No to łączymy się o 21:30 przed telewizorami :) Swoją drogą to, ta Tośka nieźle namiesza :D
Co do opo... Przepraszam, że nie wcześniej :) Ale dopiero teraz sobie przypomniałam o tym opowiadaniu :) Jest cudowne, ostatnio się nim zachwycałam <3 Szczególnie ta końcówka <3 Kochana, masz ode mnie zakładkę <3 :D Miłego czytania :)
Domcia
6.
Poranne
słońce zalewało pokój. Na stole leżał stos dokumentów, zamknięty laptop, w
połowie pusty kubek z zimną herbatą. Nagle ciszę przerwał dzwonek do drzwi,
długi i nieustępliwy. Agata otworzyła oczy i szybko je zamknęła, zaskoczona
wszechogarniającą słoneczną jasnością. Po omacku sięgnęła po telefon, by
sprawdzić godzinę. Ostrożnie rozchyliła zaspane powieki. 11:18. Z trudem wstała
i podeszła do drzwi, za którymi stała Dorota. Otworzyła.
- No
nareszcie! – powiedziała lekko zniecierpliwiona. – Nie mów, że jeszcze spałaś?
– zapytała zdziwiona na widok ziewającej przyjaciółki.
-
Pracowałam wczoraj do późna nad sprawą tego Michalskiego. – usprawiedliwiła się
Agata, próbując doprowadzić włosy do ładu.
-
Chciałam cię zabrać na drugie śniadanie, ale z tego co widzę, to nie jadłaś
nawet pierwszego. – spojrzała na leżące papiery.
-
Zaparzę nam herbatę, co? – Agata posprzątała na stole i udała się do kuchni. Po
krótkim czasie wróciła z parującymi kubkami.
- Hej,
ale ubieraj się, przecież idziemy coś zjeść. Ruchy, ruchy! – Dorota próbowała
ponaglić przyjaciółkę.
- Nie
mam ochoty na jedzenie. – usiadła ciężko na łóżku.
- Agata
Przybysz nie jest głodna? Kim jesteś i co zrobiłaś z Agatą? – zapytała
żartobliwie, na co ona uśmiechnęła się tylko wymijająco i upiła łyk gorącej
herbaty.
Po
chwili Dorota zapytała:
- A
zamierzasz w ogóle się dziś pojawić w kancelarii?
- Nie mam
dzisiaj żadnych spotkań, mogę pracować tutaj, zabrałam wczoraj wszystkie
potrzebne dokumenty.
-
Ostatnio częściej cię nie ma niż jesteś. – powiedziała.
- Bo
miałam rozprawy, to chyba logiczne, że byłam w sądzie.
- Nie
bierzesz na siebie za dużo? Mizernie wyglądasz.
-
Dzięki. – Agata uśmiechnęła się pod nosem.
-
Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. Co się dzieje? Jesteś chora? –
zmartwiła się.
- Nie.
Wszystko jest w porządku, nie masz się o co martwić.
- To o
co chodzi?
Odpowiedziała
jej cisza.
- Agata…
Te twoje ciągłe nieobecności mają coś wspólnego z Markiem? Od jakiegoś czasu
jest jakoś inaczej. Jakbyście przestali się dogadywać.
- Nie,
dlaczego? Jest ok. – wzruszyła ramionami.
-
Dobra, mogłabyś porozmawiać ze mną poważnie? Dlaczego wszystko muszę od ciebie
wyciągać? Nie jestem ślepa. Coś między wami jest.
- Nic
nie ma między mną a Markiem. – powiedziała powoli Agata.
-
Ok, nic nie ma. Ale było. – powiedziała zniecierpliwiona. –
Prawda? Oboje dziwnie się zachowujecie już od dłuższego czasu. On chodzi jak
struty, ty milczysz i ciągle ciebie nie ma…
Agata
spuściła wzrok.
- Coś
było. Jakiś czas temu. Dawno i nieprawda. – dzielnie się uśmiechnęła. –
Jesteśmy przyjaciółmi, tyle. Nie ma o czym rozmawiać. Wszystko wyjaśnione i
zakończone. – zakończyła.
Tylko że nic nie jest wyjaśnione.
***
Po
wyjściu przyjaciółki próbowała wrócić do nieskończonej poprzedniego dnia pracy,
ale wzmianka Doroty o Marku całkowicie ją rozbiła. Przez ostatnie dni
skutecznie udawało jej się nie dopuszczać niechcianych myśli do głosu, ale
teraz nieznośnie przed oczami wciąż pojawiał się on. Nie mogła się skupić. Miałaś z nim porozmawiać. Obiecała to
sobie. Rozmowa z Markiem po sprawie dyscyplinarnej. Tak miało być. Minęło dość
dużo czasu, a między nimi nie było w porządku. A może było? Było… normalnie. To
dobre słowo? Zwykłe rozmowy, pytania, same bezpieczne zwroty. Niby wciąż przy
niej był, całkiem blisko, a jakby go nie było. Niby rozmawiali, a jakby
milczeli. Gdy tylko czegoś potrzebowała, on był, pomagał i… tyle. Ta
neutralność dobijała ją tak bardzo, że zaczęła unikać kancelarii, tłumacząc się
zapracowaniem i rozprawami. Czuła się obco, nie potrafiła po takiej przerwie
wrócić do zawodu i udawać że nic się nie stało… Bartek wiecznie próbujący
pogodzić studia z pracą, Dorota zajęta klientami i opieką nad dziećmi, a Marek...
Spokojny, milczący, wycofany. Chciała z nim porozmawiać, ale czy to miałoby
sens? Czy zmieniłoby to cokolwiek? Może trzeba odpuścić? Skoro był wobec niej
taki chłodny, to czy wyjawiając mu swoje uczucia jeszcze nie pogorszy sytuacji,
dodając między nich niezręczność? Czy w ogóle da się jeszcze bardziej pogorszyć
sytuację?
Wszystko wróciło do normy, ale tylko
pozornie, bo jednak coś się zmieniło. I na pierwszy rzut oka nie widać co.
Ta
nieustająca cisza nie dawała jej spokoju. Brak życzliwej duszy sprawiał, że
unikała kancelarii. Była w tym wszystkim sama. A może jednak nie, bo ktoś był.
Krzysztof. Od czasu tamtego spotkania na kawie zbliżyli się do siebie, dobrze
się przy nim czuła, mieli wspólne tematy. Wspierał ją. Spotykali się dosyć
często. Sprawił, że zaczęła mieć wrażenie, że może jednak nie jest sama. Był
dla niej jak przyjaciel, potrzebowała ostatnio kogoś takiego w swoim życiu.
Tylko wciąż w jej myślach był Marek i żadnym sposobem nie udawało jej się
zmusić go do odejścia.
***
When
was the last time you thought of me?
Or have
you completely erased me from your memory?
Próbował
pracować. Miał przecież ku temu idealne warunki. Cisza, spokój, gorąca kawa,
naszykowane dokumenty, dosyć łatwa sprawa. Nic mu nie przeszkadzało, przecież
było cicho. Właśnie… To był ten rodzaj ciszy, od której aż bolą uszy. Tęsknił
za żartami Agaty, za stukotem obcasów, gdy szybko dopijała kawę i biegła
spóźniona na rozprawę… Teraz wiele by oddał za taki „hałas”. Nie mogąc znieść
panującej wokoło pustki, wyszedł z kancelarii rzucając Bartkowi jakieś
nieistotne wytłumaczenie. Wsiadł do samochodu, a nieproszone myśli rozgościły
się obok. Westchnął ciężko. Bywały dni, że w ogóle się nie widzieli, a ostatnio
zdarzało się tak coraz częściej. Wiedział, że częściowo jest to jego wina, że
ona go unika, bo się zmienił, ale nie potrafił zachowywać się inaczej. Nie
umiał być jej przyjacielem, chociaż bardzo się starał. Był przy niej, wspierał,
ale robił to nie wkładając w to serca. Myślał nad powodami zmiany swojego zachowania,
przecież wcześniej byli świetnymi przyjaciółmi. Przed oczami pojawiał mu się
tylko jeden powód – Krzysztof. Jego coraz bliższe relacje z Agatą sprawiły, że
coś w nim pękło. Czasami widział go czekającego na nią pod budynkiem sądu albo
w kancelarii, potem razem szli na spacer czy kawę. Będąc niemym świadkiem ich
spotkań nie umiał pozbyć się ukłucia zazdrości. W pracy próbował zachowywać się
wobec niej neutralnie, mając nadzieję, że może w ten sposób uda mu się o niej
zapomnieć. Wolał usunąć się w cień i tkwić w nieświadomości, skoro ona już wie,
czego chce… Nie wybrała ciebie, pogódź
się z tym. Nie zamierzał mieszać jej w życiu i zmieniać jej wyborów. Bez
względu na ból, który czuł na samą myśl o niej. Uszanuje jej decyzję. Chciał
tylko jednego - żeby była szczęśliwa. A jeśli nie z nim…
***
-
Uważaj, bo jak mnie będziesz tak rozpieszczał, to się przyzwyczaję i nie
będziesz mógł się mnie pozbyć. – roześmiała się Agata, jedząc słodką bułkę z
budyniem.
- Skoro
masz taki dobry humor po drożdżówkach, to chyba będę ci je kupował częściej. –
uśmiechnął się Krzysztof.
- I na
dodatek odprowadzasz mnie do kancelarii, uwierz, trafiłabym. – droczyła się.
Stali już przed budynkiem. – Okej, to do jutra? – odwróciła się w jego stronę,
by pocałować go w policzek, ale uniemożliwił jej to, mówiąc:
-
Poczekaj… Masz tutaj coś. – ujął jej twarz w dłonie i zdjął okruszek z kącika
ust. Zaskoczył ją, stała jak sparaliżowana, obserwując go. Dzieliły ich
milimetry. Zbliżył się do niej i złożył delikatny, lekki pocałunek na jej
wargach. Nie cofnęła się, nie zareagowała w żaden sposób. Odsunął się
nieznacznie i stał, czekając na jakikolwiek ruch z jej strony. Utkwiła wzrok w
ziemi.
-
Agata… - zaczął. Pokręciła głową.
-
Cześć. – powiedziała cicho i weszła do klatki schodowej, zostawiając go samego.
Oparła się o drzwi. Co się właśnie wydarzyło? Nie wiedziała co myśleć. Po
chwili zebrała się w sobie, nie mogąc znieść bezruchu. Wchodziła po schodach
próbując przekonać samą siebie, że jeśli będzie udawała, że to nie miało
miejsca, to będzie tak, jakby nic się nie stało. Przecież nic się nawet nie
zaczęło.
Tylko
że w samochodzie pod kancelarią była osoba, dla której właśnie wszystko się
skończyło.
A.
omg wow nie wiem co napisać cudne mogłam=bym czytać więcej i więcej <333
OdpowiedzUsuńCzemu tak jest ostatnio, że co przeczytam jakiekolwiek opo chce mi się płakać ze wzruszenia? Jesteś kolejnym dowodem na to, że nawet kiedy PA przestanie być emitowane (odpukać w niemalowane) to fani naszego ukochanego serialu wciąż będą dla nich żyli.
OdpowiedzUsuńDziewczyno, jesteś genialna! Fantastyczne opowiadanie! Aż mnie w dołku ścisnęło przy końcówce. Proszę, pisz dalej:)
OdpowiedzUsuńDomcia, nic nie szkodzi, bardziej się zastanawiałam czy czegoś nie pokręciłam z załącznikami ;) i dziękuję za zakładkę :D :* Co do komentarzy to nawet nie wiecie jak się cieszę, że opowiadanie Wam się podoba, a na dodatek budzi takie emocje... :) Pozdrawiam, A.
OdpowiedzUsuń