sobota, 2 listopada 2013

Jednoczęściowe Avren

Przesłodzone? Skąd że.. piękne, magiczne, wzruszające! Łatwo przyszło mi sobie to wyobrazić. No cudowne ! <3
Paula
Agata siedziała na fotelu i przeglądała akta gdy Dębski wszedł do jej gabinetu i usiadł naprzeciwko.
-Skończyłaś?- spytał - A siedzę teraz i gapię się bezmyślnie w sufit?- położyła kolejno nogi na blacie biurka.- To zależy, co ma pan do zaproponowania, proszę pana.- uśmiechnęła się zawadiacko. - Najpierw proponuje lunch, a potem się zobaczy- odpowiedział lekko ściszając głos.- Myślę, że znajdziesz czas. -Mówisz? Tak sobie myślę, że mój klient jednak liczy na to, że przygotuję się odpowiednio do sprawy, zamiast umawiać się na randki.- droczyła się z nim. Marek wstał i okrążył fotel Agaty. - A ja myślę- powiedział, przerywając wypowiedź pocałunkami złożonymi na jej szyi- że klient nie będzie miał nic przeciwko, aby pani mecenas trochę wypoczęła. -Jeżeli wyląduje w więzieniu to owszem będzie miał- próbowała oponować Przybysz, ale Dębski nie miał zamiaru odpuścić.-Dobra!- walnęła go teczką w głowę- daj mi trzydzieści minut. Marek uśmiechnął się i wrócił na poprzednie miejsce naprzeciw biurka. - Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteście małżeństwem- odezwała się Dorota trzymając kawę i opierając się o framugę drzwi. - Wierz mi, ja też. Nadal nie wiem, dlaczego za niego wyszłam- roześmiała się i uchyliła przed długopisem, którym rzucił w nią jej mąż. -Chociaż ja od początku wiedziałam, że się polubicie- ciągnęła rudowłosa- Pamiętam jak ciągle się droczyliście. Zresztą nadal to robicie. Tak sobie myślę, że nie doczekałam się jeszcze żadnych podziękowań. Bądź co bądź, to dzięki mnie teraz jesteś szczęśliwą mężatką, a nie starą panną. - Ej, ej, ej, uważa, bo twoja kawa magicznym sposobem może wylać się na twoją nową, niebieską marynarkę- zagroziła jej Agata uśmiechając się lekko- Dobra moi państwo, skoro mam wyjść za półgodziny, potrzebuję spokoju, więc niestety z wielkim żalem muszę was poinformować, że musicie opuścić mój gabinet. Ty też- wskazała długopisem Marka, który bynajmniej nie zbierał się do wyjścia. -Pół godziny- Dębski wskazał na zegarek i wstał z fotela- ani minuty więcej! -Dobra, dobra- machnęła ręką i na powrót zaczęła przeglądać papiery. Po kilku minutach uniosła wzrok, aby zobaczyć, że jej mąż siedzi sobie wygodnie w gabinecie obok i z uśmiechem się jej przygląda. Wstała i podeszła do drzwi oddzielających oba pokoje. -Dwadzieścia sześć minut!- zdążyła usłyszeć zanim je zamknęła.
Weszła do przedpokoju i rzuciła klucze na szafkę. Zapaliła światło i oparła się o ścianę. Dębski zamknął drzwi i podszedł do niej. Zdjęła szpilki jednocześnie czując, jak Marek całuje ją w usta. Odepchnęła go lekko i uśmiechnęła się. - Nalej wina- powiedziała i zaczęła zdejmować płaszcz. Małżonek jeszcze raz cmoknął ją w usta i ruszył do kuchni. -Białe czy czerwone?- krzyknął -Czerwone- odparła przechodząc do salonu. Usiadła z westchnieniem ulgi na kanapie i przymknęła oczy. – Trzeba mi było powiedzieć, że planujesz spacer, to bym wzięła inne buty- mruknęła z głową na oparciu. Wyciągnęła na ślepo rękę po kieliszek, kiedy usłyszała kroki Dębskiego. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Pociągnęła łyk i zmieniła pozycję, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Siedzieli tak przez chwilę, w ciszy, nic nie mówiąc, aż Agata otrząsnęła się i wyprostowała. -Dobra, nie ma lekko. Muszę się przygotować.- spróbowała wstać, ale Marek chwycił ją za rękę i ściągnął na powrót na kanapę. – Nic nie musisz. Dziś masz wolne. Wahała się przez chwilę, ale ostatecznie usiadła i upiła kolejny łyk wina. - Wiesz, nigdy się nie spodziewałam, że tak będzie- powiedziała cicho. Widząc pytające spojrzenie męża kontynuowała- Chodzi mi o moje życie. Jak miałam dwadzieścia lat nie przejmowałam się małżeństwem. Byłam młoda, miałam mnóstwo czasu. Potem praca pochłonęła mnie całkowicie. Harowanie od świtu do nocy, zarabianie pieniędzy, łudziłam się, że jestem naprawdę szczęśliwa. Potem pojawił się Hubert. Wydawał się idealny, troskliwy, inteligentny, romantyczny, ba, nawet dobrze zarabiał. Wszyscy mi go zazdrościli, nawet Dorota, żartując, że chętnie by się zamieniła. Wszystko dobrze się układało, tak jak miało być, jak sobie wymarzyłam. A potem mnie oszukał. To był szok. Mój starannie budowany świat zaczął się sypać. Od śmierci mamy robiłam wszystko sama, jednocześnie wypracowałam sobie poczucie, że los już wystarczająco dał mi w kość, że dalej będzie już tylko łatwiej.- mówiła powoli, patrząc w przestrzeń.- Ta kancelaria, to była jedna z najcudowniejszych rzeczy, jakie mogły mi się wtedy przydarzyć, odbudowałam moją przyjaźń z Dorotą, poznałam ciebie. Swoją drogą, na samym początku stwierdziłam, że jesteś kawałem chama. Zarozumiały, wywyższający się idiota. –uśmiechnęła się do siebie- Można powiedzieć, że się jednak w końcu zaprzyjaźniliśmy. Potem znów Prospectrum… widmo starego życia. Mafia, dyscyplinarka. Marek, jak to jest? Dlaczego aż tyle razy musiałam walczyć? O siebie, o swoje życie. Dlaczego? – spojrzała na niego załzawionymi oczami. Uścisnął ją jeszcze mocniej.- Ostatnio coraz bardziej rozmyślałam o mojej przeszłości i tym co mnie czeka. Skreślenie mnie z listy adwokatów to był cios w samo serce, jednocześnie jednak zaczęłam się zastanawiać co dalej. Gdzie się podziała moja wymarzona rodzina? Coraz bardziej docierało do mnie, że pochłonęła ją praca. Nic nie warta, wysiłek wymazany przez cholernego idiotę. I wiesz co? Miałam dość. Chciałam w końcu zająć się własnym życiem, nie wróciłabym ponownie do adwokatury, gdyby nie wy. Kiedy mój ojciec się ponownie ożenił… Zosia jest cudowną kobietą, cieszyłam się wraz z nim… ale zaczęłam zastanawiać się, co ze mną nie tak? Dlaczego, nie umiem być szczęśliwa, założyć rodziny? I teraz siedzę tutaj i boję się, że czar pryśnie, obudzę się, a moje życie na powrót będzie szare, a ja znów zostanę sama. –pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. W oczach odbijał się blask ognia w kominku. –Za dużo wina. – powiedziała ocierając łzę. - Agata…- Marek zwrócił się do niej pełnym ciepła głosem- Nie zostaniesz sama. Będę z tobą, będziemy szczęśliwą rodziną. Zasłużyłaś na to. A ja zawsze będę stał obok. I nic tego nie zmieni.- rzekł i pocałował ją.
Omg, boję się, że trochę przesłodziłam,że jest sztucznie albo cokolwiek, ale no cóż, trudno ;) Jak się pewnie zorientowaliście, czasy kiedy Margata jest małżeństwem... być może poniosła mnie trochę fantazja, nie wiem ;) Zastanawiam się jak to przyjmiecie. Nie jest to arcydzieło i nie dorównuje poziomem większości prac, krótkie, ale mimo wszystko zapraszam do czytania :)
Avren

9 komentarzy:

  1. To jest piękne.
    Fajnie czasem przenieść się jak na razie do nierealistycznego świata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ;) właśnie postanowiłam się trochę oderwać od realiów i stworzyć coś innego ;) Nie wiem czemu, ale fascynuje mnie jakby odzywanie się tych dwojga per mężu/żono, więc postanowiłam napisać coś tego typu ;)
    Avren

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, bombowe opowiadanie, ale ja się na Cb obrażam... A wiesz dlaczego? Zaczęłaś tak wspaniale, a urwałaś w najgorszym możliwym momencie. Nie daruję Ci tego! Czemu jesteś tak okrutna dla mojej psychiki?

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S.
    Masz mi napisać kontynuację, ale to już! No, włączaj Worda i do dzieła!

    OdpowiedzUsuń
  5. jakie piękne <3 i w cale nie przesłodziłaś <3 scena w kancelarii taka prawdziwa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Te teksty IDEALNIE pasujące do Mareczka. Mmmm... Gdyby tak w serialu... (Nawet za 30sek takiego dialogu w serialu byłabym wdzięczna...)

      Pisz dalej, dziewczyno! Super Ci to wychodzi. :*

      Usuń
  6. dziękuję za tak pozytywne opinie! aż się cieplej na sercu robi ;) Daisy, teoretycznie miała to być jednoczęściówka ;)
    Avren

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie tylko teoretycznie :D tam samo było z moim opem - są czytelnicy jest i wena :D

      Usuń
    2. :D może mi coś nie coś jeszcze wpadnie do głowy ;) jeżeli tak bd miała 2 równoległe opa... no nie wiem, czy wena mi starczy ;) Ale prawdą jest, że pozytywne komentarze najbardziej dodają weny :)
      Avren

      Usuń