czwartek, 1 sierpnia 2013

Opowiadanie Ewy II cz.IV i V

NIESPODZIANKA :D Macie te swoje upragnione dwa rozdziałki <3 Wiem, kochacie mnie :D Ale nie wiecie czemu to zrobiłam <3 Żebyście cierpieli <3 To jest takie emocjonujące (do tego rozdziału Ewa nam na początku przysłała i myślałam, że odpadnę <3) Muhahahahahahha <3 Jak to przeczytacie będziecie błagac o next, ale ja nie ulegnę :D Muhahaha <3 Ale mi odpiernicza xD Tylko zawału nie dostańcie :D Bo o niego nie trudno <3 Obczajcie to cudeńko i walcie głową o biurko żeby się uspokoic :D

Domcia

11.
- Dzień dobry. – powiedział Andrzej Przybysz, wchodząc do kancelarii w Warszawie.
- Dzień dobry, panie Przybysz. – opowiedział uprzejmie Bartek, podnosząc się z miejsca. – Co pana do nas sprowadza? Agata wróciła? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie, Agata wciąż siedzi w Bydgoszczy, próbując cokolwiek wymyślić, ale jakoś słabo jej to idzie. – odparł z zakłopotaniem mężczyzna.
- Mogę więc panu zaproponować kawę, herbatę? – zaproponował z wielką uprzejmością aplikant, kierując się w stronę kuchni.
Ze swojego gabinetu wyszedł przygarbiony Marek. Wyglądał jak cień człowieka, jakby od kilku dni nie spał i nadużywał alkoholu. Na widok pana Andrzeja, uśmiechnął się nieśmiało i podszedł do mężczyzny.
- Witam. – podał rękę tacie Agaty.
- Dzień dobry, panie Marku. – odpowiedział z uśmiechem. – Dobrze pana widzieć.
- Co pana do nas sprowadza? Coś nie tak u Agaty? – zapytał zakłopotany i wyraźnie zmartwiony Marek.
- Spokojnie, jak wyjeżdżałem z domu, słodko spała. – prawnik uśmiechnął się, wyobrażając sobie Agatę. – Przyjechałem do pana.
- Do mnie? – Marek był bardzo zdziwiony. – Zapraszam więc do gabinetu. – wskazał ręką na przeszklone białe drzwi, zastanawiając się, co sprowadza do niego tatę Agaty.
- Nie, zapraszam pana do restauracji, tam będzie nam wygodniej rozmawiać. – łagodny głos pana Przybysza, wyrwał Marka z zamyślenia. – Jeśli ma pan klientów, to ja poczekam.
- Właściwie nie mam nic ważnego. – mecenas zwrócił się do Bartka. – Odwołaj pana Kowalika. – i dodał do pana Przybysz. – Możemy iść, ale to ja zapraszam.
***
Po jakimś czasie siedzieli w restauracji. Marek chciał zapytać, co właściwie się stało, ale czekał aż pan Przybysz zdradzi powód swojego przyjazdu do Warszawy.
- Panie Marku…- zaczął ojciec Agaty, patrząc na mężczyznę zmartwionym wzrokiem.
- Marku. – przerwał mu mężczyzna, uśmiechając się.
- Dobrze więc. – pan Andrzej wyglądał na trochę speszonego. – Marku, pewnie zastanawiasz się co ja tutaj robię i dlaczego chciałem się z tobą zobaczyć.
- Nie ukrywam, że tak właśnie jest. – odpowiedział z zaciekawieniem w głosie.
- Chodzi o Agatę. – spojrzał na prawnika, a gdy zobaczył jego przestraszony wyraz twarzy, uśmiechnął się. – Spokojnie, nie będę na ciebie krzyczał, ani prawił kazań.
Marek uśmiechnął się kącikami ust.
- Agatka powiedziała mi wszystko, całą waszą historię. Wiem, że zraniłeś ją, ale nie o tym chcę rozmawiać.
- Nie rozumiem. – powiedział Marek, przecząc głową.
- Moja córka jest dla mnie największym skarbem i nie pozwolę, by dłużej leżała na łóżku, płacząc. A ona wcale nie płacze z powodu stracenia prawa wykonywania zawodu, ja to wiem. Ona płacze z pana powodu.
- Przykro mi, że doprowadziłem do tego. Nie mogę nic chyba zrobić…
- Wy dzieci jesteście strasznie uparte. Agata powiedziała to samo i udaje że wszystko jest w porządku, a wieczorami zalewa łzami poduszkę. Jesteś mężczyzną, weź sprawy w swoje ręce.
- Ona nie będzie chciała ze mną rozmawiać.
- Owszem, na początku. Zbyt bardzo jej na panu zależy.
Marek nie wierzył własnym uszom.
- Myśli pan, że naprawdę jej na mnie zależy? – Marek mówił jak małe bezbronne dziecko, które nie wierzy w to, że dostało wymarzoną zabawkę.
- Tak. Niech pan jedzie ze mną do Bydgoszczy, powie prawdę Agacie i zabierze ją z powrotem do Warszawy, bo ona się dusi w domu. Agata to bardzo duma i zarazem uparta kobieta, więc się do tego nie przyzna, ale ja widzę prawdę w jej oczach. W takim stanie była ostatnim razem, gdy zmarła jej mama. – w jego oku zakręciła się łza. – Wtedy też leżała godzinami w łóżku, a ja patrzyłem jak moja wiecznie żywa dziewczynka gaśnie w oczach. Dlatego ponawiam prośbę, proszę jechać ze mną do domu. Marku, uratuj Agatę.
Marek spojrzał na twarz ojca przyjaciółki i zobaczył, że mężczyzna postarzał się od ich ostatniego spotkania kilka miesięcy temu. Teraz na zmęczonej buzi widać było również troskę o jedyną córkę.
- Myślę, że mam lepszy pomysł. – odpowiedział Marek. – Obiecuję panu, że zrobię wszystko co w mojej mocy, choć wiele zależy też od Agaty.
- Zrobi pan, co będziesz uważał za słuszne. Ufam ci. – odrzekł pan Przybysz. – Mam nadzieję, że odnajdziesz drogę go serca mojej córki.
***
- Dorota, potrzebuję twojej pomocy. – powiedział Marek, wchodząc do domu koleżanki z pracy.
- Człowieku, o tej porze normlani ludzie już śpią. – odpowiedziała zaspana Dorota. – Coś się stało?
- Chodzi o Agatę. – prawniczka przewróciła oczami.
- Jak zawsze. – zaśmiała się. – Słyszałam, że jej tata był w Warszawie. Wziął cię na dywanik?
- Nie śmiej się. Rozmawiałem z panem Andrzejem i już wiem, że nie tylko mnie zatruwa ta sytuacja. Ona cały czas płacze, a to wszystko z mojej winy. Muszę wszystko naprawić. – Marek stwierdził, że musi postawić wszystko na jedną kartę, a jego kartą była Agata.
- Pięknie, doprowadziłeś ją do łez. – powiedziała Dorota, ziewając.
- Dorota… - spojrzał na koleżankę błagalnym wzrokiem.
- Dobrze, mów o co chodzi. – odpowiedziała, pokazując ręką na kanapę.
***
- Cześć! – powiedziała Dorota, wchodząc do domu Agaty w Bydgoszczy. – Byłam w okolicy i przyjechałam sprawdzić, czy naprawdę żyjesz? – ucałowała przyjaciółkę w policzek.
- Uważaj, bo ci uwierzę, że byłaś w pobliżu. – zaśmiała się brunetka i wpuściła koleżankę do środka. – Kawy, herbaty?
- Właściwie to nic, bo zabieram cię na małą przejażdżkę. – odpowiedziała z wielkim uśmiechem. – Ubieraj się.
- Dorota, nigdzie nie jadę. – powiedziała stanowczo Agata.
- Nie bądź dzieckiem. Idź na górę ubrać się, a ja poczekam w kuchni. – w drzwiach do pokoju ukazał się ojciec Agaty. – O dzień dobry, właśnie zabieram Agatę na wycieczkę, nie ma pan nic przeciwko, prawda? – puściła oczko do pana Andrzeja.
- Dobrze cię widzieć, Dorotko. – odpowiedział z uśmiechem, przytulając przyjaciółkę córki. – Agata, w tej chwili do góry przebrać się i doprowadzić do porządku. Masz piętnaście minut.– dodał do córki poważnym głosem, starając się nie roześmiać.
Agata posłusznie poszła na górę do swojego pokoju. Nie miała wprawdzie ochoty nigdzie wychodzić, ale wiedziała, że nie wygra z ojcem i przyjaciółką. Zaczęła przygotowania, a tymczasem na dole Dorota siedziała przy kuchennym stole i opowiadała panu Przybyszowi plan Marka.
- … i tam będzie czekał na nią Marek. – kończyła opowieść z wielkim uśmiechem. – Nie będzie miała wyboru i będą musieli w końcu porozmawiać. Ja od początku wiedziałam, zresztą tak jak pan, że znajdą wspólny język. Oby tym razem naprawdę im się udało.
Do kuchni weszła przebrana w jeansy i beżową koszulkę Agata, stając za przyjaciółką. Dorota momentalnie zamilkła, nie chcąc zdradzać planu przyjaciela.
- Co kombinujecie? – zapytała Agata, patrząc na ojca i rudowłosą podejrzliwym wzrokiem.
- Nic takiego. – zaprzeczyła kobieta. – Właśnie opowiadałam panu Przybyszowi o pewnym kliencie, który nie potrafił dogadać się ze swoją narzeczona, mimo że cały czas ich do siebie ciągnęło. – zaśmiała się Dorota. – Chodźmy już. Miło było pana widzieć.
- Tato, będę na kolację. – przytuliła tatę i wyszła razem z przyjaciółką, czując że ten dzień może skończyć się nieprzewidywalnie. 
***
Jechały ponad godzinę, gdy Dorota zatrzymała się na poboczu. Chwilę wcześniej mijały drogowskaz „Warszawa 23 km”. Agata domyślała się już wcześniej dokąd wiezie ją przyjaciółka, bo drogę relacji Bydgoszcz-Warszawa pokonywała wielokrotnie i mogła nią jechać prawie z zamkniętymi oczami. Podejrzewała, że przyjaciółka coś knuje, już w momencie gdy zobaczyła ją w drzwiach bydgoskiego domu.
- Zakładaj. – powiedziała, pokazując Agacie opaskę.
- Słucham? – zapytała ze zdziwieniem brunetka. – To jakaś zabawa w porwanie?
- Powiedzmy. – odpowiedziała z powagą rudowłosa. – Załóż, bo nie możesz wiedzieć, dokąd jedziemy.
- Bardzo śmieszne, jakbym nie widziała drogowskazu i nie znała drogi. – zaśmiała się z ironią Agata.
- Zakładaj w tej chwili. – odparła tak stanowczym głosem przyjaciółka, że kobieta poddała się, wiedząc że z nią nie wygra.
***
Dorota zatrzymała samochód przed wysokim budynkiem w pobliżu kancelarii. Wyciągnęła do przyjaciółki rękę, a ta wysiadła z auta, chwytając dłoń. Prawniczka zamknęła samochód i łapiąc Agatę w pasie, pokierowała ją w stronę wejścia. Weszły do budynku, a Dorota wcisnęła guzik windy. Obok kobiet przeszedł mężczyzna i również wsiadł do windy. Jechały dość długo, aż w końcu winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Rudowłosa wysiadła z przyjaciółką i poprowadziła ją ku wyjściu na dach. Ktoś je minął w pół drogi. Przyjaciółka puściła rękę Agaty i lekko popchała ją do przodu. Agata zrobiła kilka kroków do przodu, słysząc szum miasta, domyślając się w jakim miejscu się znajduje. 
- Zostań tutaj. – powiedziała cicho przyjaciółka. – Gdy usłyszysz zamykanie drzwi, idź 5 kroków do przodu. Nie zdejmuj opaski. – poinstruowała kobieta Agatę. – Trzymaj się.
- Dorota… - powiedziała z lekkim strachem w głosie Agata.
Brunetka usłyszała zamykanie drzwi, czuła że została sama. Chciała już zdjąć opaskę, ale powtrzymała się, zastanawiając się do czego to wszystko zaprowadzi. Zrobiła pięć kroków do przodu i zatrzymała się niepewnie, chwiejąc się. Usłyszała, że coś poruszyło się za nią. Zadrżała ze strachu i emocji. Poczuła, że ktoś łapie ją za prawą rękę i pociąga za sobą do przodu. Szła przed siebie bardzo wolnym krokiem, prowadzona przez nieznajomego. Nagle zatrzymali się, a głos odezwał się do niej bardzo cicho. Agatę przeszył dreszcz.
- Agata…

12.
- Agata. – usłyszała jeszcze raz, a w tym głosie poczuła mieszankę strachu, tęsknoty i nadziei.
Czuła jego zapach, poznała tę woń już w windzie, gdy niechcący otarł się o jej dłoń. Jej serce biło coraz mocniej. Całe ciało drżało pod wpływem emocji, a dłonie pociły się. Poczuła, że staje za nią, niepewnie obejmuje w talii. Miała wrażenie, że patrzy na nią przeszywającym wzrokiem, obserwując każdy cal jej ciała, badając wzrokiem kawałek po kawałku. Rozkoszowała się jego spojrzeniem. Nie zdjęła jednak opaski, by zatrzymać jeszcze na chwilę moment, gdy spojrzy mu w oczy. Marek oberwał na chwilę dłonie od jej ciała, stanął za nią i znów położył ręce na talii, przytulając ją delikatnie do siebie.
- Dwa lata temu...- zaczął niepewnie swoją opowieść. – poznałem pewną brunetkę. Banalny początek opowieści, prawda? Ale tak właśnie się zaczęło. Pewnego dnia stanąłem w sądzie naprzeciw kobiety, która jako pierwsza pokazała mi co oznacza walczyć do końca po kobiecemu. Śmiałem się  na myśl, że może ze mną wygrać, ale sprawiedliwy wyrok sądu uznał, że to ona jest zwycięzcą. Zapamiętałem jej wyraz twarzy – pełen triumfu, radości i satysfakcji. Wiedziałem, że zasłużyła na tą wygraną, a ja sam przed sobą przyznałem, że przegrana w takim towarzystwie, nie jest właściwie porażką. Zapamiętałem jej imię i nazwisko, jednak najbardziej w pamięci utkwiła jej twarz – oblicze kobiety, która walczy do końca i jest w stanie wiele poświęcić dla dobra sprawy. Pewnego dnia, kiedy moja znajoma Dorota zaproponowała mi uczestnictwo w spółce, zaszedłem do białej kamienicy. Wchodząc po schodach myślałem, że to może być całkiem ciekawa przygoda i że w końcu będę miał własną kancelarię. „Nareszcie!”, pomyślałem i wszedłem przez wielkie skrzypiące drzwi. Moim oczom ukazało się ciekawe, aczkolwiek nadające się do remontu, miejsce i jeszcze bardziej ucieszyłem się na myśl, że będzie to moja kancelaria. Przywitała mnie Dorota, jak zawsze uśmiechnięta. Zauważyłem, że na podłodze klęczy jakaś inna kobieta – brunetka o smukłej sylwetce. Kiedy odwróciła się w moją stronę, nie wierzyłem własnym oczom. To była ta sama kobieta, która kilka dni wcześniej wygrała ze mną, brunetka o świecących się oczach i najpiękniejszym uśmiechu, ta bardzo wkurzająca zwyciężczyni. Przyznam szczerze, że miałem moment, że chciałem się wycofać z tej spółki, czułem się taki maleńki w jej towarzystwie, taki niepewny i słaby. Ale jakiś głos podpowiadał mi, żeby iść na całość i wszystko postawić na jedną kartę. Nie lubiłem jej od początku, bo jej pewnego rodzaju pewność siebie pokazywała, że jest zimną kobietą. Nie śmiała się z moich żartów i zawsze krótko ucinała dyskusję, nawet nie mówiliśmy do siebie po imieniu. Dopiero mąż Doroty, na grillu, stwierdził, że powinniśmy w końcu wymienić się imionami. Obyło się bez wielkich uprzejmości, po prostu od teraz ja dla niej byłem Markiem, a ona dla mnie Agatą.
Agata słuchała w milczeniu – była niezmiernie ciekawa, jak zakończy się jego opowieść. Chciała poznać zakończenie, ale jednocześnie bała się tego, co usłyszy. Drżała na myśl, że powie coś, co zakończy ich znajomość, bądź postawi w takim miejscu, z którego nie będzie już powrotu.
- Gra zaczęła się od nowa, teraz powoli poznawaliśmy się i gruba granica między nami stała się cienką linią, która wiele razy była na granicy zerwania. Byłem w związku z prokurator Okońską, ale po głowie chodził mi uśmiech mojej wspólniczki, nawet nasze kłótnie stawały się coraz bardziej zażyłe. Po jednej z takich mocnych wymian zdań, pocałowaliśmy się. Tak po prostu, emocje wzięły górę i świat zawirował. Pamiętam, jak Agata oderwała się ode mnie i wyszła z gabinetu, a potem wracając, kazała mi opuścić to pomieszczenie. Pierwszy raz od wielu lat nie mogłem spać w nocy, a mimo że obok mnie leżała Maria, moje myśli były bardzo daleko. Po tym pocałunku coś się zmieniło. Nie zostawiłem Marii, nie byłem z Agatą, a jednak moje życie nabrało innego charakteru. Pragnąłem każdej chwili sam na sam z mecenas Przybysz, chciałem móc rozkoszować się jej słowami, zaczepkami i uśmiechem. Z każdym dniem byłem coraz bardziej sparaliżowany tym, co działo się w mojej głowie. Rozmawiając ze sobą, dialogi kończyliśmy kłótnią, wciąż sprzeczaliśmy się, nie umieliśmy dojść do porozumienia i choć następnego dnia zakopywaliśmy topór wojenny, to i tak coś było nie tak. Agata została wciągnięta w rozgrywki mafii, tym samym nieświadomie wprowadzając kancelarię w kłopoty. Chciałem jej pomóc, być obok i udowodnić jej, że jestem przyjacielem, mimo naszych waśni. Poszedłem do niej. Usiedliśmy na podłodze, sączyliśmy whisky, rozmawialiśmy. Było naprawdę tak, jak wiele razy sobie wyobrażałem. Powiedziałem, że nikt jej nie skrzywdzi, gdy ja będę obok. Pocałowała mnie, znów poczułem jej ciepłe wargi, znów świat wirował. I wtedy powiedziała, że mam wyjść. Zaskoczyła mnie, myślałem, że żartuje. Wstałem i powiedziałem słowa, których do dziś żałuję. Poszedłem do Marii, robiąc jednocześnie najgłupszą rzecz, jaką mogłem zrobić. Kierowała mną złość, bo znów powtórzyła się sytuacja z jej gabinetu, znów kazała mi wyjść, kiedy wszystko zaczynało mieć prawidłowy bieg. Dopiero po kilku miesiącach dowiedziałem się, że przyszła i przyznała mi rację, jednak drzwi otworzyła jej Maria. Z każdym dniem coraz bardziej traciłem Agatę. Gdy założono jej dyscyplinarkę, odważnie powiedziałem, że będę jej bronił. Zachowałem się jednak jak najgorszy tchórz, oddając jej obronę. Czułem się bezradnie i wiedziałem, że jeśli przegra to z mojej winy. Tak też się stało. Nigdy nie daruję sobie, że przegrałem najważniejszą sprawę w mojej karierze, nie obroniłem kobiety, która była dla mnie nie tylko wspólniczką. Kiedy dzień po utracie przez Agatę prawa wykonywania zawodu, pojawiła się w kancelarii, myślałem, że mi wybaczy – miałem nadzieję, że tak jak po każdej kłótni, zakopiemy topór wojenny i znów będziemy obmyślać nowy plan. Tym razem było inaczej. Agata powiedziała, że nie chce mieć nic wspólnego ze mną i wyjechała.
Marek skończył swoją opowieść, a Agata stała przed nim bez ruchu. Mężczyzna zdjął jej opaskę i obrócił w swoją stronę. Zauważył, że na jej twarzy maluje się rozczarowanie, połączone ze smutkiem. Nie zobaczył tego, co miał nadzieję ujrzeć. Przez całą opowieść próbował wyobrazić sobie jej uśmiech, radość i świetliki w jej oczach. Po policzku brunetki spływały łzy.
- Agata. – zaczął od nowa. – Przyprowadziłem cię tutaj, żeby ci powiedzieć prawdę. Przepraszam za to wszystko, co ci zrobiłem – za każdą krzywdę, niemiłe słowo i gest. Nie mogę wybaczyć sobie, że to przeze mnie straciłaś zawód. Przepraszam, że zachowałem się jak skończony idiota i poszedłem do Marii. Przepraszam, że nie dotrzymałem słowa, że wyrządzono ci krzywdę. Przepraszam…
Agata położyła palec na jego ustach, kończąc jego słowa.
- Marek, nie przepraszaj. – powiedziała drżącym głosem, czując że za chwilę jej twarz będzie tonęła od łez. – Masz rację.
- Mam rację? – zapytał zdziwiony Marek.
- Tak, my potrafimy tylko się kłócić…nic więcej. Nigdy nie rozmawiamy normalnie, nie umiemy się słuchać. Jedyne co tak naprawdę do tej pory robimy, to krzywdzimy się.
- Ale…
- Wiele razy pomagaliśmy sobie, ale cokolwiek by to nie było, to zawsze kończyło się cierpieniem.
- Teraz może być inaczej.
- Nie. – Agata pokręciła głową. – Nigdy nie będzie inaczej, bo żadne z nas się nie zmieni. Nigdy nie staniemy się innymi ludźmi, bo i ty, i ja jesteśmy tak bardzo uparci. Żadne z nas nie ustąpi i do końca będziemy bronić naszych racji. Pamiętasz naszą pierwszą walkę? Nikt nie odpuścił, nie potrafiliśmy dojść do ugody. Musiał być zwycięzca i przegrany.
- Agata, ale to jest życie. Nigdy nie układa się tak, jak zakłada plan i marzenia. – próbował walczyć Marek. – Przyprowadziłem cię tutaj, byśmy doszli do porozumienia. Kiedy wyjechałaś chodziłem jak cień i nic nie potrafiłem zrobić, bo wciąż wirowały mi w głowie  twoje słowa.
- Widzisz, nawet teraz nie potrafimy się dogadać. – Agata przybliżyła się do mężczyzny, stając bardzo blisko niego. – Powiedziałeś, że jestem dla ciebie ważna.
- Bo to prawda. – Marek zbliżał się do niej, tak że brunetka zobaczyła jego zaszklone oczy. – Dajmy sobie szansę.
- Wiele mieliśmy takich szans, ale każda kończyła się kłótnią, pretensjami, bądź czyimś trzaśnięciem drzwiami. – mówiła bardzo spokojnym głosem, kładąc dłoń na jego policzku. – Marek…
W głowie Agaty pojawiła się myśl, by powiedzieć mu, że chce dać im jeszcze jedną szansę.
- Tak? – mężczyzna objął ją w talii.
- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. – pocałowała go delikatnie w usta i wyswobodziła z jego ramion.
Odwróciła się szybko, by nie widział jej zapłakanej twarzy i stanowczym krokiem opuściła dach budynku.

Ewa

PS. Dodałam Wam o jeden rozdział więcej i to równo o północy, teraz chcę wiedziec kim jest nasza "A ja to ja :P Przyjmijmy znana i lubiana od Paczacza :D", bo jestem ciekawa jaka to sławna producentka filmików u nas gości :D No proszę nie ociągaj się tylko ujawnij swą tajną tożsamośc xD
Btw.Strasznie mi bije... xD <3

Domcia

14 komentarzy:

  1. Ja pierdzielwe!!! BOSKIE,BOSKIE,BOSKIE!!!!
    I ja mam tu czekac do jutra?
    Ja nie wytrzymam. A jeszcze glupi wyjazd na kolonie jutro i powrot 15. I jak ja wytrzymam bez internetu,bez WASZYCH CUDOWNYCH OPO????
    No jak, ja sie pytam?!?!?!
    Muszelka. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dzieki dzieki i jeszcze raz dzieki za 2 czesci! :D :D
    i musze sie przyznac ze mi tez bije na dekiel po przeczytaniu tego opo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Domciu jesteś brutalna , ale i tak cie kocham , ni ale w takim momencie <3
    Boskie ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. No... No... :D Mogliby tak w końcu porozmawiać w serialu, a nie tylko w naszych opach, z resztą podobnie powinna zachowywać się Dorota. Fajnie się czytało, a i czasu więcej upłynęło. Wiem, że przyjemności trzeba dawkować, ale takie części (długość) powinny być normą, by można się nimi delektować kilkukrotnie do publikacji części następnej. Ot, to takie osobiste odczucia :D
    No i mój klasyczny komentarz teraz uwaga: I <3 dramma :D Nie no poważnie uwielbiam takie momenty - niby wszystko zmierza ku dobremu, a potem wszystko pierdyka. Ciekawa jestem kolejnych części. Coraz bardziej mnie to opo intryguje i zaciekawia. Mogę śmiało powiedzieć, że jest ono jednym z najlepszych z tego bloga (tak przeczytałam calutki od deski do deski w jedną noc :P). No cóż mogę jeszcze powiedzieć: aha... :D Domcia odnośnie Twojego apelu... może kiedyś :P I tak wiecie już o mnie dwie rzeczy to, że uwielbiam, a wręcz kocham Marka i że kocham dramma :P Tak sobie tu przyszłam i cytując klasyka chyba "Zostanę, jak już tu jestem" :D Mogę powiedzieć jeszcze tylko tyle, że przywiódł mnie ty fakt, że czasami inspirujecie się moimi filmikami i chciałam zobaczyć jak na innych ludzi moja wena i niewena objawiająca się w postaci filmików z naprofilowaniem na smutnego i zranionego Paczacza objawia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " I love drama" - to napewno ktoś ze streemo! Na 100% ponieważ ten tekst zawsze jest pod opowiadaniem Agatki, ja to obczaje! ;)

      Usuń
    2. Ehhh :P Tyle wam podpowiedzi dać, a ulomarkoholiczki to się nie poznaje :P

      Usuń
    3. Ale ja nie chciałam zdradzac twojego tajnego nicku xD Skapłam się jak to przeczytałam jakieś dwie godziny temu :D Tylko jedna osoba ma kompletny odpieprz na punkcie Marka, więc od razu wiedziałam, że to nasza kochana ulomarkoholiczka albo inaczej ;)) Ewa :D To było LOGICZNE <3 Z tego co pamiętam, to tylko ty objawiasz tekst "No zostań jak już tu jesteś" <3 I jeszcze słowo Paczacz przypomniało mi się chyba z jednego twojego filmiku <3 Ale normalnie nie sądziłam, że jakakolwiek z moich trzech ulubionych producentek tu zaglądnie o.O I jeszcze "I love dramma" z twojego opowiadania na jakiejś stronce :D Wystarczył jeden komentarz (chociaż długi) żebym się skapła kim oto jesteś :D

      Domcia

      Usuń
    4. Ja też tutaj zaglądam i czasami komentuję opa :D Między innymi opo eM, które jest najlepsze, jakie tutaj przeczytałam :D Nie wiem, jak mnie zgadniecie, bo do Marka to taka bardzo napalona, jak Ewa nie jestem. Bardziej do Agaty, właściwie to do Agnieszki Dygant ;pp Od 6-ciu lat, bez przerwy to moja ulubiona aktorka :D

      Ta druga, filmikująca :D

      Usuń
  5. Zapomniałam zapytać w poprzednim komentarzu: Czy wiadomo coś o "Historii inaczej pisanej"?
    UMH

    OdpowiedzUsuń
  6. Daajta kolejną część <3
    Usycham .. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No i koleje wspaniałe części;)<3<3
    Żeby tak było w serialu, hm..no ale cóż znając naszych scenarzystów to można tylko pomarzyć.;P Na szczęście dziewczyny tworzą takie cuda,że na chwile można się rozmarzyć i ponieść fantazji;) Oraz znaleść to czego mi brakuje w serialu;D
    Dzięki dziewczyny;)Czekam na cedeki<3
    P.S A i dzięki Domcia za 2 części;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boooooooooskie!!!! <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
    Normalnie potrafisz trzymać w napięciu!!!
    Napisałabym, że do jutra uschnę, ale wtedy bym nie przeczytała kolejnych części. Jak ty to kobieto robisz, że twoje opo są takie boskie??? Skąd czerpiesz wenę???
    Fanka
    P.S.
    Domcia, jesteś potworę!!! Ale to i tak nie zmienia faktu, że Cię kochamy!!! Ciebie i Twojego bloga!!! <3 <3 No i oczywiście Paulę ;*
    I jeszcze jedno: kiedy ty tak mniej więcej wchodzisz na gmaila i ewentualnie coś wstawiasz? Kocham was!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. O ja! Bosskie dawaj nexta <3333333333

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne !!! Prosimy o dalsze części :)

    OdpowiedzUsuń