Przychodze z kolejną już częścią. Miałam szybciej dodać ale wyleciało mi z głowy.
" Zostań poukładaj mi sny, jeden z nich na pewno to my "
Otworzyła oczy i zobaczyła, że leży na łóżku w nieznanym, oświetlonym promieniami słońca pokoju. Jasnowłosy mężczyzna leżał tuż obok niej. Wstała z łóżka i rozejrzała się po nowym mieszkaniu. Nie było to duże mieszkanie, ale było napewno większe niż ich kawalerki. Podeszła do białych drewnianych drzwi. Uchyliła je delikatnie i ujrzała śpiącą jeszcze Tośkę. Położyła obie dłonie na klatkę i głośno wzdychała. Po kilku minutach wpatrywania się w dziewczynkę zostawiła ją w pokoju i zaczęła szykować się do pracy.
***
Znów był szybciej niż wszyscy inni. Od razu udał się do swojego gabinetu. Zarzył dwie tabletki aspiryny. Ból przeszywał całą jego czaszkę. Starał się jakoś skupić na wertowanych papierach. Jednak ból nie ustępował. Usiadł więc wygodnie w fotelu i po zarzyciu już trzeciej tabletki, czekał na jej działanie. Rozszedł się po kancelarii dźwięk stukotu obcasów odbijających się echem w kancelarii. Ujrzał wchodzącą do swojego gabinetu brunetkę. Rzuciła torbę na biurko i spojrzała na otwarte drzwi dzielące ich gabinety. Mężczyzna w drugiej części pomieszczenia uśmiechał się do siadającej Agaty.
- Cześć - kolejny dźwięk obijający się echem. Wbiła wzrok w akta i zaczęła je wertować. Wymienili spojrzenia. Agatę ogarnęła fala krempacji. To nie były już te same spojrzenia. Stawały się coraz bardziej oddalone, nieobecne. Podniósł się z fotela. Widząc jak krępuje ta sytuacja zamknął dzielące ich drzwi. Poczuła ulgę, że to on wykonał ten ruch.
Zegarki wskazywały drugą. Agata zdenerwowana chodziła po gabinecie biorąc z półki akta i kładąc je na biurko, po czym odnosiła je na miejsce. I tak kilka razy. Denerwowała się, zerkała co rusz na zegarek. Jej ojciec miał tu być od dziesięciu minut. Układała w głowie tysiące scenariuszy, gdzie to może być jej ojciec. Stanęła przy oknie i przyglądała się pędzącej Warszawie. Drzwi zaskrzypiały a w ich progu ukazał się średniego wzrostu siwawy mężczyzna z namalowanym uśmiechem na twarzy. Agata w dwóch krokach pokonała dzielącą ich odległość i wyściskała staruszka.
- Co tak długo? - rzekła spokojnym już głosem
- Troche sprawy się przeciągnęły - odrzekł i usiadł na kanapę. Przekazał córce informacje o ślubie. Ta wyściskała go mocno.
- Cieszę się. Może chcesz kawy? - zapytała
- Myślałem że już nigdy nie zapytasz - uśmiechnął się po czym Agata zniknęła za szklanymi drzwiami. W tym czasie w drzwiach pojawił się Marek.
- Witaj Marek - wstał i ścisnął mu mocno dłoń i poklepał po ramieniu.
- Dzień dobry panie Andrzeju - odwzajemnił szerokim uśmiechem. Lubił go. Zazdrościł nawet Agacie że ma tak troskliwego ojca. Usiadł na przeciwko niego na kanapie.
- Marek ty wiesz coś o tym Agaty partnerze? - spojrzał na niego dociekliwym wzrokiem
- O Krzysztofie? - zapytał. Choć z trudem przeszło mu te imie przez gardło. Tym razem to Agata stała za drzwiami i podsłuchiwała.
- Tak tak.. więc jaki on jest? - zapytał. Chciał poznać opinie osoby pośredniej. Marek spojrzał w ziemie. Przecież nie zrobiłby tego Agacie. Nie oczerniałby jej partnera przy jej ojcu. To był takie nie etyczne. Komisarzyk, który wtargnął w jej życie i zmienił ją. Nie jest już tą samą Agatą.. zabrał mi ją - pomyślał. Agata oparta o zimną ścianę czekała na to co powie.
- Więc jaki jest? - wyrwał go z myśli tym pytaniem. Marek spojrzał na siedzącego Andrzeja.
- Nie znam go na tyle aby móc cokolwiek o nim powiedzieć.. - zrobił pauze -.. ale Agata jest szczęśliwa. A to jest chyba najważniejsze.. - znów przerwał tym razem spuścił głos -.. szczęście osób które kochamy jest najważniejsze.. - dopiero po wypowiedzianych słowach, zrozumiał jak to zabrzmiało. Wyznał właśnie miłość do Agaty jej ojcu, starał się to odkręcić - .. czyż nie tak? Gdzieś obiło mi sie o uszy takie stwierdzenie już. - uśmiechnął się i poczuł ulgę w duchu.
- Oczywiście szczęście Agaty jest najważniejsze - odwzajemnił uśmiech. Po czym wręczył mu zaproszenie na ślub, widząc że Marek jest lekko zmieszany dodał - Mam nadzieje że przybędziesz.
- Postaram się.. - stojąca za drzwiami Agata zdębiała. Poczuła ścisk w żołądku. Wzięła głęboki wdech i weszła do środka. Po raz kolejny tego dnia ich spojrzenia się spotkały. Tym razem ona szybko odwróciła wzrok. Marek wstał i kierował się do swojego gabinetu.
- Zostań Marek - rzekł Przybysz do wychodzącego Marka. Agata zagryzła wargi. Nie chciała przebywać z nim w jednym pomieszczeniu.
- Mam dużo pracy - odrzekł widząc poddenerwowanie Agaty.
***
Otworzyła drzwi nowego mieszkania i wraz z ojcem weszli do środka. Przygotowała dwie gorące herbaty, i usiedli w salonie. Rozmawiali o tym co działo się w ich życiu. Po mieszkaniu rozszedł się dźwięk otwieranego zamka. Serce jej przyśpieszyło na samą myśl że zaraz spotkają się dwie bliskie jej osoby. Do salonu wbiegła Tośka i rzuciła się na kanape, zdając relacje z dzisiejszego dnia Agacie. Dopiero pod koniec całej opowieści zorientowała się że w ich salonie siedzi starszy mężczyzna. Krzysztof ukazał się w progu drzwi.
- Dzień dobry - rzekła Tośka do siedzącego obok Agaty staruszka - Kim pan jest?
- Tośka! - podniósł głos stojący w progu Krzysztof - Przepraszam za nią. Krzysztof Majewski.
- Nic nie szkodzi. Andrzej Przybysz - spojrzał na dziewczynę - jestem tatą Agaty - dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko, po czym kontynuowała dalszą opowieść Agacie. Andrzej wraz z Krzysztofem przyglądali się dwóm kobietą, które świetnie się dogadywały i wciąż uśmiechały. Przybysz widząc że jego córka jest naprawdę szczęśliwa uśmiechnął się. Wreszcie mógł spać spokojnie wiedząc że Agata ma kogoś kto się nią dobrze zajmuje.
***
Zapadł zmrok. Cała trójka wróciła do mieszkania po tym jak odwieźli Andrzeja na dworzec. Zmęczona Tośka wzięła kąpiel i rzuciła się na łóżo po czym odpłynęła w głęboki sen. Agata wraz z Krzysztofem siedzieli przy stoliku w salonie, jedynym źródłem światła była paląca się świeczka.
- Co kupimy Tośce na święta? - zapytała wtulając się jeszcze bardziej w jego klatkę
- Chciała jechać na obóz narciarski - rzekł
- To świetny pomysł - rzekła
- No nie wiem - powiedział patrząc na tańczący ogień świeczki - Będzie tydzień sama, może tęsknić za nami..
- Ona czy my? - spojrzała na niego - kiedyś w końcu musi nastąpić ten czas kiedy będzie musiała sama wyjeżdżać. I nadszedł ten czas. Jest już duża poradzi sobie. Im szybciej przyzyczaisz się do jej nieobecności tym szybciej pogodzisz się z jej dorosłym życiem. W końcu będzie miała chłopaka, może pójdzie na studia, wyprowadzi się, założy rodzinę. Będziesz ją coraz rzadziej widywał..
- Może masz racje - spojrzał na nią i ucałował ją w czoło - jutro wpłacę zaliczkę.
Zapadło milczenie. Słyszalne były tylko spokojne oddechy obojga.
- A my? - zapytał nagle przerywając ciszę
- Co my? - nie zrozumiała pytania
- Jak spędzimy święta? - zapytał
- W kancelarii planujemy zrobić pierwsze wspólne święta - rzekła - mam nadzieje że będziesz mi towarzyszył?
- Oczywiście nie zostawie Cie samej zwłaszcza że.. - nie dokończył. Widział jej spojrzenie. Ona dobrze wiedziała o co mu chodzi.
- Marek jest teraz z Kariną, ja jestem z Tobą - rzekła oschle - nie rozumiem twojej zazdrości..
- Nie muszę Ci chyba przypominać? - te słowa były dla niej jak cios prosto w serce. Odsunęła się od niego i znów wróciły wspomnienia tamtego wieczoru i wyrzuty sumienia. Do jej oczu zbierały się łzy. Majewski szybko zareagował widząc że spowodował smutek u kobiety jego życia.
- Przepraszam to nie miało tak zabrzmieć, ufam Ci. Tylko..
- Tylko co? - spojrzała na niego. Emocje poszły górą, zdrowy rozsądek wyparował. - Boisz się że znów się puszcze ?
- Agata przestań proszę.. - objął ją ramieniem - nie chciałem naprawdę.
- Wiem.. - rzekła - ale mogłeś zastanowić się. Idę spać - otuliła się swetrem i wstała z kanapy. Zniknęła za drzwiami sypialni.
Weszła do kancelarii przygotowania do wystroju świątecznego trwały wielką parą. Agata udała się do swojego gabinetu. W progu drzwi stał Marek szeroko uśmiechający się do niej. Zawieszał lampki nad drzwiami.
- Agata możesz podejść na chwilę?
- Jasne - podeszła do niego. On z zawadiackim uśmiechem patrzył na zbliżającą się do niego Agatę.
- O co chodzi?
- Spójrz w górę - uśmiechnął się. Opuścił ręce wzdłuż tułowia
- Jemioła - zmrurzyła oczy - zrobiłeś to specjalnie!
- Może chociaż w Wigilie zasługuje na buziaka - rzekł uwodzicielski
- Nie zapominaj Dębski że jestem z Krzyśkiem - odwróciła się. Jednak on był szybszy i przyciągnął ją do siebie przywierając do niej wargami. Pieściła jego kark. Całował coraz bardziej zachłannie. Do jej gabinetu wszedł Krzysztof. Widząc swoją kobiete w objęciach Dębskiego wybuchł zwlasza że sprawiało jej to przyjemność. Podszedł do Dębskiego i przycisnął go do ściany. Zacisnął pięść po czym wycelował w jego nos łamiąc mu go. Agata próbowała powstrzymać Krzysztofa jednak on wyrwał sie jej i wyszedł z jej gabinetu. Wybiegła za nim. Jednak nagle jakby utknęła w smole. Próbowała biec ale nie dawała rady. Krzyczała jednak on jej nie słyszał. Jego postura znikała na horyzoncie.
- Krzysztof.. Krzysztof!!! - krzyczała przez sen.
- Agata obudź się ! - starał się ją dobudzić. Po dłuższej chwili zerwała się i spojrzała na kucającego przy niej mężczyzne. Wtuliła się w niego.
- Nie odchodź.. - szepnęła
- Nigdzie nie odchodzę. Jestem z Tobą! To był tylko zły sen - rzekł po czym wtulił ją mocniej do siebie. Dając jej przy tym poczucie bezpieczeństwa.
Mam nadzieje że sie sppdoba :)
Paula
wow podoba się podoba :D fajny sen pod jemiołą mmmmm mógłby nie być snem widać że ją ciągnie do Marka <3 ale przynajmniej Andrzej mógłby bardziej lubić marka od krzysztofa >.<
OdpowiedzUsuń"szczęście osób które kochamy jest najważniejsze" <3
OdpowiedzUsuńSen... przecudny sen, oczywiście pierwszy fragment gdy się całują. :* Jak zawsze świetnie ;)
OdpowiedzUsuńNasunela mi sie pewna mysl. Taka jest wlasnie 'konstrukcja' czlowieka, ktory boi sie przyznac do swoich uczuc i jest rozdarty miedzy tym, co wlasciwe, a tym czego naprawde pragnie. To takie wedrowanie miedzy udawadnianiem wszystkim dookola, ze wszystko w najlepszym porzadku, przekonywanie z usmiechem, ze robi sie to zgodnie z samym soba, jednoczesnie uciekajac myslami do dawnych chwil i wyobrazen, w ktorych jest po prostu szczesliwszym. Ale trzeba miec odwage, by wyznac prawde i nawet 'plynac' pod prad, by w koncu odnalezc sie na tej najwlasciwszej, oczywiscie dla samego siebie, sciezce zycia. W Twoim opowiadaniu postac Agaty to wyrazny tego przyklad.
OdpowiedzUsuńE.