Domcia
Obudził ją
budzik, który natychmiast umilkł pod wpływem uderzenia przez rękę Agaty,
która niezwykle szybko wysunęła się spod kołdry. Brunetka jeszcze
chwilę leżała z zamkniętymi oczami, ale potem usiadła i strząsnęła z
twarzy rozczochrane włosy. Popatrzyła na ławę gdzie stał niedopity
kieliszek wina oraz teczki dotyczące sprawy jej klienta i lekko się
uśmiechnęła. Dębskiego pozbyła się dopiero koło trzeciej nad ranem, i
chociaż spędzili wieczór bardzo miło, to jednak poskutkowało to
zmęczeniem, które coraz bardziej ogarniało Agatę i nakazywało jej
powrócić w krainę snów. Być może tak by się stało gdyby nie to, że
prawniczka spojrzała na zegarek i po chwili, którą zajęło jej pojęcie,
która jest godzina, wyskoczyła jak oparzona i pobiegła w stronę
łazienki.
Do kancelarii wpadła niczym tornado, z hukiem
otwierając drzwi. Ujrzała Dorotę, która stojąc przed biurkiem Bartka
szukała czegoś, grzebiąc w stercie najróżniejszych rzeczy rozwalonych na
blacie.
-Cześć- powiedziała, a gdy zobaczyła, że koleżanka z
niepokojem spogląda w stronę swojego gabinetu uspokoiła ją- spokojnie,
twój świadek zadzwonił, że przyjedzie dwie godziny później, ponieważ coś
mu wypadło.
Brunetka odetchnęła i powiesiła płaszcz. Podeszła
do rudowłosej przytuliła ją na powitanie i ruszyła w stronę gabinetu.
Krzyknęła jeszcze
-Bartek, zrób mi kaw…- gdy się zorientowała, że zapewne go nie ma. W tym utwierdziła ją Dorota
- Bartka nie ma, jest w sądzie. Dębskiego również,
ale ten się najzwyczajniej w świecie spóźnia, bo o ile wiem, dziś nie ma
żadnych rozpraw. Swoją drogą niedługo przychodzi jego klient więc
dobrze by było gdyby się pojawił. Musimy dbać o wizerunek naszej
kancelarii. O, proszę bardzo…- powiedziała, gdy drzwi się uchyliły, a w
nich stanął mężczyzna w średnim wieku.
- Dzień dobry. Ja do mecenasa Dębskiego- powiedział jednocześnie spoglądając na obie kobiety pytającym wzrokiem
- Dzień dobry, Marka jeszcze nie ma. Proszę,
zapraszam do Sali konferencyjnej- rudowłosa podeszła do niego i wskazała
ręką pomieszczenie, po czym ruszyła za klientem.
Chwilę później drzwi otworzyły się z rozmachem i
wparował Dębski, z torbą przewieszoną przez ramię i aktami w dłoni. Gdy
zauważył Agatę kiwnął głową z uśmiechem, ale natychmiast spoważniał i
wskazał ruchem dłoni na salę konferencyjną. W odpowiedzi otrzymał
również uśmiech oraz kiwnięcie głową. Zaklął bezgłośnie i właśnie
zamierzał udać się w tamtą stronę gdy na jego drodze stanęła zirytowana
Gawron.
- Cholera Marek, twój klient już czeka. Nie możemy
sobie pozwalać… - nie dokończyła, ponieważ adwokat zwinnym ruchem ją
wyminął. Rudowłosa stała jeszcze chwilę w miejscu lekko oburzona.
- Dorota?- zawołała ją Agata- chodź na chwilę.
Chodź, chodź- pomachała ręką. Prawniczka weszła do gabinetu koleżanki
stając naprzeciwko jej biurka.
- No co?- zapytała wyzywająco
- Wyluzuj. Nic się nie stało, to nawet nie minuta spóźnienia. Świat się nie zawali.
Gawron przejechała dłońmi po twarzy po czym oklapła na fotel
- Przepraszam… po prostu teraz nie mam najlepszego
okresu w domu. Wojtek się nie odzywa, zresztą ja też. Ja nie wiem, jak
my to wytrzymamy. Po prostu nie możemy się w tym momencie dogadać. Mam
nadzieje, że to minie.
Agata chwilę patrzyła na przyjaciółkę po czym wstała i położyła jej ręce na ramionach.
- Minie, na pewno. Ciocia Agata ci to mówi. –
Uśmiechnęła się. Również prze twarz Doroty przemknął lekki uśmiech.
Trwały tak kilka minut, aż rudowłosa otrząsnęła się i wstała
- Dobra, robota sama się nie wykona. Muszę
przygotować się do rozprawy. – Podeszła do drzwi i zatrzymała się na
chwilę – dzięki – rzuciła do koleżanki i ruszyła do swojego gabinetu.
Brunetka skwitowała to uśmiechem i powróciła do przeglądania sprawy Majewskiego.
Spotkanie ze świadkiem coraz bardziej utwierdziło
ją w przekonaniu, że w sądzie nie ma zbyt dużych szans. Mężczyzna
wskazany przez jej klienta, jako osoba, która może wnieść co nieco do
sprawy, tak naprawdę nie miała do powiedzenia nic, co choć trochę
wzmocniłoby linię obrony. Westchnęła, ale nie miała zamiaru rezygnować,
to nie było w jej stylu. Zamiast tego, jeszcze dokładniej zaczęła
wszystko analizować, jednocześnie notując w pamięci, iż musi zadzwonić
do Plucińskiego. Zajęta sprawą, Marka zobaczyła dopiero, gdy opadł na
fotel naprzeciwko jej biurka. Podniosła wzrok i odchyliła się na
krześle.
- Zaczynam dochodzić do wniosku, że chyba pozwę cię
o prześladowanie. Stajesz się coraz bardziej nachalny- spojrzała na
niego z udawaną powagą
- Świadomy z konsekwencji, jakie mógłbym otrzymać,
za składanie fałszywych zeznań, przysięgam, że nie mam złych intencji-
odpowiedział również poważnym tonem, ale uśmiechając się kącikiem ust.
- Dobra. Skoro już tu jesteś- Agata uderzyła dłońmi
o blat- możesz się na coś przydać. Dobrze byłoby trochę rozweselić
Dorotę, Wojtka zresztą też. Myślałam o jakimś spotkaniu, grill, ognisko,
wiesz o co mi chodzi. Tak więc możesz poszukać i zarezerwować na
weekend jakieś miłe miejsce, gdzie można będzie usiąść i smażyć
kiełbasy.
Dębski patrzył na nią chwilę przetwarzając informacje, które wspólniczka wyrzuciła z siebie szybkim tempem
- Zobaczę co się da zrobić- odrzekł w końcu.
- I dobrze. No, to już, zabieraj się- powiedziała
gdy zauważyła, że Marek bynajmniej nie spieszy się z opuszczeniem jej
gabinetu. – Tu się pracuje.
Mecenas niechętnie zwlókł się z fotela, zatrzymując
się jeszcze na chwilę w drzwiach łączących ich gabinety, ale Agata
tylko machnęła ręką wypędzając go z pokoju.
Nieśmiesznie, może nudno, mam nadzieję jednak, że
nie za bardzo. Nie zawsze może być zabawnie, ale przepraszam tych którzy
się zawiodą :) zapraszam do lektury :)
Avren
Avren
Mi tam sie podobało! :)
OdpowiedzUsuńNo i czekam na cedek ! :*
Paula
Dla mnie świetne :)
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie! Brak słów po prostu! Kocham! Kancelaria + wyjazd = świat staje się lepszy! :P
OdpowiedzUsuńNapisz coś szybko! :D
^^ bardzo dziękuję za tak pozytywne opinie :)
OdpowiedzUsuńAvren