D.
All this time i felt so lost, lost and needed help.
Incomplete, out of reach, All alone by myself.
It all becomes so clear, when i see your face.
And it’s only when you’re near, I feel i’m safe.
Incomplete, out of reach, All alone by myself.
It all becomes so clear, when i see your face.
And it’s only when you’re near, I feel i’m safe.
Jestem
mężczyzną, mam prawie czterdzieści lat i … i właściwie nic więcej nie jestem w
stanie powiedzieć. O, przepraszam – jeszcze mogę dodać, że jestem adwokatem i
mam swoją kancelarię w Warszawie. Na tym koniec, porażka na całej linii. Kiedy
wracam do domu z pracy uśmiechają się do mnie z ironią białe ściany, a echo
odbija się sprawiając, że po całym moim ciele przechodzą ciarki. Nie mam
właściwie nic, ani nawet nikogo z kim mógłbym spędzać wieczory między kolejnymi
sprawami w sądzie. Nie potrafiłem, albo nie umiałem zatrzymać przy sobie
żadnego przyjaciela, który byłby na śmierć i życie, ani też nie miałem w sobie
tyle odwagi, by do końca zawalczyć o kobietę. Właściwie w moim życiu żadnej
takiej nie było, za którą poszedłbym na koniec świata. Nigdy nie poczułem by
Amor strzelił do mnie, sprawiając że już na zawsze ona będzie w moim sercu. Z
Marią tworzyliśmy idealny związek, ale wyrażenie „bez zobowiązań” przytłaczało
mnie i ją z pewnością także. Coś, co wydawać by się mogło idealne, było tylko
okruchem prawdziwego uczucia, które mogłoby łączyć dwoje dorosłych ludzi –
namiętność popijana kroplami przyzwyczajenia sprawiała, że coraz częściej
spędzaliśmy czas osobno, co potem przemieniło się w zaledwie kilka godzin w
tygodniu w swoim towarzystwie. Dobrze to, czy źle? Na to pytanie wciąż mam
jedną odpowiedź – nie byłem w pełni szczęśliwy. Przez chwilę miałem nadzieję,
że gdy rozstanę się z Marią będę potrafił od początku szukać ścieżki, na której
odnajdę… miłość? Nie wiem, czy przypadkiem nie jest to zbyt wielkie słowo, bo
jednak ani w okresie dojrzewania, ani teraz nie doświadczyłem pełni
namiętności, uczucia, które zalewałoby każdą
najmniejszą komórkę mojego wyblakłego ciała. Tak– nie tylko w moim sercu panuje
pustka, ale również moje ciało coraz częściej przypomina mi, że mam za sobą już
niezły kawałek życia i pragnąłbym budzić
się obok kobiety, która swoją obecnością będzie potrafiła wlać w nie chociaż
odrobinę życia. Jestem mężczyzną, a
każdy mężczyzna potrzebuje nie tylko obecności płci pięknej, ale również w
pewnym okresie życia budzi się w nim chęć bycia dla ukochanej i okazywania jej,
że tak naprawdę jest dla niego najpiękniejszą istotą na ziemi. Chłopcy pragną
tylko pięknego ciała, które sprawiałoby że idąc ulicą z kobietą u boku wszyscy
inni mężczyźni pluliby sobie w twarz, że nie są na jego miejscu – dla wielu
młodych liczy się tylko okładka. Jednak prawdziwy, dojrzały mężczyzna patrzy
głębiej i jest w stanie odczytać nawet najbardziej skrywane tajemnice – dla
niego dużą rolę odgrywa ten seksapil, którego nie ma na zewnątrz. Inteligencja,
bystry umysł, ale i pewna odwaga od zawsze podobały mi się w kobietach i ona
właśnie taka jest. Nie jest banalna, jednak każdy jej ruch to zagadka, która
nie jest pytaniem ile to dwa dodać dwa. Ona jest łamigłówką, którą mógłbym
rozwiązywać do końca życia i z pewnością wciąż zabrakłoby mi dni mojego
ziemskiego żywota, by do końca odkryć, co kryje w sobie, jaką nierozwiązywalną
zagadką jest ta filigranowa brunetka. Kłamałem mówiąc, że nie doświadczyłem nic
więcej ponad czystą znajomość z kobietami. Może i nigdy żadna nie usłyszała z
moich ust tych „dwóch magicznych słów”, ale… chyba już za bardzo się
uzewnętrzniam. To jest właśnie mój problem – wiele myśli króluje w mojej
głowie, potrafię godzinami analizować daną sytuację, ale nigdy nie odważyłem
się by powiedzieć coś na głos. Jestem tchórzem, który nie umie zapukać do drzwi
i przyznać się, że świat nie byłby taki sam, gdybym tamtego dnia nie zdecydował
się podjąć pracy jako wspólnik w kancelarii prawnej. Przez ponad trzy lata
chodzę po tej drodze kancelaria – mieszkanie i ani przez chwilę nie stałem się
bohaterem, który kupiłby kwiaty i drżącą ręką napisał na bileciku kilka utęsknionych
słów. Wiele razy trzymałem w dłoni telefon, próbując wybrać ten wyuczony na
pamięć numer telefonu i zadzwonić, by nawet w ciszy wsłuchać się w jej łagodny
głos, bądź głuche milczenie. Czy to duma, czy upór, a może coś zupełnie innego
nie pozwala mi zrobić tego jednego kroku na przód – nie wiem.
Chciałbym…nie!...chcę zmienić siebie, ją. Chcę by z „niej” i ze „mnie” powstało
jedno słowo „my”.
[…]
-
Tak dawno nie rozmawialiśmy, że nawet nie wiem od czego zacząć. – powiedziałem
niepewnie, siadając na szarej kanapie w jej kawalerce. W środku mojego ciała
zaczynało się lekkie drżenie, powoli przegrywałem z szalejącymi we mnie
emocjami.
-
Może od początku. – odpowiedziała tak łagodnym, ale jednocześnie zimnym tonem,
że nie byłem w stanie odczytać, jakie są jej uczucia wobec mnie w tej chwili.
Zaczynało do mnie docierać, że tak naprawdę mogłaby nie wpuścić mnie do
mieszkania, albo wyrzucić za drzwi, jak tamtego wieczora.
-
No więc… - zająkałem się, a w duchu zacząłem karcić samego siebie, że niby
jestem wielkim jak słoń mężczyzną, ale zachowuję się bardziej tchórzliwie niż
mała myszka.
-
Mecenasie, nie zaczyna się zdania od „no więc”.
– przez twarz Agaty przemknął cień uśmiechu, który mówiąc zupełnie
szczerze uspokoił mnie na chwilę. Ulotną chwilę, bo gdy tylko spojrzałem w jej
błękitne tęczówki, znów poczułem to paraliżujące uczucie.
-
Agata, przepraszam. – wyszeptałem, a gdy ona podniosła na mnie wzrok znad
chińczyka, pokiwałem przecząco głową, próbując pokazać w ten sposób, że to
jedyny moment, w którym mam odwagę mówić od serca. – Przepraszam cię, że… za
wszystko przepraszam. – znów to samo, brak słów u człowieka, który słowem
walczy o dobro innych. Kolejna porażka.
-
Marek, czy my naprawdę musimy non stop zachowywać się w ten sposób. Przepraszam
cię, ale mam za sobą ciężki proces i do tego cała ta sytuacja z Krzysztofem.
Jeśli chciałeś porozmawiać, to mów normalnie, jak dawniej miałeś w zwyczaju. –
ton Agaty przeraził mnie, a moje ciało zadrżało. Silny mężczyzna, który topi
się pod wpływem kilku mocniejszych słów delikatnej kobiety.
-
Nie rozumiesz… - jeszcze próbowałem walczyć o resztki swojej godności.
-
Czego nie rozumiem? – jej głos był mieszanką zdenerwowania, ale i pewnej
niepewności, która zastanawiała mnie coraz bardziej. Wspomniała o jakimś procesie,
o komisarzu, ale jej oczy mówiły, że chciałaby w końcu poznać prawdę, usłyszeć
moje wyznanie, a przynajmniej tak próbowałem sobie tłumaczyć.
-
Nie rozumiesz.
-
To już mówiłeś. O co wam wszystkim chodzi? – oczy brunetki zaszkliły się, a ja
przeraziłem się, bo przecież nie po to przyszedłem do jej mieszkania. Chciałem
wywołać uśmiech, radość, ale nie łzy!
-
Ja chciałbym… - znów stałem się bezsilny, maleńki, zaczynałem pękać jak bańka
mydlana, kruszyć się jak domek z kart.
-
Co? Co chciałbyś, Marek? Wszyscy jesteście tacy sami, mężczyźni… - Agata
prychnęła i otarła z policzka spływające powoli łzy. – Naprawdę nie chcę już o
tym wszystkim rozmawiać.
-
W takim razie już pójdę… - powiedziałem, chociaż czułem jak dopływ tlenu w moim
ciele zmniejsza się do minimalnej granicy. Znów nie potrafiłem przezwyciężyć
samego siebie. – Nie będę ci przeszkadzał.
Podniosłem
się z szarej kanapy, kątem oka dostrzegając jak Agata ukrywa spłakaną twarz w
dłoniach. Zatrzymałem się na chwilę, spojrzałem na nią jeszcze raz i przetarłem
dłonią spocone czoło. Nie tak miało to wszystko wyglądać – miałem przyjść do
niej i wyznać to, co powinienem zrobić już dawno temu, a zamiast tego
doprowadziłem ją do łez. Pierwszy raz ona płakała w moim towarzystwie z mojej
winy, pierwszy raz pozwoliła sobie na upust emocji, nie udawała silnej i
twardej kobiety, w mgnieniu oka stała się krucha. W mojej głowie zapaliła się
czerwona lampka – rozumiałem, że jeśli teraz wyjdę nigdy nie zbiorę się w
sobie, by spojrzeć jej w oczy.
Bardzo
niepewnym krokiem, wciąż mając wrażenie, że jeszcze moment i opadnę na podłogę,
podszedłem do niej i ukucnąłem naprzeciwko. Chyba zrobiłem to w tak
bezszelestny sposób, że gdy tylko bardzo delikatnie dotknąłem jej ramienia moją
spoconą dłonią, zadrżała lekko ze strachu. Spokojnie, bardzo opanowanym ruchem
podniosła głowę do góry. Na jej piękną, rumianą twarz opadały pojedyncze
kosmyki ciemnych włosów. Zaczerwienionymi oczyma spojrzała na mnie – nie był to
wcale smutny wzrok, ale coś w rodzaju nadziei, zaciekawienia. Jej niebieskie
tęczówki poszerzyły się nieznacznie. Drżącymi rękoma chwyciłem jej skostniałe
dłonie, chcąc chociażby tym gestem pokazać jej wszystko to, czego nie umiałem
powiedzieć słowami. Trzymając kurczowo w swojej lewej dłoni jej ręce, prawą
rękę podniosłem ku górze, chcąc zetrzeć jej łzy z policzka. Bardzo powoli,
starając się jak najsubtelniej, dotknąłem opuszkami palców jej zimnego, mokrego
policzka. Nie umiałem spojrzeć w jej oczy, więc obserwowałem wędrówkę mojej
ręki po jej twarzy, kierując się w stronę malinowych ust. Zatrzymałem palce w
okolicy kącika jej warg i w tym momencie jej oczy, które tak wytrwale
wpatrywały się w moją twarz, uśmiechnęły się. Zauważyłem to, chociaż tak
naprawdę nie widziałem jej wzroku. W jednej chwili zmieniła się cała jej
postura. Oczy, twarz, a nawet ciało brunetki ogarnął uśmiech. Długo nie
musiałem czekać, by i moja twarz zajaśniała, zobaczyłem to, czego oczekiwałem,
czego pragnąłem. Moje nogi zaczynały cierpnąć od kucania, ale nie zwracałem na
to uwagi, nie było istotne dla mnie nic poza nią. Przybliżyłem się do niej
nieznacznie, chcąc w ten sposób pokazać, że tak naprawdę tylko tego brakuje mi
w naszej relacji – całe moje ciało tęskniło za jej dotykiem i chociaż nasze
usta złączyły się tylko dwa razy, za każdym razem gdy miałem okazję pocałować
ją chociażby w policzek, gdzieś w sercu rozkwitał nowy pączek na drzewie naszej
znajomości. Ta roślina, którą od kilku lat hodowałem w głębi swojego ciała,
teraz zaczynała przybierać najpiękniejsze kolory. Teraz, gdy ona była już tak
blisko, gdy dzieliły nas zaledwie milimetry.
-
Tęskniłam. – usłyszałem jej łamiący się, ale szczęśliwy głos. – Tak bardzo za
tobą tęskniłam.
-
Przepraszam, że pozwoliłem ci tęsknić. – odpowiedziałem resztkami sił, zanim
zatopiłem się w jej malinowych ustach. Jedna chwila i już całe moje ciało
krzyczało z radości, wiedziałem, że i ona cieszy się, a jej dusza pragnie,
byśmy nigdy nie kończyli tańca naszych ust. Coraz bardziej namiętnie spijaliśmy
ze swoich warg kolejne pocałunki, jej dłonie delikatnie pieściły mój kark,
podczas gdy moje ręce obejmowały jej talię i rozpoczynały wędrówkę po jej
gładkich plecach…
Dźwięk
telefonu… zbudziłem się. Nie było obok mnie Agaty, a nasz pocałunek był tylko
wytworem mojej chorej wyobraźni. Rozejrzałem się po pokoju – byłem w domu
mojego ojca. Usnąłem, gdy pakowałem ostatnie rzeczy, które chciałem zabrać do
Warszawy. Dziś bowiem wracam do stolicy, by powrócić do dawnego życia… nie! By
zacząć nowe życie. Telefon zawibrował ostatni raz. Spojrzałem na wyświetlacz.
Agata:
„Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i mimo wszystko jesteśmy
przyjaciółmi. Czekamy na Ciebie w kancelarii. Gdybyś miał ochotę porozmawiać –
znasz mój adres. A.”
Nie
chcę dłużej śnić.
Pragnę
żyć na nowo.
Z
nią.
Zapakowałem
ostatnie pudła do mojego srebrnego Jeepa, raz jeszcze spoglądając w stronę domu
mojego ojca, miejsca, w którym wychowałem się. Wtedy właśnie pojawiła się we
mnie iskierka nadziei, że jeśli wrócę tutaj, to tylko z nią. Wsiadłem do
samochodu, odpaliłem silnik i ruszyłem w drogę powrotną do Warszawy, by po
kilku godzinach znaleźć się po jej kamienicą. Szybkim tempem wszedłem po
schodach, nie chciałem bowiem wieczności czekać na windę.
Stając
przed drzwiami jej mieszkania, pierwszy raz od wielu miesięcy poczułem, że
znajduję się we właściwym miejscu. Moje ciało nie drżało, nie bałem się żadnego
kolejnego kroku.
Teraz
albo nigdy! - pomyślałem i pewnym ruchem nacisnąłem dzwonek do drzwi.
E.
Tak jak wyżej, zatkało mnie. Ugrzęzłam we własnych myślach. Hmm, o czym to ja mówię? A tak, już wiem, o Tobie E.! Jezu, dziewczyno, co Ty ze mną zrobiłaś? Serce mi stanęło.
"Przepraszam, że pozwoliłem ci tęsknić." - umieram.
To jest piękne! I naprawdę nie mam już nic do dodania.
A nie, jednak jest taka jedna rzecz. Jak można zakończyć w takim momencie?!
"Teraz albo nigdy!" - no, ja mam nadzieję, że, teraz albo nigdy, dostanę następną cześć tego!
Oczywiście, żarcik :)
Nie mogę się już doczekać kontynuacji. <3 Bo będzie, prawda? Prawda? <3
D.
Chyba wystarczająco ochłonełam by posklejać słowa wyrażające mój podziw, w sensowne zdania. Och od czego by tu zacząć, nie mam pojęcia bo wszystko tutaj jest takie idealne - boże co za minimalistyczne słowo określające twoje opowiadanie. Muszę chyba zacząć coraz to częściej komentować opowiadania by pracować nad dobrze złożonymi zdaniami, które będzie można zrozumieć i będą wyrażać mój zachwyt przeczytanyn tekstem. Moje serce , och gdyby mogło krzyczeć - krzyczałoby - z zachwytu, gdyby mogło stanąc - stanęłoby - przy fragmencie pobudki ze snu.. zacytowane fragmenty przez Domcie są i moimi ulubionymi. Cóż mogę powiedzieć, pozostaje mi tylko pokłonić się nisko ! <3
OdpowiedzUsuńP.
Super! Jestem pod wrażeniem Twojej twórczości i uwielbiam czytać Twoje cudeńka. Czekam na kolejne z niecierpliwością i utęsknieniem!
OdpowiedzUsuńTkwię w takim szoku i zachwycie, że brak mi słów, żeby opisać to arcydzieło. Zgadzam się z Paula i Domcią, nie będę po raz drugi cytować tych samych cytatów, każde twoje opowiadanie jest po prostu nieziemskie i mam do ciebie jedną małą prośbę - napisz szybko drugą część! <3
OdpowiedzUsuńO.o odebrało mi głos. Powtórzę za Paulą i Leszkowe love - nie bd cytować bo już to Domi zrobiła. W momencie, kiedy okazało się, że to sen, to myślałam tylko o jedyn. Ona chce, żebym ją udusiła... Twoje opowiadania są jak odcinki PA, zawsze jest zdziwienie "to już koniec, tak szybko?" i zawsze chce się więcej i więcej. Dziewczyno, jak Ty to robisz, że Twoje opowiadania są tak genialne??? Hmmm... z opem jest jak z tym, że ktoś chce mieć ciastko i zjeść ciastko. Już tłumacze o co mi chodzi. Zawsze kiedy Twoje opowiadanie się kończy to jest takie uczucie... hmmm... to nie jest niedosyt ale coś w ten deseń, chciałoby się przeczytać jeszcze kawałek tej historii ale żeby pozostało to uczucie takiego... ehhh... marzenia, pływania w otchłani miłości i takiego czegoś, co powoduje u człowieka chęć pozostania w tej historii.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodzi ;)