Stała w tym samym miejscu, on stopniowo się do niej zbliżał. Zabrał dzieci, i zniknął w ciemności, po chwili usłyszała zbliżające się za nią kroki, kiedy wyczuwała jego obecność tuż za jej plecami, zrobiła krok w przód i odwróciła się.
- To że zostałam, nie znaczy że Ci wybaczyłam.. - odwróciła się i spojrzała na niego, widziała w jego oczach nienawiść i złość, nie wiedziała tylko czy nienawidzi własnie jej czy nienawidzi siebie, czy złości się na nią, czy złości się na siebie - śpię na kanapie..
- Jeżeli masz już tu zostać, zajmij sypialnie.. - próbował opanować drżący głos - nie będziesz męczyć się na kanapie.. - położyła dłoń na jego ramieniu, po czym minęła go zostawiając znów samego w salonie. Światło księżyca padało również do sypialni, rzucając cień i dając charakterystyczny mroczny smaczek sypialni. Środek nocy, nie spała stała przy oknie wpatrując się w nie i szukając odpowiedzi, jakiegokolwiek znaku, on tej nocy również jeszcze nie zmrużył oczu, stał przy oknie tarasowym i patrzył również przez okna, również szukał odpowiedzi i znaku? Być może, sam nie wiedział w co się patrzy, ani jaki jest tego powód. Patrzył przed siebie, próbował znaleźć w głębi ciemności jakiś element który będzie dla niego znakiem, lecz nic tylko ciemność była przed jego oczyma. Ona myślała o ciele. Ciele mężczyzny który był w innym pomieszczeniu, a pragnęła by był teraz przy niej, wiedziała ze nie może go pragnąć, i nie może tęsknic za jego nagim ciałem. Związek oznacza wysiłek, poświęcenie,zaufanie i kompromis. Zamykała oczy za każdym głębszym wdechem.
- To takie trudne - westchnęła cicho, kiedy w dłoni trzymała jego koszulę i przystawiała ją do twarzy, napawając się zapachem jego ulubionych perfum, kiedy go poznała nie zapowiadało się że zamieszkają razem, będą małżeństwem, i będą mieć dwójkę wspaniałych pociech.. nie zapowiadało się ze ta idealna historia, może mieć taki koniec, przejechała opuszkiem palców po kołnierzyku, i pojedyncza łza spłynęła po jej policzku upadając na błękitną koszulę.Tyle ich różniło : ona miewała doły i psychozy, natomiast on nerwice i schizy, on wierzy w to co widzi i słyszy, natomiast ona wierzy we wszystko, ale czy wierzy teraz i w siłę przebaczenia? Stała tak jeszcze chwilę, po czym opuściła sypialnie, próbowała dostać się do salonu przez panującą ciemność, nie chciała go budzić, mimo że nie spał. Doszła do salonu i dostrzegła go, stojącego z dłońmi z tyłu patrzącego w horyzont, był zamyślony było widać to po jego rysach twarzy, zastanawiało ja to czy myśli o niej, i o czym myśli jeśli nie o niej. Stanęła przy skórzanej kanapie, wzięła głęboki wdech, że w ciszy panującej w salonie roznosił się on echem, odwrócił się. Patrzył na nią błagalnym wzrokiem, gdyby oczy umiały mówić na pewno teraz wyśpiewał by jej co leżu mu na sercu, i jak bardzo brakuje mu jej. Podeszła do niego tak ze stali w odległości metra, jej twarz nie pokazywała żadnych emocji.
- Lubię moją samotność.. - rzekła - ale bardziej lubię towarzystwo.. zwłaszcza twoje
Milczał nie wiedział co powiedzieć, wiedział że ta krucha brunetka stojąca przed nim, cierpi na pewno bardziej niż on, nie chciał robić gwałtownych ruchów, ale uderzające endorfiny do jego mózgu nie pozwoliły stać mu bezczynnie, zbliżył się do niej i położył lodowatą dłoń na jej gorącym policzku, zjeżdżając opuszkiem palca wskazującego po jej szyi, ramionach, aż dotarł do jej dłoni. Chwycił ją mocno, zabierając przy tym ciepło jej dłoni, przyciągnął ją i drugą dłonią odgarnął niesforne kosmyki włosów padające na jej twarz. Zbliżył usta do jej ust, najpierw delikatnie tak jakby bał się że może tym pocałunkiem zrobić jej krzywdę, kiedy odwzajemniła jego usta, wpił się w jej usta, pożądał jej. Oparł się o ścianę, i przyciągnął ją do siebie tak że przylgnęła do niego cała, wplątał dłoń w jej włosy i odchylił jej głowę, mając dostęp do jej szyi. Energicznie zmienił swoje położenie teraz to on był tym który przylegał do ciała, wsunął lodowate dłonie, pod jej koszulkę powodując przy tym dreszcze. Wbiła paznokcie w jego kark, szybkim ruchem dłoni rozerwała jego kraciastą koszulę, i zsunęła z jego ramion, błądząc dłońmi po jego torsie. On niczym dzika bestia rozbierał ją, pragnął i pożądał jej teraz i tu. Uniósł jej udo i jeździł po nim zahaczając o koronkowe majtki, uniósł ją i przeniósł na kanapę. Jeździła paznokciami po jego plecach zostawiając przy tym krwistoczerwone ślady. Obydwoje nie sądzili ze tak zakończy się ten wieczór.
***
Znów te promienie słoneczne drażniące ich oczy, odwróciła się plecami do okna, i otworzyła oczy. Leżała w sypialni sama, nie wiedziała czy to wszystko co się stało, to jej się po prostu przyśniło bo brakuje jej jego blikości, czy naprawdę do tego doszło. Nie piła żeby stracić wątek z życia, nie wiedziała co się z nią dzieje, jeżeli to był sen był niezwykle realny jak na sen, wygramoliła się z łóżka. Wyszła z sypialni, i od razu pokierowała się do salonu, na kanapie spał Dębski, otulony kocem. Opierała się o ścianę, i przeniosła się w wyobrażenia.
Mam nadzieje ze się spodoba! :) Macie tak dużo Margaty w tej części :)
PAULA
Uwielbiam Cię Paula, ale już Ci to chyba pisałam :) Jak zwykle z niecierpliwością czekam na cedek!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa tylko : <3
OdpowiedzUsuńGdybym mogła, to osobiście bym do Cb przyjechała i Cię wyściskała ♥... miszczostwo :D To jest wspaniałe. <3
OdpowiedzUsuńaz nie moge sie doczekac nastepnej czesci!
OdpowiedzUsuń