niedziela, 10 listopada 2013

Opowiadanie E. "When I Fall in love" cz.II


Od czego mam zacząć? Chyba od początku.
Znowu mnie urzekłaś. Zaczarowałaś. To jest absolutnie cudowne *.* Czytałam już kilka razy i wciąż nie potrafię wyrazić swojej opinii. To jest fenomenalne! Perfecto! <3 Uwielbiam. Kocham.
Ta piosenka… Jej nie da się nie znać. W pierwszej części, jak przeczytałam te słowa, to coś mnie tknęło. Pomyślałam sobie: „Tak, na pewno to znam.” Włączyłam i wszystko wróciło. Tyle razy słuchałam tego utworu… On jest magiczny. A w połączeniu z twoim opowiadaniem daje tak niezwykłą mieszankę, że człowiek już po kilku zdaniach czuje się rozwalony na kawałki. I ja właśnie tak się czuję. Chyba tyle z mojej strony. Dziękuję za to cudo ;*
A wy… zgłębiajcie! *.*

A jakby ktoś nie słuchał tej piosenki, chociaż wątpię w to, to podaję link: Nat King Cole - When I Fall in Love

Domcia

Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione czułością. A. Camus

Biała, dość pognieciona kartka, poruszała się przy każdym drżeniu Agaty, która siedziała w półmroku w swoim gabinecie. List od Marka znalazła poprzedniego wieczoru, gdy usiadła przy biurku, chcąc przygotować się do czekającej ją rozprawy. Niewielka, kredowa koperta leżała wśród dokumentów i brunetka z pewnością nie zwróciłaby na nią szczególnej uwagi, gdyby nie wypisane tak dobrze znanym, pochyłym charakterem pisma jej imię. Tamtego wieczoru przeczytała ten list kilkadziesiąt razy, praktycznie całą noc spędziła słuchając dołączonej przez Marka piosenki. Teraz potrafiła już na pamięć wypowiedzieć każde słowo z listu, a dźwięki utworu opanowały jej głowę.
- Agata! – z kancelaryjnego korytarza dobiegło wołanie Doroty, na co brunetka momentalnie zdjęła nogi z biurka, wyprostowała się i oparła wierzchem dłoni spływające po policzku łzy. – Agata! – drzwi jej gabinetu otworzyły się i do środka weszła ubrana w płaszcz rudowłosa przyjaciółka.
- Stało się coś? – brunetka starała się brzmieć naturalnie, ale jej głos stopniowo łamał się przy każdym dźwięku.
- Nie wiedziałam, czy jesteś jeszcze w kancelarii. – Dorota opadła na fotel naprzeciwko brunetki i podała jej jakiś dokument, który chwilę wcześniej trzymała w dłoni. – Spójrz na to.
- Co to takiego? – Agata wyciągnęła rękę, ale w momencie, gdy jej wzrok skierował się na kartkę papieru, domyśliła się, czym może być owe pismo.
- Wypowiedzenie Marka, a właściwie rezygnacja z bycia naszym wspólnikiem. – w głosie rudowłosej królowała irytacja i pewne zdenerwowanie. – Wiesz coś o tym?
- Nie. – odpowiedziała krótko brunetka, odkładając kartkę na stos dokumentów. – Znasz Dębskiego, on zawsze wszystko robi po swojemu, z nikim nic nie ustala. To pewnie jakiś nowy pomysł, o którym nie raczył nas powiadomić. – Agata starała się, by w jej głosie nie było żalu, który za każdym razem wywoływał list przyjaciela.
- Nic ci nie powiedział, ani słowa? W ogóle dokąd pojechał?
- Dorotka, naprawdę nie wiem. – oczy brunetki zaszkliły się.
- Agata, wszystko w porządku? - ruda uniosła się delikatnie i oparła ramiona na mahoniowym biurku brunetki. – Nie wyglądasz za dobrze. Spałaś w ogóle ostatnio?
- Mam kilka spraw, które zabierają mi sen, ale obiecuję poprawę. – Agata uśmiechnęła się blado, starając się ukryć swoje kłamstwo. – A ty nie powinnaś być już w domu? Pewnie Wojtek i dzieciaki, czekają na ciebie z kolacją.
- Już jadę do domu. Jutro spróbuję skontaktować się z Dębskim. – ruda podniosła się z fotela. – Nie może być tak, że z dnia na dzień zostawia nas, bez jakiegokolwiek słowa wytłumaczenia. Nie siedź długo, dobrze?
- Jasne, już kończę. – odpowiedziała brunetka, a jej myśli były już daleko poza kancelaryjnym gabinetem.
Po usłyszeniu trzaśnięcia drzwiami przez rudowłosą, Agata wyciągnęła rękę po swojego białego smartfona. Wybrała z listy kontaktów ostatnie połączenie i z szybciej bijącym sercem, przyłożyła telefon do skroni.
Witam, tutaj Marek Dębski. Zostaw wiadomość po sygnale. – ten dźwięk sprawił, że wątłe ciało brunetki zadrżało, a po policzku spłynęła kolejna tego wieczora łza. Z grymasem na twarzy odłożyła urządzenie na biurko i otworzyła laptopa. Weszła na skrzynkę pocztową w nadziei, że otrzyma odpowiedzi na dręczące ją od doby pytania. Brak nowych wiadomości.
*
Cisza.
Cierpienie.
Ból.
Łzy.
Samotność.
Tęsknota.
***
[trzy miesiące później]

Marek,
Dopiero dziś mam odwagę do Ciebie napisać. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek przeczytasz ten list – ale muszę spróbować. Dotąd nie miałam siły i odwagi. Nie pamiętam ostatnich dni, te trzy miesiące są dla mnie jak wyrwana z kalendarza kartka, która pofrunęła na wietrze i nigdy nie wróci.
Napisałeś, że mam być szczęśliwa i bym Cię nie szukała. Nie umiem. Nie potrafię być szczęśliwa. Między nami nigdy nic nie było, prócz tych wielogodzinnych rozmów i dwóch pocałunków, a jednak nie umiem Cię zapomnieć. Twój gabinet zdaje się być taki pusty, już nawet nie lubię siedzieć wieczorami w kancelarii, bo ciemność z Twojego pomieszczenia, sprawia że po moim policzku płyną łzy. Nic nie jest takie, jak dawniej – nie ma już nas. Nasze gabinety były dwoma oddzielnymi światami, jak i w prawdziwym życiu, ale te białe, drewniane drzwi w jakiś sposób łączyły nas. Kiedy wieczorem próbuję usnąć i zamykam oczy, widzę Ciebie gdy mówisz do mnie łagodnym głosem, by za chwilę krzyczeć i kłócić się ze mną o błahe sprawy. Brakuje mi naszych kłótni, rozmów i tego, że zawsze byliśmy obok. Ty byłeś obok.
Miałeś rację – nie rozumiem, dlaczego wyjechałeś i być może nigdy tego nie pojmę. Nie mam prawa prosić Cię, byś wrócił, bądź chociaż napisał do mnie kilka słów. Nie masz obowiązku, by opowiadać mi o swoim życiu, ani wysyłać mi życzeń na urodziny.
Marek, kim my byliśmy?
Kim jesteśmy?
Kim będziemy bez siebie?
A.
P.S. “And the moment I can feel that you feel that way, too, is when I’ll fall in love with you.”
*
Nie wierzył w to, co przed chwilą przeczytał. Wpatrywał się ślepo w ekran komputera, próbując zrozumieć. Nie spodziewał się, że Agata kiedykolwiek się do niego odezwie. Myślał, że charakter jej na to nie pozwoli – dumna pani mecenas nigdy nie przyznawała się do swoich uczuć, nie umiała mówić o tym, co naprawdę czuje. Zresztą tak samo, jak on – ukrywali się w świecie wyobrażonych, ale jednocześnie tak silnych uczuć, których nigdy nie mieli odwagi ukazać sobie nawzajem. Właśnie dlatego zdecydował się, że napisze do niej list. Bał się, że gdy już znajdzie w sobie siłę, by stanąć twarzą w twarz z brunetką, ona wyśmieje go i nigdy nie przyzna się, że on również nie jest jej obojętny. A teraz, gdy przeczytał jej słowa, kilkanaście zdań wypisanych na klawiaturze komputera, zrozumiał, że być może w tej chwili popełnia największy błąd w swoim życiu.
Zaczął czytać po raz kolejny wiadomość od Agaty. Nic nie jest takie, jak dawniej – nie ma już nas. Mecenas Dębski, twardy i pewny siebie mężczyzna, zaczął trząść się z emocji. Obiecał sobie, że nigdy żadna kobieta nie wywoła w nim tak skrajnych uczuć, nie podda się namiętnościom, by już nie cierpieć, tak jak cierpiał po utracie Agaty. Przymknął powieki, a w jego głowie pojawiły się dźwięki piosenki, którą tak skrupulatnie wybrał dla niej tamtego dnia. Kochał ją, tego był pewien. Przez chwilę miał usilną ochotę wsiąść w samolot, by za kilka godzin stanąć w jej drzwiach i raz na zawsze objąć ją swoimi silnymi ramionami. Jednak męska duma, próba podążania wyznaczoną wcześniej ścieżką, nie pozwalała mu podnieść się z kanapy. Brakuje mi naszych kłótni, rozmów i tego, że zawsze byliśmy obok. Ty byłeś obok. Przez jego twarz przewinął się cień uśmiechu, a oczy zaszły łzami – on też tak bardzo tęsknił za tymi chwilami, gdy dawali ponosić się emocjom. Tylko z nią potrafił kłócić się przez cały dzień, by przez następny tydzień milczeć uparcie. Nigdy jednak nie skończyło się to kompletną ciszą, bo zawsze potrafili odnaleźć nową ścieżkę – nieważne było kto zawinił, oni wiedzieli, że bez siebie nie umieją dłużej funkcjonować. A teraz? Teraz on odważył się na najrozsądniejszy krok. Tak przynajmniej mu się wydawało, gdy opuszczał Warszawę. Chciał, by kobieta, którą kochał, mogła być szczęśliwa. Jednak z biegiem kolejnych dni, nieobecnością Agaty, jego samotnością, upewniał się w przekonaniu, że najrozsądniejsza decyzja jest tą najgłupszą. Najlepszym tego dowodem był ten, wyświetlony na ekranie komputera, list od brunetki. W jednej chwili zrozumiał, a analizowanie własnej decyzji zajęło mu aż trzy miesiące, że tak naprawdę jego decyzja niczego nie zmieniła. Nie przestał myśleć o Agacie, nie umiał wyleczyć się z tej miłości, jak i nawet nie zwracał uwagi na inne kobiety. Dla niego wciąż liczyła się ona, a te kilkanaście słów od niej, sprawiało, że cierpiał o wiele bardziej niż tego dnia, gdy kładł list na jej biurku.
Marek, kim my byliśmy? Kim jesteśmy? Kim będziemy bez siebie? Te trzy pytania, które od kilku minut wirowały w jego głowie utwierdziły go w przekonaniu, że robiąc wszystko, by brunetka była szczęśliwa, sprawił, że cierpiała. W jej słowach wyczytał smutek i tęsknotę, okraszone nawet nie złością, ale zwykłem ludzkim cierpieniem. Jak on mógł być takim idiotą, by myśleć, że love is ended before it’s begun.

E.

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. super, że tak szybko napisałaś kontynuację.... coraz więcej na tym forum fenomenalnych pisarek, do których nie sposób ciebie nie zaliczyć <3 to jest ideał od początku do końca, którego nie da się opisać, brakuje słów na niego, bo w tym przypadku słowa są zbędne <3 dziękuję że mogłam przeczytać takie cudo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. "Serca nigdy się nie oszuka.." pięknie wszystko opisane.. jest to tak genialne opowiadanie że nawet nie potrafie niczego sensownego ułożyć. Jesteś nieziemska <3

    Paula

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepsze niż poprzednia część, wow. Gratulacje, świetnie napisane.

    A tak apropo Majewskiego, to on ma niebieskie oczy, a Mareczek brązowe - http://static.bezuzyteczna.pl/static/content/531af4cd7de1424e6fa5b0868.jpg ...^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek ma szarobłękitne...

      Usuń
    2. Sprawdziłam i masz rację, Boże x.x Czemu sobie ubzdurałam, że brązowe to nie wiem.

      Usuń