wtorek, 1 października 2013

Opowiadanie Daisy cz.22

HOUK! :D Też Was witam tym świetnym powitaniem :D Paula tutaj ostatnio urzęduje, a mnie nie ma :) Jak to zwykle, gdy zbyt dużo na głowie :) Mam dla Was opowiadanie od Daisy :) Oczywiście czytałam już na streemo :D
Słodko, słodko, słodziutko <3 Uwielbiam taką MarGatę *__* Scena: Agata-Dorota-Bartek, genialna :D Czekam na cedek, a Wam życzę miłego czytania :)

Domcia

Houk! (kocham to sformułowanie!) *.*
Oddaję w wasze ręce najprawdopodobniej najdziwniejszą część mojego opowiadania. (Chociaż to w sumie zostawiam wam do ocenienia.) Jest bardzo MarGatowa (o ja niedobra, zapominam o Bartusiu i Dorotce).
Równocześnie dziękuję za wszystkie wasze motywujące komentarze pod ostatnią częścią. Dodały mi można powiedzieć ‘kopa’. Mam nadzieję, że mimo wszystko ta część nie będzie gorsza od pozostałych. Miłego czytania! ;*
***
„Life is a game made for everyone
And love is the prize”
            Avicii – “Wake me up”
***
Patrzyła się na niego z ciekawością. Próbowała wyczytać coś z mimiki jego twarzy… bezskutecznie. W końcu wyciągnął to czego szukał i pokazał Agacie. Siedziała oszołomiona. Usiadł obok niej.
- Skoro już, można powiedzieć, jesteśmy razem, to… - zrobił dłuższą pauzę. – zabiorę Cię na… randkę. A to… – powiedział dając Agacie dwa bilety – Jutro. O dziewiątej trzydzieści mamy seans, więc uprzedzam Cię lojalnie, że pół godziny wcześniej przyjadę po Ciebie. A teraz załóż coś innego na siebie. Porywam Cię na trochę z tego mieszkania.
- Ale… -zaczęła.
- No już, już. Żadnych ‘ale’.
            Zabrał ją na romantyczny spacer po pobliskim parku. Szli alejkami i rozmawiali. Trochę o pracy, trochę o ostatnich wydarzeniach.
- Dlaczego tak nagle mnie zabrałeś na spacer? Przecież jest już dosyć późno na tego typu rozrywkę, a na dodatek masz jutro sporo pracy. – zapytała.
- Ponieważ chciałem spędzić z tobą trochę czasu… Sam na sam. W kancelarii nie mamy ku temu okazji, więc pomyślałem, że fajnie będzie gdzieś tak razem pójść. – odparł.
- Dziękuję. – powiedziała ciepło i wtuliła swoją twarz w jego tors. W miejsce, gdzie zawsze czuła to przyjemne ciepło i bezpieczeństwo emanujące z niego. Napawała się tą chwilą. Po raz kolejny przekonała się, że mu na niej zależy, że może na nim bezgranicznie polegać i mieć w nim oparcie potrzebne każdej kobiecie. Po kilku minutach oderwała się od niego i oznajmiła, że już naprawdę jest bardzo późno i coraz chłodniej, i lepiej już wracać do domu. Jednak zanim zdążyli przejść kilka kroków podszedł do nich pijany i ekspansywny mężczyzna. Od razu, bez żadnych skrupułów zaczął dotykać Agaty i mówić do niej coś bez sensu. Niestety, przez swój stan, nie zauważył postawnego mężczyzny stojącego koło Agaty i niestety – boleśnie za to zapłacił. Jeszcze przez kilka dni najprawdopodobniej nie mógł bez bólu otworzyć prawego oka i swobodnie ruszać żuchwą.
            Oparła się przerażona o zamknięte przed chwilą drzwi. Marek patrzył się na nią z rozbawieniem. Uwielbiał ją taką bezbronną i wystraszoną. Zawsze wtedy miał jakiś pretekst by w jakikolwiek sposób być jej prywatnym ‘rycerzem’ lub ochroniarzem, nie odstępującym jej na krok.
- Spokojnie, nie bój się. On tutaj nie przyjdzie. Widziałaś w jakim był stanie? No nie bój się. – podszedł do niej by schować ją swoich bezpiecznych ramionach.
Poczuła jedwab jego koszuli na swoim ciele i prawie upadła na ziemię z wrażenia. Na szczęście On obejmował ją mocno i chronił od jakiegokolwiek upadku. Oddała się mu w całości. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Każda chwila z nim spędzona mogłaby trwać wiecznie. On był sensem jej życia.
***
            Od samego rana była bardzo wesoła. Nic nie mogło zmącić jej nastroju. Nawet najgłupsza sprawa. Wciąż żyła wczorajszym wieczorem i równocześnie z niecierpliwością czekała na ten dzisiejszy. Po raz setny już dzisiaj zmieniała w myślach swoją wieczorną kreację. Nie mogła się doczekać nadchodzącego wieczoru. Jednak jak wiadomo, im bardziej niecierpliwie się na coś czeka, tym bardziej dłuży nam się czas. Tak było też tym razem. Spoglądała chyba co pięć minut na zegar wiszący na ścianie i za każdym razem dziwiła się, że minęło tak mało czasu. W oczekiwaniu pomagali jej trochę klienci, dzięki którym na jakiś czas musiała odłożyć sprawy prywatne na bok. Po wyjściu ostatniego, zapukała do niej Dorota. Jak wczoraj, chciała wiedzieć co i jak u niej i Marka. Dlaczego są dzisiaj oboje tacy podekscytowani.
- Powiedz, proszę. Kolejnego klienta masz za 20 minut. Nie wywiniesz się.
- Oj Dorota, nie będę cię zanudzać takimi nudnymi historyjkami. Zwłaszcza, że ja sama nie mogę jeszcze tego zrozumieć. – migała się od odpowiedzi, lecz wiedziała, że przyjaciółka nie odpuści. Taka już była i za to ją lubiła.
- Czego nie możesz zrozumieć? Szczęście się do Ciebie nareszcie uśmiechnęło, a ty mi tu takie głupoty opowiadasz.
- Sama nie wiem…
- Oj tam, oj tam. Po prostu wyrzuć z siebie te newsy, a dam Ci spokój. – Dorota była nieugięta. Widać lata praktyki z Jaśkiem i jego ‘tajemnicami’ nie poszły na marne. Agata miała do czynienia z profesjonalistką.
- Po nich tym bardziej nie dasz mi spokoju. – odparła spokojnie, lecz z zadziornym uśmiechem.
- Co? Jesteś w ciąży? A Marek o tym wie? A to jego? – mało nie udławiła się powietrzem.
- Co ty wygadujesz? Jaka ciąża? Nie.  – zdziwiła się i roześmiała równocześnie Agata. – Bartek! – zawołała aplikanta, a gdy ten uchylił drzwi do jej gabinetu, poprosiła: - Zaparz jej czegoś na uspokojenie. Ona zwariowała. Jeśli w takim stanie będzie miała przyjmować klientów, to zrobi nam zły pijar i stracimy płynność finansową. – powiedziała rozbawiona.
- A to wszystko przez ciebie i przez twoją ‘tajemnicę’. – odparła ‘obrażona’ Dorota i wstała z krzesła.
- Nie ‘ tajemnicę’, tylko życie prywatne. Zresztą, opowiem Ci wszystko jutro. Obiecuję. – położyła rękę na sercu.
- Trzymam Cię za słowo.
- To co z tą melisą? Mam ja zaparzyć, czy nie? – zapytał nic nie rozumiejący z zaistniałej sytuacji Bartek.
- Tak, tak. I odprowadź tą panią do jej gabinetu, bo w jej stanie to wiesz… Jest niepoczytalna. – mówiła rozbawiona brunetka.
***
            Wróciła do domu chwilę po ósmej. Wyciągnęła z szafy ostatecznie wybrany strój i poszła pod prysznic. Pospiesznie wysuszyła włosy i ubrała się. Ostatecznie postanowiła założyć na siebie tę samą sukienkę, którą miała podczas ich pierwszego pocałunku. Tak, na szczęście. Po piętnastominutowym przeglądaniu się w lustrze i sprawdzaniu, czy na pewno wszystko jest jak trzeba, czy nie ma jakiś ukrytych plamek i innych niespodzianek, udała się do łazienki sprawić sobie odpowiedni makijaż. Po kolejnych kilkunastu minutach przeglądnęła się ostatecznie w lustrze. Za kilka minut powinien przyjść Marek. Dochodziła dziewiąta. Pięć minut później, po jej mieszkaniu rozniósł się głos dzwonka. Wpuściła Dębskiego do środka. Narzuciła coś na siebie i założyła czarne szpilki. Wyszli.
Zanim wsiadła do samochodu,  Marek wyjął z niego bukiet cudownych, herbacianych  róż.
- Piękne. Dziękuję. – powiedziała i pocałowała go w policzek, poczym zanurzyła twarz w bukiecie.
- No dobra, koniec tych czułości, bo robię się zazdrosny. – zażartował Marek i otworzył jej drzwi.
***
- Jasiek! Odrobiłeś lekcje? Filip, co to ma być? Odnieś talerz po sobie. – mówiła niespokojna Dorota. „Jak ona mogła mi to zrobić? Jest z Markiem i nie chce się z nią cieszyć tym faktem. Szczyty.” – myślała cały czas.
***
- Jak Ci się podobał film? – zapytał po wyjściu z kina.
- Bardzo. Ta scena, gdzie siedzieli razem i rozmawiali o tym, co tamtego oszukał, była bardzo ciekawa. – odparła Agata, wymyślając tę scenę na poczekaniu. Z filmu nic nie pamiętała. Cały czas skupiona była na Nim. Gdy oparła głowę na jego ramieniu, a on wziął jej ręce w swoje, cały otaczający ja świat przestał istnieć. Liczyli się tylko oni dwoje.
- Tak, tak. Faktycznie, ta cała sprawa z oszustem była interesująca. – przytaknął jej Marek, który również podczas projekcji całą swoją uwagę skupił TYLKO na niej. – To gdzie chcesz iść teraz? Jesteś głodna?
- Ja? Rozumiem, że to było pytanie retoryczne. Przecież wiesz, że ja zawsze. A masz coś konkretnego na myśli?
- Nie, ale tutaj za rogiem, jest miła restauracja. Byłem tu kiedyś, warta polecenia.
- To chodźmy. – powiedziała brunetka i pociągnęła go za rękę.
***
            Pojutrze ślub Maćka. Wczoraj, razem z Markiem, kupili sobie specjalne stroje na tę okazję. Ona wybrała dla siebie chabrową sukienkę, miejscami pomarszczoną. Według Marka wyglądała w niej uroczo. Dla niego z kolei wybrali lśniącą, białą koszulę, ciemny krawat  i ciemno granatowy garnitur. Od pamiętnego wieczoru w kinie, ich miłość kwitła. Powoli, ale stanowczo. Wychodzili na wieczorne spacery, do restauracji. Spędzali ze sobą prawie każdą wolną chwilę, jeśli tylko taką mieli. Pracowali teraz nad poważnym pozwem zbiorowym i cała kancelaria miała mnóstwo na głowie.
Kolejny klient wyszedł. Oparła się na krześle z ulgą. Miała piętnaście minut dla siebie. Wstała, by przygotować sobie ‘entą’ już dzisiaj porcję kofeiny, gdy do jej gabinetu wszedł Marek. Objął ją w talii i pocałował w policzek.
- Zapowiadam Ci, że dzisiejszy wieczór masz zajęty. Musimy omówić kilka istotnych  rzeczy. – powiedział uwodzicielsko. Doskonale wiedział jak ona uwielbia ten ton i bezwstydnie to wykorzystywał.
- Już się boję… Musimy omówić kilka rzeczy… To brzmi dwuznacznie, panie mecenasie… - naśladowała jego ton i pocałowała go czule w usta.
***
            Spojrzała na zegarek. Dochodziła już dziewiąta. „Czemu go jeszcze nie ma? Mieliśmy coś omówić.” – myślała. Zrobiła już wszystko. Po sto razy przejrzała każdy dokument, do każdej jutrzejszej sprawy był perfekcyjnie przygotowana.
Chwilę później usłyszała dzwonek. Na ten dźwięk, w jej brzuchu zaczęły krążyć dobrze ostatnio jej znane – motyle. Przyjemnie łaskotały ją od środka, powodując uczucie błogości. Podeszła do drzwi i spojrzała przez wizjer. Tak. To on. Miał na sobie jej ulubioną, błękitną koszulę. W ręce trzymał butelkę wina. Otworzyła. Zaprosiła go do pokoju, a sama poszła do kuchni po kieliszki. Wszedł do środka i postawił butelkę na stoliku. Agata usiadła na sofie. Marek usiadł koło niej. Był dziwnie milczący. Patrzyła się na niego z uwagą. Myślał nad czymś intensywnie i próbował jej coś powiedzieć. W końcu zaczął powoli, patrząc w jej oczy.
- Agata… Wiem, że jesteśmy razem dopiero od niedawna, ale znamy się już ponad dwa lata. Wielokrotnie nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, kłóciliśmy się, a potem nie odzywaliśmy się do siebie. Jednak wydaje mi się, że dzięki temu, poznałaś mnie lepiej niż Dorota podczas naszej długoletniej znajomości. W drugą stronę jest chyba tak samo. Agata… - zrobił pauzę i klęknął przed nią, wyciągając z kieszeni niewielkie, brązowe pudełeczko. Otworzył je.  Ona jedynie patrzyła się na niego z łzami napływającymi stopniowo do oczu. To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. – Wiem, że chciałbym móc spędzać z codziennie takie wieczory z Tobą. Chciałbym zasypiać i budzić się przy Tobie. Chciałbym przy Tobie, Tobą żyć. – znowu przerwał by nabrać powietrza i zadać jej TO pytanie. Pytanie, na które czeka każda kobieta. Patrzyła się na niego z oczami pełnymi łez. Jedna z nich opuściła resztę i powoli spłynęła po jej policzku. Marek patrzył się na nią z wyczekiwaniem. W końcu wypowiedziała to jedno magiczne słowo, na które czekał. To słowo, które odmieniło jego życie na zawsze. Wyjął z pudełka mały przedmiot, który miał połączyć ich razem i włożył go na jej palec. Następnie zbliżył swoją twarz do niej i oboje zatonęli w cudownym pocałunku. Marek poczuł na swojej koszuli jej łzy. Były silniejsze od niej. Nie próbowała ich powstrzymywać. Przytuliła Marka mocno i pozwoliła im płynąć. Bowiem z każdą spadającą łzą czuła jak dawna Agata, zamknięta na świat, próbująca zatuszować wszystkie swoje uczucia i rozterki – wychodzi z niej. Nareszcie poczuła się wolna. Wolna od tego wszystkiego czym zraniła ją przeszłość.
***
            Podjechał po jej dom z samego rana, chcąc zabrać ją na śniadanie i podwieźć do kancelarii. Zapukał do jej drzwi. Otworzyła mu cała jeszcze zaspana, nieuczesana, bez makijażu. Przyjrzał się jej dokładnie i zachwycił się jeszcze bardziej jej urodą. Potem poszli razem coś zjeść.
Gdy weszli do kancelarii, w pomieszczeniu zrobiło się jakby cieplej i weselej. Od Marka i Agaty emanowało szczęście, radość i wszystkie dobre emocje. Dorota, która akurat weszła chwilę przed nimi i przeglądała pocztę, od razu zauważyła tę dobrą aurę wokół nich. Byli razem już od jakiegoś czasu i po kilku bezskutecznych próbach, zrezygnowała z wypytywania przyjaciółki o to i owo. Teraz jednak postanowiła sobie, że nie odpuści. Coś się wydarzyło i jeśli Agata nie powie jej o tym w ciągu następnych dwóch godzin sama, z własnej woli, to zrobi to pod przymusem.
             Na swoje szczęście, Agata od razu zawołała Dorotę. Przyszła od razu i siadła spokojnie naprzeciwko brunetki.
- Jak Ci minął wczorajszy dzień? – zapytała ta druga. Koniecznie chciała przekazać radosne wieści Dorocie, ale nie wiedziała jak. Liczyła, że przyjaciółka sama zada jakieś pomocnicze pytanie. Dla ułatwienia jej tego, podparła sobie głowę prawą ręką, uważając przy tym, by nie zasłonić serdecznego palca włosami.
- A czy ty aby na pewno o TYM chciałaś ze mną porozmawiać? Ale skoro już pytasz, to dobrze, nie narzekam. A tobie? – odparła Dorota, która jeszcze nie zauważyła nowej ozdoby na palcu przyjaciółki.
- Też bardzo dobrze. Wyjątkowo dobrze dzisiaj spałam. To przyjaciółki nie mogą sobie po prostu porozmawiać? – udawała, że nie wie o co Dorocie chodzi. Jednocześnie starała się przy mówieniu gestykulować prawą ręką. Teraz Dorota zauważyła przyczynę radości swoich wspólników.
- Czy Marek…? – wydusiła z siebie. – Piękny! Cudowny! Idealny! – zachwycała się, by po chwili zapytać prosto z mostu: - To kiedy ślub? Bo wiesz, ja muszę sobie kupić jakąś sukienkę jako świadkowa, pamiętasz? Obiecałaś mi.
- Dorota! Spokojnie! To się stało dopiero wczoraj! Póki co, to wieczorem idziemy na ślub Maćka, a dopiero potem zaczniemy coś ustalać.
- No dobrze. Miłej zabawy! – powiedziała i cała szczęśliwa wyszła.
***
- Czy pani mecenas wie, że jest najpiękniejszą kobietą ze wszystkich tutaj obecnych? I na dodatek ma pani najpiękniej przyozdobioną prawą dłoń. – szepnął jej do ucha, gdy tańczyli na weselu.
- Wiem… - pocałowała go czule i uśmiechnęła się – A czy pan mecenas wie, że jest najprzystojniejszy ze wszystkich mężczyzn? – odwdzięczyła się komplementem.
- Oj, niech pani mecenas nie przesadza. – udawał skromnego i również ją pocałował.
***
            Gdy przestali tańczyć, podszedł do Agaty.
- Widzisz, znalazłaś TEGO mężczyznę. – Maciek pokazał Marka.
- Tak. Poznałam. Oboje znaleźliśmy szczęście. Wszystko się układa. O, widzę, że nawet bardzo dobrze. – dodał uśmiechając się i unosząc jej rękę nieco do góry. – Gratuluję.
- Dziękuję. – odparła i mocniej ścisnęła rękę Marka.
            Spędzili razem cudowny wieczór i połowę nocy. Wesele rozkręciło się jak mało które. A może po prostu na nim pierwszym nie była sama? Może na nim pierwszym miała partnera, który nie odstępował jej na krok i był gotów zrobić dla niej wszystko.
            Rano postanowiła zadzwonić do taty i przekazać mu dobre wieści. Mimo silnego bólu głowy spowodowanego przez wczorajszą zabawę do białego rana, koło południa zwlokła się z łóżka i przygotowała specyfik na tego typu ranki. Gdy ból głowy nieco ustał, wzięła telefon i zadzwoniła do Bydgoszczy.
- Halo? Córcia? – usłyszała jego spokojny głos.
- Tak, to ja, chciałabym…
- Coś się stało? Czemu masz taki smutny głos? – przerwał jej zaniepokojony.
- Nic, nic. Wszystko w porządku. Tylko trochę mnie głowa boli. Byłam wczoraj na weselu Maćka z… Twoim przyszłym zięciem.
- To w takim razie pozdrów ode mnie pana Marka, dobrze? Albo najlepiej daj mi go do telefonu. – powiedział niespodziewanie Pan Andrzej.
- Co?! Ale jak mam to zrobić, skoro on jest u siebie w domu? A poza tym, to skąd wiedziałeś o kogo chodzi? – rozbawiła się Agata. Jak on ją dobrze znał.
- Skąd wiedziałem? No chociażby stąd, że jestem Twoim ojcem i znam Cię na wylot. – odpowiedział radośnie.
***
             Mijały tygodnie, a oni byli coraz szczęśliwsi, coraz bardziej podekscytowani nadchodzącym wydarzeniem. Miało być ono najważniejsze i najpiękniejsze w ich życiu. Panna młoda wraz ze swoją wierną świadkową, od kilku tygodni nieustannie obmyślały strój dla Agaty i Marka. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Wczoraj ostatecznie zakończyły sprawę sukni. Kupiły, jak to określiła Dorota, „najpiękniejszą, najcudowniejszą, najelegantszą” suknię ślubną. Dzisiaj mieli razem z Markiem pójść kupić dla niego garnitur. Początkowo, państwo młodzi chcieli oba stroje zakupić za  tak zwanym: „jednym zamachem”, ale jak tylko usłyszała to Dorota, mało nie spadła z krzesła. Powiedziała, że oboje mają za sobą wystarczająco dużo problemów, niedomówień i złych passy, a oglądanie panny młodej przed ślubem w jej stroju przynosi okropnego pecha. Tym więc sposobem, mieli o jeden dzień więcej przygotowań.
***
Chyba trochę przesadziłam z ilością MarGaty, ale mam nadzieję, że nie wyszło bardzo dramatycznie źle. Czekam na komentarze. 

 Daisy

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że Ci się podoba, Domciu. Super, że wróciłaś. *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boze!! Cudowne! <3
    Pisz, pisz i to szybciutko! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Ci się spodobało :*
      Na razie nie mam jeszcze ani słowa do cedeka. Jednak w tym tygodniu ukaże się na pewno.

      Usuń