Domcia
Cześć,
Przesyłam coś nowego, co zaczyna kiełkować w mojej głowie. : ) Nie wiem, czy napiszę kontynuację, ani też ile będzie części.
Pozdrawiam,
E.
Do czytelników:
To już moja kolejna przygoda z margatowymi opowieściami i chciałabym w tym miejscu podziękować serdecznie za tak pozytywny odbiór mojej pisaniny, szczególnie poprzedniego opowiadania 'Nigdy nie jest za późno, by zacząć od początku'. Chciałabym jeszcze dodać, że jeśli ktoś z Was ma ochotę napisać, choćby jednoczęściowe opowiadanie, to ja mówię - odwagi! Mogę się założyć, że jest tutaj choć kilka osób, które chciałyby przelać swoje myśli na papier, a myślą, że nie dadzą rady. Pamiętajcie - najtrudniejszy jest pierwszy krok. Trzymam kciuki!
Agata,
Na początku chciałbym
przeprosić. Przepraszam Cię za to, że jestem tchórzem, który nie potrafi
spojrzeć w Twoje błękitne, błyszczące oczy i wyznać prawdy. Nie umiem stanąć
przed Tobą, by powiedzieć, co naprawdę czuję. Przez wiele dni myślałem, jak
poinformować Cię o moim wyjeździe, ale nic mądrego nie przyszło mi do głowy,
dlatego zdecydowałem się na niby najprostszą drogę komunikacji. Ale czy pisanie
listu, w którym chce się wyznać swoje słabości, może być łatwe?
Wyjeżdżam, za kilka
dni będę daleko stąd. Zapewne zastanawiasz się, co mi strzeliło do głowy i co
mam na myśli pisząc „daleko”. Opuszczam Warszawę, a w momencie gdy Ty będziesz
czytać mój list, mnie już nie będzie.
Siedzę teraz w moim
gabinecie, co chwila spoglądając w stronę Twojego pomieszczenia. Pali się tam
mała lampka, a przez mleczną szybę widzę Twoją sylwetkę – siedzisz przy biurku,
w ciszy odbija się dźwięk uderzania Twoich palców o klawiaturę komputera.
Marzę, by mieć odwagę, porzucić pióro i wtargnąć do Twojego gabinetu, ale
jestem tchórzem, który coraz mocniej przyciskając długopis do białego papieru,
próbuje stworzyć kilka sensownych słów.
Czytając mój list
pierwszy raz zapewne siedzisz w swoim gabinecie, a nikłe światło lampki na
mahoniowym biurku oświetla Twoją twarz. Jeśli po Twoim policzku spływa łza –
proszę, nie płacz. Nie chcę byś kiedykolwiek płakała przeze mnie, bądź innego
mężczyznę. Zostawiłem tą kopertę między dokumentami, bo znając Ciebie nie
wrócisz na noc do domu, a do końca będziesz walczyć o jakieś dowody na
uniewinnienie Twojego klienta. Pamiętaj, że nawet Ty musisz czasem odpocząć.
Nie rozumiesz sensu
mojego listu, prawda? Nie umiesz pojąć, dlaczego postanowiłem wyjechać? Już
kolejny raz nazywam samego siebie tchórzem. Nie miałem racji, gdy w ten sposób
nazwałem Ciebie, gdy nie chciałaś walczyć o powrót na wokandę. Z nas dwojga, to
ja nie mam odwagi. Zapewne znienawidzisz mnie za to, ale nie umiałem znaleźć
innego rozwiązania. Nie jest bohaterem romantycznym, który pisałby do Ciebie
najpiękniejsze listy, ubierając je w najczulsze słowa.
Mogę się założyć, że
wielkie, białe drzwi, rozdzielające nasze biura są otwarte, a Twój wzrok co
chwila błądzi po moim gabinecie. Twoje piękne błękitne tęczówki tańczą po
białej kartce, zapisanej przeze mnie, a niewielka zmarszczka na czole porusza
się przy każdym westchnięciu. Taką właśnie Cię zapamiętam. Jednak to, co
najbardziej zostanie w mojej pamięci, to Twój uśmiech, gdy rozbawiona patrzyłaś
w moją stronę. To wszystko były jedynie ulotne chwile, ale dla mnie znaczyły o
wiele więcej. Nie miałem nigdy odwagi, by powiedzieć Ci, jak bardzo mi na Tobie
zależy. Nigdy nie zdobyłem się na to, by złapać Cię za dłoń i nie wypuścić ze
swojego uścisku. Pewnie zastanawiasz się dlaczego…? Bałem się.
Od pewnego czasu
zaczęliśmy oddalać się od siebie, niewiele zostało już z dawnych chwil, w
których potrafiliśmy rozmawiać ze sobą godzinami, śmiać się i pić wino na dachu
apartamentowców. W jednej chwili, gdy pierwszy raz zawiodłem Twoje zaufanie,
zaczęła rwać się cienka linia, która połączyła nas tamtego wieczoru, gdy
pierwszy raz nasze usta spotkały się. Każdego dnia, przychodząc do pracy,
próbowałem łapać jeszcze ulotne chwile, w których mogłem być obok Ciebie, ale
teraz dotarło do mnie, że straciłem Cię, prawdopodobnie na zawsze.
Powiadają, że gdy
kochasz drugą osobę, pragniesz jej szczęścia. To prawda, jednak nikt nigdy nie
wspomniał, że tak trudno patrzeć na to szczęście, gdy nie dzielisz go z
ukochaną.
Obiecaj mi, że
będziesz szczęśliwa i nie będziesz mnie szukać.
M.
P.S. Ta piosenka, którą nagrałem na płycie, powie Ci wszystko.
*
Drążące dłonie brunetki powędrowały w stronę leżącej między
dokumentami białej koperty z płytą CD. Próbując opanować niekontrolowane ruchy
dłoni, opuszkami palców wyjęła ją i włożyła do napędu CD w laptopie. Spływające
po policzku łzy, roztarły cały jej perfekcyjnie wykonany makijaż. Niepewnym
ruchem wskazującego palca nacisnęła play. W ciszy kancelaryjnego pomieszczenia
rozniosły się łagodne dźwięki muzyki.
When I fall in love,
It will be forever,
Or I’ll never fall in
love.
In a restless world
like this is,
Love is ended before
it’s begun,
And too many moonlight
kisses
Seem to cool in the
warmth of the sun.
When I give my heart,
It will be completely,
Or I’ll never give my
heart.
And the moment I can
feel that
You feel that way,
too,
Is when I’ll fall in
love with you.
Z każdym kolejnym dźwiękiem, usłyszanym słowem Agata
przestała trzeźwo myśleć, mając wrażenie, jakby przeżywała właśnie najgorszy
koszmar nocny. Łzy, które od kilkunastu minut spływały po jej policzkach,
sprawiały że leżący na biurku list wyglądał teraz, jakby wędrując do nadawcy
przeżył prawdziwą ulewę. Jej gorące łzy spływały na słowa pisane kilka dni
wcześniej przez Marka. Dochodzące jakby z oddali dźwięki piosenki Nat King
Cole, wprowadzały jej kruche ciało w kolejne ataki drżenia, którego brunetka
nie potrafiła powtrzymać. Załamana, oparła łokcie o drewniane biurko, ukrywając
zapłakaną, czerwoną twarz w dłoniach. Miał rację – nie rozumiała, dlaczego
wyjechał. Wprawdzie tak wiele jej napisał, tłumaczył, ale na nic się zdały te
tłumaczenia. Pierwszy raz w życiu poczuła tak wielką tęsknotę, za czymś, czego
właściwie nigdy nie poznała. Niczym były dwa pocałunki z Markiem, kilka
wspólnie spędzonych wieczorów, wiele wypitych butelek czerwonego wina. Zamknęła
oczy, wyobrażając sobie, że gdy tylko znów otworzy powieki, będzie w swojej
kawalerce, a wszystko, to co przed chwilą się stało, okaże się tylko złym snem.
Nic jednak takiego się nie zdarzyło – wciąż znajdywała się w gabinecie, a w
oddali widziała tylko bijącą z biura Marka przerażającą ciemność, na biurku
przed nią leżał list. Drżącą dłonią, jakby trzymając w ręku najcenniejszą i
najbardziej kruchą rzecz, podniosła do góry kartkę ze słowami przyjaciela.
Delikatnie przymknęła powieki, przysuwając list do malinowych warg, drażniąc
tym samym swoje nozdrza jego zapachem, który unosił się z tego kawałka kancelaryjnego
papieru. Od tego momentu jej najbliższymi przyjaciółmi stały się samotność i
tęsknota.
E.
Jezus Maria to jest tak porywające, wzruszające, nie ma słów, zeby to opisać, po prostu idealne, ta szczerosć bijąca z tego listu <3 rozłożyłaś mnie na łopatki... gratuluję ogromnego talentu.... no arcydzieło, mistrzowskie arcydzieło <3 kocham to <3
OdpowiedzUsuńNo i sie popłakałam.. nie planowałam tego w dzisiejszym dniu. Jestem emocjonalnym wrakiem. Twoje opowiadanie, to istne ARCYDZIEŁO! Zagłębiam się w każde słowo, i serce przyśpiesza, kiedy widze to znajome " E. " wiem że to koniec, wstrzymuje oddech, powstrzymuje płynące łzy.. ty emocjonalna terrorystko! :) Nie umiem nawet opisać genialności tego opowiadania, jest OSZAŁAMIAJĄCE,MAGNETYZUJĄCE, WCIĄGAJĄCE, PIĘKNE, WZRUSZAJĄCE.. mogłabym wymieniać i wymieniać, ale i tak nie opisze to tego opowiadania!!
OdpowiedzUsuńJESTEŚ MOJĄ MISTRZYNIĄ E. <3 Uwielbiam Cie i twoje opowiadania!
Paula
Genialne... ryczałam. Jesteś po prostu mistrzynią. Tyle ode mnie, bo więcej nie jestem wstanie z siebie wydusić.
OdpowiedzUsuńJezusa Marian! To opowiadanie jest świetne! co ja gadam świetnie to i tak za mało powiedziane! Mam nadzieję że ujrzymy następną część :-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane! Ach, chciałabym kiedyś dobrnąć do twojego poziomu ;) Nie będę się rozpisywać, bo wyczerpałam wenę-> looknijcie na skrzynkę ;), ale potwierdzam zdanie innyc. CUDOWNIE ;)
OdpowiedzUsuńAvren
Piekne czekam na nastepna czesc
OdpowiedzUsuń