sobota, 3 sierpnia 2013

Opowiadanie Daisy cz.8

Nie mam weny do komentowania ;)) Jest OK ;)) Miłego czytania ;))

Domcia



Siedzieli w pokoju Agaty i czekali aż przyjdzie Zosia.
- Ty tego słuchałaś? – zapytał wyjmując jedną ze starych płyt. Ona kiwnęła głową. – Poważnie? – ponownie skinęła i podeszła do niego aby mu zabrać ten przedmiot z rąk. On jednak zorientował się w porę i podniósł rękę do góry uniemożliwiając jej to. Był od niej dużo wyższy i nie mogła jej dostać. Poddała się. Usiadła na kanapie i podparła się rękami. Myślała o tym co będzie dalej… Co się stanie w jej życiu… Miała nadzieje, że teraz będzie już tylko lepiej. Po tym wszystkim co miało miejsce, nie wyobrażała sobie, żeby mogło stać się coś jeszcze gorszego. Przecież ona właściwie straciła już wszystko. W tym momencie po jej policzku spłynęła duża, pojedyncza łza. Gdy tylko ją poczuła, zakryła twarz rękami.
            Marek, który do tej pory wciąż przeglądał stare płyty Agaty, teraz obrócił się i po raz kolejny w ciągu tych kilku dni ujrzał ją smutną i melancholijną. Podszedł do niej i kucnął. Chwycił jej drobne i bezradne dłonie w swoje: duże, silne i pełne dobroci. Chciał jej tę dobroć przekazać nie używając słów. Chciał jej tyle powiedzieć, ale w takich sytuacjach zawsze opuszczała go odwaga. Nie umiał tego w żaden sposób wytłumaczyć, ale przy Agacie nie potrafił mówić o uczuciach. Przy Marii było zupełnie inaczej… Przychodziło mu to bez większych trudności, ale ją darzył zupełnie innym uczuciem… Siedział tak i patrzył na spuszczoną głowę Agaty. Czekał aż ją podniesie aby mógł jej przekazać tyle ciepła ile tylko potrafił. Nie chciał żeby czuła się samotna.
             W chwili kiedy poczuła jak Marek chwyta jej ręce w swoje, poczuła się trochę niezręcznie, ale po chwili wszelkie obawy ją opuściły. Poczuła się tak samo jak tego wieczoru gdy dowiedziała się, że jej ojciec leży w szpitalu. Wiedziała, że jest bezpieczna. Podniosła głowę i zobaczyła jego twarz… Jego oczy... pełne wsparcia i głębokiego uczucia…
- Wszystko dobrze? – zapytał cicho i czule.
- Tak, tak… - odpowiedziała nieco niepewnie. Zaraz po tym ktoś zadzwonił do drzwi. „Już idę!” – odezwało się z głębi domu. Marek puścił ręce Agaty i wstał. Skierował się ku drzwiom pokoju, a ona podążyła za nim. Tak jak się obydwoje domyślali, była to Zosia.
- Witaj Zosiu! – przywitał gościa pan Andrzej.
- Witaj, jak się czujesz? Cześć Agatko! – przytuliła ją na przywitanie. Zaraz potem jej wzrok padł na Marka, więc Agata szybko powiedziała:
- To jest Marek, mój znajomy, a to jest koleżanka mojego taty, Zosia.
- Dzień dobry, bardzo mi miło.- powiedzieli oboje.
- To.. my już pójdziemy. - powiedziała Agata do ojca i zaczęła się ubierać. Marek zrobił to samo. Po kilku minutach wyszli.
- To gdzie mnie zabierzesz najpierw? – uwodzicielsko zapytał mężczyzna. Jego oczy były przepełnione radością. Cieszyła go bardzo myśl, że spędzi dzisiejszy dzień z Agatą. Popatrzył się na nią. Ona tez była wesoła. Wsiedli do samochodu i pojechali w stronę centrum Bydgoszczy. Tam, przez jakieś dwie godziny Agata pokazywała mu miejsca, które były szczególnie bliskie jej sercu… W tym miejscu zawsze spotykała się z koleżankami po szkole, tutaj razem z tatą chodzili do kina w jej urodziny, a w tej kawiarence zakuwała ze znajomymi do matury… Gdy pokazywała mu te wszystkie miejsca, on za każdym razem starał się ją sobie wyobrazić. Jak wyglądała kilkanaście lat temu? Czy była taka ładna jak teraz? Zatrzymał się na chwilę i patrzył się przed siebie. Stał tak koło pół minuty i nic nie mówił. Agata zauważyła to i zapytała:
- O czym myślisz?
- O niczym specjalnym, tak sobie. – odpowiedział szybko. - Agata, nie masz ochoty na kawę? Ja stawiam. – zaproponował Marek, sprawnie zmieniając temat.
- Mam ochotę. Chodźmy do tej kawiarenki. Mają tu bardzo dobrą kawę. - powiedziała i podeszła do drzwi kawiarni. Marek nie ruszył się z miejsca. Patrzył jak jej zgrabna sylwetka pokonuje schody. Gdy już była przy drzwiach, odwróciła się – No chodź. – i weszła do środka, a on za nią.
            Siedzieli przy stole, pili kawę i rozmawiali o różnych sprawach bliskim ich sercom… W pewnej chwili ona zapytała:
- A kto to jest ten pan Marek? Skąd się znają  z Agatką?
- To jest jej wspólnik z pracy… były wspólnik… - powiedział powoli, a ona spojrzała na niego pytająco.
-  Były?
- Tak, bo kilka dni temu, Agatka straciła prawo do wykonywania zawodu… Oskarżyli ją, o ile dobrze pamiętam, o celowe przegranie sprawy jakiegoś Kowalskiego… Że niby jakiegoś świadka posłała do prokuratury, czy coś… Nie wiem dokładnie, bo jak mi to opowiadała, to trochę niewyraźnie mówiła. Słyszałem po jej głosie, ze było jej bardzo ciężko o tym mówić. Zresztą nie dziwię się jej. Jak ja zostałem oskarżony o podanie tego nielegalnego dopingu, pamiętasz opowiadałem ci o tej sprawie, to tez myślałem, że popadnę w depresję. Nie mogłem się pogodzić z tym, że nie pracuję. No, a Agatka to w końcu moja córka. Jakieś cechy po mnie odziedziczyła.
- Biedna Agatka. To dlatego mi się dzisiaj wydała jakaś taka inna. Jakby taka cichsza. – powiedziała ze współczuciem Zosia.
- Moim zdaniem, to nie dlatego była taka przygnębiona. Tu chodzi o coś więcej. Moim zdaniem tu chodzi o Marka. – powiedział pan Andrzej i zamyślił się.
            W kawiarni było cicho i przyjemnie. Wybrali stolik przy oknie, aby mieć widok na malowniczą uliczkę przy której mieściła się kawiarnia. Ich rozmowa znów potoczyła się w kierunku pracy i Marek musiał się cały czas pilnować, żeby nie powiedzieć czegokolwiek o Smoliku i próbie przywrócenia Agaty na listę adwokatów. Cały czas też zbierał się w sobie, żeby jej powiedzieć, że już zawsze będzie przy niej, że nie pozwoli, żeby ktoś jej coś zrobił. Cały czas, chciał również jej powiedzieć o całej sprawie ze Smolikiem, że będzie zeznawał i ona odzyska prawa do wykonywania zawodu. Wiedział jednak, że gdyby cokolwiek na ten temat powiedział, to byłaby to już jedyna rzecz zajmująca jej głowę.
            Po dzisiejszej rozmowie Marka z Bartkiem, Agata czuła, że Dębski coś ukrywa, dlatego ich rozmowę w kawiarni starała się skierować w stronę pracy i kancelarii. Marek jednak cały czas próbował zmieniać temat. To Agatę tylko utwierdziło w przekonaniu, że on coś ukrywa.
- Może pójdziemy coś zjeść? Nie wiem jak ty, ale ja trochę zgłodniałam. – zapytała niespodziewanie w środku rozmowy.
- To co proponujesz?
- Aktualnie nie mam żadnego pomysłu, ale wszystko co podają w Bydgoszczy jest bardzo dobre. – powiedziała z zadziornym uśmieszkiem.
-No to prowadź.
***
Nie wiem, czy się wam podobało, ale jakoś ostatnio nie mam weny. W tym opo starałam się nie dawać tak dużo dialogów, a więcej osobistych odczuć bohaterów i rozkręcić akcję. To jest pierwsze opo, które po napisaniu, przez jakieś pół godziny dopieszczałam. Mam nadzieję, że nie przesadziłam. Oczywiście wszystkie komentarze mile widziane. :D Pisać dalej???

Daisy

2 komentarze:

  1. Nie nie przesadziłaś.Cudnie wyszło <3<3
    Oczywiście pisz dalej;)Czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi to słyszeć. Dziękuję. 9 część niestety jeszcze leży i kwiczy... Ale wieczorem,jak upał się zmniejszy, to może mi się uda skończyć.
    Daisy :-)

    OdpowiedzUsuń