Troche chaos troche bardzo. Osobiście nie jestem pocieszona tą częścią. No ale może znajdzie się osoba kfórej moja "twórczość" jednak się spodoba. No więc zapraszam do czytania i komentowania :) Coraz bliżej finału, coraz bliżej..
"Żałuję, żecię znałam, żałuję, że ufałam
I powiem to, choć szkoda słów, żebędziesz kiedyśsam
Całkiem sam i bez żadnych szans
Całkiem sam, tak jak kiedyśja
Całkiem sam... "
Obudził ją płacz dziecka. Otworzyła zmęczone powieki i zwlekła się z łóżka. Przecierając oczy podeszła do łóżeczka. Wzięła Natana na ręce i zaczęła karmić, po czym go przebrała. Podeszła do lodówki i z górnej półki sięgnęła sałatkę. Siedziała teraz po turecku na kanapie na przeciwko niemowlaka, który śmiał się i klaskał swoimi malutkimi rączkami. Po skonsumowanym posiłku przez Agatę, uniosła malucha do góry, który zareagował na to jeszcze głośniejszym śmiechem. Spojrzała w jego duże czekoladowe oczy.
- Idziemy odwiedzić ciocie Dorotę i wujka Bartka?
Mały gwałtownie poruszał rączkami i szeroko się uśmiechał. Wzięła go na ręce i podeszła do szafki z ubrankami. Wyciągnęła z niej niebieską koszule w krate, i jeansy na gumkę.
- Tym razem ty będziesz elegancki, a mamusia będzie na sportowo - ucałowała jego czółko. Od porodu Dorota widziała małego Natana kilka razy, Bartek trzy razy podczas odwiedzin Agaty w szpitalu, natomiast Marek raz. Raz jedyny świeżo po porodzie. Nie odwiedzał jej. Nie dzwonił. Nie interesował się dzieckiem. Ona nie naciskała, powiedziała mu o dziecku, ale nic więcej od niego nie oczekiwała. Brunetka ubrała się na sportowo w siwe dresy poszerzane u góry, natomiast u dołu dopasowane do jej chudych łydek. Na góre ubrała siwą bluze z kapturem z różowymi dodatkami. Zapieła młodego w nosidełku, i opuściła mieszkanie. W siwo -fioletowo - różowych adidasach pokonała z łatwością schody. Przypięła nosidełko do fotelika, i odjechali spod kamienicy. Pokonywali warszawskie przedmieścia bezproblemowo. Podjechali pod kamienice w której znajdowała się kancelaria. Bez zapowiedzi postanowiła odwiedzić przyszłych chrzestnych malucha. Wzięła nosidełko i udała się do kancelarii. Weszła do środka i od razu przywitał ją młody Janowski uśmiechem od ucha do ucha.
- Kogo moje oczy widzą, przecież to nasz książe. Jaki elegancki, jakaś randka z księżniczką czy coś? - podszedł do Agaty i wziął Natana na ręce.
- Rozumiem, że mnie to już twoje oczy nie widzą - przymrurzyła oczy
- Och.. oczwiście, że widzą.. - przerwał -..widzę nowy image?
- Może trochę - puściła mu oczko
- Fajnie, tak młodo wyglądasz - uśmiechnął się i spojrzał na niemowlaka
- Więc uważasz, że wyglądam staro.. - Bartek chciał już coś powiedzieć, ale brunetka go uprzedziła -..dobra rozumiem nie musisz się tłumaczyć - udała obrażoną.
- Oj wiesz że nie to miałem na myśli - zrobił smutną minke - widzisz mamusia się obraziła.
- Dobra nie ważne - spojrzała na ganinet Doroty - a Dorota jest u siebie?
- Nie ma, powinna być za pół godziny bo ma sprawę w sądzie - spojrzał na zegarek - cholera, spóźnie się!
- Bartek nie wyrażaj sie tak przy dziecku - wzięła go od Janowskiego - leć, gdzie masz lecieć.
- Dobra to pa. Fajnie, że wpadłaś i pasuje Ci ten image - puścił jej oczko i zniknął za drzwiami kancelarii.
- No i zostaliśmy sami - spojrzała na Natana, po czym udała się do kuchni przygotować dla siebie kawę. Postawiła nosidełko z Natanem na stół w konferencyjnej, i usiadła na przeciwko z kubkiem czarnej cieczy. Niemowlak zaczął się wierzgać więc Agata, wyciągnęła go z nosidełka i podeszła z nim do okna. W tym czasie do kancelarii wszedł Marek. Przeszedł korytarzem, po czym się zatrzymał i zrobił dwa kroki w tył. Spojrzał w lewo i jego oczom ukazała się brunetka, z dzieckiem na dłoniach. Stanął w progu konferencyjnej.
- A tam taki duży budynek to..
- Pałac Kultury i Nauki - rzekł. Agata odwróciła się i spojrzała na stojącego Marka po drugie stronie pomieszczenia, który zaczął się do niej zbliżać - mogę? - wyciągnął dłonie w kierunku Natana. Agata wahała się chwilę, ale po dłuższym czasie podała mu dziecko.
- No witaj przystojniaku - rzekł do roześmianego niemowlaka. Po czym zwrócił się do Agaty - będziecie na weselu? - Agata wzruszyła ramionami, otworzyła usta by coś powiedzieć, ale przerwał jej telefon. Wyciągnęła telefon z kieszeni i przyłożyła do ucha.
- Tak? - zapytała i odeszła kawałek
- Jadę właśnie do mieszkania, musimy porozmawiać - rzekł Krzysztof
- Krzysiek coś się stało? - jej głos zadrżał
- Nie, wszystko okej. Musimy po prostu porozmawiać, przekładamy tę rozmowę od twojego porodu - przerwał - mam tydzień na podjęcie decyzji.
- A nie dwa tygodnie? - zapytała zaskoczona
- Skrócili termin oczekiwania na tydzień - westchnął
- Zależy Ci na tym wyjeździe? - spuściła głowę
- Porozmawiamy w domu, to nie jest rozmowa na telefon - rzekł
- Zaraz będę - rozłączyła się. Podeszła do Marka i wzięła Natana od niego.
- Muszę jechać, powiedz Dorcie że musi do mnie pilnie zadzwonić! Pamiętaj PILNIE!! - dała nacisk na ostatnie słowo.
- Agata mógłbym zająć się dziś Natanem, odwiozę go później - rzekł. Agata wyprostowała się i rzuciła mu jedne z lodowatych spojerzeń
- Przestań udawać że Ci zależy, gdzie byłeś przez ostatnie półtorej tygodnia co? - nie wiedziała skąd w niej nagły przypływ złości - Teraz nagle obchodzi Cie Natan?
- O co Ci chodzi Agata? - zmarszczył czoło i podniósł ton głosu - Zaproponowałem tylko opieke nad moim synem.
- Nie masz prawa nazywać go swoim synem póki czarno na białym nie będzie dowodów na twoje ojcostwo.
- W takim razie chcę wykonać testy DNA - powiedział już spokojnie
- Przez półtorej tygodnia nie odzywałeś się, a teraz chcesz testow? Nie bądź śmieszy Marek!
- Byłem zajęty, zresztą twój komisarzyk się Tobą opiekował - stawał się coraz bardziej zdenerwowany.
- Wiesz co Marek przynajmniej ten mój komisarzyk opiekował się jeszcze Natanem, kiedy musiałam zostać w szpitalu po wystąpieniu powikłań.. - uniosła się
- Och.. powinienem być wzruszony? Powinienem mieć wyrzuty sumienia? Powinienem Ci współczuć? - rzekł ironicznie, nie panował nad swoimi słowami - biegnij do swojego policjanta, pociesz się w jego ramionach, wyżal mu się jaki to byłem niesprawiedliwy wobec Ciebie, przecież to zawsze ja jestem winny, bo święta Agata Przybysz nigdy nie popełnia błędów. Wiesz co Agata? Ty po prostu uważasz się za kogoś lepszego, wytykasz błędy u wszystkich a u siebie ich nie widzisz. Jesteś bezlitosną niszczycielką uczuć.. - z każdym kolejnym słowem, jej oczy szkliły się jeszcze bardziej.
- Jesteś największą pomyłką w moim życiu i wiesz czego teraz najbardziej pragnę? By Natan okazał się dzieckiem Krzysztofa. - wyszła trzaskając drzwiami. Strumienie słonych łez spływały po jej policzkach. Zapięła Natana drżącymi dłońmi do fotelika. Marek walnął z całej siły w ściane. Zaciskał pięści ze złości, oddychał szybko. Agata z piskiem opon opuściła parking pod kancelarią. Ściskała mocniej dłonie na kierownicy. Nie wiedziała nawet kiedy znalazła się pod mieszkaniem. Weszła do środka, rozebrała małego i ułożyła go spać. Chwile później do mieszkania wszedł Krzysztof z chińszczyzną.
- Płakałaś? - zapytał zmartwiony na wejściu widząc opuchniętą twarz Agaty.
- Cebule kroiłam - wymusiła uśmiech
- Więc głodna nie jesteś? - uniósł siatkę
- Zawsze jestem - puściła mu oczko, usiadł obok niej. Patrzyła na niego dłuższą chwile, po czym przerwała panującą ciszę.
- Jeżeli zależy Ci na wyjeździe do Wrocławia..- przerwała, a on spojrzał na nią -..pojadę tam z Tobą.
- Jesteś pewna? - odstawił pudełko chińszczyzny
- Nie, ale z miłości robi się dużo spontanicznych rzeczy. - uśmiechnęła się
- Nie będziesz żałować?
- Może i kiedyś będę żałowała, a może i nie. Nigdy nie wiadomo póki nie podejmie się decyzji, ja swoją podjęłam. Chcę być z Tobą, nie ważne czy w Warszawie, czy we Wrocławiu, Brukseli, Amsterdamie, Oslo czy Paryżu. Po prostu chcę być z Tobą - nie wiedziała czy to ten impuls pomógł jej zadecydować, czy naprawdę tego chciała. Krzysztof pocałował ją czule i rzekł.
- Wyjeżdżamy w przyszłą sobote pasuje?
- Pasuje - poczuła pewną ulgę że wyjeżdża w dzień ślubu Dębskiego. Rozbrzmiał jej telefon, spojrzała na wyświetlacz i przyłożyła telefon do ucha.
- Co to za pilna sprawa? - rzekła rudowłosa
- Nie jest to rozmowa na telefon - odrzekła
- Właśnie wychodzę z kancelarii, może spotkamy się przy lampce wina ?
- Okej, w tej knajpce co zawsze?
- Tak, to ja bede czekać
- To pa - rozłączyła się. Spojrzała na Krzysztofa, jednym z kombinatorskich spojrzeń.
- Co tym razem?
- Muszę pogadać z Dorotą, zajmiesz się Natanem? - uśmiechnęła się
- Nie ma problemu, tylko nie wróć mi późno! - puścił jej oczko. Ona pocałowała go czule, po czym opuściła mieszkanie i wsiadła do pierwszej lepszej złapanej taksówki na drodze. Po pół godzinie była już w knajpie, dosiadła się do baru przy którym siedziała rudowłosa.
- No nareszcie, ile można czekać. Mów co to za pilna sprawa?
- 50-dziestkę czystej - brunetka rzekła so barmana, Dorota spojrzała na nią zdziwiona - no co miałam dzisiaj ciężki dzień, ale przejdźmy do rzeczy.. - barman postawił kieliszek, Agata przechyliła kieliszek i jego zawartość była już w jej organizmie, Dorota wciąż patrzyła zaskoczona na brunetkę -.. wyjeżdżam do Wrocławia z Krzysztofem i Tośką. Zaczynam nowe życie.
- Co ? - zachłysnęła się winem - a co z kancelarią? Agata przemyślałaś to chociaż?
- Nie, działam spontanicznie. Nic mnie tu nie trzyma. Proszę Cie tylko o zatrzymanie tego w tajemnicy.
- Jasne.. - spojrzała na nią - kiedy wyjeżdżasz?
- W przyszłą sobote.
- Więc nie będzie Cie na weselu Marka?
- Nie i jakoś nawet nie jest mi z Tego powodu przykro - zamówiła kolejną 50-dziestkę. Po dwóch godzinach rozmów, plotek i ploteczek Agata wróciła do mieszkania. Wzięła szybki prysznic i położyła się spać. Od rana planowała po mału pakować rzeczy do pudeł. Planowała ułożyć nowe życie definitywnie odcinając się od poprzedniego.
Paula
Szczerze do do bani i tyle w temacie! Nie czytalam tego ,przez jakis czas i naprawde nie mam czego żałować bo to jest dziecinne i smieszne. Kazdy ma prawo do swojego zdania i wlasnie je wyrazam. Szkoda czasu na to!
OdpowiedzUsuńJezeli Cię uraziłam to sorry ale ja mam takie zdanie na temat tego opowiadania i napewno go nie zmienie. Nie kazdemu przytrafisz w gust i niestety mi ono nie przypadlo juz na samym poczatku. Takie jest zycie i tyle!
UsuńA ktore opa uwazasz za dobre?
UsuńCzy mnie uraziłaś? Nie, bo krytyka jest potrzebna w życiu, nie można spocząć na laurach, jestem do krytyki przyzwyczajona bo nie raz uczą nas abyśmy przywykli do tego że do nie wszystkich trafi nasza fotografia, więc ja Ciebie rozumiem i uszanuje twoją opinie, jak pisałam kiedyś "nie wszystkim musi się podobać" Mam tylko nadzieje że jest tu jakiekolwiek opowiadanie które przypadło Ci do gustu :)) Bardzo dziękuje za twoją opinie! :)
UsuńPaula
już myślałam, że sie zejdą a tu nadal nie... nie mogę doczekać się końcówki! Mam nadzieje że szybciej pojawi sie cd. :)
OdpowiedzUsuńTy naprawdę chcesz się doigrać! Zabić cię? Od początku jak przeczytałam ten cytat wiedziałam, że coś będzie między nimi nie tak.... scena w kancelarii piękna, jak chciał się zająć Natanem, kocham też każdą ich kłótnię <3 ale przestaję lubić twoją Agatę robi sie taka jak przez chwilę w serialu. Za każdym razem ucieka od Marka :( i to już nie jest fajna, wkurzyła mnie końcówka, a mogło być tak pięknie >.< ale znając ciebie, twoje pomysły i to że próbujesz to bardziej prowadzić jak serial (niekoniecznie to PA ktore oglądamy) tylko Margatę w jakiejś równoległej rzeczywistości, ale bez obrazy scenarzystom PnŻ to to by się na pewno spodobało tyle zwrotów akcji :D to na pewno szykujesz jakiegoś wielkiego suprise'a na koniecz czego już się nie moge doczekać (oczywiście, nie końca, a happy endu, o ile nas znów nie oszukasz i takowy zrobisz ;*) jak widzisz mój komentarz też chaotyczny więc nie przejmuj sie podobać się podoba zawsze chciałabym zobaczyć podobna scenę z dzieckiem na ręku w kancelarii w serialu i odzywające się uczucia ojcowskie u Marka <3
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo ale to bardzo cię proszę chociaż ty ich tak strasznie od siebie nie oddalaj :D i. Dawaj kolejną część <3
OdpowiedzUsuńJa też przestaje lubić taką Agatę... Uważam, że jest trochę niesprawiedliwa. Wielkie mi halo, dobrze wiedział, że to wcale nie musi być jego dziecko, że Agata ma swoją rodzinę (no powiedzmy...), a ona ma pretensje, że nie napastował jej telefonami i ciągle nie odwiedzał. Przez całe półtora tygodnia! I trochę brak mi Tośki...
OdpowiedzUsuńPoza tym, opowiadanie jak zwykle bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na kolejną część ;)
Dziwne, że półtoratygodniowy noworodek już się śmieje i klaszcze rączkami... Takie maluchy jeszcze nie potrafią tak robić, a Natan nie ma nawet miesiąca...
OdpowiedzUsuńUduszę! Osobiście Cię uduszę!!! Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale to zrobię. :* Początek genialny a końcówka... nie rób tego pliss. Marek jest tu na prawdę biedny, w dodatku Karina i Krzysztof... jak ja nie chce ślubu, nie chce wesela. ♥ Proszę... piszesz świetnie, nie trzymaj Krzysztofa i Agaty razem, oni tak bardzo nie pasują. Zgadzam się z komentami wyżej, coraz mniej mi się taka Agata podoba... jest zimna w stosunku co do Marka, taka królowa śniegu w relacjach z nim. Pauluś kochana... wiesz, że jesteś w moich oczach mistrzynią i to opo jest mistrzowskie ale koniec z Krzysztofem, koniec z Kariną. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie sprawiłam Ci przkrości :(