czwartek, 5 września 2013

Opowiadanie Daisy cz.15

1. Jest tak dużo opowiadań Daisy (15), że pomyślałam już o tej zakładce, bo niektórym może się trudno szukac :) No więc jest zakładka dla Daisy :)

2. Właśnie słucham tej piosenki, z której użyłaś cytatu :) Chyba każdy fan PA już jej słuchał :D

3. To było taakie wzruszające <3 No uwielbiam <3 Czytałam na streemo :D Ale tam nie komentowałam, więc tutaj piszę co myślę :) Czekam na cedek *__*

Miłego czytania :)

Domcia

Nie wiem co mam napisać. Pod ostatnim opowiadaniem pojawiły się tak cudowne komentarze, że teraz boję się was zawieść. No, ale trzeba być odważnym w życiu.
Wiem, że to moje ‘cuś’ jest niczym w porównaniu z wczorajszym odcinkiem 4 transzy PA, ale mimo to zapraszam do lektury – chociażby dla zabicia czasu przed następnym wtorkiem. Będę wdzięczna za każdy komentarz, który po sobie tutaj pozostawicie. Każdy z nich dodaje weny, otuchy, natchnienia i… ‘tego czegoś’. Dziękuję za nie wszystkie po kolei.
Bez dalszych wstępów chciałabym zadedykować moje opowiadanie wszystkim osobom, które pozostawiły jakikolwiek komentarz pod moim opowiadaniem oraz… An. – mojej ulubionej i kochanej, bez której nie powstałaby ta część. Wszystkie one są bardzo pomocne w tworzeniu.
A teraz jak to zawsze: miłego czytania!
***

„Jeszcze nie rozumiem,
Nie rozumiesz ty,
Czemu chcemy ciągle blisko być,
Kiedy patrzysz na mnie,
Zmieniasz cały świat.
Prócz twych oczu nie istnieje nic…
Mogę zamknąć drzwi
Klucz wyrzucić
I wiem, nie da się zapomnieć
Mogę uciec gdzieś, by nie widzieć Cię,
Już nie umiem Cię zapomnieć…”
Ania Dąbrowska – „Nie mogę Cię zapomnieć”

Cały czas siedzieli w ciszy na łódce, więc gdy zadał jej to pytanie, automatycznie skierowała swój wzrok w miejsce wydawanego dźwięku. Zaraz jednak odwróciła wzrok i skierowała go z powrotem na cudowne niebo. Zastanawiała się co ma mu odpowiedzieć. W końcu odpowiedziała ledwo dosłyszalnym głosem:
- Boję się, że jeżeli coś powiem, lub chociażby się poruszę, to całe to piękno, które mnie otacza – zniknie. Znowu. Znowu coś stracę. – wzięła głębszy oddech. – Nie chciałam żeby cokolwiek się zmieniało. Dlaczego takie sytuacje zawsze mnie się przytrafiają? Chciałabym aby ta chwila, ten otaczający mnie spokój trwał wiecznie… ale mam przeczucie, ze już nigdy nic nie będzie takie jak dawniej. Czuję, jak kolejna, duża zmiana wkrada się do mojego życia po raz kolejny. – wypowiadała każde słowo powoli, z namysłem. Mówiła prosto z serca. Sama się sobie dziwiła. Nic dzisiaj nie wypiła, ani kropelki, więc dlaczego zwierza się Markowi z tego wszystkiego?
- Ja się nie zmienię. – odparł po chwili wahania Marek. To co miało się w nim zmienić, już się zmieniło. Wiedział czego chce, wiedział, że chce być z Agatą, wiedział, że chce być już na zawsze przy niej. Musiał jedynie dowiedzieć się, czy ona tego chce. – Będę zawsze przy tobie i nikt i nic tego nie zmieni. Nigdy. Przynajmniej to jedno mogę ci obiecać. – po tych słowach popatrzył się na jej głowę. Chciał przyjrzeć się jej reakcji, jednak jej wzrok wciąż był skupiony na spokojnej tafli jeziora. Marek dotknął więc delikatnie jej policzka chcąc widzieć jej twarz. Odwróciła głowę i ich oczy spotkały się. Ponieważ Agata odwróciła głowę bardzo szybko, nie zauważyła, że wcześniej Marek się do niej nieco przysunął. Teraz ich twarze dzieliły milimetry. Teraz dokładnie widział jej oczy. Zobaczył w nich to co każdy mężczyzna chciałby zobaczyć w oczach kobiety, na której mu zależy. Widział w nich to, co zawsze chciał w niej zobaczyć. Jej oczy pełne były wdzięczności, czułości, ciepła, miłości i… zaufania. Wreszcie. Tak długo na to czekał. Tak długo nie potrafiła mu zaufać. Wiedział, że po tym co przeszła w życiu, nie przyjdzie jej to tak łatwo, jednak czekał na te chwilę bardzo.
Coś jej w środku powiedziało, że może mu już w pełni zaufać, wiedziała, że nigdy już nie każe mu wyjść. Kochała go. Tak, teraz mogła to powiedzieć. Teraz była tego na 250% pewna. Nie potrafiła tego dostrzec wcześniej. W tej chwili miała pewność, że może mu w pełni zaufać. Gdyby ktoś ją o zapytał dlaczego, nie potrafiłaby odpowiedzieć. Po prostu to wiedziała. Coś w jego głosie mówiło jej, że to ta chwila.
- Wiem. – odparła po dłuższej chwili milczenia. – Wiem. – powtórzyła i mocno wtuliła się w jego tors. Marek odwzajemnił ten gest i objął ją swoimi mocnymi rękami. Mimo iż było już prawie całkowicie ciemno, bo Słońce w większości już schowało się za horyzontem, dla nich nie liczyło się nic. Liczyli się tylko oni i ta chwila.
Po chwili Marek puścił ją i delikatnie oraz czule ujął jej twarz. Wpatrywał się ponownie w jej oczy i nadal widział w nich to samo. Nie chciał z niczym się spieszyć, jednak w blasku zachodzącego Słońca i otaczającej ich ciemności tego cudownego wieczora jej usta, jej twarz, jej włosy i cała ona była bardziej niż kiedykolwiek pociągająca. Na krótką chwilę przeniósł wzrok na jej usta, by zaraz zatonąć w nich na dobre. Ona odwzajemniła ten cudowny pocałunek. Siedzieli w łódce na środku jeziora, dookoła nich rozpościerał się ciemny nocą las, za nimi widniały końcówki zachodzącego Słońca. Na przystani czekał zaś zniecierpliwiony mężczyzna, od którego wypożyczyli łódkę. Nie wiedział co ma zrobić by tych dwoje wreszcie wróciło do przystani. Najpierw coś wykrzykiwał, jednak oni byli zbyt daleko by go usłyszeć. Marek był od samego początku skupiony tylko na Agacie. Dla niej z kolei w tym momencie świat kończył się na nim. Oboje chcieli sobie pokazać jak bardzo pragną być kolorowym kwiatem, wypełnieniem, zabiciem ciągłej rutyny w życiu tego drugiego. Ich czułości nie miałyby końca, gdyby nie resztki przytomnego umysłu Agaty. W pewnym momencie, odłączyła swe usta od niego. Zachowała jedynie taką odległość, która pozwalała jej swobodnie mówić.
- A czy my nie musimy czasem… oddać tej łódki? Bardzo tu miło, jednak… – popatrzyła się radośnie na Marka. – …mieliśmy ją oddać do dziewiątej, a jest piętnaście po. – zaśmiała się widząc nagłą zmianę na twarzy Dębskiego.
- Matko! Faktycznie! – powiedział szybko rozglądając się za wiosłami. Po ich znalezieniu, zaczął błyskawicznie wiosłować do brzegu. Gdy dopłynęli na miejsce i Marek przeprosił zdenerwowanego właściciela, skierowali się do hotelu.
Nie było to jednak tak łatwe zadanie, na jakie wyglądało. Ani Marek, ani Agata nie znali drogi, a było już ciemno, zimno. Las, który za dnia wydawał się być przyjaznym, miłym, cichym miejscem, lecz teraz jest tu ponuro i bardzo nieprzyjemnie. Drzewa ich otaczające stały się nagle bardzo wysoki, czarne i tajemnicze, jakby zaraz z ciemnej otchłani lasu miało coś wypaść, poszarpać na strzępy i na koniec, po torturach – zjeść.
- Czy my na pewno dobrze idziemy? Bo ja nie znam w ogóle tych okolic, a ty chyba też nie jesteś tutaj stałym bywalcem, co nie? A tak w ogóle, to trochę się strasznie zrobiło. – powiedziała po kilku minutach drogi przez ciemny las.
- Tak, tak. Patrz, tutaj skręcaliśmy idąc na przystań i zaraz za tym zakrętem będzie już widać świtał hotelowe. Spokojnie, trochę więcej wiary we mnie. – odpowiedział pogodnie i objął swoim silnym, bezpiecznym ramieniem. Agata położyła głowę na jego klatce piersiowej i pozwoliła się prowadzić. Sama zaś napawała się zapachem jego perfum… Uwielbiała je…
Po niespełna piętnastu minutach doszli do hotelu i od razu poszli do pokoi. Marek był bardzo zadowolony z przebiegu dzisiejszego dnia. Wreszcie uzyskał to, na czym tak bardzo mu zależało. W tej chwili nie liczyło się nic – tylko ona. Zamknął swój pokój i zapukał do Agaty. Ta otworzyła mu z uśmiechem.
- Proszę, wejdź.
- No, no… Widzę, że ty jednak masz szczęście! – powiedział rozglądając się po pomieszczeniu. Agata spojrzała na niego pytająco. – Masz o wiele większy pokój niż ja! To nie fair!
- No widzisz. – uśmiechnęła się po czym dodała ironicznie – Zaproponowałabym ci przenocowanie, ale słyszałam od Marii, że podobno strasznie chrapiesz, a ja lubię być wyspana. Po tych słowach oboje parsknęli śmiechem.
- Dobra, ja idę się umyć.
- Gdzie! Za kogo ty mnie masz? – powiedział uwodzicielsko i pociągnął ją za rękę. – Nigdzie nie idziesz. Zostajesz tutaj i koniec. – powiedział i tym razem mocniej pociągnął. Agata upadła na jego kolana.
- Co ty robisz? – powiedziała zdziwiona i jednocześnie zadowolona Agata. – Myślisz, że co ja jestem? Zabawka? – popatrzyła się na Dębskiego figlarnie. On nic nie odpowiedział. Po kilku sekundach zminimalizował dystans między ich ustami do zera i oboje zatonęli w czułym, delikatnym, namiętnym, cudownym pocałunku. Agata objęła rękami jego szyję. Była szczęśliwa. Marek czule całował każdy milimetr jej twarzy, szyi, karku. Jednak gdy przypadkowo zahaczył ręką o skrawek jej bluzki odsłaniając tym samym skrawek jej pleców, Agata odsunęła się. Nie chciała robić niczego poważnego, poważniejszego niż pocałunki.
Dębski siedział jak wryty. Myślał, że wszystko już będzie dobrze, że go kocha, że mu ufa, że jest tego pewna. Gdy przerwała tę cudowną chwilę, był zdezorientowany. Po chwili jednak zrozumiał, że Agata jest zupełnie inną kobietą niż Maria. Z nią nie da się wszystkiego tak po prostu zrobić. Potrzeba trochę czasu. Ale za to właśnie ją kochał.
Rankiem, do ich pokoju weszła mała osóbka. Ona momentalnie się przebudziła i pierwsze co do niej dotarło, to bose nogi dziecka. No trudno. Jest ciepło.
- Mamo, nudzi mi się. – powiedział Filip. ‘Mama’ spojrzała na zegarek: 6:37. Mimo iż normalnie jej ukochany synek śpi do 10, dzisiaj obudził się 3,5 godziny wcześniej. Potrąciła lekko Wojtka. Może podczas ich wczorajszej rozmowy ze znajomymi Zuzia spała jak aniołek, później przypomniała o sobie. Na dodatek było to dobre kilka razy w nocy, więc Dorota była wykończona.
- Mhmm… - odezwał się Wojtek nie ruszając się i nie otwierając oczu. „Czego ta kobieta ode mnie chce o tej godzinie?” pomyślał.
- Filip się nudzi, a ja chyba z dziesięć razy wstawałam w nocy do Zuzi. Proszę, zrób coś. Ja jestem wykończona.
- Filip? – zapytał nieprzytomny jeszcze Gawron. – Aha… Dobra… Już wstaję… Filip, zostaw mamę. Chodź. – wyszli. Dorota została sama. Jednak zanim zasnęła, dużo myślała o swoim życiu… Wczorajsza rozmowa przywołała jej ‘młodość’. Ile się od tamtych czasów wydarzyło… W tym momencie wydała się sama sobie stara… Uświadomiła sobie jednak tez to, że jest bardzo szczęśliwa w życiu. Ma męża, na którym może polegać – zawsze, trójkę kochanych dzieci i najlepszych na świecie przyjaciół. Żeby tylko tym przyjaciołom tez się tak dobrze układało… Myśląc o nich, zasnęła.

***
Na koniec jeszcze kilka słów od autorki. :)
Na początek chciałabym uprzedzić, że (w miarę możliwości) chciałabym jeszcze pisać moje opowiadanie, jeśli jest sens. ;)
W kolejnych partach mojego opowiadania, jeśli powstaną, mam zamiar wpleść niektóre wątki z IV sezonu. Wydaje mi się jednak, że nie będzie to nudne i mało oryginalne i nadal z chęcią będziecie czytać moje małe ‘dzieła’. Jeszcze raz dziękuję za wasze niezwykle motywujące komentarze.
:)

6 komentarzy:

  1. Ja tam bardzo lubie twoje opowiadania i zawsze z chęcią przeczytam :D Oczywiście czekam na cedek ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemnie się czytało. <3 Ciepłe, przemyślane, spokojne opowiadanie :) A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że się podobało. :)
    Oczywiście również dziękuję bardzo za zakładkę ;p
    To dla mnie zaszczyt <3
    "Ciepłe, przemyślane, spokojne" - tyle pięknych epitetów w 1 zdaniu? *kłania się*
    Daisy
    P.S.
    Nawet Domcia się do mnie przekonała, bo na początku to chyba nie za bardzo. ;)
    Ale ja i tak Cię kochałam, kocham i będę kochać Domciu! I twoje opo-wiersz - "KONIEC"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no bez przesady :D Nie miałam jakiegoś wielkiego "WOW" - jak np. w przypadku eM. - ale opowiadanie było spoko :) Jednak teraz, muszę stwierdzic, że z każdą częścią coraz bardziej mi się podoba *__* Dlatego czekam na cedek :) I cieszę, że mnie kochasz <3 I że "KONIEC." Ci się podoba :D

      Domcia

      Usuń
    2. Dlatego też nie napisałam, że zrobiłaś jakieś wielkie "WOW", tylko się do niego PRZEKONAŁAŚ. Wiem, że opowiadanie eM. było o wiele lepsze niż moje, więc się do niej nie przyrównuję ani nic. Po prostu, cieszę się, że Ci się podoba moje opo. Tyle.
      Daisy :)

      Usuń
  4. uwielbiam to twoje opo <3

    OdpowiedzUsuń