piątek, 31 stycznia 2014

"...because I love you" cz. 2

Na początku powiem, że wizja mojego opowiadania wyglądała dużo inaczej. Ta część wyszła spontanicznie z przypływem weny. Miało być dłuższe, ale coś nie poszło. Mam nadzieje, że chociaż ta krótka część wam się spodoba. Pozdrowienia w jeszcze mroźniejszy dzień niż wczoraj :c :*

Mijały kolejne dni. Dni szare i ponure - mimo słońca. Nawet nie miała ochoty na spędzanie świąt w jakikolwiek sposób. Jej dni wyglądały wciąż tak samo - praca, dom, praca. Jej życie towarzyskie spadło do minimum a nawet niżej. Zaszywała się na reszte dni w swoich czterech ścianach, które niosą ze sobą wspomnienia JEGO. Tego który włada jej myślami mimo że go nie ma i nie wiadomo czy kiedykolwiek jeszcze będzie. Im bliżej świąt tym w większe załamanie wpadała brunetka, jednak mimo niechęci do świąt i całego tego klimatu, ustroiła choinkę, aby tylko w pewien sposób móc odczuwać "magię" świąt. Swój przedświąteczny urlop spędziła wgapiając się w ściany, nawet już przestała płakać. Gapiła się bez uwagi w telewizor, była w zupełnie innym świecie. Spojrzała na zegarek dochodziła godzina siódma, zwlekła się więc z łóżka i udała się do łazienki na długi prysznic. Krople gorącej wody spływały po jej nagim ciele.
Przymknęła powieki zmęczona kolejną bezsenną nocą, kolejną nocą gapienia się w sufit. Nie czuła się nawet senna, usiadła ubrana już na kanapie przeglądając najnudniejsze kanały jakie posiadała aby w jakikolwiek sposób zasnąć. Jej nudny seans który zamiast ją uśpić jeszcze bardziej pobudził przerwał dzwonek do drzwi. Zmarszczyła czoło zerkając na zegarek i klnąc w duchu, że udusi Dorote za tak późne odwiedziny.
Mozolnie kierowała się w strone drzwi w głowie układając wiązankę słów której pośle w kierunku przyjaciółki. Otworzyła zamki nie zerkając nawet przez wizjer szybkim ruchem otworzyła drzwi, już miała powiedzieć co o tym myśli, kiedy w drzwiach zobaczyła osobę której by nigdy się nie spodziewała. Zamknęła energicznie drzwi i oparła się o nie plecami. Jej twarz była blada, z oczu spływały łzy, a usta drżały. Zamknęła powieki i zaciskając dłoń w pięść. Otworzyła ponownie drzwi aby upewnić się, że to co zobaczyła nie jest tylko jej wytworem wyobraźni. Wciąż stał zrobiła jeden niepewny krok w przód i drżącą dłonią dotknęła jego policzka by upewnić się, czy to co widzi nie jest duchem. Gdy jej opuszki dotknęły jego kilkudniowego zarostu pisnęła i zabrała ręke zalewając się łzami. Czuła się jak w jakims realnym śnie i chciała się jak najszybciej z niego obudzić. Oparła się o ściane i zjechała po niej to pozycji siedzącej tak, że teraz siedziała na podłodzę płacząc. Marek mimo braku zaproszenia do środka wszedł zamykając drzwi i przykucnął przy niej. Położył dłoń na jej dłoni, ona uniosła na niego wzrok.
- Przepraszam..- rzekł jeszcze bardziej męskim głosem niż zapamiętała. Ona w przypływie złości uderzała go pięściami w klatkę. Wpadła w szaf płakała i wciąż go uderzała. Objął ją ramieniem przyciskając jej głowe do jego toru -..ciii. Już nigdy Ci tego nie zrobie.
Mówił tak jakby wiedział o czym myśli. Była na niego wściekła a za razem była wzruszona i szczęśliwa, że go widzi.
- Myślałam..- rzekła łamiącym się głosem -..myślałam, że ty..
- Cii. Nic nie mów. Już jestem i zawsze będę - przytulił ją mocniej. Ona wyswobodziła się z jego objęć i podeszła do okna. Milczała więc Marek postanowił zabrać głos - Przez ten rok nie myślałem tylko o Tobie, by zatracać się w twoich ustach, by dotknąć twojego ciała, zatonąć w twoich oczach. Nie potrafie bez Ciebie żyć, umierać też nie potrafie. Los dał mi druga szanse, ale jeżeli chcesz odejdę - wciąż milczała patrząc w okno. Nie potrafiła powstrzymać spływających łez.
- Rozumiem, że mam iść - spuścił głowę  zmierzając do drzwi. Agata stanęła za nim chwytając jego dłoń rzekła :
- Nie udało mi się powstrzymać Ciebie odjeżdżającego, więc nie pozwole odejść Tobie przychodzącemu - rzekła wciąż płacząc. Jej rozchylone wargi wciąż drżały. W ułamku sekundy wpiła się w jego usta jej słone od łez pocałunki przekazywały emocje których nigdy jeszcze nie uzewnętrzniała. Jej spragnione ciało jego dotyku wręcz płonęło kiedy obejmując ją w talii przywarł do jej ciała przyciśniętemu do ściany. Oderwała usta od jego i spojrzała na niego.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał po dłuższej chwili jej milczenia.
- Zastanawiam się, kiedy obudzę się z tego snu.
- To nie jest sen. To jest rzeczywistość - rzekł odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy po czym złożył pocałunek na jej ustach. Nagle ciemna szara noc, nabrała kolorów i stała się tętniąca życiem. Czasami los daje drugą szanse. Pozwala na lepsze życie z odpowiednimi ludźmi. Pozwala być szczęśliwymi.

Paula

czwartek, 30 stycznia 2014

"W cieniu dębów"

No tego się nie spodziewałam ;o (UWAGA BĘDĄ SPOJLERY) Cały czas wpatruję się w ekran jak nienormalna... Jak mogłaś to tak zakończyć?! Mi oczy błyszczały, kiedy to czytałam, a tu nagle BUM! i koniec. Zabiłaś go, a było tak pięknie, tak idealnie, tak niesamowicie *.* Przez ten szok to mi się na płacz zbiera... Chyba będę płakać ;c 
W ogólne cudowny tytuł! <3 Nie wiem czemu, ale bardzo mi się podoba. "W cieniu dębów" - jak "w cieniu ciebie" <3 Co za skojarzenia - bez komentarza... <3
No i na koniec: Daisy, Olu, Lusiu, czy jak tam wolisz, bardzo, ale to bardzo dziękuję za dedyk! <3 Sama nie wiem, za co on mi się należy, ale z całego serducha dziękuję! Za dedyk i za opowiadanie! <3 


A Wam, Wam jak zwykle życzę miłego zgłębiania tego cudeńka! 
 
D.

Cześć i czołem!
Nie wiem, czy ta krótka jednopartówka wam się spodoba, bo jest nieco przesłodzona, ale liczę na to, że nie wyszło mi to najgorzej. Jest to coś dziwnego, ale MarGatowego.
Na koniec mojej ‘przedmowy’ chciałabym dedykować to opowiadanie Domci. Dlaczego? Sama nie wiem. Chyba za to, że jesteś z nami i dzielnie prowadzisz tego bloga.
Miłego czytania! : )
***
Wszystko to, co stało się ostatnio było niby jakiś sen, jakby wyrwane z jakiegoś filmu, czy książki. Jeszcze niecały tydzień temu nawet przez myśl by jej nie przeszło, że tyle pięknych chwil może mieć miejsce właśnie w jej życiu.
Siedziała na ganku w starym, niedużym, białym domku w jednym ze stojących tam foteli. Jej wzrok skierowany był na stare dęby nieopodal domu. Kiedy się im przyglądała, w jej głowie zaczynały wirować cudowne wspomnienia ostatnich kilku dni…
Nie przebierając się, w szlafroku wyszła na ganek. Usiadła na fotelu. Po chwili z wnętrza domu wyszedł Marek. Postawił na stole talerz z kanapkami dla nich i usiadł obok niej. Objął ją ramieniem i pocałował w głowę. Agata uśmiechnęła się i wstała z fotela. Marek jednak przytrzymał ją i pociągnął tak, że opadła na jego kolana.
- Marek! – obróciła głowę w jego stronę i spróbowała się wyrwać z jego objęć – bezskutecznie oczywiście.
- Agata! – przedrzeźniał ją. Musnął delikatnie jej policzek i dodał z zachwytem – Pięknie pani wygląda w tym stroju.
- Głupek. – skwitowała brunetka i podciągnęła swój strój w okolicach dekoltu. – Puść mnie.
- Twój głupek. – uśmiechnął się zawadiacko i poluzował nieco swój uścisk w okolicach jej bioder. Kobieta natychmiast wstała i weszła do domu.
Usiadła na łóżku i położyła głowę na poduszkę. Zamknęła oczy na chwilę, by jak najbardziej wchłonąć tę chwilę. Chwilę szczęścia, radości, spełnienia, miłości, poczucia bycia kochaną, ważną dla kogoś.
Chwilę później, już ubrana, stanęła w drzwiach wychodzących na ganek. Marek siedział do niej tyłem, zapatrzony gdzieś w dal. Pił kawę. Stanęła za nim i przytuliła się do niego. On odłożył kawę i wstał. Następnie pociągnął za rękę w stronę ogrodu. Stanęli na skraju zagajnika. Marek objął Agatę w talii i szepnął jej kilka słów do ucha.
Usiedli na zielonej trawie w cieniu dębów. Brunetka oparła głowę na jego ramieniu.
- Czemu wczoraj uciekłaś? – spytał, zaglądając jej w oczy.
- Ja uciekłam? – udawała, że nie wie o co mu chodzi. Jednak na jej twarzy pojawił się znaczący uśmiech.
- Tak. Już zapomniałaś? To w takim razie muszę panią mecenas zaprowadzić na kurs poprawy pamięci. Co jeśli pani zapomni jakiegoś paragrafu? Co wtedy? Co pani powie klientowi?
- Pan mecenas to niech się oswoją pamięć martwi, bo ja wczoraj po pierwsze nie uciekłam, tylko wróciłam do domu, aby przygotować się do rozprawy, którą mam już za tydzień. Oprócz tego, wiedziałam, że pan mecenas tak łatwo nie odpuści, bo tak jak się tego spodziewałam, złożył mi pan tajemniczą wizytę. Pod pretekstem pomocy w jakiejś rozprawie, przywiózł mnie pan tutaj.
- Ale.. – spróbował jej przerwać, ale ona położyła mu palec na ustach i z satysfakcją w głosie powiedziała:
- Nie skończyłam, panie mecenasie.. – oczywiście Marek nie byłby sobą, gdyby pozostawił jej palec bez pocałunku. – Świntuch! – zabrała od razu rękę i lekko uderzyła go po torsie. – Daj mi dokończyć. – powiedziała zdecydowanie. – Gdy tutaj przyjechaliśmy, to pan bezczelnie wyłączył, a potem zapalił świeczki w całym domu, a gdyby tego było mało, postawił pan na stole butelkę mojego ulubionego, czerwonego wina i rozlał do kieliszków. Co się stało potem , to już nie wspomnę. I co pan teraz powie?
- Powiem, że wieczór był bardzo udany. – uśmiechnął się uwodzicielsko. – Pan mecenas bardzo lubi tak spędzać czas.
- Palant! – tym razem o wiele mocniej poczuł uderzenie jej ręki na swoim torsie.
- Ała! – krzyknął niby z ‘bólu’. – Za co?
- Jeszcze się pytasz? – patrzyła na niego wesołymi oczami, które tak bardzo w niej uwielbiał. Zbliżył swoje usta do niej, lecz ona w porę się podniosła. Marek popatrzył się na nią od dołu i zatrzymał wzrok na jej biuście.
- Zamierza pani tak stać? Ja oczywiście nie mam nic przeciwko..
- Świnia! – przerwała mu.
- Przesadzasz. – podniósł się i objął ją tak, że nie mogła poruszać rękoma. Skutecznie ”zniewolił” ją i wpił się namiętnie w jej usta. Nawet nie wiedział kiedy rozluźnił swój uścisk, tak aby Agata mogła wysunąć swoje ręce spod jego i sprytnie się ‘uwolnić’. Zaraz potem skierowała się w stronę budynku, lecz Marek złapał ją w talii i pociągnął za rękę do środka domu.. Po raz kolejny w ciągu tych dwóch dni dali się ponieść łączącemu ich uczuciu. Jego dłonie chaotycznie błądziły po materiale jej ubrań, podczas gdy ona próbowała rozpiąć guziki jego koszuli. Nim jeszcze nastał mrok, oni byli w krainie szczęścia. Tej, którą można znaleźć tylko przy pomocy tej drugiej, kochającej osoby.
***
Pomimo późnej pory, ona wciąż siedziała na ganku w białym domku. W pewnym momencie na jej bladej twarzy ukazał się lekki uśmiech. Po chwili usłyszała czyjeś kroki.
Marek podszedł do niej i objął ją mocno i pocałował w szyję. Ona uśmiechnęła się i obróciła w jego stronę i spojrzała głęboko w jego oczy. Dzisiaj były takie… Inne? Choć możliwe, że dopiero dzisiaj to zauważyła. Kiedy na nią patrzył, miała wrażenie, że już samym swoim wzrokiem otacza ją bezpieczeństwem.
- Chodź, pokażę Ci coś. – powiedział i pociągnął ja za rękę.
- Co? – zapytała.
- Zobaczysz. Chodź.
Pokierował ją w stronę pamiętnego zagajnika dębów, lecz tym razem weszli głębiej.
- Gdzie idziemy? Marek? – zapytała zaniepokojona.
- Cierpliwości. Zaraz zobaczysz. – trzymał ją mocno za rękę i prowadził w głąb lasu. Po chwili ich oczom ukazał się niewielki domek na jednym z dębów.
- Co to? – zdziwiła się. Co niewielki domek na drzewie mógł mieć wspólnego z nią.
- Kiedy z Robertem zaczynaliśmy szkołę, ojciec wybudował go dla nas, żeby nie musiał się razem z matką o nas martwić jak gdzieś znikniemy. Faktycznie, kiedy chcieliśmy mieć trochę spokoju, zaszywaliśmy się tutaj. Chodź. Wchodź pierwsza. Nie bój się, to jest bezpieczne. Wchodziłem tutaj wczoraj wieczorem.
- Marek, ale ta drabina jest już dosyć stara. Może lepiej nie wchodźmy, co? Tutaj na dole jest bardzo miło. – przytuliła się do niego.
- Agata, chodź. – zachęcał ją. – Dobrze, zobacz. Ja wychodzę pierwszy. – zaczął wspinać się po kolejnych szczeblach drabiny. Kiedy był już na samej górze, jedna z belek skrzypnęła, a sekundę później Marek leżał nieruchomo na ziemi.
- Marek! – krzyknęła przerażona.
Z oczu brunetki powoli popłynęły łzy. Ktoś dotknął jej ramienia.
- Będzie dobrze. – powiedział.

„Bez Ciebie świat, to dzień bez słońca,
Gdy wieje chłodny wiatr i liście strąca
Bez ciebie świat nie jest muzyką,
To cichy pusty trakt, droga do nikąd.
Bez ciebie świat to szara jesień,
A każda pora dnia nam smutek niesie,
Bez ciebie świat, nie ma uroku,
Gdy w sercu głusza trwa i znika spokój,
Bez ciebie świat, wieczna tęsknota,
Do dawnych pięknych lat,
Przyjdź zmień mój świat, oddal samotność…”
Eleni i Wiesław Ochman – „Bez Ciebie świat”
* * *
Bo bez tej drugiej połówki jest nam trudno żyć. Lecz warto pamiętać, że miłość może przezwyciężyć wszystko – nawet śmierć. Kiedy już znajdziemy tę prawdziwą, tę na zawsze, na wieki, to ona będzie z nami do końca świata i jeden dzień dłużej. Nawet jeśli kiedyś zabraknie drugiej połówki, to pozostaną nam wspomnienia, które są często równie cudowne jak gdyby ta druga osoba była fizycznie obok nas.
Bo miłość to jest to, o co warto walczyć. Z całych sił.

Daisy

Podsumowanie ankiet.


No i mamy kolejne wyniki ankiet, tym razem wyjątkowo późno bo aż w końcówce stycznia gdzie powinnam już robić praktycznie kolejną ankiete. Pierwszy raz od powstawania ankiet, była taka walka. Przez dwa trzy dni nie wiedziałam nawet kto wygra, głosy były wyrównane.

OPOWIADANIE GRUDNIA.

I miejsce :
31 głosów ( 70 %)
II miejsce :
21 głosów ( 47 % )
III miejsca :
19 głosów ( 43 % )

Ilość głosujących : 44 
Jak widać po wynikach była zawzięta walka, i tego skutkiem mamy teraz cztery trzecie miejsca. No gratuluje i mam nadzieje, że wciąż aktywnosć głosujących będzie wzrastać.

AUTORKA GRUDNIA

I miejsce :
Paula 
31 głosów ( 70 % )
II miejsce :
Leszkowelove , Daisy , Mycha, Paula
20 głosów ( 45 % )
III miejsce :
E.
18 głosów ( 40 % )

Ilość głosujących : 44
Nie wierze, nie wierze.. po raz kolejny na podium. Nie zasługuje na to naprawdę, ani ja ani moje opowiadania. Są opowiadania wiele lepsze, jak dla mnie podium powinno wyglądać inaczej - beze mnie! Naprawdę nie wiem czym sobie zasłużyłam na podium - czerwienie się. 

Teraz zaczynamy głosowanie w najaktywniejszych! 




Wasza adminka Paula :*

INFORMACYJKA!

Chyba nie musze mówić na jaki serial głosujemy - oczywiście na PRAWO AGATY!

http://twoje-seriale.pl/najlepszy-serial-2013-glosowanie-finalowe-sonda/

Adminki i Margatoholicy! :*

wtorek, 28 stycznia 2014

"Opowieść" PROLOG!

Hejka! Wraz z Paulą chciałybyśmy pochwalić się naszą najnowszą - wspólną - pracą. Zapewne po przeczytaniu tego tekstu nie wszystko będzie jasne, ale jest to PROLOG. Wszystkiego dowiecie się w odpowiednim czasie. Tak więc: miłego czytania! Liczymy, że wam się spodoba. :D Daisy

"Dziś nad światem zmienił ktoś Nieba błękit w chmur atrament Jakby pragnął deszczem swą opowieść snuć Pierwsza kropla na mą dłoń Ludzie kryją się w zaułkach" Edyta Bartosiewicz - "Opowieść"

Obudził ją trzask zamykanych drzwi. Usiadła na kanapie i rozejrzała się po pomieszczeniu, w któryn się znajdowała. Była u siebie - w gabinecie. Przetarła dłonią twarz, żeby choćby w minimalnym stopniu pozbyć się uczucia senności. Przysłuchała się czyimś krokom osoby, która ewidentnie zmierzała do jej gabinetu. Po kilku sekundach usłyszała tak dobrze znany sobie głos przyjaciółki.
- Agata, ty tutaj? - zdziwiła się na widok zaspanej i z rozmazanym od łez makijażem brunetki.
- Tak. Co w tym dziwnego? - przygładziła sobie włosy i spojrzała w stronę przyjaciółki.
- Co się stało? - odpowiedziała jej pytaniem i usiadła obok niej.
- Piłaś? - wskazała na leżącą obok niej pustą butelkę po winie.
- Tak. - odparła obojętnie Agata.
- Dlaczego? - ruda nie dawała za wygraną.
- Lubie od czasu do czasu zamoczyc usta w lampce czerwonego wina, ponoć dobrze działa to na krążenie - spojrzała na rudą i próbowała odbiec od tematu który poruszyła Dorota - a ty słyszałaś, że wino z aroni jest dobre na serce ?
- Tak tak, a piwo na nerki.. - postukiwała panokciami o blat jej biurka - nie zmieniaj mi tu tematu na lecznicze właściwości alkoholi. Powiesz czemu piłaś?
- Powiedziałam, że lubie od czasu do czasu.. - rudowłosa przerwała jej. - Rozumiem, tak bez powodu wypić lapmkę wina, ale butelke to chyba musiał być jakiś powód.
- Po prostu to wino było wyjątkowo dobre, i nie wiedziałam nawet kiedy się skończyło.
- Mhm, takie bajki to my a nie mam. Możesz przestać ściemniać i powiesz mi prawdę?
- Och ależ Dorotko..- wstała i podeszła do niej. Wiedziała, że ruda jej nie uwierzy tak szybko, ale nie poddawała się -..naprawdę nie masz czym się martwić. Po prostu sobie chlusnęłam butelkę owego trunku i przysnęło mi się. Naprawdę, możesz wracać do swoich zajęć.
- Znam Cię zbyt dobrze by wiedzieć, że próbujesz po prostu mnie spławić. Pamiętaj, że ja sie nie poddaje i poznam wreszcie powód twoich zmartwień. - rzekła wychodząc z jej gabinetu. Momemtalnie gdy Dorota zniknęła za drzwiami, Agata ponownie usiadła w fotelu i przetarła dłońmi zmęczoną twarz. Siedząc tak patrzyła na szklane drzwi w których jeszcze niedawno stała jej jedyna prawdziwa przyjaciółka. Nie potrafiła usiedzieć w miejscu i bezsensownie wgapiać się w poszczególne elementu jej wystroju gabinetu. Wstała z fotela, obeszła biurko i zaczęła chodzić nerwowo po gabinecie. Wciąż bijąc się z myślami nie wiedziała jak ma powiedzieć Dorocie o tym co się dzieje w jej wciąż niepoukładanym życiu a co najważniejsze nie wiedziała czy w ogóle chce obarczać przyjaciółkę problemami. Jej chodzenie od ściany do ściany przerwało wejście do jej gabinetu Dębskiego. Spojrzał na nerwowo wędrująca Agatę, która nawet nie zwróciła na niego uwagi. Chrząknął niepewnie dając jej do zrozumienia, że jest w jej gabinecie. Ona jakby wyrwana z jakiegos transu spojrzała na niego.
- Coś się stało? - zapytała przerywając wędrówki.
- Przypadkowo zgarnąłem twoja poczte -wreczył jej koperty wciaz przyglądajac sie jej uważnie - a u Ciebie wszystko w porządku?
- Mhm, dzięki za poczte - odpowiedziała beznamiętnie, dając mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na żadne rozmowy. Marek wyszedł z jej gabinetu zamykając sie w swoim. Agata spojrzała na koperty. Jedna nie była zaadresowana, była podpisana tylko jej imieniem i nazwiskiem. Usiadła w fotelu obracając w dłoniach koperte. Jednym zwinnym ruchem oderwała gore i wyciągneła z niej zapełnioną drukiem kartke papieru. Zaczęła czytać. Z każdym kolejnym zdaniem jej twarz zmieniał się nie do poznania. Jakby to, co już dawno zostawiła za sobą, powróciło do niej. Opadła na krzesło, a list położyła przed sobą, na biurku. Kolejny powód, za który można wypić. "Super. Jest coraz lepiej." Przymknęła powieki, lecz spod jednej z nich po jej policzku zdążyła już spłynąć pojedyncza, duża łza.

Daisy i Paula

poniedziałek, 27 stycznia 2014

"..because I love you"

Kolejny jednopartowiec wyjęty z mojej głowy, co by tutaj mówić ostatnio mam przypływy weny nie wiem czy to spowodowane jest obecnie rozpoczętymi feriami czy może nastał jakiś okres weny w moim życiu, ale to chyba dobrze. Przynajmniej macie co czytać. Nie powiem co próbowałam osiągnąc tym opem, czy wasze łzy czy śmiech, musicie sami to ocenic. Nie przedłużam i zapraszam do czytania.  Przepraszam, że takie krótkie :(

Noc. Przeklęta noc trzynastego grudnia roku dwatysiące trzynastego. Brunetka stojąc przy oknie patrzyła w zachmurzone tej nocy niebo, conajwyżej zwiastujące opady śniegu ewentualnie gradu. Dokładnie rok temu o tej samej godzinie cały świat obiegła informacja o katastrofie polskiego samolotu. Nikt by nie przypuszczał, że akurat to tym samolotem uciekać przed warszawskim życiem będzie Dębski. Przetarła chłodną dłonią mokry od łez policzek. Od ktastrofy nic nie było takie jak kiedyś, nawet informacje o pięciu zaginionych osobach nie wiadomo czy martwych czy żywych nie dały jej nadziei, że on to przeżył. Żyła ze świadomością, że on już nie żyje.

Zimna tego roku była dość sroga wspominając poprzednie lata. Brunetka po kolejnej kłótni z Krzysztofem wróciła do domu w podłym nastroju. Ponownie komisarz robił jej wyrzuty zazdrości o jej wspólnika i przyjaciela mecenasa Dębskiego, który w ostatnim czasie był jej prawie stałym gościem do czasu, kiedy Krzysztof wystarczająco uświadomił Dębskiemu, że ten nie ma co szukać w mieszkaniu Agaty, że mecenas Przybysz nie należy do niego tylko do owego mówcy i że nie życzy sobie więcej wizyt. I tak też Dębski zrobił, wiedząc, że nie może jej mieć postanowił uciec. Właśnie tego dnia kiedy to brunetka wróciła z kolacji która skończyła się kolejną kłótnią, usiadła wygodnie na kanapie i podłączyła do ładowarki rozładowany wcześniej telefon. Chwilę po włączeniu wyskoczyła jej informacja o wiadomości głosowej mimo niechęci odsłuchania, przyłożyła swojego smartfona do ucha. Zaskoczona była faktem, że wiadomość pochodzi od Marka Dębskiego.
"Możliwe, że w tym momencie zachowuje się jak tchórz, nawet w duchu cieszę się, że trafiłem jednak na poczte głosową a nie na Ciebie, może dlatego, że nie potrafiłbym Ci tego wszystkiego powiedzieć. Jestem tchórzem, żegnam się przed wylotem nie z Tobą, a z telefoniczną pocztą głosową, to takie żałosne. Przejdźmy do tego co chcę Ci powiedzieć, może rozpocznę od tego, że nie potrafię już dłuzej pracować z Tobą i widzieć uśmiech który zawdzięczasz nie mi, a Krzysztofowi. Widzieć Ciebie szczęśliwą z innym. Przepraszam, nie potrafie. Może to dlatego, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, i ko..- słyszalna była chwila zawahania w jego drżącym głosie - ..i kocham Cię Agata. Wiem, że dziwnie i nieszczerze to brzmi jak słuchasz tego w telefonie, o ile tego w ogóle słuchasz, mam jednak nadzieje, że tak. Mimo, że i tak to nic nie zmieni chciałem, żebyś wiedziała co czuje. Powinienem już kończyć, ale mimo tego, że jestem tchórzem...teraz chciałbym usłyszeć twój głos. No to chyba tyle,wylatuje dziś do Londynu. Mam nadzieje, że się zobaczymy jeszcze kiedyś. Trzymaj się i szczęścia Ci życzę.."
Jej reakcja była natychmiastowa, spływające po jej policzkach ciurkiem łzy nie powstrzymały jej przed wyjazdem na lotnisko i powstrzymaniu go. Jadąc na lotnisko była pełna nadziei, że warunki pogodowe będą na tyle złe, że będą opóźnienia z wylotem samolotu. Brunetka parkując na chodniku tuż przy wejściu nie zwracała uwagi na to, że łamie przepisy. Wbiegła do środka po drodze gubiąc trzy razy klucze, biegała po lotnisku jak szalona. Spojrzała na tablice wylotów i przylotów. Zamarła i spływały po jej policzkach łzy. Usiadła na krzesełku chowając zapłakane oczy w dłoniach. Siedzący obok niej staruszek położył dłoń na jej ramieniu. Ona zwróciła się twarzą do niego.
- Proszę nie płakać, jak nie ten lot to będą następne - uśmiechnął się do Agaty
- Nie chcę innego lotu, ten był najważniejszy i najbardziej wyjątkowy. Jak nie ten, to już żaden inny. - otarła mokre policzki i opuściła lotnisko.

W jej życiu zmieniło się dużo po przyjeździe z lotniska najpierw zakończyła związek z komisarzem, a następnie jej świat się zawalił po usłyszeniu wiadomości. Każdego ranka w kancelarii siadała na krawędzi jego biurka. Dotykając jego blatu, będąc pewną, że wciąż czuje na nim ciepło jego dłoni. Była pewna, że w jego gabinecie wciąż unosi sie aromat szkockiej whisky zmieszany z intensywnym zapachem wody kolońskiej którą dostał od Marii na rocznicę ich związku, który zakończył się kilka dni później. Po jej policzku ponownie spłynęła łza która upadła na jej dłonie. Przymknęła powieki i tak mijały jej kolejne dni bez niego. Szykowała się do tego dnia psychicznie kilka dni, ale nawet najlepszą terapia jej teraz nie pomoże. Jednego dnia zyskała szczere wyznanie uczuć i straciła osobę z której ust to wyznanie usłyszała w słuchawce telefonu. Łzy spływały po jej policzkach nawet nie starała się ich powstrzymać, chciała raz jeszcze poczuć jego wodę kolońską której zapach zawsze mu towarzyszył, chciała raz jeszcze poczuć jego usta na swoich, pragnęła błądzić po jego torsie jej dlońmi, opuszkami palców drażnić jego kark, przytulić się do niego i płakać w jego błękitną koszule, chciała raz jeszcze usłyszeć jego zaczerpnięty głos który przysprawiał ją o gęsią skórkę która pojawiała się na jej całym ciele. Pragnęła go raz jeszcze zobaczyć w progu jej drzwi. Nic więcej od życia nie chciała by raz jeszcze cieszyć się z jego obecności i bliskości.

niedziela, 26 stycznia 2014

Jednopartowiec Pauli

No więc zacznę od tego, że nie wiem co skłoniło mnie do napisana tej jednopartówki - bo przewiduje to jako jednopartówkę. No więc, boże przez cały czas rozpoczynam od "no więc" to już jakieś chore się robi w moim przypadku. Starałam się zrobić trochę bardziej smutne opowiadanie, co z tego wyniknie.. sami musicie ocenić, ja oczywiście będe czekac na wasze opinie - za równo negatywne jak i pozytywne. Bo każda osoba pisząca, musi się z krytyką spotkać, by podbudować siebie w piśmiennictwie - jest takie słowo prawda? Dobra nie przedłużam, tylko co ja tam chciałam powiedzieć? A zapraszam do lekturki, komentowania i oczywiście głosowania w ankietach na swoich faworytów. Buziaczki :*

Kolejny deszczowy listopadowy dzień, spoglądając w przeszłośc i analizując to co się działo w moim życiu, śmiało mogę przyznać, że pogubiłam się w tym wszystkim. Zgubiłam gdzieś własną tożsamość, ale dlaczego? Czy to chęć bycia z kimś, kogo nie kochałam? Czy po prostu ucieczka przed prawdziwym uczuciem? Siedząc na tej przeklętej kanapie samotnie -no bo czego mogłam się spodziewać, po tym wszystkim, że wybaczy? A może, że zrozumie? On przez cały czas był, a teraz? Teraz go nie ma. Po prostu przerosła go ta cała sytuacja i udał się tam gdzie jest pewny uczuć drugiej osoby. Będąc na jego miejscu postąpiłabym tak samo, ale przecież nie jestem na jego miejscu. Czy właśnie odzywa się we mnie poczucie winy? Zadaje zdecydowanie za dużo pytań. Powrócmy do tej przeklętej rozmowy. Do rozmowy która w pewnien sposób otworzyła mi oczy na uczucie jakie darze do tego idioty, ale teraz chyba jest już za późno by co kolwiek uratować.

Jak zawsze o tej samej porze rozbrzmiał dzwonek do moich drzwi. Poprawiłam w pośpiechu włosy i musnęłam usta błyszczykiem. Do tej pory nie wiem dla czego. Widocznie mam to już wyuczone, malowanie ust stało sie moją rutyną. Spojrzałam przez wizjer upewniając się czy aby to na pewno on. To był on, wyglądał inaczej niż dwa dni temu. Otworzyłam drzwi. Delikatnie się uśmiechnęłam. Jednak on nie odwzajemnił mojego uśmiechu. Patrzył wprost w moje oczy, ja patrzyłam wprost w jego. Te niekiedyś błyszczące szczęściem błękitne tęczówki, stały sie teraz zamglonymi i wyrażającymi smutek. Nie mówiąc nic pozwolilam mu wejść. Mijając mnie w progu od razu w moje nozdrza uderzył zapach szkockiej whisky i dymu tytoniowego który przesiąk jego jasny płaszcz. Nie musiał nic mówić, domyśliłam się, że przyszedł do mnie z jednej z knajp w których najczęściej przesiadywał gdy nie robił tego w kancelarii. Zamknęłam za nim drzwi i wachając się weszłam do salonu w którym on już czekał. Siedząc na kanapie patrzył gdzieś w niemy punkt na ścianie. Jego myśli zdecydowanie były gdzieś poza tym pomieszczeniem, jak i nawet mieszkaniem. Nie usiadłam obok niego, stałam w progu oparta o ściane i uważnie mu się przyglądająca. Zaciskał nerwowo pięść tak jakby walczył z czymś. Jakby walczył z jakimś wyznaniem, które ciąży na jego duszy. Nie chciałam nalegać by powiedział. Nie chciałam, aby znów potraktował mnie jak wtedy podczas ogniska. Wtedy też padało. Czyżby szykowała się kolejna kłótnia? Najczęściej w moim monotonnym życiu deszcz zwiastuje nadejście burzy nie tylko w naturze, ale i w moim życiu. Czy teraz też ona nastąpi? Spojrzał na mnie jego oczy szkliły się, ale nie była to wina alkoholu. Jego emocje próbowały się uzewnętrznić, ale on skutecznie z nimi walczył.
- Nie potrafie tak dłużej. Próbowałem, ale nie potrafie - rzekł na jednym tchu nawet na mnie nie zerkając. Patrzył w moją strone, ale jego wzrok skierowany był gdzieś za mnie. 
- Czego nie potrafisz? - zapytałam niepewnie.
- Nie potrafie udawać, że wszystko jest w porządku.
- A nie jest? - postanowiłam, że usiąde obok niego. Jednak kiedy zrobiłam kilka kroków do przodu. On gwałtownie wstał i spojrzał wprost w moje oczy. Chciałam krzyczeć. Jego oczy przepełnione były złością, bólem i cierpieniem. Nie było w nich żadnych pozytywnych emocji.
- Nie wiesz czego chcesz, a ja nie chcę tak dłużej. Czekałem, starałem się, ale mam już dość.. - podszedł do okna i stanął tyłem. Przeczuwajac, ze będzie kontynuował swoją wypowiedź nie przeszkadzałam mu i pozwoliłam by mówił dalej - ..myślałem, że poradzę sobie z tym wszytskim, że wreszcie będzie dla nas nadzieja, ale przecież nie ma dla nas żadnej nadziei. Wytrzymałem twoje "związki" , ale ty nadal nie wiesz czego chcesz. Myślałem, że po Krzyszofie i po tym jak Cię zostawił powracając do swojej żony, wreszcie zobaczysz we mnie kogoś więcej niż przyjaciela, ale ty widocznie nie jesteś zdolna do kochania - spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem tak, że latające motylki w brzuchu przestały latać.
- Może za dużo myślisz.. - rzekłam beznamiętnie. Byłam na niego wściekła, wypomniał mi związek z Krzysztofem - chociaż nie nazwałabym tego związkiem - i to jak on się zakończył. Wciąż czuje strate i tęsknotę za Tośką, bo w sumie to pod wpływem jej zaangażowałam się w relacje z Krzystofem. Chciałam zaopiekować się nią, ale matki nie chciałam jej zastępować, i mimo, że ta mała była przeciwna tej mojej relacji z jej ojcem, z dnia na dzień angażowałam się w nią. To była chyba kwestwia zauroczenia, ale jego córką. 
- Możliwe.. - odwrócił ponownie wzrok. Nerwowo postukiwał nogą o parkiet salonu -..ale nie chcę sobie robić nadzieji wiedząc, że prawdopodobnie nigdy nie przejdziemy granicy wytczonej przez Ciebie, którą nazwalaś " przyjaźnią". Jak dla mnie przeszliśmy dużo więcej, że moglibyśmy spróbować, ale jak już wcześniej podkreśliłem nie jesteś zdolna do kochania..- zwrócił się ponownie twarzą do mnie - .. szkoda tylko, że tak późno sobie to uświadomiłem, bo czekając na Ciebie i twoją decyzje odrzuciłem prawdopodobnie możliwość bycia szczęśliwym z inną kobietą u mego boku.
- Nie zatrzymuje Cie. Idź bądź szczęśliwy z inną.. - powstrzymywałam łzy. Walczyłam z nimi. Nie chciałam okazać słabości. Trafił w najczulszy punkt tak, że nie byłam w stanie powiedziec nic wiecej - bo ja nie jestem zdolna do kochania.
- Tak też zrobie - w kilku krokach pokonał salon i stając w progu odwrócił się twarzą do mnie. Czułam jego wzrok na moim ciele - trzymaj się Agata. Mam nadzieje, że trafisz na kogoś przy kim jednak będziesz zdolna pokochać - rozległ się trzask zamykanych drzwi i zpanowała cisza. Cisza która sprawiła, że po moich policzkach spływały hektolitry łez. Upadłam głową na poduszkę i wbiłam w nią twarz. 

Kilka słów wypowiedzianych z jego ust obijało się echem w mojej głowie. W kancelarii mijaliśmy się bez słowa, ale nie tylko tam. W każdym innym miejscu między nami panowała cisza, która zaczynała być uciążliwa. Jeszcze po tym wszystkim nowiny o ciąży Marii, doszczętnie dobiły mój emocjonalny schemat. Zawsze miałam określoną ilość łez, i nielimitowaną ilośc uśmiechu i radości. Teraz mój schemat stał się określoną ilością uśmiechu który pojawia się na masce nadkładanej przed wejsciem do kancelarii i wszędzie gdzie jest prawdopodobieństwo spotkania go. Natomiast wracając do domu rozpoczyna się nielimitowana ilość łez. Słonych, gorzkich łez żalu do samej siebie. Siedząc teraz w moich czterech ścianach, po miesiący od owego zdarzenia i ciszy panującej między Markiem i mną, rozumiem i dostrzegam, że zachowałam się w stosunku do niego egoistycznie. Ten sobotni deszczowy wieczór chciałam spędzić samotnie, nie tylo ten wieczór. Od tygodnia siedzę w domu pod pretekstem złego samopoczucia i braku klientów. Nie potrafie po prostu dłużej patrzeć na Marka i nie móc się do niego odezwać. Moje wieczorne przemyślenia przerwał cholerny dzwonek do drzwi. Pewnie znowu gówniarze się bawią i nie mam nawet ochoty wstawać. Jednak dzwonek nie przestawał dzwonić i drażnić jej bębenków. Wygramoliłam się spod kołdry i podeszłam do drzwi, nawet nie spoglądając przez wizjer otworzyłam. Moim oczom ukazał się widok podpartego Marka z dłonią na wysokości dzwonka ze spuszczoną głową. Spojrzał na mnie. Wodził wzrokiem po mojej całej posturze, zaczynając od potarganych włosów po podkrążone, sine oczy aż po luźne dresy.
- Coś się stało, że zawdzięczam twoje odwiedziny w moim mieszkaniu? - zapytałam oschle. Mimo, że tak bardzo brakowało mi jego bliskości.
- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony, wywnioskowałam to z jego mimiki.
- Przyszedłeś zapytac czy wszystko w porządku? To wybacz, ale muszę się z Tobą pożegnać..-nie chciałam tego mówić. Nienawisć do niego górowała, ale uczucie jakim go darzyłam gdzieś tam próbowało się przebić.
- Nie.. - odpowiedział i spuścił wzrok wbijając go w podłogę - ..mogę wejść?
- Jak musisz.. - odsunęłam sie i pozwoliłam mu wejść. Był zaskoczony ciemnością panującą w mieszkaniu. Zasłonięte rolety i zasłony tak, aby żadne światło nie dostało się do środka.
- Agata co sie dzieje? - zapytał w tak troskliwy sposób, że miękły moje kolana. Usiadłam na kanapie, okrywając się kocem.
- Życie po prostu bywa brutalne - spojrzałam na niego, chciałam mu wszystko powiedzieć. Chciałam pieprzyć moją dume i wskoczyć w jego ramiona i powiedzieć jak bardzo mi na nim zależy, ale nie potrafiłam - ale nie będziemy rozmawiać o mnie. Po co przyjechałeś?
- Dorota mnie wysłała po akta Kowalczyka - sięgnęłam po akta, które leżały na stole. Biorąc akta strąciłam kubek kawy ze stołu i upadł na ziemie rozbijając się na kilkanaście drobnych części. Najpierw wręczyłam mu akta, następnie zabrałam się za zbieranie. Jedno szkło do szkła i w dłoni pojawiała się coraz większa kupka.
- Zostaw to skaleczysz sie jeszcze - rzekł stojąc nade mną.
- Poradze sobie - jednak sobie nie poradziłam i poddenerwowanie tym, że starał się byc troskliwy sprawił, że źle chwyciłam i rozciełam sobie palec wskazujący. Momentalnie z rany wyleciała krew która zaczęła spływać po palcu i kroplami upadać na podłogę. Oczywiście nie zabrakło interwencji bohatera od siedmiu boleści. Chwycił moją dłoń i od razu pociągnął mnie do zlewu by przemyć, a następnie opatrzyć skaleczenie. Siedząc przed nim i przyglądając się mu jak delikatnie i płynnie zawija mój ranny w boju ze szkłem palec, cała złośc i nienawiśc przeszła i w moich oczach ponownie stał się bohaterem. Takim jakim był zawsze.
- Marek? - zapytałam kiedy ten kończył czynności zawiajania plastra w bandaż. Choć dla mnie wystarczył by plaster, pozwoliłam mu sie wykazać.
- Tak?
- Pamiętasz jak mówiłeś, że masz nadzieje,że trafie na kogoś przy kim będe zdolna pokochać? - spojrzał mi w oczy tuż po zadanym przeze mnie pytaniu.
- Pamiętam i co w związku z tym?
- A jeżeli powiedziałabym, że trafiłam już na takiego kogoś?
- To się cieszę.. - jego słowa nie były szczere i byłam tego pewna.
- A gdyby tym kimś okazał się mężczyzna przebywajacy obecnie w moim mieszkaniu? - Marek nie odzywał się chwilę więc kontynuowałam - ale nie chcę wchodzić w jego związek i jego nienarodzone jeszcze dziecko.
- O czym ty mówisz? Jakie dziecko?
- No Maria jest przecież w ciąży.
- No i co w związku z tym?
- Będziesz ojcem, i nie chcę stawać między wami.. - spuściłam głowę, a on zaczął się śmiać. Co bardzo mnie zaskoczyło, bo nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
- Dziecko nie jest Marii, jako jej przyjaciel pomagam jej po prostu nic więcej. I chciałbym Cię przeprosić.
- Za co? - słowo przepraszam które wypowiedział, było tak nieprawdopodobne jak atak ufo na Warszawę.
- Za tamtą kłótnie, chciałem wiedzieć na czym stoje.. ale wyszło inaczej niż myślałem.
- Mówiłam ci już, że za dużo myślisz.. - delikatnie uśmiechnęłam się - ale mniejsza z tym kontynuuj.
- Naprawdę żałuje tych cholernych słów.. - chwycił moją dłon i położył na swojej klatce - czujesz jak moje serce bije? - skinęłam głową
- Czuje.
- One bije tylko dla Ciebie. Ilekroć widziałem cie w kancelarii chciałem przeprosić, ale ty byłaś szczęśliwa, sądziłem więc, że czujesz się z tym dobrze.
- Myślisz, że czułam się dobrze z tym co powiedziałeś? Zobacz jak ja wyglądam - nie udało mi się powstrzymać łez spływały po moich policzkach strumieniami - brakowało mi twojej obecności.
- Mi twojej również.. - ucałował mój słony od łez policzek -..czy więc teraz jesteś w stanie pokochać kogoś takiego jak ja?
- Nie dawno ci to wyznałam palancie! - wybuchłam śmiechem i on odwzajemnił to całusem w kącik moich ust. Tym razem deszczowa pogoda nie była zwiastunem burzy. Była zwiastunem nadchodzącego słońca i tęczy. Bo zawsze po burzy wychodzi słońce.

Paula

Opowiadanie K.

Był późny wieczór ,Justyna jadła kanapki na kolację w mieszkaniu ,nie było z nią jej współlokatorki. Nagle ,usłyszała wyczekiwany dzwonek do drzwi i podeszła do nich.
-Wejdź proszę-powiedziała i nagle łzy stanęły jej w oczach. Bartek zatrzasnął drzwi i podał rękę kobiecie ,następnie zabrał i spojrzał się na nią jakby wiedział co czuję ,on sam twierdził że musi coś z tym wszystkim zrobić.
-Proszę ,opowiedz co się stało, usiądziemy i porozmawiamy ?Ok? -zapytał. Winogradzka nie odezwała się ani słowem i poszła z mężczyzną w stronę kanapy ,obydwoje usiedli. Blondynka zaczęła płakać.
-Jestem w ciąży ,nawet jeżeli to nie Twoje dziecko to zrób badania genetyczne i zwolnili mnie z pracy, co moim zdaniem jest prawnie nie poważne...Zrób ja jak już będę wyniki to usunę,bo pewnie jest Twoje a jeśli nie jest, to zrobię tak bo go po prostu nie chcę !-Justyna krzyknęła ,uderzyła mężczyznę w klatkę piersiową i ponownie znów słychać było szloch.
-Jak będzie moje to je wychowam i jeśli chcesz to chcę być Twoim adwokatem w procesie przeciwko Twojemu szefowi,a wychowam je czy tego chcesz czy nie-odrzekł Mecenas.
-Po co ja w ogóle płaczę skoro głupotę zrobiłam ,chwilami zaczynam być pewna że to Twoje dziecko. Chcesz wychować ,zrób to! Ale ja nie dam rady-powiedziała.
-A chcesz pozwać szefa? -spytał.
-Tak i możesz być moim adwokatem ,zgadzam się. Wiem że zrobię dziecku krzywdę ale ja nie mam po co żyć-dodała. Po tych słowach odwróciła się od sylwetki Bartka ,a później spojrzała na niego ,następnie znów spojrzała.
-Jeśli usuniesz dziecko to je....-zaczął ale kobieta mu przerwała.
-Tak wiem !Zabiję! I będę miała wyrzuty sumienia! Ja już nie wytrzymuję ,od trzech dni nie wyszłam z domu. No ale za swoją głupotę muszę zapłacić ,byłeś ze mną tylko dlatego że chciałam wygrać tę sprawę. Wiem że mogę oddać dziecko do adopcji ,ale nie chcę żeby się rodziło ,jeśli Mam urodzić dziecko to na pewno nie z wpadki , napewno nie Twoje -odrzekła smutnym tonem Justyna.
-Odebrałem e-maila i wysłałem Ci pieniądze ,gdyby nie alkohol to bym niczego do Ciebie nie poczuł-rzekł Janowski.
-Tak wiem-odparła i wstała z kanapy ,zwróciła swoje kroki w stronę okna.
-Popatrz jak wyglądasz-odpowiedział.
-Jakie to wszystko posrane-popłakała się mimowolnie Winogradzka.
  -Pozbawisz człowieka życia i ja na to pozwolę, zresztą nie mam jak Cię powstrzymać .Rób jak uważasz ,ja bym wolał żebyś urodziła ,nawet jak będzie lub nie będzie moje.
-Bartek ja wiem...-mówiła przez płacz, chociaż nie chciała się w ogóle odzywać.
-Jeśli nie znajdziesz pracy to zapewniam Cię że dostaniesz ją w firmie mojego ojca i jakby coś to załatwię Ci namiary na jakiegoś dobrego terapeutę-odrzekł mężczyzna.
- Chodziłeś kiedyś ?-zapytała.
-Nie ,ale znam doktora Janusza Wójcika,to znajomy Taty. Ma gabinet w poradni na Antenowej-dodał Bartek.
-Takich Ci kłopotów narobiłam a ty mi jeszcze chcesz pomóc-powiedziała zdziwionym tonem.
-Nie zostawił bym Cię w takiej sytuacji-rzekł i wstał zmierzając ku niej.
-Nie wiem co mam powiedzieć-odparła.
-Cześć, muszę lecieć bo mnie czeka robota papierkowa, no to zobaczymy się mam nadzieję w kancelarii-rzucił. Po tych słowach wyszedł. Justyna oparła się o ścianę ,po chwili podniosła kubek z podłogi i wstawiła sobie wodę na herbatę ,zamierzając wrócić do jedzenia.
                                                  ***
Następnego dnia ,Agata stała na sali sądowej wysłuchując słów Sędzi.
-Dziękuję ławnikom za gorliwość, rozumiem że mamy werdykt-powiedziała i podała ławnikowi kartkę by przeczytał. Ławnik powstał i przemówił:
-Uznajemy oskarżoną Beatę Rybkę winną zabójstwa z premedytacją.
-Nie-wymsknęło się klientce.
-Wysoki sądzie prosimy o uwierzytelnienie werdyktu-odparła Agata.
-Pani Mecenas chcę upewnić się że decyzja jest jednomyślna, dlatego proszę każdego z ławników o potwierdzenie swojej decyzji-rzekła Sędzia.
-Walczymy dalej-po cichu rzuciła Mecenas do klientki. Po chwili każdy z ławników oddał swój głos, jedna z nich długo się zastanawiała ,a był jeszcze taki co najpierw uznał kobietę za niewinną a potem zmienił zdanie.
-Dziękuje to wszystko, spotkamy się w piątek na ogłoszeniu wyroku- poinformowała zebranych Sędzia i stuknęła młotkiem. Gdy wszyscy opuścili salę Agata zaczęła mówić do swojej klientki:
-Zdenerwował się.
-Tak-odpowiedziała, wstając ,wzięła torbę w jedną rękę.
-Mamy jeszcze szansę, spróbuję to odkręcić. Sędzia może orzec przeciw decyzji ławników. To jakiś absurd ,coś się musiało wydarzyć podczas obrad ,trzeba obalić werdykt nim ogłoszą wyrok, Sędzia może być nam przychylny trzeba sprawdzić co poszło nie tak -dodała.
                                                       ***
Na korytarzu sądu Agata zauważyła jednego z ławników i podeszła do niego i zaczęła mówił, wszystkiemu temu przyglądała się mecenas Czerska która była jej przeciwniczką w sprawie :
-Opinia ławników pomaga nam ocenić naszą pracę co Pan sądzi o obronie?
-Chyba nie powinienem...-mówił.
-Po ogłoszeniu werdyktu może pan rozmawiać swobodnie-dodała.
-Późno już-rzekł z niechęcią ławnik. W tym momencie podeszła do nich Iwona i przemówiła spokojnie, nie daleko obu pań stał Dębski z klientem ,spojrzał kątem oka na zaistniałą sytuację ,miał wkurzoną minę.
-Nie musi pan z nią rozmawiać-
-Ale ma do tego prawo ,nie robię nic złego.-odparła Przybysz.
 -To mój numer ,może pan ją oskarżyć o nękanie ,pani Przybysz przepytuje pana żeby obalić werdykt.-podała wizytówkę Iwona.
                                                ***
W gabinecie Agaty ,ona i Aniela zamierzały przejrzeć kartki z głosami ławników z worków. Właśnie Bylińska otworzyła jeden z nich.
-Czerska ,żmija jakich mało-zaśmiała się Przybysz. Kobiety wyjmowały kartki z worka.
Tu jest nie winna-rzuciła.
I tutaj! -krzyknęła.
-Ostatnie głosowanie i wszyscy uznają winę ,zgaduję że tu jest trochę inaczej -powiedziała ,wskazując na następny z worków ,po chwili otworzyła go.
-Przed ostatnie głosowanie ,dwie osoby nie przekonane-odrzekła Agata.
-Chińszczyzna-skomentowała Aniela i wyjęła pudełeczko.
-Lubię ,pora lunchu-rzekła wesoło Agata.
-Ja też-odezwała się. Patrzyła jak Agata wyciąga pobrudzone karteczki.  
-Nie winna ,nie winna...Dziewięć takich głosów-odparła.
-Dziewięć "winna" i dziewięć "niewinna" -rzuciła.
-Zmiana następuję po lunchu ,co się mogło stać?- spytała retorycznie. Aniela się nie odezwała,po chwili ciszy obydwie spojrzały się na worki. W tym momencie ktoś zapukał do gabinetu Agaty:
-Wejść-w drzwiach zobaczyła twarz Dębskiego.
-A to ja wpadnę później ,ok? -spytał.
-Spoko ,jak nie chcesz teraz -powiedziała.
                                       ***
Agata była w domu ławniczki ,która wahała się odpowiedzi na potwierdzeniu decyzji. Kobiety oglądały na kolekcję guzików na ścianach.
-To guzik od Libery z latach czterdziestych dziewiętnastego wieku-skomentowała.
-Wspaniałe-odpowiedziała Mecenas.
-Pani kolekcjonuje guziki? -zapytała.
  -Nie ,ale lubię-rzekła.
-Mam obsesję, prowadzę o tytule "Guzikowa Eliza" -sama była podekscytowana tym co mówi.
-Dużo pani piszę- spytała spojrzała na ozdoby na regałach ,było dużo motywów guzika.
-Dwie notki dziennie ,inaczej bym zwariowała-szybko powiedziała ,zaśmiała się. Kobiety usiadły przy kuchennym stole.
-Przejdźmy do rzeczy, wyglądała pani na zmartwioną werdyktem-zaczęła.
-Ponoszą mnie emocje i tyle-uśmiechnęła się szeroko.
-Nie żałuję pani werdyktu? -spytała.
-Nie ufałam tej kobiecie ,zabiła męża dla kasy, okropność! -krzyknęła.
-Musiała pani być bardzo przekonująca skoro tyle osób zmieniło zdanie ,z początku przeważały głosy za niewinnością kobiety-odpowiedziała.
-Tak ,wolno mi o tym mówić? -zapytała.
-Tak ,już rozmawiałam z innymi, ponoć zmienili zdanie po lunchu ,co się wtedy stało? -spytała.
-Nic ,tylko czytaliśmy zeznania policjanta który z nią wtedy był-opowiadała.
-Zaufała mu pani? Był dla pani wiarygodny? -spytała.
-Zgrywał ważniaka w tym mundurze, więc nie. Pokazać pani guzik należący do jednego Krakowskich milicjantów z 1960 roku?- zapytała i wzięła miseczkę z końca stołu w której były różne guziki ,położyła ją przed sobą ,wyjęła guzik i pokazała go Agacie.
-Całkiem ładny-skomentowała.
                                      ***
Mecenas Przybysz w pośpiechu wparowała do kancelarii ,zdjęła kurtkę ,rozejrzała się po pomieszczeniu i nie było tak kogoś kogo teraz potrzebowała.
-Anieli nie ma?- spytała Bartka który siedział przy swoim biurku.
-Musiała wyskoczyć do sądu ,o coś ją Dębski prosił-poinformował Agatę Janowski i wrócił do oglądanych przez niego w tej chwili akt. Kobieta wyjęła telefon i wybrała numer młodszej koleżanki.
-Ta wahająca się ławniczka ,jak jej tam? -Przybysz na chwilę zaniemówiła.
-Monika Młynarz-odparła Aniela.
-Nie uwierzyła komisarzowi Wasilewskiego ,to mój kluczowy świadek ,przeczytali jego zeznania i to na nich wpłynęło-powiedziała.
-Bez sensu-roześmiała się Aniela.
-Sprawdź proszę później jej bloga "Guzikowa Eliza", mogła coś napisać podczas procesu ,ja teraz jadę do przewodniczącego ,zajrzyj do mnie jak obydwie będziemy w kancelarii, na razie-odpowiedziała i rozłączyła się.

sobota, 25 stycznia 2014

Start over cz. 8

No i kolejna część ode mnie kochani! Czekam na wasze opinie, i z powodu ferii postaram się coś częsciej dodawać ode mnie, raczej będa to krótkie opowiadania, bo dostępu do komputera nie będe miała, i będe musiala zadowolić się internetem w telefonie. No więc miłego czytania, i zostawcie coś po sobie, przeciez nie obrażę się jeśli dostanę negatywny komentarz, wręcz przeciwnie będe nawet szczęśliwa, ze ktoś widzi moje wady :)

Przewracała się z boku na bok, tak aby nie zbudzic śpiacego u jej ramienia Dębskiego. Cos nie pozwalało jej zasnąć. Z każdą minutą czuła coraz to większy ucisk w żołądku. NIe wiedziała co jest tego powodem. Spojrzała na śpiącego Marka, on też był dla niej zagadką. Nie rozumiała swoich poczynań przy nim. Wstała i podeszła do małego okienka z grubymi kratami po drugiej stronie piwniczki, w której znajdowało się kilka starych rupieci właściciela posesji. Podeszła do okna, które po drugiej stronie zabezpieczone było grubymi stalowymi kratami. Brunetka wpatrywała się w bezchmurne i rozgwieżdżone niebo. Łuny światła księżca oświetlały małą wnękę tuż za plecami brunetki. Usiadła na jednym ze starych okurzonych foteli, sięgnęła po album z kilkucentymetrową warstwą kurzu. Przewracała kartki albumu ostrożnie tak aby nie naruszyć starych fotografi z dzieciństwa. Po niespełna kwadransie dołączył do niej zaspany Dębski opierający się o ściankę wnęki.
- Cierpisz na bezsenność? - zapytał troskliwie
- Nie mogłam spać - odpowiedziała
- Kolejna noc to już będzie - spojrzał na nia i przykucnął przy fotelu na którym siedziała brunetka - na pewno wszystko w porządku?
- Jak najlepszym.. - rzekła obojętnie, wciąż wertując album.
- Spróbuj zasnąć, takie bezsenne noce są szkodliwe - chwycił jej dłoń - choć, kiedy indziej obejrzysz sobie zdjęcia.
- I co będe gapiła się bezsensownie w sufit? - zapytała marszcząc czoło. Marek uśmiechnął się do niej delikatnie.
- Jeżeli chcesz, mogę potowarzyszyć ci w ekscytującym podziwianiu sufitu - pociągnął ja za rekę. Agata wstała z fotela otrzepując ze spodni kurz, i przeszli na drugi koniec piwniczki. Zasiedli w miejscu które wcześniej zajmowali. Jej nienaturalna bladość i strach w oczach zaniepokoiły siedzącego u jej boku Marka. Od kilka dni widział, że z nią dzieje się coś podejrzanego. Jednak nie wiedział co mogłoby być tego przyczyną. Marek położył dłoń na jej dłoni która kurczowo ściskała jej kolana. Wyglądała jakby miała zaraz przejść na drugą stronę.
- Agata na pewno wszystko w porządku?
- Mam dziwne skurcze żołądka, nie wiem czym są wywołane - zacisnęła zęby z bólu.
- Może.. - przerwał i zapytał niepewnie - może jesteś w ciąży?
- CO?! - spojrzała na niego przerażona - to jest niemożliwe.
- Czasami dziecko jest niespodzianką daną przez los - lekko się uśmiechnął, choć nie podobała mu się wizja Agaty jako przyszłej matki i nie wiedział dlaczego.
- Nie Marek, na pewno nie jestem w ciąży! To jest NIEMOŻLIWE! - spojrzała na niego.
- Może chcesz coś zjeść? - zapytał wskazując na koszyk wypełniony jedzeniem. Agata pokiwała przecząco głową i oparła się o drewnianą skrzynie. Marek wiąż się jej przyglądał, i coraz bardziej niepokoił się o stan zdrowia przyjaciółki - o ile tak mógł ją nazywać.
Tymczasem w ciszy Warszawy blondynka gładziła klatę rzec moża swojego kochanka, który był przyszłym małżonkiem Agaty. Maria przygryzła dolną wargę, czując bicie jego serca. Nie pamiętała kiedy ostatnio byli tak blisko. Kiedy byli szczęśliwi. Podparła się na łokciu i spojrzala w nieobecny wzrok Krzysztofa.
- Co teraz? - zapytała niepewnie
- W jakim sensie?
- Co teraz z nami ? - jeździła paznokciem po jego ramieniu, co wywołało gęsią skórkę na jego ciele.
- Nie wiem.. - odpowiedział beznamiętnie - ..myślę, że decyzja należy do Ciebie.
- Czyli jeżeli będzie taka możliwośc, nawet odwołasz swój ślub ? - czekała na jego odpowiedź, dokładnie analizując jego mimikę.
- Jeżeli będzie taka konieczność, i możliwość.. - spojrzał na nią - ..tak. Odwołam ślub, a ty zrezygnujesz dla mnie ze swojego partnera?
- Marek.. - przerwała - ..nie wiem. Jest między nami kilka lat wspomnień, nie umiem ocenić teraz czy potrafiłabym od niego tak po prostu odejsć.
- Widzisz, ja jestem pewny uczuć do ciebie, ale ty nie jestes pewna swoich do mnie. Wciąż się boisz? - zapytał obejmując ją w talii.
- Już nie.. - powiedziała prawie szeptem wtulając głowę w jego nagi tors. On pogladził jej rozczochrane blond kosmyki włosów i zasnęli. W piwniczce domku Filipa, Agata oparta o skrzynię wciąż zwijała się z bólu. Wyglądała co najmniej jakby miała zwrócić dzisiejszy posiłek i kilka kieliszków wypitego przez nią wina. Marek objął ją ramieniem i przytulił ją tak mocno, że jej głowa spoczywała na jego ramieniu. Sam tego nie pojmował, ale od chwilii, gdy ujrzał ją w drzwiach kancelarii, coś go do niej przyciągało. Była pełna zapału, energii i atrakcyjna, które bardzo do niego przemawiały. Mimo ich początkowych stosunków, mają już za sobą dwa pocałunki, które w jakiś sposób jeszcze bardziej wpłynęły na sympatie jaką darzy Marek zasypiającą na jego ramieniu Agate. Kiedy zobaczył że wspólniczka zasnęła, położył ręke na jej delikatnej dłoni. Nie chciał, by sprawy między nimi potoczyły się tak szybko, nie mógł jednak powiedzieć, by tego żałował. Agata była najbardziej interesująca kobietą, jaką znał, od lat nikt tak nie dodawał mu energii. Dzięki niej stawał się mniej cyniczny. Spojrzał kątem oka jeszcze na śpiącą Agatę, po czym okrył ją kocem i zasnął.
Ranek przywitał obojga promieniującym bólem głowy. Blondynka spojrzała na stojący na nocnej szafce zegarek, po czym energicznie opusciła łóżko. Wzięła szybki prysznic, i w pośpiechy zaczęła sie zbierać do wyjścia. Krzysztof leniwie przeciągał się w łóżku, i analizował wczorajsze zajście z Marią. Nie wiedział co miał o tym myśleć, czy to dawne uczucie powracające do niego z prędkością świetlną tak na niego zadziałało, czy ilości spożytego przez niego alkoholu. Maria wychodząc rzuciła szybkie " Do zobaczenia" i opuściła mieszkanie. Majewski przymknął powieki i wracał wspomnieniami. Do chwil spędzonych u boku Marii i Agaty. Zależało mu na obu, nie wiedział tylko na której bardziej. Był na beznadziejnym rozstaju dróg. Z jednej strony powróciło dawne uczucie do pierwszej prawdziwej miłości, a z drugiej za niecałe pół roku ma stanąć na ślubnym kobiercu - o ile Agata zechcę do niego wrócić - z Agatą. Drzwi do piwniczki wydały specyficzny dźwięk i do pomieszczenia zeszła rudowłosa i jej spiskowy wspólnik. Widząc dwuznaczność sytuacji, rudowłosa lekko się speszyła a za razem uśmiechnęła. Filip lekko chrząknął jednak, ani Dębski, ani Przybysz nie obudzili się. Dąbrowski lekko szturchnął ramie Dębskiego a ten otworzył szerzej oczy i spojrzał zaskoczony w kierunku przyjaciół stojących na przeciwko niego. Po chwili Agata leniwie przeciągnęła się i spojrzała na rudą , która śmiała sie do zaspanej Agaty.
- Coś się stało? - zapytała przecierając oczy
- Nie, nic - uśmiechnęła się rudowłosa - śniadanie gotowe. Zbierajcie się za dwie godziny jedziemy do sądu.
Agata wstała poprawiając pogniecioną koszulkę i wciąż zwiewając wgramoliła się po wąskich drewnianych schodkach, Dębski szedł tuż za nią. Brunetka najpierw udała się na długi relaksujący prysznic, aby w jakiś sposób rozluźnić zdrętwiałe ciało. Po obfitym śniadaniu ostatni raz zerknęli w akta i przygotowani do rozprawy ruszyli do sądu. Przed wejściem do budynku Marek położył rękę na plecach Agaty i poczuł, że lekko zadrżała. Instynkt mówił mu, że nie miało to nic wspólnego z dość chłodnym wrześniowym popołudniem. To był raczej znak, że jego dotyk w jakiś sposób na nią działał.
- Może napijesz się kawy? Mamy jeszcze kilka minut do rozprawy - powiedział kiedy mijali automat z kawą.
- Wiesz, chętnie się napije - jej długie włosy zatańczyły gdy zwróciła się do niego twarzą.
- Więc zapraszam - wskazał ławkę przy automacie. Czarna ciecz napełniła kubeczek, który Marek podał brunetce. Po chwili usiadł obok niej z drugim kubeczkiem. Chciał rozpocząć rozmowę na temat ostatnich zdarzeń których był świadkiem, ale jego niezaczęte jeszcze pytanie przerwało pojawienie sie Doroty i Filipa. Rozprawa minęła jak obstawiali na korzyść Filipa. Przenieśli rozprawę do Warszawy i mogli już wieczorem wrócić do Warszawskich przedmieść.
- Może zostaniecie do rana? Nie chcę abyście jeździli po nocach - rzekł w drodze powrotnej Filip.
- Ja bym z chęcią została tę ostatnią noc, dziś ma być pełnia i chciałbym się przejść po okolicy - rzekła wpatrzona w akta brunetka.
- A ciebie na romantyzm wzięło?
- Czemu tak myślisz Dorotko? - zapytała unosząc wzrok na siedzącą obok rudą.
- Nie znałam cię z tej strony, no wiesz spacery w blasku pełni księżyca.
- Lubię sobie podumać - spojrzała na wzrok Dębskiego odbijający się w przednim lusterku - sama!
- Dobrze, juz dobrze. Pojedziemy rano - uśmiechnęła się ruda - a ty pójdziesz sobie dziś podumać w świetle pełni księżyca. Brakuje Ci jeszcze tylko Krzysztofa do tej jakże romantycznej scenerii.
- Mhm - mruknęła obojętnie. Od razu po przyjeździe do domku brunetka udała się na spacer po okolicy, wraz z zachodem słońca zajęła miejsce na skarpie, na której bardzo często przesiadywała. Poddenerwowani długa nieobecnością brunetki wysłali Marka na poszukiwania Agaty. Intuicja podpowiedziała mu gdzie ją odnajdzie i się nie mylił. Siedziała na skarpie, oblana pomarańczowym światłem zachodu słońca. W którego świetle wyglądała jeszcze piękniej niż zawsze. Przysiadł się do niej i od razu wzrok brunetki powędrował na jego twarz skąpaną w pomarańczowym świetle.
- Tęsknisz za narzeczonym? - zapytał niepewnie.
- Dlaczego pytasz?
- Ostatnio marnie wyglądasz, więc pomyślałem, że z tęsknoty - uśmiechnął się delikatnie.
- Zabawne Dębski. Mam ostatnio po prostu gorsze dni - spojrzała wprost w zachodzące słońce.
- Agata? - zapytał, jednak ona nie spojrzała na niego. Wzrok wciąż skierowany miała na chowające się za horyzontem słońce - w sądzie chciałem porozmawiać, na temat twojego związku z Krzysztofem.
- Chyba ostatnio sobie wszystko wyjaśniliśmy w tym miejscu, nie ma o czym gadać.
- Agata, a jeżeli to się powtórzy? - zapytał troskliwie.
- Najwyżej.. - rzekła beznamiętnie.
- Obiecaj, że jeżeli on cie uderzy, albo skrzywdzi.. - przerwał i wziął głęboki oddech - ..obiecaj, że mi o tym powiesz, dobrze?
- Dlaczego miałabym Ci o tym mówić? Zresztą, dlaczego Cię to interesuje?
- Jesteśmy przyjaciółmi tak? - spojrzał na nią, i nie czekając na odpowiedź kontynuował - nie chcę byś cierpiała, i jeżeli on ci coś zrobi... nie ręczę za siebie - Agata spojrzała na niego, nie ukrywała, że wypowiedziane przez niego słowa wywarły na nią wrażenie.
- Nie musisz, się martwić o mnie. Jestem dużą silną dziewczynką. Dam sobie z nim radę.
- W to nie wątpię, ale jakby coś.. - chwycił jej dłoń i jej ciało zadrżało ponownie -..zawsze możesz na mnie polegać, nie ważne o której godzinie. Zawsze przyjadę.
- Dziękuje - spojrzała w jego roziskrzone tęczówki, panowała między nimi cisza. Cisza która w żaden sposób ich nie krępowała. W pewnym momencie brunetka nawet dostrzegła, że robi się niebezpiecznie blisko do jego ust. NIe chciała - a może po prostu pierścionek na jej palcu, sprawiał, że nie potrafiła - poddać się chwili - Chyba powinniśmy już wracać, pewnie Dorota się już zamartwia, że jakiś głody wilk mnie pożarł, albo trafiłam na jakiegoś trola który mnie porwał.
- CO?!
- No wiesz, Dorotka ma bardzo bujną wyobraźnie przez kreskówki - puściła mu oczko i wstała. Zrobiła kilka kroków i zwróciła się twarzą do Marka - idziesz?
- Idę idę. - brunetka wsadziła dłonie do kieszeni i idąc ramie w ramie ze wspólnikiem wracali do domku, gdzie czekali na nich już z kolacją.
Rozległ się trzask drzwi i do kancelarii weszła zdyszana Aniela. Opadające na jej ramiona kosmyki włosów unosiły się wraz z klatką piersiową. Spojrzała na zegarek była już spóźniona i tak. Mimo wszystko Janowski siedział wciąż przy komputerze wyczekując swojej partnerki która miała mu towarzyszyć na imprezie u Justyny.
- Przepraszam, za spóźnienie - podeszła do biurka - ale mam coś nowego w naszym śledztwie na temat relacji prokurator Okońskiej i komisarza Majewskiego.
- No to mów - uśmiechnął się i spojrzał na nią - bo zżera mnie ciekawość.
- W szkolnych latach byli razem, i to nawet długo. Rozstali się przez przyjaciół.. - opowiadała mu co dowiedziała się od jednej z starych przyjaciółek prokurator Okońskiej.
- No to nieźle, czyli można podejrzewać ich o romans.. - rzekł Janowski - ..najbardziej w tym wszystkim szkoda mi Agaty, ona przecież niczego nieświadoma, ma brać z nim ślub.
- Myślisz, że powinniśmy jej o tym powiedzieć?
- Nie chcę się mieszać w ich sprawy, i oskarżać bezdowodowo Krzysztofa.. ale to jakby nie patrzeć moja kancelaryjna mama - posmutniał - nie chcę by cierpiała.
- Może, po prostu wyolbrzymiamy sprawę, a tak naprawdę oni tylko sie przyjaźnią i nie ma żadnego romansu. Maria z Markiem, są trzy lata i co? Myślisz, że by zdradziła go? Prokurator Okońska nie wygląda na taką..
- Masz racje, nie panikujmy. Jeżeli zobaczymy coś podejrzanego, wtedy im powiemy o tym.
- Dokładnie. - uspokoiła oddech - to jak idziemy?
- Jasne - uśmiechnął się i obszedł biurko dookoła. Opuścili kancelarie i udali się na impreze Jutyny.
Marek siedząc przy kominku i wpatryjąc sie w tańczący ogień przed jego oczami wyciągnął z marynarki swojego smartfona i wystukał sms pod wpływem chwili do Marii. Telefon wydał dźwię sygnalizujący przyjście wiadomości tekstowej. Blondynka sięgnęła po smartfona i otworzyła okno wiadomości. " Wiem, że nie zawsze uświadamiam Ci ile dla mnie znaczysz, ale wiedz, że zależy mi na Tobie, i może też nie okazuje tego zbyt często. Jutro wracam do Warszawy, chciałbym abyś wróciła. M." Siedząc przy barze z Krzysztofem, spojrzała to na telefon to na Krzysztofa.
- Coś się stało? - zapytał Majewski
- Krzysztof, to nie ma sensu.. - rzekła
- Co nie ma sensu? Nie rozumiem - zapytał zdezorientowany.
- My..ta cała relacja.. - przerwała - ..to nie ma sensu, ty zaraz się żenisz. Ja jestem w kilkuletnim związku z Markiem, nie chcę tego stracić. To co się wczoraj stało.. zapomnijmy o tym najlepiej. Muszę iść - wypiła haustem zamówionego drinka. Krzysztof spojrzał na odchodzącą blondynkę i wyszedł zaraz po niej z baru. Usiadł za kierownicą i siedział tak kilka minut, patrząc na wejście do baru. Biorąc pod uwagę jego opinię na temat miłości i związków, kompletnie nie rozumiał, dlaczego przywiązuje do tego wagę. Może dlatego, że Maria zerwała z nim nawet z nim nie będąc i ciekawość wzięła górę. A może, co bardziej prawdopodobne, cieszył się z tego, ze to jednak ona zakończyła tę znajomość, bo duma nie pozwalała mu za równo odejść od Marii, jak i Agaty. Dręczył go tylko fakt, że prawdopodobnie po przyjeździe Agaty może zostać sam, prze jego własną głupotę. Jednak gdzieś tam w jego wnętrzu tliła się nadzieja, że jednak Agata dała mu druga szanse. Obiecał sobie, ze jeśli da mu kolejną, szanse. Nie pozwoli jej już wtedy odejść, i nie pozwoli by prawda o zdradzie ujrzała światło dzienne. Co wydawać by się mogło prostą sprawą, ale nie zawsze, los na to pozwala. Przyciskając pedał gazu wrócił do mieszkania które przepełnione było wspomnieniami, za równo tymi z Agatą, jak i wczorajszej nocy z Marią. Te wczorajsze górowały nad pozostałymi.

Paula

Opowiadanie K.

Nie wiedziałam jak mam nazwać to opowiadanie więc nazwałam, tak. Mam nadzieje, że autor nie będzie zły, że tak zostało nazwane jego opowiadanie. 

P.


"Jak pięknie jest rano,
gdy jeszcze nie wszystko się stało,
i wszystko może się stać,
tylko brać."
Agata zamknęła drzwi od mieszkania, zmierzała w stronę salonu, spokojnie patrzyła jak Marek kładzie chińszczyznę na stół i rozpakowuje ją. Delikatnie uśmiechnęła się do samej siebie....
                                                                            ***
Agata  weszła do salonu, a tym czasem chińszczyzna była już prawie otwarta. Marek spojrzał się na nią swoim opiekuńczym wzrokiem ,ona spojrzała najpierw na stół a potem zwróciła wzrok w jego stronę, kiedy on wreszcie się odezwał.
-Co? Przyznasz że ładny mamy dziś wieczór.-zapytał przyjaciółkę.
-Tak, nie nic tak tylko się patrzę, przegapiłam coś więcej?- zapytała Dębskiego.
-Tak, wielką chwilę rozpakowywania naszej kolacji-odparł Mecenas. Obydwoje w tym samym momencie usiedli  do stołu, Agata otworzyła sobie pudełeczko, Marek również i zaczęli jeść ,po ich minach było widać że bardzo im smakuje i dobrze się czują w swoim towarzystwie.
-No nic ,ktoś musiał zamknąć drzwi ,co taki smutny jesteś? Dziwny jakiś ,taki...-zapytała Dębskiego.
-Szczerze mówiąc to bardziej ten smutek widać po Tobie .Ale przed powrotem tutaj ,ja i Robert sprzątaliśmy pokój Taty ,no i zasmuca mnie trochę ten wyjazd Doroty-rzekł mężczyzna. Dębski przysunął swój wzrok do Przybysz.
-Wiesz w najgorszym wypadku Bylińska znajdzie nam następczynie szefowej ,owszem bez Dorotki to nie to samo, tyle klientów ,tak jej się dobrze pracowało. Mnie to bardziej martwi jak ona sobie z tą sytuacją poradzi, inne środowisko ,ciekawe jak ją odbiorą w tym Londynie-odrzekła Agata .Marek uśmiechnął się do niej na pocieszenie, i puścił oko.
-Smakuje Ci chińczyk? -zapytał ją. Kładąc sobie ręce na kolanach ,bo musiał zrobić sobie przerwę od jedzenia.
-Jasne ,widzisz że wcale nie wyglądam na smutną? -odparła retorycznie i z uśmiechem.
-Ale....-dodał.
-No dobra ,dobra ,Wygrałam sprawę Krzyśka no i  teraz będę się rzadziej widywała z Tośką ,on to chyba do tej swojej żony wrócił. Strasznie się do dziewczyny przywiązałam. Szkoda że ty jej bliżej nie poznałeś. -odpowiedziała w przerwie między jednym a drugim kęsem .Obydwoje jedli i patrzyli się na siebie.
-No cóż bywa i tak ,nie wiem jak się pocieszyć ,ale pamiętaj że ludzie ciągle coś tracą i zyskują. Życie nie może być ciągle takie samo-powiedział.
-No...Pamiętam jakie były nasze początki-dodała Mecenas .I wtedy obydwoje się zaśmiali ,uśmiadomili sobie że w takim nastroju to oni ostatnio byli bardzo dawno. Marek czule patrzył się na Agatę.
-Niewczas ,akcja na Rozbracie ,Twoje wejście do kancelarii ,pamiętasz może sprawę z tą komedią romantyczną? -Dębski mówił to przez śmiech .Obydwoje powoli kończyli jeść ale zrobili sobie przerwę na wspominanie.
-Tak to było porywające-uśmiechnęła się do niego, i zaczęła dokańczać chińczyka .Ale cały czas w głowach mieli pamiętny wieczór w biurze z filmem, notatkami ,winem ,zalaną koszulą Dębskiego. W ciszy myśleli o sobie i jedli dalej ,wreszcie odezwał  się Marek.
-To ja skończyłem ,pałeczki mogą Ci się przydać ,-uśmiechnął się i wyrzucił opakowanie, pałeczki wsadził do zlewu by Przybysz mogła je później obmyć. Następnie poszedł umyć ręce do łazienki.
-Też już zjadłam-dodała po chwili Mecenas i wyrzuciła opakowanie.
                                                             ***
Dorota kładła się właśnie do łóżka,do sypialni wszedł Wojtek który też zamierzał właśnie zasnąć.
-Ciężki dzień,co?-zapytał.Wszedł i przysunął się do żony.
-Tak,czuje że powinnam się z nimi wszystkimi jutro już tak oficjalne w kancelarii pożegnać,znajdą mi następczynie,niech to wszystko szlag!-powiedziała Dorota.
-Rozumiem że Ci przykro,nawet jak się rozmyślisz to ja i tak wyjadę-przytulił żonę.
-A może tak Jasiek zmądrzeję?Będzie miał dobrą średnią na następny semestr,może dała bym mu zdać ten rok jeszcze w Polsce,chociaż jemu podoba się pomysł wyjazdu,chciałabym żeby jednak on ten semestr poprawił.Zaczynam się rozmyślać.Dobranoc-odparła Gawron i zgasiła lamkę.
-Twoja decyzja kochanie,jak chcesz to zmienisz zdanie.Też bym wolał żeby Jasiek dokończył rok,albo chociażby semestr jeszcze tu.Dobranoc-rzekł i pocałował żonę.
                                                      ***
Agata wróciła do salonu gdy Dębski siedział już na kanapie,ona rozsiadła się obok niego,oboje wyglądali na rozweselonych perspektywą wspólnego spędzenia wieczoru.Marek ściągnął w tym czasie marynarkę i położył na róg kanapy,co bardzo zaskoczyło Agatę,zwrócił się w jej stronę i zaczął mówić.
-Wyglądasz na wzruszoną,co jest?-zapytał ją.
-Nie nic ,to tylko jesień.Masz może ochotę na jakiś film?-zapytała go.
-Nie ,widzę łezki-roześmiał się i przysunął się do niej, zgiął jedną nogę i położył na kanapie ,ona położyła nogi na kanapie, zginając  je .Kobieta uderzyła go w ramię.
-Będzie mi brakowało Tośki-uśmiechnęła się mimo woli.
-Napijemy się wina?-zapytał Mecenas.
O ,wino da się zorganizować!-dodała Przybysz i pośpiesznie ruszyła w stronę kuchni  , wróciła z winem i korkociągiem.
-Przynieś szkło,jest w trzeciej górnej szafce-odparła. Po chwili Marek wrócił z dwiema szklankami i spojrzał prosto w oczy przyjaciółki.
-Dobra mam ,za co pijemy? -otworzyła wino. Gdy nalewała je do szklanek ,Marek nie chcący podniósł swoją trochę wyżej i zalała mu koszulę.
-Zupełnie jak w tedy w gabinecie-roześmiała się głośno.
-I tak nie lubiłem tej koszuli-rzekł Mecenas. Agata zaczęła go przepraszać i wycierać chusteczkami z stolika ,a on się śmiał i trochę denerwował ,chociaż dla niej taki zalany wyglądał bardzo ładnie.
-Przepraszam Cię za to na ognisku,muszę przyznać że nie potrzebnie się tak zachowałam-powiedziała Agata, on cały czas tak uroczo się na nią patrzył.
-Dobrze ,też nie byłem święty-odpowiedział jej i spojrzał na jej szeroki uśmiech ,obydwoje zaczęli się śmiać. Mężczyzna wyrzucił do kosza mokre chusteczki i wrócił do przyjaciółki ,patrzył na swoją koszulę ,podniósł głowę i spojrzał się na Agatę.
-Za ostatnie dziesięć miesięcy! Musimy zrobić sobie reset znajomości.  -krzyknęła kobieta i podała Markowi jego szklankę.
-No...Za nas-roześmiał się. Obydwoje byli w tej chwili uśmiechnięci, stuknęli się szklankami i zaczęli pić.
- Tak ,przynajmniej teraz mamy jakiś taki spokój-dodała Agata. Gdy Marek w tym momencie robił kolejne dziwne miny ona popijała wino. Gdy już wypili ,Dębski spojrzał na zegarek.
-Która to już godzina, ja kompletnie straciłem rachubę czasu-odparł Mecenas.
-Chcesz się zwijać do domu?- zapytała z uśmiechem.
-Dobra i tak nie pojadę po alkoholu ,ty też nie ,zresztą nie chcę się jeszcze zwijać.Wezwę taksówkę jak by coś.
-Chcesz możesz spać na kanapie, możesz uprać sobie koszulę,nie będzie mi przeszkadzało jak będziesz spać z gołą klatą jak Ci za gorąco będzie, albo jak mi łazienkę trochę po zajmujesz-żartując Agata usiadła na kanapie.
-Ok, jak nie masz nic przeciwko to spoko .No to co na kontynuacje wieczoru ?-zapytał ją.
-W sumie to nawet nie wiem. Masz jakiś pomysł?-spytała go. W tym momencie obydwoje niechcący za bardzo pochylili się i szybko znaleźli się obok siebie na podłodze.
-Uwielbiam takie akcje. Mamy nie daleko do tego wina.-roześmiała się Przybysz.
 -Spadłem tak sobie na podłogę ,jak nastrój?-spytał żartobliwie.
-Świetny ,a jak Twój-zapytała Go o to samo.
-Równie dobry-spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się.
-No to całkiem nieźle. Ostatnio między nami bywało gorzej-dodał Marek.
-Ja tam wierzyłam ,że tak jeszcze sobie osobiście pogadamy-powiedziała.
-A tak w ogóle brawo za tą całą organizację wesela ,za powrót do palestry ,fajnie to się wszystko potoczyło-odpowiedział. Kobieta złapała go za ramię.
-Nie zrobiła bym tego bez Was ,bez Ciebie i bez tej rozmowy na parkingu-odparła Przybysz.
-Tęsknie za takimi wspólnymi chwilami ,ostatnio każdy z nas był zajęty sobą, zwłaszcza po ognisku ,nie widzieliśmy się na weselu Twojego Taty ,choroba i śmierć mojego Taty. Wcześniej to czekanie na Twój powrót z Gruzji.
-No cóż,ale chyba teraz jest dobrze no nie?-zapytała.
-Owszem-rzekł Dębski. 
-Też mnie to wkurza i przepraszam ,bo mogłeś czuć się urażony ,chciałam Ci pomóc jak miałeś problem ale mnie jakoś odrzuciłeś-powiedziała Przybysz.Wzięła butelkę w rękę i obydwoje pili sobie dalej.
-Bo źle się z tym czułem,że tak nagle się pojawiłaś w moim rodzinnym domu i chcesz pomóc.Zresztą nie mów że ja nie potrafiłbym mieć dzieci-odpowiedział.
-W sumie nie chciałam żeby to tak zabrzmiało,w ogóle źle słowa dobrałam. No i zajęłam się swoim życiem,ta moja dziwna relacja z Krzyśkiem,szkoda gadać-dodała.A Marek położył jej ręke na ramieniu.Wstał z podłogi i siegnął po marynarkę,stanął za nią i okrył jej ciało.
-Ale nie żałujesz czasu spędzonego z nim-mówił z za pleców ,kobieta wstała i przeszła się w jego stronę.
-Sama nie wiem ,a czemu mamy o nim rozmawiać? -zapytała.
-Również nie wiem ,chcesz jeszcze się napić ?-zapytał.
-Ostatni raz ,przepraszam i dzięki ,dzięki za fajny wieczór. Tak to wszystko zepsułam-przytuliła się do niego.
-Ja w sumie też, gdybym tak normalnie umiał rozmawiać o swoich problemach ,mam z tym problem . Dobranoc, śpij dobrze-powiedział mężczyzna ,wyrwał się z objęć i poszedł do wyjścia.
Agata pobiegła za nim i zdjęła marynarkę.
-Tak byś mnie z nią zostawił .Chciałam Ci tylko powiedzieć że jesteś wspaniałym człowiekiem ,jeśli nie sprzedajesz domu ,to wiedz że chciałabym być tam mile widziana-oddała marynarkę. Marek się ubrał.
-I będziesz ,zawsze możesz na mnie liczyć. Widzimy się jutro ,cześć-pożegnał się.
-Ty na mnie też,widzę że sobie poradzić,cześć!-uśmiechnęla się.Kiedy Dębski wyszedł i kobieta zamknęła drzwi,położyła się na kanapie i długo myślała o dzisiejszm wieczorze.
                                                                       ***
Agata otworzyła piękne,brązowe drzwi kancelarii i zobaczyła Marka.
-Cześć-uśmiechnęła się się do niego.
-Cześć,wiesz gdzie do cholery jest Bartek?Nie mogę się do niego dozwonić-zapytał ją kiedy siedział przy biurku gościnnym,zmierzając w stronę swojego gabinetu.
-Chyba chłopak zaspał,wczoraj się dziwnie zachowywał-Agata poszła za Markiem.
-Może ma swoje powody,martwisz się?-zamknął drzwi od gabinetu kiedy kobieta weszła i usiadł przy biurku.
-Tak,przecież jestem jego jakby Mamą-roześmiała się.
-On ostatnio latał między Justyną a Anielą-odparł Marek.
-Może by go poszukać?-zapytała.
-Chłop jest niemal że profesjonalistą to się ogarnie-rzekł Dębski.Tymczasem mężczyzna zaglądał sobie w papiery a Agata spoglądała na niego,położyła torbę na podlogę.
-Chcesz usiąść ?-zapytał Mecenas.
-Tak, wyślemy Anielę jak się Bartuś za godzinkę nie zjawi,może go Justynka omotała-roześmiała się Przybysz i  patrzyła jak Marek sprząta rzeczy z biurka na bok,kobieta usiadła na nie.Obydwoje uśmiechali się do siebie.
-Agata,a co do wczorajszego wieczoru...Dzięki!-Mężczyzna oparł dłonie o blat.
-Nie ma za co-po czochrala go po włosach. W tym momencie do kancelarii weszła  Marek i Agata usłyszeli kroki i szybko wyszli z gabinetu.
-Cześć kochana!Co ty tu jeszcze robisz?-zapytała Dorotę i uściskała ją.Dorota położyła torebkę na biurko Anieli i zawiesiła kurtkę.
-Nie jadę z Wojtkiem,chciałam żeby Jasiek zaliczył rok,on też chcę,nagle obudziły się w nim jakieś ambicje-Dorota sporzała na swoich przyjaciół.
-Bartka nie ma-dodał Dębski.
-No to cudownie!-Przybysz rzuciła się na koleżankę,gdy odeszła,rękę podał jej Marek.
-Poczekam na niego,a potem wracam po swoje rzeczy z gabinetu-rzekła uśmiechnięta Dorota,zabrała torebkę. W tym momencie próg kancelarii przekroczył Mecenas Janowski.
-Hej wszystkim,o Dorota!-odrzekł z wymuszonym uśmiechem,podał ręke Dorocie i przywitał się z nią,ona odpowiedziała mu że jednak nie wyjeżdża że względu na syna któremu nagle zależy na nauce,zresztą ona też by chciała by nie powtarzał roku,a on stwierdził że nie chcę nie zdać.Widać że mężczyzna nie miał najlepszego samopoczucia,potrząchnął włosami,zatrzasnął drzwi,zawiesił kurtkę,i ruszył w stronę swojego starego biurka,ale nagle coś w nim przemówiło i zatrzymał się,cchąc szybko coś powiedzieć.
-Szukałem Justyny i próbowałem się z nią skontaktować,chcę od mnie pożyczyć z kilka tysiaków i może być z mną w ciąży,raz się kochaliśmy,ale cały czas od mnie nie odbiera. Zastanawiam si ę jak ją znaleźć,to tyle-Mężczyzna ironicznie się uśmiechnął.Agatę zamurowało,zobaczyła tylko odchodzącego w stronę biurka Bartka,Marek poszedł za nim i zaprosił go do swojego gabinetu:
Chcesz to możemy o wszystkim pogadać?-stanął przy koledze.
-O czym Mam Ci powiedzieć?O seksie?,o tym że mogę być ojcem?Jeśli to jest moje dziecko,to chciałbym aby miało jakieś życie,wiesz podejrzewam że jej chodzi o aborcję,ciężko jest jej pewnie,nie chciana ciąża,ojcem może być jej zawodowy przeciwnik,wywalili ją z kancelarii nie mogę jej nigdzie znaleźć...-odpowiedział Janowski.
-No to szukaj dalej,wow!Nie wiedziałem że to tak zaszło-dodał Marek i poklepał go po ramieniu.
-Oszukała mnie,szliśmy niby na zwykłe spotkanie,ale ja wiesz przeczuwałem że coś i wziąłem czerwoną teczkę,trochę alkoholu,gwaździste niebo,seks-odparł smutno Bartek.
-Uważaj z kim sypiasz za młodu,nawet jeżeli to będzie Twoje dziecko,to ja i Agata,Dorota Cię wesprzemy-rzekł Dębski.
-Ale stary,ono i tak je usunie,to dla niej koniec kariery,ona mnie w ogóle nie kocha,ja je mogę wychować ale przecież nie stworzylibyśmy mu prawdziwej rodziny,wiesz,takiej pełnej miłości-odrzekł zasmucony Janowski.
-Przykra sprawa,co ja mogę więcej rzec,wy się napewno zabezpieczaliście?-zapytał Marek,w ogóle pozbawiony skrępowania.
-Ona tak,ale ja nie,nie przewidziałem tego seksu,to była chwila zapomnienia,impuls,gigantyczna namiętność,byłem schlany tak że wydawało mi się że jestem jakimś glonojadem-ciągnął Bartek. Młodszy adwokat opuścił gabinet,jego oczom ukazała się Aniela siędząca przy swoim biurku,która oczywiście o niczym nie wiedziała,i nie chciał żeby wiedziała. Kobieta spojrzała się na niego i zrzuciła porozumiewawcza spojrzenie,Doroty już nie było,a Agata siedziała w swoim gabinecie. Bartek stanął koło Anieli,położył ręce na biurku,ale potem je zabrał,by nie okazać przed nią żadnego smutku,albo może w ogóle żadnych emocji. Usiadł przy swoim stanowisku i zabrał się do przeglądania akt.
                                                     ***
Późnym popołudniem Agata,Bartek,Dorota i Marek zbierali się właśnie do wyjścia z pracy:
-Już nie długo będzie tam mój gabinet-roześmiał się Bartek i wskazał dłonią na miejsce.
-Wiesz za kiedy?-zapytał Marek który właśnie zmierzał w stronę wyjścia.
-Nie wiem,spodziewam się jutro wizyty madame Bylińskiej-odparł i również szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi.
-Spoko,Bylińska wierzę nie wyjechałam,jestem cholernie zmęczona ale jak sobie pomyślę o powrocie do domu,kolacji,lekcjach,przepytywaniu Jaśka,konwersacji na Skype z Wojtkiem,to mi łeb pęka-rzekła Dorota która szła z Agatą do wyjścia,obydwoje wychodziły z jej gabinetu.
-No dziewczyny ruszcie się! Za raz zamykamy!-odrzekł Dębski.
-Ja nigdy nie będę mieć takiego życia,dzieci,sprzątanie,prasowanie,mąż,ruchy dziewczyno-Agata szła a za nią poszedł Marek,powoli szedł za nimi Bartek a za nim Dorota. W tym momencie Dębski spojrzał się na Agatę spojrzeniem jakim patrzył tylko na nią.
-Dzięki że mnie przepuściłeś-powiedziała.
-Nie ma za co-odparł i wyszedł za nią.
                                                   ***
Dzień w kancelarii dobiegł końca,słońce już dawno zaszło,listopad,więc było już bardzo ciemno. Bartek siedział nad Wisłą z butelką wódki i rozmyślał o swoim życiu,wypił już połowę,miał mętlik w głowie.Nagle zadzwonił mu telefon:
-No cześć Bartek,pewnie już wiesz,chcę zrozbić badania genetyczne,chciałam bym wiedzieć czy je to dziecko,nawet jeśli Twoje,to nie chcę by się urodziło,właśnie po to były mi te pieniądze,chyba nie chcesz mieć dziecka z wpadki?Człowieku ty mnie nawet nie kochasz?To byl zwykły,zwierzęcy seks,w dodatku po pijaku!-krzyczała przez telefon Winogradzka.
-Gdzie ty jesteś?-spytał najgrzeczniej jak mógł,podpity i zdenerwowany Mecenas,wstał zostawił butelkę nawet jej nie wyrzucając i zaczął biec przed siebie.
-Wynajęłam jakieś mieszkanie zresztą co Cię to obchodzi Bartek.Spotkamy się jutro?Podam Ci adres,ok?-zapytała kobieta.
-Jasne,tak wieczorem po pracy-słychać było że był jednocześnie smutny i pijany.
-Piłeś coś?Marszałkowska 23 m.21-rzekła Justyna i się rozłączyła bo nie miała ochoty na rozmowę,czuła się okropnie wiedziała że tamta noc była wielkim błędem,ale była też czymś czego nigdy wcześniej nie czuła. W żadnych ramionach nigdy nie czuła się tak bezpiecznie,dobrze...
Bartek mimo spożycia alkoholu,starał się dojść bezpiecznie do mieszkania gdy wrócił,wziął prysznic,przebrał się w bokserki do spania,zjadł kolację ,umył zęby i padł jak by nie spał dwa dni.
                                                            ***
Nastał piękny listopadowy poranek,budzik Przybysz niemiłosiernie dzwonił wskazując godzinę 6:30,Agata otworzyła jedno oko,potem drugie,powolnie wstała z łóżka. Na blacie swojego stolika zauważyła rzadko spotykany porządek,pościeliła łóżko. Pobiegła do łazienki i wzięła prysznic,umyła zęby,ubrała się i zrobiła sobie mrożoną kawę.Zjadła śniadanie i pomknęła czerwoną strzałą do kancelarii.Gdy dojechała,wyszła z samochodu z torbą i zmierzała w stronę wejścia.Gdy otworzyła piękne brązowe drzwi kancelarii,nie zobaczyła tam nikogo,było pusto,pomknęła do swojego gabinetu.
                                                                     ***
Agata rozmawiała na sali z sędzią.
-Wysoki sądzie,dowody zostały przedstawione,duskusja toczy się w okół pouczenia dla przysięgłych. Oskarżenie nie pokoi sie że poniosło porażkę,współczujemy i uważamy podobnie,moja klientka jest niewinna,pani Rybka nie zabiła męża z swej służbowej broni -powiedziała Mecenas,chcąc jakoś zmienić decyzję sędziego.
-Przysięgli opierają się na dowodach,one wystarczą by dowieść że klientka jest winna,zarzucanego jej czynu,to wszystko pani Mecenas?-zapytała sędzia Ostrowska
-Tak-odparła kobieta.
                                      ***
Przybysz siedziała przy biurku i oglądała akta z sądu,do drzwi jej gabinetu zapukał Marek:
-Wymieniła bym to biurko,przydała by się mała renowacja,tylko jeszcze nie wiem na jakie,wejść!-krzyknęła stojącego przed drzwiami Dębskiego.
-O chcemy biureczko wymienić?-zapytał Mecenas i podszedł bliżej niej.
-Tak,na jakieś ładne,gustowne,dębowe,a ty co zajęć nie masz?-zapytała żartobliwie.
-Mam,ale wpadłem,na chwilę Ciebie pomęczyć,co tam masz?-spytał.
-Sędzia odrzuca linię oskarżenia-odrzekła i zamknęła akta,stanęła przed Markiem i spojrzała się na jego kubek kawy,na którą strasznie miała ochotę.
-Nie jest po waszej stronie-zaśmiał się Dębski,zabierając rękę z zasięgu przyjaciółki,bo bał się że Agata zaraz mu tą kawę zabierze.
-Już nie-odpowiedziała
-A przysięgli? -pytał dalej.
-Nie przełkną morderstwa pierwszego stopnia...Dobra trzeba działać ,w ogóle miałam kawę rzucić jeszcze jak byłam w Prospectrum ,a ty co masz?-zapytała.
-Sprawy drogowe, samochody, męska rzecz-uśmiechnął się ,popijąjąc łyk za łykiem,wspólniczka głośno się zaśmiała.
-Nie chcę napiętej relacji między nami-odparł ,po wypiciu kawy.
-A w ogóle taka jest? Też ich nie chcę-zaśmiała się raz jeszcze.
-Nie ma ,ale nie chcę by wróciła ,więc już zawsze będzie normalnie? -zapytał ją spoglądając na jej teczkę.
-Tak, już ,po prostu, wystarczy tak postanowić ,przecież jesteśmy dorośli-odrzekła i spojrzała się mu prosto w oczy.
-Walcz o sprawiedliwość ,pogadaj z tą klientką raz jeszcze...-Agata w tym momencie mu przerwała.
-Wiem ,ale przecież nie zabiła męża dla forsy z ubezpieczenia popełnił samobójstwo  z jej służbowej broni? Zabójstwo drugiego stopnia - 4 lata ,a zwolnienie warunkowe? -zapytała.
-Też bym się nad tym zastanowił ,życzę powodzenia i sądzę że raczej nie zabił się z jej służbowej broni.-dodał i wyszedł z gabinetu. Agata położyła palce na biurku ,usiadła na fotelu i zaczęła się zastanawiać.
                                                   ***

Agata siedziała przy stole, w więziennym pokoju i rozmawiała z klientką.
-Proponują zabójstwo drugiego stopnia-4 lata ,mniej się nie da, załatwię zwolnienie warunkowe ,wyjdzie pani po roku ,to i tak są dobre wieści, boją się porażki więc idą na ugodę-rzekła Agata ,bardzo szkoda było jej smutnych oczy klientki.
-Może zdam się na werdykt? -spytała Beata.
-Przysięgli są nie przewidywalni-powiedziała ostrzegającym głosem Przybysz.
-Wolę zaryzykować, nie mogę siedzieć za coś czego nie zrobiłam ,nie pójdę na ugodę-odparła klientka.
 -Ok ,zatem czekamy na werdykt-powiedziała Agata, bardzo współczując swojej klientce.
                                                    ***
Kolejny dzień w życiu Mecenas Przybysz powoli dobiegał końca. Zmierzała w stronę drzwi swojego mieszkania, wchodziła właśnie po jednych schodach ,by zaraz wejść na następne. A kiedy już znalazła się przy nich, zauważyła siedząca na jednym z stopni znajomą sylwetkę dziesięciolatki w kucyku, przysiadła się do niej i zaczęła mówić.
-Cześć Tosia-odparła, spoglądając dziewczynce prosto w twarz.
-Hej Agata, właśnie wychodziłam od babci ,usiadłam żeby się nad czymś zastanowić-odpowiedziała.
-A nad czym jeśli można wiedzieć? - zapytała.
-Nad Tobą, bo się za Tobą strasznie stęskniłam-zaśmiała się Tośka.
-Ja za Tobą też, u mnie jak zwykle dużo pracy i nic poza tym-powiedziała.
-U mnie w sumie też ,dużo nauki w szkole ,Mama znów wyjechała pracować ,ale pogodziła się z Tatą, on dobrze się trzyma ,masz od niego pozdrowienia-odrzekła Młoda Majewska.
-Tęsknisz za Mamą? -spytała Agata ,chwytając ją za rękę.
-Wczoraj po raz pierwszy zatęskniłam ,nie wiedziałam że tak mi jej będzie brakować.
-Ja też za swoją tęsknie, zwłaszcza nocami ,no widzisz-odpowiedziała Agata spokojnym głosem i uśmiechnęła się do niej.
-Ja muszę już lecieć, cześć -pożegnała sie przybijając jej piątkę.
-Trzymaj się Tosia-pożegnała się Agata, wstała z schodów i założyła torbę na jedno ramię ,patrzyła jak dziewczynka odchodzi ,następnie pobiegła i otworzyła mieszkanie ,usłyszała dzwonek telefonu.
-Halo? Stary co chciałeś?- zapytała mężczyznę.
-Wiem że to nie najlepszy moment ,ale dałabyś się zaprosić na drinka? -spytał Karol.             
-No dobra ,co u Ciebie?- zapytała stojąca w drzwiach kobieta.
-Jestem prokuratorem ,od nie dawna ,mam gabinet obok jakieś tam Okońskiej ,a tak to mam mieszkanie na Mokotowie i jestem wolny-odparł mężczyzna.
-Ja robię w kancelarii Gawron& Dębski& Przybysz i chyba już Janowski ,też jestem wolna ,a Okońską znam ,konkretna z niej babka-dodała Agata.
                             ***
W barze ,o tej porze było dość sporo ludzi Przybysz siedziała samotnie przy stoliku i piła kieliszeczek wódki, czekając na kolegę ,gdy wreszcie wyłonił się z tłumu obecnych, podali sobie rękę na powitanie.
-To,Co u Ciebie? Samotność  Ci doskwiera? Whiskey z lodem ,poprosimy-zapytał kolega.
-Nie ,mam fajnych przyjaciół, Tatę i jego dziewczynę, ostatnio nawet z tą Okońską ,zaczęłam się lepiej dogadywać, Maria się nazywa-roześmiała się Agata.
-Serio żadnych facetów ?-pytał dalej mężczyzna.
 -Dębski ,mój dobry przyjaciel i Bartek ,mój prawniczy syn-odpowiedziała i odłożyła kieliszek z trunkiem.
-No to zadzwoń do niego-zaproponował kończąc pić Karol.
-Do kogo? -spytała.
   -No to tego Dębskiego-zaśmiał się.
-Nie będę mu przeszkadzać ,pewnie ma dużo roboty-zaśmiała się głośno.
 -No to zmieńmy temat...Kiedy mieliśmy tyle przyjaciół na studiach-odparł kolega ,patrząc w stronę Agaty.
-Gdzie oni teraz wszyscy są? -zapytała.
-Pewnie na Facebooku - powiedział. I w tym momencie obydwoje się zaśmiali.
-Pamiętasz  tę pannę z fiołem na punkcie tenisa ?-zapytała.
-Miała takie dziwne imię ,pamiętam -uśmiechnął się kolega.
-Ines -roześmiała się Przybysz.