Domcia
Hej,
dziękuję za wszelkie Wasze wypowiedzi, cieszę się że opowiadanie Wam się podoba
;) Mam nadzieję, że ta część również przypadnie Wam do gustu. Przy pisaniu
finału bardzo pomógł mi utwór Birdy – Strange birds. Czekam na komentarze,
miłego czytania ;) A.
10.
Oh little ghost, you see the pain
But together we can make something beautiful
(…) I was meant for you and you for me
To niemożliwe. To się nie dzieje. Tylko nie
to… Stała,
z rozczarowaniem wpatrując się w drzwi. Ich zimna niedostępność zabijała ją od
środka. Jej wnętrze powoli wypełniał ból. Może
zaraz otworzy… Chciała w to wierzyć, ale nadzieja powoli ulatywała z jej
serca, pozostawiając pustkę. Czyli to naprawdę koniec. Nie mogła się rozpłakać,
nie teraz, nie tutaj… Miała wszystkiego dość. Skierowała się ze zrezygnowaniem
w stronę schodów. Nagle słysząc za sobą tak bardzo wyczekiwany szczęk
otwieranego zamka, odwróciła się gwałtownie. Jej oczom ukazał się Marek.
Patrzył na nią ze zdziwieniem, ale widziała też w jego oczach coś, co nie
dawało jej spokoju. Nie dała po sobie poznać ogarniającej ją ulgi.
-
Cześć… Mogę wejść? – zbliżyła się. Uchylił szerzej drzwi i odsunął się w
milczeniu, robiąc jej miejsce. Weszła do środka. Widok spakowanych walizek na
korytarzu łamał jej serce.
-
Wyjeżdżasz. – powiedziała, wchodząc do salonu.
- Tak.
– odpowiedział krótko. Nie wiedział, do czego zmierza ta rozmowa.
-
Zamierzałeś w ogóle się z nami pożegnać? – nie udało jej się ukryć żalu w
głosie.
-
Chciałem jutro przed wyjazdem pojechać do kancelarii i…
-
Dlaczego to robisz? – przerwała mu gwałtownie.
- Co? –
udawał, że nie rozumie.
- To! –
wskazała na walizki. - To wszystko! Po co ten wyjazd? – wszystkie emocje, które
przez ostatnie tygodnie w sobie zagłuszała, powoli zaczęły wychodzić na światło
dzienne.
-
Dostałem propozycję od znajomego i po prostu ją przyjąłem, nad czym tu się
zastanawiać. – odpowiedział chłodno, krzyżując ręce na piersi.
-
Warszawa przestała ci się podobać? – zapytała ze złością.
- Nie
mam powodu, żeby tutaj zostać. – powiedział. Jego słowa bezlitośnie wdzierały
się do jej duszy.
- A co
z kancelarią? – zapytała.
Co ze mną? – dodała w myślach,
nie mając odwagi powiedzieć tego na głos.
-
Dorota nie była zadowolona, ale chyba w końcu się z tym pogodziła, tobie radzę
zrobić to samo. Podjąłem decyzję. – schował ręce w kieszeniach, kończąc
dyskusję.
Znała
go. Widziała po nim, że mimo wszystko się waha, że nie chce wyjeżdżać. Miała
nadzieję, że sobie tego nie wyobraziła. Odwróciła się do niego plecami, utkwiła
wzrok w podłodze. Była zmęczona tą rozmową, to nie miało sensu. On i tak
wyjedzie, nic nie zmieni jego decyzji. Nic już nie może zrobić.
- Nie
jedź. – powiedziała cicho. Te słowa wyszły z jej ust zanim zdążyła je
powstrzymać, jej serce przemówiło za nią. Po chwili obróciła się, nie
dowierzając, że wypowiedziała swoje myśli na głos. Wpatrywał się w nią, nic z
tego nie rozumiejąc. Zastanawiał się, czy się nie przesłyszał.
- Nie
jedź. Proszę. – powtórzyła głośniej, patrząc mu prosto w oczy.
-
Agata…
-
Odwołaj to, powiedz że się rozmyśliłeś… Nie jedź.
-
Dlaczego miałbym to zrobić? – zapytał zdziwiony. Jego postawa zmieniła się
całkowicie, nie był już zimny i wycofany. Wciąż jednak był ostrożny, nie chciał
dawać sobie nadziei. To nic nie znaczy. –
mówił do siebie w myślach, bojąc się kolejnej porażki.
Zawahała
się, po czym zrobiła krok w jego stronę, wciąż patrząc mu w oczy. Nie miała nic
do stracenia. Po pełnej wyczekiwania ciszy powiedziała:
-
Kocham cię. – po raz pierwszy niczego nie była bardziej pewna.
Nie
mógł w to uwierzyć. Stała czekając na jakiekolwiek słowo z jego strony, ale z
jego twarzy nie sposób było coś wyczytać. Nie mogła znieść tej pustki. Miała
wrażenie, jakby cofnęła się w czasie. Nie wiedziała, co sobie myślała prawie
rok temu przychodząc do jego domu w środku nocy, by się z nim pogodzić, by go
przeprosić, wszystko wyjaśnić… Drzwi otworzyła jej Maria, to ona wtedy wygrała,
odbierając Agacie coś najważniejszego. Teraz było tak samo, tylko tym razem
wygrał Marek. A może nikt tu nie odniósł zwycięstwa, już nie wiedziała...
Pokiwała głową ze zrozumieniem, po prostu znów przegrała. Była głupia myśląc,
że przekona go do odwołania tego wyjazdu. Skierowała się w stronę drzwi.
Przeszła obok niego nawet nie patrząc mu w oczy, chciała stąd wyjść jak
najszybciej. Jej odejście jakby go obudziło. Gdy go mijała, chwycił jej dłoń.
-
Zaczekaj. – powiedział cicho, pociągając ją za rękę. Teraz trzymał jej obie
dłonie w swoich, nie dając jej odejść.
- Puść…
- poprosiła słabym głosem, nie chciała wysłuchiwać zdań typu: Przykro mi, ale nic do ciebie nie czuję. Albo:
Muszę wyjechać. Tak będzie lepiej. Po
prostu nie miała w sobie dość siły, by usłyszeć coś takiego. Bo wcale nie
będzie lepiej.
-
Agata. Spójrz na mnie.
Niechętnie
podniosła wzrok. W jego oczach widziała wyraźnie odbicie swoich słów,
wypowiedzianych przez nią kilka chwil temu z taką pewnością. W jej sercu
nieśmiało zaczęła kiełkować nadzieja, przecież kiedyś z jednego jego spojrzenia
potrafiła wyczytać wszystko…
-
Myślałem że… Kochasz kogoś innego. – powiedział.
Pokręciła
głową, bezgłośnie mówiąc „nie”.
- Ale
ty i Krzysztof…
- Nie
jesteśmy razem. Nie byliśmy. Nikt nie jest w stanie cię zastąpić. – uśmiechnęła
się lekko. Zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Nie
śmiej się, gdzie bym znalazła drugiego takiego zarozumiałego bufona? – droczyła
się.
- A
dziękuję ci bardzo. – udawał obrażonego.
- Już
się nie dąsaj. – zbliżyła się do niego i pocałowała go delikatnie, po czym
chciała się odsunąć, ale nie pozwolił jej na to. Trzymał ją mocno w ramionach,
dzieliły ich milimetry, oddechy mieszały się ze sobą. Ich usta spotkały się,
najpierw czule i powoli, potem coraz bardziej namiętnie… Jakby chcieli tym
pocałunkiem wyrazić cały ból, tęsknotę, strach, miłość… Jakby nie istniało nic
innego poza nimi. Po chwili oderwała się od niego.
-
Musisz do kogoś zadzwonić, nie sądzisz?
- Co?
Do kogo? – zapytał rozkojarzony, jego umysł wciąż zaprzątał pocałunek.
- Do
Michała? I powiedzieć mu, że nigdzie się nie wybierasz?
- Ależ
wybieram się. I ty razem ze mną. – stwierdził poważnie.
- Co? –
odsunęła się. Patrzyła na niego niemal ze strachem, nic nie rozumiejąc.
- Do
łóżka. - powiedział z rozbawieniem i czułością w oczach. Roześmiała się, nie
dowierzając że dała się nabrać. Pocałowała go z ulgą, po czym wtuliła się w
niego najmocniej jak potrafiła. Jego ramiona – to tu było jej miejsce. Zamknął
ją w objęciach i złożył lekki pocałunek na czubku jej głowy.
-
Kocham cię… - wyszeptał w jej włosy.
***
Powiedz
że to ją i z nią
Że nie
zmarnujesz żadnej z chwil
Jak
drzewo
Nakarm
ją
Daj
cień
I ulecz
chorą duszę
Nie
wiedział, co go obudziło. Był środek nocy. Wyprostował się i usiadł na łóżku.
Obok niego leżała kobieta jego życia. W jego koszulce, zwinięta w kłębek,
wydawała mu się najdoskonalszą istotą na świecie. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze
kilka dni temu nic nie miało sensu. Teraz wszystko pasowało do siebie idealnie,
wszystko było możliwe. Czuł, jakby ciężar przykrywający jego serce od kilku
tygodni nagle się rozpłynął. Wszystko czego potrzebował było tutaj, całe jego
szczęście i miłość zamknięte w jednej osobie spało tuż obok. Okrył ją
troskliwie kołdrą, po czym ułożył się obok niej delikatnie, tak by jej nie
zbudzić. Otoczył ją ramieniem. Czekając na sen, nie mógł powstrzymać się od
uśmiechu.
***
Natarczywe
promienie słoneczne wdzierały się do środka, wypełniając pokój ciepłym
światłem. Przeciągnęła się i powoli uchyliła zaspane powieki. Obok niej leżał
Marek, wpatrywał się w nią z rozbawioną miną.
- Od
dawna mi się tak przyglądasz? – udawała oburzenie.
- Nie,
obudziłem się przez ciebie kilka minut temu, strasznie chrapałaś, spać nie
można. – stwierdził poważnie, niemal z wyrzutem.
- Ja
nie chrapię! – zawołała, teraz naprawdę oburzona. – Wiesz, chciałam zrobić
śniadanie, ale chyba nie zasłużyłeś. – droczyła się, wyplątując się z pościeli.
Próbowała wstać, ale za chwilę opadła z powrotem na poduszki, zaciskając mocno
powieki. Marek nachylił się nad nią z zaniepokojeniem. Usiadła powoli, starając
się uspokoić oddech.
-
Agata, co ci jest? Jesteś chora? – zapytał przestraszony.
- Nie.
– zaprzeczyła i uśmiechnęła się dzielnie.
-
Przecież widzę… Musimy jechać do lekarza. Często ci się to zdarza? Może nie
powinnaś dzisiaj jechać do kan… - przerwał, bo Agata ujęła go za rękę, próbując
zatrzymać lawinę słów, wychodzącą z jego ust. Położyła jego dłoń na swoim
brzuchu i obserwowała jak na jego twarzy powoli i z niedowierzaniem pojawia się
cień zrozumienia.
-
Jesteś… - zaczął onieśmielony, szukając w jej oczach potwierdzenia swoich
myśli.
Pokiwała
głową, czekając na jego reakcję. Wpatrywał się w nią, w jego oczach widziała
tyle emocji, że aż nie mogła ich odróżnić. Niedowierzanie, strach, niepewność…
-
Marek… Powiedz coś… - poprosiła ostrożnie.
-
Będziemy mieli dziecko. – powiedział, w jego głosie nie słyszała żadnych uczuć.
- Tak.
– potwierdziła niemal ze strachem. W sercu poczuła lekkie ukłucie bólu. On nie chce tego dziecka. To milczenie
zabijało ją od środka. Spuściła wzrok, na jej twarz opadły włosy, nie chciała,
żeby na nią patrzył. Sama nie chciała go widzieć. To koniec.
Nagle
poczuła, jak Marek delikatnie ujmuje jej brodę. Zbliżył się do niej i złożył na
jej ustach krótki, czuły pocałunek. Nic z tego nie rozumiała.
- Ale…
Cieszysz się? – zapytała zdezorientowana, chociaż nie potrzebowała już
odpowiedzi, bo teraz w jego oczach widziała tylko jedno - radość.
-
Jeszcze się pytasz? Nie powiem, że nie jestem zaskoczony, ale… Naprawdę,
naprawdę się cieszę. – powiedział ze wzruszeniem. – Teraz jesteś tylko moja. –
zamruczał jej do ucha.
-
Jesteśmy. – wyszeptała, jej głos przepełniony był szczęściem. Zarzuciła mu ręce
na szyję, ich usta spotkały się w niemym tańcu, pełnym uczucia i bliskości.
***
Otworzył
drzwi do kancelarii. Za biurkiem siedział Bartek, skupiony na pracy.
-
Cześć. – przywitał się Marek.
-
Cześć. – odpowiedział, nawet nie podnosząc wzroku.
- Co
ty, obraziłeś się na mnie czy co? – próbował jakoś rozładować atmosferę, ale
Bartek tylko wzruszył ramionami.
-
Dorota jest u siebie? – zapytał w końcu, ale nie uzyskał odpowiedzi. Nagle
ujrzał przyjaciółkę wychodzącą z gabinetu i idącą szybkim krokiem w kierunku
biurka.
- Jest
dla mnie jakaś poczta? – zapytała, na co Bartek wręczył jej kilka kopert. Nie
zwróciła najmniejszej uwagi na Dębskiego.
- Ty
też się do mnie nie odzywasz? – zapytał. Odpowiedziała mu cisza. – To może
chociaż z Agatą się pożegnam.
-
Przyszedłeś się pożegnać? Jak miło. – powiedziała ironicznie. - A Agaty nie ma.
- Nie
ma? Trudno. Dobrze, widzę że jesteście zajęci. Nie będę wam przeszkadzał,
właściwie powinienem już być w drodze. Cześć. – zwrócił się w stronę drzwi.
- Ale…
I co, to wszystko?
- A co
jeszcze mam zrobić? Zresztą chyba nie jestem już tu mile widziany.
-
Byłbyś mile widziany, gdybyś nas z dnia na dzień nie zostawiał. – powiedziała z
wyrzutem.
-
Podjąłem decyzję, nie mogę się już wycofać. Lecę, trzymajcie się.
-
Przecież nie pożegnałeś się z Agatą… - zawołała za odchodzącym Markiem,
próbując go zatrzymać chociaż na chwilę.
-
Powinienem być niedługo w Warszawie, żeby zabrać resztę rzeczy, to sobie wtedy
utniemy przyjacielską pogawędkę, a teraz jeśli wybaczysz, naprawdę muszę już
jechać…
-
Musisz z nią porozmawiać. – powiedziała niemal z rozpaczą.
-
Dlaczego? – a gdy nie odpowiedziała, dodał – Dorota, ty coś wiesz.
Wtem za
nimi otworzyły się drzwi i do kancelarii weszła roześmiana Agata.
- Wiesz
co, mógłbyś ich tak nie dręczyć, naprawdę. – powiedziała z lekkim wyrzutem.
- Nie
mogłem się powstrzymać. – odpowiedział, uśmiechając się do niej ciepło.
Dorota
patrzyła to na niego, to na nią, nic z tego nie rozumiejąc.
-
Jesteśmy razem. I nigdzie nie jadę. – ogłosił oficjalnie Marek, obejmując w
pasie Agatę. W ich roześmianych oczach widniało szczęście.
- A
więc to Agata wybiła ci z głowy ten bezsensowny pomysł z wyjazdem? – zapytała
uszczęśliwiona Dorota, rzucając się Agacie na szyję i całując w policzek. – Już
myślałam, że się nigdy nie dogadacie. – powiedziała. Gdy ujrzała ich zaskoczone
twarze, dodała – No co, od dawna widać było, że coś między wami jest. – Na co
Marek tylko wzruszył ramionami, po czym powiedział do Bartka:
- A ty
co nic nie mówisz? – ale Bartek siedział tylko ze zgłupiałą miną i jedyne co
potrafił wydukać to „yyyy”.
- Daj
spokój, nie mów, że nic nie widziałeś. Ślepy by zauważył, że oni za sobą
szaleją. – zażartowała Dorota w jego stronę.
- Tak,
zwłaszcza na samym początku. – roześmiała się Agata.
-
Początki zawsze są trudne. –stwierdził przekornie Marek, po czym powiedział do
Agaty teatralnym szeptem, tak jakby Bartka nie było w pomieszczeniu – Może
lepiej nie mówmy mu o dziecku, bo dostanie zawału.
-
Będziecie mieli dziecko? – zapytał zaskoczony.
- Tak
młody, możesz zacząć przyzwyczajać się do myśli, że zostaniesz wujkiem. –
powiedział Marek.
- Yyyy…
Gratulacje. – powiedział wciąż zdziwiony.
- W
końcu przestałaś robić z tego tajemnicę. – Dorota przytuliła z ulgą Agatę.
-
Zaraz, czyli że tylko ja o wszystkim dowiaduję się ostatni? – zapytał Bartek z
tak wyraźnym wyrzutem w głosie, że trójka przyjaciół roześmiała się głośno.
Agata
patrząc po szczęśliwych twarzach (i jednej lekko naburmuszonej), nie mogła
powstrzymać szerokiego uśmiechu. Wszystko co ją spotkało – Hubert, utrata pracy
i pieniędzy, mafia, sprawa dyscyplinarna – to było już za nią. Bo jeśli to co
teraz miała – miłość, kancelaria, wspaniali przyjaciele, rodzina… Jeśli to jest
nagrodą za wszystkie przeciwności losu, to warto było przez to przejść.
Epilog
3 miesiące później
Usiadła
na skraju łóżka i położyła dłonie na zaokrąglonym brzuchu. Na jej palcu
błyszczał pierścionek zaręczynowy. Obok niej leżał trzydziestokilkuletni
mężczyzna pogrążony we śnie. Świtało, słabe promienie słoneczne wpadały do
pokoju. Nie mogła już zasnąć, a było za wcześnie by go budzić, więc po prostu
siedziała, obserwując go i rozmyślając. Pierwszy raz w życiu w jej duszy gościł
cichy, niczym niezmącony spokój. Pierwszy raz w życiu była pewna, że wszystko
jest tak jak powinno być. Pierwszy raz była tak szczęśliwa. Kochała i była
kochana. Spodziewali się dziecka. Miała oddanych przyjaciół. Miała pracę, która
była jej pasją. Kiedy wracała myślami do czasów, gdy każdy jej dzień wypełniała
niepewność… Teraz niczego się nie bała. Byłaby w stanie zmierzyć się z każdą
przeciwnością, bo obok niej był ktoś, kto wierzył w nią bezgranicznie. Ktoś kto
byłby gotów stanąć z nią i walczyć o ich szczęście. Kiedyś obawiała się wpuścić
go do swojego świata. Kiedyś… Bo teraz razem stworzyli nowy świat, wspólny, w
którym wszystko wydawało się możliwe.
A.
Cudo, cudo, cudo <3 Tyle słodyczy *__* Och! No piękne! <3 A ja sobie znowu TO włączyłam :) Tak miło się czytało :) W mieszkaniu Marka - rozpłynęłam się jak z nim rozmawiała *__* Scena w kancelarii :D Wyobraziłam sobie naszego Bartusia :D No cudeńko <3 Czekam na kolejne twoje dzieła :)
Jak ktoś nie oglądał Prawa Agaty w PRApremierze, to dziś o 21:30 przed telewizorki :D Ja osobiście nie mogłam wytrzymac, ale dziś pewnie też obejrzę ;) Notka "po odcinku" pojawi się dzisiaj (po raz pierwszy...) punktualnie, o 22:30 :D Tak więc, czekam na wasze przemyślenia :) Miłego odcinka :D
Domcia
Cudo, nigdy jeszcze nie czytałam tak pięknego opowiadania :-)
OdpowiedzUsuńJejciu to bylo przesliczne i przepiekne! Naprawde cudo. Szkoda ze to juz koniec no ale wszystko co dobre szybko sie konczy. Cudowne zakonczenie. Wzruszylam sie rozmowami Agaty i Marka u niego w mieszkaniu. Mam nadzieje ze jeszcze kiedys cos napiszesz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAz sie poplakalam!
OdpowiedzUsuńTo juz jest koniec, nie ma juz nic :(
piekne! piekne! po prostu piekne! i wruszajace zakonczenie! <3
OdpowiedzUsuńŚlicznie i cudownie! Super opowiadanie!
OdpowiedzUsuńJezzzzus Maria, A.! To było PRZEWSPANIAŁE! :) Talenciaro! :) Kochana, kiedy uraczysz nas czymś jeszcze? :)
OdpowiedzUsuńPrześlicznie i przecudownie! Brak mi słów! po prostu zaniemówiłam z wrażenia! Gdyby tak w serialu Agata powiedziała Markowi, że nikt nie jest w stanie go jej zastąpić...............No ale tam będzie teraz rządzić Baka niestety. Niektórzy się z tego cieszą, nie wiem co im to taka radość sprawia bo ten wątek jest robiony na siłe i tyle. Twoje opowiadanie naprawdę przecudne!
OdpowiedzUsuńWiesz to było po prostu genialne! Znowu czytam to na lekcji i bardzo sie wzruszyłam! Szkoda,że to juz koniec bo bardzo lubiłam wyczekiwac kolejnych częśći! super ,że tak cudownie sie skończyło, naprawdę! Jestem pełna podziwu,że tak to wszystko opisałaś. Teraz czuję lekki smutek bo wiem ,że więcej części juz nie będzie! Pozdrawiam Cie i jeszcze raz dziekuje za to cudowne i przepiekne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńCzytając to rozmarzyłam się............Żeby tak było w serialu...................a tak? Szkoda gadać
OdpowiedzUsuńTo zakończenie jest cudowne! Takie sliczne i wzruszające. Istna perełka! Dziekuje za to genialne opowiadanie. Zauwazyłam , że zarówno w 1 części i epilogu Agata patrzy na śpiącego Marka i rozmysla. Jakże różne są te jej rozwazania. No cóż szkoda,że to już koniec. Mam nadzieje ,że jeszcze kiedys coś napiszesz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo nawiązanie do 1 części było zamierzone, cieszę się że ktoś to zauważył :) i cieszę się, że Wam się podoba <3 pozdrawiam, A.
UsuńOjej do tej pory płacze ze wzruszenia! Toz to cudo!
OdpowiedzUsuńgeniusz wiencej taki opowiadan kocham takie opowiadania i zapraszam na swoj blog
OdpowiedzUsuń