środa, 5 czerwca 2013

"W królestwie Morfeusza"

Domcia powraca w wielkim stylu xD Nie no żartuję i tak nikt za mną nie tęskni ;)) W mojej głowie było to dłuższe... No, ale mi się podoba ;)) Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu ;)) Inspiracja (radzę włączyc) One Republic - If I Lose Myself  Miłego czytania ;))



Jestem w królestwie Morfeusza, na pewno. Kiedy się rozglądam wszystko jest takie… piękne – jakbym była w raju. Nagle pojawiam się w białym pomieszczeniu, na jego środku leży wysoka góra puzzli. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam je układac. Było na nich wszystko… Dorota, Bartek, mój tata, kancelaria, ProSpectrum, studia, praca, Hubert, moi klienci, znajomi, miejsca, które poznałam, rozprawy, prokurator Okońska, prokurator Czerska, sędziowie, a nawet moja mama… Składam je tworząc układankę, ale wciąż mam wrażenie, że puzzli przybywa. Cały czas jest ich więcej. W tym rebusie jest ukryte znaczenie. Te kawałki próbują mi uświadomic, że muszę uporządkowac moje życie. Muszę starac się wszystko pogodzic. Kiedy części się łączą, widzę błysk, tak jakby w mojej podświadomości właśnie odnalazły spokój… Po tych rozmyślaniach zauważam, że puzzli jest coraz mniej. I wreszcie po jakimś czasie udaje mi się ułożyc układankę, ale wciąż brakuje jednego kawałka. Wygląda na to, że jest największy ze wszystkich, że ma największe znaczenie… Nie uda mi się złożyc puzzli bez tej części. Zaczynam jej szukac, ale nigdzie jej nie ma. Jakby po prostu jej nie było albo jakby nie mogło jej być… Wtedy widzę łunę światła, zza poświaty wychodzi kobieta… Po chwili orientuję się, że to… moja mama… Rebus jest tak duży, że dzieli nas kilka metrów. Widzę, że trzyma coś w ręku. To mój brakujący element. Uklęka i umieszcza go w układance. Po chwili słyszę jej głos.
-Kochanie, nie da się życ bez miłości… - mówi i znika w jasności.
Podchodzę bliżej i widzę tak znajome „maślane oczy”, uśmiecham się i wtedy słyszę telefon…
Niechętnie otworzyłam oczy. Spojrzałam na wyświetlacz Dębski. Odebrałam.
-Cześc Agata, wszystko w porządku? – usłyszałam zmartwiony głos. – Martwię się o Ciebie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Odpowiedziałam mu i po niedługiej chwili rozłączyłam się. Opadłam z pufnięciem na poduszki, zamykając oczy myślałam o słowach mamy „Kochanie, nie da się życ bez miłości…”

Domcia 

6 komentarzy:

  1. Faktycznie w wielkim stylu ;) To było genialne! Powinnaś pisać książki (jak już coś wydasz, to napisz gdzie to można dostać i gdzie mam się zgłosić po Twój autograf :D). Boskie!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. aleeeee fajne:) wow ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. no no no zapowiada sie kolejne genialne opo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki ;* Ale raczej nie miałam zamiaru kontynuowania tego opo ;))

    Domcia

    OdpowiedzUsuń
  5. Kontynuuj prosze <3

    OdpowiedzUsuń