Domcia
Odwrócił się powoli i uniósł brew w niemym pytaniu. Agata zamknęła laptop i położyła na stole.
-Chyba musimy porozmawiać- powiedziała.
Dębski kiwnął głową i na powrót usiadł na fotelu. Splótł dłonie i po chwili milczenia rzekł:
- Przepraszam cię. Wiem… wiem, że zawaliłem sprawę. Cholera, jestem strasznym idiotą! – wybuchnął.
-Przez grzeczność nie zaprzeczę-odpowiedziała z lekką ironią w głosie Przybysz.
Marek rzucił jej szybkie spojrzenie, po czym dodał:
-Po prostu myślałem, że to nam pomoże. Chciałem być jak najlepiej przygotowany. I przesadziłem.
-Doskonały mecenas Dębski przeholował! Kto by pomyślał.
- Próbuję cię przeprosić. Nie ułatwiasz mi tego.
-Ah… przeprosić. No tak. „Przepraszam” z twoich ust
na pewno wystarczy. No próbuj dalej, może jeszcze dojdę do wniosku, że
to moja wina- powiedziała lekko zirytowana.
- Całkiem bez winy też nie jesteś- burknął adwokat.
-Zapomniałam… oczywiście. Co jak co, ale
faktycznie, sama wybrałam swojego obrońcę. Masz rację. To moja wina. I
to ja kazałam ci poprosić o radę Okońską!- z tymi słowy wstała, chwyciła
płaszcz i trzasnęła drzwiami wychodząc. Nie wiedziała, czemu aż tak
poniosły ją emocje.
Marek stał przez chwilę w miejscu. Był na siebie zły. Ta rozmowa nie miała się tak potoczyć.
-Bartek, zrób mi kawę! –krzyknął zdenerwowany po
czym chwycił akta dotyczące sprawy Agaty i ruszył do gabinetu. Rzucając
je z impetem na biurko przewrócił lampkę przez co jeszcze bardziej się
zirytował. Kopnął ją lekko w głąb pokoju i usiadł na krześle. Chwycił
teczkę i po raz setny zaczął czytać.
Agata jadąc samochodem zaczęła się uspokajać.
Parkując przed kamienicą zaczęła wracać do rozmowy, którą niedawno
odbyła. Zarzuciła torbę na ramię i stukając obcasami weszła na klatkę
schodową. Otworzyła drzwi, rzuciła kurtkę na szafkę po czym nalała sobie
kieliszek wina i usiadła przed komputerem. Praca pozwoliła jej na
chwilę przestać myśleć o problemach i o kolejnej kłótni ze wspólnikiem.
- To miała być pojednawcza rozmowa- mruknęła do siebie.
Po kilkunastu minutach zadzwonił telefon. Agata
rzuciła okiem na wyświetlacz. Oczekiwała, że być może Dębski próbuje się
z nią skontaktować. Dorota. Nie chciała teraz opowiadać jej
„pojednawczej” wymianie zdań. Przypomniała sobie jednak, iż przyjaciółka
może mieć jakieś informacje więc chwyciła komórkę i odebrała
połączenie.
-Cześć
-Cześć. Byłam w prokuraturze. Okońskiej nie było,
umówiłam się z nią na jutro. Podpytałam trochę jej podwładnych, ale nie
wiele wiedzą.
-Ok. To w takim razie, spotkamy się jutro. Powodzenia, może uda ci się wywalczyć jakieś informacje.
-Nie jesteś w kancelarii?
-Co? A, nie… potrzebowałam chwili spokoju. Dalej szukam informacji. Na razie nie widzę nic ciekawego.
-Rozmawiałaś z Markiem?
Nastąpiła chwila ciszy. Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Tak… słuchaj, muszę kończyć, ktoś dzwoni do drzwi. Spotkamy się jutro. Pa- powiedziała szybko po czym się rozłączyła.
-Pa…- odpowiedziała ze zdziwieniem Gawron. Popatrzyła chwilę na telefon po czym schowała go do torebki i ruszyła do kancelarii.-SH-
Coraz gorsze... Jej, przepraszam was. Powinnam
poczekać na natchnienie,a le chciałam przerwać tą niemoc w dodawaniu
postów. Postaram w następnym opo się poprawić. To chyba nie jest mój
najlepszy fragment xd. No cóż, słabe dni się zdarzają ;)
Wcale nie coraz gorsze. Jest świetne :)
OdpowiedzUsuńCzekam na cedek :D