piątek, 1 listopada 2013

Opowiadanie Avren cz. 6

Mi sie podobało, wyobraziłam sobie Agate i Marka jak ona go goni a on ucieka :-) Szkoda tylko że tak krótko, czekam na cedek szyyyybki! <3
Paula
-To co, wyruszamy?- zawołała radośnie Agata siedząc na przednim siedzeniu w samochodzie Dębskiego. Zerknęła na Gawronów, zajmujących tylną kanapę i gapiących się ostentacyjnie przez okna. Nie usłyszała, żadnej odpowiedzi więc tylko skwitowała sytuację kiwnięciem głową i kazała Markowi jechać. Ten uśmiechnął się lekko i niedługo po tym samochód włączył się do ruchu ulicznego.
- Miło się tak wyrwać z pracy, co nie? –spróbowała na nowo brunetka, obserwując twarze towarzyszy w lusterku- cisza, spokój, ognisko na łonie natury, czegóż chcieć więcej?
-No ja myślę,- poparł ją Dębski podnosząc nieco głos i również rzucając okiem na lusterko, jakby chciał wymusić odpowiedź u Gawronów.-że niczego.
Dorota kiwnęła głową- Dziękuję, ale musimy wrócić dość wcześnie. Powinnam przygotować się do rozprawy. Ktoś musi zarabiać w tym domu.
- Przepraszam cię moja droga- wtrącił Wojtek lekko zirytowanym tonem- racz zauważyć, że to nie moja wina iż straciłem pracę. Nie miałem pojęcia, że mój wspólnik okaże się takim imbecylem.
-Przecież to Grzegorz! Czego się spodziewałeś? Zresztą ostrzegałam cię-rudowłosa zaczęła podnosić głos- po za tym nie rozumiem, mogłeś wylądować w więzieniu, chroniąc tego idiotę! I co wtedy? Co ze mną, z chłopcami, małą? Pomyślałeś o tym przez chwilę?- Teraz Dorota już krzyczała
- Wtedy miałabyś jedną gębę mniej do wykarmienia, skoro teraz i tak nie mam pracy- odparł jej już równie zdenerwowany Wojtek- zresztą myślałem, że już wystarczająco rozmawialiśmy na ten temat
-Najwyraźniej nie- skwitowała Gawron, po czym nagle jakby się ocknęła i spojrzała na swoich wspólników- Sorry- rzuciła lekko skruszona i znów wbiła wzrok w szybę.
-Nie da się szybciej?- warknął tylko Wojtek, na co Marek wcisnął pedał gazu.
Agata wymieniła spojrzenia z Dębskim. Nie zanosiło się to na łatwą sprawę.
***
- I dobrze, że na siebie nawrzeszczeli-powiedział do Agaty, kiedy wraz z nią stał nieopodal ogniska i pod pretekstem wyciągnięcia zapasów z bagażnika obserwował zachowanie skłóconego małżeństwa- może jak w końcu wyrzucą wszystko co im leży na sercu, to im przejdzie.
- No, pewnie masz rację- odparła Przybysz ze wzrokiem również utkwionym w Gawronów, stojących teraz wokół ogniska i gapiących się w płomienie- swoją drogą, to trochę dziwnie oglądać Dorotę tak wściekłą. Gdybym wiedziała, to chyba nigdy bym jej nie wchodziła w drogę.- uśmiechnęła się
- Szanowna wspólniczko, zapewniam cię, że i tak nadal będziesz ją irytować. To po prostu leży w twojej naturze- sięgnął po kiełbasy do bagażnika
- Słucham?- spytała Agata z lekkim niedowierzaniem- Uważasz, że wszystkich irytuje? I, że mam to we krwi?- oburzyła się lekko
-Muszę przynieść kiełbasy- Dębski wskazał ognisko, zatrzasnął bagażnik i ruszył szybkim krokiem w stronę stojącego małżeństwa.
- O ty, nie tak prędko- krzyknęła za nim Agata- Ja irytująca? Waż słowa nieokrzesany gburze- zaśmiała się i podbiegła do niego waląc go torebką, na co Marek zaczął biec. Przybysz jednak nie dała za wygraną i pognała za nim, dziękując w duszy, że założyła wygodne płaskie buty. Wyglądali jak dzieci, z śmiechem na twarzy uciekający Dębski z kiełbasą oraz brunetka biegnąca za nim i wymachująca torebką.
Kiedy dotarli do ogniska, Gawronowie popatrzyli się na nich, po czym Dorota uśmiechnęła się swoim uśmiechem wszechwiedzącej osoby. Wspólnicy popatrzyli po sobie, po czym Agata jeszcze raz walnęła Marka torbą.
-Siadaj- wskazała głową pieniek- i nakłuwaj kiełbasy. Wy również- zwróciła się do Doroty i Wojtka. Sama usiadła obok Dębskiego, a następnie, gdy ten wykonał swoją pracę, podała kolejno kije z kiełbasami swoim przyjaciołom, oraz sobie samej. Przysunęli kiełbasy do ognia i czekali z niecierpliwością, kiedy będą już dostatecznie upieczone.
***
Zrobiło się ciemno, ale nikt na razie nie miał zamiaru ruszać w drogę. Gawronowie, zaczęli nawet trochę ze sobą rozmawiać, a wśród zabawnych historii z życia każdego z przyjaciół, czas płynął im szybko. Na polanie często słychać były wybuchy śmiechu, przerywane kolejną historią, bądź też jedzeniem, którejś z potraw „ogniskowych”. Prowiantu mieli dużo, bagażnik Dębskiego był w prawie połowie zapełniony. Teraz w podtrzymywanym od godziny 15 ognisku, piekły się ziemniaki w mundurkach.
-Pozwolicie, że pójdziemy na spacer- Dorota wstała i chwyciła za rękę współmałżonka. –Zostawcie nam trochę ziemniaków- zwróciła się zwłaszcza do Agaty, która chociaż na taką nie wyglądała, pochłonęła najwięcej z nich wszystkich.
-Dobra, dobra, tylko nie wracajcie późno bo was wilki zjedzą. A wtedy ktoś będzie musiał zjeść wasze ziemniaki, bo inaczej się zmarnują- wyszczerzyła się do koleżanki brunetka.
Gawron przewróciła oczami, ale wraz z Wojtkiem ruszyła w stronę ścieżki przy lesie.
-No i nas zostawili- skwitowała Agata-, ale przynajmniej wszystko wskazuje na to, że się pogodzą.- odwróciła się do Marka, żeby napotkać spojrzenie jego oczu, w których odbijał się blask ogniska.
Jak widzicie, trochę w sumie zmieniłam styl w tej i w poprzedniej części. jest dużo więcej opisów, mniej dialogów, mam nadzieję, że to nie przeszkadza ;) najwyżej postaram się wrócić do początkowej wersji. Zapraszam do czytania, mam nadzieję, że się spodoba. no i oczywiście do komentarzy! :)
Avren

2 komentarze:

  1. mi się podoba, ciekawy pomysł, fajne dialogi, tylko mogłoby być trochę dłuższe ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Avren!
    Mnie się bardzo Twoje opowiadanie podobało od samego początku, a ta zmiana uważam na lepsze. Utrzymaj dalej ciekawy rozwój wydarzeń. Co do długości to się nie przejmuj - z czasem będą ci wychodzić dłuższe. Wiem, co mówię. Porównaj sobie pierwszą i ostatnią część mojego opowiadania.
    Pozdrawiam i czekam na cedeka. :P

    OdpowiedzUsuń