A co do Avren: Jakie to było urocze <3 Ale najlepszy moment to ten:
'(...)Dorota stanęła jak wryta i upuściła stos akt, które niosła, na podłogę. Bartek nie zachował się bynajmniej lepiej, wypluwając kawę na nowo wydrukowane papiery.'
Hahahaha xD Świetny fragment! Wyobraziłam sobie to *.*
Miłego czytania! :)
Domcia
Leżeli jeszcze długo na kanapie, Agata śpiąca, on patrzący w ścianę. Wspominał wszystkie chwile, jakie z nią spędził.
Nieprzyjemna rozprawa, przegrał. Z tym nadętym mecenasem. Ona, jego szefowa i ,jak później się dowiedział, narzeczona, przyszła mu pogratulować. Brunetka w kitce i z grzywką. Wydawała mu się wtedy równie zarozumiała, co jego przeciwnik. Zadziwiła go swoim gestem, wypłaceniem odszkodowania dla jego klientki. Wydawałoby się, że to koniec ich krótkiej i niezbyt przyjemnej znajomości. Nie przypadli sobie do gustu. Los chciał inaczej. –uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie szok, jaki przeżył, gdy zorientował się, że będzie jego wspólniczką. – Było ciężko, ale znaleźli wspólny język. Z każdym dniem brunetka imponowała mu coraz bardziej. Spontaniczna, radosna, szczera. Zdążyli się zaprzyjaźnić. Aż do ich pierwszego pocałunku. Wtedy zrozumiał, że to już coś więcej niż przyjaźń. Przynajmniej z jego strony. Próbował zdusić to w sobie przez wzgląd na związek z Marią. Oschła pani prokurator była zupełnym przeciwieństwem jego mecenas Przybysz. Wiecznie nieskazitelnie ubrana, umalowana, poukładana, wszystko miała dokładnie zaplanowane, bezgranicznie oddana swojemu zawodowi.
Próba zduszenia tego, co zaczęło kiełkować w jego sercu nie powiodła się. Coraz częstsze sprzeczki ze swoją dotychczasową partnerką utwierdzały go w przekonaniu, że to już nie ma sensu.
Agata miała kłopoty. Znów. Próbował pomóc jak mógł. Aż do tego felernego wieczoru, kiedy się poddał. Kiedy zawiódł na całej linii. Przyszedł do jej mieszkania, pocieszyć, porozmawiać. Nie wiedział kiedy ich usta się spotkały. I nagle ta cudowna chwila została przerwana gwałtownym ruchem, ze strony Przybysz. Kazała mu wyjść. Sam nie wiedział, dlaczego. Zirytowany wygarnął jej wszystko, wszystko co w danym momencie przyszło mu do głowy i ostatecznie zatrzasnął za sobą drzwi. I potem zrobił coś, co skrzywdziło ją chyba najbardziej. Wrócił do Marii. Nie miał pojęcia co chciał tym osiągnąć. Pewnie odpłacić brunetce w jakiś sposób. I mu się udało. Nie wiedział, że przyszła go przeprosić.
Powoli sprawy wracały do normy, relacje typowo przyjacielskie. Do Marii dotarło, że ich związek długo nie przetrwa. Już wtedy uświadomiła sobie to, czego on nie chciał do końca dopuszczać do wiadomości.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby znów czegoś nie spieprzył. Gdyby nie zawalił jej sprawy. Potem było coraz gorzej. Ich relacje ograniczały się do beznamiętnych przywitań, czasami ostrych wymian zdań, kłótni. Oddalali się od siebie. Nie potrafili normalnie ze sobą rozmawiać.
Choroba jego ojca. Zbyt wiele zwaliło mu się na głowę. I wtedy wydawało mu się, że stracił ją na zawsze. Komisarz Majewski i ta jego córka. Bohater z wieży, prawy policjant.
Nadal nie wiedział, jakim cudem jednak na powrót zaczął ją odzyskiwać. Czyżby przeznaczenie? Na nowo nawiązana przyjaźń szybko przerodziła się w miłość, która do tego czasu ukrywana była głęboko w ich sercach.
Z nią było inaczej niż z Marią. Bardziej… prawdziwie. Oświadczył jej się po kilku miesiącach. Cały zestresowany, obawiał się, że go nie przyjmie. Że znów ją spłoszy, że wszystko zrujnuje. Kiedy klękał w jej gabinecie czuł się, jakby zaraz miał zostać odczytany werdykt sędziego, który albo go ułaskawi, albo skaże na śmierć. Wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko z przepięknym pierścionkiem z szafirowym brylantem. Ona stała zaskoczona, oparta o biurko. Mała lampka rzucała nikłe światło na jej sylwetkę. Przez jej oczy przemknął cień. Strach. Zrozumiał, że przegrał. Spuścił głowę, jednak podniósł ją zaraz, gdy poczuł, że brunetka sięga po pierścionek. –Piękny- powiedziała cicho. Obracając go chwilę w dłoniach, wsunęła go na palec.
Kiedy zdecydowali się ogłosić, że są zaręczeni, Dorota stanęła jak wryta i upuściła stos akt, które niosła, na podłogę. Bartek nie zachował się bynajmniej lepiej, wypluwając kawę na nowo wydrukowane papiery. Ojciec Agaty wraz ze swoją żoną drażnił Agatę, mówiąc, że on to wiedział od początku.
Ślub odbył się pół roku później.
Kiedy nadszedł ten uroczysty dzień ręce trzęsły mu się tak, że nie mógł nawet zapiąć spinek przy mankietach. Bartek i Wojtek pijąc szampanach co chwila mu dogryzali.
Kiedy stał przy ołtarzu czekając na Agatę zdenerwowanie powoli ustępowało. Jego narzeczona szła pod ramię ze swoim ojcem, w prostej białej sukni, bez zbędnych ozdobników. Wyglądała przepięknie. Kiedy wypowiadali słowa przysięgi małżeńskiej wiedział, że to był najlepszy wybór w jego życiu.
Słowo „żona” nadal napawa go dumą, a także niedowierzaniem, że ta niedostępna, zabawna brunetka, zdecydowała się na spędzenie reszty życia właśnie z nim.
Agata poruszyła się lekko na kanapie, co zakończyło rozmyślania Dębskiego. Pocałował ją w czubek głowy i położywszy głowę na oparciu zamknął oczy.
Teoretycznie to druga część jednoczęściowego… Tak… przemyślenia Marka. Nie wiem, czy się spodoba, klasycznie czy was nie zanudzę, ale chciałam w malutkim stopniu ukazać jego uczucia no i moment zaręczyn i ślubu. Właściwie ta część powstała tylko dzięki piosence, którą dzisiaj usłyszałam, a która wg mnie IDEALNIE odwzorowuje Agatę i Dębskiego więc chciałam ją wam koniecznie pokazać ;) Agnieszka Włodarczyk - Bez makijażu
Przesłuchajcie sobie i zobaczcie jak bardzo składa się w ich hmmm… może przyszły życiorys ;)
Co do opa no to zapraszam do czytania, komentowania itd. Zero dialogów, sam monolog, no ale cóż.
Nieprzyjemna rozprawa, przegrał. Z tym nadętym mecenasem. Ona, jego szefowa i ,jak później się dowiedział, narzeczona, przyszła mu pogratulować. Brunetka w kitce i z grzywką. Wydawała mu się wtedy równie zarozumiała, co jego przeciwnik. Zadziwiła go swoim gestem, wypłaceniem odszkodowania dla jego klientki. Wydawałoby się, że to koniec ich krótkiej i niezbyt przyjemnej znajomości. Nie przypadli sobie do gustu. Los chciał inaczej. –uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie szok, jaki przeżył, gdy zorientował się, że będzie jego wspólniczką. – Było ciężko, ale znaleźli wspólny język. Z każdym dniem brunetka imponowała mu coraz bardziej. Spontaniczna, radosna, szczera. Zdążyli się zaprzyjaźnić. Aż do ich pierwszego pocałunku. Wtedy zrozumiał, że to już coś więcej niż przyjaźń. Przynajmniej z jego strony. Próbował zdusić to w sobie przez wzgląd na związek z Marią. Oschła pani prokurator była zupełnym przeciwieństwem jego mecenas Przybysz. Wiecznie nieskazitelnie ubrana, umalowana, poukładana, wszystko miała dokładnie zaplanowane, bezgranicznie oddana swojemu zawodowi.
Próba zduszenia tego, co zaczęło kiełkować w jego sercu nie powiodła się. Coraz częstsze sprzeczki ze swoją dotychczasową partnerką utwierdzały go w przekonaniu, że to już nie ma sensu.
Agata miała kłopoty. Znów. Próbował pomóc jak mógł. Aż do tego felernego wieczoru, kiedy się poddał. Kiedy zawiódł na całej linii. Przyszedł do jej mieszkania, pocieszyć, porozmawiać. Nie wiedział kiedy ich usta się spotkały. I nagle ta cudowna chwila została przerwana gwałtownym ruchem, ze strony Przybysz. Kazała mu wyjść. Sam nie wiedział, dlaczego. Zirytowany wygarnął jej wszystko, wszystko co w danym momencie przyszło mu do głowy i ostatecznie zatrzasnął za sobą drzwi. I potem zrobił coś, co skrzywdziło ją chyba najbardziej. Wrócił do Marii. Nie miał pojęcia co chciał tym osiągnąć. Pewnie odpłacić brunetce w jakiś sposób. I mu się udało. Nie wiedział, że przyszła go przeprosić.
Powoli sprawy wracały do normy, relacje typowo przyjacielskie. Do Marii dotarło, że ich związek długo nie przetrwa. Już wtedy uświadomiła sobie to, czego on nie chciał do końca dopuszczać do wiadomości.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby znów czegoś nie spieprzył. Gdyby nie zawalił jej sprawy. Potem było coraz gorzej. Ich relacje ograniczały się do beznamiętnych przywitań, czasami ostrych wymian zdań, kłótni. Oddalali się od siebie. Nie potrafili normalnie ze sobą rozmawiać.
Choroba jego ojca. Zbyt wiele zwaliło mu się na głowę. I wtedy wydawało mu się, że stracił ją na zawsze. Komisarz Majewski i ta jego córka. Bohater z wieży, prawy policjant.
Nadal nie wiedział, jakim cudem jednak na powrót zaczął ją odzyskiwać. Czyżby przeznaczenie? Na nowo nawiązana przyjaźń szybko przerodziła się w miłość, która do tego czasu ukrywana była głęboko w ich sercach.
Z nią było inaczej niż z Marią. Bardziej… prawdziwie. Oświadczył jej się po kilku miesiącach. Cały zestresowany, obawiał się, że go nie przyjmie. Że znów ją spłoszy, że wszystko zrujnuje. Kiedy klękał w jej gabinecie czuł się, jakby zaraz miał zostać odczytany werdykt sędziego, który albo go ułaskawi, albo skaże na śmierć. Wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko z przepięknym pierścionkiem z szafirowym brylantem. Ona stała zaskoczona, oparta o biurko. Mała lampka rzucała nikłe światło na jej sylwetkę. Przez jej oczy przemknął cień. Strach. Zrozumiał, że przegrał. Spuścił głowę, jednak podniósł ją zaraz, gdy poczuł, że brunetka sięga po pierścionek. –Piękny- powiedziała cicho. Obracając go chwilę w dłoniach, wsunęła go na palec.
Kiedy zdecydowali się ogłosić, że są zaręczeni, Dorota stanęła jak wryta i upuściła stos akt, które niosła, na podłogę. Bartek nie zachował się bynajmniej lepiej, wypluwając kawę na nowo wydrukowane papiery. Ojciec Agaty wraz ze swoją żoną drażnił Agatę, mówiąc, że on to wiedział od początku.
Ślub odbył się pół roku później.
Kiedy nadszedł ten uroczysty dzień ręce trzęsły mu się tak, że nie mógł nawet zapiąć spinek przy mankietach. Bartek i Wojtek pijąc szampanach co chwila mu dogryzali.
Kiedy stał przy ołtarzu czekając na Agatę zdenerwowanie powoli ustępowało. Jego narzeczona szła pod ramię ze swoim ojcem, w prostej białej sukni, bez zbędnych ozdobników. Wyglądała przepięknie. Kiedy wypowiadali słowa przysięgi małżeńskiej wiedział, że to był najlepszy wybór w jego życiu.
Słowo „żona” nadal napawa go dumą, a także niedowierzaniem, że ta niedostępna, zabawna brunetka, zdecydowała się na spędzenie reszty życia właśnie z nim.
Agata poruszyła się lekko na kanapie, co zakończyło rozmyślania Dębskiego. Pocałował ją w czubek głowy i położywszy głowę na oparciu zamknął oczy.
Teoretycznie to druga część jednoczęściowego… Tak… przemyślenia Marka. Nie wiem, czy się spodoba, klasycznie czy was nie zanudzę, ale chciałam w malutkim stopniu ukazać jego uczucia no i moment zaręczyn i ślubu. Właściwie ta część powstała tylko dzięki piosence, którą dzisiaj usłyszałam, a która wg mnie IDEALNIE odwzorowuje Agatę i Dębskiego więc chciałam ją wam koniecznie pokazać ;) Agnieszka Włodarczyk - Bez makijażu
Przesłuchajcie sobie i zobaczcie jak bardzo składa się w ich hmmm… może przyszły życiorys ;)
Co do opa no to zapraszam do czytania, komentowania itd. Zero dialogów, sam monolog, no ale cóż.
Wgl tą część dedykuję naszej kochanej ad mince
Pauli (muszę się zrewanżować za te twoje dedykacje ;) ), Daisy, oraz
wszystkim tym, którym chciało się przeczytać moje wypociny :)
Avren :)
ale dialogi nie zawsze sa potrzebne jest idealne <3
OdpowiedzUsuńJej, dopadłam się do twojego opowiadania. Jest takie piękne, kolejne powodujące uśmiech na mojej twarzy. Uśmiech przez łzy już drugi raz. Tak pięknie to opisałaś.. cudownie ! Dziękuje za dedykacje.. miód na rozerwane na tysiąc kawałków serce! Dziękujeza piękne opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńPaula
A ja dziękuję za tak piękną opinię ^^
UsuńAvren