niedziela, 6 października 2013

Opowiadanie A. o Marku

 Jej jakie cudowne! Wyobraziłam sobie całą sytuacje zaistniałą w twoim gabinecie! GENIALNE FENOMENALNE ARCYDZIEŁO! <3 Czekam oczywiście na więcej takich jednoczęściowych opowiadań od Ciebie <3! Jeszcze ta piosenka ! BOŻE ŚWIĘTY nawet nie wiesz jak teraz się emocjonuje, jak moja łza spływa po policzku! Totalny kosmos *.*
Paula

Hej, od razu uprzedzam, że powróciłam tylko na chwilę. Jest to jedyna część tego mini-opowiadania, akcja rozgrywa się trzy miesiące po czwartym odcinku czwartej serii i nie ma nic wspólnego z moim wcześniejszym opowiadaniem, to coś całkowicie odrębnego. Jakoś mnie naszło na ukazanie Marka - perfekcjonisty w nieco mrocznym świetle. Poniosła mnie wyobraźnia, żeby nie było, że nie ostrzegałam ;) Mimo to mam nadzieję, że Wam się spodoba. Dziękuję również wszystkim za głosowanie na mnie i moje poprzednie opowiadanie w ankietach, cieszę się że tak bardzo polubiliście moją twórczość :* Piosenka z której pochodzi cytat: Tom Odell – Another Love. Miłego czytania ;) A.



Telefon upadł na ziemię i rozpadł się na drobne części, które potoczyły się bezwładnie, siejąc zamęt w ogarniętym ciszą gabinecie. Zignorował to, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa, był sparaliżowany tą rozmową… A raczej monologiem jego brata. To koniec. Zrzucił leżące na biurku rzeczy, dokumenty, akta, które rozsiały się po całym pomieszczeniu. Chciał w ten sposób zagłuszyć ból, ale to nic nie dało... Opadł bezwładnie na kolana, po czym usiadł i oparł się bezsilnie o bok biurka. Jego oczy zaszły łzami, nie miał siły ich powstrzymywać. Nie sądził, że tak się stanie, że tak będzie… Uparcie odsuwał od siebie taką myśl, zresztą przez ostatnie kilkanaście lat opanował do perfekcji ignorowanie swojej przeszłości. Tylko że teraz było inaczej, przeszłość powróciła nagle, gwałtownie, nie pytając o pozwolenie, na dodatek siejąc spustoszenie w jego poukładanym, niemal ‘idealnym’ życiu. Uciekł i ułożył wszystko od nowa, tyle osiągnął, włożył w to tyle pracy… To co ma, zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie, nikt mu nie pomógł. Stawiał sobie nowe cele – sam.
Sam
I co z tego? Po co mu była ta ambicja, kariera, studia, wyzwania, skoro był teraz sam? Obok niego nie ma nikogo, wszystkich od siebie odsuwał. Nikt w jego otoczeniu nie miał pojęcia o istnieniu jakichkolwiek jego krewnych. Wcześniej nie miał rodziny tylko w teorii, teraz naprawdę. Teraz nie było już nikogo. Jego rodzina istniała tylko i wyłącznie w jego ciemnych, wyblakłych, dziecięcych wspomnieniach, których skutecznie nie dopuszczał do głosu. Ciszę w jego głowie rozpaczliwie rozrywało echo słów Roberta, jego serce przeszywał ból, jakiego jeszcze nigdy nie poczuł.


Tata umarł dwie godziny temu…
Pytał rano o ciebie…
On ci wybaczył…
Dlaczego ty mu nie wybaczyłeś?!
Marek…
Dlaczego nie przyjechałeś?
Dlaczego…


Czuł się podle, źle… Przez pół życia górę nad jego zachowaniem brała duma, niemalże był zadowolony z tego, że jest samowystarczalny, wszystko zawdzięcza sobie, nikogo nie musi o nic prosić… A teraz było już za późno. Gdy trzy miesiące wcześniej w jego kancelarii zjawił się Robert, oczywiście uniósł się dumą. Owszem, spotkał się z nim, porozmawiał, ale nie chciał nic słyszeć o chociażby kilkudniowym wyjeździe w rodzinne strony. W końcu po setkach próśb i próbach namówienia go, jego brat odpuścił i dał mu tak upragniony spokój, widząc że jego przyjazd tutaj był pozbawiony najmniejszego sensu. Tak więc zyskał spokój, ten cholerny spokój… Aż do dzisiaj, aż do tego telefonu żył ot tak, po prostu, ignorując jakiekolwiek myśli o rodzinie. Więc tak wygląda koniec. Nie miał teraz nic, nic się już nie liczyło, nie da się cofnąć czasu, nie można nic zrobić. I na to też sam sobie zapracował. Tylko tym razem nie mógł być z tego dumny.


***
Wchodziła szybko po schodach, w myślach przeklinając swoje roztrzepanie. Za oknami widniała ciemność, późny i nieco chłodny wieczór nie zachęcał do spacerów, a ona akurat dziś musiała zapomnieć telefonu. Wyciągnęła klucz i włożyła go do zamka, ale nie mogła go przekręcić. Drzwi ustąpiły lekko po naciśnięciu klamki. Nieco zaniepokojona weszła do środka, panowała tu złowroga cisza, tylko nikłe światło lampy oświetlało korytarz. Przeszła powoli do swojego gabinetu, wzięła z biurka telefon i schowała go do torby. Miała zamiar przejść się po kancelarii, chcąc rozwiązać zagadkę nie zamkniętych na klucz drzwi. Może Bartek urzęduje w konferencyjnej, ostatnio miał tyle spraw, często przesiadywał do późna... Zdążyła zwrócić się w stronę wyjścia, gdy nagle jej wzrok przykuła mglista smuga światła, szukająca ucieczki poprzez szparę w drzwiach oddzielających gabinety jej i Marka. Może jeszcze nie skończył pracować. – pomyślała, chcąc mimo wszystko to sprawdzić, tak na wszelki wypadek.  Uchyliła szerzej drzwi. To co zobaczyła… Kompletnie nie tego się spodziewała. Myślała że ujrzy go przy biurku zawalonym papierami, zniecierpliwionego tym, że zamiast w domu, on wciąż siedzi w pracy, po czym zostanie uraczona jakąś kąśliwą uwagą na temat swojego zapominalstwa, pożegnają się i tyle. Tymczasem ujrzała człowieka będącego w rozsypce, potrzebującego pomocy, wsparcia… Nie wiedziała jak się odnaleźć w tej sytuacji. Prawda była taka, że do tej pory to on zawsze pomagał jej, nigdy na odwrót. Marek – perfekcjonista w eleganckim garniturze, wiecznie mający wszystko pod kontrolą, zawsze posiadający wyjście z sytuacji. Nawet nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio przegrał jakąś sprawę. Gdyby nie liczyć jego chwilami upierdliwego sposobu bycia, można by go uznać za chodzący ideał. A teraz ten ‘ideał’ siedział bezsilnie na podłodze, wśród rozrzuconych rzeczy, chowając twarz w dłoniach. Czuła się wręcz nieswojo, jakby naruszyła czyjąś prywatność. Przerażał ją ten widok, jego niemy ból łamał jej serce. Był jedną z najważniejszych osób w jej życiu, sama przed sobą nie chciała przyznać, że jest kimś więcej niż przyjacielem. Tak było wygodniej. Życie po prostu płynęło dalej. Teraz wydawało się, że to płynące bezustannie życie stanęło w miejscu. Stanęło życie właśnie tej najważniejszej osoby. Musiała coś zrobić. Rozpaczliwie chciała mu pomóc, ale nie wiedziała w jaki sposób. Po chwili wahania usiadła obok niego. Nie zareagował, w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że jest świadom jej obecności.
- Marek… - zaczęła cicho, nie chcąc go spłoszyć. Nie doczekała się żadnej reakcji. Dotknęła delikatnie jego ramienia, próbując zwrócić jego uwagę. To również nie zadziałało. Wiedziała, że on nic nie zrobi, dopóki nie będzie gotowy, ale jego niedostępność zabijała ją od środka. Ostrożnie musnęła opuszkami palców jego dłonie, wciąż kryjące jego twarz. Dopiero po kilku minutach jej cierpliwość została nagrodzona. Odjął ręce i spuścił głowę, jego twarz wciąż jednak była skryta w mroku. Czekała na jego ruch. Po jakimś czasie podniósł na nią swój wzrok, patrzył na nią tak, jakby widział ją pierwszy raz w życiu, jego policzki lśniły od łez. Nie mogła znieść jego bólu.
- Co się stało? – zapytała, bojąc się uzyskać odpowiedź. Co takiego mogło spowodować,  że ten zawsze silny, opanowany mężczyzna wyglądał, jakby stracił wszystko?
- Mój ojciec… Nie żyje… - wyszeptał po długiej chwili, nie dowierzając, że powiedział to na głos. Jakby wypowiedzenie tego głośno czyniło to bardziej prawdziwym lub nieodwołalnym.
Nagle poczuła jak Marek z rozpaczą wtula się w nią mocno, niczym małe dziecko. Czuła jego ciężki oddech na swojej szyi, jej serce przeszywał ból. Nie mogła nic zrobić, by mu pomóc, jedynie trzymała go mocno w ramionach, bojąc się go wypuścić. Wiedziała jak to jest stracić kogoś bliskiego.  Nie chciała go już nigdy zostawiać, on jej potrzebował… Potrzebowali siebie nawzajem. Gładziła go uspokajająco po głowie. Zacisnęła powieki, próbując powstrzymać łzy, jej gardło zacisnęło się ze smutku. Po długim czasie odsunął się nieznacznie. Nic już nie rozumiał. W jego głowie panował chaos. Uniosła delikatnie rękę i otarła zbłąkaną łzę z jego twarzy. Obserwował uważnie każdy jej ruch. W jego oczach widziała ból, zdezorientowanie, żal i coś, czego nie potrafiła odróżnić. Strach? Nagle gwałtownie zbliżył się do niej, całkiem ją tym zaskakując. Ich usta spotkały się.


***
And I wanna kiss you, make you feel alright
(...) I wanna cry and I wanna love
But all my tears have been used up


Nie wiedział, ile czasu już tak siedział. To się nie liczyło, w sumie nic już nie było ważne. W końcu osiągnął to, do czego dążył przez ostatnie lata, prawda? Chciał być sam i teraz był bardziej samotny, niż kiedykolwiek wcześniej. Zadanie wykonane. Nic nie czuł, martwa pustka wypełniała jego wnętrze. Gdy weszła do gabinetu, nawet nie zareagował. Nie obchodziło go to, że przyszła, że zapytała o coś, może nawet się martwiła. Co z tego? Tylko że ona nie dawała za wygraną, wciąż tu była. Walczyła o niego… Pierwszy raz czuł coś takiego. Ktoś się o niego troszczył? Był dla kogoś ważny? Przecież to niemożliwe, przecież był sam… Nie… Pewnie za chwilę ona sobie pójdzie, odpuści, odrzuci go, tak jak wszyscy do tej pory… Tylko że tak się nie stało, ona wciąż siedziała obok niego, czekając cierpliwie. Odjął dłonie od twarzy i spojrzał na nią nic niewidzącym wzrokiem. Patrzyła na niego z troską, czuł jakby podzielała jego ból. Jakby stali się jednością dzieląc ten sam, przeszywający, nieustający ból… To ona była jego ucieczką, jego światłem… Ona była jego lekarstwem, teraz to wiedział. Wtulił się w nią mocno, zduszając w sobie łzy. Była jego siłą, czuł to bardziej niż kiedykolwiek. Bił od niego strach, nie potrafił go nawet przed nią ukryć. Bał się. Bał się zostać sam, bał się, że tak już będzie zawsze. I nawet nie mógł nikogo za to winić, tylko siebie. Chciał poczuć, że żyje. Chciał choć przez chwilę poczuć, że komuś na nim zależy, że może w końcu nie jest sam. W jego myślach zrodziła się dzika, wręcz pierwotna myśl. Nagle zbliżył do niej swoją twarz. Łapczywie, dziko, niemal z rozpaczą chwytał jej wargi, próbując poczuć cokolwiek, chcąc nic nie pamiętać… Z każdym zetknięciem się ich ust do jego duszy zaczęły napływać emocje, powoli zapominał o strachu, ból odchodził w niepamięć. Ona była jego życiem, tylko to się liczyło. Na kilka chwil stali się jednością. Po krótkim czasie, który zdawał się być wiecznością, odsunęli się od siebie, ich ciężkie oddechy mieszały się.
- Marek… - zaczęła, wciąż próbując uspokoić oddech. Utkwiła wzrok w ziemi.
Nie. Nie… Tylko nie to, nie teraz… - myślał. Czyli już będzie sam, niepotrzebnie się oszukiwał. Nie zasługuje na bycie szczęśliwym. Nawet się jej nie dziwił, w końcu potrafił tylko niszczyć. Teraz na przykład zniszczył ich relację tym lekkomyślnym pocałunkiem. Był cholernym egoistą. Myślał tylko o sobie, chciał ukoić swój strach, bał się samotności. A teraz ona była kolejną osobą, którą dzisiaj tracił. Nie wiedział już nic. Stracił ojca i nie mógł niczego cofnąć, nic już nie mógł zrobić. A Agata… Ona wciąż tu była… Przecież upłynęło tyle czasu, nie chciał stracić go jeszcze więcej… Nie chciał popełnić tego samego błędu. Musi ją zatrzymać, musi przestać wszystkich od siebie odsuwać. Musi zacząć żyć. Już nigdy więcej nie chciał być sam. Tylko niech ona tu zostanie…
- Potrzebuję cię. – wyszeptał.
Podniosła wzrok.
- Jestem sam… Słyszysz? Sam. Robert nie chce mnie znać. Wszystko zniszczyłem. Nie mam już nic… - powiedział z rozpaczą i bólem, patrząc na nią przepraszająco. Teraz zniszczył nawet łączącą ich więź, miał nikłą nadzieję, że da się to naprawić.
- Nie mów tak. Masz mnie. – powiedziała nagle.
Pokręcił głową, nie wierząc jej. To niemożliwe, wszyscy prędzej czy później go zostawiali, czemu ona miałaby być wyjątkiem? Sam był sobie winien.
Widziała jego niedowierzanie, nie wiedziała jak go przekonać, że nie ma zamiaru odejść. Ujęła jego twarz w dłonie, zmuszając go, by na nią spojrzał, po czym przybliżyła się i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
- Posłuchaj mnie. Będę przy tobie, słyszysz? Nie zostawię cię. – powiedziała stanowczo.
Wpatrywał się w nią, na jego twarzy powoli i nieśmiało pojawiała się ulga. Jego strach pomału się rozpływał. Zbliżył wargi do jej czoła, próbując podziękować jej w ten sposób za wiarę w niego. Czuł, że na to nie zasługuje. Postanowił nie zawieść jej zaufania. Z jej pomocą wszystko zaczęło wydawać mu się łatwiejsze. Zamykając ją czule w swoich ramionach, jego duszę powoli wypełniał spokój.


A.

13 komentarzy:

  1. Leżę w łóżku i tak sobie pomyślałam, że na chwilkę wejdę i zobaczę czy jakiś nowości tutaj są. I niespodzianka! Opowiadanie od A.! <3 To wzięłam muzyczkę włączyłam i czytam. Przed oczami miałam wszystko, Marka w gabinecie, Agatę jak go pociesza... No chaos, istny chaos... W mojej głowie... Przepiękne, doskonałe, perfekcyjne... <3 Kocham Cię, ale to już wiesz :D Więcej takich jednoczęściowych opowiadań! *__*

    Buziaczki ;*

    Domcia

    OdpowiedzUsuń
  2. A. - jak ja bym chciała, żeby tak to właśnie wyglądało w serialu! :)

    Miniatura znakomita - uczuciowa, bardzo realistyczna i napisana (jak zawsze) świetnym stylem! Gratuluję i pozdrawiam! :)

    Strasznie tęskniąca za odrobiną serialowej MarGaty,
    eM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eM., nie wiem co powiedzieć... Tylko 'dziękuję' mi przychodzi na myśl :) Naprawdę się cieszę, że Ci się podoba :) Też bym się nie obraziła, gdyby podobna scena pojawiła się w serialu, ostatnio brakuje mi ich razem. Już nawet nie jako pary, ale ogólnie, przecież kiedyś zawsze mogli na siebie liczyć, a teraz... No nic :) dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam, A.

      Usuń
  3. Wstaję rano i natychmiast wchodzę MarGatowe. Wita mnie niespodzianka: opowiadanie A. Zaczynam czytać i nagle wyobraźnią przenoszę się do kancelarii. Widzę ich spojrzenia, widzę ich emocje.... Zdaję sobie przy tym sprawę, że każdy napotkany człowiek ma jakieś swoje problemy, jakąś tajemnicę i przeżywa ból po stracie czegoś. Tak jest właśnie z Markiem w Twoim opowiadaniu. Cudownym opowiadaniu.
    Z życzeniami dalszych sukcesów
    ***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Niezmiernie mi miło, że moje opowiadanie aż tak pobudza wyobraźnię ;) Wasze komentarze niesamowicie poprawiają humor, dziękuję za to <3 A.

      Usuń
  4. Kochana A.! Napisz cos szybko! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus, Maria, Józef... aaaaaaa!!!!! rozbroiłaś mnie kompletnie.... aż chce mi się płakać : c ta dobijająca bezradność Marka, ten smutek, żal, to się czuło... jak to dobrze, że chociaż Aga się tutaj opamiętała.... nie wiem co powiedzieć... to jest boskie, cudowne, genialne, perfekcyjne, niesamowite... brak słów... mi odjęło.... szacun, pokłony do samej ziemii, błagam napisz szybko coś podobnego <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) jeśli chodzi o napisanie czegoś jeszcze, to na razie nie mam nic w planach, żadnego pomysłu, poza tym zaczęły się studia i nie wiem, czy będę miała czas ;> To opowiadanie napisałam w jeden wieczór po obejrzeniu 4 odcinka, więc jeśli w najbliższym czasie któryś odcinek też mnie natchnie do napisania czegoś, to wtedy może coś wyślę ;) pozdrawiam, A.

      Usuń
    2. W takim razie modlę się o odciniek, który cię natchnie. :)

      Usuń
  6. Droga A.!
    Ujęłaś mnie całkowicie swoim opowiadaniem. Trudno było sobie wyobrazić Marka, mężczyznę mierzącego prawie 2 metry, który jest bezradny jak małe dziecko, a obok niego Agatę, która przy nim jest mała, drobna i bezsilna. Przez to opowiadanie pokazałaś jak bardzo im na sobie zależy. Pokazałaś jak każdy człowiek potrzebuje drugiej osoby. Pokazałaś, że wielokrotnie bezbronna i zniechęcona życiem mecenas Przybysz może wlać w Marka tyle siły po prostu BYĆ PRZY NIM i wspierać go. Mimo wszystko. Mimo jego początkowej 'niechęci'.
    Dziękuję za tak cudowne opowiadanie, przez które nie nauczę się na jutro na fizykę. :)
    Masz talent. *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Daisy, dokładnie to chciałam pokazać :) Chciałam wyrazić to, jak oni SĄ dla siebie. Nieważne jak próbują się odsunąć od siebie, udawać że nic się nie dzieje, to i tak mimowolnie szukają siebie nawzajem (chociażby odc. 6 trzeciej serii). Jedno zależy od drugiego i to jest piękne :) Może trochę idealizuję teraz ich uczucie, ale dla mnie nie muszą nic mówić, wszystko widać w ich zachowaniu i oczach. I to chciałam zawrzeć w opowiadaniu ;) A.

      Usuń
  7. O matulu. To jest coś.. niesamowitego! Czytając do coś kuło mnie w brzuchu. No masakra! Tym opowiadaniem trafiłaś w sam środek mojego serca! Dziękuję Ci za to ! <3

    OdpowiedzUsuń