Kap, kap, kap…
Po szybie powoli spłynęła jedna kropla deszczu, pozostawiając po sobie mokry ślad na przeźroczystej powłoce. Tak i na jej twarzy pojedyncza łza wykonała krętą drogę, z jej oka, aż do brody, by upaśc na jej ledwie żywą dłoń. Zacisnęła ją w pięśc, jakby chciała w tym jednym, małym kawałeczku wody, ukryc, a po chwili zniszczyc, wszystkie dręczące ją wspomnienia. Wszystkie chwile cierpienia, a także chwile szczęścia, które po głębszym przemyśleniu wydawały się dla niej niepojęte. Jednak w jej głowie zagnieździł się na stałe ten moment. A raczej trzy.
Pocałunki.
Łzy zaczęły cieknąc po jej lekko zaróżowionej twarzy, a mżawka przerodziła się ulewę.
Kap, kap, kap…
Kap, kap, kap, kap.
Kap, kap, kap, kap, kap!
Denerwujący dźwięk doprowadzał ją do szaleństwa, ale to nie
było wszystko co ją gnębiło. Pamięc wywoływała u niej niespotykane emocje i tym
samym płacz, który wzmagał się teraz równo z szalejącą na dworze burzą.
Jakby pogoda była zależna od Niej, jakby Ona była zależna od pogody…
Jakby pogoda była zależna od Niej, jakby Ona była zależna od pogody…
Ale jednak żyła… Po tym wszystkim oddychała. Choc cicho, tak
jakby była już martwa. Lecz jakaś częśc jej umysłu musiała podtrzymywac to
słabe bicie serca. Ta, w której pozostawało wspomnienie jej brązowowłosego
wspólnika o nienaturalnie błękitnych oczach, które zmieniały się w maślane, a
potem na czekoladowe jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie chciała
przyjąc do wiadomości tego co się działo, to słowo… Nie było na nie miejsca w
jej głowie. Jednak nie mogła się opierac… No właśnie czemu?
…miłości.
Czy miała ochotę, czy nie, to kochała. I to nie było jedynie puste słowo. Uczucie ją uratowało, bo było prawdziwe. Lecz tak bardzo nie chciała się do tego przyznac. Siedząc rozmyślała o swoim powrocie do mieszkania, kiedy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że tak bardzo pragnie kochac…
Drzwi uchyliły się lekko, jakby ktoś nie miał siły ich otworzyc. Po chwili pojawiła się w nich postac. Trup. Stawiała delikatne kroki, niczym unosiła się nad ziemią. Tak doszła do kanapy i nawet tego nie kontrolując, usiadła na niej bezdźwięcznie. Znowu była opanowana przez nicośc. Żaden z jej zmysłów nie funkcjonował, a Ona była całkowicie poddana nieznanej sile. Wtedy przed oczami przebiegło jej wspomnienie sprzed kilkudziesięciu minut.
…miłości.
Czy miała ochotę, czy nie, to kochała. I to nie było jedynie puste słowo. Uczucie ją uratowało, bo było prawdziwe. Lecz tak bardzo nie chciała się do tego przyznac. Siedząc rozmyślała o swoim powrocie do mieszkania, kiedy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że tak bardzo pragnie kochac…
Drzwi uchyliły się lekko, jakby ktoś nie miał siły ich otworzyc. Po chwili pojawiła się w nich postac. Trup. Stawiała delikatne kroki, niczym unosiła się nad ziemią. Tak doszła do kanapy i nawet tego nie kontrolując, usiadła na niej bezdźwięcznie. Znowu była opanowana przez nicośc. Żaden z jej zmysłów nie funkcjonował, a Ona była całkowicie poddana nieznanej sile. Wtedy przed oczami przebiegło jej wspomnienie sprzed kilkudziesięciu minut.
Jej oddech, nie
wiedząc skąd przyspieszył, a serce wykonało kilka uderzeń. Jeden bardzo mały
wdech i prawie niewyczuwalny wydech. Poczuła mrowienie w palcach, a chwilę
później mogła już podnieśc swoje dłonie.
Bo dotyk wraca, kiedy tak bardzo chce się czuc…
Przed oczami zobaczyła światło, które dawała lampka obok. Ujrzała stolik na którym leżała teraz torba oraz przewrócony talerz z resztkami kolacji z poprzedniego wieczoru.
Bo wzrok wraca, kiedy tak bardzo się chce się coś dostrzec…
Bo dotyk wraca, kiedy tak bardzo chce się czuc…
Przed oczami zobaczyła światło, które dawała lampka obok. Ujrzała stolik na którym leżała teraz torba oraz przewrócony talerz z resztkami kolacji z poprzedniego wieczoru.
Bo wzrok wraca, kiedy tak bardzo się chce się coś dostrzec…
Do jej uszu dotarło
cichutkie stukanie jej serca. A za oknem zdawało się słyszec szum ulicy.
Bo słuch wraca, kiedy tak bardzo chce się pochwycic jakiś dźwięk…
Bo słuch wraca, kiedy tak bardzo chce się pochwycic jakiś dźwięk…
Odczuła woń swoich
perfum oraz kawy, której nie zdążyła wypic dzisiaj rano.
Bo węch wraca, kiedy nos znajduje coś co istnieje…
I znowu smak… Ale skąd wiedziec czy podniebienie coś rozpoznaje.
Bo jeśli czegoś nie wiesz, to pozostają tylko domysły…
Jednak na swoich ustach czuła wciąż smak jego warg…
Czy to nie wystarczający dowód?
Bo węch wraca, kiedy nos znajduje coś co istnieje…
I znowu smak… Ale skąd wiedziec czy podniebienie coś rozpoznaje.
Bo jeśli czegoś nie wiesz, to pozostają tylko domysły…
Jednak na swoich ustach czuła wciąż smak jego warg…
Czy to nie wystarczający dowód?
Teraz siedziała
podkulona, oplatając rękami łydki. Na jej twarzy, która kilka momentów
wcześniej odzyskała swój dawny kolor, panowała powódź. W jej umyśle był zamęt.
Słowa przeplatały się między sobą, pozostawiając jedynie te dwa najważniejsze.
Koniec i Miłośc.
Koniec i Miłośc.
Zrezygnowana opadła na
poduszki. Jej ciało było pozbawione jakiejkolwiek siły.
Czy to wszystko mogło ją tak dobic? Sprawic, że tak bardzo chciała teraz umrzec?
To było bardzo dobre pytanie. W tym krótkim czasie, życie zabrało jej wszystko co miała.
A może jednak nie…?
Zmęczona całym dniem, odpłynęła w krainę Morfeusza…
Przeczesując to wspomnienie, jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że kocha… To było niesamowicie dobijające, a jednocześnie było jedyną rzeczą, która trzymała ją przy życiu…
Miłośc…
Czy to wszystko mogło ją tak dobic? Sprawic, że tak bardzo chciała teraz umrzec?
To było bardzo dobre pytanie. W tym krótkim czasie, życie zabrało jej wszystko co miała.
A może jednak nie…?
Zmęczona całym dniem, odpłynęła w krainę Morfeusza…
Przeczesując to wspomnienie, jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że kocha… To było niesamowicie dobijające, a jednocześnie było jedyną rzeczą, która trzymała ją przy życiu…
Miłośc…
Już wiedziała, że darzy kogoś tym uczuciem i nic tego nie
zmieni… Więc ten termin był już teraz zupełnie zwyczajny w jej świadomości.
Zostały tylko dwa. Ten, który zakorzenił się tam od samego początku i nowy.
Drugi, który było na niego odpowiedzią.
Koniec i początek.
Kolejne słowa oddające w całkowitości jej istnienie. Koniec.
Początek końca i końca początek… Koniec.
Nowa egzystencja, może i nawet lepsza. Początek.
Koniec początku i początku koniec. Tym samym, początek początku i początku początek…
Po prostu koniec i początek…
Nic więcej, nic mniej…
Koniec i początek.
Kolejne słowa oddające w całkowitości jej istnienie. Koniec.
Początek końca i końca początek… Koniec.
Nowa egzystencja, może i nawet lepsza. Początek.
Koniec początku i początku koniec. Tym samym, początek początku i początku początek…
Po prostu koniec i początek…
Nic więcej, nic mniej…
Domcia
Boskie <3
OdpowiedzUsuńwow!
OdpowiedzUsuńwow wow wow super śliczne genialne przepiękne nie wiem co napisać mowę mi odjęło >.< pisz dalej <3
OdpowiedzUsuń