sobota, 31 sierpnia 2013
Opowiadanie Paoli
Wrzucam i spadam :) Nie mam siły, a nic przecież takiego wielkiego nie robiłam... Chyba dobija mnie fakt końca wakacji...
Czekam na rozwój akcji, o ile takowy nastąpi :)
Miłego czytania :)
Domcia
Cześć wszystkim ;) Przedstawiam Wam wyniki mojego jednego wolnego wieczoru. Nie wiem nawet jak "to coś" nazwać, bo nie dorastam do pięt autorkom tych cudów twórczości, które tak lubię tu czytywać w wolnej chwili. Sama nie wiem czy to miniaturka, czy zdołam wymyślić jakiś ciąg dalszy. Choć sądząc po objętości to jednak mini :D Jakby to powiedziała Agata:
"Pozostawiam wolność interpretacji.."
Zapraszam do czytania i proszę o szczere komentarze. (jestem początkująca i chętnie się czegoś nauczę od bardziej doświadczonych :))
-
Siedziała przy oknie i popijała gorącą herbatę, opatulona w ciepły szary koc. Za oknem było już ciemno. Patrzyła na przechodzących w pośpiechu ludzi, którzy chcieli za wszelką cenę uciec przed niechybnie zbliżającą się burzą. Po chwili nie było widać nikogo, a na szybie można było dostrzec pierwsze krople wody.
Pod wpływem chwili zamknęła oczy. Przed jej oczami przelatywały te ważne i mniej ważne momenty z ostatnich lat.
Hubert…ProSpectrum…mafia Marczaka… no i ta najświeższa.. dyscyplinarka..
To wszystko połączone było dziwną siecią, której nawet ona, słynna pani mecenas nie potrafiła rozwikłać. W ostatnich dniach czuła, że za dużo przebywa z innymi ludźmi. Ciągle tylko hałas, zgiełk, bałagan, stres i tak dobrze jej znana ucieczka w pracę. Za często zapominała o odpoczynku..
Zawsze lubiła te chwile samotności, gdy mogła się całkowicie rozluźnić, napawać ciszą panującą wokół i wsłuchiwać w bicie własnego serca. W takich momentach czas się zatrzymywał, a ona mogła zrelaksować się i spokojnie zebrać myśli. Tak było właśnie teraz..
I co pani mecenas-pomyślała Agata- los znów nie potraktował Cię zbyt łaskawie..
Gdy tylko zdołałam podnieść się i odbić od dna, ani się obejrzałam, a znów tu jestem.. sama.
Co ja myślę? Przecież jest Dorota, Bartek, tata w Bydgoszczy..Marek…no właśnie, Marek.. jest czy go nie ma? Był przy mnie przez cały czas, ale w momencie gdy był mi najbardziej potrzebny.. odsunął się na bok, wycofał.. jakby się czegoś bał.. Ja też się przecież bałam.. Obydwoje się baliśmy..
Agata, jesteś zmęczona-przerwała sama sobie-to nie jest odpowiednia chwila do rozmyślań na ten temat. Porzucając temat Marka zaczęła myśleć o tym jak będzie wyglądała jej przyszłość…
Po prostu kolejny raz muszę zebrać siły na to, aby móc znów wszystko rozpocząć na nowo.. Ciekawe ile jeszcze takich upadków mnie czeka?.. Chyba już na więcej nie mam siły..
Powoli emocje ostatnich dni z niej uchodziły.. Poczuła lekki ucisk w sercu, a po jej policzku spłynęła samotna łza, którą szybko starła ręką.
Nie, nie będę się mazać-pomyślała-Agata Przybysz się nie załamuje!
Więc co teraz? Może pojadę odwiedzić tatę? Nie, od razu by się zorientował, że coś się stało i maglowałby mnie całymi dniami. Nie chcę mu na razie nic mówić.
Na wspomnienie ojca próbującego wydusić z córki prawdziwy powód jej odwiedzin, Agacie mimowolnie wpłynął na twarz lekki uśmiech.
A może pojechałabym na prawdziwe wakacje?-pomyślała. Tak dawno nie byłam nigdzie za granicą…
Już wiem!
Uradowana z pomysłu, który właśnie wpadł jej do głowy poderwała się z podłogi o mało nie wylewając zimnej już resztki herbaty. W pośpiechu włączyła laptopa i wpisała w wyszukiwarkę:
'Gruzja'..
Tej nocy burza szalała po całej Warszawie, a deszcz bębnił we wszystkie stołeczne rynny. Niebo zasnuły czarne chmury, a do szumu wody dołączyły grzmoty piorunów, które zdawały się nie mieć litości. Ludzie zabierali swoje zwierzęta do domu i zamykali okienka piwniczne w obawie przed zalaniem. Tylko jedna osoba w całym mieście nie przejmowała się tym co działo się za oknem. Była nią wrzucająca do walizki ubrania kobieta, w której kiełkowała nadzieja na lepszą przyszłość..
Paola
Opowiadanie Duśki cz.2
Historia inaczej pisana V cz. I
Opowiadanie T.A.
T.A - skrót od tajemniczej amatorki, proszę o wyrozumiałość. To opowiadanie będzie chyba jednorazowe, nie będzie posiadac ciągu dalszego tak mi się przynajmniej wydaje :)
Słońce chowało się za gęstymi ciemnymi chmurami, ten dzień był dość ponurym, dołującym i smutnym dniem. Agata niezważając na zbliżające się opady deszczu i burze, szła przed siebie. Krok za krokiem próbując zostawić wspomnienie dziejszego dnia, czasami przyśpieszała kroku próbując jak najszybciej uwolnić się od uderzających do jej głowy wspomnień. Czasami zwalniała kiedy w jej głowie pokazywał się obraz jego, tego który w ją zawiódł, czuła jak rozrywa się jej coś we wnętrzu organizmu. Zacisnęła zęby i znów szła normalnym tempem, nie szybciej ani nie wolniej, szła wciąż przed siebie. Na jej policzek spadła kropla, ale nie była to łza była to pierwsza kropla deszczu, po chwili pojawiła się kolejna, za nią następna i następna. Na jej ubraniu pojawiało się co raz więcej śladów deszczu, z nieba spadało co raz więcej kropli deszczu, ale ona nie przyśpieszała. Dookoła ludzie otwierali parasole, chowali się pod drzewami, albo uciekali do klatek, bądź pod najbliższy daszek. Ona szła wciąż przed siebie, nawet mocno padający deszcz nie przeszkadzał jej w spacerowaniu, miała całe przemoczone ubranie, i trampki. Zbliżała się do swojej kamienicy, ale nie miała ochoty siedzieć w mieszkaniu. Siedziała na stopniu, pod drzwiami kamienicy, przyglądając się jak duże krople deszczu rozbijają się o ziemie. Nie była jedną osobą która miała gorszy dzień, był też on siedział w swoim gabinecie, wciąż patrząc na drzwi dzielące ich gabinety, za każdym razem kiedy rozumiał swój błąd uderzał głośno o biurko, obwiniając się o przegraną sprawę dyscyplinarki, stanął przy oknie Warszawa zaczynała pokrywać się warstwami wody na chodnikach, ulicach, kratki kanalizacyjne i studzienki były już przepełnione wodą, odwrócił się i znów spojrzał na drzwi, te drzwi w których pojawiała się i znikała, kiedy stawał z kubkiem kawy i próbował z nią flirtować.
Droczenie, kłotnie, emocjonalne uniesienia, słodkie słówka.. a teraz? Teraz cisza, smutek, momotonność? Straciła zaufanie do mnie, straciła pracę, i straciła prawo do wykonywania zawodu, zbyt dużo jak na te kilka dni, zdecydowanie za dużo! To wszystko moja wina, gdybym chodź raz jej posłuchał.
Cisnął wszystkim z biurka na ziemię, w tym czasie do jego gabinetu wparowała poddenerwowana Dorota, próbując opanować emocje Dębskiego, ale on wiedział że to są tylko puste słowa, ona też przeżywała dyscyplinarkę Agaty, zdradziły to jej czerwone i zapuchnięte oczy. Na pewno płakała - pomyślał, i tak było. Od razu po wejściu do kancelarii, odwołała wszystkich klientów, nie pozwoliła sobie przeszkadzać, i usiadła za biurkiem chowając twarz w dłoniach cicho łkała, kropla za kroplą słonej łzy upadała na drewniane biurko, słyszalne były głośne huki wydobywające się z gabinetu Dębskiego, wiedziała że on przeżywa to bardziej niż Agata, wiedziała że się obwinia, i rozległ się głośny huk, i trzaski upadających rzeczy, otarła oczy i od razu udała się do gabinetu, przytuliła go, chodź wiedziała że to nie będzie ten sam uścisk co Agaty. Starała się go za wszelką cene pocieszyć i uspokoić. Nawet siedzący za biurkiem Bartek odczuł żal i smutek, że jego patronka i "mama", straciła co najważniejsze dla niej było w życiu, na co tak ciężko pracowała, pokonywała wszystkie przeszkody, żeby po prostu tak skreślić ją z listy adwokatów. Spoglądał na kartkę z wynikami egzaminów, wiedział że to nieodpowiedni czas żeby pochwalić się wzorowo zdanymi egzaminami, wiedziałby że na pewno jego patronka byłaby z niego bardzo dumna, i wyściskałaby go, a teraz nawet nie ma odwagi aby napisać do niej sms-a, aby przekazać jej dobre wieści, bał się że może ją to w jakiś sposób dobić. Cała czwórka przechodziła w swój sposób przegraną sprawę dyscyplinarkę, rozładowywując gniew na rozwalaniu wszystkiemu dookoła, zalewając się łzami, spokojnie ale jednak oddczuwając stratę, ale głowna osoba próbowała uciekać przed całym dniem, przed słowami wypowiedzianymi przez sąd i przez oddalającego się wciąż w jej myślach Dębskiego, widziała jak odchodzi chciała biec, ale nie mogła stała w miejscu jakby weszła w smołę, każdy jej jeden ruch to jego kilkanaście, znikał za gęstą mgłą zostawiając ją samą na pustkowiu, tak się czuła kiedy zrezygnował z jej bronienia, kiedy odchodził poczuła że została z tym wszystkim sama, mimo że miała jeszcze Dorotę i Bartka, czuła pustkę.
Niedługo zdradzę kim jestem. Pozdrawiam T.A.
piątek, 30 sierpnia 2013
Historia inaczej pisana IV cz. XVII FINAŁ!!!
czwartek, 29 sierpnia 2013
Historia inaczej pisana IV cz. XVI
Opowiadanie Duśki
Opowiadanie Daisy cz.13
Miłego czytania :))
Domcia
Zanim przeczytacie tę część mojego opa i ją ocenicie, chciałabym prosić o wyrozumiałość. Jest ona najbardziej wymęczona ze wszystkich ‘partów’ tego opa. Mówi sie, że ‘13’ to pechowa liczba i w tym przypadku jest to bardzo trafne stwierdzenie. W niektórych momentach chyba trochę zbyt pofantazjowałam, ale było to potrzebne do dalszych części o ile będziecie je chciały. Zapraszam do lektury. Miłego czytania. :)
„Nie wolno Ci się bać,
Wszystko ma swój czas,
Ty jesteś początkiem do każdego celu”
Mela Koteluk – „Działać bez działania”
Obudziła się dzisiaj dosyć wcześnie. Mimo iż położyła się dopiero koło 3 nad ranem, wyspała się jak nigdy. Cały czas myślała o wczorajszym wieczorze, o nim… Marek wyszedł od niej dopiero o 2 nad ranem. Wcześniej rozmawiali na różne tematy i cieszyli się nawzajem swoją obecnością. Oboje czuli się wczoraj wieczorem wyjątkowo. Chcieli aby w ich życiu było więcej takich chwil, takich wieczorów. Chcieli być ze sobą, jednak ich charaktery nie pozwoliły im na wypowiedzenie tego na głos. Oboje byli nie byli więc pewni, czy ta druga strona chce tego samego. Każdym jednakże słowem, gestem, ruchem, oboje pokazywali sobie jak bardzo im zależy.
Wszedł do kancelarii rozpromieniony i zadowolony. Jadąc do pracy, cały czas rozmyślał o tym co się stało wczoraj… myślał o ich rozmowie. Wczorajszego wieczoru nie padło żadne wyznanie, deklaracja. Nic z tych rzeczy. Ten wieczór był jednak tak bardzo wyjątkowy, ponieważ byli razem i żadne z nich się nigdzie nie spieszyło.
- Cześć Bartek, jest coś dla mnie?
- Czekaj,… Sprawdzę… Nie, nie ma.
- Ilu mam dzisiaj klientów?
- Moment… Już ci powiem… - mówiąc to, szukał odpowiedzi w komputerze – Dzisiaj masz… Trzech klientów... Jedna sprawa o ustalenie zakresu opieki rodzicielskiej, dwa odszkodowania. Wszystko wygląda raczej na łatwe sprawy.
- Dobra. A Dorota u siebie?
- Tak, ale ma teraz klientkę.
- Aha.
Gdy tylko Marek znalazł się w gabinecie, opadł ciężko na krzesło i się zamyślił. Po chwili do jego gabinetu weszła Dorota. Marek siedział przy biurku i patrzył się na drzwi dzielące gabinet jego i Agaty. Domyśliła się, że Marek za nią tęskni. Jej też nie pracowało się tak dobrze bez Agaty. Dzięki niej coś się działo w kancelarii. Dzięki niej, praca tutaj nie była nudna, monotonna.
- Cześć. Czemu taki markotny jesteś?
- Sam nie wiem. Ostatnio nie najlepiej się czuję. Ale przejdzie mi. To tylko małe przeziębienie. – skłamał. Nie chciał się zwierzać ze swoich rozterek miłosnych Dorocie. Jeszcze zadzwoniłaby do Agaty i coś głupiego palnęła. Ufał Dorocie, ale tę sprawę chciał załatwić od początku do końca sam.
- Aha. Słuchaj… bo ja właściwie chciałam Cię o coś prosić. Zaczynają się wakacje i chcieliśmy z Wojtkiem zabrać Zuzię i Filipa do znajomych nad morze. Myśleliśmy wcześniej, żeby pojechać gdzieś dalej, nad jakieś cieplejsze morze, ale nie chciałabym was zostawiać na zbyt długo samych z kancelarią. Poza tym, jeszcze ta cała sprawa z Agatą. Dacie sobie radę sami z Bartkiem?
- Tak, tak. Jasne. A Jasiek nie jedzie z wami?
- Nie. Twierdzi, ze nad polskie morze nie pojedzie. Nad każde, tylko nie polskie.
- No tak… Młodzież… Chociaż… Czekaj… Bo Bartek mi coś ostatnio wspominał, że jedzie z rodzicami gdzieś na kilka dni i czy mógłby dostać urlop. Ja w sumie tez dawno nigdzie nie byłem, więc na ten krótki czas, moglibyśmy zamknąć kancelarię. Ja jutro kończę zaczęte sprawy, a nowych klientów można w miarę możliwości przełożyć. Co ty na to? – zapytał Marek. Miał nadzieję, ze Dorota się zgodzi i będzie miał czas dla Agaty. W tym czasie miał zamiar zabrać ją w kilka miejsc i przede wszystkim spędzić z nią więcej czasu, mieć dla niej cały dzień, a nie tylko popołudnie, czy wieczór.
- No, w sumie… Dobry pomysł. Tobie też przyda się odpoczynek.
- Cześć, mogę przeszkodzić na sekundę? – powiedział Bartek wychylając głowę zza drzwi.
- Tak, tak wchodź. – powiedziała Dorota. – Co się stało?
- Nie, nic się nie stało, tylko chciałem się zapytać, czy będę mógł pojechać, na te kilka dni z rodzicami, czy jestem wam tutaj potrzebny? Bo jak coś, to nie ma problemu. – zapytał Bartek. Widać było po nim, ze nieszczególnie ma ochotę jechać na wakacje z rodzicami, ale przez grzeczność im nie odmówił.
- Spokojnie, możesz pojechać. Ustaliliśmy z Dorotą, że na cztery, może pięć dni, zawieszamy kancelarię. Dorota jedzie z rodziną nad morze, a ja w sumie tez dawno nie miałem urlopu, więc chętnie zrobię sobie wolne, a więc i ty możesz spokojnie wypocząć przez te kilka dni. Oczywiście wszystkie sprawy pozamykasz przed wyjazdem?
- Tak, tak… Dobrze, nie przeszkadzam wam. Dam znać rodzicom. – powiedział już mniej entuzjastycznie i powolnym krokiem wyszedł z gabinetu mecenasa Marka Dębskiego. Wspólnicy popatrzyli na siebie znacząco.
- Pamiętam jak ja kiedyś nie chciałam jechać z moimi rodzicami, to tez uciekałam w pracę lub naukę. Na szczęście moi szefowie w tym wypadku byli bardziej wyrozumiali. Nie to co my. – zaśmiała się. – Dobra, ja wracam do siebie. Właściwie tyle chciałam Ci powiedzieć. Wyjeżdżamy pojutrze, więc zamknięcie kancelarii zostawiam na twojej głowie.
- Spokojnie, dam sobie radę. Nie takie rzeczy się w życiu robiło. Ty masz spokojnie wyjechać i odpoczywać tam na miejscu.– powiedział zawadiacko.
- Eh, Mareczku, Mareczku… - odpowiedziała i wyszła.
Dwa dni później… Nie chciało mu się tam jechać jak jeszcze nigdy w życiu. Nie jedna osoba na jego miejscu byłaby podekscytowana samym lotem, a już tym bardziej rozpierałaby ją ciekawość na temat miejsca docelowego. Jednak on nie był ani odrobinę przejęty. „ Super. Wycieczka z rodzicami do Sydney. Będziemy chodzić po wszelkiego rodzaju muzeach, ojciec będzie cały czas odbierał telefony służbowe z firmy, bo oczywiście znowu mają jakiś niezwykle ważny projekt do skończenia. Ekstra. Będzie tak jak zawsze. Ojciec zajęty sobą, mama wiecznie prosząca go aby wyciszył telefon, ale jednocześnie wypatrująca tylko jakiegoś szyldu muzealnego i on - Bartuś. Synek na doczepkę. Zrobi to co my chcemy, będzie chodził z nami po wszystkich atrakcjach zabawnych dla nas i oczywiście będzie bardzo zadowolony. Tak było zawsze. Jak był mały, to mimo iż zawsze miał wszystkie gadżety jakich tylko dusza zapragnie, brakowało mu bliskiej relacji z własnymi rodzicami. Ojciec cały czas siedzący w biurze, mama albo chodząca po sklepach, kosmetyczkach, umawiająca się z koleżankami, prawie w ogóle nie miała dla niego czasu. Z wiekiem coraz bardziej się do tego przyzwyczajał, ale w jego sercu i tak została pustka. Dojeżdżając do willi rodziców, zastanawiał się dlaczego właściwie zgodził się z nimi pojechać? „Chyba się łudziłem, że może tym razem się zbliżymy do siebie jak prawdziwa rodzina. No cóż, może tym razem się uda.” Wyszedł z samochodu. Jego rodzice czekali w drzwiach.
- Cześć, to jak, jedziemy? – powiedział smętnie na powitanie. Jego mama od razu to wyczuła. Bardzo czekała na ten wyjazd. Miała nadzieję, że będzie inny niż pozostałe. Chciała podczas niego szczerze porozmawiać z synem. Miała nadzieję, że on to doceni.
Tymczasem w innej części Warszawy, rodzina Gawronów kończyła się pakować. Niestety, los im nie sprzyjał. Filip jak zwykle wariował i nie zwracał uwagi na upomnienia rodziców. W pewnym momencie musiał się wywrócić. Pech chciał, że pokaleczył sobie nie tylko kolano, ale również i ręce. Zrobiło się ‘małe’ zamieszanie w skutek czego obudziła się mała Zuzia. Dorota nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony malutka jeszcze Zuzia, a z drugiej Filip. Obydwoje jej potrzebowali. Wojtek jeszcze pakował bagaże, więc zawołała Jaśka żeby zajął się siostrą. Sama podeszła do Filipa, który cały czas powtarzał: „ Mamo, boli! Kiedy jedziemy?” No cóż, macierzyństwo ma swoje uroki jak i również złe strony. Nie zamieniłaby tego jednak na nic.
Po pół godzinie udało im się wyjechać. Filip się uspokoił, Zuzia z powrotem zasnęła. Jednak Dorota dalej była niespokojna. Nie chciała zostawiać Jaśka samego w domu.
- Spokojnie, nic mu nie będzie. Przecież nie będzie sam. – uspokajał żonę Wojtek.
- Jak to: nie będzie sam?!
- Zapomniałaś już jak się umówiliśmy, że godzinę po naszym wyjeździe przyjadą twoi rodzice? To miała być niespodzianka dla niego. – powiedział przebiegle.
- Co? Moi rodzice? – popatrzyła się ze zdziwieniem na męża, lecz po chwili wszystko sobie przypomniała. – Aha! No tak. Przepraszam, ostatnio miałam tyle na głowie. Musiałam domknąć 3 sprawy, a potem jeszcze spakować dzieci. – powiedziała i odetchnęła z ulgą.
- Babcia i dziadek przyjadą? Jasiek będzie z nimi w domu? Sam? To nie fair! – wypowiedział swój sprzeciw zaspany Filip. Kilka minut temu obudziły go spore wstrząsy samochodu i jedyne co zakodował z rozmowy rodziców to, że jego starzy brat zostanie sam z dziadkami i oni będą mu kupować różne fajne rzeczy. Nie mieściło mu się to w głowie.
- A ty co podsłuchujesz? Hm? – udawał złość Wojtek. – Tak, Jasiek będzie sam z dziadkami, ale w jego wieku takie niespodziewane wizyty dziadków, jak jeszcze się jest samemu w domu, nie są najlepszym pomysłem. Jak będziesz w jego wieku to zrozumiesz. – uśmiechnął się porozumiewawczo do żony.
Tego wieczoru rodzina Janowskich siedziała razem w salonie wynajętego apartamentu. Wszyscy byli zadowoleni. Podczas podróży atmosfera się ociepliła. Bartek był mile zaskoczony. Cieszył się, że jednak pojechał z rodzicami. To była dobra decyzja. Wspólny wyjazd zapowiadał się obiecująco.
Tymczasem w szarej kamienicy, Agata Przybysz znowu przeglądała oferty pracy i znowu nie mogła znaleźć nic ciekawego. Wiedziała jednak, że coś musi znaleźć, ponieważ nie ma na tyle oszczędności by nie musiała pracować. Zamknęła laptopa i usadowiła się wygodniej na kanapie. Przez dwa ostatnie dni nie widziała się z Markiem. Brakowało jej jego obecności. W pewnej chwili usłyszała wibracje telefonu. Spojrzała na wyświetlacz: Dębski. Odczytała wiadomość: „Co robisz za 2 godziny? Mam niespodziankę.” „Nic. A gdzie ta niespodzianka?” – brzmiała odpowiedź. „Jak Ci powiem, to nie będzie niespodzianki. Wiedz tyle, że to taka jakby wycieczka, więc zapakuj kilka potrzebnych rzeczy.” Po odczytaniu tej wiadomości, Agata była totalnie zdezorientowana. Wycieczka? Co on wymyślił? Była jednocześnie bardzo ciekawa pomysłu Marka i przejęta. Równocześnie nie wiedziała jak ma się zachować. Gdzie on ją zabierze? Wstała z kanapy i zapakowała do małego plecaka kilka potrzebnych rzeczy. Dwie godziny później, do mieszkania agaty zapukał Marek Dębski. Jego czarne okulary były nisko na nosie i bacznie się przyglądał koleżance. Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Na nogach zamiast szpilek miała zwykłe trampki. Do tego zamiast sztywnego kostiumu założyła dżinsy i luźną bluzkę. Wyglądała zjawiskowo. Zauważył też, że jest trochę przygnębiona i zdezorientowana. Postanowił trochę rozładować atmosferę.
***
Jak się wam podobało? Wiem, że było tu mało Margaty, ale chciałam wspomnieć tez o pozostałej dwójce pracowników kancelarii, bo moim zdaniem w wielu opach są oni zaniedbywani. Obiecuję, że w następnym opo będzie baaardzo dużo MarGaty :)
Dasiy
środa, 28 sierpnia 2013
Historia inaczej pisana IV cz.XV
"Jedno życie jedna miłość piękny tryb
gdy znajdujesz tą jedyną do końca życia ona Ty"
Odstawił pustą szklankę na blat biurka, wstał i podszedł do Marii, dzieliły ich usta milimetry. Dębski spojrzał w jej niebieskie oczy, uwielbiał niebieskie oczy, ale tylko kiedy patrzał w oczy brunetki, tej która leży w szpitalnym pomieszczeniu zapewne sama, a on stoi tu z blondynką która za wszelką cenę próbuje go uwieść jednak po jego głowie chodzi tylko brunetka. Spojrzał na jej rozszerzone do pocałunku usta.
- Kocham Agatę - wyszeptał, i odszedł na drugą stronę biurka. - Nic z tego Maria, w moim sercu jest jedyna kobieta, nie jesteś nią ty. Zawsze była w nim Agata, od kiedy ją poznałem zajmowała część mojego serca, teraz zajmuje całość, nie ma tam miejsca na kolejną osobę, nie ma tam miejsca na zdrady. Sądziłem że zaakceptowałaś mój wybór wtedy podczas spaceru, sama stwierdziłaś że nie ma sensu, że kocham tylko ją.
- Marek.. - podeszła znów do niego, położyła dłoń na jego klatce - Agata jest szczęściarą. Moim błędem było to że wypuściłam Cię z rąk, że pozwoliłam Ci odejść.
Zabrała dłoń z jego klatki, zarzuciła płaszcz, wzięła torebkę i opuściła kancelarie. On zajął swoje poprzednie miejsce, za biurkiem przeczesywał dokumenty, przy okazji segregował. Spojrzał na szklano - drewniane drzwi. Przyglądał się wciąż i wciąż, tak jakby chciał aby zaraz zza drzwi wyszła ONA, brunetka z uśmiechem na twarzy, która zarażała swoim optymizmem, która w jednym uśmiechy potrafiła przekazać tyle pozytywnych emocji. Spojrzał na zegarek, wstał jak oparzony zaczął błądzić po gabinecie, z jednej na drugą stronę.
wtorek, 27 sierpnia 2013
Historia inaczej pisana IV cz. XIV
" Na to, że potrafimy razem być, ani złotówki do dziś nie postawił nikt "
"KONIEC." cz.II
Po szybie powoli spłynęła jedna kropla deszczu, pozostawiając po sobie mokry ślad na przeźroczystej powłoce. Tak i na jej twarzy pojedyncza łza wykonała krętą drogę, z jej oka, aż do brody, by upaśc na jej ledwie żywą dłoń. Zacisnęła ją w pięśc, jakby chciała w tym jednym, małym kawałeczku wody, ukryc, a po chwili zniszczyc, wszystkie dręczące ją wspomnienia. Wszystkie chwile cierpienia, a także chwile szczęścia, które po głębszym przemyśleniu wydawały się dla niej niepojęte. Jednak w jej głowie zagnieździł się na stałe ten moment. A raczej trzy.
Pocałunki.
Łzy zaczęły cieknąc po jej lekko zaróżowionej twarzy, a mżawka przerodziła się ulewę.
Kap, kap, kap…
Kap, kap, kap, kap.
Kap, kap, kap, kap, kap!
Jakby pogoda była zależna od Niej, jakby Ona była zależna od pogody…
…miłości.
Czy miała ochotę, czy nie, to kochała. I to nie było jedynie puste słowo. Uczucie ją uratowało, bo było prawdziwe. Lecz tak bardzo nie chciała się do tego przyznac. Siedząc rozmyślała o swoim powrocie do mieszkania, kiedy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że tak bardzo pragnie kochac…
Drzwi uchyliły się lekko, jakby ktoś nie miał siły ich otworzyc. Po chwili pojawiła się w nich postac. Trup. Stawiała delikatne kroki, niczym unosiła się nad ziemią. Tak doszła do kanapy i nawet tego nie kontrolując, usiadła na niej bezdźwięcznie. Znowu była opanowana przez nicośc. Żaden z jej zmysłów nie funkcjonował, a Ona była całkowicie poddana nieznanej sile. Wtedy przed oczami przebiegło jej wspomnienie sprzed kilkudziesięciu minut.
Bo dotyk wraca, kiedy tak bardzo chce się czuc…
Przed oczami zobaczyła światło, które dawała lampka obok. Ujrzała stolik na którym leżała teraz torba oraz przewrócony talerz z resztkami kolacji z poprzedniego wieczoru.
Bo wzrok wraca, kiedy tak bardzo się chce się coś dostrzec…
Bo słuch wraca, kiedy tak bardzo chce się pochwycic jakiś dźwięk…
Bo węch wraca, kiedy nos znajduje coś co istnieje…
I znowu smak… Ale skąd wiedziec czy podniebienie coś rozpoznaje.
Bo jeśli czegoś nie wiesz, to pozostają tylko domysły…
Jednak na swoich ustach czuła wciąż smak jego warg…
Czy to nie wystarczający dowód?
Koniec i Miłośc.
Czy to wszystko mogło ją tak dobic? Sprawic, że tak bardzo chciała teraz umrzec?
To było bardzo dobre pytanie. W tym krótkim czasie, życie zabrało jej wszystko co miała.
A może jednak nie…?
Zmęczona całym dniem, odpłynęła w krainę Morfeusza…
Przeczesując to wspomnienie, jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że kocha… To było niesamowicie dobijające, a jednocześnie było jedyną rzeczą, która trzymała ją przy życiu…
Miłośc…
Koniec i początek.
Kolejne słowa oddające w całkowitości jej istnienie. Koniec.
Początek końca i końca początek… Koniec.
Nowa egzystencja, może i nawet lepsza. Początek.
Koniec początku i początku koniec. Tym samym, początek początku i początku początek…
Po prostu koniec i początek…
Nic więcej, nic mniej…
Domcia
Opowiadanie A. cz.3
Przypominam głosujcie !!!
http://twoje-seriale.pl/najlepszy-serial-w-wiosennej-ramowce-final-sonda/
Przecież nasze kochane PA musi wygrac :D
Jak to Paula powiedziała: Jest mega <3 W całej rozciągłości tego pojęcia się z nią zgadzam :D To jest świetne *.* Niecierpliwie czekam na cedek a teraz życzę Wam miłego czytanka *.*
Domcia