wtorek, 24 września 2013

Opowiadanie A. cz.10 FINAŁ !

I tak oto mamy finał od A. ! :D Moja opinia pod opowiadaniem żeby wam nie spojlerowac :D Zgłębiajcie cudeńko ! :)

Domcia



Hej, dziękuję za wszelkie Wasze wypowiedzi, cieszę się że opowiadanie Wam się podoba ;) Mam nadzieję, że ta część również przypadnie Wam do gustu. Przy pisaniu finału bardzo pomógł mi utwór Birdy – Strange birds. Czekam na komentarze, miłego czytania ;) A.


10.
Oh little ghost, you see the pain
But together we can make something beautiful
(…) I was meant for you and you for me

To niemożliwe. To się nie dzieje. Tylko nie to… Stała, z rozczarowaniem wpatrując się w drzwi. Ich zimna niedostępność zabijała ją od środka. Jej wnętrze powoli wypełniał ból. Może zaraz otworzy… Chciała w to wierzyć, ale nadzieja powoli ulatywała z jej serca, pozostawiając pustkę. Czyli to naprawdę koniec. Nie mogła się rozpłakać, nie teraz, nie tutaj… Miała wszystkiego dość. Skierowała się ze zrezygnowaniem w stronę schodów. Nagle słysząc za sobą tak bardzo wyczekiwany szczęk otwieranego zamka, odwróciła się gwałtownie. Jej oczom ukazał się Marek. Patrzył na nią ze zdziwieniem, ale widziała też w jego oczach coś, co nie dawało jej spokoju. Nie dała po sobie poznać ogarniającej ją ulgi.
- Cześć… Mogę wejść? – zbliżyła się. Uchylił szerzej drzwi i odsunął się w milczeniu, robiąc jej miejsce. Weszła do środka. Widok spakowanych walizek na korytarzu łamał jej serce.
- Wyjeżdżasz. – powiedziała, wchodząc do salonu.
- Tak. – odpowiedział krótko. Nie wiedział, do czego zmierza ta rozmowa.
- Zamierzałeś w ogóle się z nami pożegnać? – nie udało jej się ukryć żalu w głosie.
- Chciałem jutro przed wyjazdem pojechać do kancelarii i…
- Dlaczego to robisz? – przerwała mu gwałtownie.
- Co? – udawał, że nie rozumie.
- To! – wskazała na walizki. - To wszystko! Po co ten wyjazd? – wszystkie emocje, które przez ostatnie tygodnie w sobie zagłuszała, powoli zaczęły wychodzić na światło dzienne.
- Dostałem propozycję od znajomego i po prostu ją przyjąłem, nad czym tu się zastanawiać. – odpowiedział chłodno, krzyżując ręce na piersi.
- Warszawa przestała ci się podobać? – zapytała ze złością.
- Nie mam powodu, żeby tutaj zostać. – powiedział. Jego słowa bezlitośnie wdzierały się do jej duszy.
- A co z kancelarią? – zapytała.
Co ze mną? – dodała w myślach, nie mając odwagi powiedzieć tego na głos.
- Dorota nie była zadowolona, ale chyba w końcu się z tym pogodziła, tobie radzę zrobić to samo. Podjąłem decyzję. – schował ręce w kieszeniach, kończąc dyskusję.
Znała go. Widziała po nim, że mimo wszystko się waha, że nie chce wyjeżdżać. Miała nadzieję, że sobie tego nie wyobraziła. Odwróciła się do niego plecami, utkwiła wzrok w podłodze. Była zmęczona tą rozmową, to nie miało sensu. On i tak wyjedzie, nic nie zmieni jego decyzji. Nic już nie może zrobić.
- Nie jedź. – powiedziała cicho. Te słowa wyszły z jej ust zanim zdążyła je powstrzymać, jej serce przemówiło za nią. Po chwili obróciła się, nie dowierzając, że wypowiedziała swoje myśli na głos. Wpatrywał się w nią, nic z tego nie rozumiejąc. Zastanawiał się, czy się nie przesłyszał.
- Nie jedź. Proszę. – powtórzyła głośniej, patrząc mu prosto w oczy.
- Agata…
- Odwołaj to, powiedz że się rozmyśliłeś… Nie jedź.
- Dlaczego miałbym to zrobić? – zapytał zdziwiony. Jego postawa zmieniła się całkowicie, nie był już zimny i wycofany. Wciąż jednak był ostrożny, nie chciał dawać sobie nadziei. To nic nie znaczy. – mówił do siebie w myślach, bojąc się kolejnej porażki.
Zawahała się, po czym zrobiła krok w jego stronę, wciąż patrząc mu w oczy. Nie miała nic do stracenia. Po pełnej wyczekiwania ciszy powiedziała:
- Kocham cię. – po raz pierwszy niczego nie była bardziej pewna.
Nie mógł w to uwierzyć. Stała czekając na jakiekolwiek słowo z jego strony, ale z jego twarzy nie sposób było coś wyczytać. Nie mogła znieść tej pustki. Miała wrażenie, jakby cofnęła się w czasie. Nie wiedziała, co sobie myślała prawie rok temu przychodząc do jego domu w środku nocy, by się z nim pogodzić, by go przeprosić, wszystko wyjaśnić… Drzwi otworzyła jej Maria, to ona wtedy wygrała, odbierając Agacie coś najważniejszego. Teraz było tak samo, tylko tym razem wygrał Marek. A może nikt tu nie odniósł zwycięstwa, już nie wiedziała... Pokiwała głową ze zrozumieniem, po prostu znów przegrała. Była głupia myśląc, że przekona go do odwołania tego wyjazdu. Skierowała się w stronę drzwi. Przeszła obok niego nawet nie patrząc mu w oczy, chciała stąd wyjść jak najszybciej. Jej odejście jakby go obudziło. Gdy go mijała, chwycił jej dłoń.
- Zaczekaj. – powiedział cicho, pociągając ją za rękę. Teraz trzymał jej obie dłonie w swoich, nie dając jej odejść.
- Puść… - poprosiła słabym głosem, nie chciała wysłuchiwać zdań typu: Przykro mi, ale nic do ciebie nie czuję. Albo: Muszę wyjechać. Tak będzie lepiej. Po prostu nie miała w sobie dość siły, by usłyszeć coś takiego. Bo wcale nie będzie lepiej.
- Agata. Spójrz na mnie.
Niechętnie podniosła wzrok. W jego oczach widziała wyraźnie odbicie swoich słów, wypowiedzianych przez nią kilka chwil temu z taką pewnością. W jej sercu nieśmiało zaczęła kiełkować nadzieja, przecież kiedyś z jednego jego spojrzenia potrafiła wyczytać wszystko…
- Myślałem że… Kochasz kogoś innego. – powiedział.
Pokręciła głową, bezgłośnie mówiąc „nie”.
- Ale ty i Krzysztof…
- Nie jesteśmy razem. Nie byliśmy. Nikt nie jest w stanie cię zastąpić. – uśmiechnęła się lekko. Zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Nie śmiej się, gdzie bym znalazła drugiego takiego zarozumiałego bufona? – droczyła się.
- A dziękuję ci bardzo. – udawał obrażonego.
- Już się nie dąsaj. – zbliżyła się do niego i pocałowała go delikatnie, po czym chciała się odsunąć, ale nie pozwolił jej na to. Trzymał ją mocno w ramionach, dzieliły ich milimetry, oddechy mieszały się ze sobą. Ich usta spotkały się, najpierw czule i powoli, potem coraz bardziej namiętnie… Jakby chcieli tym pocałunkiem wyrazić cały ból, tęsknotę, strach, miłość… Jakby nie istniało nic innego poza nimi. Po chwili oderwała się od niego.
- Musisz do kogoś zadzwonić, nie sądzisz?
- Co? Do kogo? – zapytał rozkojarzony, jego umysł wciąż zaprzątał pocałunek.
- Do Michała? I powiedzieć mu, że nigdzie się nie wybierasz?
- Ależ wybieram się. I ty razem ze mną. – stwierdził poważnie.
- Co? – odsunęła się. Patrzyła na niego niemal ze strachem, nic nie rozumiejąc.
- Do łóżka. - powiedział z rozbawieniem i czułością w oczach. Roześmiała się, nie dowierzając że dała się nabrać. Pocałowała go z ulgą, po czym wtuliła się w niego najmocniej jak potrafiła. Jego ramiona – to tu było jej miejsce. Zamknął ją w objęciach i złożył lekki pocałunek na czubku jej głowy.
- Kocham cię… - wyszeptał w jej włosy.

***
Powiedz że to ją i z nią
Że nie zmarnujesz żadnej z chwil
Jak drzewo
Nakarm ją
Daj cień
I ulecz chorą duszę

Nie wiedział, co go obudziło. Był środek nocy. Wyprostował się i usiadł na łóżku. Obok niego leżała kobieta jego życia. W jego koszulce, zwinięta w kłębek, wydawała mu się najdoskonalszą istotą na świecie. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze kilka dni temu nic nie miało sensu. Teraz wszystko pasowało do siebie idealnie, wszystko było możliwe. Czuł, jakby ciężar przykrywający jego serce od kilku tygodni nagle się rozpłynął. Wszystko czego potrzebował było tutaj, całe jego szczęście i miłość zamknięte w jednej osobie spało tuż obok. Okrył ją troskliwie kołdrą, po czym ułożył się obok niej delikatnie, tak by jej nie zbudzić. Otoczył ją ramieniem. Czekając na sen, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.

***
Natarczywe promienie słoneczne wdzierały się do środka, wypełniając pokój ciepłym światłem. Przeciągnęła się i powoli uchyliła zaspane powieki. Obok niej leżał Marek, wpatrywał się w nią z rozbawioną miną.
- Od dawna mi się tak przyglądasz? – udawała oburzenie.
- Nie, obudziłem się przez ciebie kilka minut temu, strasznie chrapałaś, spać nie można. – stwierdził poważnie, niemal z wyrzutem.
- Ja nie chrapię! – zawołała, teraz naprawdę oburzona. – Wiesz, chciałam zrobić śniadanie, ale chyba nie zasłużyłeś. – droczyła się, wyplątując się z pościeli. Próbowała wstać, ale za chwilę opadła z powrotem na poduszki, zaciskając mocno powieki. Marek nachylił się nad nią z zaniepokojeniem. Usiadła powoli, starając się uspokoić oddech.
- Agata, co ci jest? Jesteś chora? – zapytał przestraszony.
- Nie. – zaprzeczyła i uśmiechnęła się dzielnie.
- Przecież widzę… Musimy jechać do lekarza. Często ci się to zdarza? Może nie powinnaś dzisiaj jechać do kan… - przerwał, bo Agata ujęła go za rękę, próbując zatrzymać lawinę słów, wychodzącą z jego ust. Położyła jego dłoń na swoim brzuchu i obserwowała jak na jego twarzy powoli i z niedowierzaniem pojawia się cień zrozumienia.
- Jesteś… - zaczął onieśmielony, szukając w jej oczach potwierdzenia swoich myśli.
Pokiwała głową, czekając na jego reakcję. Wpatrywał się w nią, w jego oczach widziała tyle emocji, że aż nie mogła ich odróżnić. Niedowierzanie, strach, niepewność…
- Marek… Powiedz coś… - poprosiła ostrożnie.
- Będziemy mieli dziecko. – powiedział, w jego głosie nie słyszała żadnych uczuć.
- Tak. – potwierdziła niemal ze strachem. W sercu poczuła lekkie ukłucie bólu. On nie chce tego dziecka. To milczenie zabijało ją od środka. Spuściła wzrok, na jej twarz opadły włosy, nie chciała, żeby na nią patrzył. Sama nie chciała go widzieć. To koniec.
Nagle poczuła, jak Marek delikatnie ujmuje jej brodę. Zbliżył się do niej i złożył na jej ustach krótki, czuły pocałunek. Nic z tego nie rozumiała.
- Ale… Cieszysz się? – zapytała zdezorientowana, chociaż nie potrzebowała już odpowiedzi, bo teraz w jego oczach widziała tylko jedno - radość.
- Jeszcze się pytasz? Nie powiem, że nie jestem zaskoczony, ale… Naprawdę, naprawdę się cieszę. – powiedział ze wzruszeniem. – Teraz jesteś tylko moja. – zamruczał jej do ucha.
- Jesteśmy. – wyszeptała, jej głos przepełniony był szczęściem. Zarzuciła mu ręce na szyję, ich usta spotkały się w niemym tańcu, pełnym uczucia i bliskości.

***
Otworzył drzwi do kancelarii. Za biurkiem siedział Bartek, skupiony na pracy.
- Cześć. – przywitał się Marek.
- Cześć. – odpowiedział, nawet nie podnosząc wzroku.
- Co ty, obraziłeś się na mnie czy co? – próbował jakoś rozładować atmosferę, ale Bartek tylko wzruszył ramionami.
- Dorota jest u siebie? – zapytał w końcu, ale nie uzyskał odpowiedzi. Nagle ujrzał przyjaciółkę wychodzącą z gabinetu i idącą szybkim krokiem w kierunku biurka.
- Jest dla mnie jakaś poczta? – zapytała, na co Bartek wręczył jej kilka kopert. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na Dębskiego.
- Ty też się do mnie nie odzywasz? – zapytał. Odpowiedziała mu cisza. – To może chociaż z Agatą się pożegnam.
- Przyszedłeś się pożegnać? Jak miło. – powiedziała ironicznie. - A Agaty nie ma.
- Nie ma? Trudno. Dobrze, widzę że jesteście zajęci. Nie będę wam przeszkadzał, właściwie powinienem już być w drodze. Cześć. – zwrócił się w stronę drzwi.
- Ale… I co, to wszystko?
- A co jeszcze mam zrobić? Zresztą chyba nie jestem już tu mile widziany.
- Byłbyś mile widziany, gdybyś nas z dnia na dzień nie zostawiał. – powiedziała z wyrzutem.
- Podjąłem decyzję, nie mogę się już wycofać. Lecę, trzymajcie się.
- Przecież nie pożegnałeś się z Agatą… - zawołała za odchodzącym Markiem, próbując go zatrzymać chociaż na chwilę.
- Powinienem być niedługo w Warszawie, żeby zabrać resztę rzeczy, to sobie wtedy utniemy przyjacielską pogawędkę, a teraz jeśli wybaczysz, naprawdę muszę już jechać…
- Musisz z nią porozmawiać. – powiedziała niemal z rozpaczą.
- Dlaczego? – a gdy nie odpowiedziała, dodał – Dorota, ty coś wiesz.
Wtem za nimi otworzyły się drzwi i do kancelarii weszła roześmiana Agata.
- Wiesz co, mógłbyś ich tak nie dręczyć, naprawdę. – powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Nie mogłem się powstrzymać. – odpowiedział, uśmiechając się do niej ciepło.
Dorota patrzyła to na niego, to na nią, nic z tego nie rozumiejąc.
- Jesteśmy razem. I nigdzie nie jadę. – ogłosił oficjalnie Marek, obejmując w pasie Agatę. W ich roześmianych oczach widniało szczęście.
- A więc to Agata wybiła ci z głowy ten bezsensowny pomysł z wyjazdem? – zapytała uszczęśliwiona Dorota, rzucając się Agacie na szyję i całując w policzek. – Już myślałam, że się nigdy nie dogadacie. – powiedziała. Gdy ujrzała ich zaskoczone twarze, dodała – No co, od dawna widać było, że coś między wami jest. – Na co Marek tylko wzruszył ramionami, po czym powiedział do Bartka:
- A ty co nic nie mówisz? – ale Bartek siedział tylko ze zgłupiałą miną i jedyne co potrafił wydukać to „yyyy”.
- Daj spokój, nie mów, że nic nie widziałeś. Ślepy by zauważył, że oni za sobą szaleją. – zażartowała Dorota w jego stronę.
- Tak, zwłaszcza na samym początku. – roześmiała się Agata.
- Początki zawsze są trudne. –stwierdził przekornie Marek, po czym powiedział do Agaty teatralnym szeptem, tak jakby Bartka nie było w pomieszczeniu – Może lepiej nie mówmy mu o dziecku, bo dostanie zawału.
- Będziecie mieli dziecko? – zapytał zaskoczony.
- Tak młody, możesz zacząć przyzwyczajać się do myśli, że zostaniesz wujkiem. – powiedział Marek.
- Yyyy… Gratulacje. – powiedział wciąż zdziwiony.
- W końcu przestałaś robić z tego tajemnicę. – Dorota przytuliła z ulgą Agatę.
- Zaraz, czyli że tylko ja o wszystkim dowiaduję się ostatni? – zapytał Bartek z tak wyraźnym wyrzutem w głosie, że trójka przyjaciół roześmiała się głośno.
Agata patrząc po szczęśliwych twarzach (i jednej lekko naburmuszonej), nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu. Wszystko co ją spotkało – Hubert, utrata pracy i pieniędzy, mafia, sprawa dyscyplinarna – to było już za nią. Bo jeśli to co teraz miała – miłość, kancelaria, wspaniali przyjaciele, rodzina… Jeśli to jest nagrodą za wszystkie przeciwności losu, to warto było przez to przejść.

Epilog

3 miesiące później

Usiadła na skraju łóżka i położyła dłonie na zaokrąglonym brzuchu. Na jej palcu błyszczał pierścionek zaręczynowy. Obok niej leżał trzydziestokilkuletni mężczyzna pogrążony we śnie. Świtało, słabe promienie słoneczne wpadały do pokoju. Nie mogła już zasnąć, a było za wcześnie by go budzić, więc po prostu siedziała, obserwując go i rozmyślając. Pierwszy raz w życiu w jej duszy gościł cichy, niczym niezmącony spokój. Pierwszy raz w życiu była pewna, że wszystko jest tak jak powinno być. Pierwszy raz była tak szczęśliwa. Kochała i była kochana. Spodziewali się dziecka. Miała oddanych przyjaciół. Miała pracę, która była jej pasją. Kiedy wracała myślami do czasów, gdy każdy jej dzień wypełniała niepewność… Teraz niczego się nie bała. Byłaby w stanie zmierzyć się z każdą przeciwnością, bo obok niej był ktoś, kto wierzył w nią bezgranicznie. Ktoś kto byłby gotów stanąć z nią i walczyć o ich szczęście. Kiedyś obawiała się wpuścić go do swojego świata. Kiedyś… Bo teraz razem stworzyli nowy świat, wspólny, w którym wszystko wydawało się możliwe.

A.


Cudo, cudo, cudo <3 Tyle słodyczy *__* Och! No piękne! <3 A ja sobie znowu TO włączyłam :) Tak miło się czytało :) W mieszkaniu Marka - rozpłynęłam się jak z nim rozmawiała *__* Scena w kancelarii :D Wyobraziłam sobie naszego Bartusia :D No cudeńko <3 Czekam na kolejne twoje dzieła :)

Jak ktoś nie oglądał Prawa Agaty w PRApremierze, to dziś o 21:30 przed telewizorki :D Ja osobiście nie mogłam wytrzymac, ale dziś pewnie też obejrzę ;) Notka "po odcinku" pojawi się dzisiaj (po raz pierwszy...) punktualnie, o 22:30 :D Tak więc, czekam na wasze przemyślenia :) Miłego odcinka :D

Domcia

13 komentarzy:

  1. Cudo, nigdy jeszcze nie czytałam tak pięknego opowiadania :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu to bylo przesliczne i przepiekne! Naprawde cudo. Szkoda ze to juz koniec no ale wszystko co dobre szybko sie konczy. Cudowne zakonczenie. Wzruszylam sie rozmowami Agaty i Marka u niego w mieszkaniu. Mam nadzieje ze jeszcze kiedys cos napiszesz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Az sie poplakalam!
    To juz jest koniec, nie ma juz nic :(

    OdpowiedzUsuń
  4. piekne! piekne! po prostu piekne! i wruszajace zakonczenie! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ślicznie i cudownie! Super opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezzzzus Maria, A.! To było PRZEWSPANIAŁE! :) Talenciaro! :) Kochana, kiedy uraczysz nas czymś jeszcze? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Prześlicznie i przecudownie! Brak mi słów! po prostu zaniemówiłam z wrażenia! Gdyby tak w serialu Agata powiedziała Markowi, że nikt nie jest w stanie go jej zastąpić...............No ale tam będzie teraz rządzić Baka niestety. Niektórzy się z tego cieszą, nie wiem co im to taka radość sprawia bo ten wątek jest robiony na siłe i tyle. Twoje opowiadanie naprawdę przecudne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz to było po prostu genialne! Znowu czytam to na lekcji i bardzo sie wzruszyłam! Szkoda,że to juz koniec bo bardzo lubiłam wyczekiwac kolejnych częśći! super ,że tak cudownie sie skończyło, naprawdę! Jestem pełna podziwu,że tak to wszystko opisałaś. Teraz czuję lekki smutek bo wiem ,że więcej części juz nie będzie! Pozdrawiam Cie i jeszcze raz dziekuje za to cudowne i przepiekne opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając to rozmarzyłam się............Żeby tak było w serialu...................a tak? Szkoda gadać

    OdpowiedzUsuń
  10. To zakończenie jest cudowne! Takie sliczne i wzruszające. Istna perełka! Dziekuje za to genialne opowiadanie. Zauwazyłam , że zarówno w 1 części i epilogu Agata patrzy na śpiącego Marka i rozmysla. Jakże różne są te jej rozwazania. No cóż szkoda,że to już koniec. Mam nadzieje ,że jeszcze kiedys coś napiszesz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawiązanie do 1 części było zamierzone, cieszę się że ktoś to zauważył :) i cieszę się, że Wam się podoba <3 pozdrawiam, A.

      Usuń
  11. Ojej do tej pory płacze ze wzruszenia! Toz to cudo!

    OdpowiedzUsuń
  12. geniusz wiencej taki opowiadan kocham takie opowiadania i zapraszam na swoj blog

    OdpowiedzUsuń