Na początku chciałam podziękować wszystkim czytającym to opowiadanie, i Domci która bardzo pomogła mi w odnalezieniu cytatów. No dla osób które otrzymały fragment może okazać się zaskoczeniem, dalsza część po fragmencie. Mam nadzieje że się spodoba. Zapraszam do czytania. Przepraszam za chaos i błędy. Coraz bliżej finału!
"I know that I love you
But let me just say
I just can’t love you
But you deserve it that way
Oh honey(...)
And I do believe there
Could have been more between
You and me(...)
Now it’s over and done(...)
That has never begun"
Weszła do mieszkania, rzuciła klucze na szafkę. Na wejściu przytwitała ją mocnym uściskiem Tośka. Agata mimo kłębiących się w niej emocji wymalowała uśmiech na twarzy. Usiadła na kanapie, tuż obok niej Tośka.
- Więc nad czym dziś pracujemy? - zapytała Antonina otwierając teczkę.
- Ja pracuje nad włamaniem, a ty pracujesz nad snem. Zmykaj do łóżka, jutro szkoła! - uśmiechnęła się do dziewczynki.
- Dobra już idę.. - rzekła, po czym kierowała się do swojego pokoju, znikając w progu rzuciła - Tata jest na akcji kazał przekazać że będzie później. Dobranoc
- Dzięki. Dobranoc - kiedy Tośka zniknęła za drzwiami pokoju. Agata rzuciła teczke na stolik, przymknęła powieki i próbowała się uspokoić. Jej usta wciąż nosiły smak jego ust. W jej głowie trwała walka. Walka między żołnierzykami Marka, a żołnierzykami Krzysztofa. Kiedy jeden prawie poległ na polu walki, nagle wstępuje w niego moc tysiąca żołnierzy i sam wybija wojska przeciwnika. W jej głowie trwała walka bez końca. Musiała wybrać. Chciała mieć te batalie w jej myslach już za sobą, aczkolwiek nie miała pewności czy to się uspokoi. Odblokowała telefon, wyświetliła kontakty. Stanęła przy jego nazwisku. Chciała już nacisnąć zieloną słuchawkę i przeprosić, jednak przegrał na polu jej bitwy. Wybrała, ale jej rycerzem nie był Marek. Zwyciężył w podjęciu decyzji strach przed kolejnym rozczarowaniem. To zadecydowało o ostatecznym wyniku. Zablokowała telefon i zacisnęła go w dłoni. Wzięła w dłoń teczkę i zaczęła pracować. Popatrzyła na dokumenty, po czym zerwała się z kanapy i zarzucając płaszcz opuściła mieszkanie.
***
"Przyjdzie czas i moje serce
zacznie znowu dla kogoś bić."
Wpatrywał się w biały sufit leżąc w łóżku. Rozmyślał nad tym co się stało. Paląca lampka na szafce rozświetlała całą sypialnie. Rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Zwlekł się z łóżka, i kierował się do drzwi w samych bokserkach. Otworzył drzwi, jego oczom ukazała się kobieta której się tu nie spodziewał. Uniosła swoją spuszczoną głowę.
- Jesteś w stanie mi wybaczyć? - zapytała. Marek stał i przyglądał się jej.
- Nie mam Ci czego wybaczać, rozumiem twoje zachowanie - uśmiechnął się do niej - Wejdziesz?
- Mhm - przekroczyła próg jego mieszkania. On zamknął drzwi.
- Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki - siedziała na kanapie, przyglądając się półnagiemu Dębskiemu opierającemu się o framugę drzwi.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał uwodzicielsko
- Marek nie sądzisz, że to wszystko dzieje się za szybko?
- Ale co?
- No te nasze zaręczyny.. - spuściła głowę - ...ślub. I twoje i Agaty dziecko.. To wszystko na raz. Jesteś pewny, że chcesz tego wszystkiego?
- Karina.. - usiadł obok niej. Mimo, że jego serce należało do innej kobiety. Postanowił jak ona być szczęsliwym - chcę tego wszystkiego.
W tym samym czasie przez zakorkowaną ulicę przebijała się w swoim Citroenie brunetka. Podjechała pod komisariat, w tym samym czasie z radiowozu wysiadł Krzysztof razem z zakutym w kajdanki przestępcą.
- Weźcie go - rzekł do jednego z policjantów, i podszedł do opierającej się o maskę Agaty - co ty tutaj robisz?
- Stęskniłam się? - uśmiechnęła się
- Naprawdę? - uniósł brew i odwzajemnił jej uśmiech
- Mhm.. - podeszła do niego i pocałowała go. Krzysztof naprawdę zaskoczony zachowaniem Agaty, odwzajemnił pocałunek, ale przez jego głowę przepłynęło tysiące pytań - Cieszę się, że pojawiłeś się w moim życiu i zmieniłeś je. Wprowadziłeś w moje życie szczęście, bezpieczeństwo i troskę.
Objął ją i schował w swoich ramionach. Mimo, że to co mu wyznała było prawdą, oszukiwała swoje serce.
***
"Nie potrafię Cię zapomnieć
Bo jesteś obecny
W każdej chwili, która mnie otacza
Wciąż pamiętam tamte chwile,
W których tak mówiłeś tyle,
Że kochasz, że pragniesz
Bym była tylko z Tobą tu na zawsze"
9 miesiąc ciąży.
Sytuacja między Agatą i Markiem unornowała się. Ich relacje zostały na iście koleżeńskich. Dębski pochłonięty przygotowaniami do ślubu, Agata żyjąca już porodem. Nawet pogodzili się z tym, że żyją osobno. Tak przynajmniej uważali.
Lipcowe ciepłe popołudnie , Agata zaszyta w swoim gabinecie nad papierkową robotą. Dębski przeglądający propozycje Kariny w związku ze ślubem. Każde zajęte swoimi sprawami, Bartek wystukujący coś na klawiaturze komputera. Brunetka spojrzała na zegarek, za godzine ma rozprawę. Wrzuciła akta do teczki, i opuściła swój gabinet. Przemierzając główne pomieszczenie, rzuciła Bartkowi wychodząc kilka słów.
- Lece na rozprawę, już nie wracam. Do jut.. - zgięła się i syknęła z bólu
- Agata wszystko w porządku?
- Tak tak.. - wyprostowała się, po czym znów zgieła i ponownie syknęła - zadzwoń do Krzysztofa i powiedz mu, że chyba się zaczęło.
- Ale co się zaczęło? - Bartek wybrał numer do Krzysztofa
- Cholera Bartek.. ja rodze! - jej krzyk rozniósł się echem po kancelarii. Marek opuścił gabinet, i zdezorientowany spojrzał na stojącą przy biurku Janowskiego Agatę i Janowskiego ciężko przestraszonego. Wykonał trzy kroki i był już przy Agacie.
- Agata co się dzieje ?
- Następny..rodze idioto! - spojrzała na Janowskiego - zadzwoniłeś?
- Tak, ale nie odbiera.
- Dobra masz tu akta, wezwij mi taksówkę i leć do sądu.
- Ja Cię zawiozę do szpitala - spojrzał na Janowskiego - no co tak stoisz? Leć do sądu.
Marek pomógł ciężarnej Agacie opuścić kamienice i dotrzeć do samochodu, szepcząc do jej ucha " już niedaleko ". Pędzili do szpitala, łamiąc wszystkie przepisy. Tutaj toczyła się walka z czasem. Podjechali do szpitala i wychamowali z piskiem opon. Od razu lekarze zabrali Agatę na porodówkę. Marek towarzyszył jej na sali trzymając jej dłoń. Rozniósł się płacz dziecka. Pępowina została przecięta, i położna zajęła się noworodkiem. Po chwili w dłoniach Marka znajdowało się już dziecko. O dużych czekoladowych oczach. Uśmiech z jego ust nie schodził. Usiadł na krzesełku przy łóżku Agaty. Po jej policzku spływały łzy wzruszenia, obrazek jaki miała przed oczami poruszył jej serce.
- Zobacz, to twoja mamusia - rzekł unosząc niemowlaka twarzą do Agaty. Pogłaskała główkę maleństwa.
- Natan Kacper Przybysz - uśmiechnęła się przez łzy. Marek uśmiechnął się do niej, podał jej Natana, który w swoich małych rączkach zacisnął duży palec wskazujący Dębskiego. W tym momencie do pokoju wszedł Krzysztof. Ten który zawsze ma wyczucie czasu, spojrzał na Agatę i Dębskiego.
- To ja będę już szedł, wiesz przygotowania do ślubu.. - spojrzał na Agatę, i na malucha - To cześć.
- Pa - jej smutny teraz wzrok podążał za wychodzącym Markiem. Krzysztof usiadł na krzesełku które wcześniej zajmował Dębski. Patrzył to raz na Agatę, to raz na dziecko. Widział po rysach twarzy znaczne podobieństwo do Marka.
- Dostałem propozycje z Wrocławia, mam czas na zdecydowanie do przyszłego miesiąca- rzekł. Agata spojrzała na niego.
- Przyjmiesz propozycje? - zapytała
- Nie wiem, a wyjechałabyś ze mną? - spytał, choć wiedział, że tego nie zrobi.
- Krzysztof.. - przerwał jej
- Dobra, nie ważne odpoczywaj. Porozmawiamy w domu - ucałował jej skroń. Przejął od niej dziecko i usypiał w swoich ramionach. Chodził po pomieszczeniu, uśmiechając się i mówiąc do małego Natana. Trzymając w ramionach to maleństwo, zaczynało do niego docierać, że nie można kogoś uszczęśliwiać na siłę. Spojrzał na Agatę, trzymającą w dłoni swojego smarfona. Zrozumiał, że oszukuje siebie i ją. Ona nigdy nie obdarzy go tym uczuciem, co Marka. Od kilku miesięcy coś zaczęło się między nimi psuć. Mimo, że wciąż mu powtarzała jak bardzo zależy jej, czuł że oszukuje siebie. Ona po prostu sama chciała w to uwierzyć. Chciała uwierzyć, że może żyć z kimś innym i być szczęśliwa. Nawet jej się to udało, do teraz. Do momentu kiedy był przy niej, trzymał ją za ręke, i trzymał w dłoniach małego Natana. Nagle to wszystko co budowała przez ostatnie pięć miesięcy, runęło. Przebił się przez gruby mur. W jej głowie pojawiało się tylko miliony pytań, na które nie znała odpowiedzi. Nie wiedziała czy wciąż na nią czeka, czy wciąż mu zależy. ''Przecież on się żeni idiotko!" Odpowiedziała na wszystkie pojawiające się pytania w jej głowie. Nie chciała tego niszczyć, widocznie on był już szczęśliwy. Był szczęśliwy z kimś innym.
Paula
Natan... jak mi się to imię podoba ♥ A brzmiałoby jeszcze lepiej gdyby było Natan Kacepr Dębski ♥ Cudo jak zawsze. Marek trzymający małego na rękach, to takie słodkie i wzruszające. Jesteś GENIALNA i piszesz NIEZIEMSKIE opowiadania. ♥ Coś dużo serduszek dzisiaj używam... :P
OdpowiedzUsuńZabiję cię!!! Nie nawidzę cię mendo!!!! Cholera zaskoczenie, ja ci dam, to jest totalny szok!!!! Jak mogłaś mi to zrobić!!! Mam dość Kariny :/ piękna, wzruszająca scena porodu, magiczna końcówka... Jednak mądry facet z Krzysztofa, tylko cię błagam nie męcz już tak ich!!!
OdpowiedzUsuńjuż myślałam, ze kobieta w drzwiach to Agata, a tu Karina;/
OdpowiedzUsuńpotem pomyślałam, pewnie Agata zaraz przyjedzie i tak jak kiedyś zobaczyła Marię teraz zobaczy Karinę i raz na zawsze odrzuci Dębskiego.
W ogóle w roli Kariny cały czas wyobrażam sobie Paulinę Chruściel..