Nie wiedziałam jak mam nazwać to opowiadanie więc nazwałam, tak. Mam nadzieje, że autor nie będzie zły, że tak zostało nazwane jego opowiadanie.
P.
"Jak pięknie jest rano,
gdy jeszcze nie wszystko się stało,
i wszystko może się stać,
tylko brać."
Agata zamknęła drzwi od mieszkania, zmierzała w stronę salonu, spokojnie patrzyła jak Marek kładzie chińszczyznę na stół i rozpakowuje ją. Delikatnie uśmiechnęła się do samej siebie....
***
Agata weszła do salonu, a tym czasem chińszczyzna była już prawie otwarta. Marek spojrzał się na nią swoim opiekuńczym wzrokiem ,ona spojrzała najpierw na stół a potem zwróciła wzrok w jego stronę, kiedy on wreszcie się odezwał.
-Co? Przyznasz że ładny mamy dziś wieczór.-zapytał przyjaciółkę.
-Tak, nie nic tak tylko się patrzę, przegapiłam coś więcej?- zapytała Dębskiego.
-Tak, wielką chwilę rozpakowywania naszej kolacji-odparł Mecenas. Obydwoje w tym samym momencie usiedli do stołu, Agata otworzyła sobie pudełeczko, Marek również i zaczęli jeść ,po ich minach było widać że bardzo im smakuje i dobrze się czują w swoim towarzystwie.
-No nic ,ktoś musiał zamknąć drzwi ,co taki smutny jesteś? Dziwny jakiś ,taki...-zapytała Dębskiego.
-Szczerze mówiąc to bardziej ten smutek widać po Tobie .Ale przed powrotem tutaj ,ja i Robert sprzątaliśmy pokój Taty ,no i zasmuca mnie trochę ten wyjazd Doroty-rzekł mężczyzna. Dębski przysunął swój wzrok do Przybysz.
-Wiesz w najgorszym wypadku Bylińska znajdzie nam następczynie szefowej ,owszem bez Dorotki to nie to samo, tyle klientów ,tak jej się dobrze pracowało. Mnie to bardziej martwi jak ona sobie z tą sytuacją poradzi, inne środowisko ,ciekawe jak ją odbiorą w tym Londynie-odrzekła Agata .Marek uśmiechnął się do niej na pocieszenie, i puścił oko.
-Smakuje Ci chińczyk? -zapytał ją. Kładąc sobie ręce na kolanach ,bo musiał zrobić sobie przerwę od jedzenia.
-Jasne ,widzisz że wcale nie wyglądam na smutną? -odparła retorycznie i z uśmiechem.
-Ale....-dodał.
-No dobra ,dobra ,Wygrałam sprawę Krzyśka no i teraz będę się rzadziej widywała z Tośką ,on to chyba do tej swojej żony wrócił. Strasznie się do dziewczyny przywiązałam. Szkoda że ty jej bliżej nie poznałeś. -odpowiedziała w przerwie między jednym a drugim kęsem .Obydwoje jedli i patrzyli się na siebie.
-No cóż bywa i tak ,nie wiem jak się pocieszyć ,ale pamiętaj że ludzie ciągle coś tracą i zyskują. Życie nie może być ciągle takie samo-powiedział.
-No...Pamiętam jakie były nasze początki-dodała Mecenas .I wtedy obydwoje się zaśmiali ,uśmiadomili sobie że w takim nastroju to oni ostatnio byli bardzo dawno. Marek czule patrzył się na Agatę.
-Niewczas ,akcja na Rozbracie ,Twoje wejście do kancelarii ,pamiętasz może sprawę z tą komedią romantyczną? -Dębski mówił to przez śmiech .Obydwoje powoli kończyli jeść ale zrobili sobie przerwę na wspominanie.
-Tak to było porywające-uśmiechnęła się do niego, i zaczęła dokańczać chińczyka .Ale cały czas w głowach mieli pamiętny wieczór w biurze z filmem, notatkami ,winem ,zalaną koszulą Dębskiego. W ciszy myśleli o sobie i jedli dalej ,wreszcie odezwał się Marek.
-To ja skończyłem ,pałeczki mogą Ci się przydać ,-uśmiechnął się i wyrzucił opakowanie, pałeczki wsadził do zlewu by Przybysz mogła je później obmyć. Następnie poszedł umyć ręce do łazienki.
-Też już zjadłam-dodała po chwili Mecenas i wyrzuciła opakowanie.
***
Dorota kładła się właśnie do łóżka,do sypialni wszedł Wojtek który też zamierzał właśnie zasnąć.
-Ciężki dzień,co?-zapytał.Wszedł i przysunął się do żony.
-Tak,czuje że powinnam się z nimi wszystkimi jutro już tak oficjalne w kancelarii pożegnać,znajdą mi następczynie,niech to wszystko szlag!-powiedziała Dorota.
-Rozumiem że Ci przykro,nawet jak się rozmyślisz to ja i tak wyjadę-przytulił żonę.
-A może tak Jasiek zmądrzeję?Będzie miał dobrą średnią na następny semestr,może dała bym mu zdać ten rok jeszcze w Polsce,chociaż jemu podoba się pomysł wyjazdu,chciałabym żeby jednak on ten semestr poprawił.Zaczynam się rozmyślać.Dobranoc-odparła Gawron i zgasiła lamkę.
-Twoja decyzja kochanie,jak chcesz to zmienisz zdanie.Też bym wolał żeby Jasiek dokończył rok,albo chociażby semestr jeszcze tu.Dobranoc-rzekł i pocałował żonę.
***
Agata wróciła do salonu gdy Dębski siedział już na kanapie,ona rozsiadła się obok niego,oboje wyglądali na rozweselonych perspektywą wspólnego spędzenia wieczoru.Marek ściągnął w tym czasie marynarkę i położył na róg kanapy,co bardzo zaskoczyło Agatę,zwrócił się w jej stronę i zaczął mówić.
-Wyglądasz na wzruszoną,co jest?-zapytał ją.
-Nie nic ,to tylko jesień.Masz może ochotę na jakiś film?-zapytała go.
-Nie ,widzę łezki-roześmiał się i przysunął się do niej, zgiął jedną nogę i położył na kanapie ,ona położyła nogi na kanapie, zginając je .Kobieta uderzyła go w ramię.
-Będzie mi brakowało Tośki-uśmiechnęła się mimo woli.
-Napijemy się wina?-zapytał Mecenas.
O ,wino da się zorganizować!-dodała Przybysz i pośpiesznie ruszyła w stronę kuchni , wróciła z winem i korkociągiem.
-Przynieś szkło,jest w trzeciej górnej szafce-odparła. Po chwili Marek wrócił z dwiema szklankami i spojrzał prosto w oczy przyjaciółki.
-Dobra mam ,za co pijemy? -otworzyła wino. Gdy nalewała je do szklanek ,Marek nie chcący podniósł swoją trochę wyżej i zalała mu koszulę.
-Zupełnie jak w tedy w gabinecie-roześmiała się głośno.
-I tak nie lubiłem tej koszuli-rzekł Mecenas. Agata zaczęła go przepraszać i wycierać chusteczkami z stolika ,a on się śmiał i trochę denerwował ,chociaż dla niej taki zalany wyglądał bardzo ładnie.
-Przepraszam Cię za to na ognisku,muszę przyznać że nie potrzebnie się tak zachowałam-powiedziała Agata, on cały czas tak uroczo się na nią patrzył.
-Dobrze ,też nie byłem święty-odpowiedział jej i spojrzał na jej szeroki uśmiech ,obydwoje zaczęli się śmiać. Mężczyzna wyrzucił do kosza mokre chusteczki i wrócił do przyjaciółki ,patrzył na swoją koszulę ,podniósł głowę i spojrzał się na Agatę.
-Za ostatnie dziesięć miesięcy! Musimy zrobić sobie reset znajomości. -krzyknęła kobieta i podała Markowi jego szklankę.
-No...Za nas-roześmiał się. Obydwoje byli w tej chwili uśmiechnięci, stuknęli się szklankami i zaczęli pić.
- Tak ,przynajmniej teraz mamy jakiś taki spokój-dodała Agata. Gdy Marek w tym momencie robił kolejne dziwne miny ona popijała wino. Gdy już wypili ,Dębski spojrzał na zegarek.
-Która to już godzina, ja kompletnie straciłem rachubę czasu-odparł Mecenas.
-Chcesz się zwijać do domu?- zapytała z uśmiechem.
-Dobra i tak nie pojadę po alkoholu ,ty też nie ,zresztą nie chcę się jeszcze zwijać.Wezwę taksówkę jak by coś.
-Chcesz możesz spać na kanapie, możesz uprać sobie koszulę,nie będzie mi przeszkadzało jak będziesz spać z gołą klatą jak Ci za gorąco będzie, albo jak mi łazienkę trochę po zajmujesz-żartując Agata usiadła na kanapie.
-Ok, jak nie masz nic przeciwko to spoko .No to co na kontynuacje wieczoru ?-zapytał ją.
-W sumie to nawet nie wiem. Masz jakiś pomysł?-spytała go. W tym momencie obydwoje niechcący za bardzo pochylili się i szybko znaleźli się obok siebie na podłodze.
-Uwielbiam takie akcje. Mamy nie daleko do tego wina.-roześmiała się Przybysz.
-Spadłem tak sobie na podłogę ,jak nastrój?-spytał żartobliwie.
-Świetny ,a jak Twój-zapytała Go o to samo.
-Równie dobry-spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się.
-No to całkiem nieźle. Ostatnio między nami bywało gorzej-dodał Marek.
-Ja tam wierzyłam ,że tak jeszcze sobie osobiście pogadamy-powiedziała.
-A tak w ogóle brawo za tą całą organizację wesela ,za powrót do palestry ,fajnie to się wszystko potoczyło-odpowiedział. Kobieta złapała go za ramię.
-Nie zrobiła bym tego bez Was ,bez Ciebie i bez tej rozmowy na parkingu-odparła Przybysz.
-Tęsknie za takimi wspólnymi chwilami ,ostatnio każdy z nas był zajęty sobą, zwłaszcza po ognisku ,nie widzieliśmy się na weselu Twojego Taty ,choroba i śmierć mojego Taty. Wcześniej to czekanie na Twój powrót z Gruzji.
-No cóż,ale chyba teraz jest dobrze no nie?-zapytała.
-Owszem-rzekł Dębski.
-Też mnie to wkurza i przepraszam ,bo mogłeś czuć się urażony ,chciałam Ci pomóc jak miałeś problem ale mnie jakoś odrzuciłeś-powiedziała Przybysz.Wzięła butelkę w rękę i obydwoje pili sobie dalej.
-Bo źle się z tym czułem,że tak nagle się pojawiłaś w moim rodzinnym domu i chcesz pomóc.Zresztą nie mów że ja nie potrafiłbym mieć dzieci-odpowiedział.
-W sumie nie chciałam żeby to tak zabrzmiało,w ogóle źle słowa dobrałam. No i zajęłam się swoim życiem,ta moja dziwna relacja z Krzyśkiem,szkoda gadać-dodała.A Marek położył jej ręke na ramieniu.Wstał z podłogi i siegnął po marynarkę,stanął za nią i okrył jej ciało.
-Ale nie żałujesz czasu spędzonego z nim-mówił z za pleców ,kobieta wstała i przeszła się w jego stronę.
-Sama nie wiem ,a czemu mamy o nim rozmawiać? -zapytała.
-Również nie wiem ,chcesz jeszcze się napić ?-zapytał.
-Ostatni raz ,przepraszam i dzięki ,dzięki za fajny wieczór. Tak to wszystko zepsułam-przytuliła się do niego.
-Ja w sumie też, gdybym tak normalnie umiał rozmawiać o swoich problemach ,mam z tym problem . Dobranoc, śpij dobrze-powiedział mężczyzna ,wyrwał się z objęć i poszedł do wyjścia.
Agata pobiegła za nim i zdjęła marynarkę.
-Tak byś mnie z nią zostawił .Chciałam Ci tylko powiedzieć że jesteś wspaniałym człowiekiem ,jeśli nie sprzedajesz domu ,to wiedz że chciałabym być tam mile widziana-oddała marynarkę. Marek się ubrał.
-I będziesz ,zawsze możesz na mnie liczyć. Widzimy się jutro ,cześć-pożegnał się.
-Ty na mnie też,widzę że sobie poradzić,cześć!-uśmiechnęla się.Kiedy Dębski wyszedł i kobieta zamknęła drzwi,położyła się na kanapie i długo myślała o dzisiejszm wieczorze.
***
Agata otworzyła piękne,brązowe drzwi kancelarii i zobaczyła Marka.
-Cześć-uśmiechnęła się się do niego.
-Cześć,wiesz gdzie do cholery jest Bartek?Nie mogę się do niego dozwonić-zapytał ją kiedy siedział przy biurku gościnnym,zmierzając w stronę swojego gabinetu.
-Chyba chłopak zaspał,wczoraj się dziwnie zachowywał-Agata poszła za Markiem.
-Może ma swoje powody,martwisz się?-zamknął drzwi od gabinetu kiedy kobieta weszła i usiadł przy biurku.
-Tak,przecież jestem jego jakby Mamą-roześmiała się.
-On ostatnio latał między Justyną a Anielą-odparł Marek.
-Może by go poszukać?-zapytała.
-Chłop jest niemal że profesjonalistą to się ogarnie-rzekł Dębski.Tymczasem mężczyzna zaglądał sobie w papiery a Agata spoglądała na niego,położyła torbę na podlogę.
-Chcesz usiąść ?-zapytał Mecenas.
-Tak, wyślemy Anielę jak się Bartuś za godzinkę nie zjawi,może go Justynka omotała-roześmiała się Przybysz i patrzyła jak Marek sprząta rzeczy z biurka na bok,kobieta usiadła na nie.Obydwoje uśmiechali się do siebie.
-Agata,a co do wczorajszego wieczoru...Dzięki!-Mężczyzna oparł dłonie o blat.
-Nie ma za co-po czochrala go po włosach. W tym momencie do kancelarii weszła Marek i Agata usłyszeli kroki i szybko wyszli z gabinetu.
-Cześć kochana!Co ty tu jeszcze robisz?-zapytała Dorotę i uściskała ją.Dorota położyła torebkę na biurko Anieli i zawiesiła kurtkę.
-Nie jadę z Wojtkiem,chciałam żeby Jasiek zaliczył rok,on też chcę,nagle obudziły się w nim jakieś ambicje-Dorota sporzała na swoich przyjaciół.
-Bartka nie ma-dodał Dębski.
-No to cudownie!-Przybysz rzuciła się na koleżankę,gdy odeszła,rękę podał jej Marek.
-Poczekam na niego,a potem wracam po swoje rzeczy z gabinetu-rzekła uśmiechnięta Dorota,zabrała torebkę. W tym momencie próg kancelarii przekroczył Mecenas Janowski.
-Hej wszystkim,o Dorota!-odrzekł z wymuszonym uśmiechem,podał ręke Dorocie i przywitał się z nią,ona odpowiedziała mu że jednak nie wyjeżdża że względu na syna któremu nagle zależy na nauce,zresztą ona też by chciała by nie powtarzał roku,a on stwierdził że nie chcę nie zdać.Widać że mężczyzna nie miał najlepszego samopoczucia,potrząchnął włosami,zatrzasnął drzwi,zawiesił kurtkę,i ruszył w stronę swojego starego biurka,ale nagle coś w nim przemówiło i zatrzymał się,cchąc szybko coś powiedzieć.
-Szukałem Justyny i próbowałem się z nią skontaktować,chcę od mnie pożyczyć z kilka tysiaków i może być z mną w ciąży,raz się kochaliśmy,ale cały czas od mnie nie odbiera. Zastanawiam si ę jak ją znaleźć,to tyle-Mężczyzna ironicznie się uśmiechnął.Agatę zamurowało,zobaczyła tylko odchodzącego w stronę biurka Bartka,Marek poszedł za nim i zaprosił go do swojego gabinetu:
Chcesz to możemy o wszystkim pogadać?-stanął przy koledze.
-O czym Mam Ci powiedzieć?O seksie?,o tym że mogę być ojcem?Jeśli to jest moje dziecko,to chciałbym aby miało jakieś życie,wiesz podejrzewam że jej chodzi o aborcję,ciężko jest jej pewnie,nie chciana ciąża,ojcem może być jej zawodowy przeciwnik,wywalili ją z kancelarii nie mogę jej nigdzie znaleźć...-odpowiedział Janowski.
-No to szukaj dalej,wow!Nie wiedziałem że to tak zaszło-dodał Marek i poklepał go po ramieniu.
-Oszukała mnie,szliśmy niby na zwykłe spotkanie,ale ja wiesz przeczuwałem że coś i wziąłem czerwoną teczkę,trochę alkoholu,gwaździste niebo,seks-odparł smutno Bartek.
-Uważaj z kim sypiasz za młodu,nawet jeżeli to będzie Twoje dziecko,to ja i Agata,Dorota Cię wesprzemy-rzekł Dębski.
-Ale stary,ono i tak je usunie,to dla niej koniec kariery,ona mnie w ogóle nie kocha,ja je mogę wychować ale przecież nie stworzylibyśmy mu prawdziwej rodziny,wiesz,takiej pełnej miłości-odrzekł zasmucony Janowski.
-Przykra sprawa,co ja mogę więcej rzec,wy się napewno zabezpieczaliście?-zapytał Marek,w ogóle pozbawiony skrępowania.
-Ona tak,ale ja nie,nie przewidziałem tego seksu,to była chwila zapomnienia,impuls,gigantyczna namiętność,byłem schlany tak że wydawało mi się że jestem jakimś glonojadem-ciągnął Bartek. Młodszy adwokat opuścił gabinet,jego oczom ukazała się Aniela siędząca przy swoim biurku,która oczywiście o niczym nie wiedziała,i nie chciał żeby wiedziała. Kobieta spojrzała się na niego i zrzuciła porozumiewawcza spojrzenie,Doroty już nie było,a Agata siedziała w swoim gabinecie. Bartek stanął koło Anieli,położył ręce na biurku,ale potem je zabrał,by nie okazać przed nią żadnego smutku,albo może w ogóle żadnych emocji. Usiadł przy swoim stanowisku i zabrał się do przeglądania akt.
***
Późnym popołudniem Agata,Bartek,Dorota i Marek zbierali się właśnie do wyjścia z pracy:
-Już nie długo będzie tam mój gabinet-roześmiał się Bartek i wskazał dłonią na miejsce.
-Wiesz za kiedy?-zapytał Marek który właśnie zmierzał w stronę wyjścia.
-Nie wiem,spodziewam się jutro wizyty madame Bylińskiej-odparł i również szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi.
-Spoko,Bylińska wierzę nie wyjechałam,jestem cholernie zmęczona ale jak sobie pomyślę o powrocie do domu,kolacji,lekcjach,przepytywaniu Jaśka,konwersacji na Skype z Wojtkiem,to mi łeb pęka-rzekła Dorota która szła z Agatą do wyjścia,obydwoje wychodziły z jej gabinetu.
-No dziewczyny ruszcie się! Za raz zamykamy!-odrzekł Dębski.
-Ja nigdy nie będę mieć takiego życia,dzieci,sprzątanie,prasowanie,mąż,ruchy dziewczyno-Agata szła a za nią poszedł Marek,powoli szedł za nimi Bartek a za nim Dorota. W tym momencie Dębski spojrzał się na Agatę spojrzeniem jakim patrzył tylko na nią.
-Dzięki że mnie przepuściłeś-powiedziała.
-Nie ma za co-odparł i wyszedł za nią.
***
Dzień w kancelarii dobiegł końca,słońce już dawno zaszło,listopad,więc było już bardzo ciemno. Bartek siedział nad Wisłą z butelką wódki i rozmyślał o swoim życiu,wypił już połowę,miał mętlik w głowie.Nagle zadzwonił mu telefon:
-No cześć Bartek,pewnie już wiesz,chcę zrozbić badania genetyczne,chciałam bym wiedzieć czy je to dziecko,nawet jeśli Twoje,to nie chcę by się urodziło,właśnie po to były mi te pieniądze,chyba nie chcesz mieć dziecka z wpadki?Człowieku ty mnie nawet nie kochasz?To byl zwykły,zwierzęcy seks,w dodatku po pijaku!-krzyczała przez telefon Winogradzka.
-Gdzie ty jesteś?-spytał najgrzeczniej jak mógł,podpity i zdenerwowany Mecenas,wstał zostawił butelkę nawet jej nie wyrzucając i zaczął biec przed siebie.
-Wynajęłam jakieś mieszkanie zresztą co Cię to obchodzi Bartek.Spotkamy się jutro?Podam Ci adres,ok?-zapytała kobieta.
-Jasne,tak wieczorem po pracy-słychać było że był jednocześnie smutny i pijany.
-Piłeś coś?Marszałkowska 23 m.21-rzekła Justyna i się rozłączyła bo nie miała ochoty na rozmowę,czuła się okropnie wiedziała że tamta noc była wielkim błędem,ale była też czymś czego nigdy wcześniej nie czuła. W żadnych ramionach nigdy nie czuła się tak bezpiecznie,dobrze...
Bartek mimo spożycia alkoholu,starał się dojść bezpiecznie do mieszkania gdy wrócił,wziął prysznic,przebrał się w bokserki do spania,zjadł kolację ,umył zęby i padł jak by nie spał dwa dni.
***
Nastał piękny listopadowy poranek,budzik Przybysz niemiłosiernie dzwonił wskazując godzinę 6:30,Agata otworzyła jedno oko,potem drugie,powolnie wstała z łóżka. Na blacie swojego stolika zauważyła rzadko spotykany porządek,pościeliła łóżko. Pobiegła do łazienki i wzięła prysznic,umyła zęby,ubrała się i zrobiła sobie mrożoną kawę.Zjadła śniadanie i pomknęła czerwoną strzałą do kancelarii.Gdy dojechała,wyszła z samochodu z torbą i zmierzała w stronę wejścia.Gdy otworzyła piękne brązowe drzwi kancelarii,nie zobaczyła tam nikogo,było pusto,pomknęła do swojego gabinetu.
***
Agata rozmawiała na sali z sędzią.
-Wysoki sądzie,dowody zostały przedstawione,duskusja toczy się w okół pouczenia dla przysięgłych. Oskarżenie nie pokoi sie że poniosło porażkę,współczujemy i uważamy podobnie,moja klientka jest niewinna,pani Rybka nie zabiła męża z swej służbowej broni -powiedziała Mecenas,chcąc jakoś zmienić decyzję sędziego.
-Przysięgli opierają się na dowodach,one wystarczą by dowieść że klientka jest winna,zarzucanego jej czynu,to wszystko pani Mecenas?-zapytała sędzia Ostrowska
-Tak-odparła kobieta.
***
Przybysz siedziała przy biurku i oglądała akta z sądu,do drzwi jej gabinetu zapukał Marek:
-Wymieniła bym to biurko,przydała by się mała renowacja,tylko jeszcze nie wiem na jakie,wejść!-krzyknęła stojącego przed drzwiami Dębskiego.
-O chcemy biureczko wymienić?-zapytał Mecenas i podszedł bliżej niej.
-Tak,na jakieś ładne,gustowne,dębowe,a ty co zajęć nie masz?-zapytała żartobliwie.
-Mam,ale wpadłem,na chwilę Ciebie pomęczyć,co tam masz?-spytał.
-Sędzia odrzuca linię oskarżenia-odrzekła i zamknęła akta,stanęła przed Markiem i spojrzała się na jego kubek kawy,na którą strasznie miała ochotę.
-Nie jest po waszej stronie-zaśmiał się Dębski,zabierając rękę z zasięgu przyjaciółki,bo bał się że Agata zaraz mu tą kawę zabierze.
-Już nie-odpowiedziała
-A przysięgli? -pytał dalej.
-Nie przełkną morderstwa pierwszego stopnia...Dobra trzeba działać ,w ogóle miałam kawę rzucić jeszcze jak byłam w Prospectrum ,a ty co masz?-zapytała.
-Sprawy drogowe, samochody, męska rzecz-uśmiechnął się ,popijąjąc łyk za łykiem,wspólniczka głośno się zaśmiała.
-Nie chcę napiętej relacji między nami-odparł ,po wypiciu kawy.
-A w ogóle taka jest? Też ich nie chcę-zaśmiała się raz jeszcze.
-Nie ma ,ale nie chcę by wróciła ,więc już zawsze będzie normalnie? -zapytał ją spoglądając na jej teczkę.
-Tak, już ,po prostu, wystarczy tak postanowić ,przecież jesteśmy dorośli-odrzekła i spojrzała się mu prosto w oczy.
-Walcz o sprawiedliwość ,pogadaj z tą klientką raz jeszcze...-Agata w tym momencie mu przerwała.
-Wiem ,ale przecież nie zabiła męża dla forsy z ubezpieczenia popełnił samobójstwo z jej służbowej broni? Zabójstwo drugiego stopnia - 4 lata ,a zwolnienie warunkowe? -zapytała.
-Też bym się nad tym zastanowił ,życzę powodzenia i sądzę że raczej nie zabił się z jej służbowej broni.-dodał i wyszedł z gabinetu. Agata położyła palce na biurku ,usiadła na fotelu i zaczęła się zastanawiać.
***
Agata siedziała przy stole, w więziennym pokoju i rozmawiała z klientką.
-Proponują zabójstwo drugiego stopnia-4 lata ,mniej się nie da, załatwię zwolnienie warunkowe ,wyjdzie pani po roku ,to i tak są dobre wieści, boją się porażki więc idą na ugodę-rzekła Agata ,bardzo szkoda było jej smutnych oczy klientki.
-Może zdam się na werdykt? -spytała Beata.
-Przysięgli są nie przewidywalni-powiedziała ostrzegającym głosem Przybysz.
-Wolę zaryzykować, nie mogę siedzieć za coś czego nie zrobiłam ,nie pójdę na ugodę-odparła klientka.
-Ok ,zatem czekamy na werdykt-powiedziała Agata, bardzo współczując swojej klientce.
***
Kolejny dzień w życiu Mecenas Przybysz powoli dobiegał końca. Zmierzała w stronę drzwi swojego mieszkania, wchodziła właśnie po jednych schodach ,by zaraz wejść na następne. A kiedy już znalazła się przy nich, zauważyła siedząca na jednym z stopni znajomą sylwetkę dziesięciolatki w kucyku, przysiadła się do niej i zaczęła mówić.
-Cześć Tosia-odparła, spoglądając dziewczynce prosto w twarz.
-Hej Agata, właśnie wychodziłam od babci ,usiadłam żeby się nad czymś zastanowić-odpowiedziała.
-A nad czym jeśli można wiedzieć? - zapytała.
-Nad Tobą, bo się za Tobą strasznie stęskniłam-zaśmiała się Tośka.
-Ja za Tobą też, u mnie jak zwykle dużo pracy i nic poza tym-powiedziała.
-U mnie w sumie też ,dużo nauki w szkole ,Mama znów wyjechała pracować ,ale pogodziła się z Tatą, on dobrze się trzyma ,masz od niego pozdrowienia-odrzekła Młoda Majewska.
-Tęsknisz za Mamą? -spytała Agata ,chwytając ją za rękę.
-Wczoraj po raz pierwszy zatęskniłam ,nie wiedziałam że tak mi jej będzie brakować.
-Ja też za swoją tęsknie, zwłaszcza nocami ,no widzisz-odpowiedziała Agata spokojnym głosem i uśmiechnęła się do niej.
-Ja muszę już lecieć, cześć -pożegnała sie przybijając jej piątkę.
-Trzymaj się Tosia-pożegnała się Agata, wstała z schodów i założyła torbę na jedno ramię ,patrzyła jak dziewczynka odchodzi ,następnie pobiegła i otworzyła mieszkanie ,usłyszała dzwonek telefonu.
-Halo? Stary co chciałeś?- zapytała mężczyznę.
-Wiem że to nie najlepszy moment ,ale dałabyś się zaprosić na drinka? -spytał Karol.
-No dobra ,co u Ciebie?- zapytała stojąca w drzwiach kobieta.
-Jestem prokuratorem ,od nie dawna ,mam gabinet obok jakieś tam Okońskiej ,a tak to mam mieszkanie na Mokotowie i jestem wolny-odparł mężczyzna.
-Ja robię w kancelarii Gawron& Dębski& Przybysz i chyba już Janowski ,też jestem wolna ,a Okońską znam ,konkretna z niej babka-dodała Agata.
***
W barze ,o tej porze było dość sporo ludzi Przybysz siedziała samotnie przy stoliku i piła kieliszeczek wódki, czekając na kolegę ,gdy wreszcie wyłonił się z tłumu obecnych, podali sobie rękę na powitanie.
-To,Co u Ciebie? Samotność Ci doskwiera? Whiskey z lodem ,poprosimy-zapytał kolega.
-Nie ,mam fajnych przyjaciół, Tatę i jego dziewczynę, ostatnio nawet z tą Okońską ,zaczęłam się lepiej dogadywać, Maria się nazywa-roześmiała się Agata.
-Serio żadnych facetów ?-pytał dalej mężczyzna.
-Dębski ,mój dobry przyjaciel i Bartek ,mój prawniczy syn-odpowiedziała i odłożyła kieliszek z trunkiem.
-No to zadzwoń do niego-zaproponował kończąc pić Karol.
-Do kogo? -spytała.
-No to tego Dębskiego-zaśmiał się.
-Nie będę mu przeszkadzać ,pewnie ma dużo roboty-zaśmiała się głośno.
-No to zmieńmy temat...Kiedy mieliśmy tyle przyjaciół na studiach-odparł kolega ,patrząc w stronę Agaty.
-Gdzie oni teraz wszyscy są? -zapytała.
-Pewnie na Facebooku - powiedział. I w tym momencie obydwoje się zaśmiali.
-Pamiętasz tę pannę z fiołem na punkcie tenisa ?-zapytała.
-Miała takie dziwne imię ,pamiętam -uśmiechnął się kolega.
-Ines -roześmiała się Przybysz.