poniedziałek, 3 czerwca 2013

Opowiadanie Duśki cz.7

Przepraszam za poślizg ;)) Miałam burzę, a potem mnie głowa bolała i spałam ;)) Za chwilkę jeszcze 2 opo fanów ;)) Miłego czytania ;))

Domcia



            Agata była właśnie zszywana, kiedy Marek rozmawiał z lekarzem.
            - Prosiłem pana, żeby pan się nią opiekował.
            - No i się zajmowałem i to bardzo dobrze. Tylko, że ona sama chciała już wracać do domu, a na siłę nie miałem serca jej trzymać.
            - No dobrze… Ale teraz naprawdę musi być pan z nią cały czas i nie puszczać jej samej nawet do toalety… - Marek uśmiechnął się lekko na słowa lekarza.

Dębski zawiózł Agatę do swojego domu. Właśnie wtedy miała miejsce rozmowa, której tak bardzo Przybysz chciała uniknąć.
            - Wtedy, w szpitalu i dzisiaj po tym incydencie nie miałem serca Cię o nic pytać. Jednak teraz nie mam wyjścia. Czy ta Twoja próba samobójcza ma związek z Bitnerem i tym co się dzisiaj stało? – patrzył na nią. Miała w oczach łzy, wiedział, że nie chciała mówić lecz musiał wiedzieć co jest grane.
- Marek! Jeśli Ci powiem, to i tak niczego nie zmieni. A będziesz jeszcze bardziej narażony na niebezpieczeństwo. – mówiąc to nie patrzyła na niego. Wzrok miała wbity w ręce Marka trzymające jej dłonie.
- Agata! – prawie krzyknął – zrozum, tu nie chodzi o mnie, o Bitnera, czy o kancelarię. Tu chodzi o Ciebie, martwię się o Ciebie. Ile razy zostawiałem Cię w domu samą, gdy musiałem wyjść do kancelarii wychodziłem ze świadomością, że w każdej chwili mogę Cię stracić!!! – Tu podniósł jej brodę, ich oczy się spotkały, Agata w tym momencie zauważyła oczy Marka pełne łez i zatroskania.
- Czemu ty się o mnie martwisz??? Przecież nic dla Ciebie nie znaczę… - tu jej przerwał.
- Jak to nic dla mnie nie znaczysz! – podniósł głos – Nie opowiadaj takich bzdur. Może tego nie wiesz, ale jesteś dla mnie CHOLERNIE ważna… Agata zrozum to, ja Cię KOCHAM!!! Gdybyś popełniła to pieprzone samobójstwo… - nie zdążył dokończyć. Pocałowała go. Czuł tylko jak jej łzy napływają mu do ust. Odwzajemnij jej pocałunek, jednak ona odsunęła się od niego.
- Dobrze. Powiem Ci, tylko proszę Cię. Po tym co usłyszysz nie rób niczego głupiego…
- Nie obiecuję. Mów, o chodziło z tym samobójstwem.
- Poczekaj, zacznę od początku. Po wygraniu sprawy i po wsadzeniu Bitnera za kratki jego ludzie zaczęli mnie nachodzić i straszyć, że jak nie wyciągnę Bitnera to ucierpią na tym moi bliscy i ja sama. Nie przejmowałam się tym, jednak zaczęli mnie nachodzić coraz częściej, bywać u mnie w mieszkaniu. Bałam się, nie mogłam wam powiedzieć, bo mi zagrozili, że jeśli komukolwiek  pisnę choć słowo, to odstrzelą i mnie i tę osobę. W momencie, kiedy zaczęli mi grozić, ja zaczęłam zażywać środki uspokajające… -Nie przerywał jej, słuchał z uwagą. Wyczekiwał tylko momentu, gdy dowie się DLACZEGO - nerwowo już nie wytrzymywałam. Środki te okazały się być bardzo silne, więc je odstawiłam. Jednak nadal nie mogłam poradzić sobie ze stresem. Zaczęłam pić co też nie przynosiło efektów. No i wtedy właśnie wylądowałam w szpitalu, lekaż najpierw wam powiedział o podejrzeniu o samobójstwie, potem dopiero mi. Nie wiedziałam, do czego takie połączenie prowadzi, aż do wtedy. Marek!!! – lekko podniosła głos – ja naprawdę nie chciałam się zabić. Wierzysz mi? – na te słowa po policzkach spłynęły jej łzy.
- Wierzę… Tylko czemu nam nie powiedziałaś, mniejsza nam. Czemu MI – to słowo podkreślił – nie powiedziałaś. Zrobiłbym coś, nie wiem, nasłał policję, doniósł prokuraturze.  Cokolwiek by Cię bronić. Wtedy w szpitalu… myślałem że straciłem Cię już na zawsze. Już chciałem stamtąd wychodzić i nie czekając na nic rzucić się pod koła jakiejkolwiek maszyny… - jego maślane oczy zaczęły zachodzić łzami. Nie czekając dłużej na wyjaśnienia chwycił ją w pasie, przyciągną do siebie i przytulił najmocniej i zarazem najdelikatniej jak potrafił. – Nie możesz już wrócić do siebie do domu. Znają adres i następnym razem może skończyć się tragiczniej… Ja nie wiem co bym zrobił gdybyś odeszła. Do momentu, kiedy nie znajdziemy dla Ciebie nowego mieszkania mieszkasz u mnie.
- Marek! Dziękuję Ci.
- Za co mi dziękujesz?
- Po prostu za to, że jesteś i że się mną opiekujesz… Od początku naszej znajomości czułam, że mam w Tobie kogoś więcej niż wspólnika, przyjaciela. Do tej pory nie umiałam tego określić, tego co tak naprawdę czuję… Doceń to co mówię bo ciężko u mnie z okazywaniem uczuć i to co teraz powiem jest dla mnie bardzo trudne, i długo nad tym myślałam… Ja…- tu go pocałowała. Pocałunek był dokładnie taki sam, jaki był we śnie Dębskiego. Marek zrozumiał co Agata chciała mu powiedzieć.
- Nie musisz kończyć. – Popatrzył na nią swoimi maślanymi oczami. – Może kiedyś powiesz te dwa piękne słowa, ale jeszcze ni dzisiaj. Wiem, że mnie kochasz, ale boisz się powiedzieć to na głos. Agatko. – Zwrócił się do niej najczulej jak potrafił – Jestem przy Tobie i nigdy więcej nie pozwolę, żeby ktoś Cię skrzywdził… Obiecuję… - pocałował ją, lecz to nie był zwyczajny pocałunek. Przepełniony był czułością, namiętnością, pożądaniem i łzami obojga. Cieszyli się chwilą, która trwa.


Jak na razie to na tyle. Być może kolejna część będzie już finałem, zobaczę. 

Duśka

3 komentarze:

  1. Nie wyszło tak jak chciałam... ale mam nadzieję, że jednak komuś się spodoba. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. super ale nie kończ tego jeszcze : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooooooooooooooo ;)

    OdpowiedzUsuń