środa, 26 czerwca 2013

Opowiadanie eM. cz.II

Piękne. Po prostu piękne *.* Brak mi słów. Nie chcę nikogo obrazic, ale jak na razie (po tych 2 częściach opo) jesteś dla mnie najlepiej piszącą fanką <3 Bez urazy dla innych ;)) Piszesz z klasą, piszesz jakbyś robiła to od zawsze ;) Powiem krótko masz to "COŚ" w sobie, że aż nie mogę się nadziwic jak czytam <3 Zachowaj taki poziom opowiadań do końca, a będzie po prostu super <3 Powodzenia ;)) I miłego czytania Wam życzę ;))

Domcia


Czuł, że tego chce. Czuł, że wszystkie wydarzenia ostatnich tygodni prowadziły właśnie do tego momentu. Była tak blisko... Wiedział, że jeszcze chwilę i nie będzie w stanie jej się oprzeć. Cierpliwie jednak czekał, świadomy, że w jej głowie trwa teraz zażarta walka. Po kilku sekundach, które wydawały się trwać całą wieczność, zobaczył to na co tak długo już czekał. Delikatne skinienie głowy, powoli zamykające się powieki i unoszące się ku niemu wąskie usta. Była już tak blisko... Była teraz tylko jego... W pierwszej chwili poczuł, że się waha. Pocałowała go delikatnie, jakby sama chciała się przekonać czy tego właśnie chce. Na moment oderwała się od niego i położyła lewą dłoń na jego piersi. Jej dotyk wydawał się wręcz parzyć. Jego krew wrzała. Nie wytrzymał i przejął inicjatywę. Tym razem  poddała mu się bez wahania, odwzajemniając każdy jego ruch. Kiedy objęła dłońmi jego kark, wydawało mu się, że oszaleje. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej, jakby próbował się w niej zatracić. Nie liczyło się teraz nic innego tylko ona - jej usta, jej cudowne dłonie, jej ciało i włosy pachnące tajemniczym zapachem, który doprowadzał go granicy szaleństwa.... Z oddali niewyraźnie usłyszał strumienie wody. Nie przestawał jej całować lecz ona zaczęła się oddalać. Deszcz stawał się coraz bardziej intensywny. Dlaczego pada? Przecież nie padało. Chciał jeszcze raz się do niej zbliżyć, ale gdy tylko podniósł oczy zobaczył ją jakby za mgłą. "A teraz lepiej idź. Lepiej idź...". Gdzie ma iść? Przecież na zewnątrz pada. Nie chciał tego kończyć. Wyciągnął rękę w jej stronę, ale nie mógł jej dosięgnąć. I znowu ten cholerny deszcz. Agata.... Agata... nie odchodź błagam... Agata... Dlaczego wciąż pada? Agataaa....
Mecenas Dębski otworzył oczy. Leżąc na plecach i wpatrując się w sufit próbował powrócić do rzeczywistości. Pierwsze co poczuł to przytłaczający ból w skroniach potęgowany przez przeraźliwie jasne światło wpadające przez okno w sypialni. Zamknął oczy, nakrył twarz rękami i powoli zaczął lokalizować wszystkie dźwięki dochodzące do jego obolałej głowy.  Od strony okna, wychodzącego na ulicę usłyszał natężony ruch samochodów - wiedział, że zapewne jest już spóźniony. Nie miał jednak siły, aby podnieść do pionu swoje ciało. Od strony salonu doszły go dźwięki przelewanej wody. "No tak. Jest i deszcz." - pomyślał. Do kilku sekundach dotarła do niego bezsensowność tych słów. Wytężając wszystkie zmysły udało mu się rozwikłać zagadkę deszczu w salonie. Ktoś był w łazience. I ten ktoś w dodatku brał prysznic. W tym momencie świadomość powoli zaczęła do niego wracać. Zdjął z twarzy prawą rękę i dla pewności zbadał teren po drugiej stronie swojego łóżka. Pod palcami poczuł jeszcze ciepłą, ale zbyt porządnie jak na niego ułożoną pościel. "Maria" - skwitował - "W łazience jest przecież Maria". Przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Kancelaria, whisky, praca do późna, telefon od wzburzonej Pani Prokurator, spóźniona kolacja, kolejna kłótnia i seks na zgodę. "Dzień jak co dzień" - pomyślał w pierwszym odruchu.  "Jezu, Dębski przecież to jest chore" - odezwało się jego poczucie rozsądku. Nie miał siły teraz o tym myśleć.
Leżąc słuchał odgłosów dochodzących z łazienki. Lubił dźwięk wody. Zawsze go uspokajał. Tym razem jednak miał wrażenie, że coś jest nie tak. Że czegoś jeszcze sobie nie uświadomił. Zbyt wysokie ciśnienie odbijało się echem po jego ciele, słyszał bicie własnego serca. W uszach mu dzwoniło, czaszkę rozsadzał ból. Ponownie zamknął oczy.  Ta woda... ten deszcz... on tam przecież był. Nie mógł jej dosięgnąć... Agata! W tym momencie wszystko do niego wróciło. Przypomniał sobie to o czym śnił jeszcze kilka minut temu. Na jego twarzy, po raz pierwszy tego dnia, pojawił się półprzytomny uśmiech. Zdjął ręce z twarzy i dotknął swojego obolałego karku. Przeszedł go podniecający dreszcz wspomnienia. Ten moment, kiedy jej dłonie błądziły w tym miejscu był jednocześnie tak bliski i tak odległy... Od kilku tygodni nie mógł przestać o tym myśleć, a noce takie jak ta, wcale mu w tym nie pomagały.
Nagle uświadomił sobie, że nie słyszy już dźwięku wody.  Wiedział, że za chwilę będzie musiał stanąć twarzą w twarz z poranną Panią Prokurator. Decyzję podjął w ułamku sekundy. "Nie mogę. Po prostu nie mam siły teraz z nią rozmawiać na temat parzenia kawy, śniadaniowej owsianki i koszuli, którą powinnem dzisiaj założyć. Po prostu nie dzisiaj. Nie po tym co przed chwilą się stało." - pomyślał, ponownie dotykając bezwiednie swojego karku. Jak oparzony zerwał się do pionu. Wiedział, że zostało mu mniej niż 5 minut. Szybko ubrał swój ulubiony, nieco już wyświechtany garnitur, pod który założył pamiętną błękitną koszulę oraz elegancki granatowy krawat. "Zawiąże w drodze" - zdecydował, zarzucając go niedbale przez głowę. Wpadł do kuchni, złapał tabletkę aspiryny, butelkę wody i torbę leżącą od wczoraj na podłodze. Na małej żółtej kartce napisał kilka słów usprawiedliwienia i przykleił ją na lodówce. Wychodząc spojrzał na zegarek - było piętnaście po dziesiątej. "Cholera" - przeklął w duchu i celowo zatrzasnął trochę za głośno drzwi. Pulsujący ból głowy nie ustawał. "Ta whisky mnie kiedyś wykończy." - pomyślał, otwierając drzwi do samochodu.
Jadąc przez zakorkowaną stolicę zastanawiał się czy dobrze zrobił, wychodząc tak bez słowa. Pomyślał o Marii i zrobiło mu się wstyd. Niemal z przerażeniem zaczął się zastanawiać czy słyszała jego nocne majaczenie. "Nie... to chyba niemożliwe, żebym mówił coś przez sen" - starał się uspokoić sam siebie. Wiedział, że niedługo będzie musiał coś postanowić. Nie chciał być nieuczciwy ani wobec niej, ani wobec jakiejkolwiek kobiety. Nie tak go wychowano.
Jego rozważania przerwał widok starej czerwonej Hondy stojącej pod wielką białą kamienicą. "Jak zwykle pierwsza" - uśmiechnął się w duchu i zaparkował dwa miejsca dalej. Trochę za szybko wszedł po schodach i zdyszany otworzył drzwi do kancelarii. Przywitał się z Bartkiem, poprosił o mocną kawę i ruszył do swojego gabinetu. Zamknął drzwi, rzucił torbę na krzesło, wyjął z kieszeni aspirynę i zażył ją popijając wodą, którą przyniósł ze sobą.
- Ciężka noc? - usłyszał za plecami lekko drwiący głos.
Odwrócił się i ją zobaczył. Stała w drzwiach pomiędzy ich gabinetami, opierając się o framugę. W lewej ręce trzymała jakieś akta, w prawej kubek kawy. Patrzył na nią jakby od wczoraj miało się coś w niej zmienić. Nic się nie zmieniło. Była taka jak wczoraj. Była taka jaką ją uwielbiał i o jakiej śnił prawie każdej nocy. Stała w przejściu w tym uroczym żółtym swetrze, który delikatnie opinał jej zgrabne ciało.
- Coś w tym stylu - odpowiedział trochę bardziej miękko niż zwykle w takiej sytuacji.
- No to witamy w pracy Panie Mecenasie - powiedziała przekornie wskazując na zegarek.
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamiast tego stał i napawał się jej widokiem. Ona także stała i wpatrywała się w niego, unosząc kąciki swoich ust. Nie był do końca pewny, ale wydawało mu się, że dzisiaj jej uśmiech wygląda jakoś inaczej. Nie wiedział bowiem o czym w środku minionej nocy, siedząc na oknie, rozważała Pani Mecenas. Stali tak naprzeciw siebie całkowicie nieświadomi, że mieszkając w dwóch odległych dzielnicach Warszawy, ostatniej nocy byli tak bardzo blisko siebie.

eM.

PS(od Domci). Za chwilkę 200 notka. Niestety nie udało mi się przygotowac niespodzianki, ale będę miała dla Was coś innego. Nie będzie to tak satysfakcjonujące jak mój poprzedni plan, (który już raczej nie wypali) ale jednak ważne, że coś będzie. :)

6 komentarzy:

  1. Jesteś tak cudowna, że aż trudno to wyrazić słowami. Twoje opowiadanie jest boskie - świetne opisy, wspaniale ukazałaś ich emocje. Piszesz tak, że ludzie chcą czytać dalej. Masz naprawdę niesamowity dar. Widać, że jesteś bardzo dojrzała emocjonalnie. Twoje notki są przemyślane, prawdziwe...
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na streemo jest wiele, wiele dziewczyn, które pisza sto razy lepiej od eM. Bez urazy ale taka prawda, nie ma tu czym się zachwycać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze ;)) Ale mi chodziło o nasz blog, o te fanki, które tu piszą ;)) Już nie wnikam w inne strony takie jak streemo, bo ja nie mam tam konta. Znaczy mam, ale admin nie chce zaakceptowac -.-

      Domcia

      Usuń
  3. Jezu aż ciężko opisać co się czuję czytając twoje opowiadania. Masz naprawdę niesamowity dar i nie zmarnuj go. Pisz jak najwięcej opowiadań, bo naprawdę czyta się je z ogromną przyjemnością. Czekam na ciąg dalszy:-) pisz szybciutko

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie jest boskie! Chce więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję administratorce za tak miły wstęp do opowiadania oraz Wam wszystkim za komentarze. Cieszę się, że (w większości:) moje opowiadanie wyzwala w Was pozytywne emocje.Zdaje sobie sprawę, że jest mnóstwo zdolnych dziewczyn piszących lepiej ode mnie. Ja natomiast na co dzień obracam się w towarzystwie silników, robotów, komputerów, elektroniki i fizyki kwantowej i jest to moja pierwsza w życiu 'humanistyczna' przygoda. Tym bardziej cieszy mnie więc fakt, że udało mi się przelać na papier towarzyszące mi od dłuższego czasu MarGatowe uczucia. Jeżeli jeszcze dodatkowo ktoś pisze, że czyta się to z przyjemnością i że nie może się doczekać następnych części to już i tak przerosło to moje oczekiwania :) Kolejna część (w zależności od wyników egzaminów:P ) powinna ukazać się końcem weekendu.
    Jeszcze raz ogromnie dziękuję za wyrazy uznania! :)
    Pozdrawiam,
    eM

    OdpowiedzUsuń