czwartek, 3 października 2013

Biorąc szanse cz. IV

W ciągu jednej nocy dwie części, coś niesamowitego! Piosenka towarzysząca przy tym opowiadaniu to Passegner - Let Her Go. Zapraszam do czytania. I jestem dumna z długości mojego opowiadania, w końcu chyba nie będziecie mówić że za krótko :)

Siedzieli w kawiarni, konsumując lody. Tośka wyciągnęła telefon z kieszeni,  usiadła wygodnie w krzesełku i zaczęła grać w jedną z popularniejszych młodzieżowych gier. W tym czasie Krzysztof wraz z Agatą prowadzili rozmowę.
- Wracam jutro do kancelarii - rzekła, lekko nie pocieszona
- To chyba powinnaś się cieszyć - powiedział wsadzając łyżke do pucharka z lodami
- Może.. nie wiem.. chciałam pojechać do Bydgoszczy odwiedzić ojca, rok czasu się z nim nie widziałam.. - wbiła wzrok w pucharek, i zaczęła dłubać łyżką w zawartości. On widząc smutek kobiety, położył dłoń na jej dłoni, lekko drgnęła.
- Może zadzwoń do niego, i umów się z nim na weekend tak żeby nikt go nie zepsuł - uśmiechnął się, i brunetka odwzajemniła jego uśmiech. Rozbrzmiał jego telefon, przyłożył telefon do ucha - tak? Dobra zaraz będziemy.
- Gdzie jedziemy? - zapytała zapatrzona w wyświetlacz telefonu dziewczyna.
- Po samochód Agaty - spojrzał na Tośkę
- Nie zapomnij że musisz zawieźć mnie do babci - rzekła, po czym schowała smartfon do kieszeni wstała poprawiając czerwoną czapkę.
- Najpierw samochód, potem do babci Cie odwioze - położył banknot na stolik i opuścili kawiarnie. Odebrali samochód, po czym Agata udała się do sklepu, natomiast Krzysztof udał się na drugi koniec miasta odwieźć Tośkę. Chodziła między półkami sklepowymi w poszukiwaniu pomysłu na dzisiejszą kolacje. Ostatni normalny posiłek jaki zje w najbliższym czasie. Minęła półki z alkoholem, po czym momemtalnie wróciła na ten dział, szukała jakiegoś dobrego wina. Wino w Stanach jakoś jej nie smakowało, może dlatego że nie miała z kim wypić. Teraz tez nie miała. Dokonała wreszcie wyboru, kupiła dwie butelki przeźroczystej cieczy. Chciała wypić coś innego niż tylko wino. Wsadziła butelki do wózka, i pchając go do przodu przeszła do następnego działu. Stała przy kasie z załadowanym wózkiem, nie wiedziała na co jej tyle jedzenia. Zrobiła zapas na tydzień. Zapakowała siatki do samochodu, i od razu udała się do kamienicy. Tym razem trafiła na miejsce parkingowe blisko jej klatki. Zabrała siatki, i weszła do windy. Otworzyła drzwi i zaczęła wypakowywać zakupy. Następnie otworzyła już zapełnioną lodówkę, i patrzyła w jej wnętrze dobre kilkanaście minut. Wyciągnęła pierwsze lepsze składniki, i zrobiła sałatkę z panierowanymi kawałkami piersi kurczaka. Wbijała widelec w sałatkę, jak pięcioletnie dziecko które nie miało ochoty na żaden posilek, zrobiła tyle tej sałatki że ma jutro z głowy śniadane, ba nawet kolacje. Wstawiła po długiej walce z konsumkcją posiłku talerz do zlewu, rozsiadła się na kanpie i skakała między kanałami. Nic ciekawego nie znalazło się w cienkim telwizorze. Wyłączyła go. Pilot poszybował na drugą stronę łóżka. Znów udała się do kuchni, sięgnęła po wcześniej zakupioną butelkę wódki. Zarzuciła na siebie jej ulubiony długi sweter, zamknęła drzwi i udała się piętro wyżej. Nacisnęła na kwadracik przy drzwiach, a w środku rozniósł się dźwięk. Przekręcił zamek i otworzył drzwi, witając ją uśmiechem. Wyciągnęła butelkę zza pleców.
- Pomyślałam, że masz ochotę się napić.
- W takim towarzystwie to grzech odmówić.. - wpuścił ją do środka, po czym zamknął drzwi. Usiadła przy oknie balkonowym, on przyniosł dwie szklanki.
- Mamy jaja i pijemy czystą bez popity! - rzekła rzucając mu jedno z tych radosnych spojrzeń
- No ja na pewno - po tych słowach trzepęła go w ramie i oboje wybuchli śmiechem. Wskazówka wciąż gnała do przodu. Oni siedzieli pod oknem balkonowym, i prowadzili burzliwą konwersacje. Obydwoje mieli zdecydowanie za dużo alkoholu we krwi. Agata uniosła pustą butelkę ku górze.
- Mam jeszcze jedną u siebie - spojrzała na niego - przenosimy się do mnie?
- Nie chce nadużywać gościnności, pani mecenas musi rano wstać - rzekł, i po raz kolejny tego wieczoru został uderzony w ramie przez brunetkę
- Przestań! - uśmiechnęła się do niego, wstała poprawiając sweter - Chodź!
- No jeżeli tak pani mecenas nalega, to nie mogę odmówić - podobało jej się to w jaki sposób do niej mówił, może dlatego że mówił w tak znany jej wcześniej sposób, którym uwodził ją Dębski. Zeszli piętro niżej i weszli do środka. Zajeli miejsce podobne do tego piętro wyżej, uderzyli szklanka o szklankę i rzekli ciche "na zdrowie".
- Zazdroszczę Ci wiesz? - rzekła poważnie i spojrzała na niego.
- Czego? - zapytał zaskoczony tym co przed chwilą powiedziała
- Masz wspaniałe życie - wypiła haustem zawartość szklanki
- Nie jestem tego taki pewny - powiedział lekko zmieszany, i potrząsnął zaprzeczająco głową.
- Masz - nalała kolejną szklankę przeźroczystej cieczy - Masz wspaniałą córkę. Zazdroszczę Ci tego że nie jesteś sam - po raz pierwszy od jakiegoś czasu poczuła tę przygłębiającą samotność - wracając do domu wiesz że ktoś na Ciebie czeka, a ja? Ja wracam do domu, i po zamknięciu drzwi uderza we mnie fala ciszy, pustki i samotności - bełkotała
- Nie musi być tak zawsze przecież - zahipnotyzował ją sposobem mówienia, analizowała każdy jego ruch warg - jesteś piękną, mądrą, spontaniczną, zabawną, uśmiechniętą i waleczną kobietą - spojrzał głęboko w jej zamyślone oczy - masz czas na dziecko jeszcze, a jeżeli tak bardzo doskwiera Ci samotność, mogę Ci obiecać że jutro po pracy Cie odwiedzę i odwiozę samochodem, bo do kancelarii na pewno nie będziesz jechała swoim autem, zwłaszcza po ilości alkoholu dziś wypitego.
- No wiesz nie obiecuj bo się jeszcze przyzyczaje i co wtedy będzie?
- Będę na Ciebie skazany, co nie będzie dla mnie karą, wręcz przeciwnie przyjemnością - uśmiechnął się, co samoistnie wywołało uśmiech na jej twarzy. Zbliżali twarze milimetr po milimetrze, kiedy już ich usta dzielił milimetr rozbrzmiał jej telefon leżący na parapecie, zacisnęła powieki.
- Cholera jasna! Obiecuje że dorwę jutro tę osobę i osobiście oskalpuje - rzekła w myślach, po chwili uniosła dłoń ku leżącemu nad nią telefonowi i rzekła głośno - kogo licho niesie.
Spojrzała na telefon "Dorota" no tak, kogo innego mogła się spodziewać. Przyłożyła telefon do ucha, po krótkiej męczarni z przejechaniem po ekranie zieloną słuchawką.
- Tak? - starała się mówić normalnie
- Agatko, mam nadzieje że nie przeszkadzam? - powiedziała desperacko
- Nie - zagryzła wargi. Oczywiście że jej przeszkadzała, ba nawet przerwała jej taki moment, ale kiedy przyjaciółka była w potrzebie, bo na pewno w takiej była dzwoniąc o dwunastej w nocy, nie potrafiła jej po prostu odmówić. Na tym polegała przyjaźń - o cho chodzi?
- Nałożyły mi się dwie sprawy, chciałam oddać te sprawę Bartkowi albo Dębskiemu bo mniej więcej wiedzieli o co chodzi, ale Bartek ma jutro w tym czasie również rozprawę, a Dębski nie odbiera, a potrzebuje odpowiedzi natychmiast. Zresztą ty masz doświadczenie z ubezpieczeniami, więc to będzie dla Ciebie pikuś. Więc jak weźmiesz sprawę?
- Jasne, a o której jest rozprawa?
- O dziesiątej, będziesz miała dwie godziny na przeanalizowanie akt - rzekła rudowłosa - o ósmej przyniose Ci akta, do jutra. Ratujesz mnie kochana!
- Do jutra - rozłączyła się, i z ledwością udało jej się położyć telefon na szafkę. Oparła głowę o ścianę i przymykała oczy. Jej głowa osunęła się na jego ramie.
- Może powinnaś położyć się? - rzekł
- Mhm.. za chwilkę - wymamrotała. On odłożył obok szklankę z trunkiem, po czym wziął ją na ręce i ułożył na kanapie przykrywając kocem. Jej telefon wydał charakterystyczny dźwięk, i ekran podświetlił się wskazując rozładowaną baterie. Podłączył telefon na kabel, po czym złożył na jej skroni całusa. Wyniósł z salonu szklanki i butelkę do kuchni po czym odczepił od pliczku kluczy, kopie oryginalnego klucza i zamknął jej mieszkanie, udając się do swojego. Rankiem zbudził ją budzik, przytknęła poduszką uszy, aby nie słyszeć drażniącego jej dźwięku, jednak to nic nie dało. Podniosła się po czym energicznie opadła, tego ranka zdecydowanie miała najgorszego kaca w historii jej życia. Przeciągnęła się, i od razu udała się do kuchni po jakikolwiek środek uśmierzający jej ból. Wrzuciła tabletkę musującą do szklanki, zalała wodą, po czym po rozpuszczeniu wypił haustem. Po godzinie była już gotowa, zeszła do zamówionej wcześniej taksówki i udała się do kancelarii. Była pierwsza, od razu skierowała się do swojego gabinetu, usiadła w fotelu kładąc głowę na chłodnym blacie biurka. Po chwili rozniósł się trzask drzwi, zmrużyła oczy, tuż za jej drzwiami dochodziły ciężkie kroki po chwili w szybie drzwi na przeciwko ukazała się postura mężczyzny. To był Marek, niezwykle rozradowany jak na wczorajszą jego reakcje. Stukot obcasów zbliżających się do jej gabinetu roznosił się po jej głowie niczym lecący nad jej głową F16. Otworzyła drzwi, i rzuciła akta na jej biurko. Brunetka tylko uniosła głowę i przytykając palec do ust wydusiła z siebie.
- Ciiii, nie tak głośno - i znów oparła głowę o blat, dopiero po dłuższej chwili Marek ujrzał posturę kobiety w gabinecie obok, uchylił cicho drzwi, aby przyjrzeć się brunetce. Zamiast tego widział tylko gestykulującą Dorotę.
- Ile wypiłaś? - nie dowierzała po wyznaniu przyjaciółki - Wiedząc że będziesz dziś pracować, ożłopałaś dwie butelki wódki?
- Nie byłam sama tak? - rzekła marszcząc czoło, i mrużąc oczy - Dwie butelki na dwie osoby, to wychodzi że butelka na głowę, biorąc jeszcze pod uwage że mężczyźni mają lepszą głowę jeśli chodzi o alko.. - przerwała, jej Dorota
- Mężczyzna? Alkohol? No no.. opowiadaj - rzekła siadając w fotelu, Agata wciąż miała głowę na blacie. Marek stał przy ścianie i zza uchylonych drzwi podłuchiwał rozmowe.
- Co tu jest do opowiadania. Rozmawialiśmy, piliśmy najpierw u niego, potem poszliśmy do mnie. Co to dla nas piętro różnicy. No i tak sobie rozmawialiśmy, i nagle twój telefon.. - Dorota patrzyła na uśmiechniętą Przybysz, wiedziała że coś ukrywa
- Całowaliście się!! - uniosła się, a krew w żyłach Dębskiego gotowała się. Agata przyłożyła dłoń do ucha
- Cicho, cicho. Moja głowa. Jeśli chodzi o pocałunek, nie doszło do niego.. że tak powiem został przerwany - rzekła, co prawda dopiero po dłuższej chwili Dorocie udało się zrozumieć mamrotanie przyjaciółki.
- Mam nadzieje że wam nie przerwałam?
- Że tak powiem..
- Boże świety Agata, gdybym tylko wiedziała..
- Miałaś po prostu idealne wyczucie czasu - uśmiechnęła się
- Zaraz zaraz, a jego córka?
- Tośka?
- No Tośka.
- No to co z nią? - zapytała Przybysz unosząc wreszcie głowę.
- Wy tak przy niej?
- Ale co? - nie rozumiała do czego zmierza rudowłosa
- No prawie się pocałowaliście
- Aa.. nie, Tośka zostaje do piątku u dziadków - rzekła Przybysz
- No to opowiadaj dalej jak tam z Krzystofem wieczór - drążyła temat
- Wieczór jak wieczór, mówiłam że nie ma co opowiadać, zaniósł mnie do łóżka.. - znów podekscytowana Dorota przerwała, nie pozwalając dokończyć brunetce
- Spałaś z nim? - stojący za drzwiami Dębski, nie chciał dalej słuchać tego wszystkiego i z hukiem opuścił kancelarie, kobiety zwróciły się w strone drzwi głównych - Pewnie Marek.
- Jakiś nerwowy ostatnio bywa, czyżby przechodził okres czy co? - uniosł brew, po czym uderzyła lekko w blat stołu - wracając do mnie i Krzysztofa nic nie zaszło między nami, zasnęłam na jego ramieniu a on po prostu położył mnie spać, prawdziwy dżentelmen - uśmiechnęła się
- No to korzystaj z nieobecności Tośki, i wskakuj mu do łóżka - zażartowała
- Gdybym miała w sobie wiecej mocy, udusiłabym Cie tu na miejscu
- Jesteś bezlitosna, ale sama mówiłaś że twoj zegar biologiczny nie stanie, a ty młodsza nie będziesz, że to idelny czas i moment - dogryzła jej
- To nie znaczy że muszę wskakiwać mu do łóżka. Przecież dopiero co go poznałam. Jest naprawdę inny pozostali z mojej przeszłości, dlatego chcę w jakiś sposób go poznać żeby się po raz kolejny nie sparzyć, ale na razie nic na to nie wskazuje abym miała się sparzyć - uśmiechnęła się
- Cieszę się twoim szczęściem, bo wiesz myślałam że zostaniesz już starą panną, albo zostaniesz zakonnicą - puściła jej oczko, po czym wstała i w drzwiach - Może wpadniesz dziś do nas z Krzysztofem? Wiesz zawsze mogę zapytać Wojtka co o nim myśli.. - Dorota przerwała, kiedy leciał ku niej żółty ołówek - .. dobra dobra żartowałam, ale na serio wpadnijcie dziś.
- Mhm.. zobaczę - rzekła i znów położyła głowę na blacie biurka.

9 komentarzy:

  1. Dlaczego akurat on?!?! Dlaczego ten popapraniec?!?!?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego ten popapraniec zachowuje się jak nasz Mareczek? Dlaczego ja się pytam? Jakim prawem obrzydza mi zachowanie Marka. Przez to opo, choć cudowne (bez Krzysztofa, oczywiście) prawie dochodzi u mnie do załamania nerwowego. Jesteś okrutna, ale super piszesz. :D
      Czekam na CeDek :)

      Usuń
  2. Musze troche odsłodzić wam :-) bo nie moze byc przez caly czas słodko :-)

    P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekamy ns notke "jak tam po odcinku"? Pojawi sie jeszcze dzisiaj? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A co z HIPem Trzynastką?

    OdpowiedzUsuń
  5. wielbie twoje opo! <3
    ale jest jedna rzecz ktora mi w nim przeszkadza a mianowicie Krzysztof :D
    mam ochote go udusic albo pocwiartowac i zakopac gdzies w ogrodku :DD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy kolejny HIP.? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero dziś udało mi się wejść na stronę... ahhh uroki szkoły... ale do rzeczy. Opo cudowne i w ogóle cud miód... ale niewłaściwy facet na niewłaściwym miejscu. Zgodzę się z mychą... why? On zachowuje się jak nasz Mareczek? Jakim prawem? ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sory mój mózg już nie myśli... to nie z mychą się zgadzam, tylko z Daisy... :D

      Usuń