wtorek, 19 listopada 2013

Biorąc szanse cz. XXX FINAŁ!

No i o to nadchodzę z finałem. Nawet nie wiecie jak mnie kusiło zdradzenie tajemnicy finału. Wszyscy w pewnym stopniu dobrze kombinowali, każdy komentujący tak jakby zdradzał wątki finału, czytając te komentarze uśmiechałam się do siebie, najbardziej to zaskoczyła mnie Mycha, oo tak ona to mi chyba w myślach czyta. Nawet nie wiecie jak musiałam się wykręcać żeby nie zdradzić jej treści. Nie zanudzam was wstępem, tylko zapraszam do czytania. Mam nadzieje, że wam się spodoba :)


Nadszedł wielki dzień dwójki głównych adwokatów, obydwoje rozpoczynają nowy rozdział w swoim życiu, ale osobno. W centralnej części Warszawy leniwie w łóżku obracał się Dębski. Otworzył powieki i spojrzał w biały sufit. Za dwanaście godzin staje na ślubnym kobiercu. Usiadł na krawędzi łóżka, wziął do ręki swojego ciemnego smartfona. Przeglądał galerie i zdjęcia na których znajdował się z Agatą. Wyświetlił opcje, chciał wcisnąć "usuń", ale nie potrafił wymazać jej ze swojego życia. Nie potrafił tak po prostu o niej zapomnieć. Zablokował telefon i rzucił na drugą stronę łóżka. Przetarł twarz i opadł znów na łóżko wgapiając się w sufit. Tyle się w jego życiu zmieniło, tyle się w ich życiu zmieniło. Tymczasem na nogach już od ponad godziny była Agata, pakując pozostałe rzeczy do pudeł. Krzysztof dokładnie sprawdził czy w mieszkaniu znajduje się Tośka, kiedy upewnił się że jej nie ma usiadł obok Agaty. 
- Wczoraj nie mieliśmy okazji porozmawiać..- zwróciła wzrok ku niemu - przyszły wyniki? Agata ponownie odwróciła wzrok i zaczęła pakować rzeczy do pudeł jeszcze szybciej niż wcześniej. - Agata? - chwycił jej dłoń, kosmyki jej włosów zakryły jej twarz - Marek jest ojcem prawda? 
Brunetka nie odpowiedziała tylko potwierdziła jego pytanie skinieniem głowy. Krzysztof spojrzał na zegarek.
- Pojadę po Tośkę, powinna już zacząć pakować swoje rzeczy - opuścił mieszkanie. 
Brunetka siedziała jeszcze chwilę ze spuszczoną głową, po czym zerwała się na dźwięk płaczącego dziecka. W mieszkaniu blondynki trwały przygotowania do wielkiego dnia. Wokół niej biegało kilkanaście osób, ale nawet na chwile na jej ustach nie pojawił się uśmiech. Wciąż walczyła z wyjawieniem swojego sekretu Markowi. Chciała aby wiedział o niej wszystko, ale o tym bała mu się powiedzieć. Nawet w domku u Gawronów panowała napięta atmosfera, kłótnia między głowami rodziny odbijała się rykoszetem na niewinnym Jaśku, który po kilkunastu minutach krzyku opuścił dom. 
- Dorota powinnaś odmówić, przecież Marek to też twój przyjaciel. Jeżeli Agata wyjedzie, a on dowie się przypadkowo o ojcostwie nie wybaczy Ci tego, zawsze będzie spoglądał na Ciebie z żalem, że pozwolił jej odejść - podniósł głos zdenerwowany już Wojtek 
- Wojtek zrozum, ona chcę rozpocząć nowe życie. Jak ma to rozpocząć, skoro w jej nowym życiu wciąż będzie pojawiał się on i przeszłość.. - próbowała się tłumaczyć, jednak w każdym wypowiedzianym zdaniu przez Wojtka on miał rację. Tym razem to on był ponad tłumaczeniami żony, które wydawały mu się niedopowiedziane i bezsensowne. 
- Nie pomyślałaś, że przeszłości nigdy się nie pozbędzie? Natan jest owocem jej przeszłości, patrząc na niego będzie wracać do przeszłości, więc nie rozumiem dlaczego Marek nie może wiedzieć o dziecku, skoro go nie kocha to sprawa jest prosta powinna podejść do sprawy profesjonalnie i podzielić się obowiązkami nad dzieckiem z Markiem - mówił. Dorota wsłuchiwała się w jego wypowiedź, nie przerywając mu - chyba, że go kocha i po prostu ucieka przed nim, nie chcąc okazywać do niego słabości. Wiesz co Dorota? Nie opowiada się o wieczorach kawalerskich, ale ten był wyjątkowo inny.. - zaprosił małżonkę na kanapę obok i zaczął opowiadać jej każdy szczegół kawalerskiego.

Siedzieli w knajpie popijając piwo za piwem. Im więcej alkoholu we krwi tym więcej odwagi, i więcej myśli trzeźwego wychodzących z ust pijanego. Młody Janowski bajerował jedną z kelnerek przy barze, natomiast Wojtek z wciętyn już Dębskim zajmowali jeden ze stolików przy oknie. Gawron widząc szperającego po telefonie Marka, widocznie załamanego przerwał panującą między nimi ciszę.
- Nie martw się, na pewno nie bawią się lepiej od nas - rzekł próbując rozbawić Marka 
- Kto? - zmarszczył czoło - No nasze kobiety na panieńskim, pewnie tylko plotkują o tym jacy to my nie jesteśmy - rzekł. Jednak wzrok Marka wciąż skupiony był na wyświetlaczu telefonu. Wojtek zabrał mu telefon. 
- Przestań tam grzebać, tylko pij.. - uciął widząc wyświetlone zdjęcie ze szpitala Agaty a w rękach trzymała małego Natana. Spojrzał na gapiącego się w kufel piwa Marka. - Wiesz jak to jest kiedy tracisz dwie najważniejsze osoby w życiu? - uniósł wzrok, przepełniony bólem, cierpieniem i wszystkimi dramatycznymi emocjami.. on sam wyglądał dramatycznie. Nie uzyskał odpowiedzi na zadane pytanie, więc odpowiedział na nie sam. - Jednego dnia ją nienawidzisz, następnego dnia rozumiesz, że to jest kobieta twojego życia więc stajesz przed jej drzwiami. Chcesz przeprosić, porozmawiać.. ale drzwi nie otwiera ona tylko inny mężczyzna - wziął łyk piwa i kontynuował dalej - ona staje na końcu korytarza w negliżu, rozumiesz że ją straciłeś, ale nadal walczysz póki nie zachowujesz się jak idiota - zacisnął pięść i walnął lekko w stolik - bo widzisz dwuznaczną sytuacje, i odbierasz to jako oświadczyny więc żeby nie być gorszym również się oświadczasz. I to pieczętuje twój koniec przyszłości z kobietą twojego życia. Potem spotykacie się jak gdyby nigdy nic po miesiącach ciszy oznajmia Ci że prawdopodobnie zostanę ojcem, wszystko pięknie..zawozisz ją do szpitala kiedy rodzi, trzymasz jako pierwszy dziecko tak bardzo podobne do Ciebie, do sali wchodzi jej kochaś i uciekasz.. nie chcesz zawracać jej głowy wiedząc że jest szczęśliwa. Pewnego dnia spotykasz ją, roześmianą, jakby odmłodzoną, i jak zwykle piękną z dzieckiem na rękach. Wszystko fajnie i nagle bum.. zbyt dużo słów.. zbyt dużo złości.. zbyt dużo bolesnych słów.. po tych słowach rozumiesz, że nie uratujesz tego, zostaje więc Ci nadzieja z dziecka.. aż otrzymujesz wiadomość że to nie twoje dziecko.. - spojrzał gdzieś w dal za szybę - rozumiesz że straciłeś dwie ważne twojemu sercu osoby. Nawet nie potrafię wymazać jej z mojego życia - schował telefon do kieszeni. Wojtek chciał już, coś powiedzieć kiedy do stolika wrócił Bartek. 
- Kto jest mistrzem podrywu, no kto!? - uniósł kartkę z cyferkami 
- To na pewno jej numer? - spojrzał na niego - Wiesz tyle ją bajerowałeś, że na odczepnego mogła podać Ci wymyślony numer. Nie pomyślałeś o tym? - napił się piwa. Janowski od razu wybrał numer który mu podała, i sprawdziły się przypuszczenia mecenasa Dębskiego. Telefon odebrała starsza kobieta, Bartek natychmiast się rozłączył się - Tak myślałem. Mówię Ci jako starszy i doświadczony życiem, uważaj z kobietami. - wstał i bez pożegnania opuścił knajpę. Pozostała dwójka zmierzyła się wzrokiem, zdezorientowani zachowaniem Marka.

 Po policzku spływały słone łzy. Wojtek przytulił małżonkę do siebie. - Teraz rozumiesz moją złość, i niezrozumienie twoich poczynań? - Dorota skinęła głową. - Przepraszam - spojrzała na niego przez jej zeszklone oczy. - Mnie nie masz za co, Markowi należą się przeprosiny i wytłumaczenie - ucałował jej skroń - Obiecuje, że wszystko mu powiem, ale nie dziś... Agata dziś wyjeżdża...- przerwała 
- Byłaś nie fair wobec Marka z DNA, więc teraz bądź nie fair wobec Agaty. 
- To nie będzie sprawiedliwe wobec Agaty. Marek dowie się o dziecku, wyjeździe..i co wybiegnie z kościoła żeby ją zatrzymać? 
- Nie byłoby to romantyczne? - na ustach rudowłosej pojawił się uśmiech. Siedzieli wtuleni w siebie wyobrażając sobie wybiegającego Marka i scenę kiedy wyznają sobie miłość. Po chwili na ustach rudej pojawił się grymas. 
- Wszystko pięknie, kolorowo.. ale Agata i Marek to nie Romeo i Julia - splotła dłoń z jego dłonią 
- No oczywiście, że nie Romeo i Julia to historia prawdziwej miłości która kończy się dramatem, czyli śmiercią - przerwał - a raczej obydwoje nie umrą. 
- Nie umrą! - podniosła się - czy ty wszystko musisz zepsuć? - To ty zaczęłaś o Romeo i Juli, ja tylko stwierdziłem że nie można ich porównywać, bo ich historia dramatem się nie skończy - uśmiechnął się - Chyba że ich dramatem będzie życie na odległość.. życie z innymi - spojrzała na niego. Wszystko było takie skomplikowane. 

Godziny do wielkiego wydarzenia leciały szybciej niż woda w wodospadzie. Gawronowie szykowali się do wesela, Dorota próbowała ułożyć sobie mowę którą powie Markowi przed całą uroczystością natomiast Wojtek uspokajał swoją małżonkę. W tym samym czasie Agata, Krzysztof, Tośka i w ramionach brunetki spoczywający Natan stali już w pustym mieszkaniu. Tośka zbiegła na dół zanosząc swoje walizki. Agata przygryzała dolną wargę. Spuściła głowę i po jej policzku spływały łzy. Krzysztof położył dłoń na jej ramieniu, po czym ją objął i pocałował najczulej jak potrafił. Wyciągnął z kieszeni klucze mieszkania, chwycił jej dłoń po czym umieścił klucze na jej dłoni zamykając ją. 
- Nie będziesz szczęśliwa tam z nami..- Agata uniosła głowę, Majewski uniósł kącik ust ku górze i dokończył -..tu jest twoje miejsce. Twoje serce oddane jest Warszawie i Markowi. Nie nam i Wrocławiowi. 
- Krzysztof.. - rzekła łamiącym się głosem, on jej przerwał 
- Nie mów nic, tylko bądź szczęśliwa. Dla mnie twoje szczęście jest najważniejsze, niestety ja nie potrafiłem Ci go dać. Powiem ekipie, żeby twoje kartony wnieśli z powrotem. - ucałował jej czoło 
- Przepraszam - wyszeptała 
- Nie przepraszaj, to ja łudziłem się, że możesz pokochać kogoś takiego jak ja, ale serca nie oszukasz - przytulił ją. Zza pleców dobiegł łamiący się głos nastolatki. Agata włożyła Natana do nosidełka. 
- Agata..- powtórzyła ponownie łamiącym się głosem - .. to znaczy, że to właśnie teraz.. że to teraz odchodzisz? - Agata spojrzała na szklące się oczy nastolatki. Kucnęła i przytuliła ją najmocniej jak mogła. 
- Przepraszam..- wyszeptała ponownie 
- Tata mówił, że możesz odejść. Nie sądziłam, że tak szybko.. - nie powstrzymała łez - ..to znaczy, że nie będziemy już rodziną? 
- Zaslugujecie na kogoś lepszego, niż ja.. 
- A jeśli chcemy Ciebie? - policzki stawały się coraz bardziej mokre. Krzysztof złapał Tośkę za dłoń. 
- Nie utrudniaj jej tego.. - rzekł wychodząc. Agata kucała wciąż w tym samym miejscu 
- Agata, proszę.. - z oczu nastolatki płynęły łzy, wyrwała się z uchwytu ojca i pobiegła do Agaty wtulając się w nią - .. będę tęsknic. Będę Cie odwiedzać, zawsze kiedy będę w Warszawie. 
- A ja kiedy będę we Wrocławiu - stojący w progu komisarz przyglądał się płaczącym brunetką. W jego oczach zakręciły się łzy. 
- Choć Tośka, jedziemy - wyciągnął w jej stronę dłoń. Agata pomachała wychodzącej dwójce. Wsiedli do samochodu i odjechali. Tośka wciąż patrzyła na oddalającą się kamienicę. 
Do mieszkania wnieśli kilka kartonów podpisanych Agata. Otworzyła jeden z nich, chwyciła wspólne zdjęcie z Krzysztofem, Natanem i Tośką. Łzy spływały po jej policzku i upadały na szybkę ramki. Odeszli. Tak ponoć dla niej lepiej , ale czy aby na pewno? Została znów sama Marek, za godzinę miał stanąć na ślubnym kobiercu. Pozwoli jemu też odejść. Pozwoli mu być szczęśliwym. Zaczęła wypakowywać kartony kiedy na wierzchu jednego natrafiła na czerwoną czapkę Tośki. Usiadła na krawędzi łóżka i przytuliła do piersi część garderoby nastolatki. 
W tym samym czasie w drodze do kościoła był Marek wraz z Kariną. Na środku ulicy zatrzymał go ciemny samochód Majewskiego. 
- Co ty tato robisz? - spojrzała na wysiadającego ojca 
- Próbuje uszczęśliwić Agatę - zamknął drzwi i podszedł do samochodu z którego wysiadł oburzony pan młody. 
- Co ty robisz? - zmarszczył czoło Dębski. Komisarz wyciągnął z kieszeni koperte wyciągniętą ze śmietnika. 
- Zrób coś z tym zanim będzie za późno.. - przycisnął mu do klaty kopertę 
- Co to jest? 
- Otwórz i zobacz.. - odwrócił się i wracał do samochodu. Z samochodu wysiadła Karina i podeszła do Marka.
- Co to jest? - spojrzała na pogniecioną koperte. Dębski spojrzał na odjeżdżający samochód Majewskiego, po czym otworzył kopertę. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i grymas złości. 
- Czyli jestem jednak ojcem.. - spojrzał na Karinę i pokazał jej wyniki. Karin patrzyła na biała kartke zapełnioną drukiem. Po jej policzkach spłynęły pojedyncze łzy. 
- Marek.. - rzekła, i zsunęła obrączke z dłoni - Karina co ty robisz? - spojrzał na obrączkę którą mu oddawała. - To nie ja zasługuje na tę obrączkę, ale Agata. Ona dała ci coś czego ja nigdy bym Ci nie dała. 
- O czym ty mówisz ? - chciał oddać jej obrączkę 
- Nie Marek, daj to jej - zamknęła jego dłoń - dała Ci dziecko, którego ja nigdy bym Ci nie mogła dać. Zrobiłam sobie wyniki, nigdy nie będę mieć dzieci, a ty ich bardzo chcesz - Marek patrzył na nią. Ona złapała przejeżdżającą taksówkę. - Odwołam ślub, a ty jedź do niej...za nim będzie za późno - rzekła. 
Stał na środku drogi nie zważając na trąbiące samochody. Wsiadł do samochodu i jechał do starego mieszkania Agaty. Dopiero kiedy już podjeżdżał pod jej starą kamienice, zorientował się o jej wyprowadzce z tego miejsca. W tym czasie pod kościół przyjechała w taksówce Karina. 
- Gdzie Marek? - spojrzała na samotny przyjazd panny młodej 
- W drodze do Agaty. Dowiedział się od Krzysztofa, że jest ojcem - rzekła - Coo? Cholera, Wojtek daj telefon. Przecież oni mogą być już w drodze do Wrocławia.. - wybrała numer Dębskiego - Marek? Słuchaj to moja wina o tych testach DNA, ale teraz spłacę swój dług. Posłuchaj mnie i mi nie przerywaj. Agata dziś miała wyjechać z Krzysztofem , Tośką i Natanem do Wrocławia. Pojedź najpierw do niej, potem jedź na Wrocław. Wyśle Ci adres sms-em. Marek oczekiwał na wiadomość od Doroty. Gotowało się w nim na samą myśl, że jego przyjaciółka namieszała w jego życiu. Jego telefon zawibrował, otworzył wiadomość i docisnął pedał gazu. Pokonywał ulice z łatwością, szczęście mu sprzyjało dzisiejszego dnia, ale czy aby na pewno mu wystarczy? Podjechał pod wskazany adres, spod domu odjechała ciężarówka przeprowadzkowa. Na parkingu rozpoznał samochód Agaty. Mimo że dużo jest takich w Warszawie zaryzykował, zamiast gnać za ciężarówką. Wbiegł po schodach stanął pod drzwiami. W tym czasie Agata spojrzała na zegarek. 
- Właśnie rozpoczęła się ceremonia - spuściła głowę i nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Podeszła do nich i otworzyła. - Myślałam że to już wszytko.. - rzekła, myśląc że to jeden z ekipy przeprowadzkowej, ale kiedy uniosła wzrok zamarła. Przed jej drzwiami.zdyszany stał Marek. 
- Nie to jeszcze nie wszystko... - podszedł do niej, chwycił jej dłoń -.. nie wyjeżdżaj. Nie zostawiaj nas. Nie zostawiaj mnie. Nie potrafię bez Ciebie funkcjonować, nie potrafię wymazać Cię z mojego życia. Nie potafię przestać Cie kochać, nie potrafię odpuścić, nie potrafię być szczęśliwy.. - odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy 
- Nie masz przypadkiem teraz ślubu? - zbliżył twarz do jej twarzy - Odwołany.. - szepnął -.. nie potrafię.. - Agata przerwała mu przykładając do ust dłoń. 
- Za dużo wypowiedziałeś już tego " nie ".. - zjechała dłonią na jego szyje, i splotła dłonie wokół jego karku - to jedyne słowo w twoim słowniku? - uśmiechnęła się zawadiacko - Nie..- Agata uśmiechnęła się szerzej, na co Marek zareagował tak samo. Zbliżyła usta do jego ust i go pocałowała 
-.. posiadam jeszcze, przepraszam i kocham Cię. 
- Marek.. - spuściła głowę 
- Cii.. nic nie mów wszystko wiem - wyciągnął pogiętą kartkę z wynikami DNA 
- Skąd to masz? - wzięła w dłonie kartkę 
- Krzysztof wręczył mi to na środku ulicy.. - Agata spojrzała to na Marka, to na kartkę. Uszczęśliwił ją nawet jeśli było to na siłę, uszczęśliwił. Stała teraz w mieszkaniu z mężczyzną, którego kochała. 
- Agata, czy po tym wszystkim zasługuje na drugą szanse? - spojrzał w jej oczy 
- Zależy mi na Tobie - wyszeptała. Nie było to, to samo co kocham Cie, ale na to wyznanie wypowiedziane z jej ust trzeba będzie poczekać. Dla nich nie liczyły się teraz słowa. Liczyło się tu i teraz. Ich sielankę przerwał płacz malucha. Uśmiechnęli się do siebie i poszli do szkraba. Bo w miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę. 

Paula

PS: dziękuje za cudowne życzenia! Mam nadzieje że się spełnią :)

7 komentarzy:

  1. O cholera.... Od czego by tu zacząć... może od tego że jesteś mistrzem.... Warto było czekać.... szkoda że to już koniec... to jest twoja najlepsza, najpiękniejsza część, jaką kiedykolwiek napisałaś.... W życiu nie czytałam lepszego finału... rozbroiłaś, zmiażdżyłaś mnie totalnie... autentycznie miałam łzy w oczach podczas rozmowy z Tośki z Agatą, Wszystko jest tak idealnie opisane, każde emocje, że nawet mi brakuje słów na to arcydzieło... Wieczór kawalerski, kłótnia Gawronów, "brama" robiona przez Krzyśka i Karina sama odchodząca <3 <3 <3 Kocham Cię za taki happy end <3 błagam wróć szybko do pisania!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! aż łzy same ciekły jak czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedzialam ze to kiedys powiem ale polubiła Krzysztofa i to wszystko dzieki tobie

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo, cudo, cudo.! Az się popłakałam, takie romantyczne sceny.! ohhhh <3
    Happy end musi być :3
    Błagam, pisz dalej bo nie będe miała co czytać.!!! <3333

    OdpowiedzUsuń
  5. Napisalas wiele ladnych zdan, chwytajacych za serce, ale z calego tego opowiadania (mam na mysli wszystkie czesci) najbardziej w pamieci utkwilo mi stwierdzenie 'taniec dwoch par blekitnych teczowek' i jesli pozwolisz kiedys je wykorzystam. A z tej czesci? Tutaj umiech na mojej twarzy wywolalo ostatnie zdanie, a w glowie pojawila sie mysl 'tez w to wierze'.
    Jesli tylko czas Ci na to pzwoli, to pisz - jak juz mowialm zrobilas wielki postep w przeciagu prowadzenia bloga, dlatego nie pozwol sie temu zmarnowac, czego wlasnie Ci zycze. A nawet jesli nie bedziesz pisac margatowych opowiesci, to zapisuj czasem swoje mysli.
    Pozdrawiam Cie cieplo,
    E.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaa... Paula!!! Karina i Krzysztof z własnej nieprzymuszonej (powiedzmy) woli odchodzą od Marka i Agaty... to było boskie. Nawet nie wiesz jakiego miałam banana na twarzy, kiedy Krzysztof oddał jej klucze i się z nią rozstawał. Był to jednak śmiech przez łzy, popłakałam się kiedy młoda prosiła Agatę by ta z nimi wyjechała. Powtórzę się... to było boskie. Jest to niewątpliwie najlepsza część BSZ - szkoda, że ostatnia. :c Mam ogromną nadzieję, że nas nie opuścisz i napiszesz nam jeszcze pare wyśmienitych dzieł.♥
    Duśka

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy przedtem nie płakałam czytając coś, zwłaszcza gdy kończyło się Happy Endem. Lubię tego twojego Krzysztofa prze ogromnie, taki trzeźwo myślący, kochający ale pozwalający odejść Agacie, by była szczęśliwa z innym. Nawet Kariny mi się zrobiła tak tyci, tyci szkoda. Będę tęsknić za wyczekiwaniem na następny rozdział :(

    OdpowiedzUsuń