"- Agata Przybysz i... dzieci...
- Uważaj, bo zanim się na cokolwiek zdecydujesz, to będziesz starszy niż te twoje dęby"
Co za riposta :D
Wracając do opowiadania :) Zgłębiajcie, podziwiajcie - i co tam jeszcze chcecie - to cudo *__* A moja ocena na dole :)
Domcia
Kiedy się zakochujesz wszystko nabiera innego sensu, nic nie
jest już takie jak dawniej, a nawet w najbardziej szarym i ponurym dniu
odnajdujesz cień życia i pełnię kolorów. Wszystko dookoła zdaje się tańczyć,
widząc twoje szczęście i już nie jesteś w stanie powstrzymywać uśmiechu, który
bezustannie gości na twojej twarzy. Wiem, że mam trzydzieści siedem lat i nie
powinienem zachowywać się jak szalony nastolatek, który nie umie opanować
targających nim emocji, jednak już zbyt wiele lat udawałem dorosłego, poważnego
człowieka i nie miałem zamiaru walczyć ze szczęściem.
Spotykamy się z Agatą od ponad pół roku. Sześć miesięcy
wspólnych chwil, z których pamiętam nawet najmniejsze szczegóły. Nikomu
wprawdzie nie powiedzieliśmy oficjalnie, że jesteśmy parą, chociaż wydaje mi
się że Dorota na pewno się domyśliła prawdy już dawno temu. Ba, nawet przed
sobą nie stwierdziliśmy, że jesteśmy chłopakiem i dziewczyną. Chłopakiem i
dziewczyną – nie, to już naprawdę brzmi tak, jakbyśmy mieli po siedemnaście
lat. Gdy jesteśmy razem śmiejemy się, że los dał nam pstryczka w nos i o wiele
za późno złączył nasze drogi. Często, gdy wieczorem wtuleni w siebie,
spoglądamy na uciekające samochody, biegnących gdzieś przechodniów, potrafimy
milczeć godzinami, napawając się tylko swoim towarzystwem.
- Kochanie… - wyszeptała Agata, wtulając się jeszcze mocniej
w moje ramiona, gdy siedzieliśmy na podłodze jej kawalerki przy oknie,
spoglądając przez wielką szklaną szybę na uśpioną Warszawę.
- Kochanie? – zdziwiłem się, bo ona nigdy nie mówiła do mnie
w ten sposób. Owszem, mówiliśmy do siebie zdrobnieniami, czułymi słówkami,
których używają zakochani, ale nigdy żadne z nas nie użyło tego wyrażenia.
Dlaczego? Nie mam pojęcia. – Nigdy do mnie tak nie mówiłaś.
- Wiem. – przesunęła się lekko, by spojrzeć na moją twarz. –
Chciałam zobaczyć, jak to będzie brzmiało i całkiem mi się podoba. – zaśmiała
się bardzo delikatnie i chociaż siedzieliśmy pokryci mrokiem, widziałem że jej
niebieskie oczy śmieją się serdecznie.
- Mi też się to podoba, kochanie. – ucałowałem ją w czoło,
tak jak to miałem w zwyczaju robić każdego poranka, gdy budziliśmy się obok
siebie. – Wiesz, nigdy do nikogo nie mówiłem w ten sposób. – wyznałem i samego
mnie zaskoczyły te słowa. Rzeczywiście nigdy nie wypowiedziałem na głos takiego
czułego stwierdzenia, tak samo jak nigdy nie miałem odwagi, ale też nie miałem
komu, powiedzieć najprostszego wyznania, jakim jest „kocham cię”. Tak, do Agaty
też jeszcze tego nie powiedziałem, chociaż oboje wiedzieliśmy, że to właśnie
miłość połączyła nasze zagubione drogi.
- Marek? – przekręciła się na podłodze, siadając naprzeciw
mnie.
- Tak? – spojrzałem na jej delikatną dłoń, którą położyła na
moim kolanie. Chociaż jesteśmy ze sobą tak długo, cały czas mam ciarki pod
wpływem jej dotyku – takie same, jakie towarzyszyły mi w dniu jej poznania. –
Słucham, Agatko?
- Co napisałeś wtedy na tej ścianie w kancelarii? –
zaskoczyła mnie, co widocznie widać było na mojej twarzy, bo pokręciła
gwałtownie głową. – Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz.
- Po prostu mnie zaskoczyłaś. – odpowiedziałem ciepło,
oplatając moje palce wokół jej. – Napisałem tam dwa słowa i w sumie mogę
powiedzieć, że prawie oba się spełniły. – brunetka patrzyła na mnie
wyczekująco.
- Ja napisałam trzy i dwa się spełniły. – uśmiechnęła się,
nie naciskając bym wyznał swoją tajemnicę. To był właściwie jedyny sekret, jaki
przed nią miałem. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy wiele się o sobie
dowiedzieliśmy i już właściwie nie było kart, których byśmy nie odkryli.
- Napisałem… - powiedziałem cicho, wciąż wahając się, czy
wyznać prawdę. Wiedziałem, że jeśli powiem te dwa słowa, będę musiał dodać coś
więcej, a tego się bardzo bałem. Paraliżowała mnie myśli, że Agata może się
przestraszyć i zostawić mnie samego, a tego bym nie zniósł. Nie wyobrażam
sobie, by pewnego dnia mogło jej zabraknąć w moim życiu. – Powiem jedno słowo,
a potem ty, dobrze? – potwierdziła skinieniem głowy. – Miłość.
- Miłość? – zdziwiła się brunetka, unosząc głowę wyżej. –
Czy to ci się spełniło? – milczałem, starając się wyglądać pewnie. Nie umiałem
odczytać z jej oczu, czy się cieszy, czy boi.
- Tak, spełniło się. – wyszeptałem. – Bo widzisz… Tego
właśnie brakowało mi w moim życiu przez ostatnie lata, miałem wszystko a tego
nie. Nigdy nie doświadczyłem tego uczucia.
- Kiedy to się zmieniło? – brunetka uśmiechała się i
poczułem, że mocniej ściska moją rękę.
- Teraz ty miałaś odpowiedzieć, jakie słowo napisałaś. –
próbowałem oddalić odpowiedź, zachowując się jak małe dziecko, które nie chce
powiedzieć rodzicom prawdy, mimo że oni doskonale ją znają.
- Nie zgadniesz. – powiedziała poważnie Agata, odchylając
lekko głowę i zagryzając wargę.
- Przestań. – wystrzeliłem, bo zawsze gdy to robiła,
traciłem zmysły, a co gorsza – ona doskonale o tym wiedziała i wykorzystywała tą
wiedzę w najmniej odpowiednich momentach. – Nie rób tego.
- Mareczku… - zaśmiała się delikatnie raz jeszcze
przegryzając malinową wargę, ale widząc jak zakrywam oczy wolną dłonią,
spoważniała i opuszkami palców dotknęła mojej brody, tak bym spojrzał jej
prosto w oczy. – Moje słowo zaczyna się na literę „m” i kończy się na „ść”. –
mimowolnie podniosłem kąciki ust do góry, teraz byłem pewien że moje uczucia są
odwzajemnione. Przysunąłem się bliżej do brunetki, uniosłem do góry dłoń i
pogładziłem zewnętrzną stroną jej gładki policzek.
- Kocham cię. – rzekłem, a słowa te sprawiły że po moim
policzku spłynęła delikatna łza. Sam właściwie nie wiem, dlaczego mój organizm
zareagował w ten sposób, ale wiedziałem że ona nie będzie mnie oceniała. –
Kocham cię, Agata. – powtórzyłem już pewniej. Wtedy brunetka przechyliła głowę
i bardzo delikatnie musnęła moje usta. Myślałem, że za chwilę utonę w jej
malinowych wargach, ale oczywiście ona musiała zmienić tok zdarzeń. Ta kobieta
miała w zwyczaju wyskakiwać z różnymi pomysłami w najmniej odpowiednich
momentach, ale nawet takie zachowania kochałem w niej do granic szaleństwa.
- Kocham cię, Marek. – jeszcze raz musnęła mnie, rozpalając
moje zmysły, ale i tym razem szybko się odsunęła, śmiejąc się donośnie.
Musiałem wyglądać jak głupek, gdy tak zachłannie, z zamkniętymi oczami,
szukałem jej malinowych ust. – Chodź, jedziemy.
- Jedziemy? – zapytałem niepewnie, nie wspominając o tym, że
nie tak wyobrażałem sobie nasz wieczór. Nie miałem ochoty nigdzie jechać,
chciałem zostać z nią w mieszkaniu i cieszyć się jej dotykiem, pocałunkami,
pieścić jej gładkie ciało. – Agata, może jednak zostaniemy. – próbowałem
walczyć, ale brunetka stała przy drzwiach z opartymi na biodrach rękoma.
- Chodź, chcę jechać na twoją działkę. – odpowiedziała
pewnie, wyciągając w moją stronę swoją dłoń. Przeraziłem się.
- Agata, jest ciemno. Nic tam nie zobaczymy. – próbowałem
zaprzeczać, bo nie tak miał wyglądać nasz kolejny przyjazd na działkę za
miastem. Kilka dni wcześniej zaczęła się tam budowa domu, który wspólnie z
Agatą wymyśliliśmy. Nie powiedziałem jej nic o tym, ale teraz nie miałem już
wyjścia. Wiedziałem, że i tak z nią nie wygram i z niespodzianki nici. Taka
właśnie była Agata – nieprzewidywalna i zawsze mogłem spodziewać się po niej
wszystkiego, ale nie tego o czym sam właśnie myślałem.
- Przecież już nie raz byliśmy tam, gdy było ciemno. I muszę
powiedzieć, że nigdy nie było nudno. – dodała z zalotnym spojrzeniem, a ja
zarumieniłem się na te wszystkie wspólne wspomnienia.
- Wiesz, ze mną nigdy nie będzie nudno. – odparłem,
zakładając kurtkę i dumnie wypinając pierś. – Chodźmy w takim razie, ale
najpierw muszę wstąpić na chwilę do mieszkania. – nie miałem zamiaru zdradzać
po co, ale taka była właśnie część mojego planu, który chciałem zrealizować
kilka dni później, jednak opór brunetki spowodował, że jego realizacja musiała
się trochę przyspieszyć. – Nie dokończyliśmy opowiadać o naszych zapiskach na
ścianie. – próbowałem odwrócić uwagę od mojej nagłej wizyty w mieszkaniu.
- Właśnie chcę to skończyć, dlatego musimy jechać na
działkę.
- Nie rozumiem. – zdębiałem, bo już zupełnie gubiłem się w
jej toku myślenia.
- Zobaczysz sam, ale nie martw się, nie będzie bolało. –
klepnęła mnie w tors, a to chyba był jej ulubiony gest przed każdym naszym wyjściem.
– Chodź. – złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Kilka minut później stanęliśmy przed moją kamienicą.
Poprosiłem, by Agata poczekała w samochodzie i ku mojemu zdziwieniu nawet nie
protestowała. Szybko wbiegłem na moje piętro i otworzyłem drzwi. Zapaliłem
światło na korytarzu i pewnym krokiem wszedłem do sypialni. Otworzyłem
garderobę i z najwyższej półki, do której nie sięgała moja Agata, zdjąłem
koszulę, tą samą, którą miałem na sobie w dniu, gdy wraz z Dorotą malowaliśmy
kancelarię. Leżała tam od kilku miesięcy w nienaruszonym stanie, a ślady farby
wciąż królowały na niej zabawnie. Przysiadłem na łóżku i uśmiechnąłem się sam
do siebie, będąc coraz bardziej zadowolonym z mojego planu. Otworzyłem kieszeń
na piersi i wyjąłem z niej małe, czerwone pudełeczko. Ostrożnie, starając się
powstrzymać drżenie rąk, włożyłem je do kieszeni spodni, które miałem na sobie
i ruszyłem ku wyjściu. Mój plan był bowiem bardzo prosty – kilka dni temu
zacząłem budować nasz dom, do którego chciałem zabrać Agatę, gdy cieśla położy
dach i tam chciałem uklęknąć przed kobietą mojego życia, wyznać, że kocham ją i
oświadczyć się, z zaciśniętym żołądkiem czekając na odpowiedź.
- Już jestem. – rzekłem do brunetki, gdy tylko wsiadłem do
samochodu. Agata siedziała z opartą o zagłówek głową, mając zamknięte oczy. –
Śpisz? – powiedziałem bardzo cicho, myśląc
że rzeczywiście odpłynęła do krainy Morfeusza.
- Nie. – otworzyła leniwie powieki i obróciła głowę w moją
stronę. – Myślałam o tym, że gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że będę
siedziała w środku nocy w samochodzie jakiegoś mężczyzny, a co lepsze, że
będziemy jechać na jakąś wieś, to wyśmiałabym tą osobę.
- Jeśli chcesz możemy zawrócić. – odpowiedziałem, starając
się brzmieć naturalnie. Bałem się, z każdą minutą coraz bardziej, myśląc o
oświadczynach.
- Chcę tam jechać. – rzekła pewnie, zapinając pas. – Musimy
dokończyć naszą rozmowę o ścianie. – zaśmiała się. – Jakkolwiek to brzmi, to
zawsze jest rozmowa o ścianie.
- Jesteś niemożliwa. – powiedziałem zupełnie szczerze i w
duchu podziękowałem losowi, że zostawiłem korporację i przeznaczenie rzuciło
mnie do kancelarii. – I za to cię kocham. – odpaliłem silnik i odjechałem z
parkingu.
- I za co mnie kochasz. – Agata powtórzyła cicho moje słowa,
a ja wyczułem w nich nić melancholii. Znów się przeraziłem i powoli traciłem
odwagę. Z każdym pokonywanym kilometrem miałem ochotę zawrócić i nigdy nie
pozwolić, byśmy dojechali na budowę.
Jednak nic takiego się nie stało – mimo wszystko miałem w
sobie nić pewności, że tak właśnie ma wyglądać ta noc, że zakończy się happy
endem. Po kilkunastu minutach zatrzymałem samochód, tak by jego światła nie
rzucały blasku na budowę. Chciałem bowiem jeszcze przez chwilę powstrzymać ten
moment, który od kilku miesięcy planowałem w głowie. Układałem sobie wielkie
przemowy, starałem się stworzyć coś, co będzie czułe, sentymentalne, ale
jednocześnie pokaże Agacie, że jestem pewien swoich uczuć. Pragnąłem by moje
słowa sprawiły, że moja kobieta bez wahania odpowie „tak”.
- Dlaczego zgasiłeś światła? – zapytała brunetka, odpinając
pas, ale wciąż siedząc na miejscu pasażera. Ja nie umiałem jej odpowiedzieć,
więc posłusznie znów zakłóciłem ciemność na naszej działce. Zapomniałbym
wspomnieć – dla mnie nie było już rzeczy moich, teraz wszystko należało również
do niej, było nasze.
- Odpowiesz mi teraz, dlaczego chciałaś tutaj przyjechać? –
zauważyłem, jak Agata schyla się momentalnie do przodu, ukrywając twarz w
dłoniach. Nie wiedziałem, czy martwi się czymś, czy po prostu próbuje odnaleźć
właściwe słowa. Czekałem cierpliwie, wiedząc że teraz każdy kolejny ruch należy
do niej.
- Kiedy opowiadaliśmy sobie o domu naszych marzeń, myślałam,
że to tylko zwykłe plany, które nigdy nie będą miały odzwierciedlenia w
prawdziwym życiu. – otworzyła drzwi i wyszła z samochodu, a ja zrobiłem to
samo. Brunetka usiadła na masce auta i w ciemności bezbłędnie odnalazła moją
dłoń. – Tak wiele razy mówiłeś, że zrobisz dla mnie wszystko, że jesteś w
stanie spełnić każde moje marzenie. Za każdym razem śmiałam się w duchu, bo od
dawna nie wierzę w bajki.
- Kochanie…
- Poczekaj, proszę. – powiedziała lekko błagalnym głosem,
który delikatnie łamał się przy każdym słowie. – Dzisiaj wydarzyło się coś, co
na zawsze zmieni moje życie.
- O czym mówisz? – zadrżałem, układając w głowie czarne
scenariusze. Kiedyś nie było we mnie negatywnego myślenia, ale ostatnimi czasy
zrozumiałem, że to się zmieniło, bo już nie jestem sam i mam się o kogo
martwić, troszczyć. – Kochanie, naprawdę nie rozumiem.
- Chodź, chcę ci coś pokazać. – złapała mnie pewniej za dłoń
i pociągnęła w stronę domu. Poszedłem za nią kilka kroków, ale w pewnym
momencie zatrzymałem się gwałtownie i puściłem jej dłoń. Znajdowaliśmy się w
takim miejscu, skąd jeszcze nie było widać zarysów domu. Wiedziałem, że to
najodpowiedniejszy moment, by spełnić mój plan. Nie wiedziałem wprawdzie, o
czym chce powiedzieć mi Agata, ale byłem pewien, że cokolwiek by to nie było,
pragnę, by została moją żoną. – Marek?
- Poczekaj chwilę, proszę. – odwróciłem głowę w stronę
samochodu i dłonią otwarłem spoconą od emocji twarz.
- Coś się stało? – brunetka, która ledwo widziała w
ciemności moją twarz, przybliżyła się kawałek i zmarszczyła czoło. – Marek, coś
nie tak? – zapytała ponownie z troską.
- Kochanie… - mój głos drżał, ale postanowiłem że muszę
wziąć się w garść i w końcu wyznać, co czuję. – Agatko… - chwyciłem ją za prawą
dłoń i klęknąłem na ziemi. Czułem jak jakiś kamień wbija mi się w kolano, ale
to nie było w tym momencie zupełnie ważne.
- Marek, co ty robisz? – brunetka zapytała lekko zdziwiona,
ale nie wyczułem w jej głosie nic negatywnego. Dodało mi to trochę odwagi.
- Całe życie mi czegoś brakowało… - jąkałem się. – Nie
wiedziałem czego, bo wydawało mi się że mam wszystko…pieniądze, władza, sukces.
– w głowie pojawiła mi się czerwona lampka, że nie tak powinny wyglądać
romantyczne oświadczyny, więc odchrząknąłem i jeszcze raz zacząłem mówić,
patrząc na rozpromienioną twarz brunetki. – Układałem sobie w głowie przez
ostatnie miesiące wielkie przemowy, ale teraz brakuje mi słów. – Agata
cierpliwie czekała. – Kiedy poznaliśmy się, uśmiechałaś się, ale w twoich
oczach było wiele smutku. Postawiłem sobie za cel, by każdego dnia
uszczęśliwiać cię coraz bardziej i dlatego już pierwszego dnia na ścianie w
kancelarii napisałem dwa słowa: „miłość” i najpiękniejsze imię, należące do
kobiety, którą pokochałem od pierwszego wejrzenia. Tak, napisałem „Agata” i
chcę móc dzielić z tobą każdą chwilę mojego życia, sprawiać, by twoje oczy
śmiały się coraz bardziej. Chcę móc nazywać cię swoją żoną, budzić się obok
ciebie w naszym domu. Tak, kawałek dalej stoją już mury naszego wymarzonego
domu. Ale żadne, choćby najpiękniejsze, mury nie będą dla mnie domem, gdy nie
będzie tam ciebie. – zatrzymałem się na chwilę, wyciągając z kieszeni małe
pudełeczko. – Kocham cię i chciałbym móc mówić ci to do końca życia. Agato
Przybysz, czy zostaniesz moją żoną? – w końcu wydusiłem to z siebie, ale w tej
chwili czułem jak moje ciało drży z emocji, jakby na dworze było co najmniej
dwadzieścia stopni na minusie.
Agata uśmiechnęła się do mnie promiennie i schyliła się do
mnie, siadając na moim kolanie. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać po tej
kobiecie, więc czekałem na jej ruch. Wyciągnęła przed siebie prawą dłoń, a ja
zauważyłem że po jej policzku płyną łzy.
- Tak. – powiedziała tak cicho, że ledwo mogłem wyczytać to
z ruchu jej warg i pocałowała mnie tak namiętnie, że gdyby nie wbijający się w
moje kolano kamień, odpłynąłbym w krainę namiętności, ciesząc się jej dotykiem
przez całą noc.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, podniosłem jej ciało do góry
i bardzo delikatnie chwytając prawą dłoń, nałożyłem na jej drobny palec
pierścionek z niebieskim oczkiem w kształcie rombu.
- Moje drugie słowo brzmiało rodzina. – rzekła cicho,
wtulając się w moje ramiona. Przez chwilę staliśmy przytuleni do siebie, ale w
pewnym momencie dotarło do mnie, że przecież mówiła że dwa jej marzenia się
spełniły. Oświadczyłem się jej dopiero przed momentem, więc zacząłem
zastanawiać się co było tym ostatnim sekretem.
- Agatko, ale skoro drugie to było rodzina, a trzecie
spełniło się wcześniej… - analizowałem głośno, a moje poplątane myśli rozbawiły
kobietę, która wybuchła donośnym śmiechem.
- Wiem, że tam stoi dom i chciałeś mi zrobić niespodziankę.
– odparła, patrząc na mnie roześmianymi oczami. – Przyjechałam tutaj dziś, gdy
dowiedziałam się o spełnieniu trzeciego słowa. Chciałam pobyć chwilę sama i
nawet nie wiesz, jak bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam nasz dom. Tak, nasz.
– powtórzyła to słowo, jakby sama próbowała się utwierdzić w przekonaniu, że
nie jest to sen. – Popłakałam się, ale nie dałam po sobie poznać, że wiem o tej
budowie. Dziękuję ci. – ucałowała mnie w policzek.
- No nie, nawet niespodzianka mi nie wyszła. Będę miał z
tobą ciężko kobieto. – zaśmiałem się, jednocześnie radując się w głowie, że
pomysł budowy domu przypadł jej do gustu. Dla mnie naprawdę żadne mury nie
mogłyby by być domem, gdy nie byłoby tam miłości mojego życia.
- Chodź pokażę ci trzecie słowo. – Agata pociągnęła mnie za
rękę i chwilę później staliśmy na wejściu naszego domu. Cały czas zastanawiałem
się, o czym ona myślała i co wypisała na ścianie w kancelarii. Pokonywaliśmy
kolejne pomieszczenia i w końcu zatrzymała się na holu, tuż obok jednego z
pokoi. Odwróciła się w moją stronę, wypuściła moją dłoń i weszła do
pomieszczenia.
- Nie rozumiem. – wciąż nie potrafiłem odgadnąć jej słowa. –
Powiedz mi wreszcie, bo chyba mój mózg za tobą nie nadąża, kochanie.
- Podpowiem ci. – podszedłem kawałek bliżej i chwyciłem jej
dłonie, które wyciągnęła w moją stronę. – Odwrócę się, a ty obejmij mnie w
pasie. – Agata uwielbiała gry, w które każdego dnia graliśmy. Często nasze
rozmowy i nawet małe kłótnie sprowadzały się do niemych rozgrywek, bądź gier
słownych, w których moja kobieta była mistrzynią.
Posłusznie więc wykonałem jej prośbę i stanąłem za nią,
dłonie położyłem na jej talii, opuszkami palców gładząc jej ciało. Czekałem na
kolejny jej ruch.
- Ładnie tu, prawda? – powiedziała od niechcenia brunetka,
drocząc się ze mną. Wiedziała bowiem, że bardzo chcę już poznać ostatni element
układanki, znała mnie i wykorzystywała tą wiedzę na każdym kroku.
- Będzie jeszcze piękniej, gdy zamieszka tu mały
człowieczek, którego… - wtedy właśnie dotarło do mnie, co Agata próbowała
powiedzieć mi przez ostatnie minuty. Najdelikatniej, jak tylko potrafiłem
obróciłem ją w swoją stronę i dostrzegłem na jej twarzy promienny, ale
jednocześnie pełen niepewności uśmiech. – Naprawdę? – nie kryłem zdumienia, ale
nigdy nie byłem chyba bardziej szczęśliwy. Agata przytaknęła głową, obserwując
moją reakcję.
Jedyne, co mogłem w tym momencie zrobić, to przytulić ją do
siebie i pokazać, jak bardzo się cieszę. Tak też zrobiłem, po chwili całując ją
czule w malinowe usta. Zrozumiała, że ogarnęła mnie radość. Schyliłem się,
kucając przed Agatą. Odchyliłem jej koszulkę, odsłaniając brzuszek, który lekko
zaokrąglony unosił się przy każdym jej oddechu. Nie wiedziałem, jak mogłem nie
dostrzec zmiany. Przysunąłem się bliżej i bardzo delikatnie ucałowałem jej
gorące ciało. Podniosłem do góry głowę i zauważyłem, że po policzku mojej
narzeczonej spływają łzy, wiedziałem że dla niej ta chwila jest równie
wyjątkowa, jak dla mnie.
- Ostatnie słowo brzmiało „dziecko”, tak? – upewniłem się,
przysuwając głowę do jej brzucha, opierając delikatnie czoło o jej ciało.
Jeszcze raz pocałowałem to samo miejsce i odsunąłem głowę. – Witaj maluszku, to
ja twój tatuś. – nie potrafiłem powstrzymać łez, które płynęły po moim policzku.
– Obiecuję ci, że będę najlepszym tatą na świecie.
Wstałem i objąłem Agatę, zamykając ją w swoich silnych
ramionach. Wiedziałem, że teraz nie ma już naszej dwójki i chociaż
narzeczeństwem byliśmy od kilkunastu minut, to miałem dziwne wrażenie, że
należeliśmy do siebie od zawsze. Teraz byliśmy w trójkę. Wiedziałem, że już
nigdy nie usłyszę echa rozbijającego się o ściany, tak jak to było, gdy
mieszkałem sam w apartamencie. Teraz już nigdy nie miałem być sam. Na koncie
miałem miliony, ale to w ramionach trzymałem największy skarb.
***
Bardzo krótko byliśmy narzeczeństwem. Dwa miesiące później
wzięliśmy skromny ślub, na którym było zaledwie kilkanaście osób.
Trzy miesiące później wyprowadziliśmy się na nasz koniec
świata. A cztery miesiące po zamieszkaniu w domu marzeń przyszedł na świat nasz
pierworodny syn, Franciszek.
Na ścianie na wejściu do domu powiesiliśmy trzy słowa
„miłość”, „rodzina”, „dom”. Pewnie zastanawiasz się dlaczego akurat te trzy –
więc już ci opowiadam. Miłość sprawiła, że staliśmy się prawdziwą rodziną, a
żadne mury nie są domem, gdy nie ma w nich miłości, gdy nie ma w nich
kochającej się rodziny.
Może nie jestem panem swojego losu, może jestem tylko
zwykłym człowiekiem, ale jednego jestem pewien – odkąd w moim życiu pojawiła
się Agata, a wraz z nią Franuś mam wszystko, co w życiu najważniejsze. A nasza
droga dopiero się zaczyna.
E.
To "Kochanie" na początku jest cudowne <3 "Kocham Cię" też <3 Aż się łezka w oku kręci. Oczywiście pragnienia Agaty i Marka - genialne <3 To jest takie słodkie *__* Jak powiedziałam ostatnio: Umieram i zmartwychwstaję... Oświadczyny. Brak mi słów *__*
Ale najpiękniejsze zdanie w całym opowiadaniu, to końcówka.
Zapamiętaj moje słowa – nigdy nie jest za późno, by zacząć od początku.
Zapamiętam sobie to zdanie.
Perfecto!
Buziaki ;**
Domcia
Zapamiętaj moje słowa – nigdy nie jest za późno, by zacząć od początku.
Zapamiętam sobie to zdanie.
Perfecto!
Buziaki ;**
Domcia
Kocham :*
OdpowiedzUsuńi Franio <3
Cudowne <3 jesteś mistrzynią :-)
OdpowiedzUsuńNie da się opisać słowami tego, co odczuwałam podczas czytania. To jest niewiarygodnie przepiękne.
OdpowiedzUsuńCo do newsów przeczytałam dzisiaj na swiatseriali.pl, że Krzysztof ma żonę. Pojawi się ona ponoć w 11 odcinku. Nareszcie jakaś dobra wiadomość.
boskie <3 Franuś <3 i te oświadczyny na końcu świata ahhhh <3 czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńAle to jest finał, nie będzie kolejnych części - miało być o rozpoczęciu życia od początku i było. ; )
UsuńPozdrawiam,
E.
wielka szkoda :( tak dobrze się czytało <3
UsuńBoże, jesteś genialna pierwszy raz popłakałam się przy czytaniu czegoś w tym stylu. Powiem krótko jesteś mistrzynią.
OdpowiedzUsuńPrzewspaniałe, przecudne... kocham ♥
OdpowiedzUsuńGłupio to zabrzmi, ale kocham tą historię. Zawsze kiedy mi smutno ją czytam, bo mam ją wydrukowane. Wiem jestem szalona, ale kocham tę historię.
OdpowiedzUsuń