środa, 31 lipca 2013
Ankieta nr 3
Jakie opowiadanie lubisz najbardziej?
Liczba głosów: 30
Fanów: 4 głosy (13%)
Domci i Pauli: 6 głosów (20%)
eM., Ewy i Angie: 20 głosów (67%)
Wygrały Nasze MISTRZYNIE <3 Nawet przez moment nie miałam wątpliwości, że tak będzie :D Gratulacje ;*
Domcia
PS.Opowiadanie Ewy postaram się dodac po północy ;))
Opowiadanie Ewy II cz.III
Domcia
wtorek, 30 lipca 2013
Opowiadanie Daisy cz.7
Domcia
Przepraszam, że tak długo nic nie wysyłałam, ale nie miałam Internetu… :C
***
W czasie gdy Agata była w łazience, Marek wspominał wczorajszy wieczór… Jej zamknięte oczy przysłonięte błyszczącą grzywką. Chciałby żeby tak było zawsze. Żeby mogli codziennie tak siedzieć i rozmawiać. W pewnym momencie do pokoju wróciła Agata. Miała na sobie białą bluzkę z krótkim rękawem i dżinsy. Jej włosy były rozpuszczone, ale jeszcze mokre. Wchodząc do pomieszczenia uśmiechnęła się do niego i powiedziała, że łazienka jest już wolna. Potem przymknęła drzwi i poszła do kuchni do ojca. Po chwili Marek wstał i poszedł do łazienki.
Po wspólnym śniadaniu, pan Andrzej poszedł do swojego pokoju. Agata razem z Markiem posprzątała ze stołu. Gdy skończyli, Agata poszła do ojca upewnić się, czy wszystko dobrze.
Koło 11 do kancelarii przyszła Dorota. Była podenerwowana.
- Cześć. Widziałeś Dębskiego? Nie mogę się z nim skontaktować, a mam do niego pilną sprawę. Udało mi się posunąć sprawę Agaty w dobrym kierunku. Smolik będzie zeznawał.
- O, to super. Marka dzisiaj nie będzie. Pewnie ta sprawa w Bydgoszczy się przeciągnęła.
- Jaka sprawa? – zdziwiła się prawniczka.
- No tak… Miałem ci powiedzieć. Ojciec Agaty miał jakiś wypadek, czy coś i Dębski pojechał z nią do Bydgoszczy. Nie mówił kiedy wróci.
- A mówił coś więcej co się stało?
- Nie. Tylko tyle, że leży w szpitalu, ale to chyba nic groźnego.
- Acha.. Okej, to jak się z nim skontaktujesz, to powiedz mu o Smoliku i zapytaj co z Agatą i jej ojcem. – powiedziała Dorota i poszła do swojego gabinetu.
Podczas gdy Agata poszła do ojca, Marek sięgnął do kieszeni po komórkę. Chciał zadzwonić do Bartka i zapytać go jak mu poszły sprawy i podziękować mu za pomoc. Niestety miał rozładowaną baterię. Wstał i poszedł po ładowarkę.
Agata cały czas żyła dzisiejszym porankiem. Nie mogła zapomnieć tego uczucia jak zobaczyła go śpiącego koło niej.
- Cześć, tato. Jak się czujesz? Czemu wyszedłeś tak szybko z kuchni po śniadaniu? Coś się stało? – zapytała z lekkim niepokojem w głosie.
- Nie… Nic się nie stało. Po prostu nie chciałem wam przeszkadzać. – powiedział dwuznacznie pan Andrzej.
- Tato! – zezłościła się Agata. – To nie jest mój chłopak!
- Wiem, wiem… - uśmiechnął się znacząco. – Słuchaj, bo Zosia chciała dzisiaj przyjść i powiedziała, że zrobi obiad. Nie będziesz musiała się mną cały dzień opiekować. Odpoczniesz trochę. Pójdziecie sobie na spacer z panem Markiem, a po obiedzie wrócicie do Warszawy.
- Ja? Z Markiem? Na spacer? Oj, tato. Ile razy mam ci tłumaczyć, że my nie jesteśmy razem? – zdziwiła się Agata.
- Ale córcia, ja wiem, że nie jesteście razem. Jesteście tylko przyjaciółmi. Chciałbym żebyś poszła z nim na spacer jak przyjaciele. Po prostu. Mną się tak nie przejmuj, Ja sobie dam radę. W razie czego, będzie tutaj Zosia. No, idź. Córcia, musisz trochę odpocząć po tym wszystkim co się stało ostatnio.
- No dobrze… A kiedy Zosia przyjdzie?
- Mówiła, że za jakąś godzinkę. No, idź z Markiem na spacer. – zachęcał córkę.
- Dobrze, dobrze. Pójdę z nim… Ale dopóki nie przyjdzie Zosia, nie ruszam się z tego domu. – uległa Agata. Wyszła z pokoju i poszła do Marka.
Po uruchomieniu telefonu, zobaczył, że ma 18 nieodebranych połączeń: 10 od Bartka i 8 od Doroty. Domyślił się, że obydwoje nie są zadowoleni z jego nagłej nieobecności w pracy. Wybrał numer kancelarii.
- Kancelaria, słucham? – odezwał się w słuchawce głos Janowskiego.
- Cześć Bartek, mam od ciebie i Doroty 18 nieodebranych połączeń. Bateria mi padła. Coś się stało?
- Tak jakby… Dorota się nieco denerwuje, że cię nie ma. Chyba chce z tobą omówić szczegóły sprawy Agaty. Smolik będzie zeznawał. – powiedział Bartek.
- Smolik? To super.
- No właśnie. Też mi się wydaje, że super. Czekaj, Dorota chce ci coś powiedzieć.
- Dorota?
- Marek, co z ojcem Agaty? Wszystko okej? A jak Agata się czuje? Powiedz jej, że chcę się z nią spotkać.
- Dobrze, powiem. A apropo jej ojca, to wszystko dobrze. Agata trochę się martwi o niego, ale poza tym jest okej. Dasz mi jeszcze na chwilę Bartka?
- Tak, tak. Już. Bartek, Marek jeszcze coś ma do ciebie.
- Słuchaj, Bartek, a jak ci poszło w sądzie?
- Dobrze. Dzisiaj mam ciąg dalszy. Dzięki za twoje notatki. Bardzo mi pomogły.
- To się cieszę. Dobra, muszę kończyć. Pa.
- Pa.
Do pokoju weszła Agata. Popatrzyła się na niego pytającym wzrokiem.
- Z kim rozmawiałeś? – zaciekawiła się, gdy zobaczyła jak odkłada telefon.
- Z Bartkiem.
- Coś się stało?
- Nie, nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. – skłamał. Nie chciał jej jeszcze nic mówić o Smoliku i o tych 2 sprawach, które dał Bartkowi. Chciał żeby mogła jak najbardziej odpocząć i nie myśleć o ostatnich wydarzeniach.
- Słuchaj… bo… - zaczęła niepewnie – Za godzinę przychodzi koleżanka mojego ojca, Zosia i on zaproponował, żebyśmy poszli na spacer do centrum… Co ty na to?
- Dobrze. Możemy iść. A gdzie konkretnie pójdziemy?
- Nie wiem. Coś wymyślimy. Jakieś pomysły mam… - powiedziała powoli - Zobaczysz… - dodała uwodzicielsko.
- Już się boję… - odpowiedział jej tak samo uwodzicielskim głosem.
***
Może być??? Wszystkie komentarze mile widziane.
Daisy
Historia inaczej pisana III cz. III
Jestem naprawde mega zmęczona więc nie wiem jak to wyjdzie z tą częścią. Czuje napływające do moich komórek mózgowych pomysły, ale nie wiem jak mam to wszystko złożyć w całość. Mam nadzieje że jakoś wyjdzie.
Wyciągnięte kartki, z zżółkniętej i pogniecionej koperty, przesiąkły zapachem kurzu i starości. Zgięte w pół kartki, trzymała brunetka w swoich drżących dłoniach, miała złe przeczucie co do listu. Szybkim ruchem dłoni odgięła papier lekko rozdzierając na zgięciu. Wzięła kilka głębokich wdechów, usiadła opierając się o szafkę na korytarzu i zatraciła się w czytanie.
***
Droga Agato !
Może wydać Ci się to trochę śmieszne, tchórzliwe, bądź po niżej twojego poziomu, ale stojąc na przeciwko Ciebie, patrząc w twoje oczy, i usta z których chciałbym skradać pocałunki, paraliżuje mnie strach, strach który nie pozwoli mi przepuścić przez gardło dwóch słów, które mogłby by zmienić moje.. nasze życie. Siedzę teraz w kancelarii, pisząc odręcznie ten list w pośpiechu, chcę napisać tak wiele, ale nie wiem czy starczy mi papieru. Do naszego spotkania jest jakaś godzina, list może nie będzie od punktu do punktu idelany, będzie chaotyczny. Przypominający nasze ostatnie relacje, pierwszego dnia poznając Ciebie, mogłem wydawać się dupkiem i grałem nie fair, bo chciałem odegrać się na Adriannie twoim kosztem, jednak twoja niedostępność z każdą sekundą coraz bardziej mnie do Ciebie przyciągała, wtedy kiedy już stałem na twardym gruncie i nasze relacje nabierały tępa, pojawiła się w naszym życiu Adrianna, próbowaliśmy naprawić małżenstwo, ale moje życie nie było takie jak wcześniej, kiedy widziałem jak Daniel Cie obejmuje, spędza z Tobą każdą chwilę, we mnie aż buzowało, cieszyłem się z wyjazdu Adrianny, miałem otwartą drogę do twojego serca, mimo że ciągle byliśmy małżenstwem, nie obchodziła mnie ona, w moim sercu byłaś tylko ty, bolało mnie to jak on na Ciebie patrzy, jak Cie całuje.. chciałem.. wtedy na balkonie poczułem, że mam szanse, że nie moge jej zmarnować. Postanowiłem ją wykorzystać, wyjechał Daniel i zostaliśmy sami.. była jeszcze Dorota z Wojtkiem i dzieciakami, ale oni mieli swoje sprawy, ale znów wszystko zepsuła Adrianna i jej telefon. Przysięgam że powiedziałem jej że między nami koniec.. ale ty wyjechałaś postanowiłem jechać za Tobą. W kancelarii pojawił się Fabian, ty znów uciekłaś i był ten wypadek.. tak się bałem że Cie stracę. Jednak.. kazałaś mi wyjść, wyszedłem udając się do kancelarii i podpisując papiery rozwodowe, które leżą w szufladzie obok, chcę dać je jutro Adriannie, i żyć u twego boku szczęśliwy.. te małe czerwone pudełeczko.. pierścionek.. to nowe życie. Chciałbym jutro odważniejszy o to co przeczytałaś poprosić Cię o rękę.
Marek.
Złożył na pół dwie kartki papieru wrzucił do koperty, i wyszedł z kancelarii udając się pod jej kamienicę.
***
Łzy leciały jej po policzku, stała teraz przy oknie, przyglądając się Warszawie, gęste ciemne chmury unosiły się nad warszawskimi budynkami, noszące burze i opady. Wzieła do ręki smartfona leżącego na stoliku przy biurku, spojrzała na wyświetlacz, wystukała wiadomość do rudowłosej przyjaciółki. " Wino, moje mieszkanie i szczera rozmowa?" . Długo nie czekała na odpowiedź przyjaciółki, brunetka przygotowała dwa kieliszki, postawiła na stoliku do jednego nalała wina i usiadła przy oknie przyglądając się ciemniejącej Warszawie. Po jakimś czasie rozniosł sie po jej mieszkaniu dzwonek do drzwi. Agata otworzyła usta i jej głos poniósł się po całym mieszkaniu, drzwi otworzyła Dorota, i widząca smutną przyjaciolkę przy oknie, szybkim krokiem podeszła do niej i objęła ją ramieniem. Przyjaciółki siedziały chwilę w milczeniu, popijając wino. Wbity za okno wzrok Agaty, skierował się na leżącą na stoliku kopertę, znów po policzkach spływały jej łzy.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak płakałaś. Co się stało? - rzekła przyjaciółka
- Myślę, że zrobiłam błąd.. nie powinnam wyjeżdżać do Londynu.. nie powinnam was opuszczać - rzekła wycierając policzek - Dorota, powinnam Ci już dawno o tym powiedzieć, ale nie umiałam..
- O czym? - zapytała zaskoczona
- No wiesz.. ja.. Marek...uciekłam od niego, zaraz po tym jak wyznałam mu miłość..a teraz znajduje list w którym on na swój sposób wyznaje miłość..ale widząc go szczęśliwego z Marią - powiedziała ironicznie się uśmiechając - czy jak jej tam, nie mam teraz pewności czy to co pisał rok temu.. czy nadal on do mnie coś czuje.. czy nadal łączy nas ta specjalna więź..
- Powinnaś z nim porozmawiać, tak chyba będzie najlepiej.. - rzekła przyjaciółka
- Nie chcę wchodzić w kolejny jego związek.. on szuka pewnie żony.. a ja na małżeństwo nie jestem gotowa, powinnam o nim zapomnieć? - rzekła i spojrzała na rudowłosą
- Nie mogę decydować za Ciebie, ta decyzja należy tylko i wyłacznie do Ciebie.. najpierw porozmawiaj z Markiem, nawet dziś.. - wstała - ja muszę iść, a ty napisz zadzwon do niego co kolwiek i oczyść to napięcie między wami - zniknęła za rogiem i po mieszkaniu rozniosło się delikatne trzaśnięcie. Jej telefon zawibrował, otworzyła wiadomość " napisz zadzwon co kolwiek !!". Agata trzymała w dłoni telefon, kilkakrotnie go obracając w dłoni.
Może Dorota ma racje, może powinnam z nim porozmawiać..
Otworzyła nowe okno wiadomości, i wyszukała kontaktu Dębski.
" Jeśli chcesz porozmawiać, to wpadnij, bo ja chcę ale nie nalegam, nie musimy przecież rozmawiać, ale jednak oczyścimy atmosfere miedzy nami " wysłała, i od razu pożałowała, czuła że ta wiadomość była zbyt nachalna.
Mam nadzieje ze sie spodoba :)
Paula
Opowiadanie Ewy II cz.II
Domcia
poniedziałek, 29 lipca 2013
Opowiadanie Daisy cz.6
Domcia
Mam nadzieję, że się spodoba. Nie wiem, czy to jest to czego oczekiwaliście, ale tak jak obiecałam we wcześniejszej części, POWOLI rozkręcam akcję. Miłego czytania :)
***
Przez pierwszą część drogi, żadne z nich się nie odzywało. Marek starał się skupić na drodze, a Agata nie wiedziała o czym mogliby rozmawiać. Przez drugą część drogi żadne z nich, a zwłaszcza Marek, bało się już tę ciszę przerwać. Czuł, że gdyby ją przerwał to coś by zepsuł… Coś co niedawno udało mu się naprawić.
Gdy dojeżdżali na miejsce, Agata zaczęła się coraz bardziej denerwować. Martwiła się o ojca. Po jego ostatnim pobycie w szpitalu, stała się o wiele bardziej wrażliwa na jego jakiekolwiek dolegliwości. Bardzo się o niego bała… W momencie kiedy zobaczyła tatę, od razu zrobiło jej się lepiej. Po chwili jakoś tak mimowolnie zapytała się go:
- Tato, ale dlaczego, jak do tego doszło?
- Córcia, nie zadawaj mi teraz takich pytań… Sam nie wiem… Teraz po prostu cieszę się, że jesteś… - powiedział zmęczonym głosem trener Przybysz. – A ty tutaj…to sama przyjechałaś?
- Nie… Nie sama… - zaczęła niepewnie, gdy do pomieszczenia wszedł Marek.
- Dzień dobry, panie Andrzeju! Jak się pan czuje? Strasznie trudno jest tutaj znaleźć miejsce do zaparkowania. Gorzej niż w Warszawie. – wesoło zagadnął.
- O, Marek! Dobrze cię widzieć! To wy razem przyjechaliście?
- Tak się złożyło właśnie… Agata bardzo się martwiła i nie dałaby sobie sama rady.
- Dałabym, dałabym… - zareagowała Agata tonem, którego zawsze używała gdy się z nim droczyła.
- No, a pan kiedy wychodzi ze szpitala? – Marek zmienił nagle temat.
- Już właściwie chyba mogę dzisiaj. Ten lekarz powiedział, że mam bardzo silny organizm i nic mi nie jest, tylko będę musiał teraz trochę więcej odpoczywać w domu. Właściwie to nie wiem dlaczego mnie zostawili na tyle czasu na obserwacji…
- Dlatego, że nie masz 30 lat. Już nie jesteś taki młody. Dobra, zaraz pójdę po twojego lekarza, poproszę go o wypis i dowiem się czy aby na pewno nic ci nie jest. – powiedziała pogodnym tonem Agata i wyszła. Po jakimś czasie wróciła z młodym lekarzem.
- Widzę, że będzie miał pan bardzo dobrą opiekę w domu.
- Ale jak to opiekę? – zdziwił się pan Andrzej.
- Nie będziesz mógł być sam w domu przez jakiś czas, bo jakby ci się miało coś stać, to lepiej żeby ktoś był z tobą w domu. –Agata uzupełniła wypowiedź lekarza.
- Ale ja nie potrzebuję żadnej opieki! Czy ja w jakiś sposób niedomagam? – lekko się zdenerwował pan Przybysz.
- Nie masz wyjścia. Jeszcze przez dwa dni się mnie nie pozbędziesz. – zaśmiała się Agata.
- Ale ty nie masz tutaj żadnych ubrań! – próbował protestować bezradny pacjent.
- Coś mam w szafie, a w razie czego kilka drobiazgów mam w torbie w samochodzie Marka.
- Nawet na starość nie dadzą człowiekowi spokoju… Osaczą go i nic na to nie poradzisz… - westchnął bezradnie ojciec Agaty.
- No, już dobra. Idziemy do domu. Marek, podwieziesz nas?
- Jasne, jasne. Pomóc panu?
- Nie, nie. Jeszcze daję radę chodzić. – wesoło odpowiedział trener.
Gdy dotarli na miejsce, Agata pomogła ojcu wysiąść z samochodu, gdyż był jeszcze nieco osłabiony. Marek z kolei w tym czasie wyjął ogromną torbę Agaty z samochodu i razem z nimi skierował się ku domowi. Zjedli wspólnie kolację i Marek już chciał się zbierać do domu, jednak pan Andrzej poprosił go aby został jeszcze do jutra.
- Marek, zostań na tę jedną noc. Mam jeden wolny pokój. Zostań chociaż do rana. Musisz przypilnować Agaty, żeby mnie nie sterroryzowała. – prosił pan Andrzej.
- Nie mogę. Naprawdę. – próbował się nie zgodzić Marek.
- Ale tylko do rana. Teraz będziesz po nocy wracał do Warszawy? – nie poddawał się pan Andrzej. Marek był dość zmieszany. W głębi duszy bardzo chciał zostać, ale głos rozsądku mówił mu, że nie może, że to byłoby nietaktowne. Popatrzył się na Agatę. Ta puściła mu oczko. Zrozumiał to jako „zgodę” na to, żeby został.
- No, dobrze. Niech będzie. Tylko jeszcze jedną rzecz muszę wziąć z samochodu. – uległ w końcu i wyszedł.
- Agatko, a on tak zawsze cię podwozi i tak dalej? – zapytał córkę pan Andrzej. Mówiąc to, uśmiechnął się znacząco.
- Tak. Zawsze. A potem zostaje u mnie na noc i w ogóle. – zażartowała Agata.
- Ale ja tylko zapytałem. Coś w tym złego? – lekko się zdenerwował na córkę, lecz nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo właśnie wrócił Marek.
- No dobra, to ja idę się kurować, a wy czujcie się jak u siebie. – wstał od stołu i skierował się w stronę swojego pokoju.
- To co chcesz do picia? Kawa, herbata, sok czy wino? – zapytała Agata.
- A, może wina bym się napił. Skoro i tak już zostaję na noc. – powiedział Marek wesoło. Był bardzo zadowolony z faktu, że tutaj zostaje. Cieszył się, że będzie mógł być blisko Agaty. Cieszył się, że mógł jej pomóc.
- Okej. To weźmy wino i chodźmy do mojego pokoju. – zaproponowała Agata. Marek wziął kieliszki, Agata butelkę i poszli do jej pokoju. Siedzieli tam i rozmawiali na różne tematy. Przede wszystkim jednak rozmawiali o kancelarii i o pracy. Zarówno dla Marka jak i dla Agaty był to ‘sens’ życia. Ten temat jakoś sam wyszedł w rozmowie. Był on bardzo rozległy, więc ich rozmowa się trochę przeciągnęła. Siedzieli obok siebie i pili wino. Dobrze im było razem. W pewnym momencie, podczas dłuższej wypowiedzi Marka, Agata zmęczona całym dniem, zasnęła. Gdy Marek skończył mówić, chciał wiedzieć co ona na ten temat myśli, lecz ona już spała. W chwili gdy Marek odwrócił głowę, żeby sprawdzić czemu nie odpowiada, jej głowa osunęła się na jego ramię. Dębski uśmiechnął się. Odgarnął jej grzywkę z oczu i patrzył jak ona śpi. Podczas gdy oni tak siedzieli na łóżku Agaty, ktoś cicho uchylił drzwi do jej pokoju i nagle poczuł się bardzo szczęśliwy i zadowolony z siebie, ze nie pozwolił Markowi odjechać po kolacji. Przynajmniej Agatka jest teraz bezpieczna i pogodna.
Marek jeszcze chwilę siedział tak patrząc się na Agatę, jednak po chwili również zasnął opierając swoją głowę o jej.
Rankiem, pan Andrzej, który zawsze wcześnie wstawał, wszedł do pokoju córki i zastał bardzo piękny widok: ona i Marek spali objęci i oparci o siebie. Na biurku leżały kieliszki z winem. Postanowił ich na razie nie budzić, bo pewnie poszli późno spać. Zamknął delikatnie drzwi i poszedł do kuchni zrobić śniadanie.
Chwilę po wyjściu pana Andrzeja, obudziła się Agata. Było jej tak jakoś bardzo miło i ciepło. Dawno się tak nie czuła. Nagle poczuła, że ktoś ją obejmuje i ona jest w tego kogoś wtulona. Obróciła głowę i zobaczyła Jego. Zobaczyła jego zamknięte oczy i lekko uśmiechnięte usta. Ciekawe co mu się śni? Patrzyła się na niego dokładnie takim samym wzrokiem jak on się wczoraj na nią patrzył. Nie wyrwała się z jego objęcia. Było jej dobrze. Mogła się bez jakiejkolwiek obawy patrzeć na Niego. W pewnym momencie Marek otworzył oczy i zobaczył ją. Patrzyła się na niego i badała każdy centymetr jego twarzy. Mecenas Dębski chyba nigdy nie czuł się bardziej szczęśliwy. Siedział na kanapie, przytulony do kobiety, którą darzył czymś więcej niż tylko przyjaźnią…
- Cześć. – powiedziała Agata. – Ile myśmy wczoraj wypili? – wyplątała się z objęć Marka i popatrzyła się na stojącą na biurku butelkę z winem. Była do połowy opróżniona.
- Chyba nie aż tak bardzo dużo. – odpowiedział jej Dębski również patrząc na biurko.
- No dobra. Ja idę się odświeżyć i sprawdzić co u ojca.
W tym samym czasie, w Warszawie, w kancelarii Bartek zapisywał kolejną klientkę do Doroty. „Gdzie jest Marek? ” chodziło mu po głowie. Wczorajsze sprawy nie były zbyt łatwe, ale dzięki notatkom Dębskiego jakoś sobie poradził. Dzisiaj będzie ciąg dalszy. Jednak nie to go martwiło. Nie wiedział kiedy wróci Marek, bo Dorota nie mogła już tyle zasuwać. Niektórych klientów z łatwiejszymi sprawami brał na siebie, ale bez Agaty to nie było to samo. Trzeba coś wymyślić, żeby wróciła do adwokatury. „To przecież nie może się tak skończyć!”
***
Mam nadzieję, że trochę się akcja rozkręciła? Tak jak obiecałam, cz. 6 była dłuższa od poprzedniej. Pisać dalej???
Daisy
Opowiadanie Ewy II cz.I
Domcia
8.
Warszawskie mieszkanie Agaty Przybysz.
Ranek, dzień po ogłoszeniu wyroku i skreśleniu jej z listy adwokatów.
Coś uderzyło w szybę. Agata otworzyła oczy, przyzwyczajając wzrok do światła. Przetarła oczy. Początkowo nie wiedziała co się dzieje, jednak po chwili wszystko wróciło. Usiadła na kanapie i oparła się o poduszki. W jej głowie zaczęły wirować myśli, do świadomości powoli docierały sny, które nawiedziły ją tej nocy. Spojrzała na stolik nocny, gdzie stała lampka oraz butelka po winie. Pokręciła przecząco głową i ukryła twarz w dłoniach.
Tej nocy śniło jej się tak wiele, że nie potrafiła zrozumieć co jest prawdą, a co fikcją. Pamiętała, że wieczorem był u niej Marek. Mówił, że może na niego liczyć, że jego dom jest dla niej otwarty. Potem obserwowała go zza okna. Sięgnęła po telefon, jednak nie było żadnej nowej wiadomości od Marka. Odłożyła telefon i zamknęła oczy.
Czyli wszystko to był sen. Jego tu nie było, nie rozmawialiśmy, nie mówił że mogę na niego liczyć. Nie było nic…Nie byłam u Marka, nie graliśmy w Scrabble. Wszystko to było jednym snem, który nawiedził mnie w nocy. Nie było jego ciepłych dłoni, pocałunków, wyznań. Nic nie było. To tylko moja chora wyobraźnia, która pozwoliła sobie na zbyt wiele. Nic mnie z nim nie łączyło. Poszedł do niej i pewnie nawet tego nie żałuje, a nawet jeśli, to przecież nigdy się do tego nie przyzna. Nie on – pewny siebie, walczący Marek, który nie znosi porażek. Ale to już koniec. Nie ma mecenas Przybysz, nie ma nas. Nigdy nie było.
***
- Agata! – zawołał stanowczy męski głos, odbijając się w ciszy panującej w kancelarii. – Agata, gdzie jesteś?
***
Agata Przybysz siedziała w swoim gabinecie, przyglądając się czterem ścianom, które już za chwilę nie będą należały do niej. Spojrzała przed siebie. Drzwi do gabinetu wspólnika były zamknięte, a ona widziała jak wchodzi szybkim krokiem i kieruje się w jej stronę. Zauważyła, że zatrzymał się na chwilę, by zapewne wziąć głęboki oddech. Po chwili zapukał delikatnie.
- Proszę. – powiedziała, starając się brzmieć naturalnie.
Białe, przeszklone drzwi otworzyły się i jej oczom ukazała się sylwetka mecenasa Dębskiego. Oparł się o futrynę, jedną ręką poprawił włosy i uśmiechnął się do niej smutno.
- Jak się czujesz? – zapytał głupkowato.
Agata spojrzała na niego wzrokiem, który mógłby wypalić mu oczy. Obróciła się na krześle w stronę okna, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
- A jak ty byś się czuł, gdybyś stracił prawo wykonywania zawodu? – zapytała z wyrzutem w głosie. – Uśmiechałbyś się tak, jak to robisz teraz? Może ciebie to cieszy, ale mnie nie.
- Masz rację, to było głupie pytanie. – wszedł do jej gabinetu i podszedł do okna, na które uparcie patrzyła kobieta. – Agata. – próbował zwrócić na siebie uwagę. – Złożymy apelację, znajdziemy dowody na Bitnera …
- Nie! – powiedziała stanowczo kobieta i wstała z krzesła, podchodząc do niego. – Nie będziemy składać żadnej apelacji, ani szukać dowodów.
- Ale… - próbował zaprzeczać mecenas Dębski.
Agata stanęła metr od niego, spojrzała prosto w oczy. Marek, wciąż opierając się o parapet, zbliżył się niej. Brunetka uśmiechnęła się do niego, jednak nie był to uśmiech szczęśliwy, lecz pełen wyrzutu.
- Ty nie będziesz szukał żadnych dowodów, ani składał apelacji. – przybliżyła się jeszcze do niego i bardzo spokojnym głosem powiedziała. – Nie chcę byś miał cokolwiek wspólnego z tą sprawą.
- Agata, ja wiem, że źle postąpiłem, ale naprawię …
- Nie. – kobieta mówiła bardzo cicho. – Nie chcę mieć już nic wspólnego z tobą, Marek. -mężczyzna patrzył na nią zaskoczony. – A teraz … - zbliżyła się do niego na taką odległość, że ich twarze dzieliły centymetry. – Wyjdź z tego gabinetu.
Odeszła od niego, chwyciła za stojące przy biurku kartony i jakby nigdy nic, zaczęła pakować swoje rzeczy. Marek stał jak wmurowany w jednym miejscu, obserwował wspólniczkę, która już nie zwracała na niego uwagi. Po chwili cicho ruszył w stronę swojego gabinetu, zamykając za sobą drzwi, dzielące ich do tej pory.
***
Agata chwyciła pod pachę ostatni karton ze swoimi rzeczami i stanęła w drzwiach do gabinetu. Nie chciała myśleć, ile chwil spędziła w tych czterech ścianach, jak wiele łączyło ją z tym miejscem. Ten gabinet był dla niej jak drugi dom, a kancelaria miejscem, gdzie czuła się potrzebna i szanowana. Zgasiła światło, a do pomieszczenia wpadła poświata z gabinetu Dębskiego, który od kilku godzin siedział tam bez słowa. Agata chwyciła za klamkę i zamknęła drzwi. Chwilę stała z twarzą skierowaną w stronę drzwi, zastanawiając się co na koniec powiedzieć wspólnikom i Bartkowi. Dorota stała przy biurku aplikanta. Na dźwięk zamykanych drzwi do gabinetu Agaty, na korytarzu pojawił się również Marek. Kobieta odwróciła twarz w ich stronę.
- Agata, nie musisz opuszczać gabinetu. – powiedziała rudowłosa przyjaciółka.
- Wiem, ale nie ma sensu, bym zostawiała swoje rzeczy. – odpowiedziała obojętnym głosem. – Bartek, jeśli chcesz, to moje biurko jest dla ciebie.
- Nie. – odpowiedział stanowczo mężczyzna. – Zobaczysz, że wrócisz tutaj szybciej, niż ci się wydaje.– aplikant uśmiechnął się, podszedł do niej i wziął karton z rzeczami. – Zaniosę to do twojego samochodu.
Agata podała mu kluczyki i chłopak zniknął za drzwiami. Dorota spojrzała na milczącego Marka, który podpierał się o drzwi.
- A ty nic nie powiesz? – zapytała wspólnika z wyraźnym zdziwieniem w głosie.
Mężczyzna spojrzał na Agatę i już chciał się odezwać, ale kobieta była szybsza.
- Odezwę się do ciebie, Dorotka. Albo wpadnę jutro. – podeszła i przytuliła przyjaciółkę. – Do zobaczenia.
Ruszyła pewnym krokiem ku drzwiom. Dorota stała zaskoczona, patrząc to na odchodzącą przyjaciółkę, to na stojącego w drzwiach Marka.
- Agata, stój! – powiedziała szybko. Brunetka odwróciła się do niej z pytającym głosem.
- Co się stało? – odpowiedziała, choć rozumiała o co chodzi Dorocie.
- O co tu chodzi? – rudowłosa spojrzała teraz na Marka. – Możesz przestać udawać, że cię to wszystko nie interesuje? Co z wami?
- Marek cieszy się, że ta wiecznie wkurzająca go wspólniczka, której od początku tak nienawidził, nie jest już dla niego zagrożeniem. – powiedziała Agata z ironią w głosie. – A i Dorotka, nie proś go nigdy o nic i nie polegaj na nim, bo nie ma to sensu. Temu człowiekowi nie można ufać, on najpierw patrzy na ciebie i obiecuje pomóc, a potem zostawia na lodzie, jakby nic się nie stało. – uśmiechnęła się do niego sarkastycznie. Mężczyzna nie odpowiedział nic i smutnym wzrokiem patrzył na brunetkę.
- Agata, chyba trochę przesadzasz. – próbowała bronić wspólnika Dorota. – Wiem, że Marek miał cię bronić i się wycofał, ale to nie powód, by na niego wrzeszczeć.
- Nie wiesz wszystkiego. Stojący tu super obrońca, mimo obietnicy, poszedł do Marii i wypytywał ją o zeznania.
- Słucham? – teraz to Dorota zmierzyła Marka lodowatym wzrokiem. – Coś ty najlepszego zrobił?!
- Chciałem dobrze, mimo że nikt w to teraz nie uwierzy. Chciałem tylko i wyłącznie pomóc. – odezwał się wreszcie Marek, a po chwili dodał głośniej. – A ty Agata, jak zwykle, szukasz winnych w innych, a nie w sobie. – obrócił się na pięcie i wszedł do gabinetu, trzaskając drzwiami.
- Marek…- krzyknęła za nim Dorota, ale nie zareagował. Prawniczka powiedziała w stronę przyjaciółki. – On nie miał tego na myśli…
- Miał. – odpowiedziała smutno Agata. – Zresztą nie pierwszy raz słyszę to z jego ust. – kierując się w stronę drzwi dodała. – Trzymaj się, Dorotka. Do zobaczenia!
Spojrzała jeszcze raz na drzwi do swojego gabinetu i wyszła z kancelarii, zostawiając za sobą dwa lata życia.
Historia inaczej pisana III cz. II
Zrobiłam wolne sobie i postanowiłam coś napisać. Mam nadzieje ze jakoś wyjdzie i sie wam spodoba (:
Stała i patrzyła się na niego, czuła się niezręcznie, przed wyjazdem wyznała mu co czuje, a teraz on jest z inną, a ona nie wie nadal czy jeszcze coś do niego czuje.
- To fajnie...- rzekła oschle
- Coś nie tak zrobiłem? Powiedziałem? - zapytał zaskoczony, i zrobił krok w przód - po prostu cieszę się że wróciłaś..
- Powtórze raz jeszcze, to fajnie - stała wpatrując się w jego reakcje, był zmieszany nie wiedział o co jej tak naprawdę chodzi
- Agata, co jest?- chciał położyć ręke na jej ramieniu, jednak ona zrobiła unik - Nie poznaje Cię..
- Ludzie się zmieniają, a ja miałam na to rok - rzekła, minęła go w drzwiach i wróciła do ogrodu. Chciała pobyć sama, jednak nie trwała jej samotność długo, podszedł do niej Maciek, i kontynuowali rozmowę, mimo braku chęci ze strony prawniczki. Marek wychodzący na taras, ujrzał siedzącą Agatę z jakimś mężczyzną. Zmarszczył czoło i wrócił do swojej partnerki.
- Gdzie byłeś? - rzekła blondynka krótko ścięta
- Musiałem załatwić pewną sprawę - zerkając ciągle na siedzącą Agatę czuł jak po jego ciele przepływa dreszcz, jego krew buzowała ze złości.
***
Przy śniadaniu, panowała napięta atmosfera, Przybysz próbował nie raz ją rozluźnić, czuł że to napięcie budowane jest przez siedzących na przeciwko siebie Agate i Marka. Po kuchnii roznosiły się dźwięki sztućców i stawianych kubków na stół.
- Marek jak wybranka twojego serca ma na imię, nie przedstawiłeś jej jeszcze - rzekł Przybysz, Marek spojrzał na Agatę ktora nawet nie uniosła ani razu głowy, żeby nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z Markiem.
- Ag..- ugryzł się w język, i spojrzał na zdezorientowanych towarzyszy siedzących przy stole, nawet Agata zdziwiona uniosła głowę - .. Maria, Maria Okońska - rzekł, Agata uniosła brew i znów spuściła głowę.
- Agatko kochanie widziałem że rozmawiałaś wczoraj z Maćkiem, chyba nadal coś do siebie czujecie.. Agatko ty mnie słuchasz? - Agata zaskoczona całym zdaniem ojca uniosła głowę i uśmiechnęła się do ojca.
- My po prostu rozmawialiśmy, prawda Dorota ? - rzekła spoglądając na przyjaciółkę, która przytaknęła głową
- W szkole średniej też mówiłaś, że tylko rozmawialiście, całą noc rozmawiali na tarasie, a co się okazało tydzień później że po tamtej rozmowie Maciek z Agatką byli parą, naprawdę ładną byliście parą.. - przerwała mu Agata
- Daj spokój tato.. nie obchodzi ich raczej moje dzieciństwo - rzekła, rozniósł się po domu dźwięk dzwonka - otworzę.. - wstała od stołu i udała sie otworzyć drzwii.
- Cześć Agatko - rzekł oparty o framuge drzwi Maciek
- Cześć Maciek - lekko się uśmiechnęła - wejdziesz?
- Jasne - wyciągnął zza pleców torebkę papierową - twoje ulubione rogaliki
- Dziękuje - zamknęła drzwi za wchodzącym do środka Mackiem
- Dzień dobry panie Andrzeju, cześć Dorota i witam reszte - rzekł wchodzący do jadalni Maciek - smacznego
- Dziękujemy - powiedzieli równocześnie
- Maciek, siadaj koło Agatki - rzekł Maciek, siadająca Agata spojrzała na ojca który puścił jej oczko.
- Co ty teraz robisz Maciek? Bo w Bydgoszczy Cie nie widuje - rzekł Andrzej
- Pracuje w Warszawskim szpitalu, jestem tam ordynatorem - rzekł
- To będziesz mogł więcej czasu z Agatką spędzać, ona też w Warszawie pracuje - rzekł i spojrzał na Agatę
- Dziękuje za śniadanie, ale ja już muszę jechać do Warszawy - rzekła wstająca od stołu Agata
- Ale gdzie Ci się spieszy ? - rzekł Przybysz
- Muszę załatwić pewną sprawę - rzekła zbierała się do wyjścia kiedy w korytarzu ujrzała Dorotę, Marka i Marie również się ubierających, Agata wzięła torbę - Kocham Cie tato, do zobaczenia - krzyknęła wychodząc, rzuciła torbę na siedzenie obok, zorientowała się że zostawiła na połce telefon, wróciła i minęła się z wychodzącymi wspólnikami w drzwiach. Wzieła telefon, wróciła do samochodu i odpaliła go i ruszyła bardzo szybko że została po niej tylko kupa dymu.
***
Weszła do mieszkania, po szufladach zaczęła przeszukiwać, starej polskiej karty. Wrzuciła ją do telefonu i włączyła. Telefon Doroty, Marka i Bartka, zawibrował i dostali.powiadomienie o tym że mogą teraz skontaktować się z Agatą. Miała zawaloną skrzynkę głosową, i wiadomości. Rozpoczęła od poczty głosowej "Masz siedem nowych wiadomości. Wiadomość pierwsza od Dorota : "Agatko co się stało nie mogę się z Tobą skontaktować odezwij się proszę". Wiadomość druga od Doroty : " Czy to prawda że wyleciałaś do Londynu i nawet nie pożegnałaś się ze mną" Wiadomość trzecia od Bartek " Wracam do kancelarii, do jutra " Wiadomość czwarta od Marek " Agata, jesteś w domu, o co chodziło że nie wyjeżdżasz bez pożegnania? " Wiadomość piąta od Marek " Jestem pod twoim mieszkaniem otwórz " Wiadomość szósta od Marek " Agata proszę Cię nie wyjeżdżaj, proszę zostań.. " Wiadomoś siodma ostatnia od Marek " Siedzę na lotnisku, odleciałaś zanim zdążyłem wyznać Ci co czuje, mogłem wyznać Ci to wtedy pod kamienicą, a ja jak tchórz wrzuciłem Ci do torebki liścik z pudełeczkiem.. - jego głos drżał - Przepraszam że jestem takim tchórzem, ale też Cię kocham, teraz moje życie traci sens bez Ciebie.. zawsze będe Cię kochał ! " Agata siedziała i wsłuchiwała się w siódmą wiadomość odsłuchiwał ją kilkanaście razy, za każdym razem do jej oczu zbierały się łzy. "..liścik z pudełeczkiem.." siedziała i przypominała sobie jaką miała wtedy torebkę, przeszukiwała torebke, jednak niczego nie znalazła, przypomniała sobie wtedy że wszystko jej sie rozsypało, schyliła się i zaczęła szukać zaginionych rzeczy. Wyciągnęła spod szafki jej ulubiony błyszczk, zżółkniętą już koperte i okurzone czerwone pudełeczko. Serce jej zabiło nie wiedziała co ma zrobić odesłać mu nieprzeczytany czy przeczytać. Rozerwała koperte i wyciągnęła list.
Troche przesadzone z tą pocztą głosową, ale musiałam coś zrobić zeby szybciej znalazła.
Paulina
niedziela, 28 lipca 2013
Historia inaczej pisana III cz. I
No więc postanowiłam napisać pierwszą część ale nie wiem jak mam zacząć. Mam nadzieje że się spodoba :(
Wszystko było puste, kancelaria, mieszkanie. Wszystko było takie bezosobowe, nie było noszącego się jej głosu, i jej zaraźliwego uśmiechu. Ona wykorzystywała każdą chwilę w Londynie, mimo że nie wyszło jej z Danielem, przyjaźnili się, pomagali sobie i wspierali się w każdej decyzji, nadszedł dzień że praca w korporacji jej się po prostu znudziła, zatęskniła za kancelarią przyjaciółmi, ojcem, nawet Markiem, przez pobyt w Londynie wygasły jej uczucia co do niego. Stała na lotnisku w Warszawie, wszystko było inne, nawet powietrze. Wszystko się zmieniło.. [ rok później ]
***
Wrzuciła torby do taksówki, spojrzała na telefon jej zagraniczna karta już dawno nie miała zasięgu, odjechała z lotniska, przyglądała ile zmieniło się przez ten rok, na pierwszy rzut oka Warszawa była taka sama, wzbogaciła się tylko w kilka nowych budynków. Podjechała pod kamienice swojego mieszkania, taksówkarz pomógł wnieść jej walizki na jej piętro. Otworzyła drzwi do jej mieszkania, wnosiła po kolei każdą walizkę, mieszkanie było niemaruszone tylko na meblach zebrała się duża warstwa kurzu. Zapaliła światło i zabrała się za porządki. Po kilkugodzinnej pracy mieszkanie wyglądało jak nowe, promienie słoneczne odbijały się od czystego stolika, w mieszkaniu unosił się zapach konwalii. Puste walizki, postawiła w kącie obok łóżka. Zarzuciła na siebie wygodne ciuchy, i wyszła z mieszkania zamykając je. Pod kamienicą spotkała sąsiadkę, starszą panią.
- Witam Pani Agatko - powiedziała do mijającej jej Agaty
- Aa.. Dzień dobry Pani Rozalio, nie poznałam pani - uśmiechnęła się
- Wróciła już panienka z Londynu?
- Wróciłam wróciłam stęskniłam się za Warszawą, znajomymi, rodziną..
- A co z tym mężczyzną co z panienką wyjeżdżał?
- Został w Londynie, przepraszam ale muszę iść kupić tort dla ojca, ma dzis urodziny - rzekła mecenas Przybysz i pomachała kobiecie odchodząc w stronę samochodu. Nie mogła odpalić padł jej akumulator, czego w końcu mogła się spodziewać po roku nieużywania swojego samochodu. Wezwała lawetę i zabrano samochód do warsztatu, od razu Agata zaaktualizowała przegląd samochodu i po godzinie opuściła warsztat w swoim samochodzie.
***
Stała w kawiarni zamawiając ulubiony tort ojca, przyglądał jej się mężczyzna, opuściła kawiarnie z tortem i udała się z tortem w ręku do samochodu. Położyła tort na siedzeniu obok i wróciła do mieszkania, po drodze kupiła butelkę wina i zaniosła sąsiadce w podziękowaniu za wysyłanie na meila skserowanych wystawionych rachunków za mieszkanie. Weszła do mieszkania i spakowała mała torbe najpotrzebniejszych rzeczy i ruszyła do Bydgoszczy, do ojca.
***
Do domu wszedł energicznie Wojtek, podszedł do siedzącej na kanapie Doroty.
- Dorota, jestem pewnien że wróciła Agata.. - spojrzał na żone, która miała zdziwioną mine
- Gdzie niby? Chyba wczorajsze słońce Ci przygrzało że masz omamy
- Kupywała czekoladowy tort, z napisem " wszytkiego najlepszego", wsiadła do swojego czerwonego samochodu, który dostała od ojca.
- Ale jesteś pewny że to była Agata?
- Tak, miała ten sam głos, ten sam sposób chodzenia..
- Po roku czasu pamiętasz jak chodziła, i jak mówiła?
- Dużo czasu spędzała u nas, a wiesz że mam pamięć do takich szczegółów.. - rzekła, Dorota energicznie wstała i ruszyła w kierunku drzwi - gdzie jedziesz?
- Do Bydgoszczy, jej ojciec ma jutro urodziny tam na pewno będzie - rzekła i wyszła.
***
Rozniosło się pukanie do drzwi, podszedł do nich siwy mężczyzna i otworzył je.
- Agatko? - uściskał ją - Czemu nie dzwoniłaś przez ten rok, wiadomości meilowe wysyłane do sasiadki, czasami nie wystarczały, bałem się o Ciebie.
- Już wróciłam, może kiedyś tam wróce, ale nie w najbliższym czasie - przytuliła go i weszła do środka, schowała tort do lodówki i usiadła w salonie. Po dwóch godzinach rozmow z ojcem rozniosło się ponowne puknie do drzwi, Przybysz poszedł otworzyć, natomiast Agata poszła do łazenki. Po chwili wróciła do salonu.
- Kto przyszedł? - zapytała poprawiając rękaw koszuli, uniosła głowę i ujrzała wychodzącą zza rogu przyjaciółkę, oczy jej się mieniły, Agata na widok przyjaciółki rozkleiła się, nie odzywał się do niej rok czasu.
- Zostawie was - Przybysz udał się do ogrodu, zostawiajac w salonie przyjaciółki
- Czemu nie powiedziałaś że wyjeżdżasz, że na tak długo? Czemu się nie odzywałaś? Nie wiedziałam co się dzieje z Tobą w tej Wielkiej Brytanii.. - przyjaciółka pytała drżącym głosem
- Przepraszam, nie wiem bałam się że nakłonisz mnie do powrotu, a potrzebowałam takiego wyjazdu, wszystko przemyślałam.
- Wrócisz do kancelarii ?
- Nie wiem.. nie wiem czy jestem tam mile widziana po wyjeździe..
- Zawsze będziesz, jesteś wspólniczką, z Markiem kupiliśmy nowe pomieszczenie na tym samym piętrze, i połączyliśmy dwa pomieszczenia, po powrocie Bartka nie było dla niego miejsca, zajął na chwilę twój gabinet.. - mówiła - .. ale mieliśmy nadzieje że kiedyś wrócisz, że będziesz potrzebować swojego gabinetu, wpadliśmy więc na pomysł żeby kupić kolejne pomieszczenie, Fabian z Adrianną mają swoje gabinety, Bartek chciał zostać przy swoim starym biurku więc został..
- Z tego co słysze dużo się pozmieniało ..
- Nawet nie wiesz jak dużo.. - przerwał jej wchodzący do salonu Przybysz
- Zaraz zaczną zjeżdżać się goście - uśmiechnął się
- Pomogę Ci przygotować ogród - rzekła wstająca Przybysz
- Ja również pomogę - rzekła Gawron
***
Wszystko było przygotowane, Agata szykowała się, co chwilę rozbrzmiewał po domu dzwonek do drzwi.
- Agatko już są wszyscy - zapukał do drzwi łazienki, Agata wyszła z łazienki biorąc tort i śpiewając wyszła na taras. Po odśpiewanym sto lat, odeszły na bok wraz z Dorotą.
- Co miałaś na myśli że nawet dużo się zmieniło? - zapytała Agata
- Chodzi o to, że Adrianna z... - przerwał jej podchodzący do nich mężczyzna - Maciek, cześć ile to już lat ?- rzekła Dorota, Agata odwróciła się
- Cześć Dorota, no troche to już będzie - spojrzał na Agate i czarującym głosem powiedział - cześć Agata
- Cześć Maciek - uśmiechnęła się
- To ja może was zostawie samych - odeszła Dorota
- Siadaj - pokazała wolne miejsce obok niej
- Słyszałem, że byłaś w Londynie, opowiadaj jak było? - rzekł
- No wiesz praca, praca, praca, Londyn jest pięknym miastem, ale czasami te nawałnice deszczu były nie do zniesienia.. - ujrzała stojącego przy stoliku Marka z blondynką w krótkich włosach, ciągle dających sobie po buziaku. Poczuła jakby ktoś wbił jej nóż w plecy, wstała - przepraszam musze odejsc na chwilę - szła szybkim krokiem, tak aby jej nie zobaczył
- Chciałbym wnieść toast - powiedział głośno Przybysz - za moją córkę Agatę, która wróciła z Londynu , chodź do mnie Agatko ! - musiała do niego podejść, Marek nie wierzył własnym oczom, Agata zaraz po toascie weszła do domu i udała się do swojego pokoju. Marek podszedł do Doroty.
- Wiedziałaś że Agata wróciła ?
- Dziś rano Wojtek mi powiedział
- Cholera ..
- Coś się stało? - zapytała
- Nie nic.. - zostawił Dorotę i wszedł do środka - Agata, wiem że gdzieś tu jesteś.. - mówił chodząc po salonie, usłyszał ciche trzaśnięcie szafką, podszedł do drzwi, i otworzył je. Zobaczył krzątającą się po pokoju Agatę, która na jego widok stanęła jak posąg nie wykonywała żadnego ruchu patrzyli sobie w oczy.
- Cieszę się że wróciłaś.. - powiedział Dębski, delikatnie się uśmiechając.
Paulina
sobota, 27 lipca 2013
Historia inaczej pisana II cz. XV
Siedziała w gabinecie, nie miała co robić jej klientów przejeła Dorota i Adrianna z Markiem. Słyszała jej śmiech dobiegający z jego gabinetu. Postanowiła opuścić gabinet, i głośno trzaskając drzwiami wejściowymi kancelarii opuściła ją schodząc po schodkach. Wsiadła do samochodu i odjechała zostawiając za sobą kancelarie.
***
Chodził z kąta w kąt w swoim gabinecie, przed oczami miał przez cały czas widok rozweselonej Agaty wsiadającej do samochodu Daniela. Pamiętał leżący obok niego bukiet czerwonych róż, a w kieszeni na piersi małe czerwone pudełeczko. Miał wszystko zaplanowane, tamtego dnia kiedy wychodziła ze szpitala, każdą minute. Miał ją zabrać na obiad, chciał z nią szczerze porozmawiać, zawieźć ją do mieszkania i poprosić o ręke, ale wszystkie jego plany rozpadły się jak domek z kart przy mocniejszym wietrze. Drzwi do jego gabinetu otworzyła Adrianna, on stał przy oknie.
- Może zaczniemy pracować nad sprawą klienta? - spojrzała na niego
- Tak tak - odszedł od okna, i usiadł przy biurku, pracowali nad sprawą, Adrianna próbowała przez cały czas jakoś go rozweselić, kiedy Marek powiedział coś co nawet nie było śmieszne ona wybuchała śmiechem.
Wtedy po całej kancelarii rozniósł się trzask drzwi, Marek wstał energicznie i wyszedł z gabinetu, podszedł do okna, widział jej czerwony samochód i podchodzącą do niego Agatę, czuł napływającą do jego głowy złość, i wibracje dobiegającą z jego kieszeni marynarki. Odblokował telefon, i poczuł uderzające endorfiny do mózgu, uśmiechnął się do telefonu, i przeczytał na głos treść wiadomości
- " Przyjedź do mnie dziś o 19, chcę zabrać Cię w pewne miejsce. " - spoglądał kilkanaście razy na nadawce nie wierzył że otrzymał tę wiadomość od Agaty. Pracowało mu się lepiej ze świadomością że za kilka godzin zobaczy się z Agatą.
***
Dochodziła godzina dziewietnasta, Agata nerwowo chodziła po mieszkaniu, nie wiedziała czy zrobiła dobrze pisząc mu tę wiadomość. Podeszła do okna, widziała podjeżdżający srebrny samochód Dębskiego. Krew w jej żyłach szybciej zaczęła płynąć, sprawdzała kilka razy czy nic podejrzanego nie ma w jej mieszkaniu. Podeszła do drzwi trzymała dłoń na klamce, usłyszała ciężkie kroki, serce jej przyśpieszyło, zanim Marek zadzwonił do drzwi, Agata nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi na ościerz. Stali wpatrywali się chwilę na siebie, panowała między nimi cisza, Agata wykonała gest zapraszający do środka. Wszedł rozejrzał się po mieszkaniu.
- Chyba sprzątałaś? - spojrzał na Agatę, ona na niego serce zaczęło jej walić, bała się że coś podejrzewa, przecież on głupi nie jest.
- No troszeczkę. Chodźmy - wyszła trzymając torbę w ręku i dyskretnie próbowała zmienić temat. Wyszli z jej mieszkania, spacerowali po Warszawskich przedmieściach, panowała między nimi cisza. Doszli do klubu gorących rytmów tanga.
- Jesteśmy - powiedziała szeptem Agata, stała twardo wpatrując się w drzwi wejściowe do klubu, czuła uderzającą fale muzyki w jej delikatne ciało
- To może wejdziemy? - zapytał, przyglądając się stojącej obok niego Agacie
- Nie, nie ja chciałam Ci tylko to pokazać.. - odwróciła się na pięcie, powstrzymywała się przed wybuchen emocji. Marek szedł kilka kroków za nią, nie wiedział tak naprawdę co było powodem wizyty w klubie tanga.
- Agata ? - szedł ramię w ramię z brunetką
- Tak ? - zapytała, czując napływający słowotok do buzi
- Czemu pokazałaś mi to miejsce ? - szli uliczkami, zmierzając ku kamienicy Agaty, byli coraz bliżej
- Po prostu.. - nie umiała wymyśleć żadnego zadowalającego efektu, nie wytrzymała i emocje poszły górą- ja...ty..chodzi o to że , pokazałam Ci to miejsce żebyś czasami poszedł tam i przypomniał sobie - powiedziała szeptem kilka słów których Marek nie usłyszał - o mnie i nigdy nie zapomniał kiedy mnie zabraknie...
- Co ? Nie usłyszałem powtórz proszę.. - nachylił troche nad nią głowe, natomiast Agata normalnym tonem głosu, mówiła dalej nie wracając do tych słów.
-... czuję, że wtedy podczas tanga, rozwinęła się między nami więź, ale nie taka zwykła, na każdy twój dotyk krew szybciej płynęła.. - stanęła przed drzwiami kamienicy, odwróciła się twarzą do niego, Marek trzymał zaciśniętą pięść - .. kocham Cię - powiedziała przez zamknięte powieki, Marek podszedł do niej i objął ją do jej torby wrzucił zaciśnięte w pięści pudełeczko i liścik. Agata wyrwała się z jego objęć, wytarła pojedyńczą łze, odwróciła się w kierunku drzwi, i powiedziała szeptem - nigdy nie wyjeżdżam bez pożegnania.. - tym razem Marek usłyszał słowa Agaty, ale nie dotarły do niego, po jego głowię błądziły dwa słowa wypowiedziane przez Agatę kocham Cię, mecenas Przybysz zniknęła za drzwiami kamienicy, Dębski wrócił do swojego mieszkania.
***
Rankiem obudził Agatę dzwonek do drzwi, spojrzała na zegarek i krzyknęła.
- Cholera !! - wyrwała się z łóżka jak oparzona, pobiegła do drzwi spojrzała przez wizjer i otworzyła drzwi - chwileczkę.. zaraz będe ogarnięta.
- To ja wezemę walizki - powiedział stojący w drzwiach Daniel, i zaczął po mału znosić walizki. Agata szybko się ogarnęła, Daniel znosił jej ostatnią walizkę, rzuciła okiem na mieszkanie czy wszystko wzięła i chwyciła leżącą na szafce torbę,która wyślizgnęła jej się z ręki, wszystkie rzeczy wyleciały z jej torby. Małe czerwone pudełczko, z liścikiem i ulubionym błyszczykiem Agaty wleciało pod szafkę. Agata spojrzała na wyświetlacz telefonu, była już troche spóźniona, wrzuciła wszystkie rzeczy do torby, zamknęła drzwi i wyszła.
***
Zerwał się, i powtórzył kilka razy " nigdy nie wyjeżdżam bez pożegnania" nie wiedział co te słowa oznaczały, ale napewno nic dobrego. Zerwał się szybko i ogarnął się, wybiegł z mieszkania poprawiając jeszcze krawat. Wsiadł w samochód i pojechał prosto do jej mieszkania. Stanął przed jej drzwiami, dobijał się do nich.
- Agata !! - prawie rozpaczliwie krzyczał, zza jego pleców usłyszał głos, odwrócił się była to starsza pani, lekko uśmiechająca się.
- Pani Agaty nie ma - powiedziała drżącym już ze starości głosie - widziałam jak jakiś mężczyzna pomagał pani Agatce znosić walizki
- Walizki? Czemu? - zapytał zaskoczony
- Pani mecenas do Londynu się wyprowadziła, może to i dobrze, może lepiej jej tam będzie - powiedziała, Marek spojrzał na nią i nie wierzył w to co usłyszał
- Wyprowadziła? Kiedy wczoraj widziałem się jeszcze z nią - rzekł
- Jakieś 15 minut temu wyjechali z pod kamienicy, bo za - spojrzała na zegarek - za 45 minut mają samolot.
- Dziękuje, teraz musze jej coś powiedzieć zanim odleci.. - wybiegł z kamienicy i wsiadł do samochodu.
***
Wielki napis LOTNISKO wbijał mu się w oczy spojrzał na telefon miał jeszcze 5 minut, wbiegł do środka i biegał po całym lotnisku, z głośników wydobył się dzwięk, przez który Marek osunął się, spojrzał na tablice wylotów i przylotów i tabliczka Londyn, zmieniła się na ODLECIAŁ.
Paulina
Opowiadanie Daisy cz.5
Domcia
W tej części mojego opo postanowiłam powoli rozkręcić akcję. Mam nadzieję, że nie zaśniecie ;* oraz, że was nie zanudzę. Miłego czytania <3
Agata już prawie całkowicie się uspokoiła. Czuła się lepiej. To wszystko nie przygniatało jej aż tak bardzo, bo nie była z tym sama…
- Dziękuję ci, że mi pomagasz.
- Przecież nic jeszcze nie zrobiłem.
- Zrobiłeś. I to bardzo dużo. I nie mówię tylko o dzisiaj… Mówię tak ogólnie. – wypowiedziała te słowa z taką wdzięcznością w głosie, że Marek automatycznie się uśmiechnął. Zrozumiał, że niedostępność, bariera, która otaczała Agatę, zaczynała się powoli kruszyć. Cieszył się, że udało mu się do tego doprowadzić. Popatrzył się na siedzącą przed nim na kanapie Agatę i ponownie się uśmiechnął.
- Mam coś na twarzy? Bo tak się cały czas uśmiechasz. – spytała ze zdziwieniem Agata.
- Nie, nie. Wszystko jest na swoim miejscu. – zażartował Dębski. Patrzył się na nią i zastanawiał, czy kiedykolwiek spotkał równie piękną i kochaną kobietę.
- Aha. Dobra, zasiedziałam się. Zwijam się. – powiedziała Agata już całkowicie normalnym tonem, jak gdyby nic się nie stało. Gdy się podnosiła, Dębski również wstał i pokazał jej zegarek. Było grubo po 11. – Nie pozwolę ci samej wracać o tej porze do domu! Odwiozę cię.
- Nie ma mowy. Cześć. – pożegnała się i wyszła.
Gdy tylko ta wyszła z jego mieszkania, Dębski wrócił do akt. Jednak zanim uporządkował minęło wiele czasu… zwłaszcza, że cały czas myślał o niej… o tym jak jej pomóc… jak jej pokazać, że mu na niej zależy w taki sposób, żeby go nie odrzuciła? Wiedział, że jutro nie poprowadzi tych dwóch spraw. Zrobi to Bartek. A on pojedzie z Agatą do Bydgoszczy.
Następnego dnia obudził się koło 7. Była to dosyć wczesna pora, jednak chciał zdążyć wcześnie do kancelarii żeby dać Bartkowi wszystkie dokumenty potrzebne do spraw.
- Cześć Bartek, mam do ciebie sprawę. Nie przyjmuję odmowy.
- Jaką sprawę? – z zaciekawieniem zapytał Bartek.
- Wczoraj ojciec Agaty miał wypadek i leży w szpitalu. Agata dzisiaj po południu do niego jedzie, ale jest w takim stanie, że nawet samochodem będzie jej trudno kierować, więc ja jadę z nią. Reasumując, ty poprowadzisz dzisiaj moje sprawy w sądzie. Są dopiero po południu, więc będziesz miał jeszcze trochę czasu na przygotowanie się. – wręczył mu aktówki – W środku masz też moje notatki. Przejrzyj je sobie.
- Ale…
- Jakby Dorota pytała, to wszystko jej opowiedz. Trzymaj się. Pa.- poklepał go po ramieniu i pospiesznie wyszedł.
Bartek stał przy swoim biurku i nie wiedział co ma robić. Z jednej strony cieszył się, a z drugiej trochę się bał. Ostatecznie postanowił dać z siebie wszystko w sądzie.
Koło godziny 10 Agatę obudziło pukanie do drzwi. Otworzyła trochę zaspana i zobaczyła… mężczyznę z bukietem małych kwiatów w ręce.
- Pani Agata Przybysz?
- Tak, to ja. To dla mnie?
- Tak. Proszę bardzo. – powiedział mężczyzna i podał jej kwiaty. Agata dała mu napiwek i zamknęła drzwi. Przy kwiatach znalazła też bilecik z wiadomością: „ Będę po ciebie o 11. Pojadę razem z tobą. Będzie dobrze. M.” Agata przeczytała wiadomość i mimowolnie się uśmiechnęła. Cieszyła się, że ktoś będzie z nią. „ Kiedy ja się tak zmieniłam? Matko, co się ze mną dzieje? A ten bukiet to po co?” Po chwili włożyła bukiet do wazonu i zapakowała do torby kilka potrzebnych rzeczy. Potem zrobiła sobie kawę i ubrała się. Za pięć 11 wyszła z domu. Na parkingu pod jej kamienicą czekał już Marek.
- Witam panią. – powiedział z uśmiechem Marek Dębski oparty o swój samochód. – Podobały się kwiaty? – zażartował – Nie wiedziałem jak mam ci przekazać informację, że jedziemy razem. – po raz drugi się uśmiechnął.
- Cześć. No, ładne. No dobrze, skoro już musisz mnie pilnować, to się zgadzam. Ale jedziemy moim samochodem. – powiedziała.
- Nie. Moim. Bez gadania. Wsiadaj. Nie pozwolę ci dotknąć kierownicy. Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz. No, wsiadaj. Daj torbę. – powiedział Marek stanowczo.
- No dobra… - wsiadła.
Daisy
P.S. Wiem, że trochę krótkie, ale następne będzie dłuższe. Zasnęliście przy tym , czy dało się przeżyć???
wtorek, 23 lipca 2013
Opowiadanie Daisy cz.4
Domcia
Mam nadzieję, że nadal utrzymuję w miarę ciekawy styl? To opo jest dużo dłuższe niż pozostałe, ale nie umiałam wcześniej przerwać :P
Moje inspiracje: The Afters - Lift Me Up i Prócz Ciebie Nic , zanim przeczytasz, kliknij na OBA linki. Pomogą Ci one wczuć się w klimat mojego opo :)
„ Siłę przyjaźni mierz tym, co potrafisz dla niej poświęcić”
Koło 23 Marek wrócił do domu. Nie wiedział, czy dobrze zrobił, że zostawił Agatę samą w domu. Czuł cały czas, że ona nie może być sama, jednak nie chciał robić czegoś na siłę, wbrew jej woli. Chociaż dzisiaj i tak osiągnął duży sukces.
Następnego dnia, Agata wstała dopiero koło południa. Wieczorem jeszcze długo myślała i trochę płakała, a potem nie mogła zasnąć. Dopiero o 4 nad ranem zmógł ją sen. Po przebudzeniu wypiła kawę i zjadła jabłko. Potem z powrotem położyła się w jeszcze ciepłej pościeli. Nie wiedziała co ma dzisiaj robić. Wszyscy jej przyjaciele byli już w pracy – Kasia, Dorota, Maciek, Marek… No, właśnie: Marek. Pomyślała o minionym wieczorze. Wczoraj w jego towarzystwie poczuła się tak jakoś dziwnie dobrze… Tak jak nigdy jeszcze się przy nim nie czuła. Wiedziała, że była bezpieczna… że już znalazła prawdziwego przyjaciela. Takiego na całe życie. On przecież zawsze był gotowy jej pomóc. Jak tylko tego potrzebowała, on poświęcał jej tyle czasu ile chciała. Zawsze mogła na niego liczyć. Postanowiła dzisiaj do niego pójść.
Tego dnia w pracy, nie mógł się w ogóle skupić. Kancelaria, która zawsze tętniła życiem, dzisiaj wydawała się pusta, zimna i przygnębiona. „ Jeszcze tylko dwóch klientów… O matko! Nie wytrzymam…” myślał Dębski w czasie gdy do kancelarii zadzwonił telefon.
- Kancelaria, słucham? – powiedział Bartek. – Niestety, mecenas Przybysz nie będzie mogła wziąć pani sprawy, ale może mec. Gawron? Tak, tak, już zapisuję… czwartek za tydzień… sprawa spadkowa… Do widzenia. – po tych słowach odłożył słuchawkę, westchnął ciężko, poczym wstał. Skierował swoje kroki do gabinetu Marka. Zapukał cicho.
- Tak? – odpowiedział głos z gabinetu.
- To ja, Bartek. Mogę na sekundkę?
- Jasne, wchodź.
- Mam takie jedno praktyczne pytanie.
- Tak?...
- Co będzie z Agatą? Wróci do kancelarii? Bo dzisiaj już trzecia klientka chciała się z nią umówić. Zapisałem ją do Doroty, ale … - nie dokończył, bo Dębski mu przerwał. Nie chciał, żeby Bartek powiedział za dużo.
- Wróci do adwokatury… Postaramy się to z Dorotą załatwić. A póki co, zapisuj jej klientów do mnie, chyba, że Dorota będzie też coś chciała. Jej zbytnio nie obciążaj.
- Dobra. – W tym momencie ktoś zapukał do drzwi gabinetu. Była to klientka Marka, więc Bartek zamknął drzwi i wrócił na swoje miejsce.
Kilka godzin później, do drzwi Marka zadzwoniła Agata. Nikt nie otwierał. Nie poddawała się. Zadzwoniła po raz drugi. Dopiero teraz usłyszała powolne kroki. Następnie autor tych kroków oparł się o drzwi. „ Po co on patrzy przez ten cholerny wizjer?!” – pomyślała Agata nie mogąc znieść tego czekania. Nie była świadoma, że w tym samym czasie, po drugiej stronie drzwi, stoi nadzwyczajnie zdziwiony Marek. W najśmielszych snach nawet nie podejrzewał, że ona do niego dzisiaj przyjdzie. Miał dzisiaj strasznie dużo pracy. Jutro dwie trudne i ważne rozprawy, a on jest prawie nieprzygotowany… No, cóż… Otworzył drzwi.
- Cześć. Mogę wejść? – zapytała Agata niepewnie. Dębski wyglądał na lekko zmieszanego…
- Tak, proszę, wejdź. – odsunął się aby zrobić jej miejsce i podrapał się po głowie. „ A, chrzanić te rozprawy! Jak ona po tym wszystkim co jej zrobiłem, już drugi raz chce mnie odwiedzić, to rozprawy schodzą na boczny tor.” Z tym postanowieniem zamknął za nią drzwi i zaprosił ją do salonu. Na pierwszy rzut oka był tutaj porządek, lecz Agata od razu zauważyła mnóstwo papierów i dwie aktówki leżące w nieładzie na stole.
- Może przyjdę jutro? Bo masz chyba dużo pracy… - zmieszała się lekko Agata.
- Nie, nie. Już i tak kończyłem. – skłamał. Wkładał wszystkie papiery byle jak do obu aktówek.
- Marek, zostaw to. Ja przyszłam tylko na chwilkę… - powiedziała Agata. Chciała, żeby przez chwilę się na nią popatrzył i wysłuchał tego co chciała mu powiedzieć. – Skup się na chwilę, bo chcę ci coś bardzo ważnego powiedzieć.
- No to mów. – powiedział Dębski łagodnym głosem.
- Wczoraj, jak poprosiłam cię, żebyś mnie zostawił samą, to ja… po prostu nie chciałam żebyś widział jak się rozklejam… Ja wczoraj już po prostu nie mogłam wytrzymać po tym wszystkim co się stało… Chciałam być sama… Nie chciałam nikogo w to wplątywać po raz kolejny…
- Agata, ja… - próbował jej przerwać Marek.
- Poczekaj,… jeszcze nie skończyłam… - uśmiechnęła się – Nie bądź po prostu na mnie o to zły, Dobrze? – w tym momencie popatrzyła się na niego pytająco.
- Agata, ja nie byłem zły, ani trochę… Wiem, że każdy czasem potrzebuje być sam… - nabrał powietrza i chciał dokończyć swoją wypowiedź, jednak ona była szybsza.
- I ja chciałam ci dzisiaj jeszcze jedną rzecz powiedzieć… - nabrała powietrza po raz kolejny. – Wczoraj jak zostałam sama, to uświadomiłam sobie, że ty… jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym… że jesteś moim prawdziwym przyjacielem… - po tych słowach spuściła głowę. Nie wiedziała jak Marek zareaguje na tę wiadomość, a bała się spojrzeć mu w oczy. Marek z kolei, patrzył się na nią jakby była co najmniej duchem, a nie żywym człowiekiem. Z całej tej wypowiedzi dotarło do niego jedynie to, że jest dla niej kimś ważnym oraz jest jej prawdziwym przyjacielem. Nie wierzył własnym uszom. – To ja… może już pójdę… Musisz się wyspać przed jutrzejszymi rozprawami. No, to pa… - zaczęła się już zbierać do wyjścia, jednak on chwycił ją za rękę i pokazał żeby usiadła obok niego na kanapie.
- Agata, po pierwsze: nie muszę się wyspać, bo dzisiaj spałem osiem godzin, więc jestem bardzo rześki, a po drugie jest dopiero 7. O tej porze to nawet dzieci jeszcze nie chodzą spać. – powiedział żartobliwie, a ona uśmiechnęła się do niego. – Po za tym, nie mam w zwyczaju wypuszczać gości po kilku minutach rozmowy. – dodał prawie ze śmiechem. – wypada najpierw napić się wina, co? – zapytał, a ona przytaknęła. W tym momencie zadzwonił jej telefon. Popatrzyła na wyświetlacz – ‘Nieznany numer’. Odebrała.
- Agata Przybysz, słucham? – przywitała się z rozmówcą. – Tak, Andrzej Przybysz to mój ojciec… Słucham?! Co się stało?! …Ale jak do tego doszło?!... A kiedy będzie można się z nim zobaczyć?… Dobrze, dobrze, będę… - rozłączyła się i zamarła. Marek już po pierwszym zdaniu zaniechał przyniesienia wina i teraz patrzył pytająco na kobietę.
- Co się stało? Agata? – zapytał z niepokojem. W tym momencie po policzku brunetki zaczęły spływać wielkie łzy.
- Mój tata… - pociągnęła nosem. – Leży w szpitalu… Jakiś rowerzysta go potrącił. Tata upadł i … - kolejny raz pociągnęła nosem. - … się mocno potłukł… Na razie jest pod ciągłą obserwacją… Dopiero jutro po południu będę mogła go zobaczyć. – powiedziała ostatnimi siłami powstrzymując się od płaczu, aby przekazać Markowi wszystko co wiedziała. Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre. Tego było za dużo. Dlaczego zawsze ona? Marek od razu podszedł do niej i objął ją swoim silnym ramieniem.
- Spokojnie, będzie dobrze… będzie dobrze… - powtarzał aby dodać jej otuchy. – Pomogę ci. Nie jesteś z tym sama. – po tych słowach ona się nieco uspokoiła, a on przyciągnął ją do siebie i objął mocno drugim ramieniem.
Daisy

Opowiadanie Daisy cz.3
Paulina
Ktoś gdzieś napisał, że relacji Agata –Marek ważna jest nie tylko miłość, dająca się wyczuć w każdej ‘Margatowej’ scenie, ale też ich przyjaźń. I postanowiłam sobie, że właśnie tę przyjaźń pokażę w moich opowiadaniach. W każdym razie będę się starała. Nie wiem czy mi wyjdzie, bo 1 raz w życiu piszę coś takiego. Bo w szkole to tylko jakieś 1-częściowe opowiadania się pisze i to jeszcze na jakieś dziwne tematy. W każdym razie –miłego czytania. :D
Daisy
To było trochę krótsze, ale chyba nie takie głupie. Wszelkie komentarze mile widziane. Czegoś może wam brakuje? Piszcie śmiało swoje opinie. To na serio pomaga.
Opowiadanie Angie cz.VIII FINAŁ !!!
Paula
Cześć widziałam komentarze w których fani prosili mnie o napisanie kolejnej części. oto i ona. Jest ona krótka, bo na siłe nie chcę nic wymyślać. Tą częścią kończę opowiadanie. Może za jakis czas zacznę pisać nowe, które będzie kontynuacją 3 sezonu. Pozdrawiam Angie.
Rano Marek pierwszy otworzył oczy. Odetchnął z ulgą widząc, że Agata leży obok. Przytulił się mocniej i złożył pocałunek na jej głowie. Po chwili Przybysz odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła szeroko. Nagle wybuchła śmiechem. - Co się stało? – Marek zdezorientowany delikatnie się uśmiechnął. - A wiesz co, przypomniał mi się nasz początek znajomości. Nie było zbyt miło.
- To fakt. Często się kłóciliśmy. I…. byłem strasznie niemiły dla ciebie – Marek spojrzał na ścianę. - Yhm, przez grzeczność nie zaprzeczę.
- No wiesz, jak możesz – Marek wziął poduszkę i rzucił nią w Agatę. Ta spodziewając się ataku ze strony Dębskiego sprawnie chwyciła ją w locie i szybkim ruchem odrzuciła w stronę Marka. - To tak się bawimy?! – mecenas poważnie spojrzał na Przybysz. Podniósł się i zaczął ją łaskotać. Ta broniła się, starając odepchnąć go, Marek jednak nie dawał za wygraną. Nagle złapał Agatę za ręce i przyciskając do łóżka, unieruchomił je. Spojrzeli sobie w oczy, można było w nich dostrzec szczęście, ale i pożądanie. Marek zaczął pomału zbliżać się do Agaty. Kilka centymetrów nad ustami pani mecenas zatrzymał się i szepcząc wypowiedział dwa słowa. - Kocham cię. – Dębski obserwował reakcję Przybysz, mając nadzieję, że wypowiadając to nie spłoszy jej w żaden sposób. Jednak to co chwilę później wydarzyło się, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewał się takiej reakcji Agaty. Ta lekko podniosła głowę, zmniejszając dystans między jej i jego ustami i równie cicho wyszeptała: - Też pana kocham, panie mecenasie. – To mówiąc szybkim ruchem zniwelowała całkowicie odległość między nimi i namiętne chwyciła go za usta. Marek puścił jej ręce, które natychmiast oplotły jego szyję. Jedna dłoń Dębskiego spoczęła na talii Agaty, natomiast druga powędrowała wzdłuż jej ręki aż do szyi. Ich pocałunki były coraz gorętsze, coraz to bardziej namiętne. Oboje byli szczęśliwi, bo w końcu znaleźli to, czego szukali. Pomimo kiepskiego początku, który nie wróżył nawet przyjaźni, ostatecznie tych dwoje ludzi zdało sobie sprawę, czy - co bardziej adekwatne w tym przypadku –przyznali sami przed sobą jak bardzo zależy im na drugiej osobie.
Angie