No i po długiej czterodniowej przerwie przychodze do was z kolejną częścią BS. Dwudziesta trzecia część, dzieje się trzy miesiące później, bo gdybym miała opisywać całe dziewięc miesięcy ciąży to by to było najdłuższe opowiadanie w histori MO! :) No więc zapraszam was do czytania, i dziękuje za bardzo miłe komentarze, przy poprzedniej części. Mam nadzieje że się spodoba. Piosenka towarzysząca to: TIME OF OUR LIVES! <3
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Agata krzątała się po kancelaryjnej kuchni, przygotowywując dla siebie herbatę, a dla rudowłosej kawę, gdy dobiegły ją śmiechy i odgłosy rozmów. Wyjrzała na korytarz. Tuż przy drzwiach głównych stała Karina i Dębski. W pewnej chwili chciała wymknąc się do swojego gabinetu niepostrzeżenie, nawet wróciła do kuchni z kiełkującym planem ucieczki, ale w końcu wzięła się w garść. Zlokalizowała filiżankę herbaty, chwyciła ją w obie dłonie i oparła się o blat kuchenny. Patrząc w parującą ciecz, wróciła do wspomnień sprzed trzech miesięcy.
Sylwester tego roku był naprawdę zimny. Agata siedziała w salonie popijając gorącą czekoladę, przygotowaną przez Krzysztofa. Jej wzrok był nieobecny, Majewski widząc jej nieobecność położył dłoń na jej kolanie.
- Agata, co jest? Od kilku dni jesteś jakaś nieswoja.
- Krzysztof.. - po chwili milczenia odstawiła kubek na stolik, i spojrzała na niego - ...myśle że Marek powinien wiedzieć o prawdopodobieństwu zostania ojcem.
- Jesteś pewna? - chwycił jej dłoń
- Tak, jestem pewna. Gdybyś to ty był na jego miejscu chciałbyś wiedzieć?
- Raczej tak.. - przerwała mu
- No właśnie. Chcę być po prostu fair, nawet jak okaże się to nie jego dziecko.
- Nie ważne jaką decyzje podejmiesz, będe Cie wspierał.
- Dziękuje - ścisnęła mocniej jego dłoń.
Ze wspomnien wyrwał ją głos stojącej tuż przy jej ramieniu Kariny.
- Cześć Agata - uśmiechnęła się i sięgnęła po filiżankę z szafki.
- Cześć - jeśli byłyby zawody w najbardziej oschłym przywitaniu, Agata zostałaby mistrzynią.
- Znacie płeć dziecka? - stanęła identycznie jak Agata, podejmując kolejną próbe rozmowy.
- Nie, czekamy z tym do porodu - w drzwiach pojawiła się Dorota
- Agata cholera jasna! - podeszła do niej i zabrała jej filiżankę z dłoni - ile razy można Ci tłumaczyć, nie masz przecież pięciu lat a ponad trzydzieści! Nie możesz pić kawy!
- To jest herbata.. - brunetka powstrzymywała nagły wybuch śmiechu, po czym dokończyła zdanie - ..nie bądź taka przewrażliwiona.
- Przepraszam.. - uśmiechnęła się i oddała jej filiżankę, i zabrała przygotowaną wcześniej przez Przybysz filiżankę z kawą. Znów Agata została sama z Kariną.
- Planujemy pobrać się za pół roku - nagle rzekła upijając łyk kawy, Agata przewróciła oczami.
- To fajnie. Szczęścia życze. - odrzekła obojętnie, mimo że jej żołądek ściskało z bólu. Nie rozumiała swojego zachowania. Była szczęśliwa z Krzysztofem, mimo to wciąż myślała o Marku, ale on teraz był z Kariną i wyglądali na szczęśliwych, co powodowało u niej ścisk żołądka. Musiała jeszcze porozmawiać z nim o dziecku. Trzęsło nią od środka na sama myśl rozmowy z nim, po trzech miesiącach ciszy i uników.
- A ty z Krzysztofem? - znów jej drażniący głos przerwał panującą relaksującą cisze. Spojrzała na nią surowo.
- Co ja z Krzysztofem?
- Kiedy ślub? - odstawiła już pustą filiżankę do zlewu
- My się nie śpieszymy z niczym - dogryzła jej sugerując pochopność przyjęcia oświadczyn.
- No właśnie widać - rzuciła spojrzenie na powiększony brzuch Przybysz po czym zniknęła za rogiem. W Agacie aż się zagotowało, po jej policzku spływały łzy. Łzy złości, odwróciła się twarzą do blatu i zacisnęła dłonie na kuchennym blacie. Nie umiała powstrzymać łez. Usłyszała ciężkie stąpanie przemierzające korytarz. Otarła łzy i zaczęła zachowywać się naturalnie. W kuchennym progu pojawił się Dębski, z pliczkiem akt w dłoniach. Stanął widząc obecność brunetki w tym pomieszczeniu. Zawahał się nad postawieniem kolejnych kroków ku wnętrzu pomieszczenia. Jeszcze rano trwał w przekonaniu, że nie dojdzie do ich spotkania jak przez ostatnie trzy miesiące. Atmosfera panująca w tym małym pomieszczeniu, stawała się z każdą minutą coraz bardziej niezręczna. Postanowił wejść w głąb kuchni. Podszedł do ekspresu. Przymknął powieki na uderzającą go woń jej perfum. Tak blisko siebie nie byli od trzech miesięcy. Agata za wszelką cene próbowała udawać że jego obecność jej nie rusza. Ich niezręczną bijatykę myśli przerwał lekko zachrypnięty głos mecenasa oczekującego napełnienia się filiżanki ciemną cieszą.
- Cześć - spojrzał na nią i oczekiwał tego samego od niej. Jednak ona odwrócona do niego plecami, próbowała uspokoić spływające po jej policzku łzy.
- Cześć - odpowiedziała mu łamiącym się głosem. Gdyby jej nie znał, nie zareagowałby na zmiane tonacji głosu.
- Wszystko w porządku? - zapytał. Chciał już położyć dłoń na jej ramieniu, ale w ostatniej chwili się wycofał. Agata wzięła głęboki wdech, po czym zaczęła zmywać zalegające w zlewie naczynia.
- Agata co się dzieje? - znów zapytał, kiedy nie otrzymał od niej odpowiedzi. Filiżanka, którą brunetka trzymała w dłoni pękła rozcinając jej skórę między palcem wskazującym a kciukiem. Zacisnęła wargi i syknęła z bólu. Marek momentalnie chwycił jej dłoń i przyglądał się sączącej krwią ranie.
- Musi to obejrzeć lekarz - rzekł i spojrzał w jej zaczerwienione oczy.
- Nic mi nie jest to tylko draśnięcie - wyrwała dłoń z jego dłoni i znów syknęła z bólu. Krew spływała po jej palcach upadając na podłogę.
- Zawiozę cię do szpitala. Nie ma sprzeciwu! - ruszył po płaszcze. Opuścili kancelarie zostawiając ślady krwi prowadzące od kuchni przez korytarz, klatkę schodową, chodnik aż do parkingu. Pokonywali ulicę za ulicą w milczeniu. Po założonych szfach, wracali do kancelarii w ciszy. Nie odezwali się ani słowem, nawet na siebie nie spojrzeli. Podjechali pod kamienie kancelari.
- Dziekuje - rzuciła odpinając pas i łapiąc za klamkę drzwi. Po czym energicznie otworzyła drzwi i opuściła srebrną terenówke Dębskiego. Marek wysiadł równie szybko jak ona i dogonił ją przy drzwiach do klatki schodowej, chwytając ją mocno za ramię.
- Agata, powiesz mi co się dzieje? - patrzył na nią błagalnym wzrokiem, Agata wyswobodziła się z jego uchwytu.
- Nie wiem o co Ci chodzi..
- Jak to nie wiesz, od czasu rozmowy sms- owej, nie odezwałaś się słowem, unikasz mnie..
- A myślałam, że go ty mnie unikasz.. - rzekła ironicznie
- Możesz przestać? - Agata spojrzała na niego surowo - Widzę, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi.
Minął ją i już miał chwytać za klamkę, kiedy nagle z gardła prawniczki wydobyło się jego imie.
- Marek.. - spojrzała na odwracającego się mecenasa - Muszę Ci o czymś powiedzieć..
- Więc zamieniam się w słuch.. - zmierzył ją wzrokiem
- Nie tutaj, ta rozmowa może zając nam więcej czasu..- spuściła wzrok.
- No dobrze, choćmy do kawiarni.
Agata przytaknęła. Nie było odwrotu. Czy chciała czy nie musiała mu powiedzieć. Kości zostały rzucone. Idąc krok za nim, w głowie układała sobie plan jak ma mu to powiedzieć.
Paula
Ahh, dawaj kolejną część <33
OdpowiedzUsuńKooooochanie ;* to jest mega <3 słowa są tu zbędne <3 nareszcie mu powie ale mam zaciesz tylko jak mogła urwać w takim momencie mendo i ty mi każesz czekać wiesz co świnia jesteś wiesz! ale i tak cię kocham i czkam na cedeka byle szybko <3 a opo z parta na part coraz lepsze <3
OdpowiedzUsuńPrzerwać w takim momencie nooo! Szczerze mówiąc myślałam, że Agata mu nie powie, a przy najmniej nie tak szybko, ale najwidoczniej jej nie doceniam. Dawaj nexta :D
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część? już nie mogę się doczekać !
OdpowiedzUsuńUdusić Cię??? O.o Jak mogłaś przerwać w takim momencie, jak?!?!?! Ufff... emocje opanowane... Nie bd Cię zanudzać kolejny raz tym samym. Znasz moją opinię ♥ Jesteś najlepsza i piszesz najlepsze opowiadania. ♥
OdpowiedzUsuń