Jakie opóźnienie... Przepraszam, ale nie miałam głowy do notek :) Zaraz dodam (chyba) 1 opowiadanie ze skrzynki :) A w między czasie życzę miłego czytania :)
Domcia
3.
2 dni później Marek miał ważną rozprawę,
na której musiał być w Warszawie. Na dodatek był to dochodowy klient.
Brakowało Agaty, która generowałaby zyski co najmniej za dwóch. Bartek,
jako świeżo upieczony mecenas, nie dostawał jeszcze zbyt wielu ciężkich
spraw, więc teraz wszystko spoczywało na Dębskim i Dorocie, a dopiero co
wyszli spod kreski.
Tego poranka wszyscy wstali wcześniej. Marek
zjadł śniadanie, Przybysz nie dał mu jechać o pustym żołądku.
Bezskutecznie próbował po raz kolejny namówić Agatę do powrotu z nim.
Była nieugięta. Wolała dopiero za kilka dni. Chciała mieć jeszcze trochę
czasu, przemyśleć wszystko na spokojnie. Nie miała się dokąd, aż tak
spieszyć. Pożegnali się i Marek odjechał do Warszawy. Przybysz i Zosia
poszli do pracy. Agata nie miała co robić. Z nudów zaczęła sprzątać
mieszkanie. Zmyła nawet podłogi i okno.
Marek dojechał do stolicy. Wpadł po akta do kancelarii.
- Marek? Wróciłeś? Jak Agata? – Dorota od progu zasypała go pytaniami.
- No wiesz… W moim towarzystwie to całkiem nieźle się trzymała.
- Marek ja mówię poważnie.
- Ja też… Jak tam radziliście sobie?
- Wiesz co? Za takie wakacje powinnam ci chyba ten twój dowciapny łeb urwać. Charuję tutaj jak wół.
Cmoknął przyjaciółkę wypoczęty urlopem na odchodne i zniknął za drzwiami spiesząc się do sądu.
Po powrocie do domu Andrzej zastał córkę stojącą na parapecie z gumą do mycia okien w ręce.
- Córcia, czyś ty oszalała? Ja wiem, że nie masz co robić, ale cały dom jak na święta sprzątać – pokręcił głową.
- No co? Chyba to dobrze, nie? – strapiła się Agata, że jej trudu nie docenia.
- No, no, no tak. Dzięki. Słońce, jak ty się tak tu nudzisz, to może wróciłabyś do Warszawy.
- No na pewno. Niedoczekanie – odburknęła pod nosem Agata – Wyganiasz mnie?
-
Nie, no broń, Boże. Ty możesz tu siedzieć zawsze bądź ile. Ale popadasz
ze skrajności w skrajność. Jak nie przyjeżdżałaś 2 lata, tak pojawiasz
się prawie co tydzień.
- Ile mi to jeszcze będziesz wypominał? To źle?
-
Nie no oczywiście, czy ja coś takiego mówię? Ale ile już tu siedzisz?
Tydzień? Jeszcze trochę i znów mi Marek stęskniony za Tobą wpadnie.
- A co nie lubisz go? Przecież to twój ukochany przyszły zięć – droczyła się z ojcem Agata.
-
Nie no ja nie mogę. Trzymajcie mnie. Nie mam do ciebie siły. Po kim ty
jesteś taka uparta? Już nie wiem jak mam do ciebie mówić.
- Oj tam. Chociaż to okno skończę. Kto to zrobi jak nie ja? Nie będziecie mi się tu z Zosią spindrać.
- Pracoholik – skwitował Andrzej i odszedł marudząc coś pod nosem.
- I kto to mówi?! – krzyknęła za nim Agata.
Pod
ciągłymi naciskami ojca Agata zgodziła się w końcu wrócić do Warszawy.
Stęskniła się już wystarczająco za Dorotą, Bartkiem i oczywiście za
Dębskim. Spakowała walizki i z samego rana wyjechała.
Kiedy
znalazła się już w stolicy odechciało jej się jechać do pustego
mieszkania. Postanowiła zrobić przyjaciołom niespodziankę. Ale było
jeszcze jedno miejsce w tym mieście, za którym stęskniła się
najbardziej. Nie za swoją ciasną kawalerką, nie za kamienicą, w której
mieściła się kancelaria Dębski&Gawron aktualnie. Tym miejscem było
coś innego, był nim… sąd. Tak jego korytarze, sale rozpraw. Ciągle się
tu coś działo, zawsze tętnił życiem. To tu przecież codzienne toczyła
swe najcięższe batalie. Wprawdzie już nie była adwokatem, nie
przysługiwało jej wejście za pokazaniem legitymacji. W końcu zobaczy jak
to jest być zwykłym szarym obywatelem. W końcu wiele spraw było jawnych
więc nie było problemu z dostaniem się do środka. Snując się
korytarzami znalazła jedną niedomkniętą salę. Wślizgnęła się do środka.
Po prostu musiała. Musiała dotknąć barierek, gdzie stoją świadkowie.
Choć na sekundę usiąść jak dawniej na miejscu obrońcy. Gdy już
wychodziła w drzwiach zauważyła ją Maria.
- A co ty tu robisz? – zapytała zdziwiona blondynka widząc byłą mecenas
- Ja… musiałam… Wiesz pewnie….
- Agata, przykro mi… naprawdę ci współczuję, może da się coś jeszcze zrobić, odkręcić to? Mogę ci jakoś pomóc?
- A co zrobisz? Sąd najwyższy do sądu podasz? Jak chcesz zmienić decyzję sądu?
- Coś wymyślę. Trzymaj się.
Sprawdziła
w której Sali mecenas Dębski ma teraz rozprawę. Tak jak się umówili
zadzwonił zaraz po przyjeździe do Warszawy „się zameldować” i tak im
zostało, że przez te kilka dni dzwonili do siebie codziennie. Wiedziała o
wszystkich sprawach Marka, tych wygranych, jak i tych, które mu nie
poszły.
Marek przez całą rozprawę nie mógł się w ogóle skupić,
strasznie mu się dłużyło. Ciałem był tu, natomiast duchem w Bydgoszczy,
przy Agacie. Nie wiedział bowiem, że ktoś za kim tak tęskni jest bliżej
niż się może spodziewać.
Weszła do Sali i usiadła w środkowej ławce
na widowni. Odwrócił głowę w jej stronę. Nie mógł uwierzyć w to kogo tu
widzi, tu na tej Sali, na swojej rozprawie. W Sądzie. Jest. Przyszła tu.
Oczy momentalnie mu się rozjaśniły, roześmiały, kąciki ust powędrowały
ku górze. Przybysz uśmiechnęła się promiennie i podniosła do góry
zaciśniętą pięść, pokazując, że trzyma za niego kciuki. Reszta rozprawy
przebiegła Markowi jak w oka mgnieniu. Nim się obejrzał, już ją wygrał.
Już się żegnał z klientem, biegł do Agaty. Wziął ją w ramiona, i mocno z
całych sił szczęśliwy wyściskał. Jeszcze na środku Sali wziął ją do
góry i okręcił wokół siebie.
- Co ty robisz? Zwariowałeś? Puść mnie. Ludzie się patrzą.
- To niech się patrzą – odpowiedział jednak spełnił jej prośbę.
Stawiając ją na ziemi wyszeptał jej jeszcze do ucha:
– Dziękuję.
Marek otworzył drzwi do kancelarii.
-
Mam dla was niespodziankę – powiedział do Bartka i Doroty od progu –
Chciałbym wam kogoś przedstawić. To jest moja aplikantka.
W tym
momencie Agata wyszła zza jego pleców. Dorota i Bartek w te pędy, kto
pierwszy rzucili się ją wyściskać. Nie potrafili ukryć swojej radości.
- Naprawdę? Wracasz do nas mimo to? Ale się cieszę.
Przez
kolejne dni każdy znajdował jej jakieś zajęcie. Na nudę nie miała co
narzekać. Każde chciało, żeby to właśnie jemu pomogła przy sprawie. Omal
nie ustawiali się do niej w kolejce. Starała się w miarę możliwości
wszystkim pomóc po równo i nie zaniedbać żadnego z nich.
Aktualnie
pomagała pracowała nad jedną sprawą razem z Dębskim. Mężczyzna ufając
jej pozwalał być na prawie wszystkich spotkaniach z klientem. Po paru
dniach Agata tak się zaangażowała, że zaczęła sprawę traktować jak
swoją, jakby była prawowitym pełnomocnikiem znowu. To było silniejsze od
niej i w pewnym momencie przeholowała.
Leszkowelove
Ja chce cedek !!!! <3
OdpowiedzUsuńPaula