarzucił torbę na ramię i opuścił gabinet, udając się do biurka Janowskiego.
- Jest coś do mnie? - wskazał dłonią koperty
- Nie wiem - wzruszył ramionami
- Czy muszę tutaj wszystko robić sam? - zapytał retorycznie. Bartek chciał już odpowiedzieć, ale uprzedził go Dębski - nie odpowiadaj, możesz coś dla mnie zrobić choć raz?
- Słucham? - przestał pisać na komputerze
- Możesz odwołać mojego klienta? - w tym czasie do kancelarii weszła Agata. Odwiesiła większą torbę na wieszak, patrząc wciąż na przyglądających się jej mężczyzn.
- A wy co się tak patrzycie? - zmarszczyła czoło i minęła ich trzymając w dłoni aktówkę.
- Odwołam klienta - otrząsnął się Janowski. Przybysz odwróciła się twarzą do Bartka i Marka.
- Panie mecenasie kto będzie zarabiał na naszą kancelarię - mówiła drwiąco - zaczyna się to od pierwszego odwołania spotkania, a potem wszystko idzie lawinowo, nie przychodzi się na spotkania..
- Rozumiem, że pani mecenas wie to z własnego doświadczenia - oparł się dłonią o blat biurka Bartka.
- Oczywiście! - odwróciła się na pięcie, miała już wchodzić do gabinetu, kiedy Marek chwycił ją za ramie do swojego gabinetu.
- Możemy porozmawiać? - zapytał niezwykle spokojnie
- Czym sobie zasłużyłam na tę rozmowę panie mecenasie? Czyżbym coś zbroiła i wylądowałam na dywaniku ? - ironizowała
- Możesz przestać? - zapytał - Chcę z Tobą poważnie porozmawiać.
- Kiedy przeszliśmy na "ty" panie mecenasie, chyba mi coś umknęło.. - przerwała - poważna rozmowa? Robi się poważnie - udawała przestraszoną, po czym chwyciła klamkę i opuściła jego gabinet rzucając mu wychodząc - mam klienta, ktoś musi zarabiać na kancelarie jak nasz główny dochodowy robi sobie wychodne.
Zdenerwowany opuścił gabinet i kancelarie trzaskając drzwiami. Klient Agaty podskoczył na kanapie. Agata spojrzała na Bartka i uśmiechnęła się.
- Od początku istnienia kancelarii, nasz KOLEGA..-zaakcentowała to słowo, zwracając się do klienta - cierpi na brak klientów.
Klient tylko skinieniem głowy wyraził zrozumienie, i wszedł do Agaty gabinetu. Brunetka przed zamknięciem drzwi znów uśmiechnęła się do Janowskiego.
***
- Przepraszam, za spóźnienie - ucałował jej skroń, i zajął miejsce na przeciwko niej - miałem problem, długo czekasz?
- Nie - odpowiedziała - jaki problem?
- Jedna ze wspólniczek, no nie polubiliśmy się i robimy sobie pod górkę...- poprawił krawat i usiadł wygodnie na krzesełku -..przepraszam, ona robi mi pod górkę. A właśnie jak twoja sprawa?
- Przegrałam. - spuściła głowę, Marek chwycił jej dłoń, próbując pocieszyć. Wiedział ile w karierze znaczyło wygranie tego procesu.
- Pewnie trafiłaś na jakiegoś aroganckiego mecenaska, który za wszelką cenę chciał skompromitować linie oskarżenia.
- Raczej na nieogarniętą, nieokrzesaną wariatkę, której cudem udało się wygrać ten proces. Brak profesjonalizmu podczas sprawy, a jej metody na udowodnienie niewinności.. do tej pory nie wierze, że przegrałam z nią.. - przewróciła oczyma.
- Nie myśl o tym, zabieram Cie dziś na kolacje - uśmiechnął się do niej, a na jej poważnej twarzy drgnął kącik ust.
- Kolacje!? Brzmi bardzo interesująco - uśmiechnęła się.
***
- Ty nie powinnaś szykować się na tego grilla? - zapytał poprawiając torbę wiszącą na jego ramieniu.
- Przekaż Dorocie, że się spóźnię muszę to skończyć i jeszcze do Krzysztofa zajechać chcę w drodze do domu- spojrzała na zegarek - będę gdzieś, około.. będę jak będę.
- Tylko nie siedź zbyt długo, bo co najlepsze wyjedzą. No chyba, że skitram gdzieś Ci najlepsze kawałki - puścił jej oczko.
- Trzymam Cie za słowo! - uśmiechnęła się do niego - a teraz idź!
Bartek zostawił Agatę w swojej świątyni, pracowała jeszcze chwilę nad sprawą po czym zapakowała wszystko do torby i wyszła z kancelarii zamykając ją. Wsiadła do swojego Citroena, i jechała mozolnie przez ulicę Warszawy, próbując dostać się do komisariatu na którym pracuje Krzysztof. Na schodach przed wejściem czekał na nią już Majewski.
- Na pewno mam iść? - zapytała podchodząc do niego
- Idź, przyjadę po Ciebie więc pojedź taksówką.
- Zadzwonię jak będę miała zamiar wracać - ucałowała kącik jego ust - pa.
W tym czasie elegancka pani prokurator i pan mecenas dojechali na posesje Gawronów. Weszli do środka, i wyszli na taras. Marek od razu poszedł przywitać się z Wojtkiem, zostawiając zdezorientowaną Marie na tarasie. Dorota podeszła do Marii.
- Bez stresu, będzie fajnie - minęła ją i zaniosła Wojtkowi kolejną porcje mięsa. Do stojącej na tarasie blondynki wrócił Marek z dwoma kieliszkami wina.
- Myślałam, że raczej spędzimy ten wieczór w wykwintnej restauracji zajadając się daniami szefa kuchni, a nie tłustą karkówką - marudziła
- Maria.. - zbliżył się do niej i ściszył głos - nie psujmy tej miłej atmosfery którą stworzyła Dorota.
- Mogłeś mnie uprzedzić chociaż. Ubrałabym się bardziej..odpowiednio?
- Wyglądasz pięknie! - pocałował ją. W tym czasie po domu Gawronów rozniósł się dźwięk dzwonka.
- To pewnie Agata! - krzyknęła i popędziła otworzyć drzwi.
- No i się zacznie.. - mamrotał pod nosem Dębski
- Co się zacznie? - zapytała blondynka
- Nic nic kochanie - stuknął w jej kieliszek. Jednak gościem przybyłym nie okazała się Agata, tylko Bartek.
- Zapraszam wszystkich do stołu - krzyknęła Dorota, wszyscy zasiedli przy stole.
- A gdzie Agata? - zapytał Wojtek
- No wiesz.. - przerwała i zaczęła mówić z szerokim uśmiechem na ustach -..musiała odwiedzić komisariat.
- Rozumiem, rozumiem. Cela, ona i o.. - Dorota uderzyła go w ramię, przywracając go na ziemię.
- ...i odsiadka. O odsiadkę mi chodziło. - rzekł wgryzając się w karkówkę.
- Pani mecenas ma jakieś problemy z prawem? - zapytał Marek nie rozumiejąc aluzji Gawronów.
- O tak, tak. Codziennie! - rzekł Janowski, za co został skarcony kopniakiem pod stołem, przynajmniej tak miał zostać ukarany.
- Auu.. kto mnie kopnął? - zawył z bólu Wojtek
- To była twoja noga? Myślałam, że to jakiś rupieć wala mi się pod nogami..
- Więc..co z tym problemem z prawem ? - dociekał Marek
- Agata, codziennie ma swoją odsiadkę, bardzo namiętną i zmy..- Dorota posłała mu surowe spojrzenie
-..i zmyśloną. Agata nie ma problemów z prawem, oni raczej chcieli powiedzieć, że Agata jest u Krzysztofa, jej partnera który pracuje na komisariacie policji - rzekł uśmiechnięty Maciek. Wszyscy wybuchli śmiechem prócz, Marii i Marka. Zabawa coraz bardziej zaczęła się rozkręcać, nawet w pewien sposób prokurator Okońska rozluźniła się, ale to raczej za sprawką kolejnej lampki wina. Rozległ się dźwięk dzwonka, jednak nikt z wyjątkiem Filipa nie usłyszał go. Młody podbiegł do drzwi i otworzył je. Widząc w drzwiach Agatę, od razu wciągnął ją do środka.
- Choć szybko, bo porwą Cie źli ludzie - zamknął drzwi
- Źli ludzie? - kucnęła przy nim i potargała mu włosy
- No mama mówiła, żebym nie otwierał drzwi jak będę sam, bo przyjdą źli ludzie i mnie porwą - mówił pełen emocji
- Teraz też jesteś sam. Nie bałeś się złych ludzi?
- Nie jestem sam. Wszyscy są na dworze, a ja nudzę się, poczytasz mi książkę!? - chwycił ją za rękę i spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Agata spojrzała na drzwi tarasowe i na Filipa.
- No dobrze - wstała i przeszli na kanapę. Filip wręczył jej jego ulubioną książkę i Agata zaczęła czytać. Tymczasem na zewnątrz.
- Dorota masz może jeszcze tej sałatki? - zapytał Dębski
- Mhm.. - wzięła miskę - zaraz przyniosę.
- Może ja? I tak miałem iść po nową łyżkę, bo moją ktoś sobie powinął - spojrzał na Kasie
- Nie patrz tak na mnie. To nie ja..- mówiła poważnie. Dorota dała miskę Maćkowi a ten udał się w kierunku domu. Wchodząc na drewniany taras ujrzał siedzącą na kanapie Agatę. Wszedł po cichu do środka, brunetka kończyła czytać książkę Filipowi. Spojrzała na niego i pogłaskała go po głowie. Odłożyła książkę na szafkę, ściągnęła jego głowę z jej kolan i podłożyła mu poduszkę pod głowę. Okryła go kocem i po ciuchu zaczęła odchodzić w stronę drzwi tarasowych. Nagle podskoczyła i cicho pisnęła.
- Boże święty Maciek wystraszyłeś mnie.. - rzekła naturalnie, natomiast po chwili trochę bardziej zszokowana - Maciek!
- Agata! - sparodiował jej głos. Podeszła do niego i go przytuliła.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała
- Dorota mnie zaprosiła - uśmiechnął się i udali się razem do kuchni. Agata oparta o blat z kieliszkiem w dłoni prowadziła ożywioną rozmowę z Maćkiem.
- A ten tą sałatkę produkuje? - zapytał Dębski - pozwól, że sprawdzę.
- Jasne.. - rzekła gubiąc kontekst rozmowy prowadzonej z Kaśką. Marek szedł do środka, był już w środku kiedy dobiegł go gromki śmiech z kuchni. Stanął przy wejściu niezauważony.
- Zawsze wiedziałem, że będziesz dobrą matką.
- Przestań - uderzyła go w ramie
- No co? Udowodniłaś dzisiaj, że moje przypuszczenia co do Ciebie nie są błędne - nakładał sałatkę do miski
- Tak przez cały czas o mnie rozmawiamy, a nawet nie zapytałam jak twój związek z Katriną, Kariną czy jak jej tam?
- Kariną, ale nie nazwał bym tego raczej związkiem. Po tym naszym zerwaniu, nie chciałem żadnego związku, każdej dziewczynie brakowało tego czegoś, co miałaś ty..- spojrzał na nią. Agata zalała sie rumieńcem.
- Przesadzasz.. - uniosła kącik ust ku górze
- Skądże znowu! Przecież nasze rozstanie, nie było, że tak to nazwę z przyczyn uczuciowych, tylko dlatego, że ja dostałem stypendium zagraniczne, a ty zaczynałaś życie w Warszawie. Baliśmy się odległości. Szkoda, że tak to się wszystko skończyło. Najważniejsze, że jesteś szczęśliwa.. - wziął w dłonie miskę - idziemy?
- Mhm.. - Marek momentalnie ewakuował się z domu, na podwórko.
- No i gdzie Maciek? - zapytała rudowłosa.
- Już idą.. - rzekł siadając do stołu.
- Idą..?- w tym czasie na taras wyszła roześmiana dwójka przyjaciół. Dorota przywitała się z przyjaciółka.
- Nie jesteś zła, że sama się obsłużyłam i uspałam Ci syna? - zapytała
- Uspałaś Filipa? - Agata przytaknęła - jestem Ci wdzięczna. Choć poznasz partnerkę Marka.
- Już nie mogę się doczekać - rzekła ironicznie i podeszły panie do stołu. Najpierw Agata przywitała się z Kaśką, następnie z Wojtkiem.
- Agata, to jest prokurator Maria Okońska. Mario, to jest.. - blondynka uniosła wzrok na Agatę.
-..mecenas Agata Przybysz. My się znamy.
- Tsaaa.. - brunetka haustem wypiła zawartość kieliszka, natomiast oczy wszystkich dociekały tej znajomości. Natomiast żadna nie odezwała się już słowem, i zapadła niezręczna i napięta cisza.
Dorota próbując rozluźnić atmosferę wzniosła toast.
- No to za dzisiejszy wieczór! - uniosła kieliszek.Atmosfera zaczęła coraz bardziej się rozluźniać, i wszystkim wracał humor. Prawie wszystkim.
- Słyszałam, że często lądujesz w celi Agata - rzekła siedząca obok niej Kaśka, próbując rozbawić towarzystwo. Agata o mało nie zachłysnęła się winem.
- Dziś już mam gwarantowany nocleg na wytrzeźwiałce! - ciągnęła dalej - i nawet darmową odwózkę. Jestem na telefon, to znaczy on jest na telefon.
- Jest na telefon, jak to zabrzmiało - wybuchła śmiechem Kaśka - lecisz na facetów w mundurach, kajdanki te sprawy.. pewnie na wytrzeźwiałce nie będziesz sama!
- Och, ależ oczywiście, że nie. - wgryzła się w szaszłyka. Kaśka wymierzyła widelcem w Agatę.
- Teraz poważnie. Co się stało ze słodką, niewinną, pracoholiczką i perfekcjonalną Agatą Przybysz - mówiła poważnie
- Niewinna to ona nigdy nie była, no może jak była mała.. - rzekła Dorota
- I póki Ciebie Dorotko nie spotkałam.. - objęła ją ramieniem -..pamiętasz ten biwak? A nie ty pewnie nie pamiętasz. Maciek..- zwróciła się do niego -..ty na pewno pamiętasz.
- O tak, nie da się tego zapomnieć. Oj nie da.
- Zwłaszcza tego pożegnalnego ogniska, kiedy Dorotka wpadła na genialny pomysł..
- Ale po co wracać do starych dziejów.. - ucięła jej rudowłosa
- Posłucham tej historii, tej mi nie opowiadałaś. Jestem bardzo ciekaw, jaki to miała genialny pomysł moja żona - uśmiechnął się.
- No więc Dorotka postanowiła, że pójdziemy..
- Do lasu na grzyby. - znów jej ucięła. Agata podśmiewała się z Maćkiem pod nosem. - nic ciekawego, nie ma do czego wracać.
- Tak, tak..na grzyby..na grzyby - mówiła cicho śmiejąc się i zabierając rękę z jej ramienia.
Towarzystwo świetnie się bawiło. W porządkach Dorocie pomagał Marek i Agata. Na kanapie w salonie siedziała z Wojtkiem i Bartkiem prokurator Okońska. Przed dom przyjechał na sygnale radiowóz. Rozległ się dźwięk dzwonka, rudowłosa poszła otworzyć.
- Dobry wieczór, ja po panią Agatę Przybysz - Krzysztof pokazał odznakę.
- Ty i te twoje żarty Krzysiek ! - zza rogu wyłoniła się ubierająca się Agata i podeszła do niego. Całej sytuacji przyglądał się stojący w korytarzu Marek.
- To nie są żarty, zostaje pani zatrzymana pod zarzutem zbyt późnego telefonu, i pani partner martwił się o panią - wyciągnął kajdanki, obrócił ją i złapał w talii przyciągając ją do siebie. Po czym zapiął ją w kajdanki.
- Krzysztof obyło by się bez tego! - komisarz szepnął jej na ucho i ucałował jej szyje. - więc, na co czekamy? Jedźmy! - rzekła i żegnając się opuściła dom Gawronów.
- Kto to był? - zapytał momentalnie Wojtek wchodzącej do salonu żony.
- Krzysztof przyjechał po Agatę.
- Niech zgadnę wyprowadził ją w kajdankach, i znów będę musiał tłumaczyć sąsiadom, że nasz znajomy ćwiczy przed testem.
- Jakim testem? - zapytał Bartek
- To jest ściema Bartek - Dębski uderzył go w czoło
- A no teraz rozumiem.. - wszyscy wybuchnęli śmiechem. W tym czasie pod kamienice podjechał radiowóz.
- Wiesz, że nie mogę wozić ludzi jak taksówka, a tak przynajmniej Cie zaaresztowałem i nie muszę się martwić zakazami - rozkuł ją. Blade światło latarni ulicznej oświetlało zmęczoną twarz brunetki.
- Przesadzasz.. - uniosła kącik ust ku górze
- Skądże znowu! Przecież nasze rozstanie, nie było, że tak to nazwę z przyczyn uczuciowych, tylko dlatego, że ja dostałem stypendium zagraniczne, a ty zaczynałaś życie w Warszawie. Baliśmy się odległości. Szkoda, że tak to się wszystko skończyło. Najważniejsze, że jesteś szczęśliwa.. - wziął w dłonie miskę - idziemy?
- Mhm.. - Marek momentalnie ewakuował się z domu, na podwórko.
- No i gdzie Maciek? - zapytała rudowłosa.
- Już idą.. - rzekł siadając do stołu.
- Idą..?- w tym czasie na taras wyszła roześmiana dwójka przyjaciół. Dorota przywitała się z przyjaciółka.
- Nie jesteś zła, że sama się obsłużyłam i uspałam Ci syna? - zapytała
- Uspałaś Filipa? - Agata przytaknęła - jestem Ci wdzięczna. Choć poznasz partnerkę Marka.
- Już nie mogę się doczekać - rzekła ironicznie i podeszły panie do stołu. Najpierw Agata przywitała się z Kaśką, następnie z Wojtkiem.
- Agata, to jest prokurator Maria Okońska. Mario, to jest.. - blondynka uniosła wzrok na Agatę.
-..mecenas Agata Przybysz. My się znamy.
- Tsaaa.. - brunetka haustem wypiła zawartość kieliszka, natomiast oczy wszystkich dociekały tej znajomości. Natomiast żadna nie odezwała się już słowem, i zapadła niezręczna i napięta cisza.
Dorota próbując rozluźnić atmosferę wzniosła toast.
- No to za dzisiejszy wieczór! - uniosła kieliszek.Atmosfera zaczęła coraz bardziej się rozluźniać, i wszystkim wracał humor. Prawie wszystkim.
- Słyszałam, że często lądujesz w celi Agata - rzekła siedząca obok niej Kaśka, próbując rozbawić towarzystwo. Agata o mało nie zachłysnęła się winem.
- Dziś już mam gwarantowany nocleg na wytrzeźwiałce! - ciągnęła dalej - i nawet darmową odwózkę. Jestem na telefon, to znaczy on jest na telefon.
- Jest na telefon, jak to zabrzmiało - wybuchła śmiechem Kaśka - lecisz na facetów w mundurach, kajdanki te sprawy.. pewnie na wytrzeźwiałce nie będziesz sama!
- Och, ależ oczywiście, że nie. - wgryzła się w szaszłyka. Kaśka wymierzyła widelcem w Agatę.
- Teraz poważnie. Co się stało ze słodką, niewinną, pracoholiczką i perfekcjonalną Agatą Przybysz - mówiła poważnie
- Niewinna to ona nigdy nie była, no może jak była mała.. - rzekła Dorota
- I póki Ciebie Dorotko nie spotkałam.. - objęła ją ramieniem -..pamiętasz ten biwak? A nie ty pewnie nie pamiętasz. Maciek..- zwróciła się do niego -..ty na pewno pamiętasz.
- O tak, nie da się tego zapomnieć. Oj nie da.
- Zwłaszcza tego pożegnalnego ogniska, kiedy Dorotka wpadła na genialny pomysł..
- Ale po co wracać do starych dziejów.. - ucięła jej rudowłosa
- Posłucham tej historii, tej mi nie opowiadałaś. Jestem bardzo ciekaw, jaki to miała genialny pomysł moja żona - uśmiechnął się.
- No więc Dorotka postanowiła, że pójdziemy..
- Do lasu na grzyby. - znów jej ucięła. Agata podśmiewała się z Maćkiem pod nosem. - nic ciekawego, nie ma do czego wracać.
- Tak, tak..na grzyby..na grzyby - mówiła cicho śmiejąc się i zabierając rękę z jej ramienia.
Towarzystwo świetnie się bawiło. W porządkach Dorocie pomagał Marek i Agata. Na kanapie w salonie siedziała z Wojtkiem i Bartkiem prokurator Okońska. Przed dom przyjechał na sygnale radiowóz. Rozległ się dźwięk dzwonka, rudowłosa poszła otworzyć.
- Dobry wieczór, ja po panią Agatę Przybysz - Krzysztof pokazał odznakę.
- Ty i te twoje żarty Krzysiek ! - zza rogu wyłoniła się ubierająca się Agata i podeszła do niego. Całej sytuacji przyglądał się stojący w korytarzu Marek.
- To nie są żarty, zostaje pani zatrzymana pod zarzutem zbyt późnego telefonu, i pani partner martwił się o panią - wyciągnął kajdanki, obrócił ją i złapał w talii przyciągając ją do siebie. Po czym zapiął ją w kajdanki.
- Krzysztof obyło by się bez tego! - komisarz szepnął jej na ucho i ucałował jej szyje. - więc, na co czekamy? Jedźmy! - rzekła i żegnając się opuściła dom Gawronów.
- Kto to był? - zapytał momentalnie Wojtek wchodzącej do salonu żony.
- Krzysztof przyjechał po Agatę.
- Niech zgadnę wyprowadził ją w kajdankach, i znów będę musiał tłumaczyć sąsiadom, że nasz znajomy ćwiczy przed testem.
- Jakim testem? - zapytał Bartek
- To jest ściema Bartek - Dębski uderzył go w czoło
- A no teraz rozumiem.. - wszyscy wybuchnęli śmiechem. W tym czasie pod kamienice podjechał radiowóz.
- Wiesz, że nie mogę wozić ludzi jak taksówka, a tak przynajmniej Cie zaaresztowałem i nie muszę się martwić zakazami - rozkuł ją. Blade światło latarni ulicznej oświetlało zmęczoną twarz brunetki.
Opowiadanie jest świetne.:-) wszystkie teksty takie serialowe,tylko mnie Krzysztof wkurza;-)
OdpowiedzUsuńhttp://falizbrodnifani.streemo.pl
Zapraszamy na społeczność fanów "Fali Zbrodni"
jako ze masz w zwyczaju dość szybko dodawać kolejne części więc muszę zdążyc ogarnąć ten komentarz xd tym razem ode mnie krotko zwięźle i na temat, nie mam weny po raz pierwszy do komentowania >.< Majewski aż tak bardzo mnie tym razem nie raził nawet nie było go najwięcej :) najbardziej podobała mi się akcja z grillem poznanie się Marii i Agaty ta sytuacja wgl fajny pomysł jak również na wkręcenie Marka w konflikt z prawem Agaty <3 mnie nie ujęła końcowka nie widzę w takiej scenie w ogóle Baki to do Krzyśka jakoś nie pasuje a zawsze sobie wyobrażam...
OdpowiedzUsuńMarek, Krzysztof i Maciek w jednym opowiadaniu? Będzie ciekawie XD
OdpowiedzUsuńDroga Paulo !
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze , że naprawde nie wiem co mam myśleć o Twoim nowym opowiadaniu. Czytając je odnosze wrażenie,że czegoś w nim brak, ale jeszcze nie wiem czego. Może z każdą kolejną częścią odnajdę to coś. Opowiadanie w miarę jest ok i nawet mi się podoba. Wreszcie zaserwowałaś nam coś innego i takiego bardziej przemawiającego do mnie akurat.
W całym opowiadaniu najbardziej irytuje mnie ten cały Majewski , przez jednych uwielbiany, a przez drugich niekoniecznie. Szczerze to mam go już dosyć! Takie jakieś przesycenie nim mam i bardzo irytuje mnie teraz ta postać. Jakoś nie potrafię go sobie wyobrazić w sytuacji z końcówki. On był na to za drętwy i zbyt ciapowaty, żeby zdobyć się na coś takiego szalonego. Agata jakoś też nie pasuje do tej akcji, więc nie przemawia to do mnie kompletnie. Za to ojciec Agatki jest jedyny w swoim rodzaju i bardzo się cieszę ,że nie znosi komisarzyka.
Ogólnie jak już wspomniałam opowiadanie jest ok i naprawdę zapowiada się dobrze. Muszę ,sie przyznać , że BS i HiP jakoś nie powaliły mnie i czasem czytając kolejne części nie wiedziałam co o tym myśleć i często dochodziłam do wniosku,że to strasznie dziecinne i kompletnie oderwane od rzeczywistości. Nie obrażaj się oczywiście na to , ale ja takie zdanie wyniosłam po lekturze BS i HiP. Teraz wreszcie podążasz właściwą drogą i tak trzymaj. Widać jak wiele pracy i energii wkładasz w tą historię , bo wszystko jest dopracowane i bardzo dojrzałe. Naprawdę widać jak się rozwijasz i oby tak dalej.
Na koniec życzę Ci wielu dojrzałych i fajnych pomysłów, bardzo dużo weny, radości z pisania,i czerpania z tego pozytywnej energii, no i oczywiście wielu czytelników , czekających z ogromną niecierpliwością na każdą następną część!
Pozdrawiam bardzo serdecznie i gorąco!
Magda
Świetne to opo!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną porcję wydarzeń :-)
Kiedy kolejne części innych opowiadań wielopartowych?
OdpowiedzUsuńA może jakaś jednopartówka?
Miło, że ktoś czeka :)
UsuńCL cz.2 powinno być w Wigilię, a i jednopartówka może ode mnie się jakaś pojawi :)