Hahahahahahaha xD Rozj*bał mnie ten cytat <3 Padłam xD Świetne opowiadanie ;) Podoba mi się ;)) Miłego czytania ;))
Domcia
Część II
„Cokolwiek pomiędzy ludźmi kończy się, znaczy nigdy się nie
zaczęło. Gdyby prawdziwie się zaczęło, nie skończyłoby się. Skończyło
się, bo się nie zaczęło. Cokolwiek prawdziwie się zaczyna – nigdy się
nie skończy”.
Późnym wieczorem, gdy dzień zbliżał się ku końcowi, a Agata
siedziała w swoim ulubionym zakątku pustego, spowitego ciemnością
mieszkania usłyszała, jak ktoś dobija się do drzwi.
- Agata, otwórz! Wiem, że tam jesteś.
Kobieta bez trudu rozpoznała głos. To Dorota jej przyjaciółka, z
którą zna się praktycznie od piaskownicy. Przybysz niechętnie zawlekła
się w kierunku drzwi. Jej przygnębiony wyraz twarzy mówił wszystko.
**
- Chciałem zabrać kilka rzeczy – rzekł na widok jej pytającego wzroku.
- Droga wolna – odparła i usiadła na kanapie tak, jak poprzedniego wieczoru. Wodząc za nim wzrokiem biła się z myślami.
- Daj nam szansę... Daj nam ostatnią szansę - rzuciła beznadziejnie w przestrzeń.
- Czy możesz wytrzymać beze mnie i dać mi czas? I poczekać, aż sam do
ciebie zadzwonię? – odparł pakując swoje ulubione koszule do podróżnej
torby. Po chwili odłożył ją na bok i usiadł obok niej. Dokładnie w tym
samym miejscu, co poprzedniego wieczoru.
- Nie zadzwonisz – powiedziała.
- O Boże, nic nie słyszysz, co do ciebie mówię. Odtwarzasz sobie w głowie jakąś płytę, a mnie nie chcesz usłyszeć.
- Powiem ci, czego się boję.
- Powiedz.
- Boję się, że nigdy nie poczujesz ochoty, żeby do mnie zadzwonić. Że nie zatęsknisz.
- Mądra dziewczynka. Umiesz jednak słuchać i mówić o swoich obawach, a
nie tylko o tym, co się tobie wydaje. Spójrz na mnie – poprosił, biorąc
jej twarz w dłonie.
- Nie, bo kiedyś powiedziałeś, że jak płaczę, to wyglądam jak żaba.
- Żabko, spójrz na mnie. Słyszysz mnie?
- Tak.
- Ale czy ty mnie słuchasz?
- Tak.
- Czy możemy spróbować odbudować to, co między nami było? Czy możesz
pozwolić wrócić tamtej dziewczynie, z którą śmiałem się i płakałem? Czy
możesz być przede wszystkim znowu moją przyjaciółką a przy okazji
kochanka?
- Mogę. Jeżeli potrzebujesz powietrza, bierz to powietrze i oddychaj.
**
- I wyszedł – skończyła swoją opowieść przechylając kieliszek z winem.
- Aleś mi zaserwowała melodramat – skwitowała Dorota.
- Melodramat? – oburzyła się.
- Mogę inaczej: love story – zaśmiała się – chcesz wiedzieć, co naprawdę myślę? – dodała po chwili.
- Z każdą sekundą coraz mniej, ale powiedz. Dobij leżącego.
- Niby ciebie? Ani mi się śni. Uważam, ze jest to bardziej
skomplikowane, niż on ci to przedstawił. Przede wszystkim przestań się
zadręczać i myśleć, że chodzi o inną.
- Ja? Ja się nie zadręczam – broniła się Przybysz.
- Przestań… Przecież wiesz, że mnie nie oszukasz – skarciła ją krótko
Gawron – Swoją drogą naprawdę go goniłaś. Ja na jego miejscu pewnie
zepchnęłabym cię z balkonu już dawno temu. Ale jednocześnie on nie może
obwiniać ciebie za swoje życiowe nie powodzenia. Jeżeli on chce czasu,
to mu go po prostu daj. Daj czas czasowi – kontynuowała.
- Ale co będzie, jeśli… Jeśli on nigdy nie zadzwoni?
- Kopnę cię za chwilę w dupsko. Znowu układasz sobie w tej chorej główce całą historię.
- Taka już jestem. Czasami po prostu pękam – odparła.
- Wiesz, co? Myślałam, że jesteś silniejsza. Przecież naprawdę nic
takiego się nie stało. Wszystko, co się zdarzyło może tylko ulepszyć
wasz związek. On tego właśnie chce. Ja na jego miejscu nawet bym z tobą
nie gadała, a on szuka przyczyny i daje wam obojgu szansę, żebyście się
odnaleźli. Już dawno przestaliście iść tą samą równą czy wyboistą drogą.
Dajesz mu ten czas… I ty go zyskujesz, żeby zastanowić się, kim on dla
ciebie jest. Czy przyszło ci do głowy, że ten czas
naprawdę on dał tobie, a nie sobie? Albo nie tylko sobie? Kto wie, może
już za trzy dni obudzisz się około południa i stwierdzisz, że tak
naprawdę nie brakuje ci go?
- Ładna z ciebie przyjaciółka. Nawet nie pozwolisz mi ponapawać się własnym cierpieniem – stwierdziła z przekorą.
- Słoneczko, myśl szybko, co jest dla ciebie ważne, co chcesz jeszcze zobaczyć, czego posłuchać. Daj szansę nowemu dniu.
- Tak… Trafiłam do osobistego psychologa – zaśmiała się Agata.
- Nie potwierdzę, nie zaprzeczę – stwierdziła i już po chwili obie śmiały się w głos.
- Co byś powiedziała na odmianę? – wypaliła ruda, gdy skończyły się śmiać.
- To znaczy? – zapytała zaciekawiona.
- To znaczy, że masz czas, prawda?
- No, w sumie to mam.
- Więc zrób coś szalonego… Rzuć wszystko i wyjedź ze mną do Warszawy.
- Do Warszawy?
- No, tak. Do Warszawy… Wiesz takie duże miasto w środkowej Polsce.
Na pewno słyszałaś. To jak zgadasz się? – dociekała Dorota. – Pamiętaj,
jeżeli cię kocha to zadzwoni, a przecież telefon zabierzesz ze sobą. Nie
masz nic do stracenia – dodała.
- Niech ci będzie. Masz dar przekonywania – odparła, a po chwili rozległ się dźwięk kieliszków.
- Ale co będzie, jak nie zadzwoni? – rzuciła pytanie w przestrzeń.
- Tego kwiatu, to pół światu.
- Ej, a tak właściwie, dlaczego Warszawa? – zapytała, gdy zorientowała się, że właśnie skonsumowały całą butelkę wina.
- W kancelarii brakuje nam trzeciego wspólnika.
- A Joaśka?
- Zrezygnowała. Nie wytrzymała z naszym wspólnikiem.
- Mam się bać? – Przybysz zapytała śmiertelnie poważnie.
- Marek nie jest taki zły, na jakiego wygląda. Czasami ma tylko swoje humory – odparła z uśmiechem.
- Skoro nie jest to, dlaczego Aśka zrezygnowała, przecież dobrze się wam pracowało – dociekała prawniczka.
- Powiedzmy, że coś… kiedyś… gdzieś… z Markiem.
- Ciekawie się zaczyna. Powiedz coś więcej – Agata szturchnęła przyjaciółkę.
- Wiesz, najpierw się nienawidzili. Później zaprzyjaźnili. Potem
Bartek nakrył ich w kancelarii. Niby wszystko był ok. Pewnego wieczoru
Aśka przyszła do mnie z wypowiedzeniem. Widziała go z taką tlenioną
blondi z prokuratury. Okazało się, że cały czas ją oszukiwał.
- Niewesoła sytuacja – stwierdziła wysłuchując opowieść przyjaciółki.
- A wydawał się taki ułożony, taki przystojny – westchnęła Dorota.
- Ułożony? Chyba raczej rozłożony, albo jeszcze inaczej rozległy – skomentowała śmiejąc się.
- Widzę, że humor wrócił.
- Zawsze mam humor o drugiej nad ranem – stwierdziła nadal się śmiejąc.
- Już druga? Idziemy spać. Jutro trzeba zacząć się pakować.
- Chyba dzisiaj.
- W sumie to tak - skwitowała ruda i już po chwili obydwie zaśmiały się donośnie.
Klakierek
No no... powiem szczerze,że mi to opowiadanie bardzo przypadło do gustu.;D
OdpowiedzUsuńZaczyna się inaczej i zapowiada się na dłuższą historię...A takie lubie najbardziej;D
Czekam z zniecierpliwieniem na dalszą część<3<3
No, no, no, Klakierek ;) Tego się nie spodziewałam ;) Nieźle się rozkręca! Napiszę coś, czego nie pisałam już dawno - z niecierpliwością czekam na cedek!!!!!!
OdpowiedzUsuń