No więc pewnie będzie dla was zaskoczeniem ciąg dalszy biorąc szanse, trochę was pomęcze jeszcze tym opowiadaniem, które ma wyrobione już jakiś szkielet póki nie wymyśle jakiegoś nowego opowiadania :) Oczywiście po "emocjonującym" finale, przyjdą mniej emocjonujące części. Ciężko jest mi przestać pisać opowiadania, przyzwyczaiłam sie do trybu przynajmniej 5 części w ciągu tygodnia, po prostu otwierając dziś oczy, chciałam kontynuować.. to ta więź z tasiemcami. :) Przepraszam za tak krótkie.. :)
Stali nad drewnianym łóżeczkiem wpatrując się w niezwykle spokojne niemowle. Jeszcze chwile temu płacz roznosił się po całym mieszkaniu, a teraz Natan, patrzy swoimi czekoladowymi oczami na rodziców, zerkających co rusz na siebie. Agata głaskała główkę leżącego w łóżeczku Natana, Marek wciąż przyglądał się pochylającej się brunetce.
- Odzyskałem dwie najbliższe osoby mojemu sercu - rzekł. Brunetka wyprostowała się i spojrzała w jego niebieskie tęczówki. Uniosła brew.
- Odzyskałeś? - droczyła się z nim. Poczuł powrót starej Agaty, kiedy to spędzali mnóstwo czasu na dogryzaniu sobie nawzajem i droczeniu. Uwielbiał tą powracającą Agatę, ale uwielbiał też tę opiekuńczą i matczyną.
- No a nie? - położył dłonie na jej tali i przyciągnął ją po mału do siebie. Odgarnął niesforny kosmyk włosów opadający na jej twarz. Zbliżył usta do ust Agaty, przywarł do nich. Ten pocałunek był najbardziej wyjątkowy. Przepełniony był niekończącą się radością, pożądaniem, nadzieją, wiarą.. i miłością. Zwłaszcza tym. Ten pocałunek wyrażał więcej niż tysiąc słów. Słowa były tutaj zbędne.
Ranek przywitał mecenas Przybysz bólem głowy, ale nie był to ból głowy spowodowany za dużym spożyciem alkoholu. Był to ból głowy spowodowany kulminacją wszystkich zdarzeń na raz poprzedniego dnia. Rozstanie, przeprowadzka, pożegnanie, wybaczenie i kolejna szansa. Przeciągnęła się w łóżku i uśmiechnęła się do siebie czując szorstki od zarostu policzek na jej szyi. Marek położył dłoń na jej talii i z przymkniętymi powiekami składał pocałunki na jej szyi. Każdy złożony pocałunek na jej szyi, był z wyczuwalnym uśmiechem. Położyla dłoń na jego policzku, spojrzała w jego oczy,pocałowała po czym opuściła łóżko. Stojąc prawie przy drzwiach, zza jej pleców dobiegł jego głos.
- Agata? - zapytał, brunetka odwróciła się twarzą do Marka, który z rękoma pod głową przyglądał się jej
- Hm? - obwiązywała się sznurkiem szlafroka.
- Byłaś szczęśliwa z Krzysztofem? - Agata podeszła do niego i usiadła na krawędzi łóżka
- Czemu o to pytasz? - zapytała zaskoczona
- Po prostu, chciałbym wiedzieć - wciąż był w tej samej pozycji.
- A ty byłeś szczęśliwy z Kariną?
- Zapytałem pierwszy - puścił jej oczko
- W pewien sposób byłam, byliśmy ze sobą prawie rok i za każdym razem zaskakiwał mnie swoim dystansem do danej sytuacji, podchodził profesjonalnie do wszystkiego, a za razem z wielką troską. Stworzyliśmy pewien szkielet rodziny, jednak niepełny. Brakowało w nim części, tworzących całość - rzekła - wystarczyło najmniejszy błąd i wszystko by runęło. Oszukiwaliśmy się, zwłaszcza ja siebie. Chciałam sobie udowodnić, że potrafie być szczęśliwa bez Ciebie - wymusiła uśmiech - teraz ty.
- W moim przypadku nie ma co rozmawiać o szczęściu, nie było go w moim życiu kiedy byłem z Kariną, od początku był to plan aby tylko Ci dopiec, wiesz uśmiech nie zawsze oznacza szczęście. Nie było dnia abym nie myślał o twoich lśniących diamentowych niebieskich tęczówkach, które jednego dnia obdarowywały mnie przyjaznym spojrzeniem, aby za chwile ukłuć lodowatym. Nie było dnia, abym nie myślał o twoim uśmiechu, który dla wszystkich w kancelarii był haustem powietrza kiedy się toneło. Nie było dnia abym nie myślał co by było gdyby, czy byśmy byli już wtedy szcześliwi, czy po prostu tak musi być. Nie było dnia kiedy nie siedziałaś w mojej głowie, ciągle byłaś w mojej głowie. Wiesz co jest najśmieszniejsze? Nawet nie potrafiłem usunąć zdjęć z Tobą.. chciałem umysłowo, ale serce mi nie pozwalało.
Zapadła między nimi cisza. Agata chwyciła jego dłoń i ścisnęła ją.
- Obiecaj, że nie będziesz nigdy robił czegoś aby mi dopiec, rozumiesz? - kącik jej ust powędrował ku górze.
- Obiecuje - ucałował jej drobniutką dłoń.
Wszedł do kancelarii przechodząc próg został obdarzony ciekawskim spojrzeniem rudowłosej i Janowskiego.
- I jak? - zapytała Dorota, mijającego ją Dębskiego
- Co i jak?
- Jak z Agatą?
- A jak ma być? Jej zapytaj - odrzekł oschle, po czym zniknął za drzwiami gabinetu. Ruda udała się za nim. Przekroczyła próg jego gabinetu, podeszła do biurka.
- Marek, przepraszam po prostu Agata.. - przerwał jej machnięciem dłoni
- Rozumiem, że ja nie jestem twoim przyjacielem. Pomyślałaś przez chwilę, jak ty byś mogła się poczuć? - usiadł w fotelu
- Nie fajnie.. - spuściła głowę -.. naprawdę przepraszam Marek..
- Nie przepraszaj, stało się. Mówi się trudno, czasu nie cofniesz - spojrzał na akta - jeśli mogłabyś zostawić mnie samego..
- Jasne - ze spuszczoną głową opuściła gabinet, wychodziła już za róg, kiedy zza drzwi gabinetu wyszedł Marek.
- Dziękuje.. - uśmiechnął się do niej -..że naprawiłaś swój błąd wczoraj.
Główne drzwi zaskrzypiały, i klnąca pod nosem Agata weszła do środka z wózkiem.
- Obiecuje Ci Dębski, że się doigrasz - rzuciła zamykając drzwi brunetka. Uniosła wzrok i trzy pary oczu skupione były na Agacie - a wy co się tak wszyscy patrzycie, ducha zobaczyliście czy co? - wyciągnęła małego z wózka i podeszła do Dębskiego.
- Następnym razem proszę Cie odbieraj telefony, dobrze? - spojrzała na niego smutnym wzrokiem - Dobrze, przepraszam - wziął małego na ręce
- Nawet nie wiesz jaki ten wózek jest ciężki..będziesz to odpokutowywał tydzień! - Dorota przyglądała się zaskoczona naturalnością wypowiedzianych słów u obojga
- Następnym razem musisz najpierw przyjść do kancelarii, a potem iść na zakupy. Wtedy wózek nie bedzie taki ciężki - uśmiechnął się do niej, po czym oberwał w ramie z jej małej piąstki - nie używaj przemocy przy dziecku..
- ZARAZ ZARAZ !!! - uniosła się Dorota - ja tu chyba czegoś nie rozumiem..
- A co tu jest do rozumienia Dorotko - brunetka spojrzała teraz na Dorotę.
- No was nie rozumiem, wy jesteście razem?
Dębski i Agata spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Marek chrząknął i lekko zachrypniętym głosem odpowiedział.
- Pozostawiamy wolność interpretacji.. - oboje się uśmiechneli i zniknęli za drzwiami gabinetu Dębskiego.
Paula
Ale mnie zaskoczyłaś nowym opowiadaniem :) Dziękuje :)
OdpowiedzUsuńFajnie że będą kolejne części zazwyczaj kończy sie na Happy Endzie, a czasami miło jest poczytać dalej, nawet " banalne " szczęśliwe chwile :)
Aaaa jak ja się cieszę... wchodze na stronkę a tu moim oczom ukazuje się BSZ II cz. I no normalnie myślałam, że zaraz wyjde z sb z radości :D Jesteś kochana, cudowna ♥♥♥ Opowiadanie super, bardzo mi się podoba, z reszta jak zawsze. :*
OdpowiedzUsuńMiałam cichą nadzieję że nie przestaniesz pisać. ;-)
OdpowiedzUsuńAaaaa kochanie to jest boskie <3 nawet nie wiesz jaką mi radość sprawilaś tak szybką kontynuacją <3 własnie miałam spierdzielony do reszty humor, a ty potrafiłaś tymi 2 pięknymi scenkami wywołać szczery uśmiech na mojej twarzy. Idealne dialogi pasujące do Margaty, wraca stara Agata, jaką kocham <3 I ta końcówka jak Dorotkę wrobili i wspólne "Pozostawiamy wolność interpretacji.." <3 Kocham <3
OdpowiedzUsuńSuper że kontynuujesz opowiadanie. Już teraz czekam na kolejną część! <3
OdpowiedzUsuńKobieto jesteś moją boginią, następna część to jest boskie uwiełbiam czytać takie słodkości kocham cię za to <3
OdpowiedzUsuńpo prostu pisanie wchodzi w krew. wielu pomyslow w takim razie (;
OdpowiedzUsuńE.
super♥♥♥ najlepsze rozmowa tych dwojga jak Agata przyszła do kancelarii :D
OdpowiedzUsuńlooknijcie na skrzynkę ;)
OdpowiedzUsuńA co z opowiadaniem T.A?
OdpowiedzUsuń