Ty znasz moje zdanie : jest świetne! no i czekam na ciąg dalszy, mam nadzieje że znów pan wena Cię odwiedzi :)
Paula
3.
-Wszystko w porządku- powiedział głaskając ją po głowie. Przybysz
otwarła oczy i miała w nich łzy. Sama z siebie przytuliła się do niego.
Widział, że niedźwiedzi uścisk pomoże jej się uspokoić.
-Dziękuję, że zostałeś- powiedziała wstając z kanapy
-Nie ma sprawy. Naprawdę tak myślisz?
-Ale co myślę? O co chodzi?
-Mówiłaś przez sen, że zapomniałaś powiedzieć mi, że mnie kochasz.
Delikatnie musnął jej usta, czuł jak jego uczucia buzują, odwzajemniła
jego pocałunek, czuł się jak w niebie, podniósł ją do góry i posadziła
na blacie kuchennym by nie musiała stać na palcach i dosięgać do jego
ust. Ich pocałunki były delikatne, lecz z każdą chwilą bardziej
łapczywe, zachłanne i namiętne. Przeniósł ją na kanapę w salonie.
Przylgnęła do niego swoimi rozgrzanymi wargami. On pogłębił pieszczotę.
Zatopił swoje usta w jej. Przejechała składając pocałunki po linii jego
żuchwy, by następnie móc nadgryzać delikatnie jego ucho. On szeptał jej
do ucha czułe słowa, drażniąc je cały czas swym oddechem. Całował każdy
milimetr jej twarzy by następnie przenieść pocałunki na jej obojczyk,
dekolt. Odchyliła głowę do tyłu. Zajęła się rozpinaniem jego koszuli.
Powoli, powolutku, guzik po guziku. Nie spieszyli się, napawali się
chwilą bliskości z sobą. Agacie została jeszcze do rozpięcia tylko
połowa guzików. Poczuł, że nie ma już na sobie swojej koszuli. Ich
oddechy stawały się z minuty na minutę coraz szybsze. Jej ręce błądziły
po jego nagim torsie, umięśnionych ramionach, plecach. Przejechała
palcem wzdłuż linii jego kręgosłupa powodując dreszcze na jego ciele.
***
Ranek. Pierwsza obudziła się brunetka. Usiadła na skraju łóżka i
przypatrywała się śpiącemu mężczyźnie. Po krótkiej chwili udała się do
kuchni, aby zrobić sobie kawę. Krzątała się tam z dobre 5 minut. Przez
przypadek wypadł z jej rąk kubek z gorącym napojem. Dźwięk tłuczącego
się naczynia obudził Dębskiego. Ubrał szybko na siebie koszulę i poszedł
do niej.
-Zostaw. Ja to pozbieram.- powiedział, widząc Agatę zbierającą odłamki naczynia.
-Sama dam sobie świetnie radę.
-Mówiłem, że Ci pomogę.- powiedział widząc jak skaleczyła sobie palca.
-Ała, boli!- krzyknęła, gdy włożył jej rękę pod wodę.
-Nad czym tak myślisz, Agatko?
-Agatko? Jaka Agatko, do cholery! Wynoś się z mojego mieszkania!
-Chyba sobie żartujesz?
-Wynoś się do cholery!- wrzasnęła, rzucając w niego spodniami. Dwie
minuty później nie było już go. Położyła się na łóżku i zaczęła płakać.
Trzy tygodnie później. Nie pokazywała się w kancelarii.
-Agata, otwórz!- usłyszała głos przyjaciółki. Niechętnie podeszła do drzwi.
-Co chcesz?- zapytała
-Przyszłam zobaczyć co słychać u mojej koleżanki. Coś marnie wyglądasz.
-Wydaje Ci się. Chcesz kawę?
-Nie. Tak przyszłam zajrzeć czy żyjesz- uśmiechnęła się stając koło
niej. Brunetka nagle zaczęła osuwać się na ziemię. Dorota zaczęła
krzyczeć jej imię. Ona nic nie odpowiadała. Szybko wyciągnęła telefon z
torebki i wykręciła numer na pogotowie. Powiedziała wszystkie dane i
zaczęła ją cucić. Nie reagowała.
Pogotowie zabrało ją do szpitala. Dorota jechała za samochodem, które wiozło jej przyjaciółką. Pobiegła w kierunku recepcji.
-Dzień Dobry. Szukam Agaty Przybysz. Przywieziono ją niedawno.
Siedziała i czekała na wyniki badań. Nagle lekarz wszedł do sali.
Przekazał jej najgorszą wiadomość jaką teraz mógł. Pytała się samą
siebie jak ma sobie poradzić i jak zadbać o dziecko, które nosiła pod
swoim sercem. Przecież niedawno straciła prawo do wykonywania zawodu i
nie miała w ogóle pracy. Po kilku minutach weszła do pokoju
przyjaciółka. Przytuliła ją do siebie. Brunetka powiedziała jej o
wszystkim.
-Musisz mu powiedzieć. On powinien o tym wiedzieć.
-Ja nic nie muszę. Powiem mu nie wiem kiedy. Jak ja sobie poradzę? Przecież nie mam pracy.- czuła jak do jej oczu napływają łzy.
-Właśnie przyszłam do Ciebie w tej sprawie. Rybińska przyjęła łapówkę w
twojej sprawie. Więc twój powrót jest tylko formalnością. –
Co Ty mówisz? Naprawdę? Możesz poprowadzić moją sprawę?
-Oczywiście.- uśmiechnęła się- i tak w ogóle gratuluje.
Po niecałej godzinie wyszły z szpitala. Pojechały do kancelarii. Dwa
tygodnie później wychodziły radosne z sądu. W sprawie Agaty zeznawał
Marczak, na jej korzyść. Wszystko się udało i mogła wrócić w tym
momencie do wykonywania zawodu.
-Dziękuję, jeszcze raz dziękuję- przytuliła się do przyjaciółki.
-Nie ma sprawy. Fajnie, że wracasz do kancelarii.
-Nie wracam. Jutro wylatuję do Krakowa, rozejrzeć się za jakimś mieszkanie i troszkę pozwiedzać.
-Powiedziałaś mu?
-Jeszcze nie. Zobaczymy później. Teraz uciekam coś zjeść, a Ty masz chyba zaraz jakąś rozprawę w sądzie, jak mi mówiłaś wczoraj.
CZEKAM NA CEDEK ! :)))
OdpowiedzUsuń