Paula
Hej :) Nazywamy się MarzeTyna i chciałyśmy Wam przedstawić nasze opowiadanie. Może nie jest takie świetne jak większość na tym blogu, ale warto próbować swoich sił, zwłaszcza gdy sie je połączy<3 To Życzymy miłego czytania.! :))
Chłodny wieczór. Szyby pokryte lekkim, zimowym szronem, na ulicy pojawiał się gdzie niegdzie śnieg. Późna zima szczypała w nos, ludzie na ulicach ubrani w ciepłe grube kurtki, rękawiczki, czapki, szaliki. Każdy cieszył się zbliżającymi się świętami. Wszędzie w oknach można było ujrzeć choinkę. Nawet w pewnej kancelarii adwokackiej. Weszła do środka, na pierwszy rzut oka było ciemno, przetarła swoje zaspane oczy i ujrzała światełko 'w tunelu'. Szła w jego stronę. Zatrzymała się przed drzwiami, odczekała kilka sekund i weszła do pomieszczenia. Ku jej zdziwieniu znajdował się tam jej wspólnik. Ale był inny. Jego łuk brwiowy krwawił, a on stał ze szklanka whisky i wpatrywał się w jakiś punkt. Chrząknęła, aby zwrócić na siebie uwagę. On od razu wyrwał się z 'transu' i spojrzał na piękną kobietę. Ich wzrok się spotkał, ich serca zaczęły szybciej bić. Ona przypatrując się jego rany podeszła bliżej, biorąc po drodze plasterek. On patrzył na nią tak wyjątkowo. Może nie był zbyt trzeźwy, aczkolwiek robił pozytywne wrażenie trzeźwego mężczyzny. Przyklejając plaster jej ręka zadrżała. Może to przez ten wzrok jego.? Spojrzała mu w oczy, po czym dokończyła poprzednią czynność. - Auć.- jękną cicho, lecz kobieta usłyszała. Uśmiechnęła się do niego i odwróciła sie w stronę wyjścia.- Agata. - Tak.?- stanęła, lecz plecami do niego. - Dziękuję, może napijesz się ze mną.?- znów zadrżała, odwróciła się i kiwnęła głową na znak zgody.
***
Siedzieli przy zaświeconej choince przytuleni. Dzięki zgaszonym świetle wzrok przykuwał pięknie przyodziane drzewko. Pod nim były prezenty- tego nie mogło nigdy zabraknąć. Różne odgłosy było słuchać w całej kamienicy, jak i na ulicy. Śmiech, przekomarzanie i oczywiście uwodzenie, trzy sprawy bez których nie mogli się nigdy obyć. - Wiem, że może tak za wcześnie bo jeszcze 10 dni, ale może otworzysz prezent ode mnie.?- uśmiechnął się do niej. Przez kilka dni, gdy prezenty znalazły się pod choinką zastanawiała się co takiego da jej Dębski. Jakoś nie za bardzo interesował ją prezent od Doroty czy Bartka. Ciekawił ją tylko ten jedyny. Popatrzyła się na niego i sięgnęła po paczuszkę. 'Dla kochanej Agaty' widniał napis. Uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Rozpakowując, Marek wstał i podszedł do okna. Śnieg prószył. Wszystko było takie piękne. On, stojący przy oknie, ulica zasypana śniegiem i kobieta która siedzi za nim, oglądając podarunek. Zastanawiasz się co to takiego.? Otóż było to skromne pudełeczko, lecz nie takie jak na pierścionek. Było dłuższe i miało kokardkę. Ściągnęła górną część pakunku i od razu uśmiechnęła się. - To jest takie.... piękne.! -krzyknęła z podziwu.- Założysz.?- odwrócił się do niej przodem, sięgną po naszyjnik i próbował zapiąć. Lekko przejechał po jej karku, ona od razu drgnęła. Jego dotyk powoduje u niej ciarki. - Dziękuję, ale wiedz że nie pozostaję ci dłużna.!- odeszła od niego, wyciągnęła ze swojej torebki prezencik i wróciła do swojej wcześniejszej pozycji. - Dla ciebie.- podała mu. Od sięgnął niepewnie.- Spokojnie, gdybym chciała Cię zabić, już dawno bym to zrobiła. - Nie o tym myślałem, po prostu ostatnio kiedy dostałem taki prezent miałem jeszcze 5 lat. Dostałem go od mamy.- na wyraz 'mama' wzdychał. Czyżby tęsknił.? - No otwórz wreszcie.!- podeszła do niego i położyła rękę na jego ramieniu dając mu trochę otuchy. Rozpakował. Przez chwilę patrzył ze zdumieniem, potem ocknął się i wyciągną rzecz z pudełeczka. - Musiało dużo kosztować- powiedział, oglądając pióro. - Nie tak dużo jak twój naszyjnik- tak, miała racje. Już dawno wypatrzył sobie to serduszko u jubilera. Oszczędzał, aż w końcu udało mu się go kupić. Na pozór wydaje się być zwykłym serduszkiem, ale jest z prawdziwego złota, pokryte kryształkami. A dlaczego serce.? Myślę, że tutaj każdy będzie znać odpowiedź, Agata też.? Raczej nie, aczkolwiek po kilku zdarzeniach wszystko ułoży się w całość. Tymczasem Marek w ramach podziękowania zbliżył się do niej i pocałował w policzek, co wzbudziło u obojga pragnienie tej drugiej osoby. Zbliżyła się do niego i pocałowała go lecz nie w policzek. Ich usta się złączyły, oboli wcześniej wypili po szklance whisky, ale czyli się trzeźwi. Wiedzieli co robią, lecz żadne z nich nie chciało przerywać tej chwili. Czyżby magia świąt.? W końcu stali pod jemiołą. Nie skończyło się na jednym , romantycznym pocałunku, za bardzo siebie pożądali, za bardzo oboje tego pragnęli żeby teraz to przerywać. Mecenas wziął kobietę na ręce i zaniósł do siebie na kanapę, po czym ściągną koszulę. Agata uczyniła to samo i sięgając po niego rozpinała mu spodnie. Ten wieczór był dla nich wyjątkowy. Ale nie tylko, w domu Gawronów też było wesoło. Wojtek całował po szyji swoją ukochaną. Oboje byli szczęśliwi. Ale czy tylko dla tych dwóch par ten wieczór był wyjątkowy.? Bartek także miło go spędził ze śliczną blondynką. Może nie było aż tak namiętnie, lecz romantyczna kolacja, spacer i buziak na pożegnanie, jak na drugą randkę nie jest wcale taki zły. Magia świąt dopiero się budzi.
***
Rano rodzina Gawronów obudziła się w dobrych, świątecznych nastrojach. Jednak ten nastrój nie do końca udzielił się Agacie i Markowi, którzy tę noc spędzili razem w kancelarii. Marek obudził się pierwszy. Otworzywszy oczy zobaczył ją. Spała tak spokojnie, że nie mógł oderwać wzroku. Oddychała równo a na jej twarzy pojawiał się lekki, niekontrolowany uśmiech. Jeszcze przez chwilę patrzył na nią nieruchomo, jednak zauważył, iż zaczyna się budzić. Więc gwałtownie wstał, założył ubrania i poszedł zrobić kawę. Agata otwarła oczy. Dopiero teraz tak naprawdę zdała sobie sprawę z tego, co stało się w nocy. Jednak zdziwiła się, gdyż nie było przy niej jej ukochanego. Ubrała się i z lekkim przerażeniem poszła go poszukać. Długo jednak nie musiała, gdyż poczuła aromat świeżo parzonej kawy i pogwizdującego Dębskiego. Podeszła pod drzwi do ‘kuchni’, lecz stanęła tak iż on jej nie widział. Jego ciało poruszało się tak zwinnie, było widać że stara się robić jak najlepsze śniadanie. Nie wytrzymała, już wczoraj wieczorem przełamała swoje lęki, stała się trochę inna, już nie ukrywała tego w sobie że to tylko przyjaciel, wiedziała że to coś więcej. Podeszła do niego i zakryła mu oczy. On czując jej perfumy, uśmiechnął się i odwrócił twarzą do niej.
- Dobrze spałaś.?- zapytał, chwytając ją w pasie i przysuwając jeszcze bliżej do siebie.
- Mhm.- spojrzała u głęboko w oczy- tylko troszkę w nocy obudziło mnie twoje chrapanie- powiedziała sarkastycznie z uśmiechem na twarzy.
- Przecież ja nie chrapie.!- kłócił się. Ona popatrzyła się na niego w takie nadzwyczajny sposób- no dobrze, dobrze. Chcesz kawy.?
- No pewnie.! – sięgnęła po kubek z czarną cieczą- Doroty jeszcze nie ma.? A co z Bartkiem.?
- Dopiero 7.15- chciał powiedzieć kochanie, lecz nie wiedział czy już może ją tka nazwać, Ba się że będzie tka jak zwykle, że powie ‘nie było żadnego wczoraj’ i będzie dobrze. On tak nie chciał, on pragnął tylko jej, jej dobra, ich razem, tego szczęścia, tej przepięknej miłości, tego spokojnego życia. Chciał się z nią zestarzeć i mieć z nią dzieci. Chciał po prostu jej. Nie wiedział jak zareaguje na słowa typu ‘kochanie’ czy ‘ skarbie’. Postawił na jedną kartę. Zaryzykuje, w końcu ten wieczór i ta noc coś dla nich znaczyły, tak, dla nich obojga. – Kochanie, co powiesz na wspólny obiad.? – bacznie obserwował jej zachowanie. Jej gesty, jej oczy i najważniejsze jej usta, z których miała wypłynąć odpowiedź. Ona od razu kiwnęła głową na potwierdzenie. Zadziwiło go to ciut aczkolwiek cieszył się z takiego przebiegu zdarzeń. Usiadł przy stoliku i gestem poprosił ją, aby się dosiadła. Siedzieli razem, pijąc kawę, zajadając ciasteczka i rozmawiając. Tak minęła godzina. Marek wstał, podszedł do niej i pocałował jej umalowane czerwone usta. W tym czasie drzwi do kancelarii się otworzyły. ‘Dorota’- pomyślała Agata. ‘ Odsunie mnie’- pomyślał Marek. Ku jego zdziwieniu przytuliła go po czym złapała za rękę i pociągnęła w stronę swojego gabinetu. Rozkojarzona Dorota nie zdążyła niczego zauważyć. ‘Wszyscy dowiedzą się w swoim czasie’- pomyślała mecenas Przybysz. Stojąc przy jej biurku, przysunęła się do jego ucha i wyszeptała- Teraz mam trochę pracy, ale o 13 jestem cała twoja. On uśmiechnął się, pocałował w usta i wypuścił ją ze swych objęć odpuszczając przy tym jej ‘świątynie’.
MarzeTyna :)
Macie wiadomość na skrzynce.
OdpowiedzUsuńE.
Jest kilka widocznych bledow ale ciekawy pomysl slodko opisany baaaardzo moze i owszem troche nierealistyczne ale musimy sobie jakos slodzic brak Margaty, nie? Piekna koncowka ja czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Kilka literówek, ale przecież każdemu może się to zdarzyć :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne, bo Margata się rozpada to trzeba sobie słodzić :D