niedziela, 30 czerwca 2013

Opowiadanie eM. cz.III

Udało mi się wreszcie otworzyc ten plik ;)) Mówiłam już jak Cię kocham ? To jest piękne, świetne, boskie, fenomenalne... Brak mi słów <3 Czekam na cedek ;)) Miłego czytania ;)

Domcia



What do you do
when you know something's bad for you
And you still can't let go?

                                                          (Ch. A)


***********
Stała pod prysznicem próbując obudzić swoje ciało do życia. Strumienie gorącej wody spływały po jej po plecach niemal ją parząc, ale wydawała się nie zwracać na to uwagi. Oczy miała zamknięte. Starała się skupić wszystkie swoje myśli na sprawie, którą za godzinę miała poprowadzić w sądzie. Akt oskarżenia, dowody, biegli, świadkowie...wszystko było gotowe. Wszystko poza nią. Nigdy wcześniej  jej się to nie zdarzyło. Prokurator Okońska zawsze była gotowa. Gotowa, przygotowana i perfekcyjna w każdym calu. "Musisz się pozbierać. Nie myśl o tym teraz." - nakazywał jej wewnętrzny głos. Nie mogła. Nie mogła przestać myśleć. Zwykle chłodna i opanowana, poczuła właśnie jak zaczyna przedzierać się przez nią lawina niepohamowanych emocji. Tama, za którą je zwykle ukrywała zaczynała pękać - centymetr po centymetrze, sekunda po sekundzie stawała się coraz słabsza. Nie wytrzymała. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, zlewając się natychmiast ze strumieniem, oblewającej jej ciało, wody. Nie pamiętała kiedy ostatnio płakała. Nie pamiętała żeby w ogóle kiedykolwiek płakała. Od zawsze była twarda. Nikt i nic nie było w stanie jej złamać. Nigdy nie zwracała uwagi na to co mówią inni. Wiedziała, że liczy się tylko to, co sama o sobie myśli. Od dziecka wydawała się być ponad innych. Zawsze i wszędzie musiała być pierwsza. Najlepsza średnia w klasie, celująco zdane egzaminy na prawo, studia skończone z wyróżnieniem, wzorowo odbyta aplikacja i kolejne szczeble awansu w prokuraturze. Nie znosiła współpracować z innymi, zawsze działała w pojedynkę. Nie potrafiła przegrywać. Była wychowana na zwycięzcę i całe życie nim była. Aż do teraz. Aż do dzisiaj. Nie mogła dłużej przed sobą udawać, że nic się nie dzieje...
Zastanawiała się gdzie popełniła błąd. To przecież ona pierwsza go dostrzegła. To ona pierwsza dowiedziała się kim jest, co robi w Warszawie i jaka jest jego historia. To ona zdecydowała, że jest mężczyzną, który odpowiada jej wymaganiom. W końcu to ona była tą pierwszą, która zaprosiła go na kolację i sprawiła, że tydzień po tygodniu zaczął coraz częściej dzwonić i pragnąć jej towarzystwa. Sama nie wiedziała kiedy zdążyła go pokochać, na tyle na ile było zdolne jej nietknięte wcześniej uczuciem serce. Nigdy się nie łudziła, że jest miłością jego życia, nie liczyła na gorące i żarliwe wyznania, ale myślała, że oboje traktują tą relację poważnie. Taki świadomy związek dwojga dorosłych ludzi, którym jest ze sobą w życiu 'po drodze'. Teraz wiedziała, że to nie prawda. Nie potrafiła dalej się oszukiwać, że coś się zmieni. "Nic się nie zmieni jeżeli każdej nocy on wykrzykuje JEJ imię" - wycedziła w myślach. Otworzyła oczy i zmieniła strumień wody na zimny. "Zrobiłam błąd" - stwierdziła - "Tamtej nocy, kiedy zobaczyłam ją w drzwiach, zrobiłam błąd. Trzeba było mu powiedzieć. Trzeba było pozwolić mu wybrać". Sama nie wiedziała co ją wtedy podkusiło, żeby skłamać. "Łudziłam się, że to, że przyszła do niego w środku nocy w dniu, w którym wrócił do mnie, nic nie znaczy." - myślała.
Zakręciła wodę i wyszła spod prysznica. "Powiedz mu, że miał rację" - słowa Agaty wciąż brzmiały w jej uszach.  Nie wiedziała w czym miał rację i co między nimi zaszło. Wiedziała natomiast, że od tamtej pory już nie był taki jak dawniej. Stał się nerwowy, drażliwy, a jednocześnie apatyczny i nieobecny duchem. Spóźniał się na umówione kolacje, przekładał zaplanowane spotkania. Zaczął pracować jeszcze dłużej niż zwykle i stanowczo nadużywać tej przeklętej whisky. Między nimi niby nic się nie zmieniło. Ona jednak czuła podświadomie, że z każdym kolejnym dniem spędzonym w kancelarii on zaczyna się od niej oddalać. Najgorzej było kiedy spotykali się w JEJ towarzystwie. Każde ich spojrzenie, każdy ich wzajemny ruch, każda niewinna wzmianka dawały jej do zrozumienia, że coś między nimi się zmieniło. "On po prostu nie jest świadomy, że ja wiem więcej niż powinnam. Że widzę tą niemą grę, którą toczą między sobą" - pomyślała. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Stanęła jak osłupiała nadsłuchując. Wydawało się jej nie niewiarygodne, że mógłby wyjść nie mówiąc nawet zwykłego "dzień dobry". W mieszkaniu panowała jednak cisza. Szybko ubrała szlafrok i wyszła z łazienki. "Marek?" - zawołała głośno. Odpowiedziała jej pusta przestrzeń.
Weszła do sypialni. Zobaczyła otwartą szafę, pusty wieszak po garniturze i kilka krawatów leżących w nieładzie na niezaścielonym łóżku. W kuchni też go nie było. Na lodówce wisiała mała, żółta karteczka. "Zaspałem na spotkanie z klientem. Zobaczymy się wieczorem. M". Usiadła przy stole, czytając napisaną w pośpiechu treść, starając doszukać się w niej czegoś co dałoby jej choć cień nadziei, że nie była to po prostu zwykła ucieczka. Znała na pamięć jego kalendarz. Wiedziała, że nie było żadnego spotkania. Na szyi czuła krople wody spływające z jej mokrych włosów. Po policzku znów spłynęła jej samotna łza. Wiedziała, że to koniec. Dłużej już tak nie potrafi. Jeżeli ma być 'tą drugą' i 'na pocieszenie' to woli być sama. W końcu do tego jest przecież stworzona. Do życia w pojedynkę.

***********

Trwało to minutę albo kilka sekund. Nie potrafiła powiedzieć jak długo stała tam w przejściu pomiędzy ich gabinetami patrząc na niego bez słowa. Na początku jej nie zauważył. Zamknął drzwi, otworzył okno, wyjął z kieszeni jakąś tabletkę. W duchu uśmiechnęła się i lekko drwiącym tonem zapytała się go czy miał ciężką noc. Przygotowana była na zwykły wybuch złości skacowanego Mecenasa Dębskiego. Jego odpowiedź ją zaskoczyła. Jego głos był miękki, głęboki... i cudownie lekko ochrypnięty. Kiedy na nią spojrzał, jego oczy były przepełnione czymś nieziemskim i trudnym do zdefiniowania. Widziała już kiedyś ten wzrok. "Patrzy na mnie tak jak wtedy u mnie..."- przemknęło jej przez myśl. Zamarła. Nie potrafiła się ruszyć z miejsca. Nie potrafiła powiedzieć nic sensownego, aby przerwać tą ciszę. Nie chciała jej właściwie przerywać. Świadomość, że patrzy na nią w ten sposób powodowała, że z każdą sekundą coraz trudniej było jej ustać na nogach. Chociaż stał kilka metrów od niej, niemal czuła na sobie jego przyspieszony oddech. Nie miała odwagi zamknąć oczu. Dostrzegła pojedynczą kroplę potu, która spłynęła po jego karku. "Zwariuję... jeszcze chwila i zrobię coś czego nie powinnam..." - myślała.
Gdzieś z oddali usłyszała pukanie do drzwi. On także je usłyszał. Drgnął..... i chwila prysła. Wiedziała, że już nic się nie stanie. "Już po wszystkim" - pomyślała. Do gabinetu Marka wszedł Bartek trzymając w ręku filiżankę. Spojrzał na nich i odniósł niejasne wrażenie, że właśnie niechcący coś przerwał. Od dłuższego czasu już zresztą domyślał się, że coś między nimi się dzieje. Zajmując centralne miejsce w kancelarii był przecież uczestnikiem wszystkich wydarzeń dziejących się w tym miejscu. Był milczącym świadkiem większości ich rozmów, kłótni i wzajemnych relacji. Był bystrym obserwatorem. Widział co się dzieje. Chociaż nigdy nie odważył się powiedzieć tego swojej patronce to mocno im kibicował. Speszony odstawił więc pospiesznie kawę na biurko Dębskiego i szybko wycofał się z jego gabinetu. 
Korzystając z chwili zamieszania i czując wracającą siłę w nogach, Agata oderwała się od framugi i wróciła do swojego gabinetu. Zamknęła łączące ich pokoje drzwi, jakby próbowała się odciąć od tej chwili niemego uniesienia, które przed chwilą nastąpiło. "Co się ze mną dzieje?" - pomyślała - "Stoję i gapię się na niego jak wariatka. Zachowuje się jakbym nie była sobą. Muszę się opanować. Muszę pracować. To nie jest ani czas, ani miejsce na rozstrzyganie moich wewnętrznych rozterek". Usiadła za biurkiem, zmusiła się, aby otworzyć laptopa i kontynuować pisanie przerwanej wcześniej apelacji. Każde zdanie przychodziło jej z niewysłowionym trudem. Nie mogła się skupić. Cały czas widziała tą mgłę, która była w jego oczach... Kilka razy przyłapała się na tym, że obserwuje łączące ich drzwi. Przez szybę widziała jego postawną sylwetkę, która od czas do czasu krążyła po gabinecie. Słyszała jego głęboki i nieco zmęczony głos, kiedy rozmawiał przez telefon.  Starała się nie zwracać na to uwagi i pracować dalej. Gdzieś jednak w głębi duszy, może trochę wbrew jej woli, docierała do niej świadomość, że Mecenas Dębski działa na nią w pewien magiczny sposób jakiego nigdy doświadczyła w stosunku do żadnego innego mężczyzny.

eM.

8 komentarzy:

  1. Jezu to jest boskie. Boże jaki ty masz talent. Ja chce już kolejną część. Błagam cię dodaj jak najszybciej:-) czekam z niecierpliwością;-)
    Mam pytanie. Masz swojego bloga z opowiadaniami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety swojego osobistego bloga nie posiadam, ale zapraszam tutaj na blog dziewczyn:) Od czasu do czasu dorzucam coś od siebie:)
      eM

      Usuń
    2. Wielka szkoda. Bardzo bym chciała poczytać więcej twojej twórczości(pewnie nie tylko ja :-)) może kiedyś o tym pomyślisz:-) życzę jak najwięcej pomysłów;-)

      Usuń
  2. KOCHAM<3333 kiedy cedek ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś cudowna ! Czytam twoje opowiadania, i modle się zjeżdżając ekranem w dół w moim telefonie żeby to jeszcze nie był koniec. Mam nadzieje że będę miała możliwość przeczytania kiedyś twojej ksiązki ! <3

    Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa Paula, święte słowa ;)) Opowiadania eM są po prostu genialne ;)) Chętnie przeczytałabym twoją książkę ;))

      Domcia

      Usuń
  4. Mam tak samo jak Paula. Czytam na telefonie, jadę z dol z zapartym tchem, a tu już koniec... Pisz jak najszybciej kolejną część! Opis wszystkich emocji targajacych Agata jest rewelacyjny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki dziewczyny! :) Czuję się lekko onieśmielona Waszymi komentarzami,ale niezmiennie cieszę się, że się Wam podoba. Kolejna część powinna pojawić się koło czwartku (egzaminy, egzaminy, egzaminy... :).
    Pozdrawiam!
    eM

    OdpowiedzUsuń