Miłego czytania ;))
Domcia
Nie wiem, czy wam się to spodoba, bo jak na mnie, to jest dosyć długie, ale życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że nie zaśniecie. :)
***
- Może pójdziemy do mnie? Oglądniemy jakiś film, napijemy się czegoś? Tylko pojedziemy osobno, bo nie chcę zostawić tutaj żadnego z samochodów. – zapytała Agata gdy byli już na parkingu.
- Dobrze. Ja chętnie.– odpowiedział z uśmiechem. Niczego tak nie chciała jak spędzić ten wieczór razem z nim. Od wczorajszego wieczoru coś się pomiędzy nimi zmieniło. Zbliżyli się do siebie.
- Nie ma sprawy.
Po chwili siedzieli już w swoich samochodach. Czuła, że dzisiaj stanie się pomiędzy coś poważnego. Trochę się tego bała. Wiedziała, że darzy Marka czymś więcej niż przyjaźnią, jednak bała się do tego przed nim przyznać.
Chciał, żeby wreszcie pomiędzy nim, a Agatą było dobrze. Już odliczał w głowie każdą sekundę do rozprawy i ich wygranej. Nie wyobrażał sobie, aby mogli przegrać tak ważną sprawę. Nie mógł patrzeć jak cierpi. Chciał, żeby znów była przy nim za szklanymi drzwiami do jej gabinetu. Chciał by znowu mogli się przyjacielsko posprzeczać, a potem pogodzić i wspierać się nawzajem na każdym kroku. Tak jak dawniej. Tak rozmyślając dotarł pod swoją kamienicę. Zaraz po nim podjechała również Agata. Wysiadła szybko i podeszła do niego. Stali pół metra od siebie. Czuli swoje oddechy. Marek wziął rękę Agaty w swoją i zaprowadził do mieszkania. Ona otworzyła drzwi i zaprosiła go na kanapę, a sama udała się po kieliszki do kuchni.
Czekając na Agatę, rozkoszował się klimatem jego domu. Gdy przyszła, postawiła kieliszki na stoliku i siadła koło niego tak jak ostatnio. Po chwili oboje przysunęli się do siebie i popatrzyli się sobie w oczy. W pewnej chwili przysunął swoje usta do jej ucha, objął ramionami i wyszeptał:
- Agata, czy ty tego chcesz? – mówiąc to, zaczął ją delikatnie muskać ustami po uchu i szyi. Ona jednak odsunęła się. Popatrzyła się na niego ze zdziwieniem, lecz po kilku sekundach przysunęła się do niego z powrotem, objęła go w okolicach szyi i musnęła delikatnie i czule w usta. Chciała mu w ten sposób pokazać jak bardzo jej zależy.
Niczego innego w swoim życiu tak nie pragnął, jak być z tą kobietą. Chciał się przy niej budzić i przy niej zasypiać. Chciał czuć jej bliskość. Chciał dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Gdy tylko poczuł na swoich ustach dotyk jej warg, objął ją w pasie i mocno przytulił do siebie. Nie chciał się z niczym spieszyć. Wystarczało mu, że jest blisko Agaty. Popatrzył się na nią i odgarnął grzywkę z jej czoła. Potem złożył na nim czuły pocałunek.
Kilka godzin wcześniej, do dużego domu, wpadła Dorota. Przez telefon, mąż jej powiedział, że chłopcy pokłócili się bardzo i on nie może sobie z nimi poradzić. Całą drogę do domu zastanawiała się o co mogło pójść. Ostatnio Jasiek i Filip dosyć często się kłócili i to z byle jakiego powodu i nawet ona często nie wiedziała co ma zrobić, jak się zachować. Tym razem jednak była mile zaskoczona. Wojtek, czekał na nią z pięknie nakrytym do posiłku stołem.
- A gdzie są dzieci? – zapytała wsłuchując się w ciszę panującą w domu.
- Z moimi rodzicami. Sami to zaproponowali. Chcieli nam pomóc i przy okazji spędzić trochę czasu z wnukami. Skorzystałem z tej propozycji i dzisiejszy wieczór mamy dla siebie. Możemy wreszcie uczcić naszą rocznicę . – powiedział wesoło Wojtek i pocałował żonę, a następnie zaprowadził ją do stołu. Po kolacji udali się na górę, gdzie spędzili resztę pięknego wieczoru.
Miała jeszcze tylko kilka minut do spotkania z klientką. Potem, razem z Bartkiem, Markiem i Agatą pojechać do sądu. Tam miał się ostatecznie rozstrzygnąć los kariery Agaty. Wszyscy mieli nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość. „Czemu Bitner tak się uwziął na Agatę?” – pomyślała i usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Klientka.
Stali przed dużym gmachem w Warszawie. Czuli się całkowicie bezsilni wobec ogromu tej budowli. W pewnym momencie do Doroty podszedł Smolik. Na tę jedną chwilę na ich twarzach ukazał się blady uśmiech i wyraz jakby ulgi.
- Dziękuję, że pan przyszedł. – powiedziała Dorota.
- Nie ma sprawy. Przecież pani Agata nie zrobiła nic złego. – po tych słowach popatrzył się na całą czwórkę i niepewnie wszedł do gmachu sądu. Prawnicy podążyli za nim.
Niestety, nic się nie dało zrobić. Musiała zacząć sobie szukać nowej pracy. To był dla niej szok. Nie wiedziała co ma robić. Wychodząc z budynku, zatrzymała się na chwilę. Idący metr za nią przyjaciele od razu to zauważyli i podeszli do niej. Dorota przytuliła przyjaciółkę ze łzami w oczach. Jedna z nich spadła Agacie na kark. Gdy ją poczuła, jej oczy również się zaszkliły. Przytuliła się mocniej do Doroty. Marek i Bartek stali koło nich i przyglądali się temu zdarzeniu z ciekawością. Bartek również chciał jakoś wesprzeć patronkę, więc jak tylko Dorota się od niej oderwała, on również ją przytulił. Po przyjacielsku. Nie mógł zrozumieć, dlaczego kobieta, która zrobiła w swoim życiu tyle dobrego, tylu osobom pomogła, ba, która pomogła również i jemu jak potrzebował pracy, która się zawsze za nim wstawiała, miałaby teraz stracić wszystko co w życiu osiągnęła.
- Trzymaj się Agatka! Będzie dobrze. Nie zostaniesz z tym wszystkim sama. Ja muszę lecieć. W domu za mną tęsknią. Pa! A ty Bartek pojedź do sądu złożyć tę apelację co ją wczoraj pisałeś. Dzisiaj jest ostatni termin. – powiedziała schodząc po schodach Dorota.
- Dobra… Zawiozę… Spokojnie… - powiedział Bartek nie wiedząc o jaką apelację jej chodzi. Niemniej, zauważył , że Dorota ma jakiś plan, więc postanowił nie popsuć niczego.
- Pa. I dziękuję za pomoc kochana. – powiedziała Agata.
- Nie ma za co. W końcu od czego są przyjaciółki. No, Bartek, chodź, podwiozę cię. – powiedziała na odchodnym i Odeszli razem z Bartkiem zostawiając Marka i Agatę samych.
- Czemu tak szybko żeśmy poszli? Przecież ja żadnej apelacji nie miałem zanosić i żadnej wczoraj nie pisałem. Poza tym, myślałem, że ona nas wszystkich teraz potrzebuje, że nie może być sama z tym wszystkim.
- Czego was uczą na tych uczelniach? Wiem, że nie pisałeś wczoraj żadnej apelacji. Po prostu chciałam Cię stamtąd zabrać. Ona potrzebuje towarzystwa, ale nie naszego, tylko Marka. Tylko mi nie mów, że nie widzisz co pomiędzy nimi jest. Trzeba im pomagać na każdym kroku, bo sami sobie nie poradzą. Takie już mają charaktery. Teraz rozumiesz?
- No teraz tak. – uśmiechnął się znacząco aplikant i wsiadł do samochodu.
Tymczasem oni stali dalej na szczycie schodów i patrzyli się na siebie. Żadne z nich nie wiedziało co ma zrobić. W końcu Marek podszedł do Agaty i objął ramieniem. Zaprowadził ja do swojego samochodu i posadził w nim. Usiadł za kierownicą i pojechał do swojego mieszkania.
Nie miała już na nic siły. Pozwoliła mu się zaprowadzić do jego samochodu i zawieźć do niego, tylko dlatego, że opuściły ją całkowicie siły i chęć do jakiegokolwiek sprzeciwu. Miała tego wszystkiego serdecznie dość. Potrzebowała czyjegoś wsparcia i znalazła je. Było ono w Marku. Od samego początku. Zawsze i wszędzie.
Posadził ją na kanapie i usiadł koło niej. Popatrzył się na nią. Wyglądała jakby ją ktoś przejechał tirem, lecz mimo to nie utraciła swojego naturalnego piękna i wdzięku. Wyglądała urzekająco i bardzo pociągająco, choć miała na sobie zwykłe, czarne spodnie, białą koszulę i żakiet. Dziwiło go tylko jedno: dlaczego ona nie płacze? Jak ona to robi?
Dlaczego nie płakała? Być może dlatego, że to wszystko ją zbytnio przygniotło. Coś w jej wnętrzu się rozerwało z wielkim bólem i żalem. Mimo iż łzy miała na końcu nosa, nie chciała płakać. Jednak gdy On się na nią patrzył z takim współczuciem, łzy zaczęły spływać jej po policzkach jedna po drugiej rozmazując jej makijaż. Gdy Marek to zauważył, lekko się uśmiechnął i zaprowadził ją do łazienki aby mogła się odświeżyć. Chciał aby została u niego na noc. Była ona dla niej jeszcze większym przeżyciem niż ta ostatnia kiedy po raz pierwszy usłyszała wyrok. Wtedy mogła się jeszcze odwołać od wyroku, a teraz już nie. Wszystko przepadło.
Podczas gdy Agata była w łazience, on poszedł do kuchni i przygotował coś do jedzenia. Ostatnio nawet zrobił zakupy więc miał czym poczęstować swojego gościa.
Gdy wyszła z łazienki, w pokoju unosił się miły zapach kawy i kanapek. Poczuła się od razu jak w domu gdzie tata zawsze przygotowywał podobne kolacje. Usiadła na kanapie i zamyśliła się. Po kilku minutach, Dębski położył na stole talerz z kanapkami i dwa kubki z kawą. Spojrzał na Agatę. Siedziała na kanapie z podkurczonymi nogami i patrzyła się uporczywie w podłogę. Światło małej lampy zapalonej w pokoju dodawało jej wiele uroku. Marek patrzył się na nią i nie mógł wyjść z podziwu. Wyglądała zjawiskowo. Wiedział jednak, że to nie jest dobry moment na tego typu refleksje, więc powoli i delikatnie usiadł koło niej. Popatrzył się na nią z miłością i cichym, ale zarazem łagodnym głosem powiedział:
- Chodź, musisz coś zjeść. Zrobiłem kanapki i kawę. – po tych słowach wstał i jakby chcąc jej pokazać co ma zrobić, usiadł przy stole i napił się kawy. Po chwili dołączyła do niego. Również napiła się kawy i wzięła do ręki jedną z kanapek. Tak naprawdę nie miała w ogóle ochoty nic jeść, lecz żeby nie urazić Marka, zjadła posłusznie jedną kanapkę. Czuła się całkowicie przybita i ostatnią rzecz na, którą miała ochotę, to droczenia się Dębskim. Tego wieczoru potrzebowała jedynie spokoju, ale nie chciała też być sama. Właściwie, to dzisiaj już w ogóle nic nie wiedziała. Poczekała aż Marek skończy jeść, odniosła naczynia, zanim Marek zdążył zareagować. Gdy wróciła do pokoju, siadła z powrotem na kanapie i ponownie utkwiła swój wzrok w podłodze. Marek nie mógł już patrzeć jak kobieta jego życia ciągle cierpi. Usiadł na kanapie, bardzo blisko niej i czule objął ją swoim ramieniem, chcąc wlać w nią jak najwięcej ciepła, które miał w sobie.
Gdy poczuła dotyk jego ramienia na swoich plecach, jej ciało przeszył miły dreszcz. Nie wiedziała jak to się działo, lecz w ostatnim czasie tylko w towarzystwie Marka czuła się swobodnie. Tylko przy nim mogła być sobą i tylko On ją rozumiał. W każdym razie tak jej się wydawało. Doskonale wiedziała, że tak jak na Marka, tak również na Dorotę mogła liczyć w każdej sytuacji. Jednak z nią było też inaczej. Przy Dorocie nie mogła po prostu być. Mimo iż jej przyjaciółka potrafiła się wielu rzeczy domyślić, przeważnie pocieszała ją rozmową. Z Markiem było inaczej. Przy nim nie musiała nic mówić. Wystarczyło jedynie to, że była razem z nim. On miał dla niej zawsze czas. Po chwili wahania, położyła swoją głowę na jego torsie.
- Dziękuję. – wyszeptała. Zanim Marek zdążył cokolwiek odpowiedzieć, podniosła na chwilę głowę, a jej wargi musnęły delikatnie i czule jego policzek, poczym z powrotem wróciła do poprzedniej pozycji. Po jego ciele przemknął miły dreszcz. Chciałby teraz chwycić ją w swoje ramiona, usadowić na swych kolanach i złożyć na jej ustach namiętny pocałunek. Tyle razy już to robił w myślach. Tyle razy o tym marzył. Zawsze jednak coś go powstrzymywało. Tak jak dzisiaj. Nie mógł tego zrobić. Straciłaby do niego całe zaufanie i szacunek. Wiedział, że przyjdzie na to odpowiedni czas, a jeśli nawet nie, to trudno. Już i tak ostatnio poczuł smak jej ust.
Po raz kolejny od kilku dni poczuła się bezpieczna. W tej chwili nie liczyło się dla niej nic innego jak tylko ich bliskość. Ułożyła się wygodniej na kanapie. Gdy to robiła, trochę włosów spadło jej na twarz. Chciała je odgarnąć, jednak On był szybszy. Ich ręce zetknęły się na chwilę. Obydwoje poczuli znowu jak po ich ciałach przechodzi znowu ten miły, ciepły dreszcz.
Domcia
Nie wiem, czy wam się to spodoba, bo jak na mnie, to jest dosyć długie, ale życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że nie zaśniecie. :)
- Może pójdziemy do mnie? Oglądniemy jakiś film, napijemy się czegoś? Tylko pojedziemy osobno, bo nie chcę zostawić tutaj żadnego z samochodów. – zapytała Agata gdy byli już na parkingu.
- Dobrze. Ja chętnie.– odpowiedział z uśmiechem. Niczego tak nie chciała jak spędzić ten wieczór razem z nim. Od wczorajszego wieczoru coś się pomiędzy nimi zmieniło. Zbliżyli się do siebie.
- Nie ma sprawy.
Po chwili siedzieli już w swoich samochodach. Czuła, że dzisiaj stanie się pomiędzy coś poważnego. Trochę się tego bała. Wiedziała, że darzy Marka czymś więcej niż przyjaźnią, jednak bała się do tego przed nim przyznać.
Chciał, żeby wreszcie pomiędzy nim, a Agatą było dobrze. Już odliczał w głowie każdą sekundę do rozprawy i ich wygranej. Nie wyobrażał sobie, aby mogli przegrać tak ważną sprawę. Nie mógł patrzeć jak cierpi. Chciał, żeby znów była przy nim za szklanymi drzwiami do jej gabinetu. Chciał by znowu mogli się przyjacielsko posprzeczać, a potem pogodzić i wspierać się nawzajem na każdym kroku. Tak jak dawniej. Tak rozmyślając dotarł pod swoją kamienicę. Zaraz po nim podjechała również Agata. Wysiadła szybko i podeszła do niego. Stali pół metra od siebie. Czuli swoje oddechy. Marek wziął rękę Agaty w swoją i zaprowadził do mieszkania. Ona otworzyła drzwi i zaprosiła go na kanapę, a sama udała się po kieliszki do kuchni.
Czekając na Agatę, rozkoszował się klimatem jego domu. Gdy przyszła, postawiła kieliszki na stoliku i siadła koło niego tak jak ostatnio. Po chwili oboje przysunęli się do siebie i popatrzyli się sobie w oczy. W pewnej chwili przysunął swoje usta do jej ucha, objął ramionami i wyszeptał:
- Agata, czy ty tego chcesz? – mówiąc to, zaczął ją delikatnie muskać ustami po uchu i szyi. Ona jednak odsunęła się. Popatrzyła się na niego ze zdziwieniem, lecz po kilku sekundach przysunęła się do niego z powrotem, objęła go w okolicach szyi i musnęła delikatnie i czule w usta. Chciała mu w ten sposób pokazać jak bardzo jej zależy.
Niczego innego w swoim życiu tak nie pragnął, jak być z tą kobietą. Chciał się przy niej budzić i przy niej zasypiać. Chciał czuć jej bliskość. Chciał dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Gdy tylko poczuł na swoich ustach dotyk jej warg, objął ją w pasie i mocno przytulił do siebie. Nie chciał się z niczym spieszyć. Wystarczało mu, że jest blisko Agaty. Popatrzył się na nią i odgarnął grzywkę z jej czoła. Potem złożył na nim czuły pocałunek.
Kilka godzin wcześniej, do dużego domu, wpadła Dorota. Przez telefon, mąż jej powiedział, że chłopcy pokłócili się bardzo i on nie może sobie z nimi poradzić. Całą drogę do domu zastanawiała się o co mogło pójść. Ostatnio Jasiek i Filip dosyć często się kłócili i to z byle jakiego powodu i nawet ona często nie wiedziała co ma zrobić, jak się zachować. Tym razem jednak była mile zaskoczona. Wojtek, czekał na nią z pięknie nakrytym do posiłku stołem.
- A gdzie są dzieci? – zapytała wsłuchując się w ciszę panującą w domu.
- Z moimi rodzicami. Sami to zaproponowali. Chcieli nam pomóc i przy okazji spędzić trochę czasu z wnukami. Skorzystałem z tej propozycji i dzisiejszy wieczór mamy dla siebie. Możemy wreszcie uczcić naszą rocznicę . – powiedział wesoło Wojtek i pocałował żonę, a następnie zaprowadził ją do stołu. Po kolacji udali się na górę, gdzie spędzili resztę pięknego wieczoru.
Miała jeszcze tylko kilka minut do spotkania z klientką. Potem, razem z Bartkiem, Markiem i Agatą pojechać do sądu. Tam miał się ostatecznie rozstrzygnąć los kariery Agaty. Wszyscy mieli nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość. „Czemu Bitner tak się uwziął na Agatę?” – pomyślała i usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Klientka.
Stali przed dużym gmachem w Warszawie. Czuli się całkowicie bezsilni wobec ogromu tej budowli. W pewnym momencie do Doroty podszedł Smolik. Na tę jedną chwilę na ich twarzach ukazał się blady uśmiech i wyraz jakby ulgi.
- Dziękuję, że pan przyszedł. – powiedziała Dorota.
- Nie ma sprawy. Przecież pani Agata nie zrobiła nic złego. – po tych słowach popatrzył się na całą czwórkę i niepewnie wszedł do gmachu sądu. Prawnicy podążyli za nim.
Niestety, nic się nie dało zrobić. Musiała zacząć sobie szukać nowej pracy. To był dla niej szok. Nie wiedziała co ma robić. Wychodząc z budynku, zatrzymała się na chwilę. Idący metr za nią przyjaciele od razu to zauważyli i podeszli do niej. Dorota przytuliła przyjaciółkę ze łzami w oczach. Jedna z nich spadła Agacie na kark. Gdy ją poczuła, jej oczy również się zaszkliły. Przytuliła się mocniej do Doroty. Marek i Bartek stali koło nich i przyglądali się temu zdarzeniu z ciekawością. Bartek również chciał jakoś wesprzeć patronkę, więc jak tylko Dorota się od niej oderwała, on również ją przytulił. Po przyjacielsku. Nie mógł zrozumieć, dlaczego kobieta, która zrobiła w swoim życiu tyle dobrego, tylu osobom pomogła, ba, która pomogła również i jemu jak potrzebował pracy, która się zawsze za nim wstawiała, miałaby teraz stracić wszystko co w życiu osiągnęła.
- Trzymaj się Agatka! Będzie dobrze. Nie zostaniesz z tym wszystkim sama. Ja muszę lecieć. W domu za mną tęsknią. Pa! A ty Bartek pojedź do sądu złożyć tę apelację co ją wczoraj pisałeś. Dzisiaj jest ostatni termin. – powiedziała schodząc po schodach Dorota.
- Dobra… Zawiozę… Spokojnie… - powiedział Bartek nie wiedząc o jaką apelację jej chodzi. Niemniej, zauważył , że Dorota ma jakiś plan, więc postanowił nie popsuć niczego.
- Pa. I dziękuję za pomoc kochana. – powiedziała Agata.
- Nie ma za co. W końcu od czego są przyjaciółki. No, Bartek, chodź, podwiozę cię. – powiedziała na odchodnym i Odeszli razem z Bartkiem zostawiając Marka i Agatę samych.
- Czemu tak szybko żeśmy poszli? Przecież ja żadnej apelacji nie miałem zanosić i żadnej wczoraj nie pisałem. Poza tym, myślałem, że ona nas wszystkich teraz potrzebuje, że nie może być sama z tym wszystkim.
- Czego was uczą na tych uczelniach? Wiem, że nie pisałeś wczoraj żadnej apelacji. Po prostu chciałam Cię stamtąd zabrać. Ona potrzebuje towarzystwa, ale nie naszego, tylko Marka. Tylko mi nie mów, że nie widzisz co pomiędzy nimi jest. Trzeba im pomagać na każdym kroku, bo sami sobie nie poradzą. Takie już mają charaktery. Teraz rozumiesz?
- No teraz tak. – uśmiechnął się znacząco aplikant i wsiadł do samochodu.
Tymczasem oni stali dalej na szczycie schodów i patrzyli się na siebie. Żadne z nich nie wiedziało co ma zrobić. W końcu Marek podszedł do Agaty i objął ramieniem. Zaprowadził ja do swojego samochodu i posadził w nim. Usiadł za kierownicą i pojechał do swojego mieszkania.
Nie miała już na nic siły. Pozwoliła mu się zaprowadzić do jego samochodu i zawieźć do niego, tylko dlatego, że opuściły ją całkowicie siły i chęć do jakiegokolwiek sprzeciwu. Miała tego wszystkiego serdecznie dość. Potrzebowała czyjegoś wsparcia i znalazła je. Było ono w Marku. Od samego początku. Zawsze i wszędzie.
Posadził ją na kanapie i usiadł koło niej. Popatrzył się na nią. Wyglądała jakby ją ktoś przejechał tirem, lecz mimo to nie utraciła swojego naturalnego piękna i wdzięku. Wyglądała urzekająco i bardzo pociągająco, choć miała na sobie zwykłe, czarne spodnie, białą koszulę i żakiet. Dziwiło go tylko jedno: dlaczego ona nie płacze? Jak ona to robi?
Dlaczego nie płakała? Być może dlatego, że to wszystko ją zbytnio przygniotło. Coś w jej wnętrzu się rozerwało z wielkim bólem i żalem. Mimo iż łzy miała na końcu nosa, nie chciała płakać. Jednak gdy On się na nią patrzył z takim współczuciem, łzy zaczęły spływać jej po policzkach jedna po drugiej rozmazując jej makijaż. Gdy Marek to zauważył, lekko się uśmiechnął i zaprowadził ją do łazienki aby mogła się odświeżyć. Chciał aby została u niego na noc. Była ona dla niej jeszcze większym przeżyciem niż ta ostatnia kiedy po raz pierwszy usłyszała wyrok. Wtedy mogła się jeszcze odwołać od wyroku, a teraz już nie. Wszystko przepadło.
Podczas gdy Agata była w łazience, on poszedł do kuchni i przygotował coś do jedzenia. Ostatnio nawet zrobił zakupy więc miał czym poczęstować swojego gościa.
Gdy wyszła z łazienki, w pokoju unosił się miły zapach kawy i kanapek. Poczuła się od razu jak w domu gdzie tata zawsze przygotowywał podobne kolacje. Usiadła na kanapie i zamyśliła się. Po kilku minutach, Dębski położył na stole talerz z kanapkami i dwa kubki z kawą. Spojrzał na Agatę. Siedziała na kanapie z podkurczonymi nogami i patrzyła się uporczywie w podłogę. Światło małej lampy zapalonej w pokoju dodawało jej wiele uroku. Marek patrzył się na nią i nie mógł wyjść z podziwu. Wyglądała zjawiskowo. Wiedział jednak, że to nie jest dobry moment na tego typu refleksje, więc powoli i delikatnie usiadł koło niej. Popatrzył się na nią z miłością i cichym, ale zarazem łagodnym głosem powiedział:
- Chodź, musisz coś zjeść. Zrobiłem kanapki i kawę. – po tych słowach wstał i jakby chcąc jej pokazać co ma zrobić, usiadł przy stole i napił się kawy. Po chwili dołączyła do niego. Również napiła się kawy i wzięła do ręki jedną z kanapek. Tak naprawdę nie miała w ogóle ochoty nic jeść, lecz żeby nie urazić Marka, zjadła posłusznie jedną kanapkę. Czuła się całkowicie przybita i ostatnią rzecz na, którą miała ochotę, to droczenia się Dębskim. Tego wieczoru potrzebowała jedynie spokoju, ale nie chciała też być sama. Właściwie, to dzisiaj już w ogóle nic nie wiedziała. Poczekała aż Marek skończy jeść, odniosła naczynia, zanim Marek zdążył zareagować. Gdy wróciła do pokoju, siadła z powrotem na kanapie i ponownie utkwiła swój wzrok w podłodze. Marek nie mógł już patrzeć jak kobieta jego życia ciągle cierpi. Usiadł na kanapie, bardzo blisko niej i czule objął ją swoim ramieniem, chcąc wlać w nią jak najwięcej ciepła, które miał w sobie.
Gdy poczuła dotyk jego ramienia na swoich plecach, jej ciało przeszył miły dreszcz. Nie wiedziała jak to się działo, lecz w ostatnim czasie tylko w towarzystwie Marka czuła się swobodnie. Tylko przy nim mogła być sobą i tylko On ją rozumiał. W każdym razie tak jej się wydawało. Doskonale wiedziała, że tak jak na Marka, tak również na Dorotę mogła liczyć w każdej sytuacji. Jednak z nią było też inaczej. Przy Dorocie nie mogła po prostu być. Mimo iż jej przyjaciółka potrafiła się wielu rzeczy domyślić, przeważnie pocieszała ją rozmową. Z Markiem było inaczej. Przy nim nie musiała nic mówić. Wystarczyło jedynie to, że była razem z nim. On miał dla niej zawsze czas. Po chwili wahania, położyła swoją głowę na jego torsie.
- Dziękuję. – wyszeptała. Zanim Marek zdążył cokolwiek odpowiedzieć, podniosła na chwilę głowę, a jej wargi musnęły delikatnie i czule jego policzek, poczym z powrotem wróciła do poprzedniej pozycji. Po jego ciele przemknął miły dreszcz. Chciałby teraz chwycić ją w swoje ramiona, usadowić na swych kolanach i złożyć na jej ustach namiętny pocałunek. Tyle razy już to robił w myślach. Tyle razy o tym marzył. Zawsze jednak coś go powstrzymywało. Tak jak dzisiaj. Nie mógł tego zrobić. Straciłaby do niego całe zaufanie i szacunek. Wiedział, że przyjdzie na to odpowiedni czas, a jeśli nawet nie, to trudno. Już i tak ostatnio poczuł smak jej ust.
Po raz kolejny od kilku dni poczuła się bezpieczna. W tej chwili nie liczyło się dla niej nic innego jak tylko ich bliskość. Ułożyła się wygodniej na kanapie. Gdy to robiła, trochę włosów spadło jej na twarz. Chciała je odgarnąć, jednak On był szybszy. Ich ręce zetknęły się na chwilę. Obydwoje poczuli znowu jak po ich ciałach przechodzi znowu ten miły, ciepły dreszcz.
Daisy
Ten wieczór był PO rozprawie, a właściwie rozprawach.
OdpowiedzUsuńNa początku opo było po rozprawie z końca 13 odc. 3 sezonu, a teraz po apelacji złożonej przez nich tej samej sprawie.
Daisy
czytałam na streemo "alemaslo" :D
OdpowiedzUsuńco tu tak cicho na blogu? :o
OdpowiedzUsuń