Domcia
Kolejna
porcja MarGaty ode mnie. Wiem, że bardzo szybko, ale tak jak ostatni pisałam,
mam dużo wolnego czasu, więc piszę. Mam nadzieję, że nie zaśniecie. To już taka
jakby ‘rocznica’: 20 część :D
A
co do treści, to nie była to część łatwa do napisania, bo musiałam przebrnąć
przez trudny moment w opo. Nie wyszło dokładnie tak jak chciałam, ale starałam
się dać dużo opisów i zminimalizować dialogi. Za jakiekolwiek błędy –
przepraszam. Starałam się je wyłapać. Nie przedłużając, zapraszam do czytania.
***
„ I can’t unthink about,
I can’t unfeel your touch.
I can’t unheard all the words,
unsay all the
things ,that used to mean so much
(…) I can’t unlove you…”
Kenny
Rodgers – „ I can’t unlove you”
Wchodząc
do kancelarii usłyszał jej cudowny głos. Rozmawiała z kimś przez telefon.
Ucieszył się, że znowu tu pracuje. Pewnie znowu próbuje rozwikłać zagadkę
klienta i rozważa przy nim swoje przypuszczenia. Stare, dobre czasy wróciły, ale jednak nie w
całości… Oni i ich relacja była na zupełnie innym etapie. Byli sobie bliżsi.
Mimowolnie popatrzył się w stronę jej gabinetu. Nie zauważył jednak Bartka
wychodzącego z konferencyjnej, który przyglądał mu się z ciekawością. Już od
dawna widział, że coś pomiędzy Agatą, a Markiem iskrzyło. Zastanawiał się, nie
pierwszy zresztą już raz, ile jeszcze będzie musiał czekać na jakieś
poważniejsze kroki.
***Tym razem na szczęście nie było żadnych świec, żadnego wina i żadnej romantycznej restauracji. Umówili się w zwykłej, aczkolwiek bardzo przytulnej kawiarni. Gdy usiedli, zapytała z nieskrywaną ciekawością w głosie:
- To jakie masz dla mnie wieści, których nie mogłeś mi przekazać przez telefon?
- Takie. – uśmiechnął się do niej życzliwie i wyjął z kieszeni marynarki, niewielką, złożoną na pół, kartkę. Agata patrzyła się na nią przez chwilę, by zaraz szybko sięgnąć po papier. Otworzyła go i z zapartym tchem przeczytała… Było to zaproszenie na ślub.
- Gratuluję. Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? – powiedziała z ogromną radością. Jej oczy iskrzyły się tysiącami kolorów, a twarz promieniała. Cieszyła się jego szczęściem razem z nim.
- Jak miałem to zrobić? Nie chciałem Ci tak po prostu tego komunikować, a zaproszenia nie da się przez telefon pokazać. Poza tym, chciałem Ci to wręczyć osobiście. – mówił ciepłym głosem. Po chwili chciał coś jeszcze dodać, lecz przeszkodził mu dzwoniący telefon Agaty. Popatrzyła się na niego pytająco.
- Odbierz, odbierz. – powiedział szybko. Wyciągnęła telefon z torby i kliknęła zieloną słuchawkę.
- Tak? Coś się stało?
- Chciałem się po prostu dowiedzieć gdzie jesteś i czy miałabyś dla mnie dzisiaj wieczorem trochę czasu? – usłyszała w słuchawce jego pociągający, męski głos.
- Dzisiaj chyba nie dam rady. Jestem w kawiarni z Maćkiem. – odparła swobodnie. – Muszę kończyć. Do zobaczenia jutro. Pa. – rozłączyła się i po chwili kontynuowała rozmowę ze starym przyjacielem, nie zdając sobie sprawy z tego, że gdzieś tam, w Warszawie siedzi mężczyzna, któremu właśnie ktoś zupełnie nieświadomie wbił ostrą szpilkę w serce.
***
„Dlaczego akurat Maciek?” – zadawał sobie to pytanie już po raz setny. Gdy Agata powiedziała mu, że to z nim się spotkała i na dodatek była z tego faktu bardzo zadowolona, nie wiedział co ma robić. Po raz pierwszy w życiu, był zazdrosny o jakąś kobietę. Nie, o kobietę swojego życia. Mimo iż cały dzień miał tak naprawdę bardzo dobry humor, to teraz przed oczami przelatywały mu same czarne scenariusze dotyczące jego życia. W końcu jednak przestał o tym myśleć, bo jeszcze zrobiłby coś głupiego. Zrezygnowany i zawiedziony życiem, poszedł do sypialni. Chciał zasnąć, by o tym wszystkim zapomnieć, lecz jego wciąż wirujące myśli nie pozwalały mu na to. W pewnej chwili zaczął wspominać. To go trochę uspokoiło. Natłok przeróżnych wydarzeń z ‘ich’ życia, dziwnym trafem przywołał mu przed oczy obraz smutnej i przygnębionej Agaty w jego samochodzie. Do teraz nie potrafił zrozumieć dlaczego nagle, tuż po telefonie od Marii, posmutniała… Jednak kilka sekund później powtórzył w myślach jej imię: Maria! To o nią jej chodziło. „A ty idioto tego nie zauważyłeś!”
***
Kończyli już rozmowę. Oboje mieli jeszcze na jutro trochę pracy, a było już grubo po dziewiątej. Nawet nie zauważyli jak szybko minęły im dwie godziny przyjemnej rozmowy. Znowu byli przyjaciółmi, mieli mnóstwo wspólnych tematów. Tak jak dawniej… Jak w szkole. Dzięki temu spotkaniu, obydwoje poczuli się o dobre kilkanaście lat młodsi.
- Aha, zapomniałbym. Ślub jest co prawda za miesiąc, ale gdybyś przyszła z kimś, to daj znać wcześniej. Sprawy czysto organizacyjne. - powiedział Maciek na odchodnym. – Do zobaczenia.
- Dobrze, dam znać. Do zobaczenia. –pożegnali się i opuścili lokal.
***
Od samego rana, w kancelarii panowała napięta atmosfera. Bartek właśnie odwoływał kolejnego klienta Marka i kolejny raz dostawał za niego po uszach. Dziwił go fakt, że Dębski nie przyszedł dzisiaj do pracy. Co innego, gdyby to była Agata, czy Dorota, ale On? Nawet telefonów nie odbierał. Nic. Nie dawał żadnego znaku życia.
***
Stał pomiędzy dwoma drzewami. Obydwa były piękne, lecz to po prawej jego stronie, miało o wiele ładniejsze owoce. Nie były w ogóle robaczywe, a wręcz przeciwnie: błyszczały w świetle zachodzącego Słońca i kusiły swoimi dojrzałymi kolorami. Podszedł do tego drzewa i zerwał jeden z owoców. Ugryzł go. Po jego podniebieniu rozszedł się cudowny smak i aromat owocu. Jednak gdy tylko go połknął, jego usta wypełniła gorycz i okropny smak. Ugryzł je ponownie i po raz kolejny rozkoszował się smakiem owocu. Tym razem jednak nie połykał go tak szybko, gdyż chciał się tym rozkoszować jak najdłużej. Jednak z każdą chwilą, coraz bardziej interesowało go tamto drugie drzewo. Mimo iż w jego ustach tkwił już jeden owoc, jego myśli były coraz bardziej zajęte tamtym drzewem. Zaciekawiło go swoją ‘innością’. Im bardziej jednak o nim myślał, tym bardziej pierwszy owoc stawał się gorzki, tracił swój cudowny smak. W końcu wypluł je i podszedł do drugiej rośliny. Jej owoce nie były takie piękne jak poprzednie. Gdzieniegdzie widać było ślady po różnych owadach. Również i samo drzewo nie prezentowało się tak pogodnie i dostojnie jak poprzednie, ale miało w sobie coś innego. Pewien czar i tajemniczość.. Niektóre gałęzie były połamane, w innym z kolei miejscu, nie miało liści, a jego kora miała wyraźne znaki po cięciach nożem. Zanim postanowił zerwać jeden z jego owoców, zastanawiał się chwilę. W końcu jednak się przełamał i urwał jeden, mały owoc. Obejrzał go dokładnie. Po jednej stronie było prawie całe podziurawione przez małe robaczki, lecz z drugiej było nietknięte. Tam też je ugryzł. Najpierw po jego podniebieniu rozszedł się nieprzyjemny smak goryczy, lecz kilka sekund później, zmienił się on na wyjątkowo słodki, soczysty i niezwykle przyjemny dla podniebienia. Połknął tę część i poczekał chwilę, lecz w jego ustach nadal pozostawał ten sam cudowny smak… - Obudził się i usiadł na łóżku. Popatrzył na zegarek: 5:57. Miał jeszcze dużo czasu, więc zaczął rozważać swój sen. Może i nigdy nie był zbyt refleksyjnym człowiekiem, lecz tego typu przesłania docierały do niego bez żadnych wysiłków z jego strony. Postanowił „kontynuować” swój sen w rzeczywistości i z tym postanowieniem wstał z łóżka, jednak było już zbyt późno żeby iść do pracy. Tę jedną rzecz postanowił sobie dzisiaj odpuścić. Zjadł coś w pośpiechu i wyszedł. Po drodze zdążył napisać tylko SMS – a do Doroty: „Nie będzie mnie dzisiaj. Przepraszam za kłopoty w kancelarii. Odwołaj mi na jutro klientów. Pojutrze na 100% będę z powrotem. Wtedy Ci wszystko opowiem.”. Kliknął: „wyślij” i wsiadł do samochodu. Czekało go dzisiaj trudne zadanie. To czego szukał musiało być idealne pod każdym względem: subtelne, lecz jednocześnie stanowcze i nie pozostawiające żadnych wątpliwości, delikatne jak małe dziecko , ale też ostre jak nóż, a zarazem czułe jak pocałunki.
***
Do wieczornej imprezy zostały jeszcze półtorej godziny. Siedziała w gabinecie i obserwowała sąsiednie drzwi. Cały dzień zastanawiała się, gdzie on może być. Dlaczego nie przyszedł do kancelarii, dlaczego nie daje znaku życia? To było do niego niepodobne. Napisał do Doroty, że go dzisiaj nie będzie, ale jej to nie wystarczyło. Bała się, że coś mu się mogło stać. Gdy tylko o tym pomyślała, momentalnie przed jej oczami pojawiło się tysiące pesymistycznych scenariuszy z Markiem w roli głównej. Automatycznie chwyciła telefon i wybrała Jego numer. Przyłożyła urządzenie do ucha i czekała… Jeden sygnał, drugi, trzeci… W końcu usłyszała jego głos: „ Dzień dobry, tu Marek Dębski, nie mogę teraz rozmawiać. Proszę zostawić wiadomość.” Zrezygnowana i zawiedziona rozłączyła się i odłożyła telefon. Po chwili weszła do jego gabinetu. Sama nie wiedziała dlaczego. Chyba chciała się jeszcze raz upewnić, że go tam nie ma. Otworzyła drzwi i rozejrzała się po tak dobrze jej znanym pomieszczeniu. Nie było go. Wychodząc z pomieszczenia, poczuła jeszcze woń jego perfum. Przystanęła i zawróciła. Usiadła na jego fotelu i zamknęła oczy.
Z ‘pół snu’ wyrwał ją dźwięk telefonu. Szybko podniosła się z ‘Markowego’ fotela i odebrała połączenie.
- Cześć Dorota. Coś się stało?
- Agata, kiedy będziesz? Impreza za czterdzieści minut. Wiem, ze to jeszcze sporo czasu, ale tak tylko Ci przypominam. Na wszelki wypadek. Zdążysz?
- Oczywiście. Już jestem prawie gotowa. Spokojnie. – odpowiedziała zaskoczona. Nie mogła dać po sobie znać, że jest jeszcze w tak zwanym ‘proszku’.
- Ty mnie lepiej nie uspakajaj, tylko bądź na czas. Będziemy czekać. Muszę kończyć. Pa. – odparła rudowłosa przyjaciółka i rozłączyła się. Agata jeszcze przez chwilę stała osłupiała. Zasnęła! A teraz jeszcze spóźni się na imprezę organizowaną specjalnie dla niej. Z prędkością światła spakowała wszystkie dokumenty i jeszcze szybciej wyszła z kancelarii.
Zdyszana wbiegła do mieszkania, rzuciła wszystko na kanapę i poszła do łazienki. 10 minut później, kończyła zakładać granatową sukienkę kupioną specjalnie na tę okazję. Podeszła do szafy i wyjęła z niej taką samą torebkę i szpilki. Następnie znowu udała się do łazienki by zrobić sobie odpowiedni na tę okazję makijaż i poprawić fryzurę. Spędziła nad tym trochę więcej czasu niż myślała, ale miała cichą nadzieję, że jednak On się tam pojawi.
Dotarła na miejsce prawie punktualnie. Gdy weszła do lokalu, powitały ją głośne okrzyki przyjaciół wiwatujące na jej cześć. To było piękne, lecz jej uśmiech tak szybko jak się pojawił, tak szybko też znikł. Przyglądała się wszystkim znajomym twarzom z uwagą wypatrując tej jednej. Jednak jego tam nie było. Gdy okrzyki ucichły i wszyscy zajęli się przerwanymi rozmowami, podeszła do niej zmartwiona wyglądem przyjaciółki Dorota. Agata była blada, a jej wzrok jak opętany wodził po zebranych. Przyjaciółka od razu domyśliła się kogo szuka. Posadziła ją przy pierwszym wolnym stoliku i chwyciła za ręce, pytając co się stało i czy wszystko w porządku.
- Tak, tak. Super impreza. Dziękuję, że ją zorganizowaliście. Jesteście z Wojtkiem kochani. – powiedziała drżącym głosem. Jej obawy z kancelarii powróciły. Znowu miała przed oczami kolejne okropne scenariusze.
- Agatka, napij się wody, bo blada jesteś. – zatroszczyła się Dorota i podała przyjaciółce szklankę z wspomnianą cieczą. Brunetka posłusznie ją wypiła, a jej twarz nabrała nieco więcej kolorów.
- Chodź, musisz przywitać się z gośćmi. – pociągnęła ją w stronę przybyłych gości i już po kilku minutach Agata poznała narzeczoną Maćka. Bardzo przyjemnie się im rozmawiało. Dzięki tym wszystkim ludziom na chwilę przestała myśleć o Nim. Mogła się trochę uspokoić.
***
Wracał do domu trzymając w rękach swoją zdobycz. Była dokładnie taka jak sobie wymarzył. Położył ją na stoliku w kuchni i włączył telefon. Od razu jego oczom ukazały się 3 nieodebrane połączenia od Agaty, 5 od kancelarii i 6 od Doroty. W pewnym momencie urządzenie zabrzęczało i na ekranie pokazał się spóźniony komunikat: „IMPREZA – 20!”. Przeczytał go i odłożył telefon z powrotem. Dochodziła dziesiąta. Zmęczony dzisiejszym dniem, poszedł się odświeżyć i przygotować na jutrzejsze rozprawy.
***
Po wczorajszej imprezie była wykończona. Wchodząc do kancelarii nawet nie przywitała się z Bartkiem, co zawsze robiła. Po jej głowie cały czas chodziły wczorajsze rozmowy z Kaśką i Maćkiem. Obydwoje jeszcze w tym roku biorą śluby. Założą szczęśliwe rodziny i codziennie wieczorem będą mieli świadomość, że jest na świecie miejsce, do którego zawsze mogą wrócić i czuć się bezpiecznie w towarzystwie tej drugiej osoby. A ona? Wszyscy w trójkę chodzili do jednej klasy w liceum. Wtedy wszystko było prostsze. Nie było dzisiejszych obaw o posadę, o przyszłość. Nie było tylu obowiązków. A teraz oni założą rodziny, a ona dalej będzie sama jak palec.
Z ponurych myśli wyrwał ją Jego głos. Przyszedł do kancelarii! Pytał się o coś Bartka… Idzie do Doroty. Usłyszała jeszcze tylko trzask zamykanych drzwi do jej gabinetu. Po chwili usłyszała jak jej przyjaciółka krzyczy. Nie wiedziała jednak, czy to krzyk rozpaczy, radości, smutku, złości, czy szczęścia. Po kilku minutach wyszedł z sąsiedniego gabinetu i usiadł w swoim królestwie. Z zapartym tchem patrzyła się na drzwi dzielące ich gabinety i czekała kiedy do nich podejdzie i otworzy je. Czekała. Mijały minuty, a on się nie pokazywał, tylko nerwowo chodził po swoim gabinecie. Gdyby ktoś ją zapytał co czuła w tamtej chwili… nie potrafiłaby odpowiedzieć jednym słowem. Czuła ból, wewnętrzne rozdarcie i odrzucenie z jego strony. Jeszcze kilka dni temu pomiędzy nimi było tak dobrze. Dogadywali się ze sobą i czuli, że tej drugiej osobie zależy. Przychodził do niej wieczorami przed rozprawą, dodawał otuchy, prawił komplementy, skradał całusy.. A teraz? Czuła się taka bezsilna wobec całej tej sytuacji. Czy to był już koniec? Nie. Na to by nie pozwoliła. Kiedy On się tak zmienił? Otworzyła księgę zwaną wspomnieniami lub pamięcią. Po chwili zastanowienia, w jej sercu zaczęło kiełkować drzewko nadziei. Znalazła już przyczynę, lecz nie była jej pewna na 100%. A może nie chciała sama przed sobą przyznać, że tym razem szczęście to do niej się uśmiechnęło?
***
Po
rozmowie z Dorotą, nie wiedział jak ma się zachować w stosunku do Agaty. Nawet
rady Doroty nie przekonały go do szybszego działania. Nerwowo chodził po pokoju
i zastanawiał się co dalej. Jak ma to
wszystko zrobić? Był zdezorientowany, ale jednocześnie szczęśliwy. Nie chciał dzisiaj
o tym wspominać Agacie. Jeszcze by coś popsuł.
*** Promienie porannego Słońca delikatnie muskały jej twarz. Powoli uniosła powieki i popatrzyła się na śpiącego koło niej mężczyznę. On i dzieci byli dla niej całym światem. Wiedziała, że gdyby coś jej się stało, czy ktoś by ją skrzywdził, stanęliby za nią murem – wszyscy i bronili do ostatniej kropli krwi. Podniosła nieco głowę i podparła ją ręką. Drugą czule pogłaskała jego szorstki policzek. Wojtek przeciągnął się i otworzył oczy. Podniósł się trochę do góry i pocałował zamyśloną żonę w policzek. Ona natomiast pomyślała o Marku. O ich wczorajszej rozmowie. Cieszyła się z tego co jej powiedział. Z takiego przebiegu zdarzeń była bardzo zadowolona.
***
Spotkali się rano w kancelarii, lecz nie udało im się spokojnie porozmawiać, ponieważ Marek śpieszył się na rozprawę, lecz oboje mieli cichą nadzieję, że uda im się jeszcze dzisiaj spokojnie porozmawiać.
Zaraz po wyjściu Marka, do Agaty podeszła rudowłosa przyjaciółka, pytając czy się znowu pokłócili. Agata zaprzeczyła, chociaż tak naprawdę nie wiedziała coś się stało, dlaczego od wczoraj wieczorem był taki tajemniczy i zamknięty w sobie.
Późnym popołudniem, wrócił do kancelarii. Uchylił lekko drzwi do jej „królestwa” i zapukał we framugę. Brunetka podniosła głowę znad jakiegoś dokumentu. W jej oczach zauważył zdziwienie i nieme pytania: „Co się stało? Dlaczego się nie odzywałeś? Dlaczego jesteś taki tajemniczy?”
- Cześć. – przywitał się. W jego głosie nie było słychać żadnych uczuć, ale to chyba dlatego, że nie wiedział jak zacząć rozmowę.
- Marek… - zaczęła niepewnie, lecz mężczyzna jej przerwał.
- Nie miałabyś ochoty zjeść czegoś ciepłego w moim towarzystwie? – zapytał ciepło.
- Ja? – nie wierzyła w to co słyszy.
- A widzisz tu kogoś innego? To jak? – jego głos był przyjazny, czuły i ciepły.
- Jestem trochę głodna, więc tak. – odparła pogodnie. Nie wiedziała co było przyczyną tak nagłej zmiany. Oczywiście na dobre. Uśmiechnęła się.
Daisy
Czemu pod takim cudeńkiem jest tak mało komentarzy? Cudo! Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńCzemu pod takim cudeńkiem jest tak mało komentarzy? Cudo! Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńWedług mnie.twoje opo jest najlepsze i jak zwykle najbardziej wyczekuje twojego cedeka. <3 !
OdpowiedzUsuń