niedziela, 30 czerwca 2013
Rozwiązanie konkursu - ciekawostki na temat Pauli ;)
Nie napisze ciekawostek w podpunktach, bo po prostu nie będę wiedziała co pisać a tak otwarcie napisze wszystko co mi tylko przyjdzie do głowy może być więcej i mniej
Jak każdy wie nazywam się Paulina, i mam 18 lat, od 4 lat jestem bierzmowana, moje imię jakie wybrałam sobie to Weronika. Święta Weronika jest patronką fotografów, gospodyń parafialnych, szwaczek, tkaczy i kupców. Jest również orędowniczką w przypadku poważnych obrażeń, krążenia krwi i dobrej śmierci. Szkołę podstawową skończyłam z czerwonym paskiem i wzorowym zachowaniem, gimnazjum skończyłam dwa lata temu, może bez czerwonego paska ale jednak z wysoką jak dla mnie średnią 4.73, i wzorowym zachowaniem. Zanim opuściłam progi gimnazjum, brałam aktywny udział w przygotowywaniach wystaw, w przygotowaniach do 20-lecia istnienia szkoły, w organizacji imprez sportowych/ muzycznych / artystycznych / i innych w moim gimnazjum. Przewodniczącą samorządu szkolnego nie byłam bo nie chciałam, wystarczało mi 6 lat status gospodarza klasy. Chodź to też mnie nie interesowało, bo wszystko co robiłam dla dobra szkoły i klasy, robiłam z własnej woli a nie z tego pieprzonego statusu, na który niektórzy maja takie parcie. Więc zakończyłam gimnazjum, z pięcioma dyplomami, i trzema nagrodami. Naprawdę warto coś zrobić dla szkoły, raz że nauczyciele inaczej na Ciebie patrzą, to za każdym razem jak przychodzi się do gimnazjum jako absolwentka, wspominają tamte czasy kiedy to jeszcze uczyłas/es się w gimnazjum. No i pożegnałam gimnazjum, zaczęły się dojazdy do szkoły, stanie na dworcu w oczekiwaniu pociągu, zimą nawet opóźnienia dochodziły do godziny. Uczęszczam do szkoły fotograficznej, powiem że jest nawet okej, pomimo tych regułek ale tego trzeba sie po prostu nauczyć, po szkole planuje iść na studia fotograficzne. Interesuje się fotografią od 6 lat, pamiętam mój pierwszy aparat, cieszyłam się z niego, jakbym dostała lalkę barbi na czwarte urodziny. Jednak sport był ze mną dłużej od 8 lat, piłka ręczna to był sport który pokochałam od razu, na pierwszym meczu szkolnym zauważył mnie jeden z sędziów który jak się później okazało był jednym z najlepszych trenerów w mieście. Do mojego nauczyciela wf powiedział że widzi we mnie potencjał i zaproponował mi treningi w profesjonalnej drużynie. Jednak moje lenistwo na to mi nie pozwalało, nie miałam głowy do treningów w podstawówce. Moja przygoda z treningami zaczęła się dopiero w gimnazjum, na treningu poznałam najwspanialszych ludzi. Jednak szkoła średnia nie zawsze pozwalała mi na regularne treningi, lekcje do godziny 17, a treningi na drugim końcu miasta o 17.30 a czasami nawet 16. Więc musiałam zrezygnować ze sportu i całkowicie oddac się fotografii, późnej okazało się ze drużyna się rozpadła, ale teraz znów otwierają się drzwi i od września zaczynam. W wakacje jeżdżę konno, ale to też nie zawsze.Posiadam jeszcze psa, rasowego jamnika, jest to mój mały przytulasek, za każdym razem kiedy jest mi smutno podchodzi kładzie głowę na mojej szyi, i leży tak długo póki nie przejdzie mi. Kiedy coś mnie boli, i zwijam się z bólu, leży tak długo póki nie uspokoję się. Mam wspaniałych rodziców z którymi mam cudowny kontakt, mam również starszą siostrę. Jestem ogólnie nieśmiałą osobą i bezkonfliktową. Nie wiem czy jest dziesięć ciekawostek, ale jak coś pytajcie w komentarzu co chcecie wiedziec.
Buzuziaczki kochani !
Paula
PS. Nie żebym się jakoś czepiała, ale zauważyłam ostatnio, że pojawiają się osoby, które znowu mówią o tym, że blog prowadzą dzieci... Jak zawsze powtarzam, każdy ma prawo do własnego zdania, ale mam taką uwagę do tamtej osoby ;)) Mam 14 lat jak już pewnie wiecie, czy mnie uważacie za dziecko, czy nie, to mnie nie interesuje. Piszę jak piszę... Blog jest przecież dla wszystkich i nie ma żadnego przedziału wiekowego, więc równie dobrze może tu pisac 12-latka jak i 22-latka... Jeśli uważacie, że umiejętności pisania zdobywa się z wiekiem, to jesteście w błędzie. Znam wiele osób starszych ode mnie, które nie potrafią skleic dwóch zdań na opowiadanie ;)) Więc ja was do niczego nie zmuszam, naprawdę jeśli się nie podoba, to nie musicie czytac ;)) To tyle ode mnie ;)) Dobranoc ;))
Domcia
Opowiadanie eM. cz.III
Domcia
piątek, 28 czerwca 2013
Opowiadanie Basi cz.7 FINAŁ !!!
Domcia
- Obudziła się.
Historia inaczej pisana cz. XIII
Zegarek w telefonie wskazuje mi obecnie 23:41, a jak wiecie pisze opowiadanie od razu na czysto. Więc mniej więcej będziecie mogli zobaczyć ile zajmuje mi jedno opowiadanie. Miłego czytania i czekam na wasze opinie drodzy fani (;
Siedział w swoim gabinecie, przez jego gabinet przewinęło się jeszcze trzech klientów, nie miał głowy do rozmów z nimi, przekładał spotkania na inny dzień, tłumacząc się pilnym spotkaniem. Po jego głowie błądziły tylko myśli, miał dylemat zostać z Adrianną i ratować małżeństwo, czy porzucić wszystko i zacząć nowe życie u boku Agaty.
Coraz mniej czasu, nie wiem co mam zrobić, gdybym nie poznał Agaty.. dałbym Adriannie kolejną szanse.. ale jednak jest Agata.. więc Marek rozważ plusy i minusy obu pań. Agata, jest zawsze uśmiechnięta, ma charakterek, jest silna, mówi co myśli czuła chodź rzadko to okazuje, ma w sobie jeszcze to coś czego nie potrafie opisać, paraliżuje mnie kiedy stoi obok, kiedy uśmiecha się do mnie, kiedy stoi w drzwiach. Jej dotyk sprawia że krew szybciej płynie w żyłach, po ciele przechodzą ciarki, całuje w sposób czuły i niezwykle delikatny. Szaleje nie słysząc jej głosu, nie widząc uśmiechu, i nieczując dotyku jej dłoni, tych delikatnych dłoni.. nie znam jej jeszcze na tyle by poznać jej wady... Adrianna ma jedną wadę, zdradziła mnie, ale też ma swoje zalety.. jest czuła, spontaniczna, otwarta, szalona.. jej sposób mówienia jest niezykle wyrafinowany, jej oczy hipnotyzują całe moje ciało, tracę kontrolę kiedy jestem obok, jej gładkie dłonie błądzące po moim nagim ciele, każdy namiętny pocałunek różnił się od poprzedniego, jej uprzejmość, i tyle lat małżeństwa... trudny wybór ale chyba już podjęłem decycje.
Spojrzał na zegarek, dochodziła już dwudziesta. Tak zastracił się w myślach, że zgubił rachube czasu. Ubrał się, wziął torbę i zamknął już pustą kancelarie. Agata siedziała przy barze, popijając sok pomarańczowy. Podszedł do niej barman.
- Czyżby samotny wieczór? - barman uśmiechnął się
- Czekam na kogoś - odwzajemniła uśmiech
- Nie mieliśmy okazji wcześniej się poznać, Daniel jestem - podał dłoń Agacie
- Jak już, mówiłam czekam na kogoś, powinien tu zaraz byc - spojrzala na Daniela zabierającego dłoń
- Nie chciałem pani poderwać, raczej poznać, ale skoro pani nie chcę, nie będe nalegał - uśmiechnął sie - może coś mocniejszego?
- Nie dziękuje.. - Agata spojrzała na odwracającego się barmana - Agata jestem - napiła się soku. Barman uśmiechnął się.
- Miło poznać Cię Agato - postawił jej kieliszek czystej wódki - na mój rachunek. Tak na dobry początek.
Agata spojrzała na stojący po jej prawej kieliszek wódki, wzięła go na raz i popiła sokiem pomarańczowym.
- Na dobry początek - odstawiła na bar, i pokazała barmanowi żeby wlał jeszcze jednego, Agata spojrzała na zegarek, bylo już dziesięc po ósmej a Dębskiego wciąż nie było. Wypiła kilka kieliszków wódki.
- Niestety kończę na dziś, ale mogę dosiąśc się obok jeśli pozwolisz - barman rozwiązywał przepaskę. Nagle drzwi do knajpy otworzyły się, Agata energicznie się odwróciła z nadzieją że to Dębski...
Paulina (;
czwartek, 27 czerwca 2013
Historia inaczej pisana cz. XII
Cześć kochani, wracam znow po krótko- długiej przerwie, z jednej strony tryskam szczęściem, z drugiej jest mi smutno. Na razie zapraszam do przeczytania opowiadania. Buziaczki ! :*
Siedziała w samochodzie, czuła się okropnie, łzy zbierały jej się do oczu, zamknęła powieki, kilka łez zleciało jej po czerwonym od złości policzku. Nie wiedziała co ma o tym myśleć.
Dziwne.. minęło troche czasu powinien je podpisać, przecież mówił mi że to małżeństwo jest skończone, przecież.. nie Agata przestań o nim myśleć.. zapomnij o nim zanim Cie zrani.. poczekam jeszcze kilka dni, dam mu czas.. on na moim miejscu też by mi go dał.. nie myśl o miłości. Praca jest najważniejsza ! - otworzyła oczy i odjechała do domu. Dookoła przechodziło mnóstwo ludzi, w końcu było to późne popołudnie, stała w korku, przyglądała się przechodzącym przez pasy ludzią, byli to najczęściej nastolatkowie, pary trzymające się za rękę, z plecakami, i torbami. Wracające prawdopodobnie ze szkoły.
Dookoła sami zakochani, to jakiś żart? - pomyślała, z myśli wyrwał ją odgłos klaksona samochodu stojącego za nią w korku, zerknęła na światła, było zielone, ruszyła dalej. Podjechała pod kamienicę, wzięła swoje rzeczy z samochodu, i wchodziła po mału po schodach, przeszukiwała torby w poszukiwaniu kluczy od mieszkania. W tym czasie, siedzący na kanapie, już przysypiający Marek, zamknął oczy.
- Marek cholera, ile razy mam Ci powtarzać, żebyś segregował te dokumenty.. - rozbrzmiał dochodzący zza drzwi ciepły damski głos
- Dobrze, przepraszam! - krzyknął siedzący w bujnej czuprynie mężczyzna, kobieta weszła do jego gabinetu
- Mówisz tak za każdym razem, ale nadal nie widzę efektów segregacji papierow.. - Adrianna powiedziała stanowczo, Marek wstał i podszedł do niej
- Kochanie,przepraszam.. jestem zajęty nie miałem kiedy tego zrobić, wybaczysz mi to - jego maślane oczy, działały na nią jak hipnoza, Marek pocałował ją..
Otworzył energicznie oczy, za oknem gwiazdy i księżycz zdobiły krajobraz Warszawy, spojrzał na telefon dochodziła druga w nocy, poprawił się, nalał szklankę wody i oparł się dłońmi o blat w kuchni.
Nie rozumiem.. przecież ona mnie zdradziła, ale nadal coś do niej czuje. Tyle lat małżeństwa.. muszę to sobie przemyśleć.. jest też ONA, brunetka o zaraźliwym uśmiechu, zgrywa niedostępną... ale wydaje mi się że po prostu się boi zaangażować.. jest tylko wspólniczką..
Zamknął oczy, napił się wody, wziął prysznic, po czym położył się spać.
Rankiem obudził się jeszcze wczorajszy, ogarnął się wrzucił papiery rozwodowe do teczki, po czym pojechał do kancelarii. Wszyscy już tam byli, promienna Agata, kszątająca się Adrianna i zabiegana Dorota, każda zajęta była sprawami klientów, w kancelarii czekał już klient Marka.
- Witam, Rafał Gregorczyk - podał ręke Dębskiemu.
- Witam, Mecenas Dębski - zaskoczyła go reakcja klienta, zazwyczaj to prawnicy pierwsi się przedstawiają klientom a nie na odwrót. - zapraszam do gabinetu
Udali się do gabinetu, mężczyzna zajął miejsce przed biurkiem.
- Więc w jakiej sprawie pan do mnie przychodzi?
- Rozmawialiśmy wczoraj przez telefon, zostałem oskarżony o spowodowanie wypadku chodź nazwał bym to kolizją.
- Ktoś ucierpiał? - zapytał Dębski
- No właśnie, nie dlatego nazywam to kolizją, ucierpiały tylko samochody, osoby jadące pojazdami nie ucierpiały. Ten palant, wjechał na jednokierunkową na Bema, i walnął we mnie, po czym wezwał policje. Odmówiłem przyjęcia mandatu, bo to nie z mojej winy to było. Temu lalusiowi w białym BMW nic nie zrobili, co mnie zastanawiało długo. Podszedł do mnie ten cwaniaczek i mówi że rząda 50 tys. złoty za uszkodzenia samochodu, i uszczerbek na zdrowiu, inaczej wniesie sprawe do sądu. Stoi policjant słucha tego i nic nie robi. Więc po tym wszystkim zadzwoniłem w kilka miejsc, i co się okazało. Pan policjant był szwagrem naszego winowajcy i cwaniaczka.
- Dobrze, więc zrobię co w mojej mocy żeby pana wybrobić, ale jak znajdzie pan świadków wypadku to wygramy tę sprawę..
- Jak mam znaleźć tych świadków!?
- Sam bym to zrobił, ale mam mnóstwo pracy, Bema jest dość atrakcyjną ulicą, dużo restauracji, barów i knajp się tam znajduje. Ktoś na pewno widział.
- No dobrze. Do widzenia - wstał i podał dłoń.
- Do widzenia. - podał dłoń, klient wyszedł z gabinetu, drzwi dzielace jego i Agaty gabinet uchyliły się, wyszła z nich uśmiechnięta Agata. Widziała po minie Marka, że coś go gnębi. Podeszła bliżej, usiadła na biurku, Marek siedział obok niej.
- Agata, posłuchaj..
- Nie Marek, to ty posłuchaj, na początku wydawałeś mi się dupkiem..
- Agata.. - przerwał jej
- Nie przerywaj mi - powiedziała stanowczo - .. ale z każdym dniem sprawiałeś, że nie przestawałam się uśmiechać, byłeś przyciągający jak magez, tajemniczy.. przez cały czas się okłamuje że nic dla mnie nie znaczysz, ale z każdą minutą obok Ciebie, coraz bardziej przyzwyczajam się do twojej obecności, coraz bardziej mi zależy. Marek wybór masz prosty, albo ona albo ja. Chciałabym żebyś wybrał mnie.. więc wybierz mnie, pragij mnie, kochaj mnie... - Marek spojrzał na nią
- Agatko.. - Agata położyła mu palec na ustach
- Miałam Ci tyle do powiedzienia, teraz zostawiam Cię z tym. Czekam dziś o 20 w West, na Ciebie. Jak przyjdziesz to bedzie znaczyć że wybrałeś mnie. - wyszła z jego gabinetu zamykając za sobą drzwi.
Paula
środa, 26 czerwca 2013
200 notka !!!
Domcia
Edna St.Vincent Millay („Saga Zmierzch – Przed Świtem.”)
Domcia i Paula
Opowiadanie eM. cz.II
Domcia
Opowiadanie Magdy - "Trochę o przeszłości" cz.2
Domcia
Opowiadanie Justyny cz.3
Domcia
No i po dość długim czasie dodaję część 3. Do tego opowiadania już nie będzie kolejnej części, ponieważ doszłam do wniosku, że lepiej wychodzi mi pisanie opowiadań jednoczęściowych niż takich. Mam nadzieję, że Wam ta część spodoba się bardziej niż mi.
Ich usta dzieliły milimetry gdy nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zamroziło ich, kompletnie nie wiedzieli jak się mają zachować, lecz szybko się ocknęli kiedy usłyszeli donośny krzyk – krzyk Doroty.
- Agata otwórz te drzwi! Wiem że tam jesteś! Agata…! – Agata szybko podeszła do drzwi i otworzyła zamki. Jeszcze dobrze nie uchyliła drzwi a Dorota już była w salonie, zostawiając zdezorientowaną Agatę przy drzwiach.
- A Marek gdzie?! – zapytała tak jakby to było oczywiste, że powinien tu być.
-A co Marek miałby tu robić? – zapytała, po chwili zawahania.
-Agatka, mnie nie oszukasz. No przecież widzę co się między wami dzieje, a poza tym jego samochód stoi pod kamienicą… - widząc zdezorientowanie przyjaciółki postanowiła od razu powiedzieć jaki jest cel jej wizyty – a zresztą nie przyszłam tu rozmawiać o Marku tylko o Tobie…
- Jak to o mnie?!
- Składamy apelację, a na razie wracasz do kancelarii i nam pomagasz bo bez Ciebie nie dajemy sobie rady, a teraz przepraszam Cię ale muszę zadzwonić – powiedziała po czym wyszła do kuchni. Agata korzystając z okazji szybko podbiegła do szafy i otworzyła ją.
-Co ty robisz?! – szepnęła tak aby Dorota jej nie usłyszała.
-No a co można robić w szafie… Nie wiem czy wiesz ale dzięki temu, że się schowałem nie musieliśmy się zbędnie tłumaczyć.
-No gdybyś zaparkował ulicę dalej to na pewno nie, dobra a teraz siedź w tej szafie i nie ruszaj się, bo Dorotka się nie nabierze na to że kupiłam sobie kotka, żeby nie być sama wieczorami ale schowałam go dlatego, żeby nie chciała na siłę szukać mi faceta… - powiedziała z nieukrywaną złością w głosie.
- Agatka ty rozmawiasz z ubraniami?! – zapytała zdziwiona Dorota. Agata szybko zamknęła szafę, tyle, że nie zauważyła palca Marka i go niechcący przycięła. Po całym pokoju rozległ się jęk a Agata cała czerwona, jąkając się starała się wydusić jakieś kłamstwo ale nie przychodziło jej do głowy nic lepszego nisz to o czym rozmawiała przed chwilą z Markiem.
-TO KOT! Taki miały kotek czasem potrafi hałasu narobić. Pewnie go niechcący przycięłam.
- Agatka a dlaczego ty trzymasz kota w szafie? – zapytała podejrzliwie.
-No bo nie chciałam żebyś pomyślała że jestem jakaś samotna, czy zdesperowana, że aż kota sobie kupiłam dlatego ukryłam go w szafie, ale teraz penie zasną także chodźmy! – jednak Dorota znając już bardzo dobrze swoją przyjaciółką, nie potrzebowała dużo żeby zorientować się, że coś ukrywa.
-Ale ja bardzo lubię koty, chętnie go zobaczę – po czym szybkim ruchem omijając swoją towarzyszkę niemalże podbiegła do szafy i ją otworzyła. Kiedy zobaczyła to co było w środku zaczęła się donośnie śmiać wystękując tylko pomiędzy napadami śmiechu – ładnego masz tego kotka… Agata myślała, że spali się ze wstydu, ale ostatecznie postanowiła, że obróci całą sytuację w jeden wielki żart. Poczekała aż jej przyjaciółka się uspokoi i zaczęła.
- To był żart, wiesz chcieliśmy Cię nabrać i … - ale Dorota szybko jej ucięła
-Kochani, za stara jestem żeby wam w to uwierzyć. Ja nie wiem jak to jest, że wszyscy widzą co się dzieję tylko wy sami nie. Dobra ja musze uciekać, późno już, nawet bardzo późno – mówiąc to spojrzała znacząco na Marka - Do jutra – powiedziała po czym podeszła do Agaty całując ją w policzek, a następnie do Marka klepiąc go mocno w ramię i wyszła. Stali na środku pokoju jak zaczarowani, patrząc na siebie lekko roześmianym ale też przerażonym wzrokiem. Agata myślała nad słowami Doroty. Nie wiedziała jak ma się zachować po tym co się stało przed przyjściem Doroty, czekała aż to Marek zrobi ten pierwszy ruch, sama się bała cokolwiek powiedzieć, zrobić. Natomiast Marek myślał podobnie jak Agata. Myślał nad słowami Doroty, która już nie pierwszy raz dawała mu podobne sygnały. Myślał też tak samo jak Agata nad tym co się stało parę minut wcześniej. Postanowił, że lepiej będzie jeśli teraz pójdzie i da jej i sobie czas na przemyślenie tego wszystkiego. Jak pomyślał tak zrobił.
-No faktycznie późno już, Dorota miała rację. Chyba będę musiał iść. – powiedział a następnie podszedł do Agaty, spojrzał jej w oczy i pocałował w policzek, poczym zaczął kierować się w stronę wyjścia. Dopiero po chwili Agata zorientowała się, ze wychodzi i krzyknęła niepewnie. – Marek! Słuchaj, może zostaniesz na noc? To znaczy nie chodzi mi wiesz o co tylko nie chcę żebyś sam wracał po nocy. Niebezpiecznie jest, ciemno, późno. – widząc jego zaskoczoną minę szybko dodała – no chyba, że nie chcesz, ja Cię do niczego nie zmuszam…
- No jeżeli pani mecenas mi takie coś proponuje to nie wypada odmówić – powiedział z nieukrywanym zadowoleniem.
- No i super. Idź zgaś światło i siadaj, obejrzymy sobie jakiś film. – powiedziała jeszcze bardziej zadowolona niż on. Marek posłusznie wykonał jej polecenie i usiadł na podłodze tuż obok niej. Przybysz włączyła film i czekała na reakcję towarzysza.
- Nie no chyba nie chcesz tego oglądać. Widziałem to setki razy…
-Ja też – przerwała mu – ale to jest takie piękne, że mogłabym oglądać to setki razy…
-Nie no nie wierzę! Pani mecenas tak romantyczna? Kto by pomyślał… - powiedział z lekką nutką ironii w głosie. – Agata udając obrażaną wyłączyła telewizor i skrzyżowała ręce na piersiach, podkulając przy tym nogi. Marek widząc ten obrazek przysuną się do niej jeszcze bliżej. Już podnosił rękę aby odgarnąć jej spadające na twarz włosy ta szybko zaprotestowała – nie waż się mnie dotknąć, a przynajmniej do czasu aż przeprosisz!
– no dobrze, przepraszam- źle się zachowałem – jednak widząc, że na Agacie nie zrobiło to większego wrażenia ponowił próbę – Agatka, przepraszam – tym razem powiedział to takim głosem, że Agata praktycznie się rozpłynęła. Uwielbiała ten czuły, opiekuńczy i tak pociągający głos.
- Wybaczam! Ale spróbuj się jeszcze raz ze mnie naśmiewać to nie będzie tak łatwo. – powiedziała po czym słodko się do niego uśmiechnęła. – dobra chyba sobie darujemy już tego Titanica co? Ale za to możemy napić się wina. – powiedziała i zniknęła. Po chwili wróciła trzymając w ręku 2 kieliszki napełnione czerwonym płynem. Usiadła obok Marka i podała mu kieliszek. Upiła łyk i zamknęła oczy. Nie bała się już okazywać przy nim emocji. Mogła być w pełni sobą. Siedziała obok mężczyzny swojego życia, choć bała się do końca sama przed sobą do tego przyznać, było jej z nim dobrze, czuła się bezpieczna. Marek patrzył na nią jak zaczarowany. Uwielbiał na nią patrzeć, uwielbiał kiedy przechodząc zostawiała za sobą słodki smak perfum, uwielbiał ją nawet wtedy kiedy się złościła. Była wtedy taka urocza. Delikatnie podniósł rękę i dotkną jej policzka. Agata otworzyła oczy i leciutko się uśmiechnęła. Marek zaczął zbliżać się do jej twarzy. Delikatnie musną jej wargi po czym odsuną się patrząc na jej reakcję. Oczy miała prawie zamknięte, a wargi lekko przygryzione. Po chwili niezręcznej ciszy chwyciła go za koszulę i szybkim ruchem przyciągnęła do siebie. Wpiła się mocno w jego usta. Dla obojga była to wyjątkowa chwila. Ten pocałunek nie przypominał tych poprzednich. Był on znacznie dojrzalszy i przemyślany. Oboje wiedzieli, że tego pragną. Po kilku minutach Agata oderwała się od Marka.
-Dobra Dębski ja idę wziąć prysznic a ty tu jakieś spanie dla siebie wykombinuj. – Marek uśmiechną się do swoich myśli i zabrał się do roboty. Na podłodze rozłożył grubą warstwę koców, ułożył poduszki i kołdrę Agaty i położył się wygodnie. Kiedy Agata weszła do salonu zaniemówiła. Marek wygodnie sobie leżał na jej poduszkach i przykryty jej kołdrą.
-Mareczku, a na czym ja będę spała, bo wiesz nie chcę Cię martwić ale mówiąc żebyś wykombinował sobie jakieś spanie miałam na myśli inne niż moja pościel.
-Wiem i wszystko dokładnie obmyślałem. Ty moja droga położysz się ze mną, tutaj na podłodze. –widzą jej niepewną minę dodał – no chodź – będzie fajnie!
-Nie wątpię… - powiedziała po czym weszła do posłania Marka.
-Wiesz co? Zawsze sobie marzyłem, żeby tak z Tobą poleżeć w łóżku.
-Słucham? – Agata nawet nie ukrywała tego jak bardzo to wyznanie ją zaskoczyło.
-No wiesz zawsze chciałem leżeć tak sobie z kobietą która jest dla mnie kimś znacznie więcej niż tylko przyjaciółką, może nie koniecznie na podłodze, no ale zawsze coś. A wiesz, że zawsze lubiłem truskawki? Kiedy byłem dzieckiem przynajmniej co dwa dni musiałem jeść truskawki bo byłem zły na cały świat. – Marek próbował odwrócić temat, gdy tylko zorientował się co przed chwilą powiedział.
-Coo?
- No jak byłem mały to mama… – ciągną myśląc, że uda mu się zmienić temat, jednak Agata szybko mu przerwała.
-Marek… ja też lubię truskawki ale teraz mówię o czymś innym i Ty doskonale wiesz o czym, więc Cię bardzo proszę nie udawaj!
-No powiedziałem, że od zawsze moim marzeniem było leżeć tak sobie w czymś co przypomina łóżko z kobietą na której mi… zależy. Bardzo zależy. – wystękał i czekał na jej reakcję. Agata głośno przełknęła ślinę i już miała coś powiedzieć jednak zmieniła zdanie. Powiedzieć mu, że też jest dla niej kimś więcej? Czy może przemilczeć sprawę i udać, że nic się nie wydarzyło… Nie, nie, nie. Postanowiła, że nie zepsuje po raz kolejny tak wspaniałej chwili. Odwróciła się z powrotem na drugi bok.
-Maaareeek… bo wiesz, gdybym Ci teraz powiedziała, że też mi na Tobie tak jakby też zależy to co byś zrobił? – Markowi po raz kolejny odebrało mowę. Nigdy w życiu nie spodziewał się takich słów wypowiedzianych z jej ust. Zawsze o tym marzył, ale nie przypuszczał, że jego marzenie się spełni. Po dłuższej chwili zdecydował się na odpowiedź.
-Odpowiedziałbym, że jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi.
Justyna
PS(od Domci). Jeszcze są dwa opo fanów, ale z lekkim opóźnieniem się pojawią ;))
wtorek, 25 czerwca 2013
Ankieta nr 2
Co jest dla Ciebie weną?
Liczba głosów: 22
Piosenki i melodie - 10 głosów (66%)
Filmy i seriale - 6 głosów (40%)
Książki - 2 głosy (13%)
Wydarzenia z życia - 4 głosy (26%)
Inne - 0 głosów (0%)
Kolejny raz obstawiłam trafnie ;)) Macie jeszcze jakieś pomysły na ankiety ? Piszcie w komentarzach :D
Domcia
Opowiadanie Magdy "Trochę o przeszłości" - Agata
Domcia
Magda
niedziela, 23 czerwca 2013
Opowiadanie Duśki - "W przeszłości"
Domcia
Historia inaczej pisana cz. XI
Witam was po mojej długo-krótkiej nieobecności. Nie było mnie kilka dni a tu już jakieś dyskusje negatywne. Domcia nie miała niczego złego na myśli, każdego poniosła emocja, ale mam nadzieje że następnym razem tak szybko nie powtórzy się taka negatywna dyskusja.
Marek oderwał się od Adrianny, po jego głowie chodziła obecnie brunetka, o zaraźliwym uśmiechu. Wstał, nic nie mówiąc wyszedł z kancelarii, udał się do knajpy. Usiadł przy barze, zamówił szklankę whisky. Rozbrzmiał telefon Marka, spojrzał na wyświetlacz " Agata ".
- Tak ? - przyłożył telefon do ucha
- Dzwonie już któryś raz z kolei, co jest z Tobą.. ?
- Nic, wybrałem się na drinka po ciężkim dniu pracy, może dołączysz?
- Nie pije w godzinach popołudniowych, w środku tygodnia..
- Przyjedź chociaż, potowarzyszysz mi - trochę już bełkotał
- Gdzie ty jesteś!?
- W knajpce West, tu w okolicach kancelarii..
- Wiem, gdzie to jest pracuje tam mój znajomy, zaraz będę - rozłączyła się, Dębski schował telefon do kieszeni.
- Kontrola dziewczyny, narzeczonej czy żony? - zapytał barman
- Jestem żonaty.. - wybełkotał, Agata po kilku minutach zjawiła się w knajpie. Podeszła do Marka, złapła go za ramię.
- Agatko kochanie - pocałował ją, ona odsunęła się.
- Jesteś kompletnie zalany, ile ty wypiłeś? - zapytała stanowczo
- Agatko, to nie jest ważne, chodź tu do mnie - wstał i lekko się ugiął
- Może lepiej usiądź co? - Marek przytulił ją, stojący za barem barman, usmiechnął się do Agaty.
- Więc to pani jest żoną? Szczęściarz z niego - uśmiechnął się
- Nie jestem koleżanką z pracy - usmiechnela się do niego, Marek usiadł na krześle
- Agatko kochanie moje najdroższe..
- Marek, przestań - Dębski przyciągnął znów do siebie Agate i pocałował. Znów Agata odsunęła się od niego. Barman zdezorientowany całą sytuacją przyglądał się wychodzącej parze. Agata zawiozła go do domu, i odprowadziła pod same drzwi.
- Kładź się spać, zobaczymy się jutro w kancelarii - siedzący na kanapie Marek wciągnął Agatę na kolana.
- Nie puszczę Cie nigdzie - pocałował w szyje.
- Marek porozmawiamy jak będziesz trzeźwiejszy, bo na pod wpływem też potrafie być odważna - wstała i kierowała się w stronę drzwi, na szafce leżały znajome papiery, wzięła je do ręki, przeglądała. Papiery rozwodowe nie były podpisane jeszcze przez Marka. Spojrzała na zasypiającego na kanapie Marka, poczuła się oszukana i poraz kolejny mecenas Dębski ją zawiódł.
Paulina
Wiem że krótko, ale historia ta troche przypomina moje ostatnie dwa dni.. nie miałam weny pisać, bo zranił mnie ktoś na kim mi naprawdę zależy. :(
PS: Kocham was ! (;
Opowiadanie eM.
Domcia