niedziela, 20 października 2013

Opowiadanie Avren cz.5

Ustawiam Wam na 23, bo dopiero co dostaliście opowiadanie Ewy :) Spodobał mi się początek :) Miłego czytania :)

Domcia

Obudził ją budzik, który natychmiast umilkł pod wpływem uderzenia przez rękę Agaty, która niezwykle szybko wysunęła się spod kołdry. Brunetka jeszcze chwilę leżała z zamkniętymi oczami, ale potem usiadła i strząsnęła z twarzy rozczochrane włosy. Popatrzyła na ławę gdzie stał niedopity kieliszek wina oraz teczki dotyczące sprawy jej klienta i lekko się uśmiechnęła. Dębskiego pozbyła się dopiero koło trzeciej nad ranem, i chociaż spędzili wieczór bardzo miło, to jednak poskutkowało to zmęczeniem, które coraz bardziej ogarniało Agatę i nakazywało jej powrócić w krainę snów. Być może tak by się stało gdyby nie to, że prawniczka spojrzała na zegarek i po chwili, którą zajęło jej pojęcie, która jest godzina, wyskoczyła jak oparzona i pobiegła w stronę łazienki.
 Do kancelarii wpadła niczym tornado, z hukiem otwierając drzwi. Ujrzała Dorotę, która stojąc przed biurkiem Bartka szukała czegoś, grzebiąc w stercie najróżniejszych rzeczy rozwalonych na blacie.
-Cześć- powiedziała, a gdy zobaczyła, że koleżanka z niepokojem spogląda w stronę swojego gabinetu uspokoiła ją- spokojnie, twój świadek zadzwonił, że przyjedzie dwie godziny później, ponieważ coś mu wypadło.
Brunetka odetchnęła i powiesiła płaszcz. Podeszła do rudowłosej przytuliła ją na powitanie i ruszyła w stronę gabinetu. Krzyknęła jeszcze
-Bartek, zrób mi kaw…- gdy się zorientowała, że zapewne go nie ma. W tym utwierdziła ją Dorota
- Bartka nie ma, jest w sądzie. Dębskiego również, ale ten się najzwyczajniej w świecie spóźnia, bo o ile wiem, dziś nie ma żadnych rozpraw. Swoją drogą niedługo przychodzi jego klient więc dobrze by było gdyby się pojawił. Musimy dbać o wizerunek naszej kancelarii. O, proszę bardzo…- powiedziała, gdy drzwi się uchyliły, a w nich stanął mężczyzna w średnim wieku.
- Dzień dobry. Ja do mecenasa Dębskiego- powiedział jednocześnie spoglądając na obie kobiety pytającym wzrokiem
- Dzień dobry, Marka jeszcze nie ma. Proszę, zapraszam do Sali konferencyjnej- rudowłosa podeszła do niego i wskazała ręką pomieszczenie, po czym ruszyła za klientem.
Chwilę później drzwi otworzyły się z rozmachem i wparował Dębski, z torbą przewieszoną przez ramię i aktami w dłoni. Gdy zauważył Agatę kiwnął głową z uśmiechem, ale natychmiast spoważniał i wskazał ruchem dłoni na salę konferencyjną. W odpowiedzi otrzymał również uśmiech oraz kiwnięcie głową. Zaklął bezgłośnie i właśnie zamierzał udać się w tamtą stronę gdy na jego drodze stanęła zirytowana Gawron.
- Cholera Marek, twój klient już czeka. Nie możemy sobie pozwalać… - nie dokończyła, ponieważ adwokat zwinnym ruchem ją wyminął. Rudowłosa stała jeszcze chwilę w miejscu lekko oburzona.
- Dorota?- zawołała ją Agata- chodź na chwilę. Chodź, chodź- pomachała ręką. Prawniczka weszła do gabinetu koleżanki stając naprzeciwko jej biurka.
- No co?- zapytała wyzywająco
- Wyluzuj. Nic się nie stało, to nawet nie minuta spóźnienia. Świat się nie zawali.
Gawron przejechała dłońmi po twarzy po czym oklapła na fotel
- Przepraszam… po prostu teraz nie mam najlepszego okresu w domu.  Wojtek się nie odzywa, zresztą ja też. Ja nie wiem, jak my to wytrzymamy. Po prostu nie możemy się w tym momencie dogadać. Mam nadzieje, że to minie.
Agata chwilę patrzyła na przyjaciółkę po czym wstała i położyła jej ręce na ramionach.
- Minie, na pewno. Ciocia Agata ci to mówi. – Uśmiechnęła się. Również prze twarz Doroty przemknął lekki uśmiech. Trwały tak kilka minut, aż rudowłosa otrząsnęła się i wstała
- Dobra, robota sama się nie wykona. Muszę przygotować się do rozprawy. – Podeszła do drzwi i zatrzymała się na chwilę – dzięki – rzuciła do koleżanki i ruszyła do swojego gabinetu.
Brunetka skwitowała to uśmiechem i powróciła do przeglądania sprawy Majewskiego.

Spotkanie ze świadkiem coraz bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że w sądzie nie ma zbyt dużych szans. Mężczyzna wskazany przez jej klienta, jako osoba, która może wnieść co nieco do sprawy, tak naprawdę nie miała do powiedzenia nic, co choć trochę wzmocniłoby linię obrony. Westchnęła, ale nie miała zamiaru rezygnować, to nie było w jej stylu. Zamiast tego, jeszcze dokładniej zaczęła wszystko analizować, jednocześnie notując w pamięci, iż musi zadzwonić do Plucińskiego. Zajęta sprawą, Marka zobaczyła dopiero, gdy opadł na fotel naprzeciwko jej biurka. Podniosła wzrok i odchyliła się na krześle.
- Zaczynam dochodzić do wniosku, że chyba pozwę cię o prześladowanie. Stajesz się coraz bardziej nachalny- spojrzała na niego z udawaną powagą
- Świadomy z konsekwencji, jakie mógłbym otrzymać, za składanie fałszywych zeznań, przysięgam, że nie mam złych intencji- odpowiedział również poważnym tonem, ale uśmiechając się kącikiem ust.
- Dobra. Skoro już tu jesteś- Agata uderzyła dłońmi o blat- możesz się na coś przydać. Dobrze byłoby trochę rozweselić Dorotę, Wojtka zresztą też. Myślałam o jakimś spotkaniu, grill, ognisko, wiesz o co mi chodzi. Tak więc możesz poszukać i zarezerwować na weekend jakieś miłe miejsce, gdzie można będzie usiąść i smażyć kiełbasy.
Dębski patrzył na nią chwilę przetwarzając informacje, które wspólniczka wyrzuciła z siebie szybkim tempem
- Zobaczę co się da zrobić- odrzekł w końcu.
- I dobrze. No, to już, zabieraj się- powiedziała gdy zauważyła, że Marek bynajmniej nie spieszy się z opuszczeniem jej gabinetu. – Tu się pracuje.

Mecenas niechętnie zwlókł się z fotela, zatrzymując się jeszcze na chwilę w drzwiach łączących ich gabinety, ale Agata tylko machnęła ręką wypędzając go z pokoju.

Nieśmiesznie, może nudno, mam nadzieję jednak, że nie za bardzo. Nie zawsze może być zabawnie, ale przepraszam tych którzy się zawiodą :) zapraszam do lektury :)
Avren

4 komentarze:

  1. Mi tam sie podobało! :)
    No i czekam na cedek ! :*
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne opowiadanie! Brak słów po prostu! Kocham! Kancelaria + wyjazd = świat staje się lepszy! :P
    Napisz coś szybko! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ^^ bardzo dziękuję za tak pozytywne opinie :)
    Avren

    OdpowiedzUsuń