poniedziałek, 30 grudnia 2013

Opowiadanie E. "To love again"

Zatkało mnie. Nawet nie wiem, co mam Wam napisać. Zgłębiajcie, czytajcie, pochłaniajcie, a ja postaram się sformułować moją opinię na dole.

D.

 
All this time i felt so lost, lost and needed help.
Incomplete, out of reach, All alone by myself.
It all becomes so clear, when i see your face.
And it’s only when you’re near, I feel i’m safe.

Jestem mężczyzną, mam prawie czterdzieści lat i … i właściwie nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć. O, przepraszam – jeszcze mogę dodać, że jestem adwokatem i mam swoją kancelarię w Warszawie. Na tym koniec, porażka na całej linii. Kiedy wracam do domu z pracy uśmiechają się do mnie z ironią białe ściany, a echo odbija się sprawiając, że po całym moim ciele przechodzą ciarki. Nie mam właściwie nic, ani nawet nikogo z kim mógłbym spędzać wieczory między kolejnymi sprawami w sądzie. Nie potrafiłem, albo nie umiałem zatrzymać przy sobie żadnego przyjaciela, który byłby na śmierć i życie, ani też nie miałem w sobie tyle odwagi, by do końca zawalczyć o kobietę. Właściwie w moim życiu żadnej takiej nie było, za którą poszedłbym na koniec świata. Nigdy nie poczułem by Amor strzelił do mnie, sprawiając że już na zawsze ona będzie w moim sercu. Z Marią tworzyliśmy idealny związek, ale wyrażenie „bez zobowiązań” przytłaczało mnie i ją z pewnością także. Coś, co wydawać by się mogło idealne, było tylko okruchem prawdziwego uczucia, które mogłoby łączyć dwoje dorosłych ludzi – namiętność popijana kroplami przyzwyczajenia sprawiała, że coraz częściej spędzaliśmy czas osobno, co potem przemieniło się w zaledwie kilka godzin w tygodniu w swoim towarzystwie. Dobrze to, czy źle? Na to pytanie wciąż mam jedną odpowiedź – nie byłem w pełni szczęśliwy. Przez chwilę miałem nadzieję, że gdy rozstanę się z Marią będę potrafił od początku szukać ścieżki, na której odnajdę… miłość? Nie wiem, czy przypadkiem nie jest to zbyt wielkie słowo, bo jednak ani w okresie dojrzewania, ani teraz nie doświadczyłem pełni namiętności, uczucia, które zalewałoby  każdą najmniejszą komórkę mojego wyblakłego ciała. Tak– nie tylko w moim sercu panuje pustka, ale również moje ciało coraz częściej przypomina mi, że mam za sobą już niezły kawałek życia i pragnąłbym  budzić się obok kobiety, która swoją obecnością będzie potrafiła wlać w nie chociaż odrobinę życia.  Jestem mężczyzną, a każdy mężczyzna potrzebuje nie tylko obecności płci pięknej, ale również w pewnym okresie życia budzi się w nim chęć bycia dla ukochanej i okazywania jej, że tak naprawdę jest dla niego najpiękniejszą istotą na ziemi. Chłopcy pragną tylko pięknego ciała, które sprawiałoby że idąc ulicą z kobietą u boku wszyscy inni mężczyźni pluliby sobie w twarz, że nie są na jego miejscu – dla wielu młodych liczy się tylko okładka. Jednak prawdziwy, dojrzały mężczyzna patrzy głębiej i jest w stanie odczytać nawet najbardziej skrywane tajemnice – dla niego dużą rolę odgrywa ten seksapil, którego nie ma na zewnątrz. Inteligencja, bystry umysł, ale i pewna odwaga od zawsze podobały mi się w kobietach i ona właśnie taka jest. Nie jest banalna, jednak każdy jej ruch to zagadka, która nie jest pytaniem ile to dwa dodać dwa. Ona jest łamigłówką, którą mógłbym rozwiązywać do końca życia i z pewnością wciąż zabrakłoby mi dni mojego ziemskiego żywota, by do końca odkryć, co kryje w sobie, jaką nierozwiązywalną zagadką jest ta filigranowa brunetka. Kłamałem mówiąc, że nie doświadczyłem nic więcej ponad czystą znajomość z kobietami. Może i nigdy żadna nie usłyszała z moich ust tych „dwóch magicznych słów”, ale… chyba już za bardzo się uzewnętrzniam. To jest właśnie mój problem – wiele myśli króluje w mojej głowie, potrafię godzinami analizować daną sytuację, ale nigdy nie odważyłem się by powiedzieć coś na głos. Jestem tchórzem, który nie umie zapukać do drzwi i przyznać się, że świat nie byłby taki sam, gdybym tamtego dnia nie zdecydował się podjąć pracy jako wspólnik w kancelarii prawnej. Przez ponad trzy lata chodzę po tej drodze kancelaria – mieszkanie i ani przez chwilę nie stałem się bohaterem, który kupiłby kwiaty i drżącą ręką napisał na bileciku kilka utęsknionych słów. Wiele razy trzymałem w dłoni telefon, próbując wybrać ten wyuczony na pamięć numer telefonu i zadzwonić, by nawet w ciszy wsłuchać się w jej łagodny głos, bądź głuche milczenie. Czy to duma, czy upór, a może coś zupełnie innego nie pozwala mi zrobić tego jednego kroku na przód – nie wiem. Chciałbym…nie!...chcę zmienić siebie, ją. Chcę by z „niej” i ze „mnie” powstało jedno słowo „my”.
[…]
- Tak dawno nie rozmawialiśmy, że nawet nie wiem od czego zacząć. – powiedziałem niepewnie, siadając na szarej kanapie w jej kawalerce. W środku mojego ciała zaczynało się lekkie drżenie, powoli przegrywałem z szalejącymi we mnie emocjami.
- Może od początku. – odpowiedziała tak łagodnym, ale jednocześnie zimnym tonem, że nie byłem w stanie odczytać, jakie są jej uczucia wobec mnie w tej chwili. Zaczynało do mnie docierać, że tak naprawdę mogłaby nie wpuścić mnie do mieszkania, albo wyrzucić za drzwi, jak tamtego wieczora.
- No więc… - zająkałem się, a w duchu zacząłem karcić samego siebie, że niby jestem wielkim jak słoń mężczyzną, ale zachowuję się bardziej tchórzliwie niż mała myszka.
- Mecenasie, nie zaczyna się zdania od „no więc”.  – przez twarz Agaty przemknął cień uśmiechu, który mówiąc zupełnie szczerze uspokoił mnie na chwilę. Ulotną chwilę, bo gdy tylko spojrzałem w jej błękitne tęczówki, znów poczułem to paraliżujące uczucie.
- Agata, przepraszam. – wyszeptałem, a gdy ona podniosła na mnie wzrok znad chińczyka, pokiwałem przecząco głową, próbując pokazać w ten sposób, że to jedyny moment, w którym mam odwagę mówić od serca. – Przepraszam cię, że… za wszystko przepraszam. – znów to samo, brak słów u człowieka, który słowem walczy o dobro innych. Kolejna porażka.
- Marek, czy my naprawdę musimy non stop zachowywać się w ten sposób. Przepraszam cię, ale mam za sobą ciężki proces i do tego cała ta sytuacja z Krzysztofem. Jeśli chciałeś porozmawiać, to mów normalnie, jak dawniej miałeś w zwyczaju. – ton Agaty przeraził mnie, a moje ciało zadrżało. Silny mężczyzna, który topi się pod wpływem kilku mocniejszych słów delikatnej kobiety.
- Nie rozumiesz… - jeszcze próbowałem walczyć o resztki swojej godności.
- Czego nie rozumiem? – jej głos był mieszanką zdenerwowania, ale i pewnej niepewności, która zastanawiała mnie coraz bardziej. Wspomniała o jakimś procesie, o komisarzu, ale jej oczy mówiły, że chciałaby w końcu poznać prawdę, usłyszeć moje wyznanie, a przynajmniej tak próbowałem sobie tłumaczyć.
- Nie rozumiesz.
- To już mówiłeś. O co wam wszystkim chodzi? – oczy brunetki zaszkliły się, a ja przeraziłem się, bo przecież nie po to przyszedłem do jej mieszkania. Chciałem wywołać uśmiech, radość, ale nie łzy!
- Ja chciałbym… - znów stałem się bezsilny, maleńki, zaczynałem pękać jak bańka mydlana, kruszyć się jak domek z kart.
- Co? Co chciałbyś, Marek? Wszyscy jesteście tacy sami, mężczyźni… - Agata prychnęła i otarła z policzka spływające powoli łzy. – Naprawdę nie chcę już o tym wszystkim rozmawiać.
- W takim razie już pójdę… - powiedziałem, chociaż czułem jak dopływ tlenu w moim ciele zmniejsza się do minimalnej granicy. Znów nie potrafiłem przezwyciężyć samego siebie. – Nie będę ci przeszkadzał.
Podniosłem się z szarej kanapy, kątem oka dostrzegając jak Agata ukrywa spłakaną twarz w dłoniach. Zatrzymałem się na chwilę, spojrzałem na nią jeszcze raz i przetarłem dłonią spocone czoło. Nie tak miało to wszystko wyglądać – miałem przyjść do niej i wyznać to, co powinienem zrobić już dawno temu, a zamiast tego doprowadziłem ją do łez. Pierwszy raz ona płakała w moim towarzystwie z mojej winy, pierwszy raz pozwoliła sobie na upust emocji, nie udawała silnej i twardej kobiety, w mgnieniu oka stała się krucha. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka – rozumiałem, że jeśli teraz wyjdę nigdy nie zbiorę się w sobie, by spojrzeć jej w oczy.
Bardzo niepewnym krokiem, wciąż mając wrażenie, że jeszcze moment i opadnę na podłogę, podszedłem do niej i ukucnąłem naprzeciwko. Chyba zrobiłem to w tak bezszelestny sposób, że gdy tylko bardzo delikatnie dotknąłem jej ramienia moją spoconą dłonią, zadrżała lekko ze strachu. Spokojnie, bardzo opanowanym ruchem podniosła głowę do góry. Na jej piękną, rumianą twarz opadały pojedyncze kosmyki ciemnych włosów. Zaczerwienionymi oczyma spojrzała na mnie – nie był to wcale smutny wzrok, ale coś w rodzaju nadziei, zaciekawienia. Jej niebieskie tęczówki poszerzyły się nieznacznie. Drżącymi rękoma chwyciłem jej skostniałe dłonie, chcąc chociażby tym gestem pokazać jej wszystko to, czego nie umiałem powiedzieć słowami. Trzymając kurczowo w swojej lewej dłoni jej ręce, prawą rękę podniosłem ku górze, chcąc zetrzeć jej łzy z policzka. Bardzo powoli, starając się jak najsubtelniej, dotknąłem opuszkami palców jej zimnego, mokrego policzka. Nie umiałem spojrzeć w jej oczy, więc obserwowałem wędrówkę mojej ręki po jej twarzy, kierując się w stronę malinowych ust. Zatrzymałem palce w okolicy kącika jej warg i w tym momencie jej oczy, które tak wytrwale wpatrywały się w moją twarz, uśmiechnęły się. Zauważyłem to, chociaż tak naprawdę nie widziałem jej wzroku. W jednej chwili zmieniła się cała jej postura. Oczy, twarz, a nawet ciało brunetki ogarnął uśmiech. Długo nie musiałem czekać, by i moja twarz zajaśniała, zobaczyłem to, czego oczekiwałem, czego pragnąłem. Moje nogi zaczynały cierpnąć od kucania, ale nie zwracałem na to uwagi, nie było istotne dla mnie nic poza nią. Przybliżyłem się do niej nieznacznie, chcąc w ten sposób pokazać, że tak naprawdę tylko tego brakuje mi w naszej relacji – całe moje ciało tęskniło za jej dotykiem i chociaż nasze usta złączyły się tylko dwa razy, za każdym razem gdy miałem okazję pocałować ją chociażby w policzek, gdzieś w sercu rozkwitał nowy pączek na drzewie naszej znajomości. Ta roślina, którą od kilku lat hodowałem w głębi swojego ciała, teraz zaczynała przybierać najpiękniejsze kolory. Teraz, gdy ona była już tak blisko, gdy dzieliły nas zaledwie milimetry.
- Tęskniłam. – usłyszałem jej łamiący się, ale szczęśliwy głos. – Tak bardzo za tobą tęskniłam.
- Przepraszam, że pozwoliłem ci tęsknić. – odpowiedziałem resztkami sił, zanim zatopiłem się w jej malinowych ustach. Jedna chwila i już całe moje ciało krzyczało z radości, wiedziałem, że i ona cieszy się, a jej dusza pragnie, byśmy nigdy nie kończyli tańca naszych ust. Coraz bardziej namiętnie spijaliśmy ze swoich warg kolejne pocałunki, jej dłonie delikatnie pieściły mój kark, podczas gdy moje ręce obejmowały jej talię i rozpoczynały wędrówkę po jej gładkich plecach…
Dźwięk telefonu… zbudziłem się. Nie było obok mnie Agaty, a nasz pocałunek był tylko wytworem mojej chorej wyobraźni. Rozejrzałem się po pokoju – byłem w domu mojego ojca. Usnąłem, gdy pakowałem ostatnie rzeczy, które chciałem zabrać do Warszawy. Dziś bowiem wracam do stolicy, by powrócić do dawnego życia… nie! By zacząć nowe życie. Telefon zawibrował ostatni raz. Spojrzałem na wyświetlacz.
Agata: „Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i mimo wszystko jesteśmy przyjaciółmi. Czekamy na Ciebie w kancelarii. Gdybyś miał ochotę porozmawiać – znasz mój adres. A.”
Nie chcę dłużej śnić.
Pragnę żyć na nowo.
Z nią.
Zapakowałem ostatnie pudła do mojego srebrnego Jeepa, raz jeszcze spoglądając w stronę domu mojego ojca, miejsca, w którym wychowałem się. Wtedy właśnie pojawiła się we mnie iskierka nadziei, że jeśli wrócę tutaj, to tylko z nią. Wsiadłem do samochodu, odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę powrotną do Warszawy, by po kilku godzinach znaleźć się po jej kamienicą. Szybkim tempem wszedłem po schodach, nie chciałem bowiem wieczności czekać na windę.
Stając przed drzwiami jej mieszkania, pierwszy raz od wielu miesięcy poczułem, że znajduję się we właściwym miejscu. Moje ciało nie drżało, nie bałem się żadnego kolejnego kroku.
Teraz albo nigdy! - pomyślałem i pewnym ruchem nacisnąłem dzwonek do drzwi. 

E.

Tak jak wyżej, zatkało mnie. Ugrzęzłam we własnych myślach. Hmm, o czym to ja mówię? A tak, już wiem, o Tobie E.! Jezu, dziewczyno, co Ty ze mną zrobiłaś? Serce mi stanęło.
"Przepraszam, że pozwoliłem ci tęsknić." - umieram. 
To jest piękne! I naprawdę nie mam już nic do dodania. 
A nie, jednak jest taka jedna rzecz. Jak można zakończyć w takim momencie?! 
"Teraz albo nigdy!" - no, ja mam nadzieję, że, teraz albo nigdy, dostanę następną cześć tego! 
Oczywiście, żarcik :) 
Nie mogę się już doczekać kontynuacji. <3 Bo będzie, prawda? Prawda? <3 

D. 

4 komentarze:

  1. Chyba wystarczająco ochłonełam by posklejać słowa wyrażające mój podziw, w sensowne zdania. Och od czego by tu zacząć, nie mam pojęcia bo wszystko tutaj jest takie idealne - boże co za minimalistyczne słowo określające twoje opowiadanie. Muszę chyba zacząć coraz to częściej komentować opowiadania by pracować nad dobrze złożonymi zdaniami, które będzie można zrozumieć i będą wyrażać mój zachwyt przeczytanyn tekstem. Moje serce , och gdyby mogło krzyczeć - krzyczałoby - z zachwytu, gdyby mogło stanąc - stanęłoby - przy fragmencie pobudki ze snu.. zacytowane fragmenty przez Domcie są i moimi ulubionymi. Cóż mogę powiedzieć, pozostaje mi tylko pokłonić się nisko ! <3
    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Jestem pod wrażeniem Twojej twórczości i uwielbiam czytać Twoje cudeńka. Czekam na kolejne z niecierpliwością i utęsknieniem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tkwię w takim szoku i zachwycie, że brak mi słów, żeby opisać to arcydzieło. Zgadzam się z Paula i Domcią, nie będę po raz drugi cytować tych samych cytatów, każde twoje opowiadanie jest po prostu nieziemskie i mam do ciebie jedną małą prośbę - napisz szybko drugą część! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O.o odebrało mi głos. Powtórzę za Paulą i Leszkowe love - nie bd cytować bo już to Domi zrobiła. W momencie, kiedy okazało się, że to sen, to myślałam tylko o jedyn. Ona chce, żebym ją udusiła... Twoje opowiadania są jak odcinki PA, zawsze jest zdziwienie "to już koniec, tak szybko?" i zawsze chce się więcej i więcej. Dziewczyno, jak Ty to robisz, że Twoje opowiadania są tak genialne??? Hmmm... z opem jest jak z tym, że ktoś chce mieć ciastko i zjeść ciastko. Już tłumacze o co mi chodzi. Zawsze kiedy Twoje opowiadanie się kończy to jest takie uczucie... hmmm... to nie jest niedosyt ale coś w ten deseń, chciałoby się przeczytać jeszcze kawałek tej historii ale żeby pozostało to uczucie takiego... ehhh... marzenia, pływania w otchłani miłości i takiego czegoś, co powoduje u człowieka chęć pozostania w tej historii.
    Mam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń