Przepraszam za opóźnienie w opach, na skrzynce nie znajdują się żadne nowości :< Pracuje obecnie nad trzema opowiadaniami, jedno szczególnie mnie pochłoneło, niedługo pojawi się jak tylko wymyślę tytuł, drugie wymaga szczególnego traktowania i na końcu zostaje kończący się już HIP :)
"It's cold but we'll be freezing in style
Let me meet a girl on day that
Wants to spread some love this way
We can let our souls run free and
She can open some happiness with me"
Train - Shake up Christmas
Warszawa pokryta była już sporymi warstwami śniegu, wszędzie odczuwalny był duch świąt Bożonarodzeniowych. Miasto wyglądało pięknie zwłaszcza nocą przystrojone w lampki i inne świąteczne dekoracje. Warszawskie ulice były puste, wszędzie panowała cisza, nawet bezdomni tego dnia nie byli sami, każdy świętował te święta w rodzinnym gronie, w towarzystwie przyjaciół bądź drugich połówek, te święta były szczęśliwe dla wszystkich głównych bohaterów historii. Do willi Janowskich przybył spóźniony Bartek, wraz z towarzyszką, blond piękność zginęła w tłumie obecnych gości, młody Janowski nie lubił rodzinnych imprez, zawsze temat kręcił się wokół niego, cała rodzina próbowała wybić mu z głowy kancelarie, aby zajął się czymś "poważniejszym" zawsze porównywany był do ojca. Tym razem obyło się bez poruszania tematu kancelarii, przyszłości, cała uwaga zgromadzonych była zwrócona na towarzyszke młodzieńca. Bartek co rusz zerkał na zegarek, odliczał minuty i sekundy do momentu opuszczenia willi, jego myśli wciąż były z kimś innym. Tyczasem do domu Gawronów zjechała się cała rodzina, Dorota przygotowywała się do tego zjazdu psychicznie od tygodnia. Chciała mieć już całą wigilie z głowy i chciała już być w górach. W jednym z bydgoskich domostw atmosfera była naprawdę ciepła, szczere uśmiechy i szczęście. To były ich pierwsze wspólne święta, obydwoje nie odrywali od siebie wzroku tak jakby dopiero co by się poznali, ale nie tylko oni cieszyli się własnym towarzystwem, był też siwawy mężczyzna trzymający w uścisku dłoń swojej partnerki Zosi, brunetka nie widziała kiedy ostatnio jej ojciec był taki szczęśliwy. W centrum miasta w jednym z apartamentów obchodzili święta Adrianna z Fabianem wraz z grupką znajomych. Nawet tego dnia Maria i Maciek obchodzili święta rodzinnie. Wraz z pierwszą gwiazdką na niebie wszyscy zaczęli dzielić opłatkiem i składać sobie najszczersze życzenia świąteczne. Wreszcie zegarki wskazywały dziewiątą, Bartek pożegnał się uradowany i wraz z Justyną opuścił wille i jak na dżentelmena przystało odwiózł ją do domu.
- Może wejdziesz? - zapytała szeroko się uśmiechając
- Muszę się spakować - skłamał, jego walizki stały już od trzech dni spakowane na ten wyjazd, tak naprawdę teraz wolałby być w innym miejscu - Do jutra - rzekł Bartek, nagle Justyna pocałowała jego zimne usta, przegryzając przy tym jego usta.
- Dziękuje za zaproszenie do rodziców, i dziękuje za jutro - uśmiechnęła się, Bartek stał chwilę w miejscu, natomiast Justyna pokonywała schody na klatce. Mecenas Janowski wsiadł do samochodu i analizował to co się przed chwilą stało, poczuł po raz pierwszy smak jej ust. Jednak panująca temperatura na dworze pomogła mu mrozić jego uczucia do niej, niekiedyś ogniste i wulkaniczne. Kiedyś z utęsknieniem czekał na jej wiadomość i odpisywał wiązankę czułych słów, teraz otwiera wiadomość i odpowiada zaimkiem, bez jakiejkolwiek czułości. Kiedyś zauważał każdą jej zmianę w wyglądzie, teraz jest ślepy. Kiedyś pragnął każdej chwili z nią, teraz woli z inną. Kiedyś nie mógł przestać z nią rozmawiać, teraz panuję między nami cisza. Odjechał spod jej kamienicy, i udał się w umówione miejsce, była to kamienica jedna z tych bogatszych w Warszawie, nawet jego samochód nie pasował tutaj dookoła same sportowe maszyny, albo terenówki, no i ten jeden samochód głośno pracujący, postanowił to zmienić bo nawet ochroniarz siedzący w kantorku śmiał się z młodzieńca wchodzącego do środka, zdecydowania ta kamienica nie przypominała kamienicy w której mieszkał gdzie od razu wchodziło się na klatkę schodową i najczęściej klatki te były w kolorach szarości, wchodząc do tej kamienicy wchodziło się od razu do wielkiego holu, zdobionego kolorami bieli, czerni i odcieni złotego. Posadzka wyłożona była chyba miliardem małych kafelek, na prawo znajdowały się windy, na lewo recepcja, wystrój niczym z jakiegoś pięciogwiazdkowego hotelu. Obok wind znajdowała się klatka schodowa, nawet ona jak na zwykłą klatkę wyglądała bogato, poręcz grafitowa, pięknie oszlifowana, połyskująca, na schodach dywan. Wszedł do windy, nawet ta winda nie przypominała tej z jego kamienicy, wjechał na samą górę, krótki korytarz i jedna para drewnianych drzwi z numerkiem dwanaście. Wziął kilka głębokich wdechów na odwagę, wciąż oszołomiony wystrojem kamienicy zapukał, usłyszał zbliżające się kroki serce waliło niczym dzwon, uspakajając oddech starał się również uspokoić przyspieszony rytm serca. W drzwiach stanęła kobieta która od kilku dni nie chcę opuścić jego wyobraźni, myśli i nawet snów, przywitała go szerokim uśmiechem i wpuściła do środka, wszedł do środka i się rozgościł po czym wyciągnął z torby granatowe pudełko i wręczył jej zaraz po złożeniu życzeń świątecznych. Dziewczyna otworzyła pudełko i jej oczom ukazał się piękny naszyjnik z diamencikiem z białego złota, uśmiechnęła się i wręczyła mu kwadratowe pudełko ze srebrnym zegarkiem w środku. Resztę wieczoru spędzili na tarasie z którego rozchodził się widok na Warszawę nocą, pili wino długo rozmawiając, tu przy niej czuł się tak swobodnie, czuł że mógłby dać jej to czego nie zaznała jeszcze wcześniej szczęścia. Nie raz podczas rozmowy rozbrzmiał jego telefon, jednak on nie odbierał tłumacząc że to koledzy robią głupie żarty. Telefon dzwonił, dzwonił i dzwonił, spojrzał na wyświetlacz to już jedenaste nieodebrane połączenie od Justyny, musi być to coś ważnego skoro za wszelką cenę próbuje się z nim skontaktować. Rudowłosa dała mu czas na odebranie wiadomości, i zniknęła za szklaną szybką tarasu udając się po kolejną butelkę czerwonego wina.
- Bartek dzwonie i dzwonię co się z Tobą dzieje - w jej głosie wyczuwalna była panika
- Em.. spałem - udawał zaspanego - Coś się stało? - jak na zawołanie ziewnął
- Nie.. w sumie nic ważnego, chciałam się zapytać tylko o której będziesz u mnie - zapytała
- Gdzieś koło siódmej - powiedział, i powiał silny wiatr
- Jesteś na zewnątrz? - zapytała zdezorientowana
- Nie, okno otworzyłem - próbował wybrnąć z sytuacji, chodź na rękę by dla niego było gdyby dowiedziała się o wszystkim, i przy tym ułatwiła spotkania z Julią - muszę kończyć, pa. - rozłączył się i na taras weszła rudowłosa z kolejną butelką wina.
- Ja już podziękuje - uśmiechnął się - muszę jakoś dojechać do mieszkania - Julia pokiwała głową w geście zrozumienia, siedzieli na tarasie jeszcze z dobrą godzinę, aż nos Bartka zaczerwienił się z zimna.
- Chyba już na mnie pora, rano muszę wstać - uniósł się, zaraz po nim rudowłosa - Obiecuje dzwonić
- Mam nadzieje - puściła mu oczko, i stali juz przy drzwiach wyjściowych, żadne z nich nie zrobiło ruchu, nie odezwało się słowem, aż padły dwa słowa które drgnęły dziewczyną i wykonały krok w przód ku ich znajomości.
- Będe tęsknić - rzekł, i po tych dwóch słowach, na jego ustach znalazły sie jej usta, pocałunek przepełniony był niezwykłą czułością, przygwoździł ją do ściany i odwzajemniał pocałunek. Wbijała mu paznokcie w kark, on błądził dłonią po jej udzie, z ledwością łapali dech. Oderwali wreszcie się od siebie, i rozpaleni nie tylko płynącym alkoholem w ich żyłach, ale też tym co się stało, odsunęli się kawałek do siebie i uśmiechali się szeroko, Janowski opuścił mieszkanie uśmiechnięty wiedział że to miłośc od pierwszego wejrzenia, wiedział że to ona jest mu pisana od czasu pojawienia się jej w kancelarii ona przez cały czas władała jego snami, i marzeniami. Wciąż trzymała dłoń na zaczerwienionych od pocałunku ustach, zjechała plecami po ścianie i zwinęła się w kłębek, próbując zatrzymać ciepło które jej przekazał tym pocałunkiem. On oparł głowę o ścianę windy, i rzekł głośnie "wow" nie mógł uwierzyć co się stało, z chcęcią zabrałby ją w góry, ale musiał ten czas spędzić z Justyną, która nie ukrywała uczuć do niego, mimo że oficjalnie mu nie powiedziała co czuje, on swoje wiedział. Wszystkie gesty, słowa, i sytuacje wskazywały na jedno ona go kocha, ale on nie mógł odwzajemnić jej tego uczucia, był po prostu w niej zauroczony, wsiadł do samochodu wiedział że nie powinien prowadzić po dwóch kieliszkach wina, w duchu modlił się aby nie złapała go policja, kiedy podjechał pod swoją kamienicę odetchnął z ulgą, i stwierdził że to jego najszczęśliwszy dzień.
Rankiem wszyscy w pośpiechu opuszczali swoje miejsce zamieszkania i jechali pod kamienice, nawet z Bydgoszczy na czas przyjechała Agata wraz z Markiem, co zaskoczyło wszystkich bo mieli dojechać do nich następnego dnia, jednak brunetka stwierdziła że jej ojciec nie potrzebuje jej towarzystwa bo ma inna osobę z którą na pewno wolałby spędzić czas, niż z ciężarną córka i jej mężem, po drodzę zabrali Natana. Iwona na początku była przeciwna temu wyjazdowi, ale w ostateczności Dębski przekonał ją. Wszyscy zauważyli dziwne zachowanie młodego Janowskiego, który sprawiał wrażenie nieobecnego myślami jakby zakochanego, ale nie była to Justyna, ją z wdziękiem zlewał, odpowiadał pojedyńczymi słowami. Bił się z myślami wyzywając się od tchórzów, łgarzów nie mógł powiedzieć prawdy żadnej z nich by nie ucierpiała przy tym jego duma, która po kłótni z któromś z pan napewno zostałaby urażona, a urażona duma u facetów to chyba najgorsze co moze być. Dębski opierający sie o maske samochodu i popijający gorącą kawę krzyknął do zebranych na parkingu wszystkich towarzyszów.
- AHOJ PRZYGODO! - krzyknął i wsiadł do samochodu, samochód za samodem jechał za samochodem Gawronów, w końcu oni znali najlepiej drogę do domku w górach.
Mam nadzieje że się spodoba :) Znów skupiłam się na miłosnym dylemacie Janowskiego ech :)
Paula
Wiecej Margaty! Opo cudne (jak zwykle) <3
OdpowiedzUsuńW następnej też będzie dużo Bartka, ale będzie nieproszony gość, który namieszać może troche w XVII części do której psychicznie się zabieram :D <3
UsuńPaula
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!! Czytam, czytam i wciąż się nie mogę naczytać ;D Rzeczywiście, Bartek mi podpadł, ale z drugiej strony jest taki słodki... Nadal leję ze śmiechu po tekście "jak będzie trzeba udowodnimy, że kłamał podczas pierwszej spowiedzi"....
OdpowiedzUsuńKocham Cię Paulinko i bardzo się cieszę, że niedługo przeczytam kolejne opowiadanie Twojego autorstwa ;)
Mam nadzieje tylko że spodoba się wam moje nowe dzieło <-- haha , nie moge. Przecież dzieło to coś takiego pięknego, a moje opo do dzieła sie nie zalicza, dobra mam nadzieje ze moje nowe opo przyjmiecie ciepło :) Premiera opowiadania prawdopodobnie pod koniec września :)
UsuńPaula
Daj 29 września - to będzie najlepszy prezent na moje urodziny ;) Ale zgadzam się - Twoje opowiadania to nie są dzieła. TO SĄ ARCYDZIEŁA.
Usuń29 września powiadasz :) Zobaczę co da się zrobić :) Jakie tam arcydzieła :(
UsuńPaula
No to czekam ;) Twoja zniecierpliwiona fanka Agnieszka ;)
UsuńPaula... jesteś miszczem!!! :D każde Twoje opo to arcydzieło... z niecierpliwością czekam na nowe. To opo jest świetne, z każdą częścią coraz lepsze. ♥
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJE PO STOKROĆ ! BOŻEE DUŚKA TWOJE CIEPŁE SŁOWA AJJ NAPRAWDĘ SIĘ CIESZE ZE SIĘ PODOBA! :)
UsuńPaula
PS: Sorki za CAPS LOCK ale to te emocje :)
Heh... ja i mycha - Klaudie tak mają. Tylko w samych superlatywach komentujemy Twoje opowiadania. ;)
Usuńno wy to potraficie człowieka zmotywować te Klaudie maja w sobie te coś ! :)
UsuńSie wie. ;)
Usuń:D
UsuńTe Klaudie sa wkurzajace, co nie? Caly czas sie pytaja kiedy cedek!