Nie jestem zadowolona z tej części w
ogóle, lecz kończyłam ją trwając w szoku po prapremierze 5 odcinka :) Dziękuję za wszystkie komentarze i proszę o
więcej! ;D Fajnie byłoby wiedzieć ile osób czyta moje opowiadanie. Zapraszam do
czytania!
***
„Nigdy, nigdy nie żałuj, że zrobiłaś
cokolwiek, jeśli robiąc to, byłaś szczęśliwa.”
Dorotea de Spirito – „Anioł”
***
Ku jej miłemu zaskoczeniu Marek
zabrał ją do jednej z najlepszych Warszawskich restauracji, gdzie na dodatek
trzeba było zarezerwować stolik co najmniej dwa dni wcześniej. Dzięki temu, od
razu poczuła się lepiej. Nie dość, że stała obok cudownego mężczyzny, to
jeszcze miała pewność, że przez czas swojej nieobecności Marek o niej myślał.
Nie zapomniał o niej.
Gdy usiedli przy stoliku
zarezerwowanym przez Dębskiego, Agata poczuła się trochę nieswojo. Lecz
bynajmniej nie z powodu swojego towarzysza lub zaistniałej sytuacji, tylko
swojego stroju. Nie był on powalający, ponieważ założyła dzisiaj zwykłe, czarne
spodnie i wygodną bluzkę. Ot, takie zmartwienia kobiety. Jednak według Marka
było zupełnie odwrotnie. Wyglądała dzisiaj, zresztą jak zawsze, jak jakaś bogini. Czuł się przy
niej jak poszukiwacz skarbów, który właśnie odnalazł to, czego szukał przez tak
długi czas.
***
Siedział sam w kancelarii i
przeglądał akta swojej nowej sprawy. Musiał być dobrze przygotowany, ponieważ
miał walczyć z Justyną, która zawsze dawała z siebie wszystko. Nie mógł okazać
się gorszy. W pewnym momencie jego telefon charakterystycznie zabrzęczał.
Dostał wiadomość. Na wyświetlaczu widniało imię: ‘Aniela’. Przeczytał wiadomość
i uśmiechnął się. „Dzisiaj w tym samym miejscu. Będzie taniec na rurze z wężem.
Czekam o 20.”
***
- A wyjaśniło się już dlaczego Marka
nie było przez te dwa dni? – zapytał się żony.
- Tak, tak. Oczywiście. – odparła
spokojnie.
- To co się stało? – nie ustępował.
- Oj, weź nie bądź taki dociekliwy.
Prosił żebym zachowała tę informacje dla siebie. – w jej głosie dało się czuć
nutkę podekscytowania i tajemniczości.
- Dobra, nie to nie. Nie wiesz co
tracisz. Miałem taki fajny plan na dzisiejszy wieczór, ale jak nie chcesz
mężowi powiedzieć, to nici z wieczoru. – udał obrażonego.
- Powiem Ci tylko tyle, że teraz
jest szczęśliwy. Na pewno. – dalej była tajemnicza. Wojtek pocałował ją w
policzek, jakby chcąc ją tym nakłonić do mówienia. W końcu Dorota nie
wytrzymała i powiedziała mężowi wszystko co wiedziała.
***
Po romantycznej kolacji, zabrał ją
na równie miły spacer po łazienkach. W pewnym momencie usiedli na jednej z
ławek. Wciąż trzymając ją za rękę, wpatrywał się w jej oświetloną przez Księżyc
twarz. Tyle chciałby jej w tym momencie powiedzieć, tyle chciałby jej pokazać,
tyle chciałby teraz zrobić, ale nie potrafił. W końcu wyjął coś małego z
kieszeni swojej kurtki.
Patrzyła z uwagą na każdy jego ruch.
Powoli, lecz z namysłem otworzył małe pudełeczko i podniósł jego zawartość, tak, że oświetlał go Księżyc.
Był to subtelny, srebrny naszyjnik z niewielkim, otwieranym serduszkiem. Marek
wstał i założył go Agacie na szyję.
- A teraz je otwórz i przeczytaj. –
powiedział spokojnie, lecz w jego głosie wyczuła niepewność. Kobieta posłusznie
je otworzyła i przeczytała dwa słowa w środku: „Kocham Cię”. Marek cały czas
wpatrywał się nią. Jej oczy w tej chwili jakby straciły trochę swój blask.
Chciała być z nim. Chciała móc powiedzieć, że jest Jego, a on Jej. Jednak
przeszłość zadbała oto, by jej tę radość popsuć. Zaraz powróciły wspomnienia z
Hubertem, Maćkiem. Nie mogła się ich pozbyć, lecz z całych sił próbowała przezwyciężyć.
Spojrzała w jego dobre, przepełnione miłością oczy. Na oczy mężczyzny, który
był gotów poświęcić dla niej wszystko. Postanowiła wygrać ten mecz i zawalczyć
o szczęście. Zbliżyła swoją twarz do niego i złożyła na jego ustach krótki
pocałunek.
Nic więcej nie musiała
robić. To mu wystarczyło i nie zamieniłby tego żadne słowa. Mimo iż nie
potrafił tego powiedzieć na głos, to ją kochał. Kochał ją nad życie i chciał
być z nią. A teraz jego świat stał się jeszcze piękniejszy, bo wiedział, że ona
to głęboki uczucie odwzajemnia. Nic nie mogło im teraz przeszkodzić, byli razem
***
Następnego dnia nie mogła się na
niczym skupić. Wszystko leciało jej z rąk. Szukanie jednego dokumentu zajmowało
jej dziesięć razy więcej czasu niż zwykle. Po piętnaście razy pytała się Bartka
o jakieś głupoty, nie mogła znaleźć sobie miejsca. Na szczęście jej
rozkojarzenie minęło, gdy do kancelarii weszła rozpromieniona Agata. Przywitała
się z rudowłosą przyjaciółką i aplikantem, i poszła do siebie. Niestety ‘wścibska’ przyjaciółka nie
pozwoliła jej ani na chwilę samotności. Wparowała zaraz za nią do gabinetu.
- Cześć. A ty dopiero teraz do pracy
przychodzisz? – zapytała z przekąsem.
- Tak. Rano nie miałam żadnych
spraw, a pierwszy klient przychodzi do mnie za 10 minut. Po co miałabym
przychodzić i siedzieć tutaj nie wiadomo po co? Mogłam się dzisiaj przynajmniej
wyspać po… - urwała. Nie chciała powiedzieć za dużo. – wczorajszym dniu. Miałam
naprawdę ciężkich klientów.
- Ciężkich? Rozwód bez orzekania o
winie i wypłata niewielkiego odszkodowania? Jak to były dla CIEBIE – postarała
się zaakcentować ten wyraz – trudne sprawy, to świat się chyba powoli zaczyna
walić. – mówiła z nieziemską satysfakcją. Jeszcze chyba nigdy nie udało jej się
przyłapać na tak banalnym ‘kłamstewku’. Zakochana po uszy mecenas Agata
Przybysz! Tego jeszcze nie było. Chciała sobie dłużej pospać. No chyba tylko w
towarzystwie Marka i to jeszcze w jakimś ekskluzywnym hotelu w złotej
pościeli.– I co? Dowiem się wreszcie dlaczego ten wczorajszy dzień był taaaki
ciężki? – napawała się swoim zwycięstwem.
- Nie. – udawała obrażoną.
Równocześnie zaczęła bawić się dobrze znanym Dorocie naszyjnikiem z
serduszkiem.
- Błagam Cię! Nie trzymaj mnie
dłużej w niepewności! – błagała ją.
- Ale co mam Ci powiedzieć? Może nie
miałam trudnych klientów, ale zmęczyłam się. – była nieugięta.
- Jejku! Agata, Marek mi o wszystkim
powiedział. Ja tylko chciałabym poznać pikantne szczegóły. No Marka się o to
nie zapytam przecież. No powiedz, kiedy ślub? – popuszczała ją, sama nie
wierząc w to co mówi. Jednak jeśli miała się na czymś jeszcze dzisiaj skupić,
musiała wiedzieć.
- Co?! – wykrzyknęła brunetka. –
Ślub? Czyj? On mi się nie oświadczył, tylko dał ten naszyjnik. – pokazała jej
spoczywającą na jej szyi ozdobę. – A w ogóle to jakie pikantne szczegóły masz
na myśli? Spałam SAMA u siebie w domu, a on u siebie. Też sam. – zaśmiała się w
duchu z fantazji przyjaciółki.
- Oj, to jesteście razem, ale
mieszkacie osobno?
- A coś jest w tym złego? – nie
rozumiała przyjaciółki Agata.
- Nie. Oczywiście, że nie. Ale ja
będę świadkową na waszym ślubie. Muszę osobiście dopilnować waszego szczęścia.
- Spokojnie. Dorota, uspokój się. –
zaśmiała się. - Aha, przy okazji ślubu. Masz tu zaproszenie dla Ciebie i
Wojtka. Mój…
- To ty mnie najpierw uspokajasz, a
teraz od razu dajesz zaproszenie na ślub?! Macie tempo z Markiem. Przez dwa
lata nic, a jak już coś, to od razu ślub i wszystko. – przerwała jej Dorota,
otwierając kartkę. – Ale od kiedy to masz na imię Andrzej? – zdziwiła się, a Agata
wybuchła głośnym śmiechem. Dorota była tak przejęta swoimi wspólnikami i ich
byciem razem, że dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że to nie o ten
ślub chodzi. – Gratuluję twojemu tacie. I Zofii oczywiście też.
- Dziękuję w jego imieniu. Teraz idź
się uspokój do swojego gabinetu, bo ja mam klienta. – powiedziała mecenas
Przybysz dusząc się prawie ze śmiechu i ruchem ręki zapraszając mężczyznę
stojącego nieśmiało w drzwiach.
- Dzień dobry, ja w sprawie
spadkowej. Moje nazwisko Zięba Tomasz.
- Tak, tak. Pamiętam. Wspominał pan
coś o testamencie ojca i nieustępliwej macosze. Mógłby pan jeszcze raz
opowiedzieć wszystko dokładnie.
***
Pożegnała się z klientem i ciężko
opadła na oparcie krzesła. Zamknęła oczy. Po chwili ktoś wszedł do jej gabinetu.
Spojrzała w stronę drzwi.
- Jak się masz? – zapytał.
- Bardzo dobrze. – odparła
szczęśliwa i zaczęła bawić się naszyjnikiem, który wczoraj od niego dostała. Po
chwili pochylił się nad nią i pocałował w szyję. Poczuła Jego zapach i
odpłynęła. Pozwoliła na chwilę emocją wziąć górę. Odchyliła głowę nieco
bardziej do tyłu, dając mu tym samym pozwolenie na kontynuację pieszczoty.
Marek skorzystał z tej chwili i Agata poczuła na swojej szyi ciepło Jego warg.
Po chwili usłyszała na korytarzu jakieś kroki i gwałtownie wstała. Podeszłą do
okna. Nie chciała żeby ktokolwiek zobaczył ich w takiej sytuacji. Wolała
zachować takie chwile dla siebie.
- Co się stało? – zdziwił się i
stanął tuż za nią, tak, że czuła jego oddech na swoim ciele.
- Wszystko dobrze. Wydawało mi się
tylko, że ktoś tu idzie. – odparła odwracając się do niego i wtulając w jego
tors.
- To klient do Doroty. Nie masz się
czym martwić. Poza tym, zawsze można zamknąć drzwi na klucz. – powiedział
dwuznacznie i objął ją w talii. Trwali tak przez dobrych kilka minut. W pewnym
momencie Marek oderwał się z od niej niechęcią i wyjął malutkie zawiniątko z
kieszeni swojej marynarki. Podał je Agacie i z powrotem objął w talii.
- Co to jest? – zapytała zanim
otworzyła.
- Pomyślałem, że Ci się spodoba.
Poza tym, ładnie Ci w tym kolorze. – odważył się na komplement.
- Piękne. Zaraz je założę. Na
szczęście dzisiaj nie założyłam kolczyków. – ucieszyła się brunetka i
równocześnie zarumieniła słysząc jego słowa. Nie wiedziała, że w kancelarii też
potrafi być taki romantyczny. – Dziękuję. – dodała po chwili. Odłożyła prezent
na biurko i pocałowała Marka czule w policzek.
- A tu? – powiedział udając
niepocieszonego i pokazując palcem swoje usta.
- Niech będzie. – odparła
pociągająco i złożyła na jego ustach czuły, delikatny i pełen miłości. Marek
odwzajemnił go.
***
Wróciła koło ósmej do domu i opadła
na łóżko. Tyle się dzisiaj wydarzyło… Tyle cudownych rzeczy. Dzisiaj tak
naprawdę poczuła, że i ona może zawalczyć o szczęście. Wyciągnęła z szafy
piżamę i poszła do łazienki. Chciała jak najszybciej zasnąć i przywitać kolejny
dzień.
Wychodząc z łazienki, usłyszała
spokojne, lecz stanowcze pukanie. Podeszła do wizjera i zamarła. Ona jest
jedynie w skąpej piżamie, a Marek wymyślił sobie odwiedziny. No ładnie.
- Poczekaj chwilkę, tylko założę coś
na siebie. – powiedziała, lecz szybko się poprawiła – Założę coś na piżamę,
żeby mnie nie owiało. – „O matko, zachowuję się jak wariatka” – dopowiedziała
sobie w myślach.
***
- Cześć, co ty tu robisz?
Widzieliśmy się przecież przed niecałą godziną.
- Dziękuję za miłe powitanie, pani
mecenas. Właśnie, masz rację, długo się nie widzieliśmy, więc pomyślałem, że
wpadnę. Nie musisz się mnie aż tak bardzo wstydzić. – powiedział widząc jak
opatula się szczelniej szlafrokiem. - Mam dla Ciebie niespodziankę.
Wpuściła go do środka i udała się na
kanapę. Wzięła leżący na oparciu koc i szczelnie się nim opatuliła. Marek
popatrzył się na nią z miłością.
- To gdzie ta niespodzianka? –
zaciekawiła się.
- Zaraz. Cierpliwości. – powiedział
i sięgnął do kieszeni marynarki.
Daisy
Czekam na cedek Daisy! :) Dialogi
mnie powaliły zwłaszcza ten Doroty i Agaty <3
Paula
Super! Czekam na cd. <3
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na cd. <3
OdpowiedzUsuń