Domcia
Czuł, że tego chce. Czuł, że wszystkie wydarzenia ostatnich tygodni
prowadziły właśnie do tego momentu. Była tak blisko... Wiedział, że jeszcze
chwilę i nie będzie w stanie jej się oprzeć. Cierpliwie jednak czekał,
świadomy, że w jej głowie trwa teraz zażarta walka. Po kilku sekundach, które
wydawały się trwać całą wieczność, zobaczył to na co tak długo już czekał.
Delikatne skinienie głowy, powoli zamykające się powieki i unoszące się ku
niemu wąskie usta. Była już tak blisko... Była teraz tylko jego... W pierwszej
chwili poczuł, że się waha. Pocałowała go delikatnie, jakby sama chciała się
przekonać czy tego właśnie chce. Na moment oderwała się od niego i położyła
lewą dłoń na jego piersi. Jej dotyk wydawał się wręcz parzyć. Jego krew wrzała.
Nie wytrzymał i przejął inicjatywę. Tym razem
poddała mu się bez wahania, odwzajemniając każdy jego ruch. Kiedy objęła
dłońmi jego kark, wydawało mu się, że oszaleje. Objął ją w talii i przyciągnął
do siebie jeszcze bliżej, jakby próbował się w niej zatracić. Nie liczyło się
teraz nic innego tylko ona - jej usta, jej cudowne dłonie, jej ciało i włosy
pachnące tajemniczym zapachem, który doprowadzał go granicy szaleństwa.... Z
oddali niewyraźnie usłyszał strumienie wody. Nie przestawał jej całować lecz
ona zaczęła się oddalać. Deszcz stawał się coraz bardziej intensywny. Dlaczego
pada? Przecież nie padało. Chciał jeszcze raz się do niej zbliżyć, ale gdy
tylko podniósł oczy zobaczył ją jakby za mgłą. "A teraz lepiej idź. Lepiej
idź...". Gdzie ma iść? Przecież na zewnątrz pada. Nie chciał tego kończyć.
Wyciągnął rękę w jej stronę, ale nie mógł jej dosięgnąć. I znowu ten cholerny
deszcz. Agata.... Agata... nie odchodź błagam... Agata... Dlaczego wciąż pada?
Agataaa....
Mecenas Dębski otworzył oczy.
Leżąc na plecach i wpatrując się w sufit próbował powrócić do rzeczywistości.
Pierwsze co poczuł to przytłaczający ból w skroniach potęgowany przez
przeraźliwie jasne światło wpadające przez okno w sypialni. Zamknął oczy,
nakrył twarz rękami i powoli zaczął lokalizować wszystkie dźwięki dochodzące do
jego obolałej głowy. Od strony okna,
wychodzącego na ulicę usłyszał natężony ruch samochodów - wiedział, że zapewne
jest już spóźniony. Nie miał jednak siły, aby podnieść do pionu swoje ciało. Od
strony salonu doszły go dźwięki przelewanej wody. "No tak. Jest i deszcz." - pomyślał. Do kilku sekundach dotarła
do niego bezsensowność tych słów. Wytężając wszystkie zmysły udało mu się
rozwikłać zagadkę deszczu w salonie. Ktoś był w łazience. I ten ktoś w dodatku
brał prysznic. W tym momencie świadomość powoli zaczęła do niego wracać. Zdjął
z twarzy prawą rękę i dla pewności zbadał teren po drugiej stronie swojego
łóżka. Pod palcami poczuł jeszcze ciepłą, ale zbyt porządnie jak na niego
ułożoną pościel. "Maria" -
skwitował - "W łazience jest
przecież Maria". Przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Kancelaria,
whisky, praca do późna, telefon od wzburzonej Pani Prokurator, spóźniona
kolacja, kolejna kłótnia i seks na zgodę. "Dzień jak co dzień" - pomyślał w pierwszym odruchu. "Jezu,
Dębski przecież to jest chore" - odezwało się jego poczucie rozsądku.
Nie miał siły teraz o tym myśleć.
Leżąc słuchał odgłosów
dochodzących z łazienki. Lubił dźwięk wody. Zawsze go uspokajał. Tym razem
jednak miał wrażenie, że coś jest nie tak. Że czegoś jeszcze sobie nie
uświadomił. Zbyt wysokie ciśnienie odbijało się echem po jego ciele, słyszał
bicie własnego serca. W uszach mu dzwoniło, czaszkę rozsadzał ból. Ponownie
zamknął oczy. Ta woda... ten deszcz... on tam przecież był. Nie mógł jej dosięgnąć...
Agata! W tym momencie wszystko do niego wróciło. Przypomniał sobie to o
czym śnił jeszcze kilka minut temu. Na jego twarzy, po raz pierwszy tego dnia,
pojawił się półprzytomny uśmiech. Zdjął ręce z twarzy i dotknął swojego
obolałego karku. Przeszedł go podniecający dreszcz wspomnienia. Ten moment,
kiedy jej dłonie błądziły w tym miejscu był jednocześnie tak bliski i tak
odległy... Od kilku tygodni nie mógł przestać o tym myśleć, a noce takie jak
ta, wcale mu w tym nie pomagały.
Nagle uświadomił sobie, że nie
słyszy już dźwięku wody. Wiedział, że za
chwilę będzie musiał stanąć twarzą w twarz z poranną Panią Prokurator. Decyzję
podjął w ułamku sekundy. "Nie mogę.
Po prostu nie mam siły teraz z nią rozmawiać na temat parzenia kawy,
śniadaniowej owsianki i koszuli, którą powinnem dzisiaj założyć. Po prostu nie
dzisiaj. Nie po tym co przed chwilą się stało." - pomyślał, ponownie
dotykając bezwiednie swojego karku. Jak oparzony zerwał się do pionu. Wiedział,
że zostało mu mniej niż 5 minut. Szybko ubrał swój ulubiony, nieco już
wyświechtany garnitur, pod który założył pamiętną błękitną koszulę oraz
elegancki granatowy krawat. "Zawiąże
w drodze" - zdecydował, zarzucając go niedbale przez głowę. Wpadł do
kuchni, złapał tabletkę aspiryny, butelkę wody i torbę leżącą od wczoraj na
podłodze. Na małej żółtej kartce napisał kilka słów usprawiedliwienia i
przykleił ją na lodówce. Wychodząc spojrzał na zegarek - było piętnaście po
dziesiątej. "Cholera" -
przeklął w duchu i celowo zatrzasnął trochę za głośno drzwi. Pulsujący ból głowy
nie ustawał. "Ta whisky mnie kiedyś
wykończy." - pomyślał, otwierając drzwi do samochodu.
Jadąc przez zakorkowaną stolicę
zastanawiał się czy dobrze zrobił, wychodząc tak bez słowa. Pomyślał o Marii i
zrobiło mu się wstyd. Niemal z przerażeniem zaczął się zastanawiać czy słyszała
jego nocne majaczenie. "Nie... to
chyba niemożliwe, żebym mówił coś przez sen" - starał się uspokoić sam
siebie. Wiedział, że niedługo będzie musiał coś postanowić. Nie chciał być
nieuczciwy ani wobec niej, ani wobec jakiejkolwiek kobiety. Nie tak go
wychowano.
Jego rozważania przerwał widok
starej czerwonej Hondy stojącej pod wielką białą kamienicą. "Jak zwykle pierwsza" -
uśmiechnął się w duchu i zaparkował dwa miejsca dalej. Trochę za szybko wszedł
po schodach i zdyszany otworzył drzwi do kancelarii. Przywitał się z Bartkiem,
poprosił o mocną kawę i ruszył do swojego gabinetu. Zamknął drzwi, rzucił torbę
na krzesło, wyjął z kieszeni aspirynę i zażył ją popijając wodą, którą
przyniósł ze sobą.
- Ciężka noc? - usłyszał za plecami lekko drwiący głos.
Odwrócił się i ją zobaczył. Stała
w drzwiach pomiędzy ich gabinetami, opierając się o framugę. W lewej ręce
trzymała jakieś akta, w prawej kubek kawy. Patrzył na nią jakby od wczoraj
miało się coś w niej zmienić. Nic się nie zmieniło. Była taka jak wczoraj. Była
taka jaką ją uwielbiał i o jakiej śnił prawie każdej nocy. Stała w przejściu w
tym uroczym żółtym swetrze, który delikatnie opinał jej zgrabne ciało.
- Coś w tym stylu - odpowiedział trochę bardziej miękko niż zwykle w
takiej sytuacji.
- No to witamy w pracy Panie Mecenasie - powiedziała przekornie
wskazując na zegarek.
Chciał coś
jeszcze powiedzieć, ale zamiast tego stał i napawał się jej widokiem. Ona także
stała i wpatrywała się w niego, unosząc kąciki swoich ust. Nie był do końca
pewny, ale wydawało mu się, że dzisiaj jej uśmiech wygląda jakoś inaczej. Nie
wiedział bowiem o czym w środku minionej nocy, siedząc na oknie, rozważała Pani
Mecenas. Stali tak naprzeciw siebie całkowicie nieświadomi, że mieszkając w
dwóch odległych dzielnicach Warszawy, ostatniej nocy byli tak bardzo blisko
siebie.
eM.
PS(od Domci). Za chwilkę 200 notka. Niestety nie udało mi się przygotowac niespodzianki, ale będę miała dla Was coś innego. Nie będzie to tak satysfakcjonujące jak mój poprzedni plan, (który już raczej nie wypali) ale jednak ważne, że coś będzie. :)
Jesteś tak cudowna, że aż trudno to wyrazić słowami. Twoje opowiadanie jest boskie - świetne opisy, wspaniale ukazałaś ich emocje. Piszesz tak, że ludzie chcą czytać dalej. Masz naprawdę niesamowity dar. Widać, że jesteś bardzo dojrzała emocjonalnie. Twoje notki są przemyślane, prawdziwe...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)
Na streemo jest wiele, wiele dziewczyn, które pisza sto razy lepiej od eM. Bez urazy ale taka prawda, nie ma tu czym się zachwycać.
OdpowiedzUsuńDobrze ;)) Ale mi chodziło o nasz blog, o te fanki, które tu piszą ;)) Już nie wnikam w inne strony takie jak streemo, bo ja nie mam tam konta. Znaczy mam, ale admin nie chce zaakceptowac -.-
UsuńDomcia
Jezu aż ciężko opisać co się czuję czytając twoje opowiadania. Masz naprawdę niesamowity dar i nie zmarnuj go. Pisz jak najwięcej opowiadań, bo naprawdę czyta się je z ogromną przyjemnością. Czekam na ciąg dalszy:-) pisz szybciutko
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest boskie! Chce więcej :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję administratorce za tak miły wstęp do opowiadania oraz Wam wszystkim za komentarze. Cieszę się, że (w większości:) moje opowiadanie wyzwala w Was pozytywne emocje.Zdaje sobie sprawę, że jest mnóstwo zdolnych dziewczyn piszących lepiej ode mnie. Ja natomiast na co dzień obracam się w towarzystwie silników, robotów, komputerów, elektroniki i fizyki kwantowej i jest to moja pierwsza w życiu 'humanistyczna' przygoda. Tym bardziej cieszy mnie więc fakt, że udało mi się przelać na papier towarzyszące mi od dłuższego czasu MarGatowe uczucia. Jeżeli jeszcze dodatkowo ktoś pisze, że czyta się to z przyjemnością i że nie może się doczekać następnych części to już i tak przerosło to moje oczekiwania :) Kolejna część (w zależności od wyników egzaminów:P ) powinna ukazać się końcem weekendu.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz ogromnie dziękuję za wyrazy uznania! :)
Pozdrawiam,
eM