poniedziałek, 30 września 2013

Biorąc szanse cz. I

Ponieważ jest już napisana część druga, a Prolog dopiero ma się pojawić.. [ 22.09] <-- tego dnia pisze tę notkę. Pan wena mi sprzyja w dzisiejszym dniu więc w trybie natychmiastowym biorę się za kolejną część. Mam nadzieje że spodoba się nowe opowiadanie. Najwięcej czasu zajęło mi ogólne rozpisanie co jest złotym środkiem tego opowiadania. Dobra nie przeciągam.

Część 1

Zima roku dwatysiace trzynastego, brunetka siedziała w taksówce wlepiajac wzrok w ośnieżoną Warszawę, przez rok nieobecności tyle się zmieniło, podjechała pod szarawą kamienicę. Nawet ona wyglądała inaczej, jakby jakaś nowsza, odświeżona. Wysiadła z taksówki i zabrała bagaże do klatki, standardowo winda nie działała. Musiała jakoś poradzić sobie z dwiema wielkimi walizkami, i jedną małą, na szczęście w pechowym dla niej dniu miała trochę szczęścia była już na półpiętrze, kiedy do klatki wszedł znajomy jej mężczyzna, przytwitał ją szerokim uśmiechem, czyli on też ją rozpoznał.
- Pani Mecenas tutaj co za niespodzianka? Wprowadza się tu pani? – zapytał Krzysztof
- Mieszkam tu od 3 lat, wróciłam zza granicy – uśmiechnęła się, i męczyła się z walizkami
- Może pomogę? – wziął od niej dwie większe walizki, zostawiając jej małą
- A pan komisarz co tutaj robi? Czyżby w mojej kamienicy mieszkał jakiś podejrzany typ  - zażartowała
- Mieszkam tutaj razem z córką, wprowadziłem się rok temu – uśmiechnął się
- Mam nadzieje że nie sprzedali mojego mieszkania i nie wprowadził się pan do niego – znów zażartowała
- Rok czasu pani tu nie było? – doszli do piętra Agaty, ona tylko przytaknęła głową i siłowała
się z zamkiem. Zapaliła światło na przedpokoju, tym razem osobiście dopilnowała by każdy rachunek był zapłacony.
- Dziękuje, może w podziękowaniu da pan się zaprosić na kawę? – spojrzała na niego
rzucając torbę na łóżko
- Brzmi interesująco – uśmiechnął się – wiem gdzie pani mecenas mieszka więc, niech się pani spodziewa mojej wizyty, a teraz muszę iść piętro wyżej do czekającej na ojca córki.
- Do zobaczenia – zamknęła za nim drzwi i wzięła się za rozpakowywanie walizek, następnie za sprzątnięcie mieszkania. Po kilkugodzinnej walce z kurzem, spojrzała na zegarek dochodziła czternasta, w lodówce biegały pingwiny wiec postanowiła wybrać się na zakupy. Wzięła kluczyki, i zeszła na dół, wsiała do samochodu, raz drugi trzeci przegręciła kluczyk, nic. Padł akumulator, czyli pechowego dnia ciąg dalszy, najpierw opóźnienie na lotnisku, potem winda, teraz samochód, modliła się aż minie jej ten dzień. Wybrała numer po taksówkę, zza jej pleców usłyszała głos.
- Może pomóc? – zapytał, Agata się odwróciła i uśmiechnęła.
- Proszę jednak nie przyjeżać – rozłączyła się – po raz kolejny w ciągu dnia, nie wiem jak ja się panu odwdzięcze.
- Kawa i lunch w zupełności wystarczą – uśmiechnął się i wybrał numer do znajomego mechanika – Mhm.. dobra to przyjedźcie po niego. Tak. Tak, czerowny Citroen C4 w lakierze Rouge Babylone. Dobra czekam na telefon – rozłączył się – No i zaraz zabiorą samochód, może w takim razie podrzucić panią gdzieś?
- Nie będę robiła panu problemów, zamówie taksówke – uśmiechnęla się, i chodziła w miejscu z zimna
- To żaden problem – podał rękę – proszę mówić mi Krzysztof
- Agata – podała mu dłoń, i po przekonywaniu przez następne minut Agaty by dała się podwieźć wreszcie uległa i wsiadła do samochodu Krzysztofa, spojrzała na zegraek – Najpierw jak można chciałabym zajechać do kancelarii, przwitać się z przyjaciółmi.
- Oczywiście, nie ma problemu – po kilku minutach podjechali pod kancelarie
- Może wejdziesz ze mną, nie będziesz czekał chyba w samochodzie – puściła mu oczko, i weszli na górę. Otworzyła drewniane drzwi, i od razu przywitał ją szczery uśmiech Bartka, młody zerwał się zza biurka i od razu wyściskał patronkę. Ze swojego gabinetu wyszła Dorota.
- Co to za krzyki? – powiedziała – Agata? – stanęła jak wryta, po czym również podeszła do przyjaciółki i wyściskała ją najmocniej jak się dało, stojący za nią Krzysztof uśmiechał się pod
nosem i szepnął jej na ucho „ chyba strasznie tęsknili” – Czemu nie pisałaś? Nie dzwoniłaś? Wiesz jak się martwiłam..
- Wszystko opowiem spokojnie, przyjechałam przywitać się z wami, ale musimy uciekać.. – dopiero po czasie Dorota dostrzegła meżczyzne za jej plecami – Gdzie moje maniery, Krzysztof to jest Dorota, to Bartek. Bartku, Doroto to jest Krzysztof.. a teraz idziemy – odwróciła się miała już wychodzić, kiedy przyjaciółka zadała jej pytanie które w pewnien sposób wybiło ją z rytmu i stanęła biorąc klilka głębokich wdechów.
- Powinien być za chwile, może poczekasz na niego? – zapytała ponownie, Agata odwróciła się i uśmiechnęła się do przyjaciółki
- Spieszy mi się – zniknęła razem z Krzysztofem za drzwiami. Dorota zaskoczona obojętnością przyjaciółki co do Marka stała chwilę jeszcze i patrzyła się w miejsce w którym stała przyjaciółka. W tym czasie kierujący się w stronę samochodu Agata z Krzysztofem milczeli, póki komisarz nie poruszył delikatnego dla niej tematu.
- Kto to ten Marek? – zapytał otwierając samochód
- Nikt ważny – odpowiedziała obojętnie, w tym samym czasie dwa miejsca parkingowe obok stawała srebrna terenówka Dębskiego. Wysiadł z niej rozradowany kolejną wygraną sprawą, kierował się do kancelarii. Wszedł do środka i na wejściu został obsypany dobrymi nowinami na temat powrotu Agaty. Krew w jego żyłach zaczęła płynąc jeszcze szybciej, kiedy Dorota chciała powiedzieć mu o nowym towarzyszu Agaty, on przekładał rozmowę na inną godzinę, i wciąż myśląc że Agata jest sama odliczał minuty aż opuści kancelarie i stanie pod jej drzwiami. Jakby nie patrzeć Agata nie była z Krzysztofem, znali się zaledwie dzień i po prostu jej pomógł, a to że inaczej zinterpretowali go wspólnicy z kancelarii przecież nie było winą Agaty. Po godzinnych zakupach wreszcie dotarła do domu.
- Chyba należy Ci się jeszcze deser – uśmiechnęła się wjeżdżając windą na piętro.
- Zdecydowanie, i to podwójny – puścił jej oczko, wysiadła na swoim piętrze, rzucając ciepłe „ do zobaczenia” i zniknęła za drzwiami mieszkania. Otworzyła stary zżółknięty zeszyt swojej zmarłej matki, i analizowała przepisy. Przygotowała jej ulubioną z dzieciństwa tartę z jabłkami, zapach unosił się po całym mieszkaniu.

***

Spojrzał na zegarek dochodziła godzina ósma, schował resztę akt do teczki i wyszedł z kancelarii rzucając Bartkowi głośne „ do jutra” gwiżdżąc opuścił kancelarie i kamienicę. Wsiadł do samochodu, i od razu kierował się do kamienicy Agaty, zaparkował i rozradowany pokonywał schodek po schodku jej klatki. Stanął wreszcie pod jej drzwiami i wziął jeden głęboki wdech po czym kilkakrotnie zapukał do jej drzwi.

Paula

6 komentarzy:

  1. Piękne! Czekam na cedek. *.* Ciekawe, co ten Mareczek ,znowu wymyśli? Lub raczej co zrobi Agata na jego widok. No nic, czekam do jutra.
    Daisy
    p.s.
    A ty nie masz jakiś zajęć, czy czegoś o 12 w poniedziałek? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Daisy, pewnie Paula ma w zaplanowanych. Btw opo meega. Czekam na cedek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak dokładnie tak w zaplanowanych mam :-)
      Jutro cześć następna ! :-)

      P.

      Usuń
  3. Świetne! Świetne! :D
    A kiedy można się spodziewać kolejnej części HIP-a? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Paula zaskakujesz mnie ! Robi się ciekawie!! <3

    OdpowiedzUsuń