Faktycznie, gubię się już w tym :D Miłego czytania :)
Domcia
Na razie przerwa w
jednoczęściówkach, cieszycie się? Wracam do zaczętego bardzo dawno już
tutaj temu wielopartowca... Wracamy w nim na ziemię właściwie lecimy w
kosmos, bo tym razem do Gruzji :D Sorki za takie obsuwę czasową między
serialem, a opem, ale chciałam ją wyrównać a za bardzo pochłonęły mnie
jednorazówki :/ Dla przypomnienia wstawiam też ostatnią czyli 4 część
tego opa, w której była wielka kłótnia Agaty i Marka...
cz. 4 :
"Kiedy każą biec, chwilę wstrzymaj się
Kiedy wojnę chcą, śpiewaj pośród łąk
Kiedy mówią, jak śnić, lepiej wymazać sny i tak
Kiedy mówią, jak żyć, zamknij oczy i skacz"
- Agata!
- Hmmm – podniosła głowę znad laptopa
- Mogłabyś mi powiedzieć co ty wyprawiasz? Co to ma być?
Podszedł do niej i podetknął jej prawie pod nos żółtą kartkę, z jakimś nazwiskiem.
- Świadek, o co ci chodzi - wzruszyła ramionami
- O co mi chodzi, tak? Świadek? Ja ci zaraz powiem o co chodzi.
Poszedł do swojego gabinetu. Nalał sobie do szklanki whisky. W środku, aż się w nim gotowało z tego wszystkiego.
„Jak
ona mogła, za jego plecami… za jakie grzechy musi się użerać z tak
trudnym charakterem?” Z jednej strony ja uwielbiał i nie wyobrażał sobie
kancelarii bez niej, a z drugiej…. Eehhhh… szkoda już było nieraz słów
na nią.
Odstawił na stolik wypitą szklankę i wmaszerował do jej
gabinetu. Wsadził sobie ręcę do kieszeni. Zaczął przechadzać się po
pokoju.
- Dzwonił do mnie właśnie klient. Zgadnij co się nasłuchałem?
Pytał mnie, czy coś mi się stało, i czy dalej go będę bronił, bo do
świadka przyszła jakaś pani mecenas podającą się za jego pełnomocnika –
mocno i wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo - Nie znasz jej
przypadkiem?
- Ojeju, no wymsknęło mi się. Chciałam, żeby było więcej roboty z głowy.
-
Wymsknęło się? – zaszydził poirytowany, był nieźle wkurzony całą tą
sytuacją, nie spodziewał się po niej tego - Brawo, toś mi tłumaczenia
dołożyła. Agata, my się chyba nie rozumiemy. Zrobiłaś to za moimi
plecami, bez mojej wiedzy. To jest MÓJ klient. Nie masz prawa…
- Ty też – przerwała mu w tym momencie uczulona na to stwierdzenie.
- … Nie masz prawa … być jego adwokatem. Umawialiśmy się przecież na coś. Przykro mi w takim razie, ale nie dajesz mi wyboru…
- Nie.. nie… nie – zaczęła się jąkać obawiając się najgorszego – nie zrobisz mi tego.
- Sory, nie mam pewności, że to się nie powtórzy. Ja ci się do TWOICH spraw nie wtrącałem…. Odsuwam cię od sprawy.
- Nie… - pokręciła głową zrezygnowana
Agacie
łzy podeszły do oczu. Nie chcąc, aby zobaczył jej słabość szybko
chwyciła torebkę, szarpnęła nią i wybiegła z kancelarii trzaskając
drzwiami.
Huk rozniósł się po całej kancelarii. Bartek aż
podskoczył na swoim krześle. Oderwał wzrok od komputera i zauważył
wybiegającą Agatę, ale nie tą spieszącą się do sądu. Jakby – uciekającą?
Coś się działo, coś niedobrego, czuł to. Nigdy nie widział swojej
patronki w takim stanie.
- No i rycz teraz nad rozlanym mlekiem, tak najlepiej przecież! – wrzasnął za nią Marek
Agata
słyszała to bardzo dobrze będąc już za drzwiami. Kopnęła obcasem o
ścianę. Nie tak miał wyglądać jej powrót. Czemu nie mogą rozmawiać ze
sobą jak w Bydgoszczy. Nie rozumiała dlaczego zrobił, jej taką aferę,
czemu tak się nagle zmienił, zgorzkniał. Chyba nic jej tu w takim razie
nie trzyma. Najwidoczniej nie jest im wcale potrzebna. Czyli co? On
kłamał wtedy w Bydgoszczy? Po co ją tu sprowadzał w takim razie?
Wiedział, że jest typem pracoholika musi mieć zajęcie, że się
przywiązuje do klientów.
Dorota słysząc co się dzieje wyjrzała ze
swojego gabinetu i skierowała się do Dębskiego. Po pomieszczeniu
roznosił się stukot jej obcasów.
„ Oho… Afery ciąg dalszy. To mu się oberwie… i dobrze mu tak” pomyślał Bartek.
Ruda jak gdyby nigdy nic wtargnęła do gabinetu kolegi. Drzwi obiły się o szafę.
- Ty naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz?
- Ja?
-
Nie Duch Święty. Jak mogłeś jej tak powiedzieć, odsunąć ją od sprawy?
Wypomnieć brak praw do zawodu. Co z ciebie za przyjaciel?
- No pewnie, Dorotko wrzucaj mi więcej.
-
Marek co ci stało? Najpierw jeździsz za nią do Bydgoszczy a teraz taki
cyrki odstawiasz? Ty masz pojęcie ile to dla niej znaczyło? Mogła poczuć
się znowu jak adwokat. To przecież tak jakby drugi raz straciła prawo
do zawodu. Jakbyś to ty był teraz jej sędzią.
- Czyli co? Jak zwykle to ja jestem ten zły?
Ruda podeszła do niego bliżej.
-
Nie w ogóle, a co może ona? Wiesz, co? Puknij się w łeb mecenasie –
mówiąc to zgięła dłoń w pieść i postukała nią w czoło Dębskiego.
Następnie pewnym krokiem odwróciła się napięcie i wyszła znowu
trzaskając drzwiami. Ona też go nie poznawała.
- Jak tak dalej pójdzie będę musiał znowu sam tu remont robić – rzekł do siebie Bartek
Mężczyzna
siedzący w swoim gabinecie walnął wściekły pięścią o biurko. Wściekły,
był wściekły na cały świat, na wszystkich, na nią, na Dorotę, na siebie,
że jest takim kretynem. Wstał podszedł do barku i nalał sobie whisky,
kolejną już tego dnia. Popatrzył smutnym wzrokiem na sąsiedni gabinet.
Tak bardzo teraz pusty.
cz.5 :
"Pain's more trouble than love is worth
I gasp for air
It feels so good, but you know it hurts"
"Kiedy przechodzisz obok, paraliżujesz mnie
I za każdym razem, gdy staram się być sobą
To wychodzi to źle, jak płacz o pomoc"
Brunetka
wróciła smutna do swojego mieszkania. Całą drogę powrotną łzy leciały
jej z oczu strumieniami. Na szczęście nie było korków. Szybko dotarła do
swojej kamienicy. Wspięła się na swoje drugie piętro. W kieszeni
płaszcza odnalazła klucze i drżącymi rękoma włożyła do zamka w białym
drzwiach o numerze 5. Weszła do środka. Zostawiła rzeczy w przedpokoju i
położyła się do łóżka szczelnie opatulając kocem. Odwróciła się głową
do ściany. Twarz ukryła w poduszce tłumiąc szloch. Jak on mógł?
Następnego
dnia nic jej się nie chciało. Była skołowana. Wiedziała jedynie, że w
kancelarii nikt jej nie potrzebuje. Nie miała zamiaru tam wracać.
Odcięła się od przyjaciół. Nie odbierała telefonów, nawet od Doroty,
która nie przestawała dzwonić. Po trzecim odrzuconym połaczeniu
wyłączyła telefon.
***
2 dni później Dorota siedząc w swoim gabinecie usłyszała dzwonek swojego telefonu.
„Agata”. „Dzięki Bogu” – pomyślała – przynajmniej dajesz znać, że żyjesz”. Nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo?
- Dorota… Jestem na lotnisku… Lecę do Gruzji.
- Co?! To jakiś żart tak?
- Nie Dorotko, przepraszam… Nic mnie w Polsce nie trzyma… Muszę zacząć wszystko od nowa.
- Uważaj na siebie, Słońce.
- Ty też. Trzymaj się.
Dorota po skończonej rozmowie wyszła z gabinetu.
- Bartuś, bądź tak dobry i nalej cioci z łaski swojej czegoś mocniejszego.
Bartek przyniósł jej z barku szklankę whisky.
- Stało się coś?
Dorota upiła łyk trunku krzywiąc się na jego gorzki smak.
- Dzwoniła Agata… Leci do Gruzji.
W
tym momencie Dębski wszedł do kancelarii. Zdążył usłyszeć jeszcze zza
drzwi wypowiedź Doroty. Leci do Gruzji. Ucieka. Przez niego. Na dźwięk
zamykanych drzwi Dorota odwróciła się.
- To pewne?
- A ty, co tak stoisz? Zadowolony jesteś z siebie? Jak myślisz dlaczego wylatuje?
Dębski wzruszył ramionami.
- Tylko na tyle cię stać? Nie wiesz, to ci powiem. Przez ciebie. Wiesz co mi powiedziała? Że nic jej w Polsce nie trzyma!
- To pewne? – powtórzył pytanie.
- Z lotniska dzwoniła.
Dębski
wyszedł trzaskając drzwiami. Wsiadł do samochodu. Mknął przez ulice
Warszawy na Okęcie łamiąc wszelkie przepisy. Musi zdążyć. Oby nie było
za późno.
Wbiegł do przed bramki odprawy bagażowej. Niestety zobaczył Agatę jadącą już na górę schodami do hali odlotów.
- Agata! - krzyknął
Ona
odwróciła głowę i popatrzyła na niego pełnymi żalu oczami. Spóźnił się.
Nie mógł już nic zrobić. Patrzył jeszcze długo pustym wzrokiem jak
odlatuje samolot do Gruzji, samolot, w którym siedzi Agata, jego Agata.
Zrezygnowany wrócił do kancelarii. Trzasnął drzwiami zły na siebie i
opadł ciężko na kanapę w korytarzu. Ze swojego gabinetu wyjrzała Dorota.
Popatrzyła na przyjaciela. Widząc jego pusty wzrok domyśliła się, że
nie ma o co pytać.
- Nie zdążyłem – pokręcił głową.
***
2 miesiące później dzwoniący telefon w kancelarii odbiera Marek.
- Kancelaria słucham?
- A to ty, cześć…. Bartka nie ma?
- O wow, widzę, że pani mecenas Agata Przybysz jednak żyje. Bartka nie ma, nie ma. Na rozprawie jest.
- On już adwokatem pełną gębą? Popatrz, jak to zleciało…. Pogratuluj mu ode mnie… A u ciebie co?
- A co może być u mnie? Kolejne rozprawy, klienci i do przodu. A jak Gruzja?
- Piękna… Słuchaj… ja to właściwie mam sprawę….
- Do mnie? To zamieniam się w słuch…
- No, jak już się napatoczyłeś… Dałoby się sprawę jednego Polaka oskarżonego o przemyt narkotyków przenieść do kraju?
- Narkotyki? Ledwo Cię spuścić z oka, a już pakujesz się w złe towarzystwo. Sprawdzę to dla ciebie.
- Dzięki. Na razie.
- Cześć.
Odłożył
telefon. Odezwała się. Po raz pierwszy od 2 miesięcy się odezwała.
Wprawdzie tylko przez przypadek, bo gdyby nie on odebrał nie mieliby
szansy porozmawiać. Niby błaha rozmowa a spowodowała tyle sprzecznych
emocji zarówno w nim, jak i w niej. Cieszył się, że mógł usłyszeć jej
głos, że u niej wszystko dobrze. Ale żal, smutek ciągle pozostał.
Tęsknił za jej głosem, cały czas miał choć cień nadziei, że kiedyś
wróci, że mu wybaczy. Bał się jednocześnie tego spotkania, w końcu to on
był winny jej ucieczce braku jej uśmiechu w kancelarii. Nie odzywała
się aż dwa miesiące. Czasem słyszał jak Dorota z nią rozmawia, a do
niego nie zadzwoniła ani razu. Nie wierzył, że można się tak długo
obrażać, a jednak.
***
Tydzień później Agata wylądowała
z powrotem na Okęciu. Nie dzwoniła do nikogo, żeby ją odebrał, bo raz
że chciała zrobić przyjaciołom niespodziankę, a dwa nie wiedziała w
sumie do kogo. Bartek z Dorotą przecież mają sporo spraw swoich, a nawet
nie przeszło jej przez myśl, żeby fatygować Dębskiego.
Weszła do kancelarii. Dorota z Markiem akurat stali przy biurku Bartka przeglądając pocztę. Dorotą widząc w drzwiach
wytęsknioną przyjaciółkę od razu rzuciła jej się na szyję.
Marek stał dalej w tym samym miejscu przyglądając się kobiecie.
- Widzę, że się stęskniłaś – powiedział bez większych emocji, wszystkie ukrywając w sobie
- Ja nie… ale jak widać prawo za mną tak.
- A ze mną się pani mecenas nie przywita? – zapytał z lekką ironią w głosie.
- Cześć – machnęła mu tylko ręką i zniknęła za drzwiami swojego dawnego gabinetu chcąc się móc znów nacieszyć tymi
czterema kątami.
Nigdy
jej nie zrozumiem – pomyślał mężczyzna. Fakt, ten wyjazd długa rozłąka
bardzo wiele zmienił w ich relacji, już nie byli tak blisko jak kiedyś.
Kolejne problemy i ta odległość teraz bardzo ich oddaliły, poróżniły.
Czuć było między nimi napięcie, ale już nie to samo co wcześniej. Jednak
mężczyzna jeszcze zaraz po jej wyjeździe poprzysiągł sobie, że zawalczy
po raz kolejny o jej zaufanie, tylko, że tym razem ma zamiar dotrzymać
słowa…..
Leszkowelove
Bardzo fajne opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńNie skomentowałam wcześniej, bo zwyczajnie nie miałam czasu.
No, ale do rzeczy:
Jest super! Marek u Ciebie szybko rozumie, co schrzanił i wie czego chce. Uważam, że masz talent do pisania. Rób to dalej, tylko dłuższe części, proszę, dobrze? xP
ok, postaram się :P Dzięki <3 przynajmniej wiem, że ktoś czeka na 6. część <3
UsuńJa też czekam, ale wiesz poproszę taką mega długą, bo dopiero co zaczęłam czytać a tu już koniec :< <3
UsuńPaula
ojej przepraszam... rozumiem sam znam ten ból... poprawię się dla was <3
UsuńWiem teraz co to za ból :< poproszę szybki cedek :*
UsuńP.
w tym tyg na pewno :) już zaczęlam :)
Usuń